sobota, 13 września 2025

Opowieść o "złotym guziku"

Do Marii Pawlikowskiej
O, staroświecka młoda pani z Krakowa!
Strzeż się! Biskup pieni się i krzyczy: horrendum!
Na łąkę wychodzisz nocą po kwitnące słowa,
Tajne czynisz praktyki, aby pachniały ambrą i lawendą.

Czy to prawda, że warzysz wrotycz i nasięźrzał
W księżycowej, źródłosłowej wodzie?
Już w to pono synod krakowski wejrzał
I wieść gruchnęła w narodzie.

W fiołkowych olejkach i w różanych
Warzysz słowa-hiacynty i słowa-akacje,
W jakim to grimoirze, w jakich księgach zakazanych
Wyczytałaś owe inkantacje?

Co tak szepczesz słodko w wierszach kolorowych,
Że się lud bogobojny wzdryga?
Ach, na stos cię weźmie mistrz ogniowy,
Quia es venefica et striga!

Ćmy czartowskie, powiernice twoje,
Znoszą miód, kwiatom wyczarowany,
A potem barwią się, szumią, pachną trujące miłosne napoje
W wierszach, jak w retortach szklanych.
JULIAN TUWIM
Dzisiaj o roślinie, którą nie wszyscy zapewne darzą sympatią. Ta żółta, jaskrawa roślina, z charakterystycznymi, drobnymi kulkowymi kwiatkami, kojarzy się nam głównie z nieprzyjaznym chwastem, który rośnie wszędzie tam, gdzie nie chcemy. Możliwe... Ostatnio chciałam zerwać ten chwast na moich "polach", aby dodać go do tradycyjnego sierpniowego bukietu. Niestety już go tam nie było. Wydawało się mi, że ten pospolity gatunek przydrożnej rośliny można spotkać na terenie całego kraju. Jednak już w zeszłym roku były tylko jego małe kępki. Nie ukrywam, że jego brak mnie nie zaskoczył, ale mimo wszystko rozczarował. Cóż rozwijająca się i rozbudowująca się cywilizacja...
Kiedyś roślina ta powszechnie rosła na miedzach, pastwiskach, brzegach lasów....  Teraz, jak sama się przekonałam, występuje coraz rzadziej. Szkoda, bo ma też swój urok.
Dzisiaj opowieść o wrotyczu.  
Wrotycz zwyczajny należy do rodziny astrowatych, podobnie jak znane wszystkim chryzantemy czy dalie. Występuje w całej Europie i na obszarach Azji o umiarkowanym klimacie. Rozprzestrzeniony został na obu kontynentach amerykańskich oraz w południowej i wschodniej Australii.
Nazwa wrotycz prawdopodobnie pochodzi od czasownika „wrócić”. Dawniej bowiem wierzono, że roślina zapewnia szczęśliwy powrót, że przywraca młodość i zdrowie, a także że ma moc przywracania utraconej miłości. 
Wyczytałam także, że etymologia polskiej nazwy wrotyczu nawiązuje do "wrót". Wrota z jednej strony mogą być zaproszeniem, a z drugiej również ostrzeżeniem, które jest związane zapewne z zawartością tujonu w roślinie. 
Suwalska gwarowa nazwa wrotyczu "czyżma" jest zapożyczeniem z języka litewskiego, gdzie "čižmà" oznacza rodzaj buta używanego w dawnych czasach.
