Widok z okna
Wiatr szarpie ich gałęzie jak struny.
Zwołuje szarugi jesienne.
Wygrywa melodie deszczowe, rzewne.
Zmęczone liście jak ptaki odfruwają
Konary drzew nagie zostawiają.
To smutny widok.
Jedynie oczy cieszą kolorowe
pryzmy liści.
Coraz mniej słonecznych, ciepłych dni.
Przyroda szykuje się do zimy.
Przez czarne chmury starają się przebić
promyki słońca.
Rozjaśnić szarość przestrzeni
i rozgrzać nasze serca.
znalezione w Internecie
Często piszę, że lubię siedzieć przy oknie i spoglądać na świat za nim.
Tkałam już opowieść o widoku z balkonu w moim Domu. Można to przeczytać TUTAJ.
Przy oknie zawsze snują się w zwolnionym tempie moje myśli Zimowe, Sierpniowe, Poranne...
W tygodniu zawsze siedzę przy moim kuchennym oknie i patrzę z góry na biegnący świat. Nie ukrywam, że lubię obserwować toczące się życie za oknem. A nie jest on monotonny. Widok zmienia się wraz z porami roku, dnia... Zależy także od kuchennego okna...
Rano, gdy inni jeszcze śpią słyszę świergot ptaków, szum przejeżdżających nielicznych samochodów i pociągów.
Popijając poranna herbatę patrzę jak świat powoli budzi się do życia.
Wieczorem obraz się zmienia. Często mogę podziwiać różnokolorowe zachody słońca nad dachami miasta. Codziennie malowane są inne, niepowtarzalne obrazy. Raz na tle błękitnego nieba widać jak chmury powoli od bladego różu, przechodzą w ciepły pomarańcz lub nawet czerwień. Piękny widok... Mogłabym tak siedzieć i wpatrywać się w zmieniające kolory. Patrzeć jak zapada zmrok, jak zaświecają się gwiazdy i księżyc. Jest mi tak dobrze... Kocham to moje kuchenne okno. Przy nim moje myśli uspakajają się, nie pędzą jak szalone. Wyciszam się...
Kocham siedzieć przy każdym kuchennym oknie.
Widok z okna
Widokiem z okna oczy nacieszę
W dzień deszczowy i słoneczny
Widok ten jest bajeczny
Gdy świt nas wita z rana
Nowy dzień zwiastuje
Gdy księżyc mówi - dobranoc psze pana
I przez noc z gwiazdami obcuje
Gdy niebieska wstęga niebo przecina
W jednej chwili wszystko rozświetla
Gdy deszcz przy okiennicy zacina
I gdy na niebie zorzy pętla
To wszystko widokiem z okna zwane
Tak bliskie, a tak niepoznane
To wszystko mogę podziwiać
Okno niczego nie będzie ukrywać
znalezione w Internecie
W swoim życiu Mała Dziewczynka spoglądała przez wiele okien kuchennych. Pierwsze było w domu Dziadków, gdzie mieszkała wielopokoleniowa rodzina. Dziadkowie, rodzina stryja, rodzina Małej Dziewczynki. Ale kuchnia była tylko jedna. Mała Dziewczynka dokładnie nie pamięta kuchni i jej okien, bo spędzała tam mało czasu.
A widok z tego okna musiał być piękny. Można było z niego patrzeć na duży ogród, gdzie rosły róże, piwonie, floksy i piękne żółte omiegi wschodnie, które przede wszystkim z tym ogrodem kojarzą się Małej Dziewczynce.
