piątek, 29 kwietnia 2022

Wyciągnij wtyczkę

Ucieczka w ciszę
W modrzewiowym lesie
Pogrążam się w myślach
Podążam przed siebie
Trzymając się nieskończonego nieba
Podziwiam światłocienie w drzewach

W świeżym wietrze
Głos ptaków rozbrzmiewa
Ziemia umyka pod stopami
Przeszłość przemknęła mi
Przed oczami

Świat nieludzki zaplątany w zarośla
Gdzieś daleko za mną pozostał
Wszystko milknie
Nawet ptaki
Nie dzieje się nic

Cisza wyczerpanej natury
Zieje otchłanią ducha
Przygniata
Słyszę strach w oddechu swoim
Oniemiała już się nie ruszam
znalezione w Internecie
Już dawno miałam utkać opowieść na ten temat, ale zawsze coś innego było ważniejsze, bardziej na czasie, wcześniej wymyślone....
Chociaż nie.... Już o tym pisałam, ale to było tak przy okazji, gdy snułam opowieść o Zimie Małej Dziewczynki.
Jednak postanowiłam, choć nie do końca, wrócić do tematu. Skłoniły mnie do tego ostatnie wydarzenia, a także przeczytane zdanie, które powiedział w publicznej rosyjskiej telewizji pianista Boris Bieriezowski  
"Rozumiem, że nam tych ludzi żal, że jesteśmy wobec nich delikatni. Ale może powinniśmy przestać się z nimi cackać, domknąć oblężenie i po prostu odciąć ich od energii?"  
Oczywiście wypowiedź dotyczy obecnej sytuacji za naszą wschodnią granicą.
To samo może też dotyczyć gazu, ktorego kurek nam zakręcono, ale chyba w trochę mniejszym stopniu.
Jednak, chociaż jak zawsze mam zdecydowane zdanie, nie będę poruszać tematu agresji Rosji w Ukrainie. Sprawy polityczne, kontrowersyjne... z założenia nie są tu poruszane od samego początku. Jest tyle innych stron pełnych takich tematów. Tu jest świat, do którego uciekam od brutalnej codzienności. Wszyscy, którzy tu od dawna zaglądają, już to wiedzą.
Ale do rzeczy.   
Wynalezienie prądu było dla ludzkości przełomową rewolucją. Prąd dzisiaj jest nieodzownym elementem naszego życia. Bez niego byłoby trudno.
Kiedyś żyło się bez prądu i ludzie świetnie się mieli.   
Jak można żyć bez prądu? Dziś młodsze pokolenie sobie tego nie wyobraża. A przecież starsi jeszcze doskonale pamiętają, jak tak było. Życie było inaczej zorganizowane i nie było urządzeń, które by potrzebowały zasilania. Gotowało się na ogniu, dom ogrzewało się piecem, świeciło lampą naftową... A życie toczyło się zgodnie ze wschodem i zachodem słońca. Ale o tym pisałam już TUTAJ.
Dzisiaj trochę historii.
Wcześniej, zanim człowiek odkrył prąd, posługiwał się ogniem. I tak było przez wieki.
Tysiące lat temu człowiek uzyskał płomień, dzięki tarciu lub krzesaniu iskier powstających przy uderzaniu o siebie krzemieni. A może najpierw był Prometeusz i jego dar dla ludzkości? Najważniejsze, że dzięki iskrze mogło zapłonąć ognisko, które pozwalało na lepsze warunki życia. 
Można było przygotowywać pieczone lub gotowane produkty, zamiast spożywać ciężkostrawne i surowe. Dodatkowo żar i blask bijący z ogniska odstraszał dzikie zwierzęta, a także ogrzewał zziębniętych i oświetlał jaskinie. Ognisko stało się więc bezpiecznym miejscem, gdzie ludzie się gromadzili.
Z czasem ludzie nauczyli się przy pomocy pochodni przenosić ogień, aby oświetlić głębsze zakamarki jaskiń.
Jednak taki ogień był niestabilny, dlatego szukano czegoś co go wyrówna. Stąd w pochodnie nasiąknięte tłuszczem zaczęto wkładać liście, włosie, które stały się początkiem knotu, a zarazem kaganka.
W starożytnej Grecji powszechna była uprawa oliwek i dlatego kaganki napełniano olejem oliwkowym. Starożytne kaganki były też małymi dziełami sztuki.
Wraz z kolejnymi wiekami ulepszano formę kaganków, tak aby wydłużyć ich czas palenia.
Starożytni Grecy i Rzymianie już ponad 2000 lat p.n.e. posługiwali się świecami.
Jednak z oliwnych kaganków czy świec korzystali tylko zamożni ludzie. Biedni nadal posługiwali się łuczywem oraz niskiej jakości kagankami olejnymi.
Przez wieki nic się nie zmieniało. Jedynie dodawano elementy, które przedłużały żywotność płomienia. Zaczęto na przykład stosować osłony szklane, które chroniły przez zdmuchnięciem płomienia, a także oświetlać nie tylko domy, ale i ulice, place....
Świece i kaganki zaczęły także zmieniać wygląd. Stawały się ładniejsze, bardziej ozdobne.
Coraz częściej wykonywano ozdobne lichtarze, świeczniki... Zazwyczaj wykorzystywano brąz, srebrzony mosiądz, srebro, cynę, żelazo... W XVIII wieku wytwarzano je też ze szkła i porcelany.
Ważny moment nastąpił w 1792 roku, kiedy Szkot William Murdoch zastosował do oświetlenia domu lampę gazową, zasilaną gazem węglowym. I już w 1809 roku lampy gazowe zainstalowano w Londynie, a w 1819 w Paryżu. Gaz świetlny znalazł zastosowanie na ulicach miast, w zakładach przemysłowych i w budynkach publicznych.
Kiedy w drugiej połowie XIX w. Michael Faraday kładł podwaliny pod naukę o elektryczności  lord skarbnik królowej Wiktorii zapytał go:
- Po co to wszystko?
Faraday odpowiedział:
- Nie mam pojęcia, lordzie, ale któryś z pana następców będzie z tego pobierał podatki.
Jednak o wiele większe znaczenie miało wynalezienie lampy naftowej w 1853 roku przez Ignacego Łukasiewicza. Potem coraz bardziej ulepszana lampa naftowa była produkowana na masową skalę.
Człowiek jednak nie poprzestał na lampie naftowej i eksperymentował dalej.
21 października 1879 roku, przede wszystkim dzięki Thomasowi Edisonowi rozbłysła wyposażona w żarnik węglowy pierwsza elektryczna żarówka, która świeciła kilkadziesiąt godzin. Przez następne lata specjaliści pracowali nad udoskonaleniem tej żarówki. Około roku 1930 żarówka z już dwuskrętnym żarnikiem otrzymała znany do dzisiaj kształt. W ten sposób zaczęło się nowa epoka w dziejach ludzkości – epoka oświetlenia elektrycznego.
Droga od pierwszej iskierki do pierwszej żarówki, była długa i zapewne jeszcze się nie skończyła.
A świat boi się ciemności. Elektryczność to nie tylko zapalona żarówka, ale też mobilność, kontakt z bliskimi, gotowanie, sprzątanie, praca zawodowa...

