Kiedy otwieram bramy pamięci,
w oczach wiruje dawny świat dziecięcy.
Widzę dom rodzinny w cieniu drzew ukryty,
zapachem żywicy i dzikim winem spowity.
Choć wiele lat minęło,
kiedy dzieckiem byłam, pamiętam,
jak leśnymi ścieżkami chodziłam.
Szumu drzew i wiatru słuchałam,
niebo tęczą malowane podziwiałam.
Wciąż słyszę, jak ptaki swym śpiewem
dzień wychwalają,
koniki polne na swych skrzypkach,
piękny koncert grają.
Tęsknota w zakamarkach mego serca skryta,
widzi matkę na progu,
która ze łzami nas żegna i wita.
Tak odległe jest teraz miejsce
sercu memu bliskie,
gdzie rodzice od świtu do nocy,
czuwali nad domowym ogniskiem.
I choć nie zawsze był czas na pieszczoty,
i uściski,
to mój dom rodzinny,
będzie memu sercu zawsze bliski.
znalezione w Internecie
Znowu wracam do czasów dzieciństwa.
Ostatnio otworzyłam szufladę komody u rodziców i powiało zapachem dzieciństwa, gdy wyjęłam swój stary, kolorowy sweter, który nosiłam kiedyś pod koniec szkoły podstawowej i całe liceum. Jedyny sweter, z tak wielu zrobionych przez Babcię, a który udało mi się uratować przed wyrzuceniem. I tak moja mama nie wie po co go jeszcze trzymam. Jednak, gdy tylko na niego spojrzę, gdy go dotknę, odpowiedź przychodzi sama. Ten sweter jest kolorową nitką, która łączy mnie z tamtymi już odległymi czasami.
Widzę Babcię, która siadała przy żółtym kaflowym piecu ( kto dzisiaj takie pamięta?) i robiła na drutach: swetry, kamizelki, czapki…. Nie przypominam sobie chwili, aby kiedykolwiek miała wolne ręce. Zawsze były one zajęte czymś pożytecznym. Te chwile, gdy siedziała przy piecu należały do jednych z moich ulubionych. Zawsze wtedy opowiadała różne historie lub śpiewała piosenki, które teraz czasem szumią mi w głowie.
To dzięki jej kolorowym swetrom, kamizelkom w szkole nazywana byłam Słoneczkiem.
Szkoła minęła dawno, Babci i jej kaflowego pieca nie ma jeszcze dłużej…
Babcia starała się mnie nauczyć robić na drutach i szydełkować. A ja, jak to z rogacizną bywa, zaparłam się i nie miałam do tego serca. Dopiero jak odeszła pokochałam te robótki. Dlaczego nie robiłam tego, gdy żyła?
Nie chcę o tym zapomnieć. Dlatego staram się pamiętać wszystko, przecież bez tego byłabym całkiem inną osobą, biedniejszą, bardziej pustą….
Może właśnie dlatego mam szufladę z tęczowym swetrem. Szufladę, w której zatrzymałam kawałek moich wspomnień. Nigdy nie chciałabym, aby ktoś niespodziewanie otworzył ją i zrobił tam porządek i powyrzucał „starocie”
Niedługo mam imieniny. Jednak dawno temu, obchodziłam je w środku lata. Jednak kiedyś moja Babcia udowodniła mi, że swoje święto powinnam obchodzić innego dnia. Miałam do wybory trzy warianty. Wybrałam oczywiście ten najlepszy – majowy.
Gdyby Babcia żyła, to pewnie jak co roku czekałby na mnie za parę dni biszkopt z truskawkami i czerwoną galaretką.
Babcia to są miłe ręce,
książka, herbata słodka,
śmieszne słowa w dawnej piosence,
suknia dla lalki i szarlotka.
Babcia to bajka, której nie znamy,
pudełeczka, perfumy, włóczka,
babcia to mama mojej mamy,
a ja jestem jej wnuczka.
Kamieńska Anna
Jednego tylko żałuję…. Nie zdążyłam porozmawiać z Babcią o czymkolwiek ważnym, czy też nie. Ani o kwiatach w ogrodzie, ani poważnie o życiu. Tylko Babcia zrozumiałaby moje nastroje, mój zachwyt nad ogrodem. Razem z nią moje wspomnienia byłyby znacznie bogatsze.
Gdyby żyła martwiłaby się nadal o nas i tym wszystkim co dzieje się dookoła. Cieszę się jednak, że dożyła spełnienia przepowiedni z wiersza Słowackiego. I lepiej, że nie doświadczyła stanu wojennego. Nie…Wcale nie lepiej… Śmierć to najgorsze co może zdarzyć się między ludźmi. Śmierć pozbawia nas wszystkiego. Tak bardzo chciałabym pokazać jej moje mieszkanko, balkon …. Opowiedzieć jej o moich marzeniach, radościach, obawach, niepokojach…
A może:
Trzeba umieć zapomnieć nareszcie,
Nie powtarzać bez końca i znów
O młodości, miłości i mieście,
Które kiedyś nazywało się…..
Chyba nie chciałabym tego. To prawda, że czasem udaje się zamknąć na klucz moje odległe, bolące wspomnienia. Staram się oszukać w ten sposób samą siebie, bo przecież jak się gdzieś nie zagląda, to tak jakby tego nie było. Nie potrafię jednak tego tak na zawsze zrobić. Przecież te wszystkie przeżyte i zapamiętane chwile są dla mnie niczym delikatne, unikalne kwiaty, które należy pielęgnować wciąż od nowa, bo są tego warte. Są przecież częścią mojej prawdziwej historii.
Kończę… Ekran przysłania mi mgiełka utkana nie tylko z moich wspomnień.
Babcia na wiosnę
Niebo włożyło turban obłoczny z jaskółką,
Jabłonie stoją w wielkich kapeluszach z kwiatów
Szeptania-pogłaskania lecą z pyłem kwiatów
Omijając twarz moją jako liść pożółkłą.
Lipy stroją się w jedwab zielony i nowy,
Jak biżuteria szczęścia płoną sznury kwiatów
Pocałunki żeglują na muzyce kwiatów
Mijając moją szyję w szaliku włóczkowym.
Zamknę najszczelniej serce przed śpiewem słowika
I pójdę przez gąszcz kwitnień, rozkwitów, kwiatów,
Przez chmury całowanych, kołysanych kwiatów,
Nie śmiąc przypiąć do piersi fijołka czy storczyka.
Pod modną parasolką świat w śmiechu się trzęsie.
Patrzy zabójczym okiem zza bukietu kwiatów,
Ma we krwi wszystkie wonie, wszystkie gwiazdy światów,
I ma mnie, jak bezwiedną, zimną łzę na rzęsie.
Maria Pawlikowska-Jasnorzewska