poniedziałek, 15 października 2018

Jak w małym, starym kinie

Mieliśmy pójść do kina
wybacz, nie pójdę dziś.
W mroku zasiądę do pianina
w przeszłość pobiegnie myśl.`

Małe kino
czy pamiętasz małe, nieme kino?
Na ekranie Rudolf Valentino
a w zacisznej loży ty i ja...

Na ekranie
on ją kocha i umiera dla niej.
My wierzymy, bośmy zakochani
dla nas to jest prawda, a nie gra.

To jakby o nas był film
więc my wpatrzeni
ach, jak wzruszeni miłością swą.

W małym kinie
nikt już nie gra dzisiaj na pianinie.
Nie ma już seansów w małym kinie.
W małym niemym kinie "Petit Trianon".

Nic tak nie przypomina
dawnych odległych chwil
jak muzyczka z niemego kina
rzewna jak stary film.
Niedawno wróciłam z krótkiej, ale sentymentalnej podróży. Jeszcze "wczoraj" wędrowałam uliczkami ukochanego z dzieciństwa miasteczka. Patrzyłam jak słońce zawieszone na pomarańczowo-błękitnym niebie ma się zanurzyć w jeziorze. Odwiedziłam rodzinę, zrobiłam porządki na cmentarzu...
Zamykam oczy i jeszcze widzę jak jechałam do mojego miasteczka pełna oczekiwania ujrzenia ukochanych, ale dawno niewidzianych miejsc.
Gdy tylko wysiadłam z pociągu, poczułam, że świat tutaj prawie się zatrzymał. Nikt tutaj nie pędzi, nie stara się gonić uciekającego czasu. Dlaczego w dużym mieście jesteśmy uosobieniem pośpiechu?
Prawie udało mi się zwolnić przez te parę dni.
Jednak pobyt w krainie do której tęskniłam od lat nie mógł trwać wiecznie, chociaż prawdę powiedziawszy zostałabym tam na dłużej, czy na zawsze? Chyba nie…
Na szczęście nazbierałam woreczek wspomnień i będę do niego zaglądać, jak tylko zatęsknię.
To prawda, podróże sentymentalne są piękne, ale czasem robi się mokro na policzkach, gdy zobaczy się miejsca, do których tęskniło się ponad rok.
Wracając jednak pociągiem do domu przeczytałam reportaż o zamykaniu małych kin w Polsce. Poruszył on czuły punkt w mojej duszy.
Podobnie jak ludzie wypowiadający się w reportażu tęsknię do starego kina, w którym czas się zatrzymał. Dlatego żałuję, że nie przeczytałam tego artykułu wcześniej. Pewnie w miasteczku, które odwiedziłam, skierowałabym kroki na małego, starego kina, które na zawsze będzie mi się kojarzyć z Gwiezdnymi Wojnami i moim Dziadkiem. 
Teraz dookoła są multikina pachnące tonami chipsów i prażonej kukurydzy. Naturalnie obraz jest doskonałej jakości, podobnie jak dźwięk.
Co się stało ze starymi kinami? Z upływem lat z map miast znikają kolejne małe, kina. Konkurencja z multipleksami zabija większość z nich.
Czasy, w których kupując bilet do kina mieliśmy pewność, że zobaczymy przede wszystkim film, dawno się skończyły. Teraz film jest często dodatkiem do paczki popcornu i reklam.
Ponieważ reklamy trwają 20 min, to nikt już nie przychodzi punktualnie. Kiedyś nie wypadało się spóźnić. Jednak Polska na tle innych krajów wypada blado. Na zachodzie Europy reklamy trwają około 30-40 min, a w USA, w niektórych kinach jest nawet przerwa reklamowa w trakcie seansu. Na szczęście na przerywanie filmów reklamami nie zgodzili się polscy dystrybutorzy.
A kiedyś było inaczej, Czy ktoś to jeszcze pamięta?
Stare kino pachniało wzruszeniem, zachwytem, uśmiechem. Dookoła przykurzona czerwień lub zieleń kotar, skrzypienie drewnianych foteli, szum przewijającej się w projektorze taśmy. Pamiętam je już z dzieciństwa, kiedy popularne były poranki. Do kina jechaliśmy autobusem, a sala była pełna.
Marzy mi się, aby znowu pójść do małego starego kina. Gdzie idzie się obejrzeć film, a po nim podyskutować... Bez zapachu popcornu, a za to z charakterystycznym turkotem taśmy i skrzypiącą drewnianą podłogą..... Stare kino ma duszę a opowiadane w nim historie są zaczarowane, magiczne, niebanalne, prawdziwe...
Niestety czas jednak mija, płynie nieustannie. Powstają coraz nowsze technologie. Rosną pokolenia, które znają już tylko multikina. Multikina tworzą własny klimat i atmosferę. Tworzą kulturę na miarę dzisiejszych czasów. Usytuowane są najczęściej w sąsiedztwie atrakcyjnych galerii handlowych, dlatego chętniej niż małe kina odwiedzane są przez widzów. Ludzie wolą połączyć zakupy i rozrywkę w klimatyzowanej galerii handlowej, zamiast iść do starego kina, które nie zawsze może zaoferować nowe filmy Multikina zadowalają ludzi wygodnych i żyjących w ciągłym pośpiechu. Ludzie jednak teraz przychodzą do multikina, a nie na film.
I tak sobie myślę, czy moi chłopcy będą wiedzieli co to małe, stare kino. I tak mi się jakoś żal zrobiło.... Bo przecież :
Najlepsze to małe kina
w rozterce i w udręce,
z krzesłami wyściełanymi
pluszem czerwonym jak serce.