Zieleń w mieście
ledwie się mieści.
Mało jej ogródków na przedmieściach.
To ciasnota jej doskwiera
na skwerach.
To ją dusi dym.
To bruk ją uwiera.
Tyle —
że wyściubia trawkę spod chodnika.
Tyle —
że zza płotu listek wytyka.
Tyle —
że wysunie się brzózką nad rynną.
Tyle —
że tam będzie,
gdzie jej być nie powinno.
Otwórzmy jej drzwi i okna
na przestrzał —
żeby mogła wejść swobodnie
do mieszkań.
Joanna Kulmowa
Nikt nie wyobraża już sobie życia bez energii elektrycznej. Co by się stało, gdyby nagle na całym świecie nie było prądu? Zapewne zapanowałby armagedon, szczególnie w dużych miastach.
Niestety całe nasze życie oparte jest na jakimś kablu, bateryjce, akumulatorku.
Świat jest podłączony do sieci. Rozmaite urządzenia każdego dnia pomagają nam, pozwalając niby lepiej się zorganizować, wypełnić czas. Wykonują za nas niektóre czynności. Praktycznie nie rozstajemy się z telefonem, który stał się niemal kolejną częścią naszego ciała. Nie możemy się bez niego obejść. Za jego pomocą łączymy się ze światem, czytamy wiadomości, robimy zakupy.... Przeczytałam, że telefonu dotykamy średnio około dwa i pół tysiąca razy dziennie. Jego ekran jest pierwszym, na co patrzymy rano i ostatnim, co widzimy przed zaśnięciem. Co chwilę otrzymujemy najnowsze wiadomości, podpowiedzi, co powinniśmy kupić...
Ale czy my musimy być  podłączeni cały czas do tego świata? A może czasem warto odłączyć trzymającą nas wtyczkę i wylogować się? Chociaż na chwilę, bo na dłużej pewnie nie damy rady? Zostawić wszystkie urządzenia i pójść na spacer, popatrzeć w niebo, policzyć gwiazdy, przytulić się do drzewa, spotkać się twarzą w twarz z bliskimi.... Ale czy damy radę zapomnieć o Internecie, tv, radio...? Może warto się zastanowić i podarować odrobinę wytchnienia naszym oczom, uszom, nerwom... Moje pokolenie pewnie da jeszcze radę. Tylko co z tym młodszym, nie znającym czasów bez Internetu?
A co się stanie gdy zabraknie prądu chociaż na dwa, trzy dni? Co będzie dalej? Zapewne nasze życie, które znamy, do którego tak przywykliśmy, bardzo się zmieni. Ale czy my przystosujemy się do nowych warunków? Przecież teraz godzina bez elektryczności jest problemem. Może zatem warto czasem samemu wyłączyć tą wtyczkę, zakręcić kurek lub po prostu wylogować się  i na chwilę podłączyć się do natury?

Wiosenne myśli
Myśli wiosną zakwitają
jak kwiaty w ogrodzie,
strącają kapelusze
z głów statecznym panom
a eleganckim paniom
burzą uczesania.
Zbuntowanym młodzieńcom
zawiązują krawaty
i nieskromnie unoszą
sukienki dziewczynom.
Wiosenne myśli
układają się w bukiety
wonnych marzeń,
muskają lekko skronie,
odurzają zapachem,
ustom wydają rozkazy,
sercu puls ustalają.
Lecz myśl jak myśl
gdy jej nie zatrzymasz -
ucieknie.
Chwytajcie zatem
wiosenne myśli,
przygarniajcie je
i zachowajcie
na jesienne dni.
Znalezione w Internecie

A wylogować się można w takim pięknym, zaczarowanym otoczeniu. Tam naprawdę można zanurzyć się w tym sadzie i zapomnieć o wszystkich problemach.


Autorką filmu jest Basia. Jej Mała Ojczyzna jest zachwycająca.


sobota, 23 kwietnia 2022

Mała wielka literatura

Witam cię kartek szelestem,
Tytułem na pierwszej stronie,
witam!
Bo po to przecież jestem,
Żebyś mnie ujął w dłonie
I czytał!
Kiedy jesz obiad - na zdrowie!
Gdy chcesz się bawić - baw się!
Ja ci nie bronię!
Ale gdy chcesz mieć opowieść
O wszystkim, co najciekawsze -
Ja ci się skłonię!
Kiedy ci smutno będzie,
Kiedyś samotny, chory;
Bez przyjaciela -
Ja z tobą pójdę wszędzie,
Poprzez zimowe wieczory,
W kraje wesela.
Będziesz wraz ze mną oglądać
Baśnie i cuda, i dziwy
Na końcu świata
Po niebie, po morzach, i lądach
jako te ptaki szczęśliwe
będziemy latać.
Nigdy ci się nie znudzi!
Wędrówki po każdej kartce
Nie są tak straszne.
Przygody innych ludzi.
Są przecież nie mniej warte
Niż twoje własne.
Ja cię bez trudu nauczę
Tego, co przydać się może
Choćby po latach paru.
Ja tobie słowem, jak kluczem,
Cudowny sposób otworzę
pałace czarów.
Edward Szymański
Miało być dzisiaj o kolejnej cudownej roślinie. Wszak postanowiłam raz w miesiącu taką opowieść utkać, ale rano usłyszałam w radio, że jest Międzynarodowy Dzień Książki. Jak mogłabym o takim dniu pisać nie o książkach?
Książki, a raczej ich czytanie to duża część mojego życia. Kocham czytać książki, lubię uciekać w inny świat całym swoim sercem i duszą.
Książki dają mi możliwość odcięcia się problemów życia codziennego, dają mi niezapomniane wrażenia.
Nie wyobrażam sobie mojego życia bez książek. Bez telewizji, bez Internetu tak, ale nie bez książek.
Jak stale powtarzam od książek byłam, jestem i będę uzależniona. I nie mam zamiaru leczyć się z tego nałogu. Czas na książkę zawsze musi być choćby... Tego zostałam nauczona w dzieciństwie i nic tego nie zmieni.
Lubię wracać do sprawdzonych już autorów, a nawet już przeczytanych książek. Jednak zawsze z ciekawością sięgam po coś nowego, zupełnie nieznanego. I cieszę się, gdy jest to wybór trafiony.
Ostatnio przez przypadek wpadły mi ręce książki Alice Munro. I to był strzał w dziesiątkę. Zachwyciły mnie jej opowiadania. Cóż mogę o nich krótko napisać? 
Kim jest ta pisarka?
Urodziła się w 1931 roku jako Alice Laidlaw. Wychowywała się w południowo-zachodnich lasach prowincji Ontario, w rodzinie pobożnych protestanckich farmerów.
Gdy Alice ma osiem lat, do jej rodzinnego Wingham przyjeżdża Lucy Maud Montgomery (moja ukochana pisarka z lat młodzieńczych). Na Alice duże wrażenie robi „Emilka ze Srebrnego Nowiu”. W 1989 roku pisze posłowie do nowego wydania tej powieści, jej zdaniem jednej z najwybitniejszych spośród kanadyjskich. Podkreśla motyw przemiany dziewczynki w pisarkę: „Emilka pod koniec książki mówi, że musi pisać – choćby nie wiadomo co – i my widzimy nie tylko, jak uczy się pisać, ale także jak odkrywa pisanie jako sposób na ocalenie samej siebie w świecie”. Nieprzypadkowo: pisanie jako sposób na (prze)życie wpisane jest także w jej biografię. W swoich książkach Montgomery zaledwie szeptała o tym, o czym Alice mówi głośno.
Alice Munro to chyba druga po Lucy Maud Montgomery sławna pisarka, która przybliża nam  odległą  Kanadę.
Kilkunastoletnia Alice, czując, że nigdzie nie pasuje, szuka swojego miejsca i znajduje je w literaturze. Pisze wiersze, odsyłane – jak w przypadku Emilki – przez czasopisma. Pisanie daje jej poczucie własnej wartości, stanowi rodzaj terapii pozwalającej odreagować problemy – biedę, w jaką po kryzysie i II wojnie światowej popadła rodzina Laidlawów, a przede wszystkim ciężką chorobę matki.
Studiowała na University of Western Ontario, równocześnie pracując m.in. jako kelnerka, bibliotekarka, a nawet zbieraczka tytoniu.
Pierwsze jej opowiadanie ukazało się na łamach studenckiego czasopisma, ale jego autorka nie zagrzała długo miejsca na uniwersytecie. Porzuciła uniwersytet na początku lat pięćdziesiątych, gdy poznała swego pierwszego męża, i wraz z nim przeprowadziła się do Kolumbii Brytyjskiej
W wieku 26 lat miała dwie córki i mieszkała w Vancouver u boku męża, Jamesa Munro. Dawne ambicje zeszły na dalszy plan, choć Alice nadal tworzyła, konsekwentnie starała się zapisywać określoną liczbę stron każdego dnia.
W latach siedemdziesiątych, wraz z drugim mężem, powróciła do Ontario, gdzie mieszka do dziś. Wykładała gościnnie na wielu kanadyjskich uczelniach.
Na sukces musi jednak czekać. Opowiadania, które pisze wracają tak szybko. Trzydziestoletniej Alice ktoś z rodziny sugeruje, żeby rzuciła pisanie. Alice jednak nie posłuchała. I słusznie, było warto. Przełomowy okazuje się rok 1968 i nagrodzony prestiżową Governor General’s Award debiutancki tom „Dance of the Happy Shades”, wydany w momencie, gdy zaczyna się rozpadać jej pierwsze małżeństwo. Po rozwodzie z pierwszym mężem pisanie staje się dla Alice Munro dosłownie sposobem na przeżycie.
Alice zawsze trzymała się na uboczu współczesnego świata, nie udzielała wywiadów.
Pytana, dlaczego pisze opowiadania, mówiła: ''Tak widzę życie. Ludzie zmieniają się, kształtują na nowo po kawałku, robiąc rzeczy, których nie rozumieją. Powieść ma spójność, której nie widzę wokół siebie''
Jak Pory roku Vivaldiego
Zmienia się światło w twoich oczach
Powiedz mi życie coś miłego
Nie pędź tak, proszę, daj odpocząć

Życie, życie jest nowelą,
której nigdy nie masz dosyć
Wczoraj biały, biały welon
Jutro białe, białe włosy

Życie, życie jest nowelą
Raz przyjazną a raz wrogą
Czasem chcesz się pożalić,
ale nie masz do kogo

Każda rodzina jest jak drzewo
Łamie się chwieje, czas je zmienia
Jak w "Porach roku" Vivaldiego
Szczypta zachwytu, łyk cierpienia

Życie, życie jest nowelą,
której nigdy nie masz dosyć
Wczoraj biały, biały welon
Jutro białe, białe włosy

Życie, życie jest nowelą
Co wciąga jak rzeka
Chciałbyś dziś znać przyszłość
Lecz musisz poczekać
Jacek Cygan
Znana amerykańska pisarka Cynthia Ozick nazwała Alice Munro - „naszym Czechowem”. Również John Updike przyrównał ją nawet do Czechowa.
Rzeczywiście, Alice Munro wykazuje się niezwykłą wrażliwością, prostotą stylu i wspaniałą techniką pisarską.
Od rosyjskiego mistrza niewątpliwie nauczyła się słuszności maksymy "sztuka pisania jest sztuką skracania". Dobrze czuje się w krótkich formach.
Jednak dla mnie blisko jej do autorki „ani z Zielonego Wzgórza” . Podobnie jak Lucy Maud Montgomery snuła opowieści z Avonlea, tak Alice Munro snuje opowieści z owej kanadyjskiej prowinicji lat czterdziestych i pięćdziesiątych. Poznajemy historie kobiet i dziewcząt, które są tak naprawdę historiami na wskroś uniwersalnymi. Pisarka pokazuje trudy i pułapki wkraczanie w dorosłość. Obserwujemy dorastanie bohaterek, ich zmaganie się ze sobą, z codziennością. Wraz z nimi obserwujemy otaczające je kobiety: młode i stare, wierzące i niewierzące, wariatki i te, co uchodzące za normalne, mężatki i stare panny, podlotki i dojrzałe kobiety, ciotki, nauczycielki, sąsiadki, koleżanki. Pisarka mierzy się ze wszystkim tym, o czym zwykle się nie mówi lub nie chce się mówić.
Niekiedy można odnieść wrażenie, że w jej opowiadaniach to mężczyzna jest stroną optymistyczną, która wiąże się z pozytywnym nastawieniem do świata. Rzadko jest outsiderem, żyje w zgodzie ze światem. Inaczej jest z kobietami. Zajmują one szczególne miejsce w tekstach pisarki. Nieraz płacąc wysoką cenę za naruszenie konwencji, wyjście poza rolę, jaka została im narzucona. Są sfrustrowane i nie chcą przystawać do tradycyjnych ról. Często czują się zagubione, przytłoczone smutną rzeczywistością, zmagają się z codziennymi problemami. Szukają własnej ścieżki, próbują znaleźć choć odrobinę prawdziwego uczucia. Czasami jednak decydują się bronić swej godności.
Munro opisuje zwykłe życie, społeczne relacje, dylematy i wybory postaci pozbawionych wszelkiego heroizmu. Bezbarwność małych miasteczek, przeistaczająca potęga seksu i problemy kobiet starających się zrobić coś po swojemu w świecie rządzonym przez mężczyzn.
Bohaterowie opowiadań Munro to zwykli ludzie. Nawet i ja odkryłam wiele moich cech, problemów, odczuć. W każdym z nich jest coś, co każe zatrzymać się na chwilę zastanowienia. Każde z nich kończy się pewnym niedopowiedzeniem, że można sobie samemu opowiedzieć swój własny dalszy ciąg. Pozostawienie takiej możliwości bardzo mi się podoba. Dzięki temu te opowiadania wcale tak szybko się nie kończą, ale trwają we mnie jeszcze przez jakiś czas po przeczytaniu.
Jednak sama pisarka nie lubi, gdy mówi się, że nikt tak jak ona nie potrafi dostrzec niezwykłości życia zwykłych ludzi: ''Nie rozumiem pojęcia zwykli ludzie. Wszyscy jesteśmy wyjątkowi''. Może to i prawda…..
Alice Munro to dla mnie jedna z najważniejszych autorek opowiadań. Jej historie są bogate  w treść niczym powieści. Niektórzy określają je jako gęste. Skupia bowiem całe życie na kilkunastu stronicach, ukazując przemiany, którym ono podlega.

Alice Munro należy cytować, bo cytat lepiej niż opis odda szlachetną spontaniczność jej prozy.
"The New York Times"

Nawet opis prostego życia u Munro zyskuje psychologiczną głębię.
"The Observer"

Munro jest iluzjonistką, której sztuczek nie da się rozszyfrować.
"The Washington Post"

Alice Munro daje niezbity dowód, że jak nikt inny potrafi uchwycić istotę ludzkiej natury w najróżniejszych naszych zachowaniach. Trudno sobie wyobrazić żywszy zmysł obserwacji .
„Houston Post”

Munro podgląda swoich bohaterów zatrzymanych w kadrach pomiędzy poobiednim zmywaniem naczyń a decyzjami, które na zawsze zmienią ich los.
Piotr Stasiak „Polityka”

Alice Munro to autorka, która przede wszystkim szanuje czytelnika. Literatura jest tu tym, czym była od zawsze – komunikatem między autorem a odbiorcą, który widzi, czuje i stara się zrozumieć bohaterów opowiadań.
Wojciech Chmielewski

O Munro mówi się, że jest mistrzynią anegdoty i właśnie wokół anegdoty buduje ona treść swoich opowiadań, porównywanych do miniatur Vermeera – jest w nich zawarta cała gama emocji, wszystkie odcienie relacji międzyludzkich
Katarzyna Kazimierowska

Niektóre z tych historii są bliższe mojego życia niż inne, ale żadne nie są tak blisko, jak ludziom wydaje się, że są. Zawsze jednak piszę o momencie życia, w którym jestem
Alice Munro

Usiądź na trawie, posłuchaj wiatru pieśni,
Dotknij dłonią żyjącej materii, tej małej, nieznaczącej
Zamknij oczy, niech ciepło słońca cię unosi
Przyroda obejmie, wciągnie, porośnie
Kołysz się wraz z brzozami, stań się jedną z nich,
Daj schronienie ptakom, niech cię mrówki łaskoczą,
A później idź przed siebie, przez pola, znacząc je swoim śladem
Zostaw zgiełk, zostaw szum i sztuczność
Wciągnij zapach życia
Wstań i biegnij
Wolny i spokojny
Niech gonią cię ptaki, niech goni cię życie
Dotknij dojrzałych kłosów, nabrzmiałych, gotowych
I patrz w gwiazdy, układaj miliony wzorów
Niech ci się śni ruch planet
Spójrz na świat z samego księżyca
I teraz powiedz
Czy to życie cię nie zachwyca ?
Adam Grabski

sobota, 16 kwietnia 2022

Święta, święta...

Świt
odwalony kamień
pusty grób
biel płócien
jasność poranka
czyste serce
drzwi otwarte na oścież
radość
życie wciąż nowe
miłość ta sama
zwyczajna i niezwykła
teraz trzeba
pójść do Emaus
czy
spotkam Chrystusa
tyle dróg i zakrętów
na rozdrożach
ludzie
stawiają krzyż …
miłość
dlatego
że grób pusty.
Już za chwilę będziemy obchodzić Święta Wielkiejnocy. 
Jakie będą?
Wielkimi krokami zbliża się najważniejsze w naszej tradycji święto - Zmartwychwstanie. Czas szczególny, kiedy śmierć i nadzieja odrodzenia są odzwierciedleniem tego, co dzieje się w przyrodzie. Nieprzypadkowo Święta Wielkanocne obchodzimy wiosną, kiedy uśpiona jeszcze przyroda, świat po długiej zimie budzą się do życia.
Pamiętam jednak Wielkanoc tą sprzed niecałej dekady, gdy Lany Poniedziałek był równocześnie w Prima Aprilis. Jednak biała, puchowa kołderka nie była żartem. W tamte święta łatwiej było dostać śnieżką niż zostać oblanym wodą. Cały czas sypał śnieg, przykrywając wszystko, co wcześniej wychyliło ciekawie główki z ziemi. Kiedy jednak drzewa zaczęły uginać się pod białymi kołderkami, musiałam przeprosić ciepłe kurtki, które schowałam z nadejściem pierwszych zwiastunów wiosny. Cóż taka zima ówczesnej wiosny była. A takiej zimy brakowało jednak w Boże Narodzenie.
Mam zatem nadzieję, że słoneczne, kolorowe, pełne rozkwitających kwiatów świąteczne dni.
Równonoc wiosenna, to znak nadejścia wiosny, która obejmuje ponownie nad światem, przynosząc nową nadzieję. Ale czy w tym roku Wielkanoc wraz z przyrodą przyniesie nam nadzieję?
Każdy liczy na pełne ciepła i serdeczności spotkanie rodzinne.
Kiedy wszyscy już przybędą zamyka się drzwi na klucz i odgradza od świata zewnętrznego.
Święta stanowią zawsze jasny punkt w naszej szarej codzienność.
Trzy Marie o świcie
pobiegły szukać Miłości
z sercami pełnymi lęku
z obawą, że kamień zbyt ciężki
by go odsunąć
wiedzione promykami słońca
biegły z wonnościami
a Miłość wyszła im naprzeciw
zostawiając w grobie Anioła na świadectwo
...
każdy kamień da się odsunąć
i każdą łzę można otrzeć
i kochać warto
...
pewnie dlatego
biegniemy każdego dnia
z wonnościami serca
nie bacząc na głazy i ciernie...
Nikt tak dobrze nie potrafi zorganizować świąt jak moja mama.
Ten Dom jest moją jedyną ojczyzną, jaką miałam, moją ostoja, moją wyspą na świecie. Jestem do tego Domu przywiązana, do wspomnień, które mi tu towarzyszą. Praktycznie nie ma innego miejsca, gdzie mogłabym żyć. Gdy myślę o wiosennych dniach, gdy ogród zalewają żółte żonkile, czerwone tulipany, o zapachu ognisk przywiewanym przez wiatr, a przywołującym wspomnienia z dzieciństwa, to wiem, że nigdy stąd na dłużej nie wyjadę. Nie opuszcza się przecież kogoś, czegoś co się kocha.
Powroty do Domu są zawsze wzruszające, ale także mają swoje minusy. Wszystko jest znajome, ale z czasem niektóre z nich stają się odległe. Ja tu mieszkałam, chodziłam do szkoły, grałam w piłkę, czekałam na autobus.....
Niestety czas i tutaj nie zatrzymał się. Widok za oknem nie jest ten sam, jabłonka rozrosła się, nie ma już domu i drzew za płotem, wiele osób odeszło, wyprowadziło się, ale za to pojawiły się nieznajome twarze, które już tak nie rozjaśniają się na nasz widok. Czas przyspieszył.
Powrót do Domu jest niczym uścisk kochanych ramion. Zamykanie drzwi jest jak podnoszenie zwodzonego mostu, który odgradza od świata, jego pytań i żądań. Nikt nie może się tu dostać.
Zamykam oczy i próbuję odbyć podróż przez czas, w przeszłość. Chcę powrócić do dziecięcych lat i poczuć to, co czułam wówczas.
Idziesz Panie
w rezurekcyjnej procesji
prowadzonej głosem dzwonów
z chorągiewką w przebitej dłoni
a my za Tobą radośni
że minęła noc i grób pusty
zapewnił nam wieczność.
Ile razy spotkamy Cię teraz
idącego do Emaus
i czy uda nam się w porę rozpoznać
to co najważniejsze?
**************
przecież nasze drogi pokryte są kurzem...
wiersze Basi Wójcik

Niech Zmartwychwstały Chrystus obdarza Nas obfitością łask, przede wszystkim zdrowia i spokoju. Niech da Nam siłę w pokonywaniu trudności i pozwoli z nadzieją spojrzeć w przyszłość...
Alleluja niech wybrzmiewa z głębi Naszych serc.

sobota, 9 kwietnia 2022

Wierzbna, Kwietna, Palmowa....

Palmowa niedziela
O, ni­g­dy jesz­cze słoń­cem wy­zło­co­na,
co wcze­sną wio­sną wze­szło na błę­ki­ty,
że ludz­kość, pa­trząc w nie­bo roz­mo­dlo­na,
czu­je w swych ser­cach nie­ziem­skie za­chwy­ty,
nie by­łaś stroj­na w wiel­kie dzie­jów sło­wa
jak ty, naj­bliż­sza nie­dzie­lo pal­mo­wa.

Wio­sna się bu­dzi... 
W na­ro­dów świą­ty­nie
po­przez sze­ro­ko otwar­te wie­rze­je
Wol­ność, do­stoj­na Pani wcho­dzi ni­nie...
A nim dzień dru­gi słoń­cem ro­ze­dnie­je,
pol­skie się du­sze w szczę­ściu roz­anie­lą
two­im zwy­cię­stwem, pal­mo­wa nie­dzie­lo.

Ho­san­na! - Krzyk­niem. Zwy­cię­stwo jest z nami!
Nim dzien­ny bę­dzie słoń­ca bieg skoń­czo­ny,
z pie­śnią na ustach, a w ręku z pal­ma­mi
Zwa­li­my słu­py gra­nicz­ne, kor­do­ny.
W hi­sto­rii bę­dzie twych go­dzin wy­mo­wa
mieć zło­te zgło­ski, nie­dzie­lo pal­mo­wa.
Konstanty Ćwierk
Wielkimi krokami nadchodzą święta wielkanocne. Niedziela palmowa, inaczej Kwietna lub Wierzbna jest początkiem do świętowania Wielkiego Tygodnia. Wprowadzała nas w atmosferę wydarzeń poprzedzających śmierć i zmartwychwstanie Chrystusa.
Niedziela Kwietna rozpoczyna Wielki Tydzień. Jest to najważniejszy okres roku liturgicznego chrześcijan. Przez wieki, pomimo postnego okresu, dzień ten upływał pod znakiem radosnych przedstawień, barwnych misteriów i religijnych procesji.
Niestety większość zwyczajów zatarł już czas. Jednak palma na zawsze pozostała symbolem tego dna, gdy wierni uczestniczą we mszy, podczas której ksiądz je święci.
Nabrali gałązek palmowych i wyszli naprzeciwko niemu i wołali: Hosanna!
To zdanie opisujące w Ewangelii świętego Jana wjazd Jezusa do Jerozolimy stało się podstawą pięknego zwyczaju celebrowania Niedzieli Palmowej.
Pamiątkę uroczystego wjazdu Pana Jezusa do Jerozolimy obchodzono już w pierwszych wiekach chrześcijaństwa.
Nazwa Niedzieli Palmowej odnosi się oczywiście do gałązek palm, które były rzucane pod kopyta osiołka, na którym Pan Jezus wjeżdżał do Jerozolimy. Z tej okazji w niektórych miejscach do dziś kapłan prowadzący procesję sadzany jest na żywym ośle. Również można spotkać zwyczaj prowadzenia drewnianej figurki osiołka zwanego „palmowym osłem”.
Na ziemiach polskich tradycja chrześcijańska szybko zlała się w jedno z dawnymi słowiańskimi obchodami równonocy wiosennej, a sama Niedziela Palmowa przyjęła swojsko brzmiącą nazwę Wierzbnej lub Kwietnej.
W oczekiwaniu
Gdy pierwsze kotki brzozowe
i listki drżące zielenią
niziutko skłaniają głowy
w cichym oczekiwaniu
na radość Niedzieli Palmowej
i kiedy świat cały
trwa w podniosłym Hosanna
choć wiemy
że przed największym Darem
naszej wiary
Krwawą Ofiarą
i Zmartwychwstaniem
Najwyższego
na Mękę zostanie skazany
co stanie się Jego udziałem
lecz zburzy bramę śmierci
zapewni nam życie wieczne
więc już teraz
w skupionym dziękczynieniu
także się w chór ten włączamy...
Alleluja!
Jadwiga Zgliszewska
W Kościele katolickim wierzba uważana jest za symbol zmartwychwstania, symbol odradzającego się życia i nieśmiertelności duszy. Z jej gałęzi tradycyjnie przygotowuje się palmy wielkanocne. Gałęzie wierzby (tutaj pisałam o nich dokładnie), a także malin i porzeczek ścinano już w Środę Popielcową i wstawiano do naczynia z wodą, aby zazieleniały się właśnie Niedzielę Palmową. Do rozkwitających gałązek dodawano też inne rośliny: bukszpan, barwinek, borówkę, cis, widłak, limba, jałowiec....
Palemki robili zazwyczaj chłopcy, którzy znając okolicę, łatwo zdobywali niezbędne elementy palmy.
Nie bez powodu powyższe drzewka znalazły się w palmach:
drzewko krzyżowe z kolcami było symbolem korony cierniowej, która tak raniła Chrystusa – to symbol nadchodzącej męki i ukrzyżowania,
limba podobnie jak cis była zieloną ozdobą,
jałowiec dodawano by palmę wzmocnić i aby dobrze kłuła, jak biła... 
kokoczyna, kłokoczka przypomina trzcinowe berło Chrystusa. Jesienią kłokoczka, a dokładnie jej brązowe łezki, były wykorzystywane do robienia różańców.
Przyjętym zwyczajem związanym z palmami i Środą Popielcową jest przynoszenie do kościoła ubiegłorocznych palm, które po spaleniu służą jako popiół do posypania głów.
W palmową niedzielę
W wiej­skim ko­ściół­ku or­gan gra,
Roz­gło­śnie dzwo­ny biją...
Sre­brzy­stych dy­mów lek­kie mgły
W bla­skach się słoń­ca wiją.

A przed oł­ta­rzem — czy to las,
Las świe­ży i zie­lo­ny,
Przy­szedł i klęk­nął po­śród nas
I schy­lił swe ko­ro­ny?

A przed oł­ta­rzem — czy to szum,
Szum ci­chy a ra­do­sny,
Kie­dy: »Ho­san­na!« śpie­wa bór,
A wiatr w nim ru­sza so­sny?

Nie! Nie zie­lo­ny to jest las,
Co swe ga­łąz­ki ście­le,
Ale z pal­ma­mi przy­szedł lud
W kwiet­nio­wą tę nie­dzie­lę.

Nie! To nie boru sły­chać szum,
Gdy wiatr się po nim sła­nia,
Ale mo­dli­twy ci­chej szmer
I szep­ty i wzdy­cha­nia,

I rzu­ca słoń­ce zło­ty blask
Na czar­ne drze­wa krzy­ża,
A Chry­stus z nie­go smęt­ną twarz
Ku zie­mi słod­ko zni­ża.

I pa­trzy, pa­trzy na nas tak
Żało­śnie a ła­ska­wie,
Jak gdy­by mó­wił: »Ludu mój,
Ja cie­bie bło­go­sła­wię!«

I wy­szedł na­ród w szu­mach palm,
Po­waż­ny a ra­do­sny,
I po­niósł do swych ni­skich chat
Tę bło­gą zie­leń wio­sny.

I po­niósł w pier­si słoń­ca blask
I gło­śne dzwo­nów bi­cie
I ja­kąś wiel­ką, ci­chą pieśń
I ja­kieś inne ży­cie!
Maria Konopnicka
Palma wielkanocna miała chronić ludzi, zwierzęta, domy i pola przed czarami, ogniem i wszelkim złem tego i tamtego świata. Od dawna istniał zwyczaj połykania bazi, aby nie cierpieć na ból głowy i gardła, a sproszkowane "bagniątka" dodawano do leczniczych naparów. Bazie oberwane z poświęconej palmy mieszano z ziarnem siewnym, które
podkładano pod pierwszą zaoraną skibę. Jeszcze dzisiaj można zobaczyć krzyżyki z palmowych gałązek wetknięte w pola, by chroniły zasiewów przed burzami i gradobiciem. Zaś po powrocie z nabożeństwa istniał zwyczaj "chłostania" palmami wołając przy tym:
Nie ja biję - palma bije,
Wierzba bije, nie zabije,
Za tydzień Wielki Dzień,
Za sześć noc Wielkanoc.
A to "chłostanie oznaczało troskę o zdrowie domowników. Do dziś, jak moja mama nie uderzy mnie po nogach takimi gałązkami, to czuję, że święta jeszcze się nie zaczynają.
Jednak w środkowej i północnej Europie gałęzie palmy były praktycznie niedostępne, stąd wierni zastępowali je świeżo zerwanymi gałązkami wierzby, które w okolicach Wielkanocy puszczają pierwsze pączki zwane kotkami lub baziami.
Dzisiaj w miastach kupujemy palmy u ulicznych sprzedawców, czasem w
ostatniej chwili przed nabożeństwem. Najczęściej wybieramy wierzbowe gałęzie ozdobione baziami,  bukszpan albo palemki „wileńskie” misternie uplecione z suszonych kwiatów, mchów i traw.
Na wsi palmy wielkanocne często jeszcze przygotowuje się własnoręcznie. Jest nawet kilka miejsc w Polsce, gdzie do poświęcenia przynosi się kilkumetrowe palmy.

Śpiew starych wierzb
Stare wierzby nad maleńką rzeczką
przycupnęły w pokorze
zasłuchane w wielkopostne pieśni
niesione po wodzie
kolorami Palmowej Niedzieli.
Trwają gotowe oddać korę na fujarki
których dźwięki ułożą się
w radosne HOSANNA śpiewane Królowi…
i tylko cichy szept przypomina
o przewrotności świata
rzucającego w twarz Skazańcowi
okrutne UKRZYŻUJ…
przecież wierzby nie potrafią
jak ludzie zmieniać melodii
przecież są wierne, wierniejsze od nas…
mogą tylko zapłakać żółtymi pąkami
spadającymi jak łzy
do pobliskiej rzeki…

prapremiera wiersza Basi Wójcik. 
Obraz również autorstwa Basi

Pobłogosławione palmy według tradycji zanoszone są do domów i umieszczane przy świętych obrazach lub krzyżach. W ten sposób miały chronić domostwo i ludzi przed czarami, ogniem, wszelkim złem świata. Poświęconą palmą należało poomiatać wszystkie kąty w izbie, aby się darzyło w domu.
W wielu miejscach panuje jeszcze zwyczaj robienia z palm krzyżyków i zatykania je na polach. Jest to wymowny znak poświęcenia swojej pracy Bogu. W ten sposób palma chroniła zbiory przed plagami i gradobiciem.
Palmę kładziono pod próg obory, by krowy idące na pierwszy popas mogły przez nią przejść.
Wielki Tydzień to czas porządków nie tylko domostw, ale i własnych wnętrz poprzez liczne posty, umartwienia i wielkotygodniowe nabożeństwa, upamiętniające wydarzenia z ostatnich dni życia Chrystusa.
Kocanki, kocanki,
Gałązka wierzbowa!
Rozwinęła nam się
Ta palma kwietniowa.
Rozwinęła nam się
Nad tą bystrą wodą,
Zapachniała wiosną,
Kwietniową pogodą!
Maria Konopnicka
Ta udekorowana gałązka, która złączyła tradycje chrześcijańskie i pogańskie, na dobre zadomowiła się u nas i swym wizerunkiem zdobi święta Wielkanocne po dzień dzisiejszy.
Przysłowia związane z Niedzielą Palmową
Jeżeli Kwietnia Niedziela sucha, rok cały mokry, jeżeli mokra, rok suchy.
Gdy mokro w Kwietnia Niedzielę, rok się sucho ściele.
W Niedzielę Kwietnia dzień jasny, jest to dla lata znak krasny.
Gdy w Palmową Niedzielę słońce świeci, będą pełne stodoły, beczki i sieci.
Pogoda w Kwietnia Niedzielę wróży urodzajów wiele.
Kwietnia Niedziela zimna — i listopad zimny.
Pięknie w te dni wprowadza nas Władysław Syrokomla w swoim tekście „Niedziela Kwietna” 
Otóż Wierzbna, otóż Kwietna
Zawitała nam niedziela!
Wnet nastanie chwila świetna
Zmartwychwstanie Zbawiciela.
Kościół jęczy w dzwonów jęki,
I rozmyśla z cichym żalem: –
Gdy Baranek sam na męki
Przyszedł w mury Jeruzalem.
Kiedy tłuszcza, co za chwile
Ma nań wywrzeć gniew swój srogi,
Gościa w bramach wita mile
Palmy ściele mu pod nogi.
Do świątyni gromem wszystkim
Idą młodzi, idą starzy;
Różdżkę wierzby z młodym listkiem
Niosą święcić do ołtarzy.
Boga w mękach, Boga w chwale
Do swej duszy biorą żywo,
I na nutę boleściwą
Wyśpiewują Gorzkie Żale.

Niech rozpoczynający się Wielki Tydzień będzie dla nas wszystkich owocnym przeżyciem duchowym.
Dwa osiołki
Przyszedł osiołek z Niedzieli Palmowej
trącił mnie nosem
pytał oczami
– Osiołku – mówię – podaj mi łapę
byśmy z radości razem płakali
Tłumaczył: – Jezus tłum dookoła
pod kopytkami przy palmie palma
– Osiołku – mówię – nie wiem co dalej
bo mi łza twoja do gardła spadła

Ksiądz i osiołek klękają razem
palmy jak oczy w słońcu się złocą
potem umilkną
uszy swe stulą
jak dwa osiołki przed Wielkanocą
Jan Twardowski