sobota, 27 kwietnia 2019

Poświąteczne myśli

Dzieci na Wielkanoc
Dzieci na Wielkanoc są inne niż zazwyczaj,
w dzieciach na Wielkanoc jest moc tajemnicza,
dzieci na Wielkanoc
wstają bardzo rano
i pytają: - Dlaczego dzwony tak głośno krzyczą?

Dzieci na Wielkanoc mają czerwone usta,
czerwonymi ustami plotą różne głupstwa:
czy strażak śpi na wieży,
czy słońce to jest księżyc
i dlaczego hiacynty zaglądają w lustra.

Ty dzieciom na Wielkanoc odpuść wszystkie winy:
że rozlały atrament, że zbiły słoiki -
gdy tak smacznie śpią nocą,
nie dziw, że we dnie psocą,
że wciąż w ruchu są, jak małe listeczki brzeziny.

Ty także byłeś mały. To historia dawna,
powiadasz. Ja rozumiem - dzisiaj nosisz krawat,
parasol i notesik,
ale gdyś jest wśród dzieci,
czy nie jesteś znów dzieckiem, powiedz, czy nieprawda?

Widzisz, ten świat jest wciąż niedoskonały:
jednym ciągle zbyt groźny, innym wciąż zbyt mały -
ale wiedz: ciemne drogi,
troski, trudy i trwogi -
że dzieci, zawsze dzieci w nim opromieniały.

I jeszcze jedno cierpkie słówko jegomości
podrzucę na odchodnym, z sympatii, z miłości:
że gdy dzieciom, mój panie,
zechcesz kropnąć kazanie,
zaczynaj od kazania do własnych słabości
Jan Lechoń 
Święta święta i po świętach. Tyle miałam związanych z nimi planów. Nic jednak z tego nie wyszło. Chciałam poleniuchować i nacieszyć się moim ogrodem. Chciałam po śniadaniu najnormalniej w świecie rozsiąść się przy drzwiach na taras i się po prostu się poobijać patrząc jak wszystko rozkwita i zieleni się. Chciałam przeczytać kolejne strony książki, czasem popatrzeć jak kolorowe kwiaty kiwają się na wietrze, a zadowolone ptaki, że nie ma nas w pobliżu, szaleją na trawniku. Nie potrzebowałam nic więcej do szczęścia. Uważam, że to dobrze, że czasem można cieszyć się takimi drobnymi rzeczami. Choć na chwile uciec od zwyczajnej prozy życia (gotowania, sprzątania, prania ….).
Jednak i tak każdy dzień spędzony w gwarnym, dużym gronie rodziny był piękny i szkoda, że tak szybko mijał. Przecież niektórych osób nie widziałam tak długo.
Każdego świątecznego ranka budził mnie szmer krzątaniny taty w kuchni (mama wstaje dużo później, tato bladym świtem). Słysząc to ponownie uświadomiłam sobie jakie to szczęście mieć w tym wieku oboje rodziców... Tak wspaniałych rodziców. Ich uśmiech, poklepywania po plecach (z uwagą "wyprostuj się"), słowa wypowiadane z miłością i zatroskaniem, bezinteresowność, potrafią zawsze rozjaśnić nawet najbardziej zachmurzone niebo, dodać mi energii i sił. Są dla mnie największym skarbem. Nie mogłabym wyobrazić sobie życia bez nich, bez mamy pracującej w ogrodzie, taty rozmawiającego przez telefon!
Gdy są blisko mnie czuję bezpieczna, spokojna.
Dzięki nim wiem że kocham i jestem kochana, wiem po co żyję.
Dlaczego naszły mnie takie myśli? Ostatnio odchodzą rodzice koleżanek, kolegów.... To zmusza do refleksji, zmiany nastawienia....
Muszę ich częściej odwiedzać, więcej poświęcać im czasu. Może wybiorę się na spacer z mamą...
Kto mi tuż przed snem,
Nucił bajki baj baj...
I kto przybiegał z bzem 
Kiedy maił się maj.
Kto wybaczał mi
Każdą złość, każdy błąd
Gdy kryłam wielkie łzy
W domu najmniejszy kąt.

Co wieczór obraz ten,
Kołysze mnie do snu.
Tato młody jak maj
I mama wśród bzów.

Cudownych rodziców mam,
Cudownych rodziców mam!
Odkryli mi każdą z dróg 
Po, której szłam.
Mam cudownych rodziców, bo
Przyjaciółmi moimi są.
W porę rzekli mi dalej - to
Idź drogą swą.

