sobota, 29 sierpnia 2020

Wakacyjne wspomnienia

Sierpniowe słońce
przenika dojrzałą zieleń drzew
niecierpliwie chce
zapalić purpurą dumne korony
marzy o dniu
w którym rozleje paletę gorących barw
i jak wytrawny malarz
mieszać będzie 
złoto klonom
dębom brąz
czerwień z karminem
kasztan i mosiądz
zawstydzone swą niemocą lasy
pokryją się cichym rumieńcem
by nie drażnić
tonącego w swej czerwieni
zachodzącego słońca
Basia Wójcik
Kończy się sierpień. Zbliża się powoli mój urlop. Niestety w tym roku nie wyjeżdżam. Jest mi z tego powodu przykro, ale z drugiej strony...
Pewnie dlatego moja szuflada wspomnień niespodziewanie się otworzyła i uwolniła zamkniętą tam nostalgię i melancholię.
Czasem chciałabym zostawić dawne dzieje za sobą. Jednak historia trwa. Po moich przodkach odziedziczyłam wiele. Od Babci dostałam dary bez podatku spadkowego. Odziedziczyłam po niej wieczny lęk, niepewność, poczucie winy, melancholię…
Staram się dzisiaj przypomnieć układ roślin w ogrodzie babci. I tak naprawdę mogę określić dokładnie, gdzie co rosło.
Na działkę prowadziła furtka okolona różyczkami. Róże nad furtką wyginały się w łuk. Były silne, różowe, pachnące,  a zarazem też delikatne.
Na grządkach rosły marchewki, pomidory, sałata i oczywiście kalarepka z zielonym groszkiem, za którymi przepadałam i nadal przepadam.
Były tam krzaki agrestu i porzeczek które nieraz musiałam zbierać i obierać. Do dzisiaj jednak nie lubię tego robić. Jednak wszystko bym oddała, aby znowu łuskać zielone kuleczki groszku.
Było tam zacisznie i słonecznie. Ale pod rozłożystą śliwką, rodzącą pyszne, soczyste śliwki zawsze można było znaleźć cień. Obok na ganku zawsze robiliśmy przerwę na coś dobrego upieczonego przez babcię. Mieliśmy też czas, aby pozachwycać się kwiatami. Wiem, że kwitły tam pachnące piwonie, floksy i gladiole. To kwiaty, które zawsze kojarzyć będę z Babcią. Kwiaty te zawsze czekały, aby zakwitnąć na mój wakacyjny przyjazd. Piwonie witały mnie dostojnie, ale na mój widok potrafiły cudownie spąsowieć, floksy kusiły zapachem, a gladiole ciekawie wyciągały długie szyje, aby sprawdzić, czy przez miniony rok znowu urosłam.
Babcia lubiła ścinać kwiaty i wkładać je do wazonu, aby swoim urokiem i zapachem przyciągały uwagę domowników i gości.
Teraz za każdym razem widząc te kwiaty, chrupiąc groszek lub kalarepkę, czując zapach koperku… wspominam Babcię i jej dom owiany zapachem kwiatów, pieczonego ciasta… Całe moje dzieciństwo, to zapach kwiatów w ogrodzie Babci, smak świeżych jarzyn z ogrodu…
Podążając  za nią dziś myślami cała jestem owiana mieszanką zapachów 
Jednego tylko żałuję…. Nie zdążyłam porozmawiać z Babcią o czymkolwiek ważnym, czy też nie. Ani o kwiatach w ogrodzie, ani poważnie o życiu. Tylko Babcia zrozumiałaby moje nastroje, mój zachwyt nad ogrodem. Razem z nią moje wspomnienia byłyby znacznie bogatsze.
Gdyby żyła martwiłaby się nadal o nas i tym wszystkim co dzieje się dookoła. Cieszę się jednak, że dożyła spełnienia przepowiedni z wiersza Słowackiego. I lepiej, że nie doświadczyła stanu wojennego. Nie…Wcale nie lepiej… Śmierć to najgorsze co może zdarzyć się między ludźmi. Śmierć pozbawia nas wszystkiego. Tak bardzo chciałabym pokazać jej moje mieszkanko, balkon …. Opowiedzieć jej o moich marzeniach, radościach, obawach, niepokojach…

A może:
Trzeba umieć zapomnieć nareszcie,
Nie powtarzać bez końca i znów
O młodości, miłości i mieście,
Które kiedyś nazywało się…..

