piątek, 29 stycznia 2021

Wiedźma, czarownica, zielarka, szeptucha….?

 Czarownica

Mam mówiącego ptaka,
mam gadającą wodę,
mam starego czarodzieja
i dam ci go potrzymać za brodę;
mam węża, co się podnosi
na ogonie wśród kwiatów w trawie,
mam dwa uczone szerszenie,
które mi sypiają w rękawie.

Mam cudownego szpaka,
mam żabę i żuka, i jeża,
mam mądrą białą kawkę,
puszysty kłębuszek pierza:

przemówi do ciebie ptak mój,
gdy się najmniej będziesz spodziewał,
a smutny smok na podłodze
nogi będzie ci łzami oblewał.

Twój sen, najpierwszy na świecie,
u mnie ma swoją ojczyznę,
i u mnie mieszka radość,
którąś ty wygnał w obczyznę,

a jeśli do mnie przyjdziesz,
zbrojne zmyliwszy straże,
to własne twe śpiące serce
w pudełku ci małym pokażę.
Kazimiera Iłłakowiczówna
Słowo "czarownica" budzi różne skojarzenia. Kiedyś powszechnie uważano, że wiedźmy były to istoty stare, demoniczne, wyjątkowo okrutne i złośliwe, z kurzajką na garbatym nosie i czarnym kotem u boku.
Wbrew takiemu wyobrażeniu, czarownicami nazywano proste, zwyczajne kobiety, które z czarną magią miały niewiele wspólnego. Znały jedynie cudowne metody wykorzystywania ziół w celach leczniczych. Zajmowały się znachorstwem lub wróżbiarstwem, które to zdolności uważane były za czarodziejskie, wykonywane na polecenie diabła. Za wiedźmy uważano również kobiety stare, najczęściej upośledzone fizycznie, które już samym swoim wyglądem budziły strach i obrzydzenie. Odpychało je to od otoczenia, izolowało. Miano czarownicy przypinano osobom powszechnie nie lubianym, a więc skąpym, zawistnym, nietowarzyskim, złośliwym, nieprzeciętnie pięknym lub ułomnym. Wystarczyło posądzenie, by do końca życia uchodzić za czarownicę i  udowodnienie niewinności było naprawdę trudne.
Dzisiaj czarownicę można sobie wyobrażać jako niesympatyczną wiedźmę , albo jako tajemniczą, pełną uroku i fantazji kobietę, która używa różnych magicznych zabiegów do osiągnięcia swoich celów.
Ostatnio najpopularniejsze są chyba szeptuchy. 
Szeptucha, szeptunka, zamawiaczka...  Jest nią kobieta, która otrzymała dar leczenia, wróżenia, rzucania uroków...  Ten dar może przekazywać kolejnemu pokoleniu, ale tylko w linii żeńskiej. Mogą go wykorzystać tylko dla dobra innych ludzi.
Nazwa "szeptucha" pochodzi stąd, że podczas uzdrawiania szepczą one modlitwy. jednak we wsiach, w których mieszkają, bardzo rzadko tak się je nazywa. Mówi się babki, babuszki...  Same też tak siebie określają. Bardzo niechętnie używają słowa „szeptucha”.
Wiedza szeptunek jest bardzo rozległa.
Ich życie codzienne jest raczej spokojne, wolne od pospiechu, które jest charakterystyczne dla współczesnego świata.
Jednak czy istnieją rzeczywiście?

Czarownica współcześnie
Nie wiem, czy mi uwierzycie,
Są na świecie czarownice.
Co dzień jedną wciąż widuje,
Jak przeklina i czaruje.

Zamiast kota, psa prowadza,
W dłoni miotła, To Jej władza.
Wciąż uwija się przy garach,
Trzyma fason, chociaż stara.

Zamiast kuli, ekran szklany,
Tam całusek z gg dany…
Dalej e,mail, a tam fotki,
Dwa tańczące twista kotki.

Tu obrazek, mmm, gorszący?
Mały ptaszek w dłoni drżący.
Czarownica oczy mruży…
Znowu zerka, ptaszek duży.