Sama idę więc, 
Ale po drogach mych,
Będą wciąż za mną biec 
I mnie strzec myśli ich.

Jak motyl zastygł czas,
Pod fotografii szkłem.
Patrzę na nie nie raz 
I jedno wiem!

Cudownych rodziców mam,
Cudownych rodziców mam!
Odkryli mi każdą z dróg,
Po, której szłam. 
Mam cudownych rodziców, bo
Przyjaciółmi moimi są.
W porę rzekli mi dalej - to
Idź drogą swą.
Wojciech Młynarski
Wiosnę, a raczej już lato mamy. Obudziło mnie dziś rano słonko, które już o świcie poprzez żaluzje starało się mnie obudzić muskając moją twarz wystającą spod kołdry.
Delikatnie zachęcało mnie do wstania i rozpoczęcia z uśmiechem nowego dnia.
Taką miałam ochotę pójść dziś na wagary do parku, do cukierni na galaretkę z bitą śmietaną i sok, na przejażdżkę rowerową do rodziców na ogródek, gdzie o tej porze jest cudownie. Rozmawialibyśmy o wakacjach, o górach i  moim złoto-czerwonym mieście, które mnie fascynują i nie potrafię sobie wyobrazić urlopu gdzieś indziej.
Słoneczny mam dziś nastrój, jasny taki, pełen energii i dobrych myśli na lepsze jutro.
Ale do pracy trzeba iść, niestety... Jednak bez tej pracy byłoby ciężko, coś o tym wiem.
Na studiach marzymy, wierzymy, że coś nam się uda, że trafi się nam praca lepsza od innych. Ciekawa, atrakcyjna, zapewniająca życia na pewnym poziomie. Jednak po roku rozpaczliwego poszukiwania pragniemy, aby była jakakolwiek. Nawet nudna i głupia, byle stała i bezpieczna. A kiedy wreszcie ją dostaniemy, to najpierw skaczemy z radości, a chwilę później myślimy.....
Stres! Czy nic nie może być kiedyś normalnie? Kto jednak widział dzisiaj spokojną pracę?
Własnie zastanawiam się, czy aby nie pojawiłam się na świecie o ileś tam lat za późno. Może powinnam żyć na początku ubiegłego wieku, kiedy jedyną pracą kobiety była rodzina. Muszę przyznać, że takie monotonne życie chyba bardziej by mi odpowiadało. To życie w ciągłym biegu źle wpływa na moje samopoczucie. Mój organizm natychmiast reaguje na najmniejszy pospiech, zmartwienie.... Nie potrafię tak gonić ze wszystkim. Potrzebuję czasem chwili wytchnienia, czasu którego mi brakuje, chociaż jestem jak najbardziej zorganizowana. Gdybym taka nie była, to wielu rzeczy bym nie zrobiła. Najchętniej zaszyłabym się w jakimś cichym, bezpiecznym kąciku, gdzie nie docierałaby proza naszego pędzącego życia. Niestety jest to tylko możliwe w marzeniach. Co jednak mam zrobić? Cieszyć się tylko, że mogę wracać do mojego Domu, do obojga rodziców, których brakuje moim rówieśnikom  
Rodzinny dom
Obraz Basi Wójcik
Jest na świecie takie miejsce święte,
które odnajdziesz nawet we mgle
oraz ma trwałe miejsce w pamięci
i bardzo często widzisz we śnie.

Kiedy zobaczysz to wszystko z bliska
poczujesz zapach kwitnących łąk,
przypomnisz sobie tamtą kołyskę,
najbezpieczniejszą z matczynych rąk.

Kiedy zobaczysz kwitnące malwy
na starej wiśni biały kwiat,
usłyszysz dawnych śmiechów salwy-
stanie przed tobą stary świat.

Na ścianie tyka staruszek zegar,
jeszcze bezbłędnie odmierza czas
i wciąż upływa jak rzeka życie
ale zabiera wciąż kogoś z nas.

Gdy się rozmarzę chciałbym tam wracać
i się nie dziwię wtedy mym snom.
Tam zaczynało się moje życie,
to mój kochany rodzinny dom.

Mnie się wydaje, że to co było,
że w dalszym ciągu to wszystko trwa,
bo powiadała mi moja babcia,
że dom rodzinny też duszę ma.
Znalezione w Internecie

czwartek, 18 kwietnia 2019

Przed Wielkanocą

Przemija szarość wielkopostna,
Budzi się ziemia letargiczna.
Połowa marca. Idzie wiosna,
Nie tylko już astronomiczna.