Chyba nie chciałabym tego. To prawda, że czasem udaje się zamknąć na klucz moje odległe, bolące wspomnienia. Staram się oszukać w ten sposób samą siebie, bo przecież jak się gdzieś nie zagląda, to tak jakby tego nie było. Nie potrafię jednak tego tak na zawsze zrobić. Przecież te wszystkie przeżyte i zapamiętane chwile są dla mnie niczym delikatne, unikalne kwiaty, które należy pielęgnować wciąż od nowa, bo są tego warte. Są przecież częścią mojej prawdziwej historii.
Kończę… Ekran przysłania mi mgiełka utkana nie tylko z moich wspomnień.

Jeszcze troszeczkę lata
Jeszcze troszeczkę lata
i już – troszeczkę jesieni
Jeszcze zielenią się liście,
lecz kilka już się czerwieni.
Pożegnaliśmy bociany
i w lesie jest coraz ciszej.
Tylko leszczyna szeleści,
bo do niej rudy gość przyszedł.
Dojrzały sady i pola
w skibach zoranej ziemi.
Jeszcze troszeczkę lata
na powitanie jesieni.
Ryszard Przymus

sobota, 22 sierpnia 2020

Siedmioro rodzeństwa

Nowe nazwy tygodnia
Poniedziałek - obłędnik
Wtorek - niechętnik
Środa - nerwownik
Czwartek - ewentualnik
Piątek - sceptycznik
Sobota - zalajnik
Niedziela - skandalnik
Konstanty Ildefons Gałczyński