Na dworze jeszcze widno,
a już się lampa kołysze
i cienie meandrem biegną
nad zwiastującym afiszem.

Chłopcy się drą wniebogłosy
w promieniach sztucznego świata,
sprzedają papierosy,
irysy i sznurowadła.

O, już się wieczór zaczyna!
Księżyc wyciąga ręce.
Najlepsze te małe kina
w rozterce i w udręce.

Kasjerka ma loki spadziste,
króluje w budce złocistej,
więc bierzesz bilet i wchodzisz
w ciemność, gdzie śpiewa film:

szeleszczą gaje kinowe,
nareszcie inne, palmowe,
a po chodniku bezkresnym
snuje się srebrny dym.


Jakże tu miło się wtulić,
deszcz, zawieruchę przeczekać
i nic, i nic nie mówić,
i trwać, i nie uciekać.

Srebrzysta struga płynie
przez umęczone serce
Drzemiesz w tym małym kinie
jak list miłosny w kopercie:

"Ty moje śliczne śliczności!
Znów się do łóżka sam kładę.
Na jakimż spotkam cię moście?
Twój
Pluszowy niedźwiadek".

Wychodzisz zatumaniony,
zasnuty, zakiniony,
przez wietrzna peryferie
wędrujesz i myślisz, że

najlepsze te małe kina,
gdzie wszystko się zapomina;
że to gospoda ubogich,
którym dzień spłynął źle.
Konstanty Ildefons Gałczyński
Teraz, ponad tydzień po powrocie, siedzę przy komputerze i zastanawiam się, czy otworzyć pocztę. Przed oczami i w sercu mam jeszcze tamte dni.  Nazbierałam jednak woreczek wspomnień i będę do niego zaglądać, jak tylko zatęsknię. To musi mi wystarczyć.    To prawda, podróże sentymentalne są piękne, ale czasem robi się mokro na policzkach, gdy zobaczy się miejsca, do których tęskniło się ponad rok i za którymi znowu już uciekają myśli.
 Przecież powroty są zawsze trudne i nikt nie robi z tego tragedii. Może więc lepiej było nie wyjeżdżać na te parę dni? 
Czy takie podróże są dobre? Przecież odrywają mnie od teraźniejszości. Po co chcę wracać do przeszłości, która już nie istnieje. Wiem, że nie każdy lubi wracać, a uczucie nostalgii może być niebezpieczne.  Jednak chyba bez tych sentymentalnych podróży byłabym nieszczęśliwa.  Wiem, że za chwilę ta tęsknota mi minie. Ale tak do listopada jeszcze będę ją gościć także na moich zielonych szumiących stronkach. W grudniu powinno już być radośniej. Cóż ten typ jak ja, już tak ma. Chociaż zapewne ktoś powie:
Nie czas na nostalgię
Długo śpi poranek bielą mgieł splątany, 
na stole w wazonie liliowią się wrzosy, 
klon puka do okna liściem pozłacanym, 
wiatr wygrywa songi w trawach płowowłosych.