Po gorzkich żalach wnet się ocknie
Świat długo chmur okryty kwefem.
Lśnią szyby czyste wielkanocnie
I w słońcu pachnie już Józefem:

Józefem, lilia i bocianem,
Który coroczną wróci drogą
I na swem kole odzyskanem
Stanie chorągwią laskonogą.
Leopold Staff

Dzisiaj mogłam poczuć prawdziwą wiosnę w powietrzu. Słońce nareszcie przebudziło się z zimowej drzemki i dzielnie przebiło się przez uparte chmury, przetarło zaspane oczka, ziewnęło i uśmiechnęło się na przywitanie Wiosny, która już ubrała kolorową sukienkę.
Za chwilę wszystko wybuchnie kwiatami i zapachem. Przyroda Trawa zacznie żyć barwami zielonej trawy, żółtych żonkili, czerwonymi tulipanami, kępkami fioletowych bratków... Świat zaczyna radośnie żyć od wszechobecnego ciepła i coraz dłuższego dnia.
To czas narodzin, początków, odnowy. Czas, gdy powstaje coś, czego jeszcze sekundę wcześniej nie było. Czas prawdziwej magi. Gdy na świat przychodzi dziecko, gdy w sercu wybucha uczucie, gdy w myślach rodzi się nowa idea...
Wiosna. Wielkanoc.
W święta Wielkiej Nocy magia pochodzi od samej natury, która przybiera się w zieloną sukienkę, dyryguje chórem ptaków, zaprasza słońce do współpracy.
Ze świętami Wielkanocnymi najczęściej kojarzymy jajko - symbol początku życia, tajemniczej siły istnienia i odradzania się w przyrodzie.
Sama przyroda podsuwa właśnie człowiekowi myśl o życiu wiecznym. Jestem przekonana, że osoby, które są mocno związane z przyrodą ze szczególną wrażliwością odbierają te święta.
Mamy wiele nadziei związanych z tym świętem. Każdy chce rozpocząć nowy, lepszy etap w swoim życiu, zapewne dlatego wiele w tych dniach ślubów, chrzcin...Na drzewach pojawiają się pąki, kiełkuje trawa, rozkwitają kwiaty...Nawet gdy mroźna zima zniszczy roślinę, zalążek jej istnienia, ukryty w korzeniu, czeka cierpliwie, by się odrodzić.
W żołędziu śpi dąb, z jajka wykluje się pisklę.
Także i my wiemy, że wszystko można zacząć od nowa, że wszystko może się znowu udać, że nie warto pamiętać o tym, było powodem naszego zmartwienia.
W naszej duszy budzą się powoli marzenia, które są nasionami rzeczywistości.
Przed nami jeszcze tyle możliwości. Wystarczy tylko rozłupać kokon, w którym się ukryliśmy, wyjrzeć na świat i śmiało zrobić pierwszy krok. Należy wierzyć, że uda się nam dotrzeć do celu. Nadzieja jest potężnym źródłem energii.
Wszyscy dążymy w tym samym kierunku. Na początku drogi każdy otrzymuje od Pana Boga mapę z punktem docelowym. Jednak drogę musimy wybrać sami i możemy mieć tylko nadzieję, że nasz Anioł Stróż nas nie opuści.