Myśli sobie, nie do wiary,
To dopiero wielkie czary.
Jej, gorąco i ma dreszcze,
Może spojrzeć jednak jeszcze.

Czas Ją goni, więc ucieka,
I z kąpielą już nie zwleka…
Do ubrania szmatki stare,
Jakieś smutne no i szare.

W lustro zerka i się śmieje,
Dziś spotkanie z czarodziejem.
Rzuca w kąt ubrania w łatki,
I zakłada barwne gatki.

Po godzinie patrzy w lustro,
Już zrobiła z siebie bóstwo.
Spełni siebie, już bez czarów,
Po czym wróci znów do garów…
znalezione w Internecie
A kim ja jestem? Może właśnie jedną z nich:)))
Wiedźma, czarownica, zielarka, szeptucha….? Kto tak naprawdę mieszka tam głęboko we mnie? Kim tak naprawdę jestem, chciałabym być?
Czy muszę tak naprawdę wybierać jedno z tych słów by opisać siebie? Może jestem swoistą mieszanką ich wszystkich po trochu. Czarownica to "mądra kobieta", wiedźma "ma wiedzę",  zielarka "zbiera zioła”, a szeptucha „odczynia czary” Przecież czasami zaklęcia można wypowiadać szeptem, jeżeli pomaga to w koncentracji to dlaczego nie?
Kim więc jestem, a może chciałabym być? 
Chyba tak najbardziej to najbliżej jest mi do Kapłanki z Tarota. Kapłanka jest uosobieniem cech kobiet mocy: kapłanek, szamanek, wiedźm. Uosabia pierwiastek duchowy, wiedzę mistyczną ukrytą w podświadomości każdej kobiety, którą ona jako kobieta niezwykła potrafi wydobyć na zewnątrz. Umiejętność użycia tego ogromnego wewnętrznego potencjału jest jej ogromną siłą, jej emocje potrafią uzdrawiać i zmieniać świat. Kapłanka to kobieta pełna magii, której urokowi trudno się oprzeć. Kapłanka wyraża poszukiwanie prostego szczęścia, naiwne i złudne próby poznania i zrozumienia świata, boskich zamierzeń oraz bardzo silne związanie z przeznaczeniem. Kapłanka uosabia cechy kobiece, a jej atrybuty to: intuicja, wyobraźnia, przywiązanie do rodziny i domowego ogniska, ale także lenistwo i rozmarzenie (intuicja, wyobraźnia, przywiązanie do rodziny, lenistwo i rozmarzenie - to przecież ja). Kapłanka jest kojarzona z uczuciem miłości do drugiego człowieka, a przede wszystkim ze zrozumieniem dla jego problemów. Oznacza też wrażliwość i intuicję, pójście za głosem serca
Otaczający świat zmienia się nieubłagalnie i wyobrażenie o czarownicy też ma prawo ewoluować. Może więc jestem czarownicą w XXI wieku?
Ktoś może zapytać gdzie się rodzą czarownice?
Rodzą się wszędzie dookoła. Czarownica jest w końcu człowiekiem, jak każdy inny z krwi i kości, musi jeść, spać, często ma najzwyklejszą w świecie pracę, różne wykształcenie i miejsce zamieszkania. Czarownica być może czuje trochę większy szacunek do otaczającego świata…
A może to tylko moje niespełnione marzenie o byciu wiedźmą, czarownicą, zielarką, szeptuchą….?
Jesienna wróżka
Gdy ugryzę czerwone jabłuszko,
to zostanę
Jesienną Wróżką!
Na kucykach
zamiast wstążek,
Jesień liście mi zawiąże.
I naszyje
na fartuszek
szlaczek z małych złotych gruszek.
Przyjdzie wiatr
na srebrnych nóżkach,
powie:
-Jaka piękna wróżka!
Nie pozna mnie tata,
nie pozna mnie mama.
A czy w lusterku
poznam siebie sama...?
Dorota Gellner

sobota, 23 stycznia 2021

Ale to już było i nie wróci więcej?

