DEPRESJA
Wpadła do mnie nieproszona
już nadzieję przepędziła
nie zdejmując swych kaloszy.
Brat jej chaos w progu stoi
ona tylko się uśmiecha,
mnie szlak trafia wręcz powoli
ta zaś tylko na to czeka.
Błędy mi wytyka wszystkie
czerń rozsiewa gdzie się da,
życie gdzieś ucieka ze mnie
ona z tego frajdę ma.
Chęci moje odbierając
negatywnie mnie nastawia,
na odpowiedź nie czekając
do poddania mnie namawia.
Chcę z depresją powojować
za nim ta opęta mnie,
jakie środki mam stosować
kto mi powie? kto to wie?
w wódce szelmy nie utopię
za lekami nie przepadam,
szukam więc pomocy w yoge
więcej robię mało gadam.
Całe dzionki w czapce chodzę
po dworzu i w domu ,
to wygląda głupio może
nie szkodzi nikomu.
Gdy odbicie swoje w lustrze
zobaczę czasami
z swej głupoty aż się śmieję
wraz z szczerymi łzami.
Wiedzieć trzeba,
że depresja
wesołości wręcz nie znosi,
każdy uśmiech ją osłabia
z czasem w końcu się wynosi.
Raniuteńko przed lusterkiem
uśmiechnięta teraz staję,
mówię głośno; piękna jestem!
co mi pozostaje.
Sama przecież w to nie wierzę
ale na głos powiedziałam,
teraz znów się śmieję szczerze
depresje przegnałam
Czasem trzeba się oszukiwać
na wesoło brać ten świat
bo jak chcemy smutków szukać
to z depresją przyjdzie spać
Znalezione w Internecie
Ostatnio poczułam dziwny rodzaj samotności, inny niż zazwyczaj, taki bardziej bezradny. Coraz częściej jestem sama z moimi myślami, lękami. Nie potrafię przekazać ich dalej, porozmawiać. Zresztą tak trudno teraz o prawdziwą, szczera rozmowę. Rozmowa wymaga czasu, skupienia na rozmówcy…. Tymczasem wszyscy dookoła spieszą się coraz bardziej, patrzą tylko do przodu i są skupieni przede wszystkim na sobie. Dlatego więzi między ludźmi coraz bardziej się rozluźniły. Rodziny się rozproszyły, nie maja już czasu dla innych praca, szkoła i święty spokój są najważniejsze. Dlatego izolujemy się od otoczenia. Rozmawiamy monosylabami, wymieniamy tylko grzecznościowe formułki, z przyzwyczajenia pytamy „co słychać?” i biegniemy dalej nie zwracając uwagi na odpowiedź. A przecież każdemu potrzebna jest rozmowa, która jest łącznikiem z innymi.
Życie potrafi się zmienić gwałtownie niczym samochód wyścigowy, który uderza w bandę. I tak jest ze mną.
Nie tak dawno los wcisnął przycisk start i moje życie potoczyło się w miarę normalnym torem. Odżyłam, nabrałam optymizmu... Teraz jednak znowu sobie o mnie przypomniał i ponownie wcisnął stop zatrzymując taśmę. Potem odwrócił się tyłem i pobiegł dalej, zostawiając mnie samą, bez maleńkiej szansy, która mogłaby odmienić moje życie.
Znowu wszystko jest skomplikowane i stanowi źródło stresu. Jednego dnia chce się umrzeć, a następnego człowiek zdaje sobie sprawę, że wystarczy zejść kilka stopni aby odnaleźć kontakt z życiem i lepiej wszystko widać. Jednak tych ostatnich dni jeszcze mało.
Mogłabym machnąć ręka na wszystko i starać się coś zmienić, powalczyć, ale nie jestem silna, aby to zrobić.
Czy to też dlatego, że brakuje mi pewności siebie? Czy to strach daje znać o sobie? Ale przecież inni boją się bardziej ode mnie. Ale czy to ma być pocieszenie?
Chciałabym pewność siebie nosić niczym pelerynę, otulając się nią, aby pokazać że jestem szczęśliwa, spokojna… Tak jak tego oczekuje otoczenie. Jednak wiadomo, że jeżeli nie dajesz rady, aby być takim jak inni od ciebie oczekują, to cierpisz. Ale ja nie chcę cierpieć.
Z drugiej strony chciałabym żyć własnym życiem. Może wystarczy być podobną do Pollyanny i mieć różowe okulary, aby nie dostrzegać prawdy?