Chroń, Panie, wątłą mojej duszy zieleń
Od podeptania i martwych spopieleń,
Abym wśród życia Ostatniej Wieczerzy
Czuł jej aromat balsamiczny, świeży.
I niech, rozpięty na krzyżu konania,
Nie widzę słońca, co w pomrok się skłania,
Lecz niech mi wiara, Matka Boleściwa,
Wskaże dal, gdzie się świt nowy odkrywa.
Leopold Staff
Ostatnie dni przed świętami to czas porządków, zakupów, gotowania....
Wszystko po to, by w ten szczególny poranek w roku rozpocząć wspólne śniadanie.
Śniadanie celebrowane powoli, stopniowo przechodzące w obiad.
Na takie chwile czekamy niecierpliwie, to praktycznie jedyny moment, kiedy udaje się nam wszystkim wspólnie usiąść przy stole.
Niestety są ludzie, którzy nawet takich chwil nie mają. Zawsze przy okazji świat nawiedzają mnie myśli o ludziach samotnych. Pewnie dlatego, że na co dzień mieszkam sama i takie rodzinne spotkania są dla mnie wyjątkowo cenne.
Nawet nie zdajemy sobie sprawy, ile mamy szczęścia mając na co dzień przy sobie rodzinę. To nic, że czasem działamy sobie na nerwy, że czasem nie zamienimy ze sobą słowa, że stale się mijamy....
Jednak wokół nas pełno jest samotnych ludzi, dla których nawet najmniejszy odruch ludzkiego serca jest czymś drogocennym.
W takie dni świąteczny rodzinny nastrój boli najbardziej.
Może to dziwne, że właśnie teraz nachodzą mnie takie myśli. Może pewnie dlatego, że nachodzą mnie wspomnienia i pojawia się tęsknota za świętami z minionych lat, za bliskimi, z którymi nigdy już nie usiądę przy wspólnym stole. 
To także spojrzenie w przyszłość. Jakie będą te moje święta za kilka lat?
Przeczytałam, że wszystkich widoków najpiękniejsze są te na przyszłość. Każdy chciałby je mieć. Ale są tacy, którzy całe życie chodzą z głową w chmurach i mają ograniczoną widoczność. Moją chmurę wiatr cały czas zwiewa w przeszłość.
Jednak tyle w życiu się zmienia. Może warto zaufać przeznaczeniu.
Przyszłość jest nie zapisaną księgą. Przecież tam w przyszłości nawet jak powieje smutkiem, to zawsze znajdzie się czas na radość, po każdej burzy zaświeci słońce.
Wielkimi krokami nadchodzą święta wielkanocne.
Jak je przeżyjemy zależy tylko od nas samych. Czy ulegniemy silnym trendom płynącym z zachodniej Europy, czy też będą okazją do wspólnego przeżycia duchowego dla wszystkich członków rodziny, począwszy od tych najmłodszych a skończywszy na tych najstarszych.

Poranek Wielkanocny
Już świt.
cisza …
śpią spokojnie wrogowie
ukrzyżowanej Miłości
umilkły ptaki
które poraziła nienawiść
i tylko różowe niebo
zna tajemnicę radości
pierwsze promienie rozświetlają drogę
Marii szukającej Pana
anioł przysiadł na kamieniu,
który już nie będzie ranił
i ogłasza przechodzącym
cud poranka
cisza trwa
by nie zagłuszyć
stąpającej wśród nas Miłości
już świt
i grób wypełniony radością,
że każdy kamień można odsunąć.
Barbara Wójcik

piątek, 12 kwietnia 2019

Opowieść o dębie

Śpiący dąb 
W szczerym polu, blisko wsi
w pełnym słońcu dąb się lśni,
ma już blisko tysiąc lat
i olbrzymi z niego chwat.

Rozłożysty wielki dąb
niewiadomo jak i skąd,
pośród starych swych gałęzi
żołędziową armię więzi.

Wojsko w czapki przyodziane
w gąszczu liści jest schowane
i głęboko smacznie śpi
nawet kiedy burza grzmi.

Z drugiej strony tejże wioski
wyrósł sobie klon beztroski.
Nie tak duży , nie tak stary,
znacznie mniejsze miał konary.

Dużo młodszy oczywiście,
miał palczaste śliczne liście.
Kwitł pięknymi skrzydlakami
- klonowymi żołnierzami.

Raz skrzydlate wojsko klonu
Nadleciało po kryjomu,
korzystając z wiatru siły
dąb w około usidliły.

I gdy minął jakiś czas
wokół dębu wyrósł las.
Chociaż dąb nad nim góruje
las klonowy nie próżnuje

Rośnie szybko coraz gęściej
śmiejąc się do siebie częściej.
Czuje się zupełnie swojsko,
- bo wciąż śpi dębowe wojsko.
Leszek Sulima Ciundziewicki
W zeszłym roku napisałam opowieść o drzewach. Była to pierwsza historia... Dzisiaj przyszła pora na kolejną. Dziś będzie to opowieść o dębie, drzewie najważniejszym dla wielu plemion.
Właśnie najświętszym drzewem Celtów był dąb.
Celtowie znali pojęcie Drzewa Życia, które to drzewo porządkowało cały ład kosmiczny. Dawne przekazy wspominają, iż roślinami sakralnymi, czczonymi przez irlandzkich Celtów, były dąb, cis i jabłoń i jemioła. Jednak największą cześć Celtowie oddawali mocarnemu dębowi, który uważany był za wcielenie najwyższego boga. Zresztą cześć dla dębu bywała znana u wszystkich ludów indoeuropejskich, również na terenach Polski. 
To drzewo uważane było za święte i jeśli dobrze przeszukać lamusy historii, okaże się, że dąb towarzyszy człowiekowi od początku istnienia. W mitach wielu kultur to drzewo symbolizuje wytrzymałość, długowieczność, nieśmiertelność, siłę, mądrość. Stoi na straży zasad moralnych. Nieprzypadkowo właśnie pod dębem gromadziły się plemienne rady starszych, wolni wojownicy.