 Na śniegu

Bielą się pola, oj bielą,
Zasnęły krzewy i zioła
Pod miękką śniegu pościelą...
Biała pustynia dokoła. -

Gdzie była łączka zielona,
Gdzie gaj rozkoszny brzozowy,
Drzew obnażone ramiona
Sterczą spod zaspy śniegowej.

Opadła weselna szata,
Zniknęły wiosenne czary,
Wiatr gałązkami pomiata,
Zgrzytają suche konary.

Tylko świerk zawsze ponury,
W tym samym żałobnym stroju,
Wśród obumarłej natury
Modli się pełen spokoju.

Więc drzewa obdarte z liści
Na jego ciemną koronę
Patrzą się okiem zawiści,
Głowami trzęsą zdziwione...

Próżno głowami nie trzęście,
Wy nagie, bezlistne gaje!
Przemija rozkosz i szczęście,
Boleść niezmienną zostaje.
Adam Asnyk
Zima potrafi być piękna. Dodatkowo wycisza, uspokaja..
Dawno chyba nie odczuwałam takiego stanu jak kilka dni temu. Dobrze mi z tym było, chociaż przez chwilę.
Lubię świeży puszysty śnieg, który przykrywa całą szarość otaczającego nas świata. Śnieg pochłania wszystko dookoła. Tłumi zapachy i wycisza dźwięki. Czasem  zasłania nam niebo i słońce. Najbardziej zachwycają mnie jednak drzewa ubrane w swoje białe, puchowe kurteczki, a czasem Pani Zima potrafi się naprawdę postarać i dzierga srebrzyste koronki.
Nie zawsze jednak jest tak pięknie. Bo przecież jest też druga strona, gdy trzeba brnąć po nieodśnieżonych chodnikach i zapadać się po kolana w tonach białego puchu, zwłaszcza, gdy na spodzie jest sam lód.
Zatem ostatnio na chwilę moją czarodziejską miotełkę musiałam zamienić za zwykłą szuflę, aby pokonać te białe, piękne kopczyki, które uniemożliwiały przejście. Żal mi ich troszkę było, ale cóż wygoda i bezpieczeństwo przede wszystkim.
Jednak najmilej jest wrócić po tej walce ze śniegiem do domu i usiąść z ciepłym kubkiem herbaty przy odkręconym kaloryferze. W takie dni właśnie najchętniej nie wyściubiałabym nosa z domu, nakryła się po uszy ciepłym kocem i raczyła się gorącą herbatką z cytryną i miodem. Przecież ciepło przede wszystkim.
Siedziałam zatem przy moim oknie i patrzyłam na otulony puchową, śnieżną kołderką świat.
Padło tylko kilka dni. Wielkie bajkowe, puszyste płatki wirowały w powietrzu. z zimowego nieba. Śniegowe gwiazdki lekko opadały na ziemię, wcześniej ulegając mocy wiatru, który delikatnie zapraszał je do tańca.
Śnieg wymazuje kolory z krajobrazu i okrywa wszystko w miękką białą kołderką. Mnie także, jak wychodziłam z domu. Delikatne niesforne płatki opadały na kaptur kurtki, wkradały się do kieszeni i starały się zajrzeć za kołnierz i szalik. Starały.... Zajrzały, bo na szyi poczułam mokry zimny, roztapiający się śnieg. Niezbyt przyjemne uczucie, co tam, pomyślałam. Przecież taka piękna pogoda nie potrwa długo, więc warto złapać te ulotne chwile.
Białe gwiazdki osiadały na ziemi, drzewach, na wszystkim wokół. Najbardziej zachwycały mnie choinki przykryte zimną pierzynką, którą bez końca mogłam obserwować przez okno w moim Domu.
Wszystko wyglądało tak nieskazitelnie czysto.
Także wieczory są wyjątkowe, bo rozjaśnione wszechobecną dookoła bielą.
Zima
Nasza zima biała
Chustą się odziała.
Idzie, idzie do nas w gości
W srebrnych blaskach cała!