Nie czas na nostalgię w zapachu jarzębin, 
kiedy dzień wrześniowy
snuje barwne lśnienia, 
w zaciszu wieczoru srebrnooki księżyc 
szelest niepokoju w dobry sen zamienia.

Jeszcze parę pączków zrodził krzak różany, 
chociaż czas swój schyłek spadłym płatkiem znaczy, 
nie chcę się poddawać myślom rozpłakanym - 
po co. Jesień z tobą śpiewa mi inaczej.
Ewa Pilipczuk 

21 komentarzy:

  1. Na szczęście coraz liczniej miasta otwierają centra filmowe z małymi salami i zakazem wnoszenia jedzenia :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Piękny wpis !!! Ja bardzo lubię małe kina, ale teraz już takich nie ma. Również pamiętam je z dzieciństwa i wspominam te czasy z ogromnym sentymentem.
    Teraz wybieram kina, które nie mieszczą się w centrach handlowych. Jest w nich troszkę inaczej, ale tak jak mówisz - popcorn króluje wszędzie - niestety ! Nie pochwalam tego, bo ja idę do kina przede wszystkim po to, by obejrzeć film, a nie najeść się, napić, nakruszyć i wyjść !
    W Koszalinie co roku odbywa się Festiwal Debiutów Filmowych Młodzi i Film. Lubię wtedy chodzić do kina, bo jest fajna atmosfera i filmy, które wtedy są wyświetlane są inne. Traktują o poważnych sprawach, ożyciu, skłaniają zawsze do przemyśleń. Pozdrawiam :))

    OdpowiedzUsuń
  3. Kocham kino od dziecka. Było małe kino w mojej miejscowości. Lubiłam poranki dla dzieci. Specyficzny zapach starego budynku i pchły skaczące po nogach :-) Ale było fajnie. Nadal z mężem często jeździmy do kina. Nie przeszkadza mi popkorn i inne cuda. Sama lubię nachosy z sosem serowym :-) W moim wydaniu magia trwa.
    A wyprawy sentymentalne? Dlaczego nie? Jeśli serce woła, trzeba. Słonecznego dnia Ismeno :-)

    OdpowiedzUsuń
  4. Pięknie dobierasz wiersze do całości wpisu. Na szczęście u nas oprócz multipleksu jest jeszcze kino z dawnych lat. Wprawdzie rzadko zaglądam do kina ale również wspominam dawne chwile, kiedy zamiast dzisiejszych czasami durnowatych reklam, czekałam na Kronikę wyświetlaną przed filmem. Młodzi powiadają tak ma być postęp technologiczny i takie tam. Nam żyjącym na przełomie różnych epok nie zawsze to pasuje. A co do sentymentalnej podróży Twojej! Ja cieszę się, że mogłam tylko na chwilę opuścić swoje rodzinne miasto i teraz od dziesiątek lat mieszkać tutaj dalej. Mamy taką swoją grupę szkolną, z którą możemy wspominać te młodzieńcze lata, naszych bliskich. Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  5. W mojej rodzinnej wiosce animatorem kultury był mój tatuś. To on w pięknej poniemieckiej sali zrobił salę kinową, wyposażył ją w ekran i drewniane ławki. Każdy nowy film był świętem dla społeczności. Gdy zabrakło miejsc na ławkach, dzieci, które przychodziły z rodzicami, rozsiadały się na parkiecie przed ekranem.
    Tego kina już nie ma, a w jego miejscu jest jakaś hurtownia.
    Jeszcze nie byłam w naszym multipleksie, choć syn tam często bywa na wszystkich nowościach.
    Z trzech kin w moim mieście nie ma już żadnego, w największym mieści się planetarium, w którym też jeszcze nie byłam.
    Wydawało mi się, że do swego rodzinnego miasteczka jeździsz częściej niż raz do roku.
    Piękną pogodę mamy mieć do piątku, a na wybory możemy pójść w deszczu.
    Serdeczności.