Idę sobie zamaszyście
i opada ze mnie życie jak jesienne liście.
Jakie liście? - dębu, brzozy, topoli,
ale to boli.
No cóż? było kilka miłości
i trwoga, i noce bezsenne,
było dużo tkliwości i złości, 
wszystko zmienne.
No i lecą liście, liście,
a każde: imię.
Powiedz je uroczyście,
wymień.
Ach, nie! To już nagie gałęzie
chwytliwe.
Kiedy serce i myśl na uwięzi,
jak być szczęśliwym?
I ostał się pień nagi,
nad nim zamieci kłąb.
Odwagi!
To ja - dąb.
Władysław Broniewski
Celtowie twierdzili, że rosło w samym centrum świata, łącząc niebo i ziemię. Pod jego korą mieszkały driady, nimfy-opiekunki, a w gałęziach grały drzewne cykady. Pewnie dlatego Grecy uznali go za drzewo opiekuńcze Zeusa. Celtowie adorowali dąb. Ich kapłani, druidzi, których nazywano ludźmi dębu, zbierali jemiołę – kwiat dębu, pierwszego dnia nowego roku kalendarza celtyckiego, szóstego dnia po nowiu, zaraz po przesileniu zimowym. Ten kwiat symbolizował nowe życie, odnowę, nieśmiertelność duszy. Wtedy jemioła była niezwykle rzadka i jej znalezienie było niezwykłym wydarzeniem. Pliniusz dokładnie opisuje ogromną rewerencje Celtów dla jemioły: "nie ma nic świętszego dla druidów od jemioły i drzewa, na którym ta rośnie, szczególnie o ile jest to dąb"
Żołędzie dębu zawierały niewielkie ziarenka, z których rodziły się dożywające kilkuset lat drzewa. Dlatego dąb to symbol płodności, dobrobytu i długowieczności. 
Co ciekawe, słowo "druid" w wolnym tłumaczeniu z celtyckiego – oznacza właśnie maga dębu. Człowiek czerpał swoją siłę i mądrość z natury, utożsamiając się z dębem. Jego potęgą wspierali się Tezeusz i Herkules, których dębowe maczugi siały popłoch wśród wrogów. Majestatyczny dąb uznawany był przez człowieka za najstarsze z drzew, w którego koronie zamieszkują dusze przodków, służące potomkom radą w trudnych wyborach.Według niektórych mitów dąb był ojcem człowieka. Bo człowiek jest twardy i nieugięty, jak dąb wystawiony na szarżę wichury. Wiele jest analogii między ludzkim istnieniem, a trwaniem i potęgą dębu.

O dębie, co żołędzie rozdawał
Przyszła pod dąb wiewiórka: 
- Dębie, dębie mocarny, 
daj żołędzie do spiżarni. – 
I dąb dał. 

Przyszedł do dębu borsuk: 
- Dębie, dębie mój miły, 
już żołędzie mi się śniły. 
Daj żołędzi! 
I dąb dał. 

Przyszła do dębu myszka: 
- Dębie, dębie znajomku, 
daj żołędzi do domku! – 
I dąb dał. 

Przyszły do dębu świnki: 
- Dębie, dębie bogaczu, 
świnki z głodu aż płaczą. 
Daj żołędzi! – 
I dąb dał. 

Przyszła do dębu babcia: 
- Dębie, dębie łaskawy, 
daj żołędzi na kawę. – 
I dąb dał. 