Skąd się biorą nazwy dni tygodnia? 
Nazwy dni tygodnia ściśle wiążą się z religiami i cywilizacjami. Najprościej sprawa wyglądała w starożytnym Izraelu. Dni tygodnia po prostu numerowano: pierwszy, drugi itd., ale szósty dzień (piątek) nazywano dniem przygotowania, a siódmy to był sabat, czy - szabat, albo sobota.
Inaczej było w tzw. krajach pogańskich. Czczono tam wiele bóstw, a oddawano także cześć widocznym na niebie ciałom niebieskim.
Antyczni Grecy ochrzcili dni tygodnia imionami znanych im ciał niebieskich – Słońca, Księżyca oraz pięciu planet (poza Ziemią), które z kolei nosiły boskie przydomki: Ares, Hermes, Zeus, Afrodyta i Kronos.
Starożytni Rzymianie wykorzystali ten pomysł, zastępując grecki panteon swym własnym. Zatem w rzymskim tygodniu mieli swój dzień Mars, Merkury, Jowisz, Wenus i Saturn. Ludy germańskie, w tym plemiona anglo-saksońskie, dokonały kolejnej podmianki, oszczędzając jedynie Saturna, obok którego w kalendarzu zadomowili się Tiu (Twia), Woden (Odin), Thor i Freya (Fria)..
W ten sposób przyporządkowano:
poniedziałek – Księżyc,
wtorek – Mars,
środa – Merkury,
czwartek – Jowisz,
piątek – Wenus,
sobota – Saturn,
niedziela – Słońce.
Nazwy te, poza Księżycem i Słońcem, zostały nadane przez Rzymian na cześć swoich bogów, którzy w 321 r. n.e. takie planetarne nazwy dni tygodnia przyjęli do swojego kalendarza urzędowego.
Następnie to właśnie od nich trafiły do kalendarza kościelnego i to właśnie dzisiaj nazwy dni tygodnia w większości języków europejskich, poza niedzielą i poniedziałkiem, pochodzą od nazw rzymskich bóstw albo ich germańskich odpowiedników.
Montag – na pierwszy rzut oka Montag składa się ze słowa der Mond – księżyc i der Tag – dzień czyli dzień księżyca. Według nordyckiej mitologii dzień ten został nazwany na cześć boga ksieżyca Mani, brata bogini słońca, która to nosiła imię Sunna.
Dienstag – Składa się ze słów der Dienst – służba, posługa i der Tag – dzień. Czyli powinno to oznaczać dzień służby/ pracy. Dienstag został nazwany tak na prawdę na cześć rzymskiego boga wojny Marsa. Germańskim odpowiednikiem boga wojny jest Tyr albo Tiu. Stąd też w języku angielskim wtorek to Tuesday.
Mittwoch – składa się ze słowa die Mitte – środek i die Woche – tydzień więc można by powiedzieć, że chodzi o środek tygodnia. Środa została nazwana na cześć ojca bogów Wotana. Stąd nazwa Wensday w języku angielskim.
Donnerstag – Składa się ze słów der Donner – grzmot, piorun i der Tag – dzień. Powinno się więc rozchodzić o dzień grzmotu lub pioruna. Donnerstag został tak nazwany na cześć boga piorunów i nieba Donara.
Freitag – składa się ze słów frei – wolny i der Tag – dzień – czyli dzień wolny. Piątek został nazwany Freitag na cześć bogini Frey’i. Była to bogini wiosny, piękna i miłości.
Samstag – to słowo pochodzi od żydowskiego święta szabat (der Sabbat). Po hebrajsku oznacza ono odpoczynek.
Sonntag – ten dzień został nazwany Sonntag na cześć bogini słońca – Sunna. Stąd angielska nazwa Sunday.
Przyjechała zima wozem 
Przyjechała zima wozem. A z kim?
Ze śniegiem i mrozem.
Zaraz w poniedziałek
ubieliła pola kawałek.
A we wtorek?
Brylantami obsypała borek.
A w środę?
Położyła lusterko na wodę.
A w czwartek?
Zmroziła na tarninie tarki.
A w piątek?
Dorzuciła śniegu w każdy kątek?
A w sobotę?
Malowała na szybach kwiaty złote.
A w niedzielę?
Uszczypnęła w nos Anielę!
Krzemieniecka Lucyna
Skąd zatem pochodzą nazwy dni tygodnia w językach słowiańskich?
Według Starego Testamentu pierwszym dniem tygodnia zawsze była niedziela. Jak jednak pisałam teraz dla większości jest ona siódmym dniem tygodnia. Nasze dni tygodnia pochodzą z tradycji. Ponieważ to Słowianie wprowadzili nazwy dni tygodni, które dziś używamy i jako pierwszy dzień początkowo ustanowiono niedzielę, to kolejny dzień, który następował po niedzieli, czyli stał się pierwszym dniem tygodnia.
Niedziela
Nazwa nawiązuje do prasłowiańskiego „ne dělatĭ” oznaczającego nie pracować, nie działać. Odnosi się to do faktu, że niedziela ma być dniem wolnym od pracy.
Poniedziałek
Jak można łatwo zauważyć nazwa poniedziałek oznacza dzień po niedzieli.
Wtorek
Nazwę zawdzięcza słowu wtórny, czyli kolejny dzień (od niedzieli)
Środa
Nazwa pochodzi od słowa środek, oznacza środkowy dzień tygodnia
Czwartek
Jak sama nazwa wskazuje jest to czwarty (od niedzieli) dzień tygodnia
Piątek
Jak w poprzednim przypadku, nazwa wskazuję, że jest to piąty dzień tygodnia
Sobota
Swoją nazwę sobota wzięła od szabatu, dnia świątecznego dla wyznawców judaizmu.

Codzienne ćwiczenie
W poniedziałek słońce świeci
we wtorek deszcz leje
w środę bardzo zimno
w czwartek wicher wieje
w piątek znów deszcz pada
w sobotę słonko świeci
w niedzielę cieplutko
więc radują się dzieci.
znalezione w Internecie