Włożyła na czoło
Księżycowe koło,
Lecą z płaszcza gwiazdy złote,
Gdy potrząśnie połą.
Z lodu berło trzyma,
Tchu ni głosu nie ma.
Idzie, idzie, smutna, cicha,
Ta królowa zima!
Idzie martwą nogą
Wyiskrzoną drogą,
Postanęły rzeki modre,
Do morza nie mogą.
Gdzie stąpi, gdzie stanie,
Słychać narzekanie:
- Oj, biedne my kwiaty, trawy,
Co się z nami stanie! -
Przed nią tuman leci,
Straszy małe dzieci...
A my dalej do komina:
- Nie puścim waszeci!
Konopnicka Maria
Najstarsza, najrozsądniejsza, ale chyba najmniej kochana z córek Króla Słońce pokazała nam swoje piękne oblicze tylko przez chwilę. Nie wszyscy witają ją tak serdecznie jak jej młodsze siostry. A przecież i ona kocha całą Ziemię.
Z takiej zimy cieszą się rolnicy i dzieci. Moi bratankowie nie mogli się nią nacieszyć, tak jak chcieli. Kiedyś całe dni szaleli na śniegu, a ja lubiłam patrzeć na ich zabawę. Tylko jak do domu przynosili poprzyklejane do ubrań i butów białe gwiazdeczki, które zamieniały się w kałużę na podłodze, to...
W tym roku przez te kilka dni Pani Zima była wyjątkowo piękna w swojej błyszczącej sukni. Chodziła sobie cichutko po polach, sadach, ulicach i przykrywała pozostawione przez Jesień gołe drzewa i rozmokłą ziemię. Nie zapomniała o żadnym drzewku, krzaczku… Gdyby nie jej puchowa kołderka wszystko zmarzłoby, gdy pojawił się Dziadek Mróz. A tak wszystko zasnęło na chwilę. Chociaż powinno tak spać aż do nadejścia najmłodszej z sióstr – Wiosny. Zima doskonale wie, że taki odpoczynek jest potrzebny całej naturze. Cały więc świat zazwyczaj zamiera w ciszy i śnie. Nie słychać świergotu ptaków, gwaru strumieni i potoków. Nie chce się wierzyć, że jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki cała natura ją posłuchała. Przecież jeszcze zdąży zakwitnąć całą paletą barw i zaszumieć wszystkimi możliwymi odgłosami. Zazwyczaj świat pod panowaniem królewny Zimy jest cichy, delikatny i puchowy... To także czas pełen magii i uroku...
Szkoda tylko, że z roku na rok trwa to coraz krócej.
Zastanawiam się co by było, gdyby śnieg sobie tak leżał spokojnie cały czas? Przecież jest z nim tak bajkowo. Przecież każda odkryta warstwa ziemi już zakłóca ten nieskazitelny obraz. Ale nasze wrażenia estetyczne nie są najważniejsze. Najważniejsza jest nasza Ziemia, której bez prawdziwej białej królewny Zimy jest ciężko.
Na śniegu
Gdybym srebrne piórko miała,
Tobym w szronie je maczała,
W rannym szronie, na tej łące,
Gdzie brylanty leżą drżące,
Leżą drżące, rozsypane,
Bladem słonkiem malowane,
Na naszej łące!
Gdybym srebrne piórko miała,
Na kryształebym pisała,
Na krysztale, na tej wodzie,
Co stanęła w jasnym lodzie,
Ani idzie, ani płynie,
Tylko szemrze gdzieś w głębinie,
Na naszej wodzie!
Do zimowej bo piosenki
Ni mi kwiecia, ni jutrzenki,
Ni błękitów tego nieba,
Tylko śnieżnych pól mi trzeba,
Tylko zmarzłych pereł szronu,
Tylko bicia śmierci dzwonu,
Tylko łez trzeba!
Maria Konopnicka

sobota, 16 stycznia 2021

Dziedzictwo małej Dziewczynki

Kto kocha spokojnie i łagodnie,
każdą radość stokrotnie przeżywa,
wszystkie prośby spełnia pogodnie
i zalety wnuków odkrywa?