Chociaż dawał niemało, 
jeszcze pięć mu zostało! 
A te w ziemi się skryły, 
by z nich nowe dęby były 
Lucyna Krzemieniecka 
W Polsce wciąż możemy podziwiać piękne okazy starych dębów, choć z coraz częściej pojawiają się informacje o tym, że ktoś postanawia wyciąć te wspaniałe drzewa.
Bolesław, Chrobry, Bartek, Świętopełk, Poganin, Wojsław, Warcisław, Beczka, Car, dąb Bażyńskiego czy też dęby Rogalińskie – to nazwy , o których słyszeliśmy. A są przecież młodsze dęby, otaczające nas na co dzień, które też potrafią czarować swym  urokiem.
Najważniejszy dla Słowian zawsze był Dąb. Do tej pory dąb jest u nas najpotężniejszym drzewem. Dlatego nasi  przodkowie szczególnym kultem darzyli święte dęby. 
Dęby, drzewa niezwykle majestatyczne, w które często uderzały pioruny będące wyrazem upodobania sobie tego drzewa przez bóstwa niebios. Długowieczność i niezwykła twardość drewna pozwalały widzieć w dębach symbol trwałości i nieśmiertelności.
A czy my każdego dnia zwracamy uwagę na rosnące w pobliżu drzewa? Czy możemy sobie wyobrazić, że otacza nas świat bez drzew? Pewnie nie, bo drzewa są od zawsze. To przecież ogrody, parki, sady, lasy.... Tutaj spacerujemy, biegamy, wypoczywamy, chowamy przed słońcem lub deszczem.... . Zachwycamy się pięknym krajobrazem.
Wielu z nas wierzy, że drzewa obdarowują nas dobrą energią. 
Jednak jak długo będziemy z tego korzystać? Może za chwilę zastąpią je kamienne budowle? Nie ma co się dziwić. Sami podcinamy sobie gałąź, na której siedzimy.
Dąb 
Zaszumiało, zawrzało, a to właśnie z dąbrowy 
Wbiegł na chóry kościelne krzepki upiór dębowy 
I poburzył organy rąk swych zmorą nie zmorą, 
Jakby naraz go było wespół z gędźbą kilkoro. 
Rozwiewała się, trzeszcząc gałęzista czupryna,

I szerzyła się w oczach niewiadoma kraina, 
A on piersi wszem dudom nastawił po rycersku, A w organy od ściany uderzał po siekiersku! 
Grajże, graju, graj

Dopomóż ci Maj, 
Dopomóż ci miech, duda 
I wszelaka ułuda! 

Bił prawicą na lewo, a lewicą za prawo, 
Pokrzyżował ryk z jękiem, a lamenty ze wrzawą, 
Aż z tej dudy - marudy dobył dłonią sękatą 
Pieśń od wnętrza zieloną, a po brzegach kwiaciatą. 
Wyszli święci z obrazów, bo już mają we zwyku, 
Że się garną śmierciami do śpiewnego okrzyku. 
I Bóg przybył skądinąd, niebywały w tej porze, 
Niebywały, lecz cały zasłuchany! O, Boże! 

Grajże, graju, graj 
Dopomóż ci Maj, 
Dopomóż ci miech, duda 
I wszelaka ułuda! 

Grał ci drzewne obłędy, sen umarłej zieleni, 
Rozpacz liści, porwanych wirem zimnych strumieni, 
I grał marsze żałobne muchomorów, co kroczą 
Jedną nogą donikąd, kiedy zgon swój zaoczą. 
I grał o tym, jak mszary jeno milczą, 
Jak śmierć leśna śpi na wznak pod jagodą, pod wilczą, 
I jak rosa beż oczu swymi łzami się nęka, 
I jak drzewo pod ziemią w nagły żal się rozklęka! 

Grajże, graju, graj 
Dopomóż ci Maj, 
Dopomóż ci miech, duda 
I wszelaka ułuda! 

A gdy śpiew mu uderzył durem leśnym do głowy, 
Grał wszystkimi jarami wszystkie naraz parowy! 
Aż ten ołtarz zlękniony, gdzie wyzłota się święci, 
Chciał już runąć na ziemię, lecz potłumił swe chęci. 
A on wpodłuż organy, stare miażdżąc im koście, 
Porozpędzał swe dłonie, jak te nogi po moście, 
I rozwiawszy tłum dźwięków po pieśniowym rozłogu, 
Wygrzmiał z miechów to wszystko, co las myśli o Bogu! 

Grajże, graju, graj 
Dopomóż ci Maj, 
Dopomóż ci miech, duda 
I wszelaka ułuda! 

Między Bogiem a grajem znikła inszość i przedział, 
Skoro Bóg się o sobie snów dębowych dowiedział. 
"Odkąd żyje na świecie, a wszak jestem wieczysty, 
Nigdym dotąd nie słyszał takiego organisty!" 
Grajek znawstwu bożemu na pamiątkę i chwałę 
Porozbujał pieśń górą w dwa ruczaje niestałe, 
Rozmurawił ją dołem, aż się kościół zielenił, 
A cienistym przyśpiewem twarz słuchacza ocienił! 

Grajże, graju, graj 
Dopomóż ci Maj, 
Dopomóż ci miech, duda 
I wszelaka ułuda! 

I Bóg słuchał wzruszony, słuchał duszą bezkreśną, 
A w tej duszy mu było ruczajno i leśno, 
I coś jeszcze miarkował i coś dumał na stronie 
I biegł żywcem do grajka i wyciągał swe dłonie! 
Święci, wiedząc, co czynią, w nagłej cudom podzięce 
Poklękali radośnie wziąwszy siebie z ręce, 
Bo od kiedy świat światem, a śmierć jego obrębem, 
Po raz pierwszy Bóg płacząc obejmował się z dębem! 