Każdy dzień tygodnia też ma swojego patrona
Poniedziałek – dzień poświęcony Trzeciej Osobie Trójcy Świętej – Duchowi Świętemu. Rozpoczynamy w tym dniu pracę lub naukę i prosimy Ducha Świętego o światło na cały tydzień.
Wtorek – dzień poświęcony Aniołom i Świętym.
Środa – w tym dniu odmawia się Nowennę do Matki Bożej Nieustającej Pomocy. Dzień też poświęcony św. Józefowi (jest patronem dobrej śmierci, toteż dawniej w środę szczególnie modlono się za zmarłych).
Czwartek – dzień Ostatniej Wieczerzy – dzień szczególnego kultu Eucharystii i dzień Kapłański.
Piątek – dzień Męki Pańskiej i poświęcony kultowi Najświętszego Serca Pana Jezusa.
Sobota – dzień Matki Bożej. Sobota najczęściej jest pogodna. Stare podania, mówiły, że w sobotę jako w dzień Maryi i dzień, w którym suszyły się pieluszki Dzieciątka Jezus, słońce musi zaświecić chociaż na chwilę. I najczęściej tak jest, ale nie zawsze.
Niedziela – dzień Zmartwychwstania Pańskiego. Poświęcona jest Trójcy Świętej i Opatrzności Bożej.
Tydzień
Tydzień dzieci miał siedmioro:
„Niech się tutaj wszystkie zbiorą!”

Ale przecież nie tak łatwo
Radzić sobie z liczną dziatwą:

Poniedziałek już od wtorku
Poszukuje kota w worku,

Wtorek środę wziął pod brodę:
„Chodźmy sitkiem czerpać wodę”.

Czwartek w górze igłą grzebie
I zaszywa dziury w niebie.

Chcieli pracę skończyć w piątek,
A to ledwie był początek.

Zamyśliła się sobota:
„Toż dopiero jest robota!”

Poszli razem do niedzieli,
Tam porządnie odpoczęli.

Tydzień drapie się w przedziałek:
„No, a gdzie jest poniedziałek?”

Poniedziałek już od wtorku
Poszukuje kota w worku
Jan Brzechwa

piątek, 14 sierpnia 2020

Każdy kwiatek woła – Weź mnie do kościoła

Wniebowzięta- Zielna
Szukam Cię  w ziołach od wczesnej wiosny
wypatruję o świcie nad łąkami
jak dojrzewasz w polskich ziołach
gdy z promieniem słońca otwierasz ich serca
pewnie wtedy mieszkasz na wsi
i opuszczasz kościoły na czas lata
by w snopach zbóż i w słonecznikach
w zielnikach znojem pisanych
powracać na ołtarze sierpniową porą
choć tak naprawdę
ziołami wędrujesz do nieba.
Basia Wójcik
Moje ulubione święto - 15 sierpnia święto Wniebowzięcia Matki Boskiej, Matki Boskiej Zielnej.
Jak co roku dzień wcześniej poszłam na pola w poszukiwaniu roślin do bukietu, który jak zwykle powieszę przy drzwiach wejściowych. Na ten tradycyjny spacer czekałam cały rok.
W Kościele katolickim w Polsce uroczystość Wniebowzięcia Najświętszej Marii Panny nazywana jest Świętem Matki Boskiej Zielnej, Matki Boskiej Znakomitej w Kongo, Matki Boskiej Korzennej w Czechach.
Fakt, że w naszym społeczeństwie ta druga nazwa jest bardziej powszechna, świadczy o tym, że nasz katolicki kraj, swoje korzenie ma w czasach pogańskich.
Religia dawnych Słowian była ściśle związana z kultem przyrody. Jej święta wyznaczał naturalny cykl upraw i zjawisk atmosferycznych. Wiosenne siewy i narodziny, letni rozkwit, jesienny zbiór plonów, zimowy odpoczynek. Natura ważna była też w wierzeniach.  Był Słońca, Ognia, Matki - Ziemi... 
Święto Matki Boskiej Zielnej jest przedłużeniem kultu Matki - Ziemi. Matka Boska jest uważana właśnie za patronkę Ziemi. W naszym kraju od V wieku 15 sierpnia tradycyjnie przynoszono do kościołów płody ziemi: zioła, zboża, kwiaty, owoce, warzywa. Wierzono, że poświęcone w tym dniu wiązanki nabierają szczególnych mocy. Ułożone pośród pola miały przynieść dobre plony w roku następnym, ustawione w domu wróżyły szczęście i spokój domostwa.
Szkoda tylko, że wiedza i tradycja związana z tym świętem powoli zanika.