Babcia z Dziadkiem wiecznie zakochani
swoją misję cichutko spełniają,
całym sercem rodzinie oddani
jesień życia wnukom poświęcają.

Zbliża się Dzień Babci i Dziadka. Styczeń, dawniej był zdecydowanie miesiącem Dziadków wakacyjnych. Oboje w tym miesiącu świętowali swoje urodziny (Dziadek dzisiaj), a potem imieniny. Dla mnie odeszli zbyt szybko. Chociaż drugich Dziadków mała Dziewczynka straciła wcześniej i pamięta ich tylko jak przez mgłę utkaną ze zdjęć i opowieści rodziców.
To już tyle lat minęło od ich odejścia. Dlatego powoli zaciera się w pamięci małej Dziewczynki jej własny obraz jednych i drugich Dziadków.
Dzisiaj w styczniu mała Dziewczynka snuje wspomnienia o urodzonych w styczniu Dziadkach. Tym bardziej jej bliskich, bo podobnie jak ona urodzonych pod tym samym znakiem zodiaku.
Dziadków, częściej napływają wspomnienia wydarzenia z czasów mojego dzieciństwa.
Mała Dziewczynka u Dziadków spędzała wakacje i niektóre święta. Te wakacje lubiła przede wszystkim, pomimo, że podróż pociągiem trwała wówczas ponad dwa razy dłużej niż obecnie.  W Poznaniu odczepiano elektrowóz i podstawiano zwykłą, starą, buchającą parą  lokomotywę. Tak, tak... Tak kiedyś się podróżowało. Takich kolejowych wspomnień mała Dziewczynka ma wiele. Zwłaszcza, że zazwyczaj mieszkała i mieszka w pobliżu torów kolejowych. Z domu Dziadków też było do nich blisko.  Nawet dzisiaj Dziewczynka potrafi odróżnić, czy pociąg przyjeżdża, czy też odjeżdża jej miasta. Czy jest to pociąg osobowy, czy towarowy. Czy jest to osobowy lokalny, czy dalekobieżny.... Ale nie o tym miała być opowieść. O pociągach już trochę było.

Pociągiem przez życie

Wakacje małej Dziewczynki

Wspomnienia
Przeglądam wspomnienia
przewracam kartki przyszpilone do serca
spojrzeniem jaśniejszym nad gwiazdy
odnajduję ślady dotkniętych dłoni
słowa cieplejsze niż muśnięcie słońca

wstrzymuje oddech
bo wchodzę do skarbca
cichutko na palcach
jak do świątyni
Bóg zna mój skarbiec
przecież tam mieszka
i sam przewraca kartki
przypina nowe - spogląda na stare

pilnuję mojego skarbca
z troskliwością upycham w nim życie
chronię kosztowności
podrzucone przez los wraz z ludźmi
nie potrzebuję kluczy
zostawiam otwarte drzwi

nieustannie
zapraszam do moich radości
serca o podobnym kształcie.