Może martwię się na zapas o to, co faktycznie niewiele ode mnie zależy, czego zmienić nie mogę.
Moje życie jest jak długi tunel, w którym nie widać wyjścia, ale wiem, że gdzieś ono jest. Nie mogę zawrócić, skręcić. Mogę tylko krok po kroku posuwać się do przodu, aż do końca. Dlatego nadal każdego dnia toczę mój kamień. Syzyf przy mnie to nic. Kiedy nie udaje się, ponawiam próbę, zaczynając od nowa. Dzień po dniu, krok po kroku. Staram się nie poddawać. Jednak wszystko ma jednak swoje granice.
Może trzeba się wypłakać raz i dobrze? Potem otrzeć łzy, pozbierać się i zamknąć ten rozdział, jak tylko będzie to możliwe? Trzeba po raz kolejny zacząć od początku nowy rozdział.
Odys
Cierpienia twe i błędy.
Wszędy są drogi proste
Lecz i manowce wszędy.
O to chodzi jedynie,
By naprzód wciąż iść śmiało,
Bo zawsze się dochodzi
Gdzie indziej, niż się chciało.
Zostanie kamień z napisem:
Tu leży taki i taki.
Każdy z nas jest Odysem,
Co wraca do swej Itaki.
Leopold Staff
Smutno zrobiło się na moich stronkach. Pora, aby nareszcie powiało stąd nutką optymizmu. Pora skończyć z tym marudzeniem, czas odpędzić smuteczki i narzekania. Może uda mi się wytrwać w tym nastroju przez dłuższy czas. Wszak początek sierpnia to czas na spełnianie marzeń.
Spadającą gwiazdę schowaj do kieszeni
Nigdy nie daj wypaść jej
Spadającą gwiazdkę schowaj do kieszeni,
Przyda się w deszczowy dzień
Nigdy nie daj wypaść jej
Spadającą gwiazdę schowaj do kieszeni,
przyda się w deszczowy dzień
Pozdrawiam nadzieją na spadające łezki św. Wawrzyńca
Spadającą gwiazdę schowaj do kieszeni
Nigdy nie daj wypaść jej
Spadającą gwiazdkę schowaj do kieszeni
Przyda się w deszczowy dzień
Bo miłość może przysiąść na ramieniu
Nawet gdy noc czarna
I gdybyś chciał zachować ją na dłużej
W kieszenie będziesz miał moc gwiazdy światła
Spadającą gwiazdkę schowaj do kieszeni,
Nigdy nie daj wypaść jej
Spadającą gwiazdkę schowaj do kieszeni,
Przyda się w deszczowy dzień
Bo kiedy piętrzą się kłopoty
A przecież różnie bywa, tak łatwo wtedy je pokonać
Gdy kieszeń światło gwiazdy skrywa
Spadającą gwiazdę schowaj do kieszeni
Nigdy nie daj wypaść jej
Spadającą gwiazdę schowaj do kieszeni,
przyda się w deszczowy dzień
Bo miłość może przysiąść na ramieniu
Nawet gdy noc jest czarna
I gdybyś chciał zachować ją na dłużej
W kieszenie będziesz miał moc gwiazdy światła
Spadającą gwiazdę schowaj do kieszeni,
Nigdy nie daj wypaść jej
Spadającą gwiazdkę schowaj do kieszeni,
Przyda się w deszczowy dzień
Bo kiedy piętrzą się kłopoty
A przecież różnie bywa, tak łatwo wtedy je pokonać
Gdy kieszeń światło gwiazdy skrywa
Spadającą gwiazdę schowaj do kieszeni
Nigdy nie daj wypaść jej
Spadającą gwiazdkę schowaj do kieszeni,
Przyda się w deszczowy dzień
Spadającą gwiazdę schowaj do kieszeni
Nigdy nie daj wypaść jej
Spadającą gwiazdę schowaj do kieszeni,
przyda się w deszczowy dzień
W tym okresie możemy obserwować na niebie „spadające gwiazdy”. Ludowa tradycja mówi, że to „płacze niebo”, albo że są to „łzy św. Wawrzyńca”. Określenie „łzy św. Wawrzyńca” nawiązuje do świętego, który zmarł śmiercią męczeńską 10 sierpnia 258 r. w Rzymie. W czasie tortur płakał nad grzechami świata.
Kult św. Wawrzyńca był bardzo popularny w średniowieczu. Czczono go jako patrona ubogich i wszystkich tych, którzy mogą doznać szkody ze strony ognia: piekarzy, kucharzy i bibliotekarzy. Uważano, że chroni od pożarów i pomaga w poparzeniach.