Można też spotkać inne ciekawe nazwy: babska chryzantema, fałszywy rumianek, wrotyczka, nawrotycz, uwrotycz, przywrotenie, złoty guzik, żółty krwawnik, wrotycz swojski, piżmo. Nazwy te wynikają zapewne z cech charakterystycznych oraz zastosowań rośliny w tradycji ludowej. Jedne z nich odnoszą się do kształtu i koloru jego kwiatów, liści. Inne nazwy mogą nawiązywać do jego właściwości leczniczych lub magicznych zastosowań. 
Wrotycz był znany już w starożytności. Rzymianie używali go do konserwacji ciała zmarłych. Dzięki swoim właściwościom antyseptycznym spowalniał bowiem proces rozkładu, co pozwalało na dłuższe przechowywanie zwłok przed pochówkiem.
W starożytności i średniowieczu wykorzystywano wrotycz  w ziołolecznictwie, choć z ostrożnością, bo nadmiar mógł być toksyczny. Uważano, że pomaga w leczeniu różnych dolegliwości. Stosowano go m.in. jako środek przeciwrobaczy, przeciwgorączkowy, przeciwzapalny, a także do leczenia problemów skórnych, trawiennych, bólu głowy, histerii... 
Szczególnie podawano odwar z wrotyczu, który był poświęcony w dniu Matki Boskiej Zielnej. Wierzono też, że nie tylko chroni przed chorobami i ma moc odstraszania złych duchów. Dlatego, gdy ludzie bardziej wierzyli w magię i moc natury, wrotycz był wykorzystywany przy przygotowywaniu amuletów. Jego obecność w domu miała chronić przed ciemnymi mocami. Zwłaszcza dym z jego palenia je  odstraszał. Liście wrotyczu służyły do okadzania dzieci, powodując że stawały się one wesołe i odporne na choroby.
Wrotyczem wyścielano psie budy, obory, aby zapewnić zwierzętom ochronę przed robakami. 
Poświęconym w dniu Matki Boskiej Zielnej wrotyczem okadzano też zwierzęta. Okadzone krowy miały lepszą dojność...  
Wrotycz często wplatano w wianki oraz bukiety weselne. Miało to zapewnić płodność i zdrowie nowożeńcom.
W średniowiecznej Anglii  był często dodawany do potraw, aby oczyścił organizm. Do XVII wieku pieczono tradycyjne ciasteczka z liśćmi wrotyczu. Zazwyczaj jednak konsumowano liście wrotyczu na wiosnę, kiedy ich smak nie był zbyt gorzki. Dodawano je do jajecznic, omletów czy serów, a młode pączki tego gatunku używano jako przyprawę. 
W czasach elżbietańskich wrotycz dodawano do potraw wielkanocnych, jako symbol nowego życia i zmartwychwstania. Z powodu jego gorzkiego smaku, potrawy z wrotyczem symbolizowały cierpienie Chrystusa.
wrotycz
ko­ły­sze na po­bo­czu swoje małe słoń­ca
głów­ki wpa­trzo­ne w niebo cisza nie ist­nie­je
nawet wie­czór zo­sta­wia szumy na ło­dy­dze
które łap­czy­wie liżą dwa głod­ne ska­ku­ny
wy­mę­czo­ne ła­pa­niem two­ich dzi­kich wspo­mnień

