Co można powiedzieć o dwudziestopięcioletniej dziewczynie, która umarła? Że była śliczna. I piekielnie inteligentna. Że kochała Mozarta i Bacha. I Beatlesów. I mnie. Kiedyś, kiedy sypnęła mi jeden po drugim nazwiskami tych facetów od muzyki, zapytałem, w jakim ich ustawia porządku, a ona odpowiedziała ze śmiechem: ,.Alfabetycznym”. Wtedy ja też się śmiałem. A teraz siedzę i zastanawiam się, czy mnie ustawiała wedle imienia - w takim wypadku byłbym tuż za Mozartem - czy nazwiska - wtedy tkwiłbym gdzieś między Bachem a Beatlesami.
Erich Segal, Love Story
Ostatnio znowu zetknęłam się z tym cytatem. I to dało mi do myślenie. Jakiś czas temu pisałam TUTAJ trochę o muzyce, ale nie wspomniałam o tej, która również wywarła na mnie duży wpływ. Nie można jednak było wszystkiego zmieścić w jednej opowieści. Powinna jeszcze powstać kolejna i kolejna. Od dłuższego czasu chciałam utkać krótką opowieść o muzyce klasycznej. Krótką, bo dla wielu jest ona zbyt trudna i mało osób jej słucha. A może tylko się im tak wydaje, bo tak naprawdę nigdy nie wsłuchali się w muzykę klasyczną?
Czas zatem na drugą opowieść.
Dawno temu był czas, kiedy Mała Dziewczynka tkwiła gdzieś między Mozartem, Bachem a Beatlesami. Stop. Zła kolejność. Wszak "wszystko" zaczęło się od Bacha.
Zacznij od Bacha
Gdy musisz wstać,
choć tulisz tak pod głową obłoczek snu
i słów tyle znasz
a tu dzień wstaje już kolorowo, witaj!
Gdy musisz wstać,
bo słońce już zawiesza
na szczytach wież
poranny swój szal i rusza
cień w długi marsz,
wokół drzew krząta się
ptaków rzesza, witaj!
Zacznij od Bacha,
nim słońce po dachach
zeskoczy, jak kot po nocy ćmej...
I zacznij od Bacha,
gdy w progu się waha
ktoś, kto winien wejść, a może nie...
Gdy musisz wstać,
choć tulisz tak pod głową obłoczek snu
i słów tyle znasz
uczonych cicho przez noc,
a tu dzień wstaje już kolorowo, witaj!
Gdy musisz wstać,
bo słońce już zawiesza
na szczytach wież
poranny swój szal i rusza
cień w długi marsz,
wokół drzew krząta się
ptaków rzesza, witaj!
Zacznij od Bacha,
nim słońce po dachach
zeskoczy, jak kot po nocy ćmej...
I zacznij od Bacha,
gdy w progu się waha
ktoś, kto winien wejść, a może nie...
W muzyce Bacha Mała Dziewczynka zakochała się w latach studenckich, w ubiegłym wieku. A stało się to na koncercie w kościele św. Tomasza w Lipsku.
Mała Dziewczynka zakochała się w muzyce poważnej siedząc w jednej z ławek tego gotyckiego kościoła, patrząc na ołtarz główny i słuchając granej na organach muzyki Jana Sebastiana Bacha. Panująca tam wówczas atmosfera, przede wszystkim dzięki rozbrzmiewającej muzyce, była dla Małej Dziewczynki czymś niesamowitym, niespotykanym, niepowtarzalnym..... wszechogarniającym. Patrząc z perspektywy czasu Mała Dziewczynka żałuje tylko, że nie udało się jej wówczas usłyszeć Thomanerchor, czyli jednego z najstarszych chłopięcych chórów w Niemczech. Wówczas na pewno dostałaby skrzydeł i pofrunęła pod samo sklepienie. A tak, jak tylko usłyszała niespodziewanie pierwsze organowe takty, siedziała wbita w ławkę i niemając odwagi ruszyć się z miejsca. Czuła jakby grał sam Jan Sebastian Bach. A może rzeczywiście czasem nadal gra nieprzerwanie od 300 lat, od 1723, kiedy został organistą i opiekunem chóru w kościele. Jak muzyka umilkła nastała cisza, a Mała Dziewczynka czuła, że duch sławnego organisty jeszcze unosi się dookoła. Jakby co chciał sprawdzić, jakie wrażenie wywarł na obecnych. A wrażenie dla Małej Dziewczynki było naprawdę piorunujące. Do dzisiaj z tego wyjazdu najbardziej pamięta ten koncert. Na zawsze zapadł jej w serce.
