piątek, 22 sierpnia 2025

Zamknięte na cztery spusty

Kiosk
Taki brzydki obdrapany
szary kolor oraz ściany
stał na rynku jak straszydło
w środku mydło i powidło

gazet na lekarstwo wtedy
były wpisy to pół biedy
Gospodyni Przyjaciółka
to już była wyższa półka

i brzozowa woda mała
dobrze tak się sprzedawała
na sprężynę zegar budzik
co do pracy zrywał ludzi

a Trybuna Ludu wielka
osławiała rządy Gierka
kiosk miał wtedy swe układy
w nim też towar był spod lady.
Cieślik Lucyna
Letni wiatr przywiewa kolejne wspomnienia, tęsknotę za tym czego ubywa z naszego otoczenia. Pisałam już o skrzynkach pocztowych, budkach telefonicznych, księgarniach, tradycyjnych listach... 
Dzisiaj opowieść o kolejnym zmierzchu pewnej epoki. 
Kioski. Z dnia na dzień ich ubywa. A któż ich nie wspomina z nostalgią? 
Kioski - bez względu na ich nazwę firmową -  powoli znikają. A przecież niegdyś przez dziesięciolecia były stałym, wszechobecnym elementem polskiego krajobrazu. Były nie tylko miejscem zakupu prasy, słodyczy, losów na loterię i innych drobiazgów, ale też swoistymi centrami lokalnych informacji i plotek. Teraz jednak ustępują miejsca nowym, bezosobowym formom handlu i usług.  
Zacznę od początku.
Jednym z pierwszych krajów, gdzie zaczęto tworzyć stałe punkty sprzedaży w formie kiosków, była Wielka Brytania. Tam w XIX wieku pojawiły się pierwsze stałe stragany i pawilony, które służyły do sprzedaży gazet, napojów i innych drobnych towarów.
W innych krajach, takich jak Francja czy Niemcy, kioski zaczęły się rozwijać w podobnym okresie.
Kioski zaczęły powstawać, kiedy miasta zaczęły się dynamicznie rozwijać, a ludzie potrzebowali w pobliżu wygodnych miejsc do handlu drobnymi towarami. 
Były to często niewielkie, drewniane lub metalowe konstrukcje, które służyły głównie do sprzedaży gazet, herbaty, kawy. Z czasem sprzedawano tam to, co najbardziej potrzebne. Głównie drobne artykuły codziennego użytku.
W miarę rozwoju miast i wzrostu zapotrzebowania na szybki dostęp do różnych produktów, kioski zaczęły się pojawiać na coraz większą skalę, stając się nieodłącznym elementem miejskiej przestrzeni. 
Po prostu „zawsze były”. Dzięki nim mieszkańcy mogli w wygodny sposób zaopatrzyć się w podstawowe artykuły bez konieczności odwiedzania dużych sklepów.

