piątek, 14 września 2018

W poszukiwaniu utraconego smaku

Wczesna jesień
smak dzieciństwa przywołuje;
w powidłach śliwkowych ,
antonówkach kwaskowych ,
owocach czarnych jeżyn
znalezionych w lesie
winogronach słońcem nasyconych
słodko -kwaśny smak
z młodych lat odnajduję
taki smak dzieciństwa
przynosi wrzesień …
znalezione w Internecie
Ranki i noce coraz chłodniejsze. To powoduje, że więcej czasu spędzam w kuchni starając się także odtworzyć smak kojarzony z moimi najmłodszymi latami.
Wiele z moich wspomnień z dzieciństwa łączy się ze smakami i zapachami. Czasem w powietrzu czuję zapachy, które kojarzą mi się z minionymi latami i wówczas myślę, że chętnie zjadłabym coś dobrego, coś co przywróci mi nie tylko zapach, ale i smak tych potraw..
Zanim zaczynam gotować, zawsze najpierw wracają zapachy, potem obrazy, na końcu przypomina mi się niezapomniany smak. Niestety często ten smak jest do powtórzenia, odtworzenia.
Były to przecież dania proste, przygotowane z prostych, naturalnych składników. Choć były to czasy, gdy w sklepach nie było dużego wyboru, zawsze moja mama lub babcie wyczarowały pyszne, niezapomniane dania. W całym domu unosił się zawsze ich zapach. Teraz gdy nagle go poczuję, to potem w domu go wyczarować, odświeżyć.
Niestety postęp i związane z nim nowe technologie doprowadziły do tego, że trudno odtworzyć smak potraw, które pamiętamy. 
Dzisiaj wiele osób kupuje "gotowce", które niczym nie przypominają tych domowych z przed lat.
Dookoła coraz mniej prawdziwego jedzenia. W sklepach do koszyka wrzucamy przetworzone i opakowane folię produkty, które zawierają mieszankę chemii i środków konserwujących. 
Cóż teraz mamy mało czasu, biegniemy przez życie i korzystamy z szybszych, łatwiejszych i tańszych rozwiązań. Niestety tak żyjąc wiele tracimy. A szkoda...
Stary dom owinięty w gęsty bluszcz,
Dzieci krzyk od frontowych drzwi się niósł,
Ganku cień, kolumienek czterech kształt
Jeszcze dziś w oczach mam.
Taki dom nawet w upał chłodny był,
Niby dzwon w holu zegar głośno bił.
Taki dom, mogłam z braćmi włazić w każdy kąt.

Gdy smak dzieciństwa jeszcze drzemie w nas,
Ten poziomkowo-malinowy smak,
Zbieramy raz po raz okruchy, które rozniósł czas.
Dzieciństwa smak co nam kojarzy się
Z czułością rąk w niepokojącym śnie,
Choć nasz dziecinny strach do dzisiaj wielkie oczy ma.