Góralskie opowieści o łzach św. Wawrzyńca mówią, że gwiazdy widać tylko wieczorem bo niebo otwiera się by się przewietrzyć. Rano jednak przychodzi św. Piotr i zamyka niebieskie podwoje. Gwiazdy liczyć to wielki grzech i niebezpiecznie – można niechcący trafić na swoją gwiazdę i skończyć nagłą śmiercią bo gwiazdy to liczby i znaki stworzone przez Boga do przeliczania ludzi na ziemi. Dawniej na wsi mawiano, że z przyjściem na świat każdy człowiek dostaje od Boga swoją gwiazdę, z której trwaniem łączy się długość życia. Gdy rodzi się nowy człowiek, na niebie przybywa więc kolejna gwiazda by przychodzący na świat Zbawiciel wiedział ile dusz ludzkich odkupił. Kiedy gwiazdy grzeszników ciemnieją, wtedy płacze nad nimi Wawrzyniec, który może swymi łzami je rozjaśnić.
Mam nadzieję, ze niebo zapłacze łzami Świętego Wawrzyńca. Uwielbiam usiąść przy oknie i w nocy patrzyć na gwiazdy. Nigdy mi się nie udało zaobserwować takich zjawisk co nie znaczy ze mi się nie zdarzy. W tym roku będę wypatrywała cierpliwie. Muszę się jednak nastawić na noc nieprzespaną, bo najlepiej widać je ponoć dobrze po północy. Ale cóż warto się pomęczyć. Przecież marzenia dają nam siłę, aby iść dalej. Kiedy widzimy spadającą gwiazdę, powinniśmy zawsze wypowiedzieć życzenie. Nawet to najdrobniejsze. To co teraz jest marzeniem, już jutro może stać się rzeczywistością.
A może Święty Wawrzyniec płacze, że już lato ma się ku końcowi. Cóż dzień już jest coraz krótszy, poranki i wieczory coraz chłodniejsze… Tak królewna Lato już przekroczyła półmetek swojego panowania.
Ja jednak kocham tą porę roku z chłodnymi porankami, powiewem wiatru, rosą na trawie, po której lubię spacerować na bosaka… A może zmobilizuję się i wybiorę się „na pola”, aby jak co roku skomponować mój bukiet na Święto Matki Boskiej Zielnej. Tak… sierpień, to jest mój miesiąc.
Teraz patrzę w niebo na samoloty, które płynąc po niebie odlatują zabierając ze sobą moje marzenia. Może niedługo znowu jedno z nich się spełni. Przecież mój szczęśliwy los schowany jest pod stosem usypanym ze spadających gwiazd. Wystarczy, aby los znowu wcisnął przycisk play.
Wszystko się może zdarzyć
stoisz czy biegniesz dotykają cię z każdą chwilą
Możesz rzeźbić je palcami możesz zmieniać je słowami
Los srebrzy się u twoich stóp królujesz mu
Wszystko się może zdarzyć, gdy głowa pełna marzeń
gdy tylko czegoś pragniesz, gdy bardzo chcesz
Wszystko się może zdarzyć, gdy serce pełne wiary
gdy tylko czegoś pragniesz, gdy bardzo chcesz
wszystko może zdarzyć się
To nie jest sen rzeczy naprawdę dzieją się
armią kolorów otaczają cię z każdej strony
Otwórz oczy rozłóż ręce, by nazbierać jak najwięcej
Podpisuj dni imieniem swym królujesz im
Anita Lipnicka
💕💕
OdpowiedzUsuńPod wpisem dotyczącym depresji mogę się podpisać. Jednak nie dla mnie oglądanie gwiazd, nie spoglądam w niebo. Może jesień przyjdzie wcześniej i organizm to wyczuwa i reaguje. Lepszych dni Ismeno. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńTo minie, wszystko przeminie i będzie znowu jak dawniej, a może lepiej.
OdpowiedzUsuńŁzy św. Wawrzyńca jakie piękne określenie spadających gwiazd.
Serdecznie pozdrawiam :)
Trzy noce temu śniłaś mi się, że przyjechałaś do mnie w odwiedziny❤️ Co do relacji międzyludzkich: trudno jest gdy ktoś sam nie chce się otworzyć. Ostatnio wysyłam mało maili i smsow bo zauważyłam że wielu moich znajomych odpisuje wtedy kiedy ma potrzebę. Ja zawsze byłam tą pierwszą piszącą i wyczekującą na odpowiedź. Może ich przyzwyczaiłam do mojej „ nadgorliwosci”? Teraz pozwalam im milczeć, jak wrócą, będziemy kontynuować, a jeśli nie będą odczuwać takiej potrzeby, uszanuję...