Pierwszy kiosk w Polsce został otwarty w styczniu 1919 roku na peronie Dworca Głównego w Warszawie. Był to kiosk należący do Polskiego Towarzystwa Księgarni Kolejowych "Ruch", które zostało założone w 1918 roku przez Jana Stanisława Gebethnera i Jakuba Mortkowicza. 
Po niespełna pół roku funkcjonowało już ponad 60 takich punktów. W 1935 roku Ruch był już monopolistą, jedyną ogólnopolską siecią sprzedaży prasy. Posiadał 700 punktów sprzedaży. Jednak czasy prawdziwego rozkwitu kioski przeżyły w okresie PRL-u.
To były małe centra świata. Każde osiedle miało swój kiosk. Stały pod blokiem, przy szkole, obowiązkowo obok przystanku... Były nie tylko miejscem sprzedaży, ale i punktem orientacyjnym, skrzynką kontaktową... Można tam było spytać o godzinę, poprosić o rozmienie gotówki, usłyszeć najnowsze plotki o tym co się wydarzyło...
Gdy ulice miasta jeszcze spały, one już świeciły swoim światłem. W środku już był kioskarz lub kioskarka, którzy znali rytm najbliższej okolicy lepiej niż niejeden mieszkaniec. Doskonale pamiętali, kto jaką gazetę kupuje, który klient zawsze bierze gumy miętowe lub landrynki, a który tylko krzyżówki...  
Tam panowało inne tempo. Kioski nie znały pośpiechu.
A potem wszystko zaczęło zmieniać. Świat ruszył szybko do przodu. Zaczęliśmy się spieszyć. Pojawił się Internet. Gazety zaczęły znikać z naszych rąk, przenosząc się do ekranów. Bilety do aplikacji. Znaczki tylko do placówek pocztowych (a i te już stopniowo likwidują). Zmienił się też rytm naszego życia. Nikt już nie miał czasu, by chwilę postać, pogadać, kupić gazetę aby nią poszeleścić na przystanku, w tramwaju...
Czasem myślę, że to my sami odeszliśmy od kiosku. Od uważności, od rozmów, od papieru. Od prostych rytuałów. Od codzienności, która miała czas nie tylko na chwilę przy okienku z gazetami.
Współczesność już ich nie potrzebuje. Wszystko mamy w kieszeni – w telefonie. W kieszeni nie ma człowieka, który poda gazetę z uśmiechem, powie „dziś dostawa była późno” albo zapyta „jak minął wczorajszy dzień?”. 
Z dnia na dzień kioski zaczęły znikać. Niektóre znikają cicho, jakby nie chciały robić zamieszania. Inne są likwidowane nagle, brutalnie stają się chociażby budkami z kebabem...  Czasem zostają tylko puste place, ślady po fundamentach lub blaszany szkielet wśród chwastów. Tak jak bez zapowiedzi  ostatnio właśnie zniknął ten mój najbliższy. Ten w którym kupowałam od lat nie tylko moją gazetę. I nie ukrywam, że zrobiło mi się przykro.
Kolejkowe tarapaty
Jest sensacją – proszę państwa
W handlu – braków,
Z tego draństwa.
A już każden się uśmieje,
Z pustych półek
I kolejek.
Gdy się znajdziesz na ulicy,
Już ci ktoś za uchem krzyczy.
Popatrz pan! Na litość boską!
Ileż ludzi tam przy kiosku!-
Stoi tatuś.
Mama,córka.
Ciocia ,babcia
I sąsiadka ta z podwórka.
Stoją panny i młokosy.
Bo sprzedają.
Bo sprzedają.
Bo sprzedają papierosy.
W gwarze, krzyku i hałasie,
Każden ciśnie.
Każden pcha sie.
I pilnuje w wielkim tłoku,
By nie wepchnął się ktoś z boku.
Aż tu wrzeszczy jakaś młódka.
Na Bazarze jest dziś wódka.
Przy Bazarze nowa fama.
Stoi tatuś.
Stoi mama.
Stoi ciocia.
Synek, córka
I sąsiadka ta z podwórka.
I przygodni ludzie stoją.
Bo dziś wódkę.
Bo dziś wódkę.
Bo dziś wódkę tu sprzedają.
A kiedyś...? Już wspomnienia uchylają swoją szufladę, a ja z rozrzewnieniem wracam do czasów minionych. 
Od razu na myśl przychodzi  mały kiosk z gazetami, stojący na rogu ulicy, za blokami, w którym mieszkali Dziadkowie Małej Dziewczynki. To był taki magiczny punkt, pełen kolorowych czasopism, gazet i drobnych słodkości. Mała Dziewczynka zawsze czekała z niecierpliwością na codzienne wyprawy z Dziadkiem lub Babcią. 
Z radością wychodziła razem z nimi z domu. W kiosku czekała już kioskarka z odłożonymi gazetami dla Babci i Dziadka. Pani zawsze miała coś miłego do powiedzenia, uśmiechała się...
Mała Dziewczynka z niecierpliwością wracała do domu, aby jak najszybciej zatopić się w tych dziadkowych gazetach lub babcinych czasopismach. To były takie proste, a zarazem piękne  chwile, Codzienne rytuały, które tworzyły małą, bezpieczną rzeczywistość Małej Dziewczynki.
Te wspomnienia są jak cichy szept dawnych lat, pełne ciepła i nostalgii, przypominając, jak ważne są małe, codzienne radości na naszej drodze.
Kiosk. Małe okienko na świat. Skrzynia tajemnic. Kiedyś  jedyne miejsce, gdzie można było coś kupić, zapytać, wymienić słowo. Dziś już coraz rzadszy widok. Jak skrzynki pocztowe z odpadającym lakierem. Jak milczące budki telefoniczne. Świadkowie dawnej, innej epoki...
Jednak pomimo nostalgii za dawnymi czasami, kiedy to w kioskach można było kupić wszystko, dowiedzieć się wszystkiego, musimy zmierzyć się z faktem, że świat się zmienia, a kioski, mimo swojej popularności i kultowego statusu, tracą na znaczeniu. Ich znikanie to znak nowych czasów. Czy lepszych? 
Aż tu leci świeża fama.
Szepcze panu – jakaś dama.
Czy pan słyszał? Proszę pana.
W cukierniczym jest Goplana.
I jak ludzie powiadają,
Ponoć po dwa kilo dają.
-A więc kto żyw szybko leci.
Bo cukierków trza dla dzieci.
Stoi tatuś.
Stoi córka.
Mama, ciocia,
Synek, babcia
I sąsiadka ta z podwórka.
Godzinami znów czekają.
Bo cukierki.
Bo cukierki.
Bo cukierki tu sprzedają.
Aż wiadomość całkiem nowa.
Że w tekstylnym świeży towar.
Że znajomi już tam byli
I rajstopy zakupili.
Więc kolejka się formuje.
Taki towar się kupuje.
I już krąży świeża fama.
Stoi tatuś.
Stoi mama.
Stoi ciocia,
Babcia, córka
I sąsiadka ta z podwórka.
Stoją panie.
Stoją chłopy.
Bo sprzedają.
Bo sprzedają.
Bo sprzedają tu rajstopy.
I ja swojej żonie kupię…
Niech rajstopy ma na – nóżkach.
Bronisław Pietrak
Czasem jednak zdarza mi się jeszcze trafić na działający kiosk, taki prawdziwy z duszą. Pani  za okienkiem czyta książkę. Obok niej herbata w szklance. Przed nią rząd gazet, z których każda zapewne pachnie jeszcze farbą drukarską. Wtedy zatrzymuję się na chwilę. Kupuję cokolwiek. Zapałki, czytaną od lat gazetę. Aby ten świat nie zniknął całkiem. Ale to tylko złudzenie... Moje małe okienko na świat, które wie i ma wszystko nie wróci. 