Z tego kuchennego okna zapewne często wyglądała mama Małej Dziewczynki, aby sprawdzić czy jej córeczka grzecznie bawi się w piaskownicy, a może siedzi na końcu ogrodu na drewnianej ławeczce majdając nogami. Niestety musiała prawie nieustannie patrzeć przez okno, bo Mała Dziewczynka miała różne pomysły, które nie zawsze były najmądrzejsze... Mieszkający po drugiej stronie alejki sąsiedzi zakładali się nie o to kiedy kilkuletnia Mała Dziewczynka pokona płot, ale jak szybko to zrobi. Bo to, że znajdzie się na alejce i będzie starała się odkrywać nowy świat, było pewne. Tak, tak już jako przedszkolak Mała Dziewczynka była wszystkiego ciekawa, chciała wszystkiego dotknąć, spróbować, zobaczyć...
Może właśnie dlatego kuchnia w nowym domu miała okno, które wychodziło na uliczkę. Mama Małej Dziewczynki mogła również tam przez nie wyglądać, kiedy zajmowała się przygotowaniem obiadu, kolacji... Na tej osiedlowej uliczce, pomiędzy domami Mała Dziewczynka, jej brat i mieszkający obok chłopcy grali w piłkę, badmintona, kapsle... Jak przychodziły dalej mieszkające koleżanki, to skakały przez gumę lub skakankę. Mama jednak z kuchennego okna miała oko na Małą Dziewczynkę. Bo jak Mała Dziewczynka oddalała się z domu, to zazwyczaj coś się jej przytrafiło. Ale to już temat na inną opowieść...
Teraz przez to kuchenne okno lubi spoglądać Mała Dziewczynka, jak tylko jest w Domu rodzinnym. Robiąc śniadanie, gotując obiad, a nawet parząc herbatę lubi spoglądać przez to okno. Co prawda przez lata za oknem wiele się zmieniło. Wokół drzewa i krzewy bardzo się rozrosły, dlatego czasem zasłaniają domy, przy których rosły od małego przez tyle lat. Niestety, niektórych już nie ma, bo za bardzo się rozrosły, albo po prostu nie przeżyły. Jeden świerk usechł, ale nie doczekał się na wycięcie. Mocny powiew powalił go latem. Jego brat, rosnący obok ze smutkiem na to patrzył. Również Mała Dziewczynka ze smutkiem spogląda teraz na tego samotnika.
Jeżeli tylko Mała Dziewczynka otworzy kuchenne okno, a robi to często gotując, to do kuchni wdziera się odgłos przejeżdżających często pociągów. Chyba bez tego dźwięku, prawie każdy widok dla Małej Dziewczynki byłby w pewien sposób niekompletny.
Przez to kuchenne okno można dostrzec dawno niewidziane twarze, które teraz rzadko pojawiają się na uliczce. Zdecydowanie częściej Mała Dziewczynka widzi te nowe dla niej sylwetki. Nie ma co jednak się temu dziwić. Lata mijają, jedni się rodzą, inni odchodzą zazwyczaj po cichu. I najczęściej latem uświadamiamy sobie, że kogoś brakuje...
Mała Dziewczynka cieszy się jednak, gdy te znane od lat postacie nadal przechodzą pod oknem kuchennym.
Wyjrzalem przez okno o brzasku
i zobaczyłem młodą jabłonkę
przezroczystą w jasności.
A kiedy wyjrzałem znowu o brzasku
stała tam wielka jabłoń obciążona owocem.
Więc dużo lat pewnie minęło
ale nic nie pamiętam co zdarzyło się we śnie
Czesław Miłosz
Było też wakacyjne kuchenne okno w domu Dziadków. Przez nie często patrzyła Babcia, aby sprawdzić, czy jej wnuki czasem pojawią się w zasięgu wzroku. Przy tym oknie, jak nie było Dziadka, uwielbiała siadać Mała Dziewczynka. Z przyjemnością pałaszowała upieczone przez Babcię maślane bułeczki, słuchała jej opowieści, równocześnie wyglądała przez okno patrząc na pobliskie drzewa, dom... Starała się też usłyszeć, między opowieściami Babci, odgłos jadących w oddali pociągów. Wtedy w pobliżu przejeżdżały jeszcze pociągi ciągnione przez prawdziwe lokomotywy parowe. Natomiast opowieści Babci były zawsze ciekawe. Można było się w nie zasłuchać. Babcia każdą potrafiła w szczególny dla siebie sposób ubawić, uatrakcyjnić... Jedna z nich dotyczyła właśnie tego kuchennego okna. Babcia opowiadała, że kiedyś, jak przy stole usiadł młody wówczas Wujek, to wskazując na okno powiedziała: "zobacz jaka fajna babka". Wujek od razu się poderwał i wyglądając przez okno starał się dojrzeć atrakcyjną dziewczynę. A Babcia miała na myśli stojącą na parapecie świeżo upieczoną babkę drożdżową.