    OdpowiedzUsuń
  6. Do nas przyjeżdżało " kino". kilkuletnie dziewczynki, wraz ze swoimi mamami biegły przez pola ponad dwa kilometry by zobaczyć film. Pan Srebro rozkładał w salce remizy strażackiej wszystko, co było potrzebne do wyświetlenia filmu, a myśmy umierały:-) z radości...

    OdpowiedzUsuń
  7. Oj, jak niesamowicie przepełniony emocjami i uczuciami wpis. Jestem chyba za młoda, żeby pamiętać takie kina, zresztą we Wrocławiu chyba nie było małych kin w centrum, były kina stare, ale i tak wielkie. Potem pojawiły się te nowoczesne i przestałam chodzić, przestałam oglądać filmy.

    OdpowiedzUsuń
  8. Ja także tęsknie za małym kinem, sala na kilkanaście miejsc, żeby w spokoju, z ludźmi podobnymi do nas obejrzeć ciekawy film.
    Może wróci taka moda na kameralne sale kinowe? Wszystko kiedyś wraca...
    Podróże sentymentalne stają się bardziej wzruszające z wiekiem, gdy dociera do nas mijanie czasu i nas samych.
    Czasem potrzebny jest śmiech i wesołe spotkania, a czasem i trochę łez nie zaszkodzi:-)

    OdpowiedzUsuń
  9. A mnie się marzy mieszkać w małym, zapyziałym miasteczku, gdzie czas stoi w miejscu. Kina mniej mnie obchodzą, bo nie lubię oglądać filmów, a chodzić do kina tym bardziej.

    OdpowiedzUsuń
  10. Pewnie każdy ma takie swoje sentymentalne miejsce z dobrymi wspomnieniami. Moje miejsce, oprócz bliskich mi osób, kojarzy się właśnie z kinem objazdowym. Filmy były wyświetlane na prześcieradle, najpierw dla dzieci, potem dla dorosłych. Ehh.. jak myśmy czekali na te soboty.. Do dziś pamiętam ten dzień, gdy Pani Świetlicowa uznała, że mogę zostać na seansie "dla dorosłych":-)

    OdpowiedzUsuń
  11. Nie bywałam w małych kinach, ale zawsze lubiłam oglądać "W starym kinie" S.Janickiego. Myślałam, że tylko ja tak mam, że zamiast żyć teraźniejszością, wracam myślami do dawnych lat i zżera mnie pokusa, by odszukać znanych wtedy ludzi. Podróże sentymentalne nas odmładzają, więc jak najbardziej są potrzebne. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  12. Lubię kino. Ostatnio mam mało czasu i rzadko bywam...
    Piękny post.
    Jak do Ciebie trafiłam? Sama nie wiem?
    Najważniejsze, że odnalazłam Twój blog :)
    Pozdrawiam jesiennie.

