piątek, 28 lipca 2023

W oczekiwaniu na deszcz

Opowieść napisana jeszcze w czerwcu, przed niespodziewaną przerwą. Nie zdążyłam jej opublikować. Ale nadal jest bardzo aktualna.

Woda
Kropla deszczu mi spadła na rękę,
utoczona z Gangesu i Nilu,
z wniebowziętego szronu na wąsikach foki,
z wody rozbitych dzbanów w miastach Ys i Tyr.
Na moim wskazującym palcu
Morze Kaspijskie jest morzem otwartym
a Pacyfik potulnie wpływa do Rudawy
tej samej, co fruwała chmurką nad Paryżem
w roku siedemset sześćdziesiątym czwartym
siódmego maja o trzeciej nad ranem.
Nie starczy ust do wymówienia
przelotnych imion twoich, wodo.
Musiałbym cię nazwać we wszystkich językach
wypowiadając naraz wszystkie samogłoski
i jednocześnie milczeć - dla jeziora,
które nie doczekało jakiejkolwiek nazwy
i nie ma go na ziemi - jako i na niebie
gwiazdy odbitej w nim.
Ktoś tonął, ktoś o ciebie wołał umierając.
Było to dawno i było to wczoraj.
Domy gasiłaś, domy porywałaś
jak drzewa, lasy jak miasta.
Byłaś w chrzcielnicach i wannach kurtyzan.
w pocałunkach, całunach.
Gryząc kamienie, karmiąc tęcze.
W pocie i rosie piramid, bzów.
Jakie to lekkie w kropli deszczu.
Jak delikatnie dotyka mnie świat.
Cokolwiek gdziekolwiek kiedykolwiek się działo
spisane jest na wodzie babel.
Wisława Szymborska
Moje myśli najczęściej krążą teraz wokół porządnego, długotrwałego deszczu, którego nie było już tak dawno, a który jest tak bardzo potrzebny. Były gwałtowne, przelotne burze, które tylko wyrządiły więcej szkód, a wody przyniosły niewiele. 
Wczoraj kładłam się z nadzieją spać, że w  nocy i w dzień trochę chociaż pokropi (zgodnie z prognozą pogody obejrzaną lub wysłuchaną na kilku stacjach telewizyjnych i radiowych). Niestety nie spadła ani jedna kropelka deszczu, nie zawiał nawet lekki wiaterek. Wszystko zastygło w oczekiwaniu na jakąkolwiek, nawet na najdrobniejszą zmianę. Niestety nic się nie zmieniło. No prawie. Ptaki nie śpiewają już tak radośnie jak wcześniej, a jedynie szukają wody. Na szczęście są ludzie, którzy o nich myślą i wystawiają im pojemniki z wodą. Nie zawsze to jednak wystarczy. Idąc do pracy często widzę ptaki, które padły bez wody.
Podobnie ma się sytuacja z roślinami, drzewami ich liście, informują, że mamy już jesień.
Co będzie dalej?
Modlitwa o deszcz
Królu, Boże Abrahama,
w Tobie moc i dobroć sama.
Wejrzyj na to ludzkie plemię
a deszcz żyzny daj na ziemię.
Niechaj zna lud prawowierny,
żeś jest Pan Bóg miłosierny.
A my Cię za ten dar wielki
wielbić będziemy na czas wszelki.
Woda. Można o niej pisać i pisać, a nawet lać całe strumienie. Dzisiaj tylko kropelka opowieści, którą mogłabym napisać :)))
Tak bardzo jest nam potrzebna do życia. Bez niej wszystko zamiera, przestaje funkcjonować.
Woda towarzyszy człowiekowi od zawsze. Z jednej strony jest traktujemy ją niczym życiodajny cud, ale z drugiej jako niebezpieczny żywioł. Do dzisiaj budzi w nas sprzeczne emocje zarówno podziw, zachwyt, jak i lęk, grozę. Dla nas najbardziej znaną historią o potędze wody i bezsilności człowieka jest ta o wielkim potopie w przypowieści o arce Noego.
Woda jest jednym z żywiołów, które od zarania dziejów towarzyszyły człowiekowi w doli i niedoli. W kulturze europejskiej wymieniana jest obok ognia, powietrza i ziemi. W tradycji chińskiej istnieje z kolei 5 żywiołów, z których jeden stanowi woda, a pozostałe to ogień, drewno, metal, ziemia. W Japonii jest wymieniana jako żywioł obok ziemi, ognia, powietrza i pioruna.
W wielu legendach czy systemach religijnych woda pojawia się w kontekście stworzenia świata. Na przykład święte księgi hinduizmu (Wedy) wyjaśniają, że wszyscy mieszkańcy Ziemi wyłonili się z pierwotnego morza.
Z kolei według mitologii Słowian przed powstaniem świata istniało tylko niebo i morze.