I za tym właśnie oknem Mała Dziewczynka tęskni najbardziej. Jednak powrotu do tego mieszkania, okna nie ma... Jedyne co, to czasem jak jest w Miasteczku, może z tęsknotą spojrzeć w to okno, gdzie od lat mieszka już inna rodzina.
Pierwsze, należące wyłącznie tylko do Małej Dziewczynki, było nietypowe. Po pierwsze w kuchni na początku nie było żadnego okna. Mała Dziewczynka jednak okno musiała mieć. Zatem należało je wykuć. I tak powstało okno, przez które można było spoglądać do... sąsiedniego pokoju. Tak, tak, kiedyś tak właśnie budowano. Ale dzięki temu oknu, przez kilka lat Mała Dziewczynka nie dusiła się w swojej kuchni i mogła spoglądać przed siebie na zdecydowanie większą od kuchni przestrzeń. Dlaczego zatem zdecydowała się na to mieszkanie? Cóż... W tym przypadku nie miała wyboru.
Dlatego kolejne kuchenne okno Mała Dziewczynka wybrała już świadomie, kierując się swoimi preferencjami.
Teraz siedząc przy oknie Mała Dziewczynka pijąc poranną herbatę, jedząc śniadanie, obiad, kolację, albo tylko tak po prostu spogląda przez nie z góry na świat. W szczególności są to jadące poza miasto lub właśnie przyjeżdżające do niego pociągi lub czasem autobusy. Po południu lub wieczorem, w zależności od pory roku, patrzy jak ponad dachami kończy swoją codzienną wędrówkę król Słońce. Warto patrzeć na ten wielobarwny spektakl, bo król Słońce zazwyczaj zachodzi mało dyskretnie. Czasami zakończeniu dnia towarzyszy pomruk burzy. Wówczas niebo za oknem rozświetla błyskawica. Również ten spektakl należy do zachwycających, chociaż czasem budzących obawę.
Patrząc przez okno Małej Dziewczynce wydaje się, że ktoś na chwilę wcisnął przycisk pauzy. Jest tak dobrze...
Przez ten czas korzysta z paru minut spokoju, ciszy, nie spieszy się... Stara się uważnie przeżywać te spokojne, bez pośpiechu chwile. Chce jaj najbardziej skorzystać z tych kilku chwil odpoczynku duszy i ciała. Okno oddziela bezpieczne, znane, po prostu jej miejsce od tego co , od tego co nieznane, pełne niespodzianek... A tego Mała Dziewczynka nie lubi.
Chciałaby na dłużej tak trwać, aby tryb samolotowy był włączony przynajmniej godzinę każdego dnia. Mała Dziewczynka czuje się wówczas spokojnie i bezpiecznie jak głaskany kot. Stara się cieszyć tymi cichymi, zatrzymanymi chwilami swego życia. Każdemu powinno być pisane takie miejsce. Trzeba tylko je znaleźć wśród milionów innych. Należy być jednak uważnym je wybierając.
Niestety po niecałym kwadransie pędzące życie znowu przypomina sobie o Małej Dziewczynce i ponownie włącza taśmę, aby znów wrzucić ją w wir codzienności...
Lubię ciszę wieczorną mojego balkonu,
wesołe ćmy tańczące przy lampie w ogrodzie;
lubię gwiazdy, co złotem nad dachami płoną
i odbicie księżyca w granatowej wodzie.