Sierpniowa- Zielna
Zbieram zioła i kwiaty na łąkach
brodzę o świcie razem z bocianami
pośród nawłoci odbierających barwy
promieniom ogromnego słońca
dotykam pełni lata
zaczarowanej w mocy ziół
nie umiem zaśpiewać Godzinek
więc Święta Panienka zstępuje z nieba
by mnie wyręczyć
a może tęskni do ziół i pól
i razem z nami zrywa bukiety
skoro Zielną lud ją przyzywa...
Basia Wójcik

Dawniej w tym dniu w szczególny sposób honorowano rośliny lecznicze, które w formie bukietów przynoszono do kościołów.
Matki Boskiej Paluszki. Mogą być też buciki albo baranie rogi. To nie dziecięca wyliczanka, to ludowe nazwy ziół, z których robiono wiązanki. U mnie w ogrodzie są tak zwane Łzy Matki Boskiej.
Dużo ludowych nazw, szczególnie ziół leczniczych, miało w sobie odniesienia do Maryi i Jezusa. Paluszkami Matki Bożej nazywano wierzbówkę kiprzycę, Len Matki Bożej to lnica pospolita, Panny Maryi Rączka to glistnik jaskółcze ziele bądź zawilec żółty, a Boża Krew to dziurawiec. Szkoda, że nazwy te giną bezpowrotnie.
W bukiecie oprócz ziół były też często makówki, czerwone jabłka nabite na patyk, kłosy zbóż czy gałązki leszczyny, kapusta i cebula. W niektórych okolicach wierzono, że powodzenie przynosi bukiet zebrany z pól innych właścicieli, omijano natomiast miedze, bo tam mogły zrywać rośliny jedynie czarownice
Bukiety układano głównie z roślin leczniczych. Przeważnie były to krwawnik, wrotycz, koper, piołun, centuria, boże drzewko, rumianek, kalina, kopytnik, lulek, mięta, dziurawiec, przywrotnik, krwiściąg, słonecznik, ślaz. Dzisiaj do kościołów przynoszone są po prostu kwiaty z ogródka, na przykład dalie czy astry. Może jednak wato byłoby poszukać innych roślin, niech one nie zginą z naszej pamięci.
Matka Boska Zielna
Szumiącym łanem pachnących zbóż
Kwiatów naręczem, pieśnią skowronka
W bezkresie nieba omodlona
Matko Boska Zielna, bądź pozdrowiona.
W sierpniowy słoneczny poranek
Na Twe ołtarze przynosimy żniwny dar
Z ojczystych łanów zebrany,
Złociste brzemienne kłosy chlebem pachnące,
Kwiaty i zioła rozkwiecone,
Barwami tęczy grające.
W dniu Twego święta, o Matko nasza,
Do Twego tronu modlitwy ślemy.
Błogosław rolniczej pracy
Na tej ojczystej, rodzinnej ziemi,
Nad którą zapach żniwny
Jak kadzidło z naszą modlitwą
i uwielbieniem
W niebo ulata, uświęć nasze dary,
Matko Boska Zielna,
Matko Wniebowzięta.
Anna Łękawa



poniedziałek, 10 sierpnia 2020

Myśli przy oknie

Myśli przy oknie
Za oknami mojego domu
las szumi kołysankę wspomnień
przywołując czar dzieciństwa
otoczonego miłością rozkwitłych róż.
Te same ptaki na gałęziach czeremchy
podziwiają słodkie grona akacji
bo gdy szumi las
w jego mowie słychać głos babci
przywołującej gospodarstwo
na południowy spoczynek
potem muzyka drzew
przybiera tony matki i ojca
liście zrzucają figle brata
a stokrotki zabawiają się w chowanego
z wiejskimi dziećmi
te same promienie słońca nad lasem
rzucają dotyk ciepła i nieskończoności
w nowe życie
osłonięte tą samą miłością
różnobarwnych róż.
wszystkie wiersze Basi Wójcik
Wstałam sobie rano i wyjrzałam przez okno..... Widok  z okna Domu rodzinnego (nie z mojego mieszkanka) jest dla mnie sielsko- anielski, w porównaniu z tym co mam na co dzień u siebie. Oczywiście nie jest to widok z moich marzeń, czyli: łąka, konie, mnóstwo drzew z wijącym się między nimi strumykiem, a jedynie parę wspaniałych drzew, trawnik z szalejącymi na nim ptakami, które jak zwykle podniosą bunt, jak otworzę drzwi balkonowe i będę chciała wtargnąć do ich królestwa. A ja przecież kocham te poranne chwile w ogrodzie u rodziców.  Wszyscy (oprócz śpiewających ptaków i ostatnio komarów) jeszcze śpią, nie słychać więc odgłosów cywilizacji i spokojnie można się rozkoszować muzyką natury. Jeżeli do tego na trawie jest rosa, to nic więcej do szczęścia nie potrzebuję. Dom rodziców ma dla mnie dużą zaletę. Zawsze mogę tu przyjechać i ukryć się przed światem. Chociaż właśnie to nie za bardzo. Tutaj praktycznie żyje się jak na wsi. Wszyscy się znają, każdy wszystko widzi, słyszy, nic nie da się ukryć. Ale ten mały światek jest mi znany, życzliwy, jest mój. Zupełnie inaczej jest tam gdzie mieszkam, gdzie jestem prawie anonimową jednostką, wtopioną w tłum bezimiennych postaci.
Dlatego cieszę się bardzo, że każdą wolną chwilkę mogę spędzić u rodziców. Tam staje się naprawdę sobą, tą dawną, jeszcze z lat szkolnych
Pytasz
ile może pomieścić okno