Dzisiaj ma być snuta historia o wakacyjnych Dziadkach. Dziewczynka musi się zatem pilnować i nie odbiegać od tematu jak to ma w zwyczaju, bo wówczas powstałaby zupełnie inna opowieść. Dziewczynka po raz kolejny otwiera szufladę wspomnień i uwalnia zamkniętą tam nostalgię z melancholią.
Nie chce się jej wierzyć, że to już tyle lat nie ma z nią jej Dziadków, osób które oprócz jej Rodziców kochali ją  najbardziej na świecie i dziś byliby zapewne jej najlepszymi przyjaciółmi.
Dziewczynka czasem chciałaby zostawić dawne dzieje za sobą. Jednak historia trwa. Przecież po swoich Dziadkach odziedziczyła wiele. Dostała od nich dary bez podatku spadkowego. Po Babci odziedziczyła wieczny lęk, niepewność, poczucie winy, melancholię… Po Dziadku zewnętrzną surowość, stanowczość, punktualność męczącą otoczenie... Także czasem, jak nikt nie widzi. podobnie jak On potrafi uronić łezkę. A może podobnie jak Jemu, wydaje się jej, że nikt tego nie widzi. Dziewczynka nigdy nie zapomni, jak zobaczyła w kościele Dziadka dyskretnie ocierającego łzy.
To po Dziadkach mała Dziewczynka uwielbia wszystko co rośnie dookoła. Równie chętnie grzebie w ziemi, przekopuje, sadzi, patrzy jak rośnie. Mała Dziewczynka nie odziedziczyła jednak po niej wielu talentów. Babcia śpiewała, wyczarowywała cuda z motków wełny. Potrafiła tak opowiadać, ze potem gdy mała Dziewczynka szła do kina lub sięgała po książkę, to była rozczarowana, że nie jest to takie ciekawe.
Babcia, ale również i Dziadek zawsze byli bardzo eleganccy. A mała Dziewczynka? Owszem czasem dala sobie założyć sukienkę, ale kokarda we włosach była raczej nie do pomyślenia. Zwłaszcza przy krótkich włosach. Chociaż Babcia się starała. Przecież mała Dziewczynka była jej pierwszą wymarzoną wnuczką. Jakiś czas jedną jedyną.  Cóż jednak mogła zrobić? Mała Dziewczynka nawet u niej na podwórku miała do towarzystwa kolegów. Grała w piłkę, biegała, przechodziła przez płoty, miała zawsze potłuczone kolana...
Po Dziadku mała Dziewczynka nie odziedziczyła umiejętności tańczenia i brylowania w towarzystwie. Teraz często jej tego brakuje. Los także nie obdarował jej pracowitością Dziadka. Chociaż z drugiej strony jak mała Dziewczynka coś sobie postanowiła, to pracowicie, a może uparcie, dążyła do celu.
No i zrobiła się jednak całkiem inna opowieść, niż to było zamierzone na początku. Miało być oczywiście o Dziadkach, ale o... Ale cóż małe dziewczynki tak czasem już mają. Chociaż małe dziewczynki są różne,  jak to można przeczytać w wierszu

Wspomnienia babci

Przecież tak niedawno
mała dziewczynka czytała z zapałem
baśnie o śpiącej królewnie
a na małym serdecznym paluszku
błyszczał odpustowy pierścionek
gdzie jest mała Basia
z kokardą w bujnych włosach
przytulona do ojcowskich kolan
które były przystanią bezpieczeństwa
jaki czas zamienił ją w babcię
trzymającą na kolanach cały wszechświat
Któremu na imię Konrad i Natalia
wiersze Basia Wójcik

A do wiersza chyba warto dopisać nowe zakończenie, albo całkiem nowy. Bo przecież wszechświat jest większy.

sobota, 9 stycznia 2021

Niedzielne przemyslenia

Niedziela
Śpi do południa
zwinięta w kłębek zmiętego
minionego tygodnia
a potem tak wolno
prują się minuty
jakby nas nie było
w tik tak wyłączonego budzika