Lubię tajemną ciemność wzgórza z modrzewiami,
szum wiatru wśród gałęzi, zapach ściętej trawy;
jarzębinę, co ze mną dzieli się myślami,
siwego brzegu pejzaż zamglony i łzawy.
Lubię to moje miejsce - bożym planowaniem
przeznaczone, nadane - w cudnym kątku ziemi.
W serce serdecznym piórem zostało wpisane -
widok z okna się w świata widzenie przemienił.
Strug Renata
Piękny widok z okna. Spędzamy tu tak mało czasu, a potem, w wieczności.
OdpowiedzUsuńWindows, especially from the kitchen can always be inspiring. Of course, some of it has to be busy with your hands too..like washing dishes by hand (I am probably the only one who does this since our dishwasher is broken). Although, being in the ordinary, doing in the ordinary can sometimes bring the extraordinary. Once I met an old lady who told me she had her most religious times when she was in the kitchen staring out the kitchen window.
OdpowiedzUsuńThanks for the post. Thanks for your visit. All the best to your creativity!
Kochana Ismeno, każdy z nas ma takie kuchenne okno w pamięci i nosi je w sobie. Czasami chciałabym mieszkać w wieżowcu z widokiem na ruchliwą ulicę i gwar ludzi , dźwięki które do mnie teraz nie docierają, bo towarzyszy mi tylko cisza i śpiew ptaków.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie,:))
Tak jak Ty, lubię podziwiać zachody słońca w barwach od różu, pomarańczy do czerwieni. To są niesamowite widoki.
OdpowiedzUsuńSerdecznie pozdrawiam :)
Ismenko, tak cudnie napisałaś o swoich kuchennych oknach. A tak naprawdę o symbolice jaką im nadałaś, o miłych chwilach i tęsknocie za nimi i za ludźmi, którzy w tej wędrówce przez życie Ci towarzyszyli... Przeczytałam z prawdziwym wzruszeniem, a przecudne wiersze jeszcze bardziej dopełniły niesamowitego klimatu, jaki uzyskałaś w swojej opowieści <3
OdpowiedzUsuńŚciskam serdecznie, Agness:)
Myślę, że każdy ma gdzieś tam w głowie, sercu i pamięci takie swoje kuchenne okno, przez które ogląda świat. I czerpie z niego to, co dla niego najważniejsze. Moja babcia mieszkała na parterze i... często siedziała w swoim oknie. Przy tym jej oknie toczyło się sąsiedzkie życie. Sąsiadki zatrzymywały się na pogawędki, na ploteczki, na kawałek ciasta nawet... to były piękne czasy. Takie okno dla niektórych potrafi być nawet jedynym oknem na świat. Pięknie to wszystko napisałaś... Pozdrawiam...
OdpowiedzUsuńTak, Ismeno. Każdy z nas ma swój niepowtarzalny i wazny dla niego widok z okna. To tak jakbyśmy patrzyli na film o naszym życiu. Zmieniają sie kadry, pory roku, ludzie. A my niby takie same, choc przecież nie takie same. Czas i z nami robi swoje...A oto kolejna zima zaczyna malowac świat na biało. Widok z okna znowu odmieniony. Magia...
OdpowiedzUsuńSerdecznie Cię pozdrawiam.
Każde okno nosi w sobie mnóstwo historii. Piekny tekst Kochana aż zaczęłam myśleć o własnych widokach z okien w moim mieszkaniu, w ktorym mieszkam całe życie. Z kuchennego okna widok niemal ten sam. Niewiele się zmieniło, choć jak się troche wychylic patrzac w bok... Ronda kiedyś nie było. Z drugiej strony niestety dużo się zmieniło. Zniknęła pełna wspomnień piaskownica, duże drzewo, trzepak, wszystkie miejsca zabaw Małej Dziewcznki, którą byłam ja zastąpił parking...