pewnie las brzozowy
który mieni się kolorami
pięciu pór roku
błąkający się razem z dzieciństwem
w oczekiwaniu przedwiośnia
wybuchający zieloną nadzieją
wespół z młodością pełną marzeń
dojrzewający starymi jabłoniami
kochającymi ptaki w upalne noce
szeleszczący złotymi liśćmi przemijania
w objęciach jesiennego słońca
by zimą przytulić białą głowę
do pościeli późnej starości
pytasz mnie czy to prawda
a ja powiem
że okno może pomieścić
całą moją miłość…
Teraz jestem u siebie. Tutaj także każdego dnia o świcie budzą mnie jeszcze zaspane promienie słońce. Z radością witam każdy nowy słoneczny dzień, chociaż niestety jego część trzeba poświęcić głównie na pracę.
Myślę sobie, że jednak chwilowo nie mam najmniejszej ochoty na pracę i myślenie. Czyżby  odpoczynek i wyjazd na łono przyrody nie wystarczył?  Ostatnia sierpnówka (czy takie słowo istnieje?) była zdecydowanie za krótka.
Byłam zachwycona i odurzona kwitnącą i pachnącą naturą  na peryferiach miasta.
Pełna jestem jeszcze zapachu lasku, trawy, kwiatów. W mojej głowie rozbrzmiewa śpiew ptaków. A gdy zamykam oczy zieleń drzew i traw wydaje się taka realna. I znowu jestem na polach.
Dobrze (nie dla natury), że nie padało. Wilgotne, błotniste ścieżki wyschły w cieple promieni słońca i zaprosiły mnie na spacer po polach (o ile jeszcze tak można je nazwać, bo cywilizacja dotarła także tutaj).
Czułam się wspaniale, kiedy w blasku słońca mogłam wędrować beztrosko. Miałam wielką ochotę zazielenić się, zabłysnąć i rozkwitnąć jak wszystko dookoła. Przecież świat każdego dnia jest piękniejszy i im bliżej wieczora coraz bardziej pachnący.
A ja….?
Przez te dni starałam się  czuć, że niczego więcej mi nie trzeba. Na chwilę zbladły wszystkie problemy. Moje codzienne życie to ciągłe pamiętanie, pilnowanie terminów i kombinowanie, żeby cudem zdążyć wszędzie tam, gdzie muszę.
Jednego jestem pewna – nuda mi nie grozi, bo nie mam na nią czasu, ale czasem odczuwam znużenie powtarzalnością moich dni.
Myśli
Znów zbieram moje myśli
które ciągle odfruwają w krainę blasku
bez lęku i bez tajemnic
chronią się w obszarach światła
prawdy i bezpieczeństwa
gdzie nie ma dostępu
kto nie posiadł bezinteresownego piękna
ono zamyka się
w płatkach lilii
budzących się do życia każdego roku
i w szumie liści wpadającym przez słoneczne okno
w kolorach wypełniających przestrzeń
światła bez lęku i bez tajemnic
moje myśli
odfruwają i wracają
wędrując jak ptaki
tymi samymi szlakami
bez których świat przestałby istnieć.
Jeszcze na chwilę wrócę do Domu. 
Ponownie zamykam oczy, a dojrzała zieleń drzew i traw wydaje się taka realna. Znów jestem w pachnącym moim ogrodzie.
Dzisiaj muszą mi wystarczyć pachnące goździki, groszek i lawenda kwiaty na balkonie. Do tego margaretki, fuksje, pelargonie.... Jak tylko na nie patrzę, to zaraz robi mi się cieplej na sercu. Słońce, ciepło, zieleń, kwiaty i niczego więcej mi nie trzeba.... No może jeszcze herbata i coś do czytania...
A najważniejsze jest to, że z mojego okna na ostatnim piętrze łatwiej złapię spadającą gwiazdę. Przecież dzisiaj najliczniej spadają one z nieba.  Może tym razem choć jedna Łza św. Wawrzyńca uśmiechnie się do mnie. 
To wystarczy, aby na chwilę odpłynęły w nieznane wszystkie niedobre myśli, niepokoje i stresujące dni. Znowu można cieszyć się drobiazgami, dostrzegać, to wszystko, na co zwykle nie zwraca się uwagi.  Można mieć nadzieję, że wszystko, co najlepsze jeszcze przed nami...
Sierpniowa Pani Lato bezinteresownie ofiarowuje nam przecież to co najpiękniejsze.

