Nasza matura
P a m i ę t a c i e ?
Także samo kwitnące kasztany
Zapach bzów rozwalał nam głowy
Pięćdziesiąty (!) rocznik kochany
Maturalny wyjątkowy i nasz !
Jakie wtedy śpiewano piosenki
„że matura.. że za rok i że znów”
Ileż marzeń i ambitnych planów
Nawciskano nam wówczas do głów
...że ogromny horyzont przed nami
i... że świat cały leży nam u stóp
.....................
Przetańczone beztrosko "dni sto"
No i cóż że poprawka że stres…
Przed złem świata strzegł nas Bóg.
I pomagał we wszystkim jak mógł
Było różnie szczęśliwie lub mniej
Lecz codziennie żyliśmy nadzieją
I ufnością pokładaną w niej
Gdy spoglądam czasem za siebie
Bywa że wiosną i podobnie jak wtedy
Kwitną kasztany i do szaleństwa pachną bzy
To zaskoczona pytam siebie nie wierząc
Czy kilkadziesiąt lat do tyłu...
To na pewno byliśmy my?
Tak tak kochani
To my byliśmy na pewno
I to dla nas tak pięknie zakwitały bzy
I to my co roku (-) przez ponad pół wieku
Wciąż zdajemy tamtą maturę do dziś
Nie zmieniły tego ni lata ni czas
Bo jako żywa pozostała w nas
Tak samo pachnąca bzami
Kwitnąca kasztanami
I na zawsze nasza
Majka Stanek
Wzruszyły mnie te słowa. Zwłaszcza teraz.
Za oknem prawie majowy dzień. Jest świeżo, żółto-zielono-niebiesko. Niestety za oknem zimno. Taka pogoda powoduje, że znowu wspomnienia snują się po moim mieszkaniu, a ja nawet nie mam ochoty ich wyprosić. Wręcz przeciwnie. Pozwalam im się otulić, niczym ciepłym, kolorowym kocem. Maj przecież to także czas wspomnień.
Teraz, gdy ponownie jak co roku o tej porze kwitną, a raczej dopiero zakwitną kasztany (w tym roku wyjątkowo późno), myślę przede wszystkim o moim bratanku Kajtku, który w tym roku zdaje swój egzamin. Niestety tyle go ominęło i ominie. Wycieczki klasowe, studniówka, bal maturalny. W zeszłym roku przepadły im "osiemnastki". Akurat mieliśmy świętować w kwietniu. Jego pokolenie nie będzie miało tych wspomnień.
Chociaż już tak było.
Maturzyści 1982 też nie mieli studniówek.
Minęło już ponad 30 lat, ale emocje są praktycznie takie same. Obawa o zdrowie i życie najbliższych, niepewna przyszłość, pytania o maturę... Dwa pokolenia. Pokolenie stanu wojennego i pokolenie pandemii. Tyle różnic, ale i tyle wspólnego. Oba roczniki na pewno będą pamiętać swój rok wchodzenia w dorosłość. Ale to będą ich wspomnienia.
A wspomnienia o mojej klasie, maturze...? Moje licealne lata również nie należały do najłatwiejszych.
Ale czy warto ponownie cofać się do tamtych lat? Niektórzy nie lubią wracać do przeszłości, kiedy byli młodsi, ładniejsi, szczuplejsi.... Przecież dla nich to już odległa historia, wspomnienie, które przez lata zostało tylko ledwie uchwytną mgiełką. Po co więc wracać do tego co minęło, skoro najważniejsze jest to co teraz?
Ja jednak chyba należę do nielicznych wyjątków i lubię wspominać dawne, beztroskie czasy.
Ale czy rzeczywiście matura była dla mnie takim beztroskim czasem? Stres mnie przecież nie ominął. A matura z polskiego była jedną wielką, przerażającą niewiadomą. Chociaż zawsze byłam pilna i do matury przygotowywałam się bardzo rzetelnie, to pamiętam, że przed ustną maturą z polskiego dosłownie spanikowałam. A przecież długie godziny spędziłam na zgłębianiu tego przedmiotu. Jednak miałam i do tej pory mam jedną zasadę: noc jest do spania, a nie do zarywania.