po obiedzie wychodzi z siebie
na ciche leniwe ulice
na ławkę podpartą niebem
rozciąga niewidzącymi oczyma
i czeka sama nie wie na co
dlaczego i
może myśli wypocznę
w następną niedzielę
i
spotka mnie i będzie
znalezione w Internecie
NIEDZIELA – dzień Słońca 
Jak już pisałam sobota to dzień, w którym czuję się najszczęśliwsza.  Jestem w moim Domu i nic mnie nie martwi, nie stresuje. Potem jednak nadchodzi niedziela i już od rana dręczy mnie myśl, ze za chwilę będzie popołudnie i pora powrotu do mojego mieszkanka. Ta niepokojąca myśl prześladuje mnie do popołudnia. A potem jak jestem już u siebie zapala się kolejna lampka przypominająca, że następnego dnia znów trzeba iść do pracy. Wszyscy dookoła wiedzą (???), że w niedzielne popołudnie trudno, a raczej wręcz niemożliwe jest wyciągnięcie mnie gdziekolwiek. 
To nie pojawiło się od tak. Nigdy nie lubiłam niedziel. Zawsze był to niby wolny dzień, ale już myślałam o szkole, pracy. Niedzielne popołudnie jest dla mnie jak ostatni dzień urlopu.
Jak się okazało Sunday Night Blues, czy też Sunday scaries nie jest czymś obcym, niespotykanym. Ale o tym innym razem. 
Zgodnie z astrologią niedziela to dzień, w którym najlepiej będą czuły się Barany, Lwy i Strzelce.
Niedziela to najpomyślniejszy dzień tygodnia i sprzyja wszelkim działaniom, które mogą podnieść nasz poczucie wartości i zapewnić podejmowanie kolejnych działań. Patronujące mu Słońce z pewnością oświetli złocistym blaskiem każdy pozytywny pomysł i każdy nowy cel.
W starożytności któremu cześć oddawano również w Rzymie.  
Również astrologowie mieli w niedzielę najwięcej pracy. Zajmowali się w tym czasie min. przewidywaniem pogody z układu gwiazd i planet oraz ich wpływu na ludzi. Pełnia księżyca przypadająca w niedzielę nie wróżyła jednak nic dobrego. Na ten czas odradzano zawieranie ślubów, podpisywanie dokumentów kupna – sprzedaży i składania przysiąg.    
Chrześcijanie ustanowili niedzielę dniem świętym dopiero w IV wieku, w głównej mierze po to, by przykryć obchody Mitry. 
Niedziela – niedziela w miasteczku
prowincjonalnym
od wieków, z dziada pradziada,
pachnie rosołem
i kłótnią rodzinną, bo wtedy wszyscy
są w domu, mogą więc bez reszty
oddawać się tym najcudowniejszym
wrażeniom zmysłowym, zapachowym
i innym.
Po niedzieli cykl zapachowy się powtarza.

Tydzień w domu mieszkalnym
prowincjonalnego miasteczka
Ryszard Mierzejewski
Dawniej wierzono, że dzieci urodzone w niedzielę mają wyjątkowe szczęście i są bardzo pogodne oraz posiadają zdolność dostrzegania rzeczy i zjawisk ukrytych przed innymi. Zgodnie z przeświadczeniami tzw. niedzielne dzieci” mogą liczyć na znalezienie skarbów lub dużą wygraną w grach losowych. Sukcesy zapewnią im zaś zawody związane z handlem, wymianą pieniędzy i zarządzaniem cudzym mieniem. 
Teraz często twierdzimy, że dzieci urodzone w niedzielę są leniwe. Ale skąd to stwierdzenie się wzięło? Ja znam osoby urodzone w niedzielę i są one najbardziej pracowite. 
 Niedzielę uważano również za dzień odpoczynku. Nie wolno było wówczas podejmować żadnej pracy. Wierzono, iż nawet najdrobniejsza praca mogła sprowadzić nieszczęście. We Francji nawet panowało przekonanie, że drzewa i krzewy przycinane w niedzielę usychają, a posadzone rośliny nie wydadzą plonów.
I ja w niedzielę najchętniej nic bym nie robiła, 
MIŁOŚĆ JEST JAK NIEDZIELA
W tygodniu jest sześć różnych dni
Czasami dobrych, czasami złych
Przekreślasz je wciąż dzień po dniu
Na siódmy dzień czekając już

I wreszcie masz niedzielę swą
I nagle nie wiesz, co zrobić z nią
Nie pierwszy raz zawodzi cię
Ten siódmy dzień - czasami dobry, czasem nie

A miłość jest tą niedzielą
Na którą się czeka z nadzieją
Wiele dni
A gdy przyjdzie, w głowę zachodzisz
Co z nią zrobić
I czekasz, kiedy już przejdzie
I znów nowej wyglądać będziesz
Wiele dni
I wreszcie masz niedzielę swą

I nagle czujesz, że to nie to
W niedzielę tę rozumiesz znów
Że siódmy dzień - nie taki znowu siódmy cud

A miłość jest tą niedzielą
Na którą się czeka z nadzieją
Wiele dni
A gdy przyjdzie, w głowę zachodzisz
Co z nią zrobić
I czekasz, kiedy już przejdzie
I znów nowej wyglądać będziesz
Wiele dni

A gdy przyjdzie, w głowę zachodzisz
Co z nią zrobić

Bo miłość jest tą niedzielą
Na którą się czeka z nadzieją
Wiele dni
A gdy przyjdzie, w głowę zachodzisz
Co z nią zrobić
I czekasz, kiedy już przejdzie
I znów nowej wyglądać będziesz
Wiele dni

A gdy przyjdzie, w głowę zachodzisz
Co z nią zrobić
Maria Czubaszek

sobota, 2 stycznia 2021

Święta, święta i po....