Stary dom pachniał konfiturą z róż,
Taki dom, pełen ciotek, wujków, sióstr,
Zapach ciast, które w kuchni piekły się
Jeszcze dziś kusi mnie.
Taki dom, pełen dzieci, kotów, psów
Był jak port, przystań moich siedmiu mórz,
Kiedy świat w małych oczach aż pod niebo rósł.
Irena Santor
A jakie są moje ukochane smaki i zapachy? Moje dzieciństwo obfitowało w wiele potraw, za którymi tęsknię do dziś. Smakowite wspomnienia to przede wszystkim kuchnia moich babć, na których wzorowała się moja mama. Doskonale potrafiła połączyć te dwa różne światy. 
Jedno było jednak wspólne.
To po prostu zwykła pajda chleba z dodatkami. Jeszcze dzisiaj pamiętam nasze powroty z piekarni. Jadąc w wózeczku trzymałam zakupy na kolanach, a zapach pieczywa strasznie nęcił. Chleb na zakwasie, lekko kwaskowy, czasem z kminkiem, zawsze pachnący. Kiedy się go kupowało w piekarni, to trudno go było donieść do domu w całości. Nic więc dziwnego, że w domu babcia babcia kładła na stole chleb z dziurą. Bo któż nie lubi świeżego, pysznego, pachnącego chleba. A przecież najlepsze są kawałeczki odrywane prosto z bochenka, a zaraz potem piętka z masłem lub domowym smalcem, o którą zawsze walczyliśmy z bratem. Pamiętam jak w czasach kryzysu, gdy w sklepach był niewielki wybór, lubiłam popijać chleb z żółtym serem gorącą, słodką herbatą. Tak, chleb z żółtym serem był najczęstszą kanapką, którą jadłam. Teraz też lubię łączyć żółty ser z herbatą, ale na wypieczony, pachnący chleb z chrupiącą skórką patrzę tylko z tęsknotą. Tak bardzo chciałabym ukroić piętkę i posmarować ją świeżym masłem.... Ale, to już nie dla mnie. 
Rozpisałam się o chlebie, a mam do wymienienia jeszcze tyle potraw, które utkwiły mi w pamięci. Jednak z każdym związane są wspomnienia, o każdym da się opowiedzieć historyjkę.
Skoro zaczęłam od chleba i wspomniałam o żółtym serze, to natychmiast czuję też zapach i smak dawnych pomidorów. 
Nie wyobrażam sobie lata i wczesnej jesieni bez pomidorów. Pamiętam, że jako dziecko nie lubiłam ich. Ale w ostatniej klasie szkoły podstawowej coś się zmieniło. Teraz, jak wracam wspomnieniami do tych czasów, to widzę Naszą Dróżkę, po której wędrowaliśmy z babcią. Czasem robiliśmy przerwę na na drugie śniadanie. Wówczas pomidor smakował cudownie. Do tego był jedzony w całości, bez parzenia wrzątkiem i zdejmowania skóry. Pomidora jadło się jak jabłko. Pachniały i smakowały niesamowicie. Zjadaliśmy je prawie z krzaka. Dojrzewały bowiem na działce moich dziadków, gdzie także przebywaliśmy dość często. 
Pomidory, które kupujemy w supermarketach, są tylko cieniem tamtych cudownych warzyw... Teraz pomidory muszą być jędrne i nadawać się do spożycia nawet miesiąc po zerwaniu. Smak jest najmniej istotny. A przecież powinien być najważniejszy. 
Chleb, pomidory, żółty ser (o nim tylko wspomniałam).... To nie są jedyne smaki, zapachy, które wspominam. Zdecydowanie nie. Są rzeczy, które lubię jeszcze bardziej niż pomidory, a które związane są z latami dzieciństwa. Nie sposób jednak wszystko wymienić teraz. Wiem, że jak wymienię kolejną potrawę, to rozpiszę się o niej tak jak o chlebie. A pomidor, żółty ser w naturalny sposób się z nim wiążą. 
Pewnie niedługo jakieś zdarzenie znowu przywieje smaczne wspomnienia, o których może napiszę....
Teraz tylko zastanawiam się jakie zapachy, smaki będą pamiętać moi bratankowie? Czy kiedykolwiek zjedzą prawdziwy chleb? A czy będą lubili gotować? Czy ulepią pierogi, ugotują prawdziwy rosół, upieką ze swoimi dziećmi ciasteczka... Wiele zależy także ode mnie.
Dlatego myślę, że powinniśmy przynajmniej próbować je odtwarzać, zapisywać przepisy... Chociaż wielu smaków nie uda się odtworzyć. Warzywa już nie te, smak owoców nie ten... Chleb z masłem też nie ten sam. Do tego smaki dzieciństwa okraszone były miłością. W moim wypadku - miłością dziadków i rodziców.

chleb po tygodniu
winien być dobry
zwyczajnie powszedni
z masłem
razowy w niedzielę
pajda do gulaszu
chleb po tygodniu
prawidłowy przysmak
z rodzinną atmosferą

chleby, Boże kromki
z sercem
tak szybko nie czerstwieją 
Piotr Goszczycki

11 komentarzy:

  1. Masz rację, nasza pamięć to także zapach i smak z dzieciństwa i to głównie za sprawą babć i ciotek ze wsi, które nam dogadzały. Ja też nie umiem odtworzyć smaku, konsystencji, zapachu niektórych potraw, bo pewnie każda gospodyni miała swoje sekrety.
    Mam nadzieję, że mój syn, a potem wnuki zapamiętają moje potrawy, choć nie mam zbytniego zamiłowania do prac kuchennych.
    A dziś dla Ciebie mój wiersz jesienny:

    Upał jesienią

    Miała być złota jesień
    i mgły i grzybów sznury,
    feeria barw w gasnącym lesie,
    smak zaklęty
    w aksamit konfitury.

    Miały być chłodne wieczory
    i spacery w kurhanach liści,
    lampka wina,
    w piecu ogień wesoły,
    a na niebie
    ptasich odlotów pieśni.

    A tu aury psikus i figa
    i hiszpańskie upały na przekór.
    Lato skwarne
    o poranku przybywa,
    natchnienia brakuje poetom.

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuje Ismenko za komentarz u mnie i piękny wiersz. Indiańskie lato przyjdzie do nas w okresie pomiędzy końcem września a początkiem listopada. Na razie ciagle mamy lato, dzisiaj mamy +27 stopni C ale odczuwamy to jak +37, bo jest duża wilgoć. Opiszę indiańskie lato jesienią gdy nastapi. A bywa tutaj piękne!!!