"Zacznij od Bacha”. Napisałam, że "wszystko" zaczęło się od Bacha. "Wszystko" czyli muzyka poważna. Wcześniej była bowiem nastoletnia:
Beatlemania story
Wracam czasem do szczenięcych lat
Do tych paru zdartych płyt
Gdzieś tam stoi McCartney'a grat
Choć cholerny ziąb
Sierżant Pepper śpi
Gitarzyści tłuką szkło
Muzyczka w nich się tli
Beatlemania story ile to już lat
Gryfy gitar jeszcze lśnią choć ekran zbladł
Beatlemania story wspomnień anioł stróż
Zmarszczki czasu liczy srebrny kurz
Żółta łódź podwodna w porcie już
Wolno usiadł jumbo jet
I fantasmagorii miękki plusz
Rozmył się jak deszcz
Tylko głupiec wie
W czyje wierzyć łzy
Komu dobrze komu źle
Muzyczka w nim się tli
Beatlemania story ile to już lat
Gryfy gitar jeszcze lśnią choć ekran zbladł
Beatlemania story wspomnień anioł stróż
Zmarszczki czasu liczy srebrny kurz
Beatlemania story ile to już lat
Gryfy gitar jeszcze lśnią choć ekran zbladł
Beatlemania story wspomnień anioł stróż
Zmarszczki czasu liczy srebrny kurz
Zanim pojawiła się muzyka poważna Mała Dziewczynka, jak większość nastolatków w jej wieku, była zafascynowana Beatlesami. No może nie większość... To były czasy, gdy młodzież była podzielona na fanów Rolling Stonesów i Beatlesów. Zwolennicy Beatlesów podzielili się na tych, którzy faworyzowali Lennona i tych, którzy woleli McCartneya. W tej rywalizacji wygrywał zazwyczaj Lennon, zwłaszcza po swojej tragicznej śmierci.
Matt Schichter z Kanady nakręcił nawet dokument „Lennon czy McCartney?”. Osoby ze świata filmu i muzyki odpowiadało na to "proste" pytanie.
Wyniki ankiety były następujące: John Lennon 282, Paul McCartney 196, George Harrison 15, Ringo Starr 4.
W świecie Małej Dziewczynki było podobnie. Większość jej koleżanek była zachwycona Lennonem. Natomiast Mała Dziewczynka wolała McCartneya. Na okrągło słuchała: "Oh! Darling", "Michelle", "Hey Jude", “Eleanor Rigby”, "Yesterday", "Ob-La-Di, Ob-La-Da","Let It Be", „Love Me Do”.... Jednak utwory Lennona również rozbrzmiewały w jej pokoju.
Lennon czy McCartney? To była jednak dobra rywalizacja, bez złośliwości, pogardy, hejtu....
Mała Dziewczynka wraz z najlepszą w tym czasie podwórkową koleżanką zbierała wszystkie materiały dotyczące zespołu. Potem wklejały je do swoich zeszytów (Mała Dziewczynka do dzisiaj ma taki u siebie). Na z trudem wówczas kupionych radiomagnetofonach nagrywały piosenki z radia.
Mała Dziewczynka od godziny osiemnastej z wypiekami na twarzy siedziała z uchem przyłożonym do radia i czekała, aż w Trójce jak każdego dnia popłynie kolejna piosenka jej ulubionego zespołu. Z uchem przyłożonym do radia, ale z palcem na przycisku "nagrywaj". Wówczas dosłownie nic nie było w stanie odciągnąć jej od radia. Dosłownie nic.
Jednak dla Małej Dziewczynki tak naprawdę każdy z Beatlesów był zdolny, ciekawy, godny zainteresowania. Tworzyli dla niej świetną grupę i tylko grając razem warci byli słuchania. A potem, cóż... Ich twórczość nie była już tak słuchana przez Małą Dziewczynkę. Oczywiście pojawiły się utwory godne uwagi, jak "Imagine" Lennona, które zachwycało. Jednak Mała Dziewczynka już z takim zainteresowaniem nie słuchała tej "pobeatlesowej" twórczości.
Piosenka o Mozarcie
Mozart po strunach przebiera,
struna muśnięta wibruje i drga.
Mozart ojczyzny dla nut nie wybiera -
żyje po prostu, to znaczy, że gra.
Ach, to nieważne, co będzie, a zresztą -
losy i ciosy ukryte za mgłą...
niechże do czoła przyłoży pan dłoń!
Gdzieś na ostatniej już, na ostatniej
stacji szepniemy: musiało tak być...
Ale zgorszenie ojczyzny odwiecznej
to nie bożyszcze, by czołem mu bić...