W mitach starożytnej Grecji przez rzekę Styks musiała przeprawić się każda dusza, by trafić do krainy umarłych.  
Egipcjanie przenosili zmarłych na zachodni brzeg Nilu, tam gdzie zachodzi słońce. 
Do dziś żywe są pogrzebowe rytuały Hindusów, którzy na brzegach swoich świętych rzek urządzali miejsca kremacji zwłok, a proch trafiał wprost do wód Gangesu, co pozwalało zmarłemu dostąpić wiecznej szczęśliwości.
Afrykańczycy wierzyli, że dusza przeprawia się promem, którego przewoźnik pobiera opłatę w muszelkach. Dobrzy ludzie trafiają na drugi brzeg szybko i bez przeszkód, natomiast źli wypadają z promu i muszą płynąć wpław.
W dawnych wyobrażeniach rosyjskich zmarły przekraczał rzekę Zabyt (Zapomnienie), by po 40 dniach zapomnieć o wszystkim.
Woda była zatem symbolem przejścia ze świata żywych do świata zmarłych.
Woda często jest symbolem oczyszczenia duchowego.
Szczególne znaczenie ma obmycie się w rzece dokonane w wyjątkowych okolicznościach. Według wierzeń słowiańskich nabraniu mocy witalnych sprzyjała kąpiel w noc wigilijną, w Wielkanoc, gdy uderzy pierwszy wiosenny piorun, w wigilię św. Jana. Wówczas woda miała niezwykłą moc.
W Judei mieszkańcy przychodzili do św. Jana i przyjmowali od niego chrzest w rzece Jordan, wyznając przy tym swoje grzechy. Do dzisiaj zatem woda w religii chrześcijańskiej jest związana z obrzędem chrztu. Poprzez zanurzenie w wodzie lub pokropieniu nią człowiek zostaje oczyszczony z grzechu.
W islamie, tuż przed modlitwą, wierni poddawani są rytuałowi ablucji. Ciało jest obmywane w ściśle określony sposób.
Hinduizm bardzo duże znaczenie przywiązuje do rzeki Ganges, w której należy się zanurzyć, aby oczyścić się duchowo.
Tradycje starochińskie nakazują, by państwo młodzi odbyli wspólną kąpiel przed obrzędami weselnymi.
Woda w polskiej kulturze ludowej, ale także w wielu innych kulturach na świecie, ma moc życiodajną i życie podtrzymującą. Jest używana jako siła oczyszczająca ze wszelkiego zła. Szczególnie często wykorzystuje się ją podczas wiosennych obrzędów. Jest obecna podczas topienia Marzanny, gdy zabiera ze sobą pozostałości zimy. Również podczas poniedziałkowych śmigusowych zabaw, symbolizuje oczyszczanie po zimie. ale również zapewnienie zdrowia.
Dobre zdrowie i brak chorób miała zapewniać zwłaszcza żywa woda. Określenie to oznacza wodę ze źródła, wodę płynącą rzeką lub strumieniem. Woda stojąca, w stawie, jeziorze, a tym bardziej ta w kałuży, była wodą brudną pozbawioną siły dawania zdrowia. Tę żywą wodę wykorzystywano do wszelkich czynności obrzędowych.
Rytualnych kąpieli dokonywano w trakcie najważniejszych momentach życia. Zaraz po narodzeniu, noworodka obmywano, co było czynnością nie tylko praktyczną, ale też symboliczną. A następujący niedługo potem chrzest oczyszczał je z grzechu pierworodnego.
Podobnie myto ciało po śmierci. Woda  zbierała na siebie niebezpieczeństwo, jakie niosło obcowanie z zaświatami. Należało ją wylać tylko po zachodzie słońca, najlepiej poza ogród lub w rogu, gdzie nikt nie chodzi.
Ablucje praktykowane były również w obrzędach weselnych. Po opuszczeniu przez pannę młodą rodzinnego domu, wylewano dwa wiaderka wody, a po ślubie młodej żonie dawano pić. Wszystkie te zabiegi miały zapewnić nowożeńcom potomstwo i szczęście w gospodarstwie. Dziewczyna miała też być przez to dobrą żoną. Natomiast aby nie była ospała, to po przenosinach oblewano jej oczy wodą
Szczególną moc ma woda święcona w kościele. Do tej pory używa się jej do poświęcenia domu dla ochrony przed siłami przyrody, bydła dla zdrowia i płodności, pól, aby rodziły jak najwięcej. W tych zwyczajach przenikają się stare wierzenia związane z kultem natury oraz chrześcijańskie.
Woda
Szklanym łukiem drżą fontanny, źródła skalane dźwięczą,
pluszczą krople: jedna, druga, trzecia, czwarta, piąta, szósta...
Białe nimfy leżą w muszlach malowanych tęczą,
zamykają mrące oczy, otwierają tęskne usta...
Mdlejąc na jedwabnych blaskach, w zielonym pomroku,
wyciągają srebrne ręce nie wiadomo gdzie i czemu?
Może patrzy z góry, z dołu, może stoi z boku
dumny władca pluszczącego, tęczowego wód haremu?
Zadźwięczała dysonansem słodkiej wody żałość pusta...
pluszcza krople: jedna, druga, trzecia, czwarta, piąta, szósta...
Maria Pawlikowska-Jasnorzewska
Przez tysiące lat dostęp do wody pitnej był warunkiem koniecznym do założenia miasta lub osady. Nic więc dziwnego, że nieważne do jakiego zakątka świata dotrzemy, to wszędzie tam woda jest ważnym symbolem i wiąże się z nią wiele obrzędów. W kulturze ludowej woda miała magiczne właściwości, dzięki którym stawała się niezbędnym elementem wielu rytuałów.
Święcenie wody, jak i sama woda spełniała bardzo istotną rolę podczas Wielkiego Tygodnia i Wielkanocy.
Ludzie od zawsze wiedzą, że woda jest bezcenną cieczą, która daje życie wszystkim życia.
W licznych legendach i mitach jest mowa o tym, ze wodę można ułaskawić, przekonując do siebie istoty, które w niej mieszkają.
Brak wody, czyli suszę interpretowano w wielu kulturach jako wyraz gniewu bogów. Stąd tańce i inne obrzędy mające ich przebłagać i wyprosić deszcz.
Płynąca woda rzeki symbolizuje przemijanie, upływający czas, a więc życiową wędrówkę. Ma swój początek  w źródle i koniec, gdy uchodzi do bezmiaru oceanu.
Skoro w wielu kulturach i religiach rzeki mają charakter szczególny, często sakralny, wydawałoby się, iż powinny cieszyć się one czcią i poszanowaniem. Tymczasem na ogół są najbardziej zdegradowanymi elementami środowiska.
Do współczesnych ludzi, przyzwyczajonych do wygód, jej symbolika może już nie przemawia tak jak do poprzednich pokoleń.
Zwyczajna woda. Ale przecież wystarczy tylko wybrać się na wędrówkę. I wówczas wszystkie znaczenie wody daje znać o sobie. Uświadamiamy to sobie, gdy spragnieni nachylamy się nad strumieniem, potokiem...
O wodzie mogłabym  napisać jeszcze wiele. O jej znaczeniu na przestrzeni wieków, w różnych zakątkach i kulturach świata. Jedno jest pewne. Woda to żywioł, bez którego nie mogłoby istnieć życie na Ziemi.
Właśnie teraz wyraźnie widać jak bardzo jest cenna. Teraz widzę co dzieje się, gdy jej brakuje. Ptaki bezskutecznie poszukują kałuży, rosy na trawie. Drzewa przypominają swoją barwą jesienne klimaty. Trawniki- już ich nie ma, pozostała po nich wyłącznie kupka siana, na którym bezskutecznie szuka się rano migających diamencików rosy. Kwiaty ze zwisającymi smutno główkami nie uśmiechają się jak zwykle do słoneczka i nie kuszą swoimi kolorami i zapachem.
Ja też cierpiałam bardzo jak ostatnio wyłączyli mi wodę.
Marzę o ciepłym deszczu i rosie na trawie
Czy tak dużo pragnę.... Jednak czy można walczyć z naturą?
Czekam na długotrwały deszcz.
Podobnie jak wczoraj dzisiejszy dzień także przywitał mnie ciemnymi deszczowymi chmurami. Niestety na zapowiedziach skończyło się.
Wczoraj wszystko zamarło w oczekiwaniu na deszcz. Panująca dookoła cisza dosłownie dzwoniła w uszach. Ptaki nie śpiewały, wiatr nie szeleścił wśród drzew.....
Dzisiaj było zupełnie inaczej. Ptaki świergotały od samego rana, wiatr rozwiewał włosy, zapraszał liście do tańca...
Niestety pomimo tych zabiegów nie spadła kropelka deszczu. Chmury deszczowe rozeszły się. Jedno co dobre, to to, że ochłodziło się. 
Kiedy spadnie deszczyk i zostanie z nami na dłużej? Pewnie nieprędko, prognozy mówią tylko o kolejnym ociepleniu. Straszne to...
O deszczu
Ciebie, Boże, lud Twój wzywa!
Grozi głodem oschła niwa.
Niecił tylko Pan chmurom rzecze,
A obfity deszcz pociecze.
Wzrusz się dla nas, Ojcze miły,
Dzieci Twe Cię obstąpiły.
Jeżeliśmy łaski godni,
Masz chleb w ręce, a my głodni.
Karpiński Franciszek

Może te moje zaklęcia pomogły? Bo ostatnio popadało u mnie przez kilka godzin.  Ale czy to wystarczy wysuszonej, spragnionej ziemi?

sobota, 22 lipca 2023

Letnie marudzenie

Wystarczy być

Gdy dzień uchyla drzwi
Wsłuchany w sen Twój często myślę jak mam żyć
Los układa się jak dźwięk, na klawiaturze cień mej ręki
Tam świat już szczerzy kły, a w tej ciepłej dobrze cicho, dom jeszcze śpi
Niech dwa dźwięki plotą się w harmonii zwykłych dni jak ten

Aby życie miało smak, wystarczy być
Nieuchwytnie pieścić czas, wystarczy być
Niech sobie pędzi wielki świat, wypada z szyn
Niech gdzie indziej wyścig trwa, a Ty bądź koło mnie, tylko bądź bo wiesz, wystarczy być

Jak żyć, nie powiem Ci, nie trzeba pachnieć, wodzić, kraść, wystarczy być
Trwać w powozie zwykłych dni, na przeciw swego wi, za nic

Aby życie miało smak, wystarczy być
Nieuchwytnie pieścić czas, wystarczy być
Niech sobie pędzi wielki świat, wypada z szyn
Niech gdzie indziej wyścig trwa, a Ty bądź koło mnie, tylko bądź bo wiesz, wystarczy być
Ryszard Rynkowski
Długo mnie tutaj nie było. Od miesiąca zaniedbałam moje pisanie. A przecież wcześniej starałam się pisać co tydzień. Mogłabym szukać usprawiedliwień, ale to przecież niemądre. Doskonale wiem, dlaczego nie pisałam przez ostatnie tygodnie, a poza tym nikt nie spytał co się stało, że milczę. Widocznie moja nieobecność została niezauważona. Tylko nieliczne dobre duszyczki regularnie wspierały mnie w tym czasie milczenia.  
W końcu zebrałam się w  sobie i postanowiłam coś napisać. Nie jest łatwo, bo za oknem dodatkowo upalne lato, czasem tylko z gwałtownymi burzami...  To sprawia, że bardziej się męczę. Może za dużo od siebie teraz wymagam? Wszystko przecież potrzebuje czasu. Ale przecież inni pracują teraz zdecydowanie ciężej ode mnie. A ja...?
Chociaż dbam o siebie, przyjmuję witaminki, to mój organizm i tak nie wszystko wchłania. I to jest mój największy problem.
Jestem zmęczona tym codziennym pędem przystaję więc i zadaję sobie pytania „Po co i dokąd? Czy warto? Czy człapię w dobrym kierunku?” Przecież świat dookoła jest taki piękny i jest tyle ważniejszych rzeczy niż osiągnięcie nie tylko zawodowego sukcesu.
Jednak jeżeli nie będę znowu podążać za innymi, to co mnie czeka w przyszłości? I tak kółko się zamyka. Dlaczego musimy dostosować się do tego co nas otacza, chociaż nas to nie uszczęśliwia?
Wokół mnie toczy się „normalne” życie. Wszyscy niczym mrówki biegną w poszukiwaniu upragnionego celu. Ciężko pracują i nie zwracają uwagi na życie obok, na inne osoby, na piękno natury….
A przecież trzeba cieszyć się każdą radosną minutą, gdy coś nam się uda, gdy porozmawiamy z kimś bliskim.
Nie od dziś wiadomo, że jesteśmy narodem maruderów, który nie potrafi się cieszyć, uśmiechać do siebie i do innych. Czy rzeczywiście tak trudno jest okazać radość, zadowolenie?
O czym zazwyczaj rozmawiamy?  Najczęściej narzekamy. Tak jak ja teraz:)))) 
Wiele osób uważa, że chwalenie się jest sprzeczne z normami moralnymi obowiązującymi w naszej kulturze. Zatem chwalić się po prostu nie wypada. 
Trudną sztuką jest także odnalezienie w gąszczu zmartwień i problemów tych drobnych radosnych perełek, które przytrafiają nam się każdego dnia.
A przecież warto się pochwalić drobnym rzeczami, które nam sprawiają radość. Ileż to razy na otrzymany komplement odpowiadamy np. to taka stara sukienka. Albo zamiast pochwalić się rzeczywiście dobrym obiadem z góry uprzedzamy gości, że....  

Przeplatane kolorami
Przeplatane kolorami a raczej miłością
zerwaną z płatkami kwiatów i kroplami rosy
przeplatane nadzieją
ufną w nieskończoność piękna
pobudzającą do życia zaczarowany świat
noszony w sercu
ofiarowany światu
na wyciągnięcie zapracowanej dłoni
przeplatane zwyczajną kolorową codziennością
dzieloną na wiele drobnych cząsteczek
by nikomu nie zabrakło
przeplatane życiem o różnych odcieniach
wschodzącego i zachodzącego słońca
ciągle przeplatane
sercem rękoma myślami
nazwane i nienazwane
zwyczajne i niezwyczajne
proste jak nasz los powszedni
przeplatane kolorami.
Basia Wójcik
i jej obrazy
Może i u mnie jest to w pewien sposób uwarunkowane kulturowo?
Niby wszystko w porządku. Wieczory długie i ciepłe, a człowieka ogarnia dziwny niepokój.
Chciałabym wreszcie chwycić koniec nitki trzymać go mocno. Po nitce  jak do kłębka chciałabym dotrzeć do celu. Jednak czasem muszę nauczyć się odpuszczać. Nie mogę trzymać wszystkich sznurków. Czasem trzeba odpocząć, odetchnąć.
Chciałabym każdą minutę rozciągnąć do długości, jaką osiąga się w oczekiwaniu. Może wówczas zdążyłabym ze wszystkim.  Ale kiedy coś szwankuje czasem nie trzeba nic robić. Natura sama sobie poradzi. Trzeba jej zaufać i zbytnio się nie wtrąca.
Teraz jestem w Domu 
Każdy pobyt tutaj zawsze dodaje mi siły i energii, które zazwyczaj muszą mi wystarczyć na cały roboczy tydzień. Kocham te pobyty w Domu. Przyjemnie jest pojechać „na pola” lub  pospacerować wśród kwitnących łąk, zerwać malinkę lub poziomkę  w ogrodzie…..
Czasem dużą przyjemność sprawia mi wyrywanie chwastów. Może to dziwne, ale prac ogrodowym nie wykonuję w rękawiczkach. Lubię czuć, gdy chwast traci przyczepność z ziemią, gdy korzeń wychodzi. To w pewien sposób uspakaja mnie. 
W moim ogrodzie zawsze czuję się spokojnie, bezpiecznie. Tu o poranku jest zawsze cisza. To najlepsza dla mnie pora, gdy mogę pomyśleć, odpocząć… Tylko śpiew ptaków, szum drzew, wschód słońca... Do tego zazwyczaj tęsknię od poniedziałku przez cały pracowity, zagoniony tydzień.
Teraz jednak mój pobyt jest inny i zostanę tu trochę dłużej.
W Domu czuję się zawsze bezpieczna, świeża i rześka jak kwiat po letnim deszczu. Taką chciałabym pozostać.
Zachwyt
Zachwyt ulotny jak tiul,
zachwyt zaborczy jak sznur,
co łapie cię nagle za gardło
i czujesz że warto jest żyć.
Zachwyt muśnięcie dwóch serc,
zachwyt wzruszenie do łez
i nie mów mi że to niemodne
i nie wstydź się że tego chcesz.

Kiedy, no kiedy, no kiedy to miałeś,
było minęło, na śmierć zapomniałeś.
Zachwyt, co ma chwyt tak mocny jak miłość,
nie mów to było, powiedz to jest.

Zachwyt otwiera cię świat
jachty rzucone na wiatr,
to jakbyś dotykał marzenia,
i nagle wystrzelił do gwiazd.
Kiedy, no kiedy, no kiedy to miałeś,
było minęło, na śmierć zapomniałeś.
Zachwyt, co ma chwyt tak mocny jak miłość,
nie mów to było, powiedz to jest.

Nie daj złamać się
gdy nad głowa masz niebo z nafty,
spróbuj przeżyć coś, co wyzwoli cię,
przeżyj zachwyt,
nie daj zgasić się, w życiu kochaj się
walcz o miłość,
nie mów to było, powiedz to właśnie jest.
Ryszard Rynkowski