OdpowiedzUsuńLATO u nas mokre i zimne, wręcz paskudne, nie wiem czy kilka upalnych dni by znalazł, ale cóż nie mamy na to żadnego wpływu, w tej chwili u mąż znów potężna ulewa, burza i ostrzeżenia przed kataklizmami.
OdpowiedzUsuńJak zawsze interesująco piszesz i czekam z niecierpliwoscią na każdego posta, a depresja, no cóż, może zaatakować każdego z nas...
OdpowiedzUsuńIsmeno, chyba większośc z nas dopada czasem taki depresyjny stan. Często sam przychodzi i sam odchodzi. Jest jak przypływ i odpływ a my musimy sie temu poddać, ale nie dać sie utopić. I pamiętać, że nic nie trwa wiecznie. Że po nocy dzień a po burzy słonce. Że na tym chyba polega zycie - na zmianach. Wewnątrz nas i wokół nas.
OdpowiedzUsuńCarpe diem, Ismeno!
Pozdrawiam Cię serdecznie
Czasem tak jest, że nadchodzą momenty słabsze i smutniejsze w naszym życiu. Ważne, by umieć temu zaradzić, nie bać poprosić się o pomoc, gdy samemu nie jest się w stanie tego przezwyciężyć. Od śmierci mojej Mamy samotność u mnie jest na porządku dziennym... na początku ciężko było mi do niej przywyknąć, ale z czasem dostrzegam także jej zalety na których się skupiam. Wiadomo, każdy też inaczej na samotność reaguje, każdy inaczej z nią się ma, ważne by dobrze poznać samego siebie w takich cięższych sytuacjach.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę przyjemnego weekendu! :)
Ismeno kochana jak ja Cię rozumiem. Ja zawsze lubiłam ludzi, kontakty z nimi. W pracy byłam najwcześniej rodzona i matkowałam, pomagałam, radziłam, przytulałam w trudnościach nie licząc swojego czasu, emocji. Byłam podobno bardzo lubiana. I co? W bardzo przykry sposób odeszłam na emeryturę, ciężko zachorowałam i nagle zrobiło się wokół mnie pusto. Gdzie podziały się ci, którym zawsze pomagałam? Za którymi wstawiałam się u szefa choleryka?Ale jak to jest w życiu "Pan Bóg zamyka drzwi, ale otwiera okno" W tym oknie pojawiło się kilka osób. Tobie również otworzy się okno❤️ po burzy zawsze jest słońce. Z ludźmi źle się dzieje pędzą za niczym i z niczym opuszczają ten świat. Jest jeszcze wiele wspaniałych ludzi. Dobrze popatrz w "otwarte okno" życzę Ci byś zobaczyła w nim życzliwych Ci ludzi. Przytulam 💞
OdpowiedzUsuńKochana, czasem tak jest, że w sercu rozgości się smutek i to okropne poczucie beznadziei. Dobrze jest wtedy mieć chociaż malutką świadomość, że ktoś tam o Tobie myśli i pamięta. I chociaż nie zawsze płyną słowa, to codziennie płyną ciepłe myśli.
OdpowiedzUsuńTulę mocno - Małgosia X
Na smutki i rozterki duszy nie ma recepty, nie zastosujesz rozkazu ni lekarstwa na długo.
OdpowiedzUsuńDobrze, że masz swoją stronę w sieci, gdzie możesz przelać myśli, wątpliwości, wymienić się nastrojami...
Piszesz o wielu pięknych i ulotnych sprawach, masz swoich wiernych czytelników, więc na pewno nie jesteś sama.
Oby spadające gwiazdy spełniły i twoje pragnienia!
jotka
Smuteczkom zawsze mówię-nie!
OdpowiedzUsuńSzukam miłych rzeczy, zajmuje się kwiatami, oglądam album ze zdjęciami, czasem piję łyczek naleweczki domowej roboty.
Przytulam, cieplutko pozdrawiam:)
Masz ochotę napisz do mnie:)
Achhh, Ty moja kochana romantycznie- melancholijna Duszyczko! Przytulam do serducha, bo doskonale Ciebie rozumiem... Każdy ma lepsze i trudniejsze chwile, bo to życie... Pięknie piszesz, osładzając poezją z serca wyjętą...