    To prawda, że nie sposób teraz odtworzyć smaki i zapachy potraw zapamiętanych z lat dzieciństwa. Z rozrzewnieniem wspominam smak wiejskiego żytniego okragłego chleba na zakwasie z chrupiącą skórką i spodem posypanym otrębami. Zjadałam taki chleb jeszcze ciepły z masłem i konfiturami agrestowymi babci. Ach jak taki chleb smakował! A teraz mam uczulenie na gluten i unikam chleba. Tylko czasem skuszę się na chleb bez glutenu lub bez mąki, z samych ziaren, albo żytni na zakwasie, który mój organizm łatwiej znosi. Pszenicy natomiast muszę unikac jak ognia :-(

    Chemia atakuje nas zewsząd. Staram się jeść bardzo zdrowo, dużo gotujemy sami w domu ale nie potrafię odtworzyć wielu dań, jakie robiły moje babcie i mama. Nawet moja mam nie pamięta już jak przygotowywała różne swoje "popisowe" potrawy. Teraz ja ją "uczę" jak zdrowo gotować i jakich ziół używać...

    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardziej niż dobre smaki, pamiętam te koszmarne: marchewka z groszkiem, zupa ziemniaczana... Fuuu!

    OdpowiedzUsuń
  4. Smak i zapach mojego dzieciństwa - taki jesienny - to szarlotka mojej Mamy. Nikt nie robił, nie robi i nie będzie robił lepszej szarlotki. Rozpływała się w ustach po prostu.
    I znowu piękny tekst Ismeno.

    OdpowiedzUsuń
  5. Pajda chleba umoczona w wodzie i posypana cukrem :-) Albo polana śmietaną i posypana cukrem. Albo posmarowana masłem i posypana cukrem :-) To zawsze było najsmaczniejsze. I jeszcze chleb polany gorącym mlekiem prosto od krowy :-) No cóż, każde pokolenie ma jakieś swoje smaki, bo wszystko płynie .

    OdpowiedzUsuń
  6. Smak skórki chleba, chrupiący, nęcący, dziś już nie do otworzenia... A do niego pachnące pomidory... Ja nadal najpierw wącham, potem jem :)
    Za każdym razem mam problem z opublikowaniem swoich myśli pod Twoim postem :(

    OdpowiedzUsuń
  7. W moim domu piekło się chleb w piecu chlebowym- ogromne bochny chleba na zakwasie trzymanym w dzieży od pieczenia do pieczenia. I palenie w piecu suchymi gałązkami i wyborny podpłomyk, na którym sprawdzało się temperaturę pica i okazjonalne sprzeczki mamy z babcią z tego powodu:-) Ale najlepszą potrawą z dzieciństwa są pierogi ze słodką kapustą i nadal takie robię, a nawet były kilka razy na moim blogu.

    OdpowiedzUsuń
  8. Smaki dzieciństwa są u mnie wciąż bardzo żywe, czasami próbuję je odtworzyć... ale nie potrafię, jakoś, mimo że próbuję powtórzyć, niby robię wszystko tak samo...ten smak wydaje się inny...
    Ale te wspomnienia są mi bardzo miłe, pamiętam i smaki, które uwielbiałam i te, których nie cierpiałam i przyznam się tak cichutko, że chowałam, a jak mama wychodziła to wylewałam. Głównie chodzi tu o krupnik, który teraz naprawdę lubię... nie pytaj nawet gdzie chowałam przed wylaniem ( dzieci mają ogromną fantazję ) ;)))
    Ściskam serdecznie, Agness <3

    OdpowiedzUsuń
  9. Ostatnio miałam ochotę na biały ser, ale to, co było w sklepach, było niejadalne: kwaśne i wodniste. Choć nigdy nie wyrzucam jedzenia, to jednak pół kostki sera wylądowało w koszu na śmieci.
    Cieszę się, że żyłam w czasach, gdy wszystko było prawdziwe, a nie okraszone chemią i konserwantami.
    Serdeczności.

    OdpowiedzUsuń
  10. Smaków z dzieciństwa niestety nie da się odtworzyć, większość produktów nafaszerowana jest chemią.Nawet jabłka ze starych odmian jabłoni nie smakują,jak dawniej.Oj,brakuje mi smaków produktów z młodości.
    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  11. Witaj Ismeno:)
    Serdecznie Cię pozdrawiam, mam nadzieję, że u Ciebie wszystko dobrze:)
    Lato się kończy.. Jakoś szybko leci ten czas. Wiem, że Ty zawsze w tym okresie też wyjeżdżałaś.. W tym roku jest inaczej. Pewne ścieżki sie prostują ale czasem kosztem czegoś. Może uda Ci się wyjechać w późniejszym terminie.
    Przesyłam Ci promyki słońca, zapach wrzosu i dobre myśli.

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każdy pozostawiony ślad