Nie wierzę...
Nie wierzę w łaskę Opatrzności
Lecz w piękno nie nazwane wierzę
W to, co mi sprzyja z wysokości
Gdy w pysze piekło wre ogniste
Jakże je duch pokona Boży?
O, byle serce było czyste
A reszta jakoś się ułoży
Kręcę się niczym wół w kieracie
Nadzieję swą w zanadrzu chroniąc
Wszystko zdobywam, wszystko tracę
Wiecznie spóźniając się i goniąc
Niech wonnie piecze się pieczyste
Nim otchłań się u stóp otworzy...
O, byle niebo lśniło czyste
A reszta jakoś się ułoży
Do każdej rzeczy modły wznoszę
Do wszystkich rzeczy, ścian i kranów
O życie bez rozłąki proszę
I bez porywczych huraganów
Niech się rozjaśnią dale mgliste
Niech świat nie burzy się, nie sroży...
O, byle ręce były czyste
A reszta jakoś się ułoży
OKUDŻAWA
Mało co mnie ostatnio cieszy. Wszystko raczej martwi, niepokoi, złości…. Jestem niespokojna, rozdrażniona, wszędzie widzę dużo czarnych kolorów, na wszystko odpowiadam „nie”... Wiem, że nie lubię siebie w takim nastroju i że marzę już o wiośnie, o zieleni, o przebudzeniu z tego długiego zimowego snu. Chciałabym mieć ponownie wewnętrzny spokój i poczucie bezpieczeństwa. Jednak zauważyłam, że im więcej mam lat, tym trudniejsze jest przystosowanie się do zmian. Niewiele pomagają słowa typu: nie martw się, będzie dobrze….
Już raz przekonałam się, że gdy stoję sama na zakręcie, gdy życie nie otwiera drzwi chociaż pukam, to wówczas zaczynają rosnąć mi dłuższe rogi (rogi mam, bo tak obdarował mnie mój znak zodiaku)
Nagły, niespodziewany, przymusowy nadmiar wolnego czasu może się szybko znudzić i przerodzić w się w smuteczki. Wcześniej każdy dzień był zaplanowany, zapracowany i chociaż narzekałam na brak wolnej chwilki, to przynajmniej nie było czasu na tego rodzaju uczucia.
Mój świat tkwi nadal w zawieszeniu. Zawisłam w nim jak kosmonauta starając się czegoś uchwycić, zanim nie porwie mnie kolejny powiew wiatru i wraz z innymi nie odpłynę….
Chciałabym się schować przed całym światem, usiąść w ciszy, odpocząć, zapomnieć… Chciałabym za pomocą mojej różdżki sprawić, aby wszystkie słabości zamieniły się w siłę… Z jednej strony chciałabym dać wszystkiemu sama radę, bez niczyjej pomocy. Jednak z drugiej strony potrzebuję czyjejś pomocnej dłoni, która da mi do zrozumienia, że nie jestem tu sama.
Nadzieja
Nadzieja bywa, jeżeli ktoś wierzy,
Że ziemia nie jest snem, lecz żywym ciałem,
I że wzrok, dotyk ani słuch nie kłamie.
Są niby ogród, kiedy stoisz w bramie.
Wejść tam nie można. Ale jest na pewno.
Gdybyśmy lepiej i mądrzej patrzyli,
Jeszcze kwiat nowy i gwiazdę niejedną
W ogrodzie świata byśmy zobaczyli.
Niektórzy mówią, że nas oko łudzi
I że nic nie ma, tylko się wydaje,
Ale ci właśnie nie mają nadziei.
Myślą, że kiedy człowiek się odwróci,
Cały świat za nim zaraz być przestaje,
Jakby porwały go ręce złodziei.
CZESŁAW MIŁOSZ
Wiem, trzeba samemu coś robić, działać, inaczej nic samo się nie stanie. Tylko, co więcej można zrobić? Może już jestem tak zagubiona, zmęczona, że nie widzę innych możliwości jak wydostać się z tego dołka.
Mój nastrój zapewne tworzę sobie sama, ale ma na niego wpływ także wszystko to, co dzieje się wokół.
Gdy świeci słońce jest tak jakby na pozór inaczej. Słońce rozjaśnia i ogrzewa i daje nadzieje.
Wierzę że wraz z wiosennym słoneczkiem przyjdą lepsze dni, uśmiech rozjaśni moją twarz. Wraz z pojawiającą się zielenią, śpiewem ptaków powróci wiara, nadzieja i radość.
Marzę więc o przejażdżkach rowerowych, o spacerach po ukochanych polach, o spokoju i ciszy... Chcę zapomnieć o szarości i przenikliwym chłodzie panującym dookoła, nie tylko w przyrodzie. Wierzę, że wraz z wiosną zagości znowu ciepło, a wszystko będzie się mieniło wesołymi barwami. Czy tak dużo wymagam od wiosny? Wiem jednak, że na takie marzenia jest jeszcze za wcześni, ale wiem, że i zielone światełko w końcu zapali się dla mnie.
I właśnie ostatnio zapaliła się pomarańczowa lampka, dając mi znak, abym była gotowa do dalszej drogi. Wierzę, że to właśnie znaczy to światełko. Że nie ostrzega mnie przed czymś, czego wolałabym uniknąć. Tego jednak nie jestem pewna do końca.
Zatem moim zdaniem, mam taką nadzieję, że odrobina szczęścia przysiadła cichutko obok mnie na drodze. Nie mogę uwierzyć w ten mały pomarańczowy punkcik, który rozbłysnął na moim zakręcie. Jest niczym świetlik w nocy, którego nie można dotknąć, uchwycić…
To pomarańczowe światełko jest błyskiem nadziei. To ono kieruje moje myśli ku następnej chwili, ku kolejnemu dniu. Już wiem, że tam za zakrętem:
istnieje niebo,
świeci słońce,
odnajdę spokój,
świat uśmiecha się do mnie,
biegnie czas, który nie chce zwolnić
łąka mieni się kolorami pachnących kwiatów
czeka na mnie mój Anioł, aby poklepać mnie po ramieniu i poprowadzić naprzód przez dalsze życie
Światełko
Pojawiłaś się w moim sercu znienacka
co rozjaśnia mroki zapadające
niewiadomo skąd i dlaczego
iskierka maleńka
o której kruchość drżę każdego dnia
bo również jest moja
uśmiech który chciałoby się
zatrzymać na wieki
przynosi bezbrzeżny spokój
i wycisza niepokoje
zmęczonych dni
dokąd cię nie znałam
nie wiedziałam
że kolejną iskrę radości
przyniesie mi w darze dobry los
bym mogła ją chronić
przed powiewem każdego wichru.
Basia Wójcik