OdpowiedzUsuńSerdeczności przesyłam najgorętsze, i buziaki :*
Oj ta depresja! Każdego może dopaść. Wiem, co czujesz. Borykam się od lat z depresją męża. I z wiekiem jest coraz trudniej, ale wierzę, że po złych chwilach piękny dzień nadchodzi, czego życzę.
OdpowiedzUsuńSmutno dziś u Ciebie Ismenko, ale i na takie chwile w życiu musi być miejsce. Moja mama zawsze powtarzała, że po burzy zawsze przychodzi słońce, nie ma takiej możliwości, żeby burza trwała bez przerwy <3 Tak, że kochana, niedługo i u Ciebie zaświeci. Już za rogiem czeka na Ciebie coś dobrego, trzeba tylko chwilę na to poczekać <3
OdpowiedzUsuńŚciskam Cię najserdeczniej i wysyłam uśmiech gorący, Agness <3
U mnie niestety skłonność może nie tyle do depresji co do poważnego spadku nastroju zawsze wiąże się z aurą za oknem. Im więcej takich deszczowych dni za oknem tym więcej u mnie lęków, złych myśli, które trudno przepędzić. Pada u nas z krótkimi przerwami od drugiego tygodnia lipca. Czekam na zmianę! Dużo siły życzę Tobie i spełnienia marzeń, na które czekasz :)
OdpowiedzUsuń„Po burzy zawsze wychodzi słońce, po deszczu rosną kwiaty, a po zimie nastaje wiosna”... Znalazłam ten cytat w sieci, niestety nie znam autora. Wszystkiego dobrego.
OdpowiedzUsuńMimo trudniejszych dni i smutniejszych słów, czytam z ciekawością Twój wpis. Miejscami mam wrażenia, że to są moje myśli. Co podniosę głowę to przyjdzie kolejny dzień i zmienia nastrój. Jednak Ismeno bratnia duszo, trzeba śmiało wychodzić poza smutki i smuteczki jakie nas chcą otaczać. Ja oprócz dwóch siostrzeńców nie mam rodziny. Więź kurczy się. Trzeba wszystko robić, żeby otoczyły Nas pozytywne myśli. Ja uciekam w objęcia książek. Trzymaj się ciepło i niech Ci słoneczko i gwiazdeczki sprzyjają
OdpowiedzUsuńRóżowe okulary ani Pollyanna nie pomogą Ismeno. Kiedy jest źle, to jest źle. Stan to przejściowy, ale czasem długo przemija i przemija, i końca nie widać. Najwięcej problemów bierze się się z domyślania jak mnie chcą widzieć inni i prób bycia takim. Nie uda się nigdy. Prosta droga do bycia nieszczęśliwym bez końca. Trzeba być sobą, nawet, kiedy jest się w czarnej DE. Mówisz wtedy: jestem w czarnej DE i posiedzę tu trochę, bo potrzebuję :)
OdpowiedzUsuńAczkolwiek, kiedy siedzi się tam za długo, można się za bardzo przyzwyczaić i wtedy dobrze byłoby pogadać z psychologiem.
Czasem mała depresja jest dobrym schowankiem na jakiś czas. Aż pojawią się w tunelu światła zwiastujące wyjście. A czasem trzeba samodzielnie wykopać sobie wyjście, mając z tyłu ludzkie gadanie i powinności, które niby mamy :)
Wydaje mi się, że napisanie o emocjach też może je w minimalnym stopniu ograniczyć. W końcu to forma wyrzucenia na zewnątrz tychże, tak jak w rozmowie.
OdpowiedzUsuńCo do izolacji to już wiele lat temu powstał termin ,,samotności w tłumie". Dziś na pierwszym miejscu jest chyba Japonia pod tym względem. Najstraszniejsza rzecz jaką przeczytałem to o samobójstwie pewnej aktorki stamtąd, która pod wpływem komentarzy w Sieci (chyba, nie pamiętam już dokładnie) uznała, że w wieku ok. 40 lat stała się brzydka, nie fajna i nikomu nie potrzebna. Nie miała się jak podzielić tym z nikim, bo wszyscy są tam samotni w tłumie. Okropne a prawdziwe, niestety.
Zakładki do książek nawiązujące do okładki na przykład widuję od paru lat. Moim zdaniem to jest dobra forma promocji książki.
Pozdrawiam!
https://mozaikarzeczywistosci.blogspot.com/
Też odczuwam ten dziwny rodzaj samotności Ismenko i to dość często. Trzymaj się ciepło Kochana.
OdpowiedzUsuń