 Zamknięta w sobie szukasz ucieczki

Boisz się wyjść, boisz się chcieć
Wiem jak jest trudno strach przezwyciężyć
Na przekór życiu nadawać mu sens

Wszystkim nam brakuje szczęścia
Masz to, na co godzisz się
Każda droga jest łatwiejsza
Gdy widzisz to, co dobre jest

Mam dużo sił, lecz ufać nie będę
Choć dobry los dał co chciałam mieć
Kiedyś dla ciebie byłam diamentem
Zmienił mnie czas, zmieniły mnie łzy

Wszystkim nam brakuje szczęścia
Masz to, na co godzisz się
Każda droga jest łatwiejsza
Gdy widzisz to, co dobre jest

Wszyscy tak pragniemy szczęścia
Masz to, na co godzisz się
Każda droga jest łatwiejsza
Gdy widzisz to, co dobre jest

Wszystkim nam brakuje szczęścia
Masz to, na co godzisz się
Każda droga jest łatwiejsza
Gdy widzę to, co dobre je
Kasia Kowalska
Minęło Boże Narodzenie... Ten wieczór był naprawdę wyjątkowy. Zaczarowany tym co w naszej rodzinie najlepsze - ciepłem, serdecznością, dobrocią... To co na co dzień szare, nieciekawe pozostało w cieniu. Chciałabym zatrzymać te chwile na dłużej, aby to ciepło pozostało z nami na długo.
Teraz jednak tylko, oprócz tęsknoty za tymi dniami, czuję się trochę zbyt ciężka, przejedzona..... Przez te dni aż do Nowego Roku wszystko było przepyszne. Te ryby, mięsa, sałatki, serniki..... Po prostu palce lizać. Cóż z tego, skoro moje spodnie dziś nie podzielają mojego entuzjazmu. Nie tylko to pogorszyło mój humor.
Zasmucił mnie doroczny koncert wiedeńskich filharmoników. Ta pusta widownia. A na koniec Marsz Radetzky'ego bez oklasków publiczności. Łezka w oku zakręciła się. 
Skończył się też czas wolny i trzeba było pomyśleć o pracy. Po świętach, a tym bardziej jeszcze 2-go stycznia zaczynałam pracę z niechęcią. Kto wymyślił, aby pracować tego dnia, gdy wszyscy mają wolne i śpią? Śpi także królewna Zima, która wyjątkowo ostatnio odpoczywa, a może również zastrajkowała, bo nikt tak naprawdę jej nie doceniał?
Na pocieszenie mogę tylko powiedzieć, że nie tylko ja odczuwałam niechęć do pracy, nie tylko ja tęsknie spoglądałam przez okno. 
A przecież święta są po to, aby nabrać energii na kolejny rok! Tak tak jest już 2021. Nie chce mi się też wierzyć, że mamy kolejny Nowy Rok. 
Wszyscy dookoła oceniają miniony rok i planują kolejny. Ja raczej już takich planów nie robię, bo i tak potem ogarnia mnie lenistwo, czy też zniechęcenie i nic z moich postanowień nie wychodzi.
Jak co roku, a w tym szczególnie  kiedy wszyscy myślą z obawą o przyszłych miesiącach, obiecuję sobie, że będę po prostu szczęśliwa. Innych postanowień od dawna nie robię. Jeżeli tylko będzie to możliwe chciałabym zwolnić tempo i zamiast słowa "muszę" mówić "teraz przez chwilkę nic nie będę robić. Nie będę zorganizowana, punