niedziela, 25 sierpnia 2019

Myśli przy ukwieconym stole

Najwspanialsze piękno świata ,
podarował nam Bóg w kwiatach.
Kwiat nam zawsze towarzyszy
od krzyku narodzin , aż do śmierci
ciszy.

Kochajmy więc Kwiaty i cieszmy
się nimi,
od pierwszego dnia wiosny
do ostatniego dnia zimy.

Niech na każdym stole bukiet
kwiatów stoi,
kształtem, barwą, wonią
chore serce koi.
Barbara Turczyk
Tegoroczne lato jest, niczym kapryśna panienka... Raz świeci słońce, to znowu ponure chmury zasłaniają błękit nieba, a deszcz bez opamiętania stuka w parapet... Słońce bawi się z nami w chowanego, czasem starając się nadrobić zaległości z poprzednich dni. Ta zmienna aura nastraja jesiennie, melancholijnie, przygnębiająco. Pogodny nastrój chowa się do kącika, znika gdzieś również radość i ciepło. Niedługo już wrzesień. Czyli Jesień powoli zbliża się Pani. Jesień już prawie za oknem i w zachmurzonych myślach.
Na szczęście w moim ogrodzie wciąż kwitną kwiaty. Zerwałam je i przyniosłam do domu.
Na stole stoi teraz kolorowy, pachnący bukiet. Wącham je. Zamyślam się i od razu pojawiają się wspomnienia... Wspomnienia moje nieodłączne.... Wszystkie teraz tańczą wokół mojego bukietu i wraz z niektórymi płatkami cichutko opadają na stół.
Ktoś kiedyś powiedział, że jak nie ma stołu, to nie na rodziny, nie ma stołu nie ma rozmowy.
Kto zaprzeczy temu, że stół jest najważniejszym meblem w domu?
Czy teraz stół znaczy to samo co kiedyś? Jakiś czas temu pisałam już na ten temat (Myśli przy stole), ale warto do niego wrócić. 
Nasze życie spowodowało, że stół nie jest już tak ważny. Nasz ciągły bieg przez życie powoduje, że spotykamy się na chwilę, szybkie śniadanie lub kolację niestety zazwyczaj przy telewizorze. Obiady niestety jadamy raczej osobno, gdzieś w biegu, na mieście. A przecież w czasach mojego dzieciństwa śniadanie, obiad, podwieczorek (obowiązkowo) i kolacja to były chwile, kiedy cała rodzina wspólnie siadała do stołu. Nie było też mowy, aby ktoś przyszedł później lub też wstał od stołu wcześniej.
Tak wiem, czasem miałam ochotę jak najszybciej wstać i zająć się swoimi sprawami, ale teraz żal mi tamtych, minionych lat. Tego, że byłam taka niecierpliwa. Teraz oddałabym wszystko, aby znowu wspólnie usiąść przy rodzinnym stole. Zwłaszcza przy tych z domu moich Dziadków. Jeszcze dzisiaj zamykam oczy i widzę stół stojący w kuchni przy oknie, gdzie każdy miał wyznaczone swoje miejsce, gdzie wszyscy czekali na powrót Dziadka z pracy i ten w pokoju z białym obrusem, gdzie przyjmowano gości, gdzie zawsze stały zerwane przez Babcię kwiaty piwonie, floksy, gladiole...
W którym domu jest teraz taki rodzinny stół z kilkoma solidnymi krzesłami, gdzie każdy ma swoje wyznaczone miejsce? Czy siadamy tam, aby zaczynać i kończyć wspólnie dzień? Czy stawiamy na nim wazon z kwiatami? Pewnie nie, bo kto je będzie tam podziwiał, skoro nie mamy czasu na codzienną rozmowę przy stole?
Tulipan i róża
W jednym stali wazonie tulipan i róża.
Rzekł tulipan:
„Dalipan,
Że to mnie oburza,
Pokoju nikt nie wietrzy, duszno niesłychanie,
W takiej temperaturze żyć nie jestem w stanie.
Lufcik niech gospodyni przynajmniej otworzy,
Już wczoraj źle się czułem, a dziś - jeszcze gorzej!”
Odrzecze na to róża: „Panie Tulipanie,
Proszę, niech pan nie nudzi i kwękać przestanie.
Egoista i sobek z pana! Jak pan może
Domagać się wietrzenia, gdy chłód jest na dworze?
Jeśli pan nie zamilknie - język panu przytnę!
Zdrowie mam takie kruche, płatki aksamitne,
Łodyżki delikatne, przeciągów się boję,
Zaraz dreszczy dostaję, gdy wietrzą pokoje,
Woń, barwę mogę stracić przy lada chorobie,
A pana to nie wzrusza. Pan myśli o sobie!”
Rzekł tulipan:
„Dalipan,
Sądzi pani błędnie,
Wiadomo, że kwiat każdy bez powietrza więdnie,
Lecz jeśli pani każe - chętnie się poświęcę,
Dla pięknej róży - wszystko! I nie mówmy więcej!
Okna pozamykane niech będą. Pokoje
Nieprzewietrzane. Trudno!”
I zwiędli oboje.
Nazajutrz gospodyni, żałując tej straty,
Wyrzuciła na śmietnik dwa zwiędnięte kwiaty.
Jan Brzechwa
U mojej Babci, podobnie jak na obrazach Basi (obok wierszy),  zawsze na stole musiały być kwiaty. Mówiła zresztą: Jest stół, muszą być kwiaty... Dom bez kwiatów był dla niej taki niepełny. Dlatego z działki przynosiła zawsze naręcza kwiatów. Pamiętam przede wszystkim bukiety z piwonii i mieczyków. Do dzisiaj te kwiaty będą mi się kojarzyć z Babcią i jej domem.
Niestety owalnego stołu już nie ma, domu dziadków nie ma.... Mam je jednak w sercu. Stamtąd nigdy nie znikną. Został jednak wazon.
Wazon
Czyj to jest wazon? Chyba Agaty,
W którym trzymała niegdyś swe kwiaty.
Jej imieniny, czy urodziny,
Ciągle przebywał na stole z nimi.

Róże, fiołki, maki czy bez,
Tak smutno teraz mu bez nich jest.
Choć stracił ucho i jest szczerbaty,
Marzy by wrócić znowu do chaty.
Jolanta Janus

Może to dzięki Babci (nomen omen - miała być Agatą, ale...) kocham kwiaty, bez których nie wyobrażam sobie domu, mieszkania...
Zdecydowanie na stole muszą stać świeże kwiaty, a w zimowe dni różne kompozycje z iglaków, liści, traw... . Uważam, że kwiaty nadają domowi uroku. Stwarzają przytulną, ciepłą atmosferę. Oczywiście młodsze córki króla Słońce obdarowują nas świeżymi kwiatami. Gorzej ma najstarsza z sióstr Pani Zima. Królewna Jesień zawsze rozpacza przed jej nadejściem, ale w prezencie zostawia jej kolorowe liście, szyszki, żołędzie, kasztany, jarzębinę , dziką różę ....
Bez stołu nie będzie wazonu ze świeżymi kwiatami, nie będzie codziennego spotkania. A przecież pomimo wiecznie goniących nam terminów warto na chwilę się zatrzymać, usiąść przy stole, zwłaszcza tym z kwiatami i powiedzieć komuś bliskiemu dobre słowo, spytać go o jego problemy, radości... Miłe słowo, uśmiech to bezcenna rzecz, którą można ofiarować drugiemu człowiekowi. Może i on nas wysłucha. Przecież może się okazać, że jesteśmy swoimi jedynymi słuchaczami w ciągu danego dnia.
Cieszę się zatem, że udało się mi usiąść przy stole, a nawet dwóch z Hanią, Jolą i Marysią (kolejność alfabetyczna). To naprawdę było miłe spotkanie. Muszę jednak przyznać, że długo do niego dojrzewałam. Ale było warto.
Dlatego tak ważne są dla mnie te sobotnie i niedzielne spotkania przy rodzinnym stole. W tygodniu niestety muszę wystarczyć sama sobie. Nie zawsze jest to łatwe, zwłaszcza w poniedziałek.... Jednak i w tygodniu nawiedza mnie tęsknota za rodzinnym stołem.
Chciałabym:

  • postawić w wazonie na moim stole wszystkie kolorowe kwiaty,
  • pokochać moją samotną codzienność,
  • odnaleźć w niej kolorowe chwile, podobne do kwiatów z wazonu,
  • jak najczęściej dzielić się radościami i smuteczkami z bliskimi przy rodzinnym stole.

WAZON
W pokoju na stole,
Zasuszone kwiaty w wazonie.
Bo już lato się skończyło,
A z kwiatami zawsze miło.

Jest ich wiele i przeróżne,
Nawet zasuszone róże.
Jest też trzcina i czeremcha,
Także pachną – można wąchać.

A jak pięknie jest w pokoju,
Gdy w wazonie kwiaty stoją…
Choć jesteście zasuszone,
To was kocham w tym wazonie.
H.Trybenek

niedziela, 18 sierpnia 2019

Kapliczki

Krzyż w kępie bzów
Pusty byłby
Rodzinny krajobraz
Pozbawiony treści
Gdyby znaków świętych
Zabrakło

Krzyże i kapliczki
Na skrzyżowaniu dróg
Wiejskich wyglądają
Z krzaków bzu
Z wierzb płaczących

Krzyże i kapliczki
Drogę wskazują
Zbłąkanym, zbłądzonym
Wędrowcom nieznanym
W wiersze zagubionym

Krzyże i kapliczki
Mchem porosłe
Przeżyły wieki długie
Z wiarą naszą przetrwały
Do nieskończoności

Krzyże i kapliczki
Nam przypominają
Powstańców walczących
Zhańbionych bajcow i esesmanów
Doń strzelających

Krzyże i kapliczki
Przędza historii
Wiernym przyszłości wyznaniom
Spleciony z pajęczyny wspomnień
Prawdziwy, cudowny dar trwania
Katarzyna Wasilewska
Wędrując po wakacyjnych ścieżkach nieraz napotykałam przy drodze samotne drewniane krzyże, malowniczo usytuowane kapliczki i stare cmentarze. Niestety często sprawiały one wrażenie zapomnianych przez świat.
A przecież właśnie czas letnich wędrówek, to dobra okazja, aby na nowo dostrzec i odkryć piękno tych przydrożnych symboli wiary poprzednich pokoleń. Warto choć na chwilę zatrzymać się przy nich, aby pomodlić się, odpocząć.
Niektórzy ludzie przechodzą obok nich obojętnie. Jednak są wędrowcy, którzy zatrzymują się przy nich aby na chwilę zadumać się przed obliczem ludowych świątków.

Na obronę nam dane i na pocieszenie
by żegnać odchodzących
i witać przybyłych
wierne strażniczki naszych smutków i radości
otulone zapachem bzów i lipowego kwiecia
na rozstajach dróg i rozstajach życia
smagane wiatrem, piorunami i spiekotą
jak my sami
co idziemy szukać ratunku
przed kapliczką pochyloną od trosk i starości...
Basia Wójcik
Każda kapliczka, każdy krzyż ma swoją własną historię, swój niepowtarzalny wygląd. Naznaczone są bowiem tradycją danej wioski, miasteczka, ich historią. Wyrażają żywą, prostą wiarę ludu. Często upamiętniają zdarzenia tragiczne i radosne, ważne dla miejscowej ludności. Są jednak wyrazem ich wiary, świadectwem ludzi i czasów, które odeszły już na zawsze.
Fundowano je nie tylko z pobożności, ale częściej z potrzeby serca.
Czasem możemy dowiedzieć się, kto był fundatorem kapliczek, krzyży, jednak z reguły nie znamy ich twórców. Ale tak to już niestety bywa w przypadku sztuki ludowej. Ich autorzy zazwyczaj pozostają anonimowi, a przecież dokładali wielu starań, aby były jak najpiękniejsze. Niektóre elementy były rzeźbione, inne wycięte, daszki osłaniające figury uformowane były często w bardzo oryginalny sposób. Jedne kapliczki są bogatsze, inne znowu skromniejsze, ale na swój sposób równie piękne.
Jednak wokół prawie wszystkich rosną kolorowe i jakże polskie malwy, rozsiewające zapach majowe bzy i jaśminy, a nierzadko polne kwiaty i trawy, co dodaje niespotykanego uroku tym szczególnym miejscom.
Obecnie te przydrożne świadectwa wiary mówią wiele o ludziach opiekujących się nimi w dniu dzisiejszym.
To właśnie teraz przy tych kapliczkach, krzyżach gromadzą się wierni zwłaszcza na nabożeństwa majowe, Boże Ciało, czy też Wniebowzięcie. Można wówczas usłyszeć niosący się po polach i łąkach śpiew: 
„Chwalcie łąki umajone",
 czy „Po górach i dolinach".

Niedawno znalazłam jeszcze jedną:
Do Twej dążymy kaplicy,
Co z brzegu czeka nas,
Wśród wichru, nawałnicy,
W pochmurny, słotny czas.

Napotykane kapliczki, krzyże skłaniają przechodniów do zatrzymania się, przeżegnania, zadumy, refleksji....
W dniu Matki Boskiej Zielnej to tutaj składane się w ofierze płody ziemi, zioła, kwiaty, owoce, zboże.
I ja jak co roku w połowie sierpnia nie zapomnę o tym moim ulubionym święcie. To już tradycja, że z wędrówki po moich „polach" przyniosę naręcza kwiatów i traw ozdobnych, z których skomponuję bukiet, poprzetykany dodatkowo ziołami z ogrodu.
 Przydrożna kapliczka 
Z przydrożnej kapliczki
Chrystus spoglądał łaskawie
i dłonią swą błogosławił
wychodzących w pole
pośród róż i jaśminów
zamyślony czekał
gdy będą wracać
utrudzeni pracą na roli
a gdy wracali o zachodzie słońca
znów im błogosławił
za to że ziemię ukochali
i że przed Nim czapki zdejmują
i że dzieci do Niego prowadzą małe
wieczorem ptaszęta przygarniał
co się o nic nie troszczą,
tylko Jemu hołd wyśpiewują.
rankiem znów będzie czekał na ciebie

jeśli tylko zechcesz Go zauważyć.
słowa i obrazy Basia Wójcik 
Jednak moim marzeniem jest wędrówka w Dzień Wniebowzięcia NMP przez takie prawdziwe pola do przydrożnej kapliczki. Po drodze skomponowałabym bukiet z napotkanych darów natury, który po poświęceniu powiesiłabym nad drzwiami do mojego mieszkanka. Może to marzenie kiedyś się spełni? Przecież nie brak ich na naszych polskich ścieżkach.
Jednak jak każdego roku i koło drzwi wejściowych zawiesiłam bukiet z moich „pól" i ogródka. Bez tego czegoś by mi brakowało.
Msza maryjna na Matkę Boską Zielną
„Hyzop, lawenda, jałowiec?
Wszak to potrzebne chorobie?"
Mamy je, chcemy dziewanną
Ucieszyć Maryję Pannę

Niechaj to księża poświęcą
Dzisiaj w ten dzień Wniebowzięcia.
„A tę pszenicę i jęczmień
Czy także mamy poświęcić?"
Proso też i mak, i żyto
Na coraz większą obfitość.

„Na cóż bób i rzodkiew zda się
w niebie, na rajskim popasie?"

Maryi z żyta korona,
A nam - chleb zeń upieczony.
Niechaj je księża święcą
Dzisiaj, w ten dzień Wniebowzięcia"
Kazimiera Iłłakowiczówna
Niestety dzisiaj niektóre kapliczki i krzyże niszczeją, popadają w zapomnienie. a niektóre nawet znikają z naszego krajobrazu. Czasem na ich miejscu buduje się nowe, które moim zdaniem w pełni nie zastąpią tych starych. Zmienia się ich wygląd i wymowa. Oczywiście stare kapliczki należy odnawiać, remontować ale nie zmieniając ich całkowicie i pozostawiając dla zwykłego człowieka taki, jakimi były poprzednio.
Kapliczki i krzyże są przecież skarbem naszego polskiego krajobrazu. Dlatego warto ocalić je od zapomnienia, aby tak jak w minionych stuleciach były jak drogowskazy i miejsca, gdzie można się zatrzymać, podziękować za otrzymane dary i nieśmiało poprosić o kolejne.

Gdzie się podziały przydrożne kapliczki
Okruchy nieba rozrzucone po ziemi
Tak oczywiste jak znak krzyża
Którym je witał każdy przechodzień (…)
Gdzie znaleźć te ciche obserwatorki
Ludzkich zmagań (…)
One trwają nieobojętne na los człowieka
Służąc mu niczym budki telefoniczne
Z gorącą linią do Pana Boga
Niech nie odpłyną w zapomnienie.
Wacław Hajduga

sobota, 10 sierpnia 2019

Nadal sierpniowe myśli

Co lubi sierpień...?
Sierpień ziemię szanuje
i ziarna z kłosów wysypuje.
Słońce ma za kompana,
by akcja żniw była udana...

Odpoczywa wieczorem,
a w dzień pracuje z uporem.
Kołacze zasłużone je,
gdy sianokosy skończą się...

Słucha koncertu pasikoników,
bo ma grajków tych bez liku.
Księżyc złotem za to płaci,
gdyż lubi kiedy on się bogaci...

Rano myje się chłodną rosą
i chodzi po trawie boso.
Zadowolony zrywa poziomki,
dla wakacyjnej wybranki...
Aleksandra Baltissen
Jak ten czas biegnie, ucieka! Niestety ostatnio za nim nie nadążam i ciągle mi go brak.
Głową siedzę już na wakacjach, ciałem na miejscu niestety. Do wyjazdu jeszcze miesiąc... 
Do tego natura mi tego nie ułatwia. Jest albo za gorąco, albo za zimno. Do dodatkowo mnie zniechęca. A przecież trwa dla mnie jeden z najpiękniejszych miesięcy.
Sierpniowe poranki i wieczory są moimi ulubionymi, chociaż niosą już ze sobą nostalgię, że lato powoli się kończy, a ziemia przychyla się do jesieni. Sierpień to już nie lato i jeszcze nie jesień. Dla mnie kolejna urocza pora roku.
Piękna i spokojna jest noc sierpniowa. Księżyc wolno płynie drogą wytyczona przez gwiazdy, które teraz wyjątkowo są aktywne.
Piszę o tym każdego roku o tej porze. Może dla niektórych jest to już nudne, ale ja nie potrafię o tym nie wspomnieć.
Właśnie w sierpniu na niebie wybuchają naturalne fajerwerki. Mówimy o nich „spadające gwiazdy”, "łzy św. Wawrzyńca".
Tradycja ludowa głosi, że deszcz meteorów to tak zwane łzy świętego Wawrzyńca. Święty płacze, może dlatego że lato ma się już powoli ku końcowi?
W rzeczywistości są to deszcze meteorytów. Wyraźnie widać je zwłaszcza w bezchmurne sierpniowe noce. To czasem prawdziwa ulewa meteorytów. Trzeba mieć jednak szczęście, aby taką wypatrzyć.
Określenie „łzy św. Wawrzyńca” nawiązuje do świętego, który zmarł śmiercią męczeńską 10 sierpnia 258 r. w Rzymie. Poddany został okrutnym torturom, w trakcie których, jak głosi tradycja, płakał nad grzechami świata. Do dziś św. Wawrzyniec jest patronem osób poparzonych, gorączkujących oraz strażaków, kucharzy i piekarzy.
Wawrzyniec był diakonem w Rzymie i odpowiadał za finanse oraz opiekę nad ubogimi. Ponieważ odmówił cesarzowi Walerianowi wydania własności kościelnych, został skazany na tortury i stracony.
W krótkim czasie Wawrzyniec stał się jednym z najbardziej czczonych świętych.
Mówię do gwiazd: - Cudowne,
nie śpieszcie się, przystańcie.
I stanęły pod oknem

Popatrzyły ku sobie,
złotą brew zgięła jedna.
I zadźwięczał w ogrodzie
sierpnia kwartet, pieśń gwiezdna.

Posłuchaj tylko: ten szum, to noc tak płynie,
szeroka noc, gwiaździsta noc sierpniowa,
sierpniowy czas, sierpniowy wiatr w Szczecinie -
o, cóż za szczęście w tej godzinie
przez okno patrzeć w świat i kochać go od nowa.

Gwiazdy rzekły: - Spójrz, jak skrzy się
ta noc, więc będzie dzisiaj
pieśń o tej nocy jasnej.

Nad nią srebrne obłoki,
przed nią zielonooki
tańczy sierpień.

Przystanęły - w porządku. Muzykanci? To cóż?
Gwiazdy zawsze tak w sierpniu, na nowo.
Więc podszedłem do okna. W okno bił srebrny kurz
i otworzyłem okno na noc sierpniową.

I nagle wiatr mi okno
szerzej odemknął,
i nagle wiatr przeciągnął,
nagle ogród zaszumiał...

Ta noc się toczy kołem jak fortuna.
Konstanty Ildefons Gałczyński
Może w tym roku zdarzy się to samo, co 143 lata temu w Ponikwi na skraju Puszczy Białej? Wówczas na pola wsi, pola, domy i ścieżki posypał się deszcz „spadających gwiazd”. Wielki ośmiotonowy meteoryt rozpadł się na blisko 70 tysięcy kawałków. Jego odłamki rozjarzyły niebo na kilka sekund, tworząc fontannę świateł. Rankiem mieszkańcy wsi znaleźli na ziemi dziwne czarne kamienie…
Mam nadzieję, że w tym roku niebo będzie bezchmurne i będę mogła spoglądać na niebo. Zapewne pozostali domownicy będą pogrążeni w głębokim śnie i tylko ja na balkonie będę oczarowana pięknem księżycowej, letniej nocy.
Sierpniowe noce są wyjątkowe. Królewna Lato przystraja się wówczas w korale połyskujące srebrnymi gwiazdkami, a dookoła rozsiewa kojący zapach, który tylko o tej porze można poczuć.
Pracowita jest jednak ta królewna Lato. Nawet tego roku, gdy temperatura sięga blisko 40 stopni.

Najświętsza Maria Panna
Po cichym chodzi sadzie,
Na grusze, na jabłonie
Swe święte dłonie kładzie.
Nad ziół grzędami staje,
Nad kwieciem się pochyla,
Gdy ujrzy gąsienicę,
Przemienia ją w motyla.
Drzewom dodaje siły,
Owocom zaś słodyczy,
Warzywa barwi tęczą,
I róże pilnie liczy.
Ewa Szelburg- Zarębina

W ogrodach i na działkach nadchodzi czas zbiorów i przetworów. Jak jeszcze żyła moja Babcia na działce rosło sporo sporo krzaczków agrestu i porzeczek we wszystkich kolorach. Teraz trudno czasem kupić te owoce. Na targowiskach sprzedający oferują maleńkie pojemniczki tych owoców. Gdzie podziały się przetwory z porzeczek i agrestu? Ostatnio bezskutecznie szukałam dżemu z czerwonej porzeczki. Dlaczego tak trudno jest dostępny w sklepach? A raczej w ogóle.... Przecież to wspaniały, smaczny dodatek np. do herbaty, a i skarbnica witamin.
Jestem za ocaleniem porzeczek i agrestu od zapomnienia!
Jaki piękny to był czas. W domu owocowe zapachy, bo jak nie dżem to kompot…. Nic się nie marnowało.
Trochę zatem szkoda, że zanika też powoli tradycja obchodzenia święta Matki Boskiej Zielnej. A przecież to takie piękne święto. Jedno z dwóch moich ulubionych.
Matka Zielna
Matka Zielona i Zielna
w słońcu
idzie do kościoła,
i bukiet zebranych zbóż
i kwiaty trzyma w dłoniach.
Matka dziś na nas czeka,
stoi w drzwiach kościoła,
rozdaje nam kwiaty i zioła,
które zerwała z pola.

Święta Pani
Święta Pani, Zielna, Zielona,
to Twój głos do pracy mnie woła,
żółty snop owsu, żyta białego,
chwastu, ostu fioletowego.
Święta Pani, w chabrach ukryta
i na smyczkach świerszcza grającego,
tyle pracy tu bez wytchnienia,
dla człowieka jednego.

Święta Pani, my ludzie prości,
nasze dłonie z ziemi plon wynoszą,
Ty błogosław w trudzie dnia żniwnego,
o to Ciebie dzisiaj wszyscy proszą.
M.M.Orłowska
Zimą zatęsknię za tymi dniami. Kiedy będzie wiało i będzie padał śnieg. Będę patrzeć przez okno na biel i szarość, będę marzyć o powrocie do tego wszystkiego

niedziela, 4 sierpnia 2019

Nie tylko mój sierpień

O sierpniu 
Stanęły pod mym oknem
jak wiejscy muzykanci
gwiazdy.
zielonooki
sierpień po sadzie tańczył.

Księżycem całowany
sad się rozrzewniał,
lekki był i cygański
taniec sierpnia.

Raz złocistość w korze drzew drżała,
tu cień ją płoszył,
ludzie mrużyli, noc otwierała
oczy. 

Zaciemniły się świerki,
nad każdym wzeszła gwiazda,
noc jak ty: przytula i rozchmurza;

światło zorzy dalekiej
jest jak miasto daleki
błyskające gwiazdami od wzgórza.

Łzy, co nam z oczu zlecą,
ziemi o nas powiedzą,
chodźmy w drogę, łzy w drodze obeschną;

łzy nie przynoszą ulmy
a my w tę noc wędrujemy
roziskrzoną, rozśpiewaną bezkresną.

Trzcina śpi na jeziorze,
znieruchomiały zorze
i wiatr się uspokoił.

Gwiazdy srebrnoramienne,
świecą gwiazdy promienne,
i nad świerkiem swoim. 
Lubię wszystkie miesiące, ale sierpień należy do moich ulubionych. Dla dawnych Słowian był to przede wszystkim miesiąc żniw, gromadzenia zapasów na nadchodzą zimę, przygotowywania się do dożynek. Dla mnie to też czas zbierania plonów mojej pracy i świętowania. W sierpniu zawsze przygotowuję się bowiem do urlopu.
Sierpień swoją nazwę wywodzi od sierpa. Sierp jest najstarszym narzędziem rolniczym.
Nazwa sierpień musi być więc bardzo stara. Wśród innych języków słowiańskich również pojawia się sierpowa motywacja: czeskie srpen, ukraińskie cерпень, chorwackie srpanj. Przypomnę jednak, że Chorwaci sierpniem nazywają nasz lipiec.
W staropolszczyźnie funkcjonowały oboczne nazwy ósmego miesiąca roku: sirzpień, sirpień. Pewną nazewniczą osobliwością funkcjonującą w mowie dawnych Polaków jest stojączka, znana również pod obocznymi formami stojęczeń / stojączeń / stojaczka. Skąd taka nazwa? Przyroda w sierpniu osiąga pełnię rozkwitu i staje w miejscu na pewien czas. Jest to moment przełomowy, w którym ludzie muszą zbierać już dojrzałe zbiory, nim te zaczną ulegać procesowi zepsucia.
Inne słowiańskie nazwy drugiego w pełni letniego miesiąca również bezpośrednio wiążą się ze żniwami: białoruskie жнівень, górnołużyckie žnjenc, kaszubskie zélnik.
Pozostałe narody przejęły łacińską terminologię, w której to nazwę augustus należy wywodzić od osoby pierwszego cesarza rzymskiego Oktawiana Augusta:. bułgarskie, serbskie, macedońskie i rosyjskie август, słowackie august.
Nastaw czapki: gwiazdy lecą ładnie
jak świąteczne cacka pozłacane;
nastaw czapki: może która wpadnie
i zaniesiesz ją do ukochanej.