sobota, 1 sierpnia 2020

Już za parę dni....

Śnieżna- Sierpniowa
Nazwali Cię Śnieżną
a Ty świętujesz w upalny dzień sierpniowy
na przekór rozumowi i mądrym wywodom
bo dla Ciebie nie ma niemożliwych rzeczy
wszak i na śniegu zakwitałaś Różą
od upału do lodu taka sama droga
jak od glorii do upadku człowieka
jesteś w Rzymie i w Krakowie
i jeszcze w innych miejscach
masz mieszkania na lodowcach
i pośród słonecznych promieni
bo moje serce raz lodem skute
a raz żarem ogromnej miłości
szuka Cię niezmiennie po bezdrożach życia.
Basia Wójcik
Jak już kiedyś wspominałam Sanktuarium Matki Boskiej Śnieżnej w pobliżu Międzygórza poznałam w czasie letnich wędrówek z moją mamą. Od tej pory Matka Boska Śnieżna jest mi bliska i od dłuższego czasu nosiłam się z myślą poświęcenia jej więcej czasu. Jednak zaraz po tym jak Basia specjalnie po tym moim wpisie napisała swój wiersz, postanowiłam napisać więcej na ten temat. I teraz właśnie jest na to doskonały moment. 
Matka Boska Śnieżna jest czczona 5 sierpnia. Skąd jednak w sierpniu święto związane ze śniegiem? 
Zgodnie z przekazami 5 sierpnia 352 r. , kiedy lato było wyjątkowo upalne, na rzymskie wzgórze Eskwilin spadł śnieg. Wydarzenie to poprzedziły objawienia, w których Najświętsza Maryja ukazała się patrycjuszowi Janowi. Zapowiedziała mu, że zostanie ojcem długo oczekiwanego potomka. W zamian ma jednak ufundować świątynię.
Objawiła się także papieżowi Liberiuszowi.
Znakiem miejsca, w którym ma zostać wzniesiona budowla, miał być śnieg. Pewnie wydawało się to dziwne, bo w sierpniu Rzym nawiedzają największe upały. Jednak tej sierpniowej nocy część wzgórza Eskwilin pokryła się śniegiem. Papież udał się rano z  procesją na pokryte śniegiem wzgórze i tam wyznaczył miejsce na budowę kościoła, a patrycjusz Jan pokrył koszty jego budowy. Po pierwszej świątyni nie pozostał żaden ślad, poza wzmianką w "Liber Pontificalis".
Pieśń o Matce Bożej Śnieżnej
Życie, ach życie
Choć pierwej ranisz nim uśmiercasz
Olśniewasz mnie i trwam w zachwycie
Z każdym mocniejszym drgnieniem serca
Boś wiarą w to, że ma sens życie.