Grajże, graju, graj 
Dopomóż ci Maj, 
Dopomóż ci miech, duda 
I wszelaka ułuda!
Bolesław Leśmian

czwartek, 4 kwietnia 2019

Kwieceń plecień

Kwiecień
Ledwo pierwsze i nieśmiałe
kwiatki z sobą niesie
a już - widzisz samochwałę! -
- dumnie kwiatem zwie się.
Ale może i ma rację,
bo w pustym bezkwieciu
on najpierwszy wczesny fiolet
sasanek rozniecił,
on przylaszczki deszczem poi,
słońcem opromienia,
więc ma chyba pełne prawo
do swego imienia.
Dużo łatwiej by mu było
w ciepłej porze letniej,
kiedy kwiatów mnóstwo wokół
nazywać się kwietniem!
znalezione w Internecie
Po Jarych Godach i przywitaniu wiosny końcem marca dawni Słowianie z radością witali kwiecień, pierwszy w całości wiosenny miesiąc roku.
W wypadku nazwy kwiecień nie ma nawet konieczności sięgać po słownik. Kwiecień to czas kwiatów. Językoznawcy przypuszczają, że nazwa ta ma rodowód prasłowiański, gdzie tak nazywano okres kwitnienia roślin. Również wśród innych narodów słowiańskich funkcjonują nazwy tożsame z polskim kwietniem.
W staropolszczyźnie kwiecień był też nazywany łżykwiatem. Podobnie czwarty miesiąc roku nazywają Kaszubi- łżëkwiôt. Nazwy te należy wywodzić od złudnej natury tego miesiąca. W kwietniu często mimo słonecznej pogody i przebudzonej przyrody wciąż nie możemy obejść się bez kurtki lub płaszcza. Dlatego powstało przekonanie, że miesiąc ten przedwcześnie budzi kwiaty. Dlatego miesiąc ten zwano „zwodzikwiatem”, ponieważ zwodził szybkim nadejściem ciepłych dni poprzez wczesne zakwitanie pierwszych kwiatów.
Początek kwietnia to także początek okresu kwitnienia dębów, najświętszych drzew Słowian. Znajduje to odzwierciedlenie w słowiańskim nazewnictwie czwartego miesiąca. Świadczy o tym staropolska nazwa kwietnia dębień, a także współczesna nazwa czeska tego miesiąca – duben.
Pozostałe kraje przejęły terminologię łacińską. Łacińskie Aprilis wywodzi się od czasownika aperire nazywającego czynność otwierania. Kwiecień to pora, kiedy ziemia „otwiera się”, rozpoczyna się okres wegetacji. Zatem również nazewnictwo łacińskie nawiązuje do wiosennego przebudzenia przyrody.
Kwiecień 
Kwiecień stary pleciuga
same bajdy plecie:
że kotki za płotem
a to... bazie przecież.

Opowiada, że zima
ukryła się w sadzie
i na młode drzewka
czapy śnieżne kładzie.