A gdy skłamią, że jej w domu nie ma
chora - różne bujdy takie,
gwiazdę rzucisz z powrotem do nieba
czapką naciśniesz na bakier. 

Szum
Szumi wiatr -
odwieczny wiatr, beztroski wiatr, wiatr nieustanny.

Ciepły sierpień ogrody rozszerzył, rozmarzył i ogrzał.
Szumi wiatr.
W szumie wiatru jestem na śmierć zakochany.

W szumie wiatru jestem na śmierć zakochany.
Jeszcze spróbuję, jeszcze raz,
w zieloną noc sierpniową...

zielony ptak sierpnia
na czarnej wieży nocy
przysiadł.

Wieża ma okna srebrne,
skrzydłami bije sierpień,
głową kręci.

Popatrzcie, ileż gwiazd na niebie dzisiaj,
a każda dobra jest jak matki uśmiech -
i szumi wiatr, i polski sierpień skrzy się
i człowiek musi długo marzyć, zanim uśnie. 
Sierpień To miesiąc "spadających gwiazd". Zwano je łzami św. Wawrzyńca, bo zwykle pojawiały się na niebie 10 sierpnia, którego patronem był właśnie ten święty. Były zjawiskiem niezwykłym i przez długie wieki niewytłumaczalnym, dlatego też obrosły wieloma legendami i magicznymi rytuałami. Najczęściej występującym na ich temat przesądem była wiara, że kiedy gwiazda spada, może spełnić się życzenie, o ile zostanie wypowiedziane, nim jej iskierka przemieszczająca się po nieboskłonie zgaśnie. Niektórzy wierzyli, że kiedy gwiazda spada, umiera jeden człowiek, a rodzi się inny. Na słowiańszczyźnie wierzono, że młodzi chłopcy nie powinni zbyt długo wpatrywać się w niebo, bo zostaną zauroczeni przez boginkę nocy, która podstępnie ukrywa się pod postacią intrygującej spadającej gwiazdy. Jej ofiary nigdy nie zadowoli miłość zwykłej śmiertelniczki. Będzie za to tęsknić nie wiadomo za czym, zacznie unikać towarzystwa ubóstwianych wcześniej dziewczyn, a potem przedwcześnie odejdzie z tego świata lub wstąpi do klasztoru. Magiczne właściwości przypisywano również pozostałościom po deszczu meteorytów - rozsianym tu i ówdzie po polach brył-kom zastygłego metalu. W średniowieczu kładziono je wysoko pod krokwiami dachów domów czy kościelnych wieź, gdyż uważano, że chronią przed uderzeniem pioruna. Panowało przekonanie, że zabezpieczony w ten sposób budynek nigdy nie spłonie. 12 sierpnia przypadał dzień św. Rocha, który chronił ludzi przed zarazą i był opiekunem psów. Podobno tak kochał je za życia, że nie chciał bez nich iść do nieba i jednego zabrał ze sobą. Mówiono nawet o pieskach, które skończyły właśnie swoją ziemską wędrówkę, że „odeszły w orszaku świętego Rocha". W tym dniu hodowcy psów rasowych zapraszali do siebie księży, aby poświęcili miejsca, gdzie ich pupile rodziły się i przebywały. Aby ustrzec szczekających ulubieńców przed zranieniem lub zaginięciem na polowaniu, zapinano im obroże pokropione 12 sierpnia święconą wodą albo przypinano im medalion przedstawiający patrona psów z tulącym się do kolan wyżłem. Z czasem zaczęto prosić św. Rocha o opiekę nad wszelkimi zwierzętami domowymi. W XIX wieku w Wielkopolsce gospodynie przynosiły w tym dniu z kościoła święconą wodę i skrapiały nią wszystkie pomieszczenia gospodarskie, wierząc, że uchroni to żywy inwentarz przed pomorem czy brakiem potomstwa. 15 sierpnia w święto Wniebowzięcia Matki Boskiej miały miejsce kościelne dożynki. Przynoszono do świątyń pierwsze zebrane owoce, kłosy zboża lub warzywa. Ołtarze były wówczas przystrojone kwiatami. Bukiety kwiatów przynosiły również do po-święcenia gospodynie. Potem wieszano taki bukiet pod powałą, by chronił gospodarstwo przed szkodami i pożarem. W tym dniu również chętnie zawierano związki małżeńskie, szczególnie na wsi. Teoretycznie nie był to czas na zabawy, gdyż trwały jeszcze intensywne prace w polu, uważano jednak, że jest to tak pomyślny dla odbycia ceremonii ślubnej dzień, że warto dla niej przerwać żniwa. Wierzono, że pary, które przysięgały sobie 15 sierpnia, będą żyć w dostatku i beztrosko. Na przełomie sierpnia i września zaczynały kwitnąć wrzosy. Celtowie uważali tę roślinę za wyjątkowo szczęśliwą i ofiarowywali ją nowożeńcom. W Anglii i Szkocji do dzisiaj młodym mężatkom przyjaciółki wręczają na nowe mieszkanie doniczkę z białym wrzosem, który niezawodnie przyniesie małżeństwu szczęście, pod warunkiem jednak, że będzie odpowiednio pielęgnowany. Podobno, kiedy taki kwiat zaczyna zmieniać barwę lub usychać, to niechybny znak, że w związku zaczyna się źle dziać. Znalezienie na wrzosowisku rośliny kwitnącej na biało było znakiem, że pragnienia i potrzeby, jakie mieliśmy w chwili, kiedy dostrzegliśmy kwiat, mają szansę się spełnić
Może i ja znajdę taki kwiat, a spadające gwiazdy spełnią marzenia?

Ty mówisz: - Nie chodź tam nocą
tą skośną ulicą, pochyłą, po co
chodzisz po pochyłej ulicy?

A ja na to: - Jesteś głupia dziewczyna.
Chodzę, bo mi się wtedy przypomina
ulica Towarowa z księżycem
nad elektrownią. 

Powróciłem tutaj jak z podróży
po ulicach, po zaułkach krętych.
Tak, to tu - ten księżyc taki duży.
Tak, to tu - ta furtka i sztachety.

Wyszła matka z pomarszczoną twarzą,
popatrzyła na mnie niewesoło.
- Synku, mówi, jakżeś się postarzał.
Byłeś sokół, teraz jesteś gołąb.
Konstanty Ildefons Gałczyński



W ludowych przysłowiach widać związek tego miesiąca z pracami na polu, ale nie tylko:

Jeśli w sierpniu dni jasne, będą stodoły ciasne.
Kiedy sierpień przychodzi, reszta zboża z pola schodzi.
Czego sierpień nie dowarzy, tego wrzesień nie doparzy.
W pierwszym tygodniu pogoda stała, będzie zima długa, biała.
Gdy w dni sierpnia spieka wszędzie, tedy długa zima będzie.
W pierwszym tygodniu pogoda stała, będzie zima długa, biała.
Początki sierpnia pogodne, wróżą zimy łagodne.
Jak po lipcu sierpień się ochłodzi, to później zima twarda z wielkim śniegiem chodzi.
W sierpniu grzmotów wiele, mokrą zimę ściele
Kiedy sierpień wrzos rozwija, jesień krótka, szybko mija.
Gdy w sierpniu z północy dmucha, nastaje zwykle posucha.
Ostatni sierpnia zapowiada, jaka pogoda na październik wypada.
Jak pierwszy, drugi, trzeci, taki cały sierpień leci.
Dużo grzybów sierpniowych - dużo zawiei śniegowych.
Gdy z początku sierpnia skwar trzyma, zwykle bywa długa i śnieżna zima.
Wawrzyniec pokazuje, jaka jesień następuje (10.08.)
Gdy na Wawrzyńca orzechy obrodzą, to w zimie mrozy dogodzą (10.08.)
Na Wniebowzięcie słota, w jesieni dużo błota (15.08.)
We Wniebowzięcie Panny Marii słońce jasne, będzie wino godnie kwaśne (15.08.)
Gdy Bartłomiej z grzmotami, śnieżna zima przed nami (24.08.)
Już po świętym Bartłomieju, jedz już kluski na oleju (24.08.)
Święty Bartłomiej zwiastuje, jaka jesień następuje (24.08.)