Ach, to nieważne, co będzie, a zresztą -
losy i ciosy ukryte za mgłą...
Niechże pan wytrwa w nadziei, Maestro,
niechże do czoła przyłoży pan dłoń!
Młodość wnet pierzcha, bo ma te nawyki;
chwila - i stos już dogasa, a w nim
Frak atłasowy, sadzone trzewiki,
biała peruczka rozwieje się w dym.
Ach, to nieważne, co będzie, z resztą -
Niechże pan nie dba o resztę, Maestro.
niechże do czoła przyłoży pan dłoń!
Bułat Okudżawa
A Mozart? Ze swoją "Eine kleine Nachtmusik", a także "Rondo alla Turca", czy też "Weselm Figara", był tak pomiędzy Czajkowskim, Dworzakiem, Straussami, Chopinem, Vivaldim.... Każdy z nich stworzył utwory, które Mała Dziewczynka słuchała na okrągło.
A ten naj? Nie wiem. Przecież nie wymieniłam wszystkich. Zresztą jakie to ma znaczenie, kto z muzyki popularnej, czy też klasycznej jest lepszy? Najważniejsze, że potrafił stworzyć coś niesamowitego, co poruszyło i nadal porusza serce Małej Dziewczynki.
Zacznij od Bacha od razu skojarzyłam ze Zbigniewem Wodeckim
OdpowiedzUsuńCzęsto słuchałam Beatlesów razem ze swoimi siostrami. Starsza wprowadziła mnie w świat ich muzyki.
OdpowiedzUsuńSerdecznie pozdrawiam :)
Ja jestem niezmiennie i na wieki zakochana w Mozarcie.
OdpowiedzUsuńI najbardziej działa na mnie "Requiem".
UsuńPiękny post Ismeno. Kocham muzykę poważną, ale „ na żywo”, wszelkie odtwarzanie w domu jest dla mnie pozbawione sporej głębi przeżyć. Kolejny post niech będzie operowy, bo operę też kocham.
OdpowiedzUsuńJa też jestem wiernie zakochana w Mozarcie. Geniusz muzyczny, jedyny taki. I tylko jemu potrafię wybaczyć mizerię charakteru. Bo jego muzyka mówi za niego. Jest anielska. Miałam chyba łatwiej, niż Ty Ismenko. Od dziecka słuchałam muzyki "poważnej" (chociaż muzyka Mozarta często nie była w zamyśle poważna, tylko właśnie rozrywkowa, w jego czasach). Skończyłam dwie szkoły muzyczne (10 lat). I odpoczywam słuchając klasyki. To dla mnie naturalny wybór. A Mozart zawsze koi moją duszę (gdy dusza potrzebuje ukojenia).
OdpowiedzUsuńBacha cenię, ale bywa niezwykle monotonny, a jego polifonia, to czasem popis techniki, a muzyki w tym mniej. Zadziwia mnie Twoje zainteresowanie Beatlesami. Jesteś na nich za młoda ;) Ja czekałam niecierpliwie na kolejne ich przeboje, ale za "Twoich czasów" wszystkie przeboje już były napisane ;) Tym większy podziw. Bo i ja do dziś z nostalgią słucham ich piosenek :) Serdeczności!
These are hard choices..Beatles or Mozart. Funny, when I had my first born we listened to so much classical music and he could tell me the different artist..of course, he grew up to love bad boy rap, anyway. Still, I have a soft spot for John Lennon. Great post!
OdpowiedzUsuńRolling Stonesów i Beatlesów słuchali moi dziadkowie, rodzice i ja... Muzyka łączy pokolenia. Klasyczną też lubię. Chopina np. za jego słowiański romantyzm. ;)
OdpowiedzUsuńI dla mnie muzyka jest bardzo wazna. Muzykę klasyczną, powazną nauczyłam sie kochać w czasach późnonastoletnich, kiedy często chadzałam do filharmonii i na żywo słuchałam wspaniałych wykonań Wielkiej Orkiestry Symfonicznej Polskiego Radia. Do tej pory najmocniej pamiętam brawurowe wykonanie utworów Musorgskiego i Szostakowicza. Teraz mniej już słucham muzyki klasycznej, ale spektrum moich muzycznych zainteresowań stale sie poszerza. I to jest cudowne, bo ocean muzyki, jak i literatury nigdy nie ma końca.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Cię serdecznie, Ismeno.
Haha, jakbym sama pisała ten post. To jest także takie moje...