31 komentarzy:

  1. Pamiętam takie kioski, ech to były magiczne miejsca...Teraz u nas jest jeden taki kiosk. Kiedy idę do biblioteki, mijam go, oczywiście zamienię słówko ze znajomą panią, która w nim sprzedaje. Znamy się od lat i zawsze znajdzie się temat do rozmów.
    Kupić w nim można różne różności, porozmawiać, spotkać znajome. Taki mały punkcik z duszą na tle szybko zmieniającego się miasta.
    Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
  2. To prawda, kioski znikają niepostrzeżenie. W moim miasteczku, naprzeciw urzędu Miasta stoi jeszcze taki dawny kiosk Ruchu(oczywiście już nie Ruchu). W środku miejsca brak, tyle wszystkiego. Może też przechodząc kupię cokolwiek. To przecież także kawałek mojej historii :) A nie zwracamy uwagi na ginący świat naszej młodości. Dobrze, że o tym przypominasz. :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Tam rzeczywiście było mydło i powidło. Bardzo mile wspominam kioski. Zawsze można było tam dokupić coś do szkolnej wyprawki, a ja zawsze te papiernicze rzeczy bardzo lubiałam. Za to moja mama miała w kiosku założoną teczkę, a pani kioskarka zostawiała tam czasopisma, które moja mama prenumerowała (m.in. "Przyjaciółkę", "Kobietę i życie"). Kiedy nauczyłam się czytać, do teczki dołączył "Świerszczyk", "Świat młodych", "Filipinka". Ależ to była radość otrzymać nowe gazetki!
    Dobrego weekendu, pozdrawiam.🤗🫶

    OdpowiedzUsuń
  4. O tak, kiosków mi żal. I gazet. I tego mydła-powidła. Lubiłam. Niby są punkty sprzedaży gazet i biletów (i krzyżówek), ale to nie to co kiosk Rychu 🙂

    OdpowiedzUsuń
  5. Przywołałaś Ismeno wspomnienia. Już dawno nie ma osiedlowego kiosku, w którym miałam założoną teczkę na gazety. Po części te punkty sprzedaży wyparły markety czy osiedlowe sklepy typu Lewiatan itp., które sprzedają prasę. Wracając do wspomnień to z sentymentem wspominam zabawki z kiosku, a głównie lalki. W sąsiedniej miejscowości jest jeszcze taki kiosk jak za dawnych lat, w Gostyniu już nie ma. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  6. Och, pamiętam kioski z gazetami (jeszcze bywają, choć nieco inne) i zielone drewniane budki z artykułami spożywczymi, gdzie kupowało się piwo, oranżadę i cukierki w papierowej tytce.
    Może wrócą, jako moda na retro sklepiki?

    OdpowiedzUsuń
  7. Kochałam kiosk w Oleśnie i P. Marysię, która pozwalała mi siedzieć w kąciku i czytać po kolei gazety, na których ( wszystkich ciekawych) zakup stać mnie nie było. Pisałam dawno temu na moim blogu o tych cudownych chwilach i może kiedyś jeszcze wrócę do tematu, bo był to czas mojego szczęśliwego dzieciństwa. Biegałam codziennie do P. Marysi z zapytaniem czy już przyszły gazety, choć z okien Wiejskiego Domu Towarowego, w którym pracowała moja Mama, dobrze było widać kiedy była dostawa. P. Marysia miała syna w moim wieku, a kiedy urodziła się jej córeczka, nadała jej imię Basia. P. Basia też była przez lata kioskarką. P. Marysia dawno już opuściła ten świat, a ja ją mam w sercu i we wdzięcznej pamięci.

    OdpowiedzUsuń
  8. Punkty sprzedaży, jako miejsca życia codziennego – źródła informacji, punkt orientacyjny, przestrzeń spotkań i drobnych rytuałów. Zestawienie nostalgii z procesem zmian, które przyniosła współczesność, dobrze ilustruje przemijanie pewnej epoki i zmianę rytmu życia miejskiego. Nawet małe, codzienne miejsca mają swoją historię i emocjonalną wartość, której trudno szukać w dzisiejszych cyfrowych odpowiednikach.

    OdpowiedzUsuń
  9. Piękny post wspomnieniowy. Jak zawsze zawiera wiele cennych informacji, które pozyskuję od Ciebie z wielką przyjemnością. Z Twoich postów mogłaby powstać wspaniała książka. I to jest najzupełniej szczere stwierdzenie. BasiaW

    OdpowiedzUsuń
  10. Love stumbling upon a kiosk with soul. The woman reading, the smell of newspapers, that quiet moment of connection. Still buy my usual paper or matches just to keep the magic alive. 🗞️✨

    OdpowiedzUsuń
  11. There’s something special about finding an old-school kiosk—the kind where someone’s reading a book, sipping tea, and the newspapers still smell like fresh ink. I always stop, buy my usual paper or a box of matches, and walk away feeling like I’ve touched something real.

    OdpowiedzUsuń
  12. Bardzo dziękuję za piękne zmieszanie historii, tradycji, żartu i rzeczywistości :)
    W Australii nie natrafiłem na kioski - tutaj są Newsagents czyli sklepy (w żadnym wypadku nie budki) z gazetami, papeterią, kartami z życzeniami... ale ich główne źródło dochodu to pewnie stoisko toto-lotka.
    Bardzo często prowadzą również agencje pocztowe bo poczty trzeba tu szukać długo i daleko.

    OdpowiedzUsuń
  13. Jeju, jak dzisiaj wspominkowo u Was spędzam czas dziewczyny. Dopiero co wspominałam pierwszą klasę u Basi, a teraz mój kiosk u Ismeny:) W moim osiedlowym kiosku kupowałam często Płomyczek, a potem Filipinkę dla mnie i Przekrój dla brata. Mama wysyłała mnie po papierosy - dzisiaj nie do pomyślenia :DDD, ale pani z kiosku od razu sięgała po właściwe, jakie paliła Mama:)
    Kupowałam też pocztówki - zbierałam takie z dziewczynkami - portretami D. Muszyńskiej-Zamorskiej. Te pocztówki mam do dzisiaj:) W kiosku wygrałam swoją pierwszą książkę w loterii - przewodnik po Włoszech. Napiszę też, że mój szwagier właśnie w kiosku wyciągnął tak szczęśliwy los, że stał się posiadaczem Fiata 126P.
    Ismeno, z ciekawością wielką przeczytałam post i z ogromną przyjemnością powspominałam. Dziękuję!

    OdpowiedzUsuń
  14. The only kiosk I'm aware of these days is the Check In at the hospital. Sadly, they have dwindled to just a face of a computer tablet these days. I know in the big cities in the states had them, but I grew up in small towns. Now days, you might find a freight cart converted into a "food" place like a 'foodtruck' in our neck of the woods. Great topic to discuss. P.S. Postcards are very hard to tind here.

    OdpowiedzUsuń
  15. Niedaleko mnie są dwa kioski. Nie robię w nich zakupów, chociaż prawdę mówiąc, w jednym
    z nich kupowałam niedawno długopis.
    Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
  16. Twój tekst pachnie prawdziwą nostalgią i czułością dla małych rzeczy. Każdy kiosk wydaje się mieć swoją duszę, swoje rytuały, swoje historie ludzi i codzienności. Te małe okienka na świat naprawdę wiele znaczą. Przypominają, że człowieczeństwo tkwi w drobnych gestach, w rozmowie, w uważności. Pięknie to napisałaś.

    OdpowiedzUsuń
  17. Oj, pamiętam kioski Ruch, kolejki, miłą Panią za okienkiem, która zostawiała mi gazetki.
    Pozdrawionka wspomnieniowe zostawiam🤗🌼

    OdpowiedzUsuń
  18. Pamiętam te kioski i ich zawartość. Uwielbiałam biegać po Dziennik Ludowy, bo w soboty były plakaty. W moim mieście chyba ostał się jeden...

    OdpowiedzUsuń
  19. Pamiętam, było tych kiosków sporo, tam gdzie mieszkałam nawet kilka, a teraz chyba nie ma żadnego. Zawsze kupiło się jakąś gazetę, babcia kupowała krzyżówki i program tv. To były czasy...
    Pozdrawiam serdecznie 🙂

    OdpowiedzUsuń
  20. Obecnie mamy do dyspozycji taką ilość sklepów i taki wybór, że kioski stały się naprawdę przeżytkiem, może szkod ? Kiedy słyszę to słowo kiosk to przypomina mi się zapach świeżego druku, papierosów, przecież i mydełka można tam było kupić, to były takie socjalistyczne samograje, ale czy za nimi tęsknię, chyba nie za bardzo.
    Pozdrawiam Cię serdecznie.:)

    OdpowiedzUsuń
  21. I ja pamiętam i też ubolewam że w moim mieście ich coraz mniej - tu aż muszę pomyśleć który się ostał. To smutne że wszystko robi się takie bezosobowe...szybciej i wygodniej wcale nie znaczy lepiej ..
    Uściski ♥️

    OdpowiedzUsuń
  22. W takim kiosku pracowała moja św.p. mama, zanim przeszła na emeryturę... to było bardzo dawno temu.
    I oprócz typowo "kioskowej" atmosfery, wspominam to miejsce, jako punkt spotkań z mamą i częstych odwiedzin u niej.
    Zaszywałam się (już jako dorosła kobieta) w kąciku na stołeczku i obserwowałam klientów, jednocześnie prowadząc z mamą rozmowy na różne tematy.
    Cudne wspomnienia...

    OdpowiedzUsuń
  23. Och... Poruszyłaś piękny temat. Mnie również żal kiosków, a najbardziej tych tradycyjnych, "Ruchu". Przed moim oknem od niepamiętnych czasów stał kiosk. On to sprawił, że poznali się moi rodzice. Darzyłam go wielkim sentymente. Nagle zniknął w przeciągu dnia parę miesięcy temu. Rano był, a po moim powrocie z pracy już go nie było. Zostały po nim tylko sterczące przewody w skrzynce i mały, kwadratowy placyk, który prędziutko obsiano trawą. Nie mogę tego odżałować.

    OdpowiedzUsuń
  24. Fajne były te małe sklepiki, kioski. Miały swój klimat...

    OdpowiedzUsuń
  25. Uwielbiałam kioski! Były niesamowite choć pamiętam je głównie jako dziecko. Może jeszcze kiedyś wrócą. Mógłby być na nie popyt w tych czasach.

    OdpowiedzUsuń
  26. Znikanie to bardzo smutna rzecz. I ja jestem bardzo przywiązana do wszelkich kiosków i budek ...

    OdpowiedzUsuń
  27. U nas jeszcze kilka miesięcy temu był mały kiosk na jednej z sąsiadujących ulic. Niestety, niedawno odkryłam, że nie tylko go zamknięto, ale wręcz wyburzono niewielki budynek, w którym się mieścił. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  28. Oj znikają, znikają. Ostatnio podczas spaceru po Nowej Hucie napotkałam dwa zamknięte kioski. Ludzie nie są w stanie nadążyć za czynszem na lokal, który ciągle rośnie. Kiedyś było biedniej, ale nie było takich problemów. Każdy wyrabiał z kasą na czynsz. Niedawno zamknął się zegarmistrz przy naszym bloku, który działał tu odkąd pamiętam. Dziadek zawsze zanosił tam swoje zegarki. Teraźniejszość wydaje się jeszcze bardziej ponura niż przeszłość. Dzięki Ismenko za ten piękny sentymentalny post. Takie wspominki są zawsze mile i koją ducha. Przytulam mocno i zapraszam na kolejny rozdział.

    OdpowiedzUsuń
  29. Pamiętam jak byłam mała dziewczynka i chodziłyśmy z Mama do kioski co miesiąc, bo tam Pani odkładała dla mnie taka gazetkę o starożytnym Egipcie... Ohh jakże wyczekiwałam tych dni i jak nie mogłam się doczekac kiedy tam znowu pójdziemy !
    Jednak to było ponad 20 lat temu, czas szybko leci a z nim jeszcze szybciej zmienia się otaczający nas Świat.. Choć czasami smutno mi, że do pewnych miejsc nie da się już "drugi raz wejść" to cieszę się, że istaniały, że mogłam ich doświadczyć. Dzięki temy wracam do tych wspomnień z wdzięcznością, radością i nostalgią, a nie z rozżaleniem, co zdarza się wiele moim znajomym..
    Bardzo pięknie to wszystko opisałaś, zawsze miło jest powspominać coś kiedy zaglądać do Ciebie ❤️

    OdpowiedzUsuń
  30. Kiosk koło mnie został przerobiony na malutką kwiaciarnię. Kwiaty na sprzedaż praktycznie rozstawione są wokół niego, a budka służy tylko na miejsce dla sprzedawczyni i kasą. Kwiatowa budka ma swój urok i dzięki temu nie jest tak smutno, że poznikały kioski. Niestety nie utrzymają się już, nawet dwa sklepy z gazetami zajęły inne usługi. Pewną formą "kiosku" jako miejsca, gdzie jest wszystko, co potrzebne na szybko stała się chyba Żabka.

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każdy pozostawiony ślad