Dodatkowo dzień wcześniej wybraliśmy się na spacer po naszym parku. Przecież nauka w ostatni dzień nie miała sensu. Pamiętam nawet, że włożyłam wówczas nową sukienkę, którą wstyd przyznać, ale mam do dzisiaj... I w którą mieszczę się bez problemu. Kiedyś, chociaż dookoła był kryzys, to doprawdy materiały, z których szyto, były nie do zdarcia. Ale nie o tym dzisiaj...:))
MAJ CZARODZIEJ
Zapachniała wiosna majem
przyszedł miesiąc upragniony,
przyniósł z sobą kwiatów naręcz,
co rumieńcem w polu płoną.
Zaczarował nam dni szare
zmienił w ciepłe, kolorowe
i przywitał słońca żarem
świat barwami pomalował.
Sprzyja wszystkim zakochanym
w parku różą, bzem zakwita
tęczę uczuć niesie dla nich
sercem trzeba ją przywitać.
Toną drzewa w morzu liści
wabi śpiewem wiatr wiosenny,
każde się marzenie ziści
maj czarodziej gotów spełnić.
znalezione w Internecie
Był piękny ciepły dzień, prawie połowa maja.
To powinno sprawić, że w poniedziałek powinnam być wypoczęta, zrelaksowana, ale niestety... Stres był silniejszy.
Teraz z perspektywy czasu mogę powiedzieć, że byłam jednak „szczęściarą”, ponieważ zdawałam tzw. starą maturę. A wiadomo powszechnie, że stare jest lepsze, bo sprawdzone. Maturę zdawałam w czasach, że na pisemnym z polskiego można było liczyć na temat z literatury staropolskiej. To znacznie upraszczało sprawę, bo np. romantyzmu zupełnie nie rozumiałam i nadal chyba nie rozumiem. Najlepsza i najnormalniejsza literatura zaczynała się dla mnie od pozytywizmu (tak, tak "Nad Niemnem" przeczytałam całe), ale na to nie mogłam liczyć. Staropolska była zawsze i tego byłam w stanie się nauczyć. Cóż jak powszechnie było wiadomo, orłem z polskiego nie byłam. Śmiało mogę przyznać, że raczej należałam do matołków, który doskonale zdawał sobie sprawę, że nie ma co wybierać się na bibliotekarstwo. Bo chociaż kochałam książki, to szans nie miałam.
Dla mnie królowa była i jest tylko jedna - MATEMATYKA. Jednak to właśnie maturę z polskiego teraz po latach wspominam najmilej. Matematyka zdana bez problemów rozpłynęła się we mgle. Natomiast wspomnienia z języka polskiego otulają mnie niczym ciepły koc. Dlaczego się tak stało? Przecież egzamin z polskiego wyzwolił we mnie tylko strach, przerażenie i panikę. Tak, dosłownie wpadłam w panikę. Jednak to właśnie z czwórki z ustnego egzaminu z polskiego cieszyłam się najbardziej. Nie mogłam uwierzyć (razem z moją nauczycielką), że po raz pierwszy moja wypowiedź została oceniona tak wysoko.
Teraz jednak wiem, że naprawdę porządnie przyłożyłam się do tego egzaminu. Wysiłek i determinacja opłaciły się. Chociaż czy cały ten stres był potrzebny? Z perspektywy czasu mogę napisać, że odrobina nerwów była potrzebna. To działało na mnie zawsze mobilizująco. A egzaminy, przed którymi się denerwowałam, zawsze zdawałam lepiej. Na tych, gdzie byłam zbyt pewna, nie było aż tak różowo. Oczywiście nie dotyczyło to przedmiotów matematycznych. Tam było i pewnie i różowo.
Matura, to jednak minęło, ale wspomnienia powracają każdego roku.
Wspomnienia to najważniejsze co nam pozostaje. Najbardziej zapamiętujemy to, co było dla nas najbardziej wzruszające, co najbardziej przeżyliśmy, co poruszyło nasze serce. To będzie zapisane w naszej pamięci do końca życia…Tej pajęczyny wspomnień na pewno nie będę wymiatać i wyrzucać z mojego serca. Cóż niech je dalej oplata.
Pajęczyna wspomnień
Wspomnienia
pokryły się kurzem,
odszedłeś w zapomnienie.
Schowały się w kącie
jak pająk
plotąć cienką nić istnienia,
aby nie zginąć.
Zostaną w ukryciu
dopóki ich nie znajdę,
nie zniszczę, mówiąc:
to koniec...
znalezione w Internecie