OdpowiedzUsuńKocham muzykę i dostarcza mi ona od zawsze wielu wzruszeń. Klasyczną kocham równie mocno. Fakt, że od lat uczestniczę w w dorocznym Bach Festival w Świdnicy.
haha... znów, bo zeszyt z wierszami, słowami ulubionych piosenek i wykonawcami też miałam :) :) Lecz niestety nie mam go, bo pożyczyłam [naiwna] koleżance koleżanki "na chwilę", a ona do dziś mi nie zwróciła. Teraz nawet nie wiem, gdzie się podziewa, a dla mnie byłaby to sentymentalna pamiątka..
Kilka postów i u mnie, o muzyce...
Ściskam sobotnio, dziś muszę uczestniczyć w koncercie, ale patriotycznym... bye! bye!
Polubiłam muzykę poważną dosyć późno, kiedy to woziłam moją starszą latorośl do szkoły muzycznej. I tam oczekując na nią na korytarzu poczułam piękną muzykę, która dawała mi spokój. Słuchać jej nauczyła mnie córka, która dziś jest skrzypaczką (niestety we Francji). Ćwiczyła wiele, a ja chłonęłam muzykę słuchając Mozarta (bardzo lubię Reguiem), Bacha (najlepiej lubię V Symfonię, Dla Elizy, Ave Maria), Vivaldiego (najlepiej lubię - Poranek), Schuberta (bardzo lubię Serenadę) i długo by jeszcze wymieniać. Zostało wiele płyt z muzyką poważną i słucham jej bardzo często. Nie mam możliwości słuchania na żywo więc słucham to, co lubię z płyt i tęsknię za muzyka, którą na skrzypcach grała mi na żywo moja córka. Pozdrawiam i życzę pogodnej jesieni :):):)
OdpowiedzUsuńHm, w pierwszej chwili myślałam, że wpis będzie o Wodeckim, a tutaj taka miła niespodzianka. Muzykę Bacha i Szopena lubię do dzisiaj, a moja miłość do muzyki poważnej narodziła się gdzieś w 3 - 4 klasie szkoły podstawowej. Jakoś dziwnie mnie ona odprężała, a zarazem skłaniała do przemyśleń i refleksji. Pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuńPodobno ładne jest to, co się nam podoba, w każdym razie na pewno wolę Bacha i Mozarta od Pendereckiego.
OdpowiedzUsuńNie musimy wybierać tych najlepszych i najgorszych, każdy znajdzie swoją niszę w każdej dziedzinie sztuki.
jotka
Kocham muzykę klasyczną i operę, a dla kontrastu lubię też mocniejsze brzmienia. A czasami lubię po prostu ciszę.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam z serca - Małgosia X
Mój pierwszy kontakt z muzyką klasyczną wyglądał podobnie jak u Ciebie. Koncert organowy w Katedrze w Kamieniu Pomorskim wręcz wmurował mnie w ławkę. Nie pamiętam ile miałam lat, może 8 albo 10. Babcia, która w kościele chciała się tylko pomodlić nie podzielała mojego zauroczenia. Nie było to Lato z Radiem :-) W czasach przedinternetowych i mieszkając w małej miejscowości trudno było o taki rodzaj muzyki. Wspomnienia się rozmywały. Dopiero jako osoba dorosła wróciłam do klasyki i od czasu do czasu urządzam sobie takie muzyczne uczty.
OdpowiedzUsuńJa ostatnimi czasy rzadko słucham muzykę klasyczną, ba! ogólnie praktycznie nie słucham żadnej muzyki. Moim ulubionym kompozytorem jest jednak Beethoven.
OdpowiedzUsuńTeż mi się to skojarzyło ze Zbigniewem Wodeckim.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:)*
Witam serdecznie ♡
OdpowiedzUsuńBardzo lubię muzykę. Po prostu. Słucham i poważnej i klasycznej ale również nie pogardzę mocnym brzmieniem. Mój ukochany typ to rock :) Muzyka to wielka siła, potrafi łączyć ludzi, całe pokolenia.
Pozdrawiam cieplutko ♡
Kocham Wodeckiego, Beatlesow I oczywiście Bacha oraz Mozarta - jego najbardziej- oraz Vivaldiego. Miłość do muzyki klasycznej żywię od 12 roku życia. Zawsze oglądam koncert Noworoczny z Wiednia. Rewelacja. Słucham też wykonawców takich jak Vanessa Mae, David Garret, Nigel Kennedy. Bardzo lubię ich interpretację klasycznych dzieł muzyki poważnej.
OdpowiedzUsuńPiękny post Ismenko. Przepraszam że dawno mnie nie było. Ściskam mocno Kasia Dudziak
Bez muzyki nie mogłabym żyć! towarzyszy mi podczas radosnych, ale i smutnych chwil w życiu:)
OdpowiedzUsuńPozdrowionka cieplutkie zostawiam:)