A toż śliwy i jabłonie
opsypane kwieciem!
A kwiecień - bajłuda
swoje plotki plecie...
Chwastek - Latuszkowa Teresa
Kwiecień rozpoczyna się tzw. dniem zwodnym, prima aprilisem, czy jak kto woli łżykwiatem, jak nazywano go w dawnej Polsce. Był najprawdopodobniej kontynuacją rzymskiego święta poświęconego Cererze - rzymskiej bogini wegetacji i urodzajów. Płatanie sobie wówczas figlów, zwodzenie i oszukiwanie dla żartu miało być pamiątką po tym, jak po porwaniu jej córki Prozerpiny przez Plutona bóg podziemi zwodził ją, podsuwał fałszywe tropy, byle tylko nie odnalazła swojego dziecka.
Jako że pierwszy kwietnia uchodził za dzień wyjątkowo nieszczęśliwy, niektórzy wierzyli, iż udany żart, nabranie kogoś i wynikający z tego faktu śmiech zneutralizuje złą energię. Niemniej jednak żarty pierwszego kwietnia nie mogły całkowicie przesłonić złowróżbnego charakteru tego dnia. Bardzo źle wróżono osobom, które wówczas przyszły na świat, tak jak choćby przeklęty na wieki Judasz. Podejmowano więc próby odwrócenia losu dziecka, np. przez odprawienie chrztu w wielkanocną niedzielę, najlepiej przed południem, kiedy w kościele słychać śpiew o tym, że "wesoły nam dzień dziś nastał". Jeżeli Wielkanoc przypadała wcześniej, to dobrym dniem na chrzest primaaprilisowego dziecka były Zielone Świątki.
Za magiczny czas w średniowieczu uznawano dzień św. Jerzego, patrona rycerzy, przypadający 23 kwietnia. Wówczas miały miejsce ceremonie pasowania na rycerzy, świętowali również rzemieślnicy zajmujący się wyrobem broni, zbroi i wyposażenia jeździeckiego. Urządzano w tym czasie turnieje rycerskie z gonitwami, pokazami sprawności bojowej i kunsztu walki, oraz organizowano zawody strzeleckie.
W tymże dniu tradycyjnie po raz pierwszy wypędzano stada na pastwiska. Rogi krów przyozdabiano świeżymi ziołami i trawą, śpiewano pieśni i tańczono przy ognisku, aby okazać radość z nadejścia wiosny i jednocześnie ostatecznie przegonić zimę, która lubi podstępnie powrócić z niszczącym plony przymrozkiem. Ta wiosenna zabawa przerodziła się później w początek tzw. zielonego karnawału.
30 kwietnia przypadał dzień św. Walpurgii, mniszki żyjącej w jednym z klasztorów niemieckich we wczesnym średniowieczu, która miała ogromne zasługi dla zaszczepienia chrześcijaństwa na ziemiach germańskich. Dzień, którego była patronką, w tradycji pogańskiej był oddany złym mocom. W tym dniu czarownice miały największą moc, a nocą przyjmowały do swego grona młode wiedźmy i spotykały się z szatanem.
Tej nocy wyjątkowo wielką siłę miały czary miłosne. Wierzono, że para, która wówczas spędzi ze sobą pierwszą schadzkę, nigdy o sobie nie zapomni i naj prawdopodobniej nigdy się nie rozstanie. Dziewczęta starały się też wtedy wszyć w ubranie ukochanego chłopca okruch chleba, grudkę poświęconej soli, a czasem kilka listków lubczyku, co miało sprawić, że wybranek zawsze będzie do nich wracał.
Kwiecień
Po niebie pędzi chmur konnica
I mruczą dzikie zwierzęta.
Drzew nagie szczyty gnie wichrzyca
I zmiata kurz jak na święta.

Kwietniowa burza niecierpliwa
Spieszy krokami wielkiemi
I w pochód cały świat porywa,
Deszcz bębni marsza na ziemi.

Wszystko doboszem się zachwyca,
Śmieją się zmokłe dziewczęta
Po niebie pędza chmur konnica
I mruczą dzikie zwierzęta.
Staff Leopold


Kwietniowe przysłowia

Kwiecień, plecień, bo przeplata, trochę zimy, trochę lata.
Kiedy w kwietniu słonko grzeje, wtedy chłop nie zubożeje.
Ciepły kwiecień, mokry maj, będzie żytko jako gaj.
Pogody kwietniowe - słoty majowe.
Deszcze częste w kwietniu wróżą, że owoców będzie dużo.
Gdyby w kwietniu nie padało, to owoców będzie mało.
Kwiecień co deszczem rosi, wiele owoców przynosi.
Jak przygrzeje słonko, przejdzie kwiecień łąką.
Choć i w kwietniu słonko grzeje, nieraz pole śnieg zawieje.
Jeżeli w kwietniu posuszy, nic się w polu nie ruszy.
Grzmot w kwietniu dobra nowina, już szron roślin nie pościna.
Jeśli w kwietniu pszczoły nie latają, to jeszcze długie chłody się zapowiadają.
Gdy kwiecień chmurny, a maj z wiatrami, rok żyzny przed nami.
Na świętego Franciszka chłop w polu nic nie zyska (2.04.)
Chociaż św. Wincenty, jednak szczypie mróz w pięty (5.04.)
Chcesz mieć kęs płótna dobrego, siej len na św. Jerzego (19.04.)
Gdy na Wojciecha rano plucha, do połowy lata będzie ziemia sucha (23.04.)
Jeśli Jerzy zbliża się pogodnie, będzie tak cztery tygodnie (23.04.)
Co na Marka się stanie, to na Ogrodników (12,13,14.05) odstanie (25.03.)
Gdy Marek z deszczem przychodzi, posuchę w lecie rodzi (25.03.)
Kiedy Marek skwarem zieje, w maju kożuch nie dogrzeje (25.03.)
W kwietniu łagodne kwiatki, w grudniu śnieżne płatki.