    OdpowiedzUsuń
  13. Podróże sentymentalne są bardzo ważne i potrzebne. Odbywajmy je koniecznie. Nigdy nie wątpmy w ich znaczenie.
    BYłam kilka dni temu w kinie na wsoaniałym filmie. Napiszę może o tym. Ale zanim sie zaczął była masa reklam. Bardzo, coraz bardziej mnie to irytuje ale najbardziej to że reklamy były tak głośne, że musiałam zatkać uszy bo nie wytrzymywałam ogluszającego dźwięku. Pękały mi dosłownie bębenki. Myślałam nawet o tym by wyjść i zaprotestować ale do kogo bym poszła z reklamacją? Do kasy biletowej? Do sprawdzających bilety? A co oni biedni na to poradzą? Przetrzymałam jakos te 20 minut z zatkanymi uszami ale byłam wściekła. Nie dało się wytrzymać. Niemal ogłuchłam. Na szczęście sam film miał głośny ale do zaakceptowania poziom dźwięku. Reklam w trakcie filmu tu nie ma. Gdyby były, chyba już nigdy nie poszłabym do kina. Bilety są teraz potwornie drogie. To było kino typu IMAX ale są jeszcze tu i ówdzie małe studyjne kina. Kocham takie maleństwa. Likwidują je ale czasem coś się uchowa... Pozdrawiam cieplutko.

    OdpowiedzUsuń
  14. Podobnie jak Ty uwielbiam podróże sentymentalne. Bardzo rzadko chodzę do kina.
    Denerwują mnie zachowania pewnych ludzi. Przyznam się, że nie znam kina gdzie prześcieradło służyło za ekran.
    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  15. Witam :)
    Oj takie sentymentalne wycieczki są wspaniałe :)
    Starego kina nie pamiętam, niestety, ale wiem mniej więcej jak to wyglądało ;)
    Piękny był październik... ciepły, kolorowy - nic tylko się delektować pogodą ;)
    Pozdrawiam i życzę wszystkiego dobrego.

    OdpowiedzUsuń
  16. Ismenkko dokładnie pamiętam stare kino, jestem z tego wieku, pamiętam jak chodziła na niedzielne poranki do kina, jak płakałam na filmach przeżywałam. To były cudowne czasy, pozdrawiam i serdeczności zostawiam

    OdpowiedzUsuń
  17. Niestety czas małych kin chyba po prostu minął. A do dużych współczesnych nie chodzę, bo nienawidzę pomieszczeń z klimatyzacją.

    OdpowiedzUsuń
  18. Bardzo lubiłem ten cykl. Szkoda, że kino stało się masowe. Mam nadzieję, że teatr pozostanie niezmienny w swoim czarze. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  19. Już od dawna nie byłam w żadnym kinie. Jestem cierpliwa i czekam, aż film pojawi się w telewizji. wtedy wygodnie rozsiadam się we własnym fotelu, w przerwie na reklamy wychodzę do kuchni zrobić coś do picia.
    W mojej wiosce była piękna sala kinowa i co tydzień wyświetlano nowy film.
    Życzę miłego dnia

    OdpowiedzUsuń
  20. Oczywiście, że pamiętam moje stare wiejski kino, bo mojego tatę wybrano na świetlicowego, oczywiście w czynie społecznym i to on odbudował podniszczoną poniemiecką salę, przyjeżdżało tam nie tylko kino, ale też teatry objazdowe, a nawet artyści cyrkowi. Co sobotę tato organizował zabawy.Teraz, jak się dowiadywałam, tę salę wynajął jakiś wiejski biznesmen i zrobił hurtownię. Nie jestem pewna, czy można to nazwać postępem. W internecie znalazłam malutkie zdjęcie tej sali z czasów przedwojennych, bo była w niej jakaś wystawa sztuki i ktoś ją uwiecznił.
    Widzę, że cały czas jesteś sentymentalna, a mi to już dawno przeszło, jednak nie potrafię bez tej łezki w oku myśleć o mojej rodzinnej wiosce i najbliższych, których już nie ma na świecie.
    Cieplutko Cię pozdrawiam w deszczowy dzień, gdy wszystkie opadłe liście są mokre.

    OdpowiedzUsuń
  21. Marzę by zobaczyć Stare Kino. Może jest gdzieś takie muzeum. Chętnie go zobaczę.
    Niestety w obecnych czasach nie ma racji bytu. Teraz stawia się na nowoczesność.
    Lubię chodzić do kina jednak denerwują mnie szeleszczące folie i zapach prażonej kukurydzy.
    Pozdrawiam serdecznie:)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każdy pozostawiony ślad