OdpowiedzUsuńPodziwiam Cię za Twoje pomysły w tworzeniu postów, potrafisz z każdego tematu utkać wspaniałą opowieść, uwielbiam czytać, to, co napiszesz, bo u Ciebie każdy temat przybiera interesujące barwy. Zainspirowałaś mnie do wiersza. Najważniejsze kuchenne okno dla mnie to było okno Babci Józi, do tej pory widzę w nim Jej twarz, choć Babci nie ma już 30 lat, a dom spogląda na mnie swoim samotnym smutkiem...
OdpowiedzUsuńPodobają mi się obrazy. Ja także lubię patrzeć przez okno na biały puch na drzewach.
OdpowiedzUsuńJa tez nie miałam wpływu na widok z okna, dlatego tak cieszą mnie inne widoki, choćby wakacyjne lub widok z okna sypialni gościnnej, gdy jestem u syna. Widok z okna często wpływa na nastrój od samego poranka:-)
OdpowiedzUsuńjotka
Miałam i ja takie okno... Mieszkaliśmy wtedy z dziadkami. Uwielbiałam stać w oknie, patrzeć na błyskawice albo jak pada deszcz czy śnieg.
OdpowiedzUsuńBardzo często odnosisz swe wpisy do czasu dzieciństwa. Do cudownego czasu beztroski. Do czasu bez pośpiechu, wiecznej pogody i przygody...
OdpowiedzUsuńPięknie opisujesz swoje chwile w tym czasie i swoje emocje.
Okno jest i dla mnie symboliczne. Pisałam kiedyś tak: https://wokolciebie.blogspot.com/2021/01/wielkie-okno.html
Pozdrawiam najserdeczniej...
Jak byłam mała to często patrzyłam przez okno i czekałam na mamę, która wracała z pracy. Bawiłam się przy tym licząc np. przejeźdzające samochody, rowerzystów i spacerowiczów. Czasem jeszcze dzieliłam samochody na kolory. Później opowiadałam mamie, zdawałam relację z ilości przejechanych pojazdów.
OdpowiedzUsuńNiekiedy liczyłam też i pociągi czy autobusy.
Dzisiaj wolę wyjść na przydomową ławeczkę z psem i z tej perspektywy oglądać świat, chyba że jest zimno i deszczowo
Serdecznie pozdrawiam w ten deszczowy u nas dzień.
Przy kuchennym oknie piję zawsze poranną herbatę, takie moje 10 minut tylko dla siebie. Chociaż widok mam niekoniecznie ciekawy - okna w bloku naprzeciwko.
OdpowiedzUsuńDziękuję za wszystko...
Małgosia X
Ismeno bardzo lubię czytać Twoje tak malarsko przedstawione wpisy. I ja przypomniałam sobie okno u Babci, jedno pozwalające obserwować przejeżdżające pociągi przeważnie towarowe gdzie próbowałam liczyć wagony i zawsze myliło mi się, bo było ich bardzo dużo. A dzisiaj w moim domu przyglądam się jak na nocleg przylatuje niesamowita ilość kawek (mamy na podwórku 9 lip) i po uzgodnieniu gdzie, która śpi zalega cisza. Z kolei przez moment rano niebo robi się czarne, a to kawki odlatują. Pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuńPatrzenie przez moje kuchenne okno pozwala mi zebrać myśli, ale też zatrzymać się na chwilę w tym codziennym pędzie :) Ciekawe, że właśnie przez to okno, w tym konkretnie pomieszczeniu najczęściej patrzę :) Wychodzi na ulicę, więc zawsze coś się tam dzieje.
OdpowiedzUsuńWidok z okna to fajny motyw do snucia opowieści Ismenko. Jako dziecko i później też lubiłam siedzieć przy oknie w maminej kuchni i obserwować w trakcie pomagania przy gotowaniu. Okno w kuchni było sporo i można było dużo zobaczyć. Przed blokiem był piękny park, który zimą zamieniał się w wyśnioną zimową krainę. Pięknie było latem i zimą.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie Kochana. Posyłam ciepłe myśli i słowa.
