niedziela, 29 marca 2020

Dzieciństwo

Cóż jest życie? 
Życie to przemiana materii (...)
to ścigłe i niepochwytne zwierzę. (...)
Mijanie to mijanie się ze światłem,
to mijanie się z człowiekiem.
Mijanie to żal prędki.
Julian Przyboś

I tak jest ze mną. Przeglądałam ostatnio album ze zdjęciami. To przypomniało mi o upływie czasu i o tym, że Kajtek i Kuba nie są już dziećmi. Ze względu na to, co dzieje się dookoła dawno ich nie widziałam. Czy zobaczę ich w święta? 
Na samą myśl o tym poczułam ukłucie w sercu, ciężar na duszy. Zamknęłam oczy i wróciłam do rozmowy z Kajtkiem sprzed kilku lat.
- Ciociu, jestem już prawie dorosły – powiedział Kajtek
– Jaki dorosły? – zdziwiłam się
– Przecież jestem już nastolatkiem. Nie jestem już dzieckiem - odparł i wyszedł z pokoju, a ja poczułam się taka stara.
Dotychczas uważałam się za osobę w średnim wieku, chociaż z duszą i sercem znacznie młodszym Nie zwracałam uwagi na kolejne lata, które nieubłaganie lądowały na moich plecach i lekko srebrzyły pojedyncze włosy.
Wówczas podobnie jak dzisiaj usiadłam w fotelu i zaczęłam przeglądać jeszcze nie tak stare zdjęcia. Był tam mały Kajtek w stroju karnawałowym. Łezka zakręciła się mi w oku. To ujęcie najlepiej pokazuje, jak jest podobny do swojej babci. Dalej Kajtek otoczony misiami i wszystkimi pluszakami. I to, gdy przytulają się z Kubą do swojego taty... Kiedy to było?
Jak to się stało, że tak szybko dorośli? Przecież nie tak dawno woziłam ich w wózeczku, czytałem bajki, razem budowaliśmy konstrukcje z klocków, graliśmy w piłkę…Teraz jest jeszcze drobny, delikatny. Jednak niedługo pewnie będzie wyższy ode mnie, a jak kopie piłkę, to lepiej uciekać z bramki.
Chciałabym im pokazać miejsca, w których jako dziecko byłam szczęśliwa. Chcę aby każdy z nich był dobrym człowiekiem. Ufnym i uczciwym, ale nie dającym się wykorzystać. Dobrym, ale nie litościwym. Samodzielnym, ale nie samolubnym. Kochającym życie, a nie zakochanym w sobie. Dzielącym się z innymi, a nie egoistą. Otwartym na świat i jego zmienność, a nie przywiązanym do utartych ścieżek.
Tak, za chwilę Kajtek będzie dorosły. Powoli zaczyna się przekonywać, że świat nie jest tylko czarny i biały. Chociaż z trudem przyjął do wiadomości, że są jeszcze różne odcienie szarości.
Kubuś jest jeszcze nastolatkiem, który jednak też za jakiś czas wydorośleje. Już jako kilkulatek na pytanie kim będzie odpowiadał - mężczyzną. 
Cieszę się jednak, że mamy dobry kontakt ze sobą, wspólne zainteresowania, tematy do rozmów... Jednak te dawne czasy minęły i już nie wrócą.
Jak mi ręce urosną,
jak mi nogi urosną,
jak już będę dorosła
i wysoka jak sosna,
to zostanę, zostanę, zostanę...
no, kim?
To na pewno zostanę lekarzem!
Przyjdę w białym fartuchu,
mamie zajrzę do ucha,
tatę klepnę po brzuchu,
powiem: ,,Trzyma j się, zuchu!",
i zapiszę, zapiszę, zapiszę...
no, co?
I zapiszę paskudne lekarstwo!
Co mi płacze i krzyki!
Będę robić zastrzyki!
Będę strasznie się trudzić!
A jak już mi się znudzi,
to zostanę, zostanę, zostanę... no, kim?
To zostanę okrutnym piratem!
Nie posłucham się taty.
Będę strzelać z armaty,będę w worku pękatym
przechowywać dukaty,
będę straszną mieć brodę i pistolet... i co?
I piracką przepaskę na oku!
Co mi wiatry i burze!
Mogę trwać jak najdłużej!
Niechaj żyją podróże!
A jak nimi się znużę,
to pojadę, pojadę, pojadę... no, gdzie?
To pojadę z powrotem do mamy!
Danuta Wawilow
Czas dzieciństwa… Dlaczego dzieci tak bardzo chcą być dorosłe. Każde dziecko co chwila ma inny pomysł na swoją przyszłość, ale jedno jest niezmienne – chce być już duże.
Dzieci nie zdają sobie sprawy jak bardzo szczęśliwym i beztroskim okresem jest dzieciństwo. Szkołę i naukę wspomina się później z sentymentem, a będąc dzieckiem tak nie chce się do niej chodzić i wydaje się, że jak będziemy dorośli, to będzie lepiej.
Czy nikt z nas nie pomyślał "chciałbym znowu być dzieckiem".
Cóż, człowiek tęskni do tego czego nie ma i nie docenia tego co ma. Jak trudno jest nas zadowolić.
Tadeusz Różewicz powiedział, a może napisał: "Dzieciństwo jest jak zatarte oblicze na złotej monecie, która dźwięczy czysto". Dzieciństwa się nie zapomina. W dzieciństwie przeżyliśmy najwięcej przygód. Dzieciństwo to ciągłe odkrywanie świata.
Nam dorosłym czas dzieciństwa najczęściej kojarzy się ze szczęściem, beztroską, wspólnymi zabawami z rówieśnikami, z brakiem problemów, poczuciem bezpieczeństwa, ciepłem rodzinnym.
Ale przecież tak naprawdę się nie zmieniamy. Jesteśmy dziećmi, które nagle musiały same radzić sobie w życiu. Jednak tęsknimy za tymi latami, za graniem w piłkę, przechodzeniem przez płoty, graniem w kapsle. Tęsknimy za dzieciństwem, chociaż tak w głębi serca wiemy, ze nie było ono takie beztroskie, bez lęków...
Każdy z nas prędzej, czy później odczuje upływu czasu. Dzieje się to zazwyczaj, gdy dzieci zaczynają dorastać.
Upływ czasu, przemijanie.... Czasem żałuję minionych lat, dni, chwil.... Staram się o tym nie myśleć, ale...
Nie mogę wyrwać się z objęć przeszłości, chociaż staram się, aby każda chwila była wypełniona po brzegi. Chociaż staram się być zajęta, to i tak mgiełka nostalgii otula mnie niczym szal.
Do młodych
Stoję obok was
z bagażem życiowych doświadczeń
niby z przepustka na dalsze życie
dźwigam zeszyty
w których mnóstwo zadań czeka na rozwiązania 
niosę też uśmiech
zatrzymany przed dwudziestu pięciu laty
by go postawić obok waszej radości
która iskierkami przebija się
przez zatroskanie dorosłych
myślących że wszystko za nami
wracam do was by napatrzeć się szczęściu
któremu na imię młodość
i odetchnąć radością
dla której ćwierć wieku
jest tylko chwilą istnienia
jak dobrze że 
miłość jest wiecznie młoda.
Basia Wójcik

środa, 25 marca 2020

Opowieść o brzozie

Brzoza
Zapatrzonej w chmur szkarłaty 
smukłej brzozie wśród brzeziny 
śnią się zwiewne, barwne szaty 
zamiast strzępów pajęczyny. 
  
Snem nasiąka kropla rosy, 
chrzęści baśnią kruchy chrust. 
Zamiast liści – lniane włosy, 
zamiast kory – czerwień ust. 


Tak niewiele chce od bytu ! 
Rozlistwione w zmrok i w las 
smutne drzewo czeka świtu. 
Ach, jak wolno płynie czas ! 
  
Gdy godziny mroczne miną, 
cud się zdarzy w biały dzień 
i obudzi się – dziewczyną ! 
Ach, jak ciąży obcy pień ! 
  
Zapatrzonej w chmur szkarłaty 
smukłej brzozie wśród brzeziny 
śnią się zwiewne, barwne szaty 
zamiast strzępów pajęczyny. 
            
Ty, spętany jarzmem zdarzeń, 
ślepy od swych własnych złud, 
nie zrozumiesz takich marzeń, 
nie uwierzysz w taki cud. 
Mirosław Ostrycharz
W najbliższych dniach będziemy tęsknić do spacerów po parku, lesie. Nie dane nam będzie przytulić się do drzewa.
O drzewach można pisać w nieskończoność.
Dwa lata temu rozpoczęłam cykl o drzewach. 
Ostatnio snułam opowieść o dębie. Dziś bohaterką będzie brzoza.
Brzoza znana była już w starożytności.
W wierzeniach plemion germańskich, słowiańskich i nadbałtyckich brzoza uważana była za drzewo święte, symbolizowała czystość.
W starożytnym Rzymie używano jej gałązek w obrzędach związanych z obchodami świąt noworocznych, które rozpoczynały się 1 marca, a sławne rózgi liktorskie, symbol władzy najwyższych urzędników, to po prostu gałązki brzozowe owinięte rzemieniami.
Lecznicze właściwości brzozy znano już w średniowieczu, opisywali je wielcy znawcy zielarstwa tamtych czasów: św. Hildegarda z Bingen, Konrad de Megenburg i Mathiolus.
Brzoza
– drzewo święte
Stoi… 
nad całą leśną gromadą wzniesiona
wysmukłością kibici i barwy powabem:
Brzoza biała ...
Tak niezwykłą urodę tego drzewa opisał Adam Mickiewicz w księdze III poematu „Pan Tadeusz”. .
Była też symbolem wiosny i odradzania się życia. Tę symbolikę przejęło chrześcijaństwo, stąd zwyczaj zdobienia jej gałązkami ołtarzy na Boże Ciało i na Zielone Świątki.
Słowianie uważali brzozę za zwiastunkę wiosny i symbol wieczności. Tradycja ludowa przypisywała brzozie magiczną moc. Uważano, że jest ona skutecznym środkiem chroniącym zabudowania i ludzi. Jej gałązkami przystrajano domy, zagrody, zatykano je na polach, by chroniły przed złem. Wierzono, że takie właściwości mają również przedmioty wykonane z brzozy. Miotła wykonana zrobiona z jej gałęzi spełniała nie tylko funkcje użytkową, lecz postawiona przed domem, miął zabezpieczać wejście przed demonami i złodziejami.
Ludowa legenda opowiada, że kiedy Święta Rodzina uciekała do Egiptu przed prześladowaniem Heroda, brzoza otuliła swoimi gałązkami uciekinierów, chroniąc ich od deszczu.
W nagrodę Stwórca dał jej delikatną, wdzięczną postać i sprawił, że w drzewo to nigdy nie uderza piorun.
Brzozę uważano za roślinę leczniczą, Cenionym napojem wzmacniającym i czyszczącym krew była "oskoła", czyli sok brzozowy, używany też przy chorobach płucnych i na porost włosów. Sok taki nazywano również "brzozownikiem" i uważano za "napój boski", służący do utrzymania siły, piękność i jędrności ciała. Zbierano go z drzew starych, co najmniej dziesięcioletnich, spuszczając go wyłącznie od strony południowej pnia. Zabiegu tego dokonywano tylko na drzewach przeznaczonych do wyrębu, w ściśle ustalony sposób, zabezpieczając jednocześnie drzewo przed uschnięciem. Sok taki zalecany był szczególnie na złą przemianę materii. Z kory brzozowej wycinano wkładki do butów, jako "skutecznie wstrzymujące poty nóg i prędko od wyczerpania uwalniające".
Brzoza znana była i ceniona od najdawniejszych czasów, nie tylko z powodu swego piękna.
Brzoza to typowe drzewo Północy, ale występuje także na południu Europy. 
Obecnie w lecznictwie stosowany jest surowiec pozyskiwany z dwóch gatunków: brzozy brodawkowatej i brzozy omszonej – z rodziny brzozowatych. W Polsce rośnie 12 gatunków z tej rodziny, należących do 4 rodzajów. Rodzaj Betula liczy około 120 gatunków, w polskim środowisku naturalnym występuje

Brzoza
Brzoza nad wodą stała,
młoda, szumna i piękna 
brzoza w wodę spojrzała, 
i nagle - drżąca, wylękła - 
chciała uciekać! uciekać! 
z rozwianym, zielonym warkoczem, 
i nie mogła. I zapłakała. 
I nie wiedziała po czem. 

Podszedłem do brzozy z nożem 
i zatopiłem ostrze
w białej brzozowej korze, 
chciwie wypiłem z rany 
sok młody - krew brzozową, 
i upadłem. I sen mnie zmorzył.
A brzoza szumiała nad głową. 

Śniłem o tym, com stracił, 
i o tym, do czego tęsknię, 
a wtedy - o, brzozo! brzozo!
- tyś zaszumiała najpiękniej... 
Obudziłem się z nożem w ręku, 
świadomy krzywdy okrutnej. 
W niebie mogło być jeszcze błękitniej, 
ale nie mogło być smutniej.
Władysław Broniewski

Brzoza gryżyńska
W bliskości rzeki Obry leży wieś Gryżyna; o kilka staj za nią stoi kościół Św. Marcina zupełnie zrujnowany, a przy nim wznosi się niezmiernej wielkości brzoza.
Przed wielu laty zmarło tu dziecię i pochowano je na cmentarzu pod kościołem, aż pewnego dnia grabarz, co grób kopał, przybiegł do plebana dając mu znać, że to dziecię, co przed tygodniem zmarło, wciąż rączkę białą wysuwa spod mogiłki. Pleban wziął natychmiast krzyż i stulę i pobiegł zażegnać to dziwo, ale co ziemi przyrzucał, co się namodlił, nic nie pomogło, zawsze na wierzch wychodziła rączka. Nie wiedząc innej rady, kazał w dzwony uderzyć, aby się gromada zbiegła; a gdy go otoczyła kołem, odezwał się do matki zmarłego dziecięcia, aby wyjawiła tajemnicę, bo musi być tajemnica, dla której to niebożątko nie ma spokoju w grobie. Na to wezwanie matka zanosząc się od płaczu zeznała, iż jedynego synaczka psuła swymi pieszczotami, za co jej źle odpłacił, bo raz w gniewie odważył się ją uderzyć.
— Bierz więc tę rózgę — rzekł pleban — i bij rękę syna, która domaga się spełnienia ziemskiej kary.
Posłuszna rozkazowi uderzyła różdżką po rączce i oto natychmiast schowała się pod ziemię. Na tę pamiątkę ksiądz pleban zatknął ową różdżkę na grobie i wyrosła z niej ogromna brzoza, którą pokazują na przestrogę niedobrej dziatwie.

Symbolem Rosji biała brzózka jest od wieków. Nie można wyobrazić sobie rosyjskiego pola bez smukłej samotnej brzozy, albo nawet gęstego gaju. Nie można wyobrazić sobie bez brzozowych witek także rosyjskiej bani. Co więcej - bez niej nie można wyobrazić sobie Rosji.
Według lingwistów słowo brzoza (береза) pochodzi od czasownika беречь, czyli chronić. Wynika to z tego, że Słowianie uważali brzozę za dar Bogów, który chroni człowieka. Według innej wersji nazwa brzozy powstała od słowa "берегиня", czyli od imienia słowiańskiej bogini, uważanej za matkę wszystkich dobrych duchów i sił oraz symbol płodności. Dlatego też sama brzoza stałą się później symbolem dziewiczego piękna oraz kobiecości.
W słowiańskim kalendarzu ludowym brzoza zajmowała najbardziej honorowe miejsce. W owych czasach rok rozpoczynał się nie 1 stycznia, a 1 marca, i ten właśnie wiosenny miesiąc nazywał się berezeń (березень). Zresztą do dziś w języku ukraińskim marzec to właśnie березень. Brzoza pojawia się w także starosłowiańskim określeniu kwietnia - berezozoł (березозол). Słowo to jest połączeniem wyrazów береза i зол, czyli zielenieć. Dosłownie berezozoł oznacza zieleń brzozy, a więc był to miesiąc, w którym brzoza się zieleni.
W dawnych pogańskich obrzędach brzoza była "drzewem majowym" - świąteczną rośliną, ściśle związaną z Zielonymi Świątkami. Na to wiosenne święto, poświęcone urodzajowi, brzozę dekorowano różnobarwnymi wstążkami i tańczono wokół niej w korowodach. Dziś ten obyczaj zaadaptował się w kulturze prawosławnej jako święto Trójcy, które obchodzone jest 50 dni po Wielkanocy. Na Trójcę do dziś domy dekoruje się gałązkami brzozy. Pęczki brzozowych witek święci się w cerkwi i pozostawia w domu do kolejnego święta. We wschodniosłowiańskiej mitologii brzoza była uznawana za drzewo święte, zwłaszcza podczas wiosennego święta Siemik (Семик), które później, jak już było wspomniane, zlało się z Zielonymi Świątkami, czyli świętem Trójcy. W czasach pogańskich podczas obchodów święta do wsi wnoszono rozkwitające drzewo, a dziewczęta zaplatały wianki z jego gałązek, aby przypodobać się przepowiadającym przyszłość rusałkom, które huśtały się na gałęziach.
Wieczorem wianki wrzucano do rzeki – wianek, który dopływał do drugiego brzegu oznaczał rychłe zamążpójście. Jeśli zatonął, przepowiadał właścicielce śmierć. Po święcie zdejmowano dekoracje z brzóz, przygotowywano kukłę symbolizującą rusałkę i obnoszono ją po całej wsi, a następnie niszczono i palono w lesie.
Według Słowian to właśnie brzoza jest Drzewem Świata. Wśród fal morza-oceanu leży rajska wyspa Bieriezań (Березань), na której rośnie słoneczna brzoza - w dół gałęziami, w górę korzeniami. Brzoza w roli Kosmicznego Drzewa występuje również u szamanów syberyjskich. Jest świętym drzewem górnych bóstw-demiurgów wielu narodów syberyjskich, m. in. u Udmurtów i Mansów.
W azjatyckiej części Rosji kult brzozy jest szeroko rozpowszechniony. Ludzie wierzyli, że w tym świętym drzewie drzemie dobry duch - patron danego terytorium i miejscowej ludności. Jakuci wybierali na miejsce kultu potężną starą brzozę, stojącą samotnie na skraju lasu lub na kurhanie. Zwracali się do niej z prośbami, ozdabiali ją barwnymi wstążeczkami i strzegli świętej brzozy jak oka w głowie. Nikomu nawet do głowy nie przychodziło skrzywdzić drzewo. Każdy wiedział i wierzył, że łamiąc jej gałąź, ściągnie się śmierć na członka rodziny, a ścięcie drzewa miało powodować śmierć całego rodu winowajcy.
Dawni wschodni i zachodni Słowianie wierzyli, że sadząc brzózkę pod oknem odstraszy się złe duchy i ochroni przed uderzeniem pioruna, a także przyniesie szczęście nowo narodzonemu dziecku. Jako ślad kultu brzozy można odczytywać również dawne słowiańskie imię Bierioza (Береза). W II poł. XIX wieku na korze brzozowej pisano prośby do leśnych duchów i przybijano do drzew.
Co ciekawe, według niektórych wierzeń słowiańskich brzoza mogła być nośnikiem i złych mocy. Zabobonów dotyczących brzozy jest wiele. Niegdyś wierzono, że paląc w piecu tylko brzozowym drewnem, ściągnie się do domu pluskwy i złe duchy, a jeśli rodzina posadzi brzozę koło domu, to małżeństwo się rozpadnie. Z kolei Białorusini wierzyli, że w smutnej brzozie, której gałęzie zwisały aż do ziemi, kryje dusza tragicznie zmarłej niewinnej dziewczyny.
Brzoza jest obecnie jednym z ważniejszych Rosji. Trudno wyobrazić sobie szerokie rosyjskie przestrzenie bez białej brzózki. To piękne drzewo ma też swoje miejsce w twórczości wybitnych rosyjskich artystów - malowano je na obrazach, pisano o nim wiersze i śpiewano piosenki. Biała brzózka - to poetycki żeński symbol, liryczny obraz wiosny, światła i dziewiczej czystości u Słowian, Na Rusi zawsze kojarzona była ze skromną piękna dziewczyną, i samą Rosję, pełną brzozowych zagajników, wielki piewca piękna przyrody Siergiej Jesienin nazywał "krainą brzozowych perkali".

Opowieść o brzozie
Mała brzózka rosła na podlaskim polu,
gdzie ziemia jałowa i wody niewiele,
zmagając się z wiatrem, kaprysem przyrody,
mimo przeciwności puściła korzenie.

Ludzie się dziwili, jak pieknie wyrosła,
zielone listeczki tańczyły na wietrze.

Zatańcz walca z wiatrem - doradziła sosna;
pomyślała wtedy, że zatańczy pięknie.

Lecz niesforny wicher szarpał drzewko młode,
powalił na ziemię, połamał gałęzie
nie bacząc na piękno i jego urodę
zostawił na polu obdarte i gołe.

Ktoś przesadził drzewo na nieznanej ziemi,
daleko od wspomnień o diabelskim wietrze,
gdzie zdawać się mogło, że słońce zaświeci,
ogrzeje listeczki, zagubione w świecie.

Trudno jest na nowo wypuścić korzenie
z daleka od ziemi, na ktorej wyrosła.
Ciągle drżała z zimna, choć świeciło slońce,
z żalu za Podlasiem smutno było brzozie.

Lecz po wielu latach ciepły wietrzyk przywiał,
zaszeleścił z cicha, pieszcząc liście drzewa.
Już złote - jesienne na nowo ożywił
i hymn o miłości przepięknie zaśpiewał.
znalezione w Internecie

czwartek, 19 marca 2020

List do Wiosny?

List do Wiosny
Do Wiosny List właśnie piszę,
Chowając się w Norze Lisiej.
Po głowie się drapie ołówkiem
Słowo stawiając za słówkiem.
Przecinki, przyimki, zaimki,
Istne ze słówek drabinki,
A wszystko by krótko rzec,
Wiosno, co zrobić by chcieć?

Co zrobić, by wstawać chcieć rano,
Z miną jak słońce rumianą?
I w szafie zamiast kożuchów,
I ciepłych zimowych butów
Odszukać cienkie półbuty,
Co noszą jak melodii nuty?
Co zrobić byś chciała tu przyjść?
O tym to piszę ten list.

W kopertę wkładam, zaklejam,
I znaczek pocztowy przyklejam.
Priorytet – na poczcie zaznaczam,
By list mógł szybciej polatać,
I dotrzeć do Wiosny przed zmierzchem,
To dzisiaj odpowie mi jeszcze.
Bo strasznie marzną mi ręce,
Więc w kółko w norze się kręcę.

I nagle ktoś do mnie zastukał,
Choć noc była ciemna i głucha.
Wyjrzałem dyskretnie przez szparę,
Czy mi się to tylko wydaje?!
Przepraszam, wyszeptał głos cichy,
Katarek mam dzisiaj nie lichy,
Czy mogę się tutaj zatrzymać,
Poczekać aż pójdzie stąd Zima?

I weszła, usiadła w fotelu,
Kominka się grzejąc czerwienią,
Zmarznięta i ciut obolała,
Na dworze zbyt długo tam stałą.
Zasnęła przykryta kocem,
Widziałem jej tylko warkocze.
Patrzyłem, strzegłem, czuwałem,
Aż w końcu i ja snu zaznałem.

A rano, kiedy to wstałem,
W fotelu jej nie zastałem.
Zmartwiony podszedłem do okna...
Jakaż pogoda tam słodka!!!!
Zielono, ptaki śpiewają,
A kwiaty się w słońcu bujają.
I stał na oknie mym list:
Dziękuję! Pomogłeś mi przyjść.

I teraz już zrozumiałem,
Że Wiośnie to wygrzać się dałem!
Zapewne dostała mój list,
I chciała najszybciej przyjść,
Aż biedna kataru dostała,
Tak szybko po łąkach biegała.
A teraz już całkiem zdrowa,
Po łąkach biega wesoła!
Seweryn Krzysztof Topczewski
Wiem, wokół dzieje się teraz wiele i jak każdy powinnam napisać o tej poważnej sytuacji wokół nas. Jednak od początku postanowiłam, że ten mój wirtualny świat będzie ucieczką od rzeczywistości. I chociaż sytuacja jest wyjątkowa, nie zmieniam tego.
Co roku w marcu pisałam swój własny list do najmłodszej córki króla Słońce:
Gdzie jesteś Wiosno? Wszyscy tęsknią za Tobą, ale Tobie wcale się nie śpieszy...
Patrzę w okno i widzę lekko oszronione drzewa, trawniki... Delikatne płatki leniwie wirują w powietrzu...
Piję poranną herbatkę i staram się zobaczyć chociaż rąbek Twojej spódniczki.
Niestety Twoja starsza siostra znowu nagle sobie o nas przypomniała i nie spieszy się jej na odpoczynek, bo przecież niewiele napracowała się w tym roku.
W tym roku taki list powinnam napisać raczej do jej najstarszej siostry. 
Jeśli ktoś nie lubi Pani Zimy, to może być zadowolony. Ale czy wszyscy tak myślimy? Czy komuś choć trochę jej brakuje?
"Zima zła" - mówimy, ale brak zimy - jest jeszcze gorszy zwłaszcza dla rolników. Można spodziewać się znacznie mniejszych plonów  i wzrostu cen.
Istnieje też zwiększone ryzyko ze strony szkodników. O tym już wspominałam niedawno.

Gdzieś przeczytałam zdanie „Zima jest piękna do pewnego stopnia Celsjusza”. To prawda, zwłaszcza dla takiego zmarzlucha jak ja.
To samo można powiedzieć o Pani Lato i jej temperaturach
Zresztą z temperaturą bywa różnie. Jeżeli wzrasta z -10C do 0C, to uważamy, że zrobiło się ciepło… Jednak, gdy z 10C robi się -10C, to mówimy, że jest nam zimno. Czy zatem 0C to ciepło, czy zimno?
Jednak jeżeli temperatura spada poniżej zera, zaczynam marznąć. Nic nie pomaga ubieranie się na cebulkę. Najchętniej zaszyłabym się w fotelu przy kaloryferze z ciepłą herbatką i małym co nieco…
W powietrzu czuć wiosnę,
co po śnie zimowym,
jak długim letargu
do życia się budzi.
Jeszcze sypie śniegiem,
jeszcze lodem mrozi,
ciepło z zimnem splata
- jednak już nadchodzi.

Tak bardzo cię czekam,
szczególnie w tym roku,
oczy me uraduj
jasną swą zielenią.
Zawieś na gałęziach
liście, kwietne pąki,
rzuć świeże kobierce
na uśpione łąki.

Wiosno! daj otuchę
swym młodzieńczym tchnieniem,
oddal mój niepokój,
- myśli uciszeniem.
Przynieś proszę z sobą,
nową radość bycia,
nadaj sens istnieniu
w tym bezsensie życia.

Przyjdź w wianku z pierwiosnków
na głowę włożonym, w sukience utkanej
z mgiełki nad wodami,
dotknij swoją różdżką,
rozsiej radość wokół,
zabierz mą samotność
a przywróć mi spokój.
Krystyna Jabłońska
Ale wróćmy do Zimy, która ma także swoje piękne oblicze - czaruje błyszczącymi diamencikami w słońcu, otula świat delikatnym puchem i przyjemnie skrzypi pod nogami. Często nas wycisza, przenosi w świat wspomnień, otulony magicznym kocykiem... 
Lubię zimę, ale gdy powoli zmierza ku końcowi, zaczynam tęsknić do ciepłych promieni słońca na mojej twarzy... Zima poza swoim bajkowym urokiem ma dodatkowy plus - wracając po pracy do domu, gdy na dworze panuje mróz, a dzień już dawno zapadł w drzemkę, można bezkarnie zawinąć się w coś ciepłego i zaszyć z ulubioną książką w kąciku.
Jednak podobnie jak każda z sióstr  potrafi być czasem kapryśna, leniwa, uparta…. Nieraz machnięciem ręki przy pomocy przenikliwego wiatru przywołuje ciemne chmury. chmury smutne, bo roniące rzewne łzy.
Kalendarzowa Zima powolutku się kończy... 
Oficjalnie nadchodzi Wiosna…
Jednak tak naprawdę królewna  Wiosna przebudziła się już dawno. Pojawiła się w towarzystwie wiosennych kolorów kwiatów, świeżej zieleni, świergotu ptaków, ciepłych promieni słonecznych…..
Jednak jej starsza siostra Zima może sobie przypomnieć, że jeszcze warto pokazać co potrafi. Może wówczas powinnam zaprotestować? 
Ale tak naprawdę to teraz, chociaż za oknem Pani  Wiosna, to chciałabym zapaść w sen i  przespać te dni, tygodnie... A potem po przebudzeniu marzę o zieleni, kwiatach, spacerach, przejażdżkach rowerem…. 
Marcowe słońce
po raz kolejny
budzi do życia
las i łąkę, pola i nas
zagląda do ogrodu twoich marzeń
i subtelnym ciepłem ogrzewa duszę

jesteś pięknem spokojnych dni
i nadzieją nieodkrytych kart
na których wypisano
różne imiona tej samej miłości

bądź
spokojem nocy
ciszą poranka
ciepłym powiewem dnia
i zapachem młodości.
Basia Wójcik

piątek, 13 marca 2020

Nie tylko przeczytane...


Ballada o...reinkarnacji
Gdy przyjdzie czas mój na ostateczność,
wyłączę stary umysł na wieczność.
I tak zaczekam sobie w niebycie,
by wybrać nowe, ciekawsze życie.

Chyba wybiorę byt mądrej sowy,
choć byt człowieka jest kolorowy,
a sowa żyje w nocy szarości,
jednak jest znana z długowieczności.

Albo wybiorę być młodym drzewem,
ale czy myśli drzewo, ja nie wiem.
Ech,to nieważne,dość już myślałam
i uczuć moich ludziom rozdałam.

Już wymyśliłam, będę kamieniem,
bo jemu obce będzie cierpienie.
Będę gdzieś w polu sobie leżała
i całą wieczność obserwowała.

Gdy przyjdzie czas mój na ostateczność
wyłączę stary umysł na wieczność.
Potem zostanę kamieniem polnym,
od wszelkich myśli i uczuć wolnym.
Znalezione w Internecie
Ostatnio przeczytany artykuł dał mi dużo do myślenia
Zgodnie z nim nasz Kościół nie przyjmuje nauki o reinkarnacji głoszącej, że dusze ciągle na nowo się wcielają w nowych ludzi, w rośliny albo w zwierzęta.
Wiara w reinkarnację łączy nie tylko liczne odłamy hinduizmu. Znajdziemy ją też  w wierzeniach afrykańskich, świecie islamu (wierzą w nią niektóre grupy sufickie), fundamentach greckiej filozofii (m.in. u Platona i Pitagorasa), a także niektórych odmianach chrześcijaństwa, np. gnostycyzmie lub nestorianizmie. Większość odrzuciła ją jednak po V Soborze Powszechnym w Konstantynopolu (553 r.), przyjmując, że dusza ludzka pochodzi od Boga i po śmierci zbawiona lub potępiona może być tylko raz.
Kościół naucza, że dusza  zaraz po śmierci przechodzi do nowej, ostatecznej i wiecznej formy istnienia: zostaje zbawiona po ewentualnym oczyszczeniu lub też potępiona na zawsze, nigdy jednak nie wciela się ponownie ani w kogoś, ani w coś. 
Zwolennicy reinkarnacji usiłują ją udowodnić, powołując się na seanse hipnotyczne, w czasie których uczestniczący w nich człowiek przedstawia, co działo się z nim np. 400 lat temu, gdzie wtedy przebywał, opisuje bezbłędnie te miejsca itp. 
Boimy się śmierci. Czy ten strach spowodowany jest lękiem przed nieznanym, że wbrew temu, w co każą nam wierzyć, może okazać się, że po śmierci nie ma już kompletnie nic?
Nic dwa razy
Nic dwa razy się nie zdarza
i nie zdarzy. Z tej przyczyny
zrodziliśmy się bez wprawy
i pomrzemy bez rutyny.

Choćbyśmy uczniami byli
najtępszymi w szkole świata,
nie będziemy repetować
żadnej zimy ani lata.

Żaden dzień się nie powtórzy,
nie ma dwóch podobnych nocy,
dwóch tych samych pocałunków,
dwóch jednakich spojrzeń w oczy.

Wczoraj, kiedy twoje imię
ktoś wymówił przy mnie głośno,
tak mi było, jakby róża
przez otwarte wpadła okno.

Dziś, kiedy jesteśmy razem,
odwróciłam twarz ku ścianie.
Róża? Jak wygląda róża?
Czy to kwiat? A może kamień?

Czemu ty się, zła godzino,
z niepotrzebnym mieszasz lękiem?
Jesteś - a więc musisz minąć.
Miniesz - a więc to jest piękne.

Uśmiechnięci, współobjęci
spróbujemy szukać zgody,
choć różnimy się od siebie
jak dwie krople czystej wody.
Na ten temat można by pisać w nieskończoność. 
Jak jednak jest naprawdę? Nie wiem.
Wisława Szymborska
Niedawno ponownie przydarzyło mi się coś niezwykłego.
Ponownie, bo dobrych parę lat temu jechałam na mszę za kogoś bliskiego, kto odszedł rok wcześniej. Nagle w samochodzie nie wiadomo skąd pojawiła się żwawa biedronka. Zdziwiła mnie jej obecność o tej porze roku, bo w środku listopada. Gdyby jeszcze spała snem już zimowym, to bym jeszcze rozumiała. Ale jej ruchliwość była nadzwyczajna. Szybko strzepnęłam ją z kurtki i wysiadłam z samochodu. Nie chciałam, aby wychodziła ze mną na to zimno.
Jakież było moje zdziwienie, gdy w czasie kazania zauważyłam biedronkę siedzącą spokojnie w okolicach mojego serca. Gdy zaczęły się wspólne śpiewy, modlitwy znowu zaczęła po mnie wędrować. 
Może to dziwnie zabrzmi, ale w jednej chwili pomyślałam JESTEŚ ZNOWU Z NAMI i łza zakręciła mi się w oku, ale nie było mi już tak smutno jak parę minut wcześniej.
I teraz kilkanaście dni temu było podobnie. W moim mieszkaniu pojawiła się ponownie biedronka, która śmiało poruszała się po moim blacie kuchennym. Pewnie zapomniałabym szybko o niej, gdybym za dobrą chwilę nie otrzymała informacji o odejściu kogoś bliskiego. I do czasu pogrzebu co jakiś czas biedronka pojawiała się ponownie. Potem jednak zniknęła. Ja jednak nie wiem co o tym myśleć. Czasem chciałabym w to naprawdę tak do końca uwierzyć. I aby ktoś kiedyś przeczytał moje słowa:

Epitafium  
Nie płacz nade mną  mnie tutaj nie ma
Jestem
kroplą wody w górskim potoku,
promieniem słońca budzącym Cię o poranku,
szumem wiatru między liśćmi drzew,
motylem przylatującym każdego lata,
zapachem polnych kwiatów, 
lśniącym kasztanem leżącym na Twojej ścieżce,
płatkiem śniegu wirującym w powietrzu
i biedronką chodzącą po Twojej ręce....