roz­pię­te pa­ra­so­le roz­wie­szo­ne na noc
ru­dzie­ją i czer­nie­ją to znak że już je­sień
i pach­nie ter­pen­ty­ną szkol­nych ko­ry­ta­rzy
jak wtedy gdyś nie­pew­nie prze­kra­czał z tor­ni­strem
gra­ni­cę swego kraju nigdy tam nie wró­cisz

chyba że jed­nak znaj­dziesz w sta­rej książ­ce dziad­ka
liść wro­ty­czu za­klę­ty jesz­cze nie­skru­sza­ły
i tym klu­czem otwo­rzysz wa­liz­kę ze stry­chu
w któ­rej wciąż szep­czą świersz­cze drze­mią wo­jow­ni­cy
go­to­wi z tobą ru­szyć jeśli czas i pora
znalezione w Internecie
Aromatyczne liście wrotyczu wkładano też pomiędzy karty modlitewników protestanckich, by ich zapach chronił przed uśnięciem podczas nużących kazań. Dlatego nazywany jest także „nieśpiochem”.
Pierwsze wzmianki o wrotyczu, jako roślinie leczniczej, można znaleźć w pismach greckiego lekarza Dioskuridesa z I wieku n.e. Opisał on wrotycz jako środek przeciwgorączkowy, co dało mu ponoć przydomek "średniowiecznej aspiryny". 
Obecnie, roślina ze względu na swój  zapach przypominający zapach służy do odstraszania moli, mrówek, kleszczy i komarów. Preparat z suszonego wrotyczu stosowany jest też do opryskiwania drzew w celu zniszczenia szkodników. W pszczelarstwie jest używany do zwalczania pasożytów i innych szkodników w ulu, działając jako naturalny środek odstraszający i owadobójczy. 
Jak widać wrotycz, choć wydaje się zwykłym chwastem, skrywa w sobie wiele właściwości...
 Ale...
Szukając informacji znalazłam, że Unia Europejska zaleciła stosowanie wrotyczu jedynie zewnętrzne. Odradza jego stosowanie wewnętrznie. Jak pisałam wrotycz zawiera bowiem tujon.
Gdzie indziej było napisane, że nie istnieje zakaz zbierania i domowego używania wrotyczu. Właściwe nie ma też formalnego zakazu sprzedaży produktów z wrotyczem pod warunkiem, że jest to odpowiedni rodzaj rośliny. 
Jednak wrotycz pomimo kontrowersji związanych z bezpieczeństwem, nadal znajduje zastosowanie w różnych dziedzinach życia, głównie w formie zewnętrznej.
Czy słusznie zrobiła UE?  Zapewne tak. Jak jednak powiedział Paracelsus:  Cóż jest trucizną? Wszystko jest trucizną i nic nie jest trucizną. Tylko dawka czyni, że dana substancja jest trucizną
Wrotycz pospolity
Na krótkich kłączach
rozrasta się w duże kępy
na miedzach przy drogach,
o zapachu kamfory.

W pokłonie dla słońca
płaskimi koszyczkami
wkupuje się złotem Saturna,
jako ziele dla ludzi.

Od światła Vegi się uchyla
tak samo od owoców miłości
przychylny dla motyla,
bo tylko jemu śle wonności.
Aleksandra Baltissen

24 komentarze:

  1. U mnie wrotyczu mnóstwo, zbierałam na letnie bukiety.
    Ciekawa i tajemnicza roślina.
    jotka

    OdpowiedzUsuń
  2. Piękne obrazy, subtelny wpis kochana:)
    Serdeczności moc zostawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  3. To ciekawe, że dodawano go do potraw. Ile on ma właściwości? Trudno zliczyć.
    Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
  4. W moich okolicach nie widziałam wrotyczu na łąkach, zdarza się że starsze osoby mają go w ogródkach ziołowych. Drugą ciekawą rośliną jest nawłoć. Pozdrawiam serdecznie Ismenko i dziękuję za pamięć.

    OdpowiedzUsuń
  5. Ciekawe, nie rozglądałem się po polach ostatnio, ale pamiętam tylko średnio ładne maki i fiołki (te już ładniejsze).

    OdpowiedzUsuń
  6. Wrotycz odstrasza obrzydliwe opuchlaki, które niestety, trafiły do mojego ogrodu i są niezwykle trudne do usunięcia, Unia zabroniła chemii i co zrobić?
    Masz rację, wrotycz ma bardzo intensywny zapach, ja go lubię, ale coraz trudniej go znaleźć.
    Pozdrawiam Cię serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  7. Pięknie łączysz poezję z opowieścią o wrotyczu. Twój tekst sprawia, że zwykła roślina staje się magiczna, pełna historii i znaczeń. Urok wrotyczu naprawdę ujął mnie w Twoim opisie, a określenie 'złoty guzik' idealnie pasuje do niego pasuje. Bardzo lubię wrotycz. Mam teraz bukiet z wrotyczu i nawłoci i patrząc na niego, od razu pomyślałam o Twoim tekście.
    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  8. Mnie w zeszłym roku zauroczył i tak jest do dziś. Pozdrawiam serdecznie i niezmiennie zapraszam do mnie ♥️

    OdpowiedzUsuń
  9. Bardzo ciekawe informacje o wrotyczu.
    U nas zawsze było ich dużo nad Wisłą, ale przyznam, że teraz jest ich troszkę mniej...

    OdpowiedzUsuń
  10. Uwielbiam wrotycz.
    Śliczne są te wiersze o wrotyczu, które powynajdowałaś. Bardzo mnie poruszyło, że ktoś tej roślinie poświęca wiersz.

    OdpowiedzUsuń
  11. Wrotycz jest dostojny i nadal u nas rośnie. Jako dziecko, myliłam go z dziurawcem:-)))) wtedy liczył się tylko kolor, a żółty kocham.
    Nazbierałam kilka gałązek, zasuszyłam i wstawiłam do flakonu razem z lawendą i słoneczniczkiem szorstkim. zapach utrzymuje się piękny, zobaczymy jak długo pozostanie. Pięknie opowiadasz Ismeno, za Twoje posty otrzymujesz ode mnie szóstkę!

    OdpowiedzUsuń
  12. Cieszę się, że tak dużo mogłam się dowiedzieć o wrotyczu. I rozbawiła mnie informacja o nieśpiochu. 😄
    Tego akurat wiersza Tuwima nie znałam. Muszę wreszcie doczytać tomik z jego poezją.
    Serdecznie Cię pozdrawiam i mam nadzieję, że uda Ci się nazbierać bukiet z tego pięknego ziela. 🤗🫶

    OdpowiedzUsuń
  13. Wrotycz to bardzo ciekawa roślina. Też kiedyś pisałam na ten zielony temat na blogu. :)

    OdpowiedzUsuń
  14. To prawda, z roku na rok wrotyczy ubywa na naszych polskich łąkach. Zapewne to wina inwazyjnej nawłoci, która choć równie piękna, to bezdusznie wypiera rodzimą florę. W budzie mojego kochanego, nieżyjącego już, Berusia wrotycz co roku ścieliła podłoże, niezawodna roślina...
    Pozdrawiam serdecznie, Ismeno! :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Dziękuję Ismeno za ten post pełen wartościowych i ogromnie ciekawych informacji. U mnie wrotyczu też specjalnie nie widać. A szkoda, bo także lubiłam dodawać go do jesiennych bukietów. Szkoda, że jest go coraz mniej... za to coraz więcej widuje się inwazyjnej nawłoci, która opanowuje już bezsprzecznie wszystkie wolne nieużytki :(
    Pozdrawiam Cię serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
  16. Kochana z wrotyczem jestem w zgodzie, napar, gnojówka , wywar to niezbędni pomocnicy w ogrodzie. Pozdrawiam Dusia

    OdpowiedzUsuń
  17. I u nas w mieście można spotkać tą roślinę. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  18. Faktycznie wrotycz ma ciekawe, zamienne nazwy. Jak tak głębiej pomyśleć, to rzeczywiście złoty guzik pasuje jako charakterystyczne określenie ;) Na piżmo to bym chyba nie wpadła ;) Pozdrawiam serdecznie i dobrego ostatniego tyg. września :)

    OdpowiedzUsuń
  19. Ja stosuję wrotycz, ale tylko zewnętrznie- nalewka z wrotyczu świetnie rozgrzewa stawy :) Wewnętrznie powino się stosować go bardzo ostrożnie, ze względu na zawartość tujonu. W Internecie często widzę filmiki, na których poleca się jedzenie kwiatów wrotyczu jako przekąski. Ja jednak tego nie praktykuję ;)

    OdpowiedzUsuń
  20. Niestety nie znam tej rośliny ale widzę że zalet ma tyle że trudno jest liczyć! Matka natura jest niesamowita.

    OdpowiedzUsuń
  21. Nie wiedziałam o tak różnorodnym zastosowaniu :)

    OdpowiedzUsuń
  22. Świetny post... Poetycki i ciekawy. Ostatnio widziałam mnóstwo wrotyczu w drodze z Lubania do Krościenka. Tam na halach jest go tyle, że trudno zliczyć. Przeważają wrotycz i moja ulubiona wierzbówka. Na Hali Długiej pod Turbaczem też nie brakuje wrotycza. Super, że ma tyle zastosowan.

    OdpowiedzUsuń
  23. A faktycznie ja też zauważam, że jest go jakby coraz mniej. Nie wiedziałam, że taką rolę odgrywał w tradycjach <3 Kolejny bardzo ciekawy post kochana. Motyw z ochroną przed uśnięciem na kazaniu trochę mnie rozbawił :).

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każdy pozostawiony ślad