Nad łąką oddech ptak wstrzymuje
Gdy babie lato skrzydłem muśnie
Mnie dech zapiera, gdy znajduję
Na twej pochmurnej twarzy uśmiech
Przed światem co zagraża światu
Ty Matko Boska Śnieżna ratuj!

Życie, ach życie
Choć pierwej ranisz nim uśmiercasz
Olśniewasz mnie i trwam w zachwycie
Z każdym mocniejszym drgnieniem serca
Boś wiarą w to, że ma sens życie.

To nic, że ludzie wciąż próbują
Tasować dni me, tak jak karty
Oni - z kart domy swe budują
Ja wiem dlaczego żyć jest warto
Przed światem co zagraża światu
Ty Matko Boska Śnieżna ratuj!

Życie, ach życie
Choć pierwej ranisz nim uśmiercasz
Olśniewasz mnie i trwam w zachwycie
Z każdym mocniejszym drgnieniem serca
Boś wiarą w to, że ma sens życie.

Snując teorie oszukańcze
Klną na podatki i na żony
Ja zaś nad moim miastem tańczę
Gdy jesień złoci liście klonów
Przed światem co zagraża światu
Ty Matko Boska Śnieżna ratuj!

Życie, ach życie
Choć pierwej ranisz nim uśmiercasz
Olśniewasz mnie i trwam w zachwycie
Z każdym mocniejszym drgnieniem serca
Boś wiarą w to, że ma sens życie.

Życie, ach życie
Choć pierwej ranisz nim uśmiercasz
Olśniewasz mnie i trwam w zachwycie
Z każdym mocniejszym drgnieniem serca
Boś wszystkim co mi dane – życie.
Zbigniew Książek
Po soborze efeskim w 431 r.  papież Sykstus III postanowił gruntownie przebudować bazylikę.
Na pamiątkę cudu ze śniegiem corocznie 5 sierpnia zrzuca się z kopuły w kaplicy Matki Bożej płatki białych róż, symbolizujące łaski.
Dla upamiętnienia tego wydarzenia nadano świątyni wezwanie Matki Bożej Śnieżnej.
W świątyni znajduje się czczona przez rzymian ikona Matki Bożej "Salus populi romani". Nazwa ikony - Ocalenie Ludu Rzymskiego - nawiązuje do przekonania mieszkańców Wiecznego Miasta, że Matka Boska Śnieżna wiele razy spieszyła im z pomocą. Z tym obrazem wiąże się bowiem ciekawa opowieść. Według niej, jeszcze w czasach Grzegorza Wielkiego, obraz miał wybawić Rzymian od epidemii dżumy. a ponad tysiąc lat później cudowny obraz po raz kolejny miał objawić swoją moc, tym razem ratując mieszkańców Rzymu od zarazy cholery.
Ikona zrobiła także duże wrażenie na Jorge Bergoglio. Do dziś Franciszek często modli się przed tym obrazem i składa pod nim bukiet róż po każdej zagranicznej podróży.
5 sierpnia przypada rocznica konsekracji rzymskiej bazyliki Santa Maria Maggiore, w której czci się Matkę Bożą Śnieżną. A na pamiątkę cudu ze śniegiem corocznie tego dnia zrzuca się z kopuły w kaplicy Matki Bożej płatki białych róż, symbolizujące łaski.
Na całym świecie w setkach świątyń istnieją kopie obrazu lub figury poświęcone Matce Boskiej Śnieżnej. Wiele z nich jest koronowanych. W Polsce kilkadziesiąt sanktuariów nosi to wezwanie, a w kilkunastu wizerunki udekorowane są papieskimi koronami.
Hymn do Matki Bożej Śnieżnej
Matko co z płatków śniegu
utkałaś nam całun wiary – do Boga
Wspomnij gdy w życia biegu
zapomnę gdzie prawdy droga

Matko Boska, co prószysz śniegiem
Błądzę, szukam, wciąż czegoś nie wiem
Wołam, proszę, zmień coś we mnie zmień
Przed Twym ołtarzem
klęczę, a w darze
daję kolejny dzień

Matko dla swego ludu
Przykryłaś zło dając znak – dla świata
Czasem pragniemy cudu
Jak śniegu w środku lata
Witold Stawski