Kasinyswiat
Witam serdecznie ♡
OdpowiedzUsuńOkno, choć niepozorne, może być synonimem naprawdę ważnych dla nas rzeczy. Nie bez powodu mówi się "okno na świat". Może być wspaniałym wspomnieniem, cudownym krajobrazem lub miłą rozmową z sąsiadem :) Moje okno to bardziej krajobraz drzew w dzikim parku, nie za wiele się dzieje ale ma swój klimat :)
Pozdrawiam cieplutko ♡
Piękne wspomnienia. Gdy mieszkałam w bloku w Poznaniu, na 6 piętrze, to miałam z kuchni widok na cały Poznań, dosłownie! Cudowny widok na starą dzielnicę willową, zatopione domy z czerwonymi dachami, w zieleni ogrodów. A w Sylwestra widziałam setki fajerwerków w centrum i w okolicy. Nasz blok jak gdyby 'wychodził " z osiedla. Nie widziałam innych bloków ani od wschodniej (kuchennej) ani od zachodniej strony mieszkania. Na dole był parking, ale tak nisko, że z okna go nie było widać, ani słychać. Teraz z kuchni widzę moje krzewy róż i cisy i jarzębinę przy furtce. I ganek miłej pani sąsiadki po drugiej stronie bitej drogi. Cisza i spokój. Czasem tylko traktor przejedzie albo kombajn w czasie żniw. I auta sąsiadów, parkujące pod ich domem. Pozdrawiam serdecznie!
OdpowiedzUsuńMój widok z okna kuchennego jest na nie! widzę brud dookoła! to niestety brak jakiejkolwiek kompetencji w pracy naszej sprzątaczki:(
OdpowiedzUsuńZa to z drugiej strony, przez duże okna, patrzę z przyjemnością na mój ogródeczek:)
Serdeczności zostawiam:)
Ismeno Kochana ja znowu jestem spóźniona. Czytam raz i myślę, a potem wracam i czytam po raz drugi i znowu napawam się Twoimi słowami. Kocham Twoje posty. Widok z okna kuchennego w moim rodzinnym domu był cudowny. Tuż za nim piękna wiśnia obsypana kwiatami i pachnąca tak, że pamiętam ten zapach do dziś, a tuż za nią ogród sąsiadów tętniący życiem. W ogrodzie uwijali się trzej kawalerowie, a jeden z nich bardzo mi się podobał. Dodam, że wówczas miałam pięć, a może siedem lat, a On ponad dwadzieścia:):):) Jak ja lubiłam na Niego spoglądać. Taki był przystojny!!! I co ożenił się, wyjechał. Nadal spoglądałam przez okno, ale obiektu moich westchnień już niestety nie było. A teraz nie wyglądam przez kuchenne okno, bo nie bardzo lubię widoku mknących samochodów. Mieszkam tuż przy DK12. Często jednak wyglądam przez okno pokoju, wychodzące na nasze wspólne podwórko, a tam rosną drzewa i ten widok lubię. Podglądam ptaki, które są moją miłością i psa, od którego można nakręcić zegarek, bo z taką dokładnością przebiega pod naszymi drzewami. Ale się rozpisałam. Uściski gorące posyłam na te zimne, jesienne dni:):):)
OdpowiedzUsuńPiękny, refleksyjny tekst.. Przypomniały się różne kuchenne okna z przeszłości lub ich brak. Najładniejszy widok był z kuchni u Babci, na ogród, dalej podwórko pełne kur i kaczek, i linię gęstego lasu za polem. Zimą patrzyliśmy przez to okno, jak dziadek odśnieża podwórko, usypując śnieżną hałdę, z której budowaliśmy potem igloo :-)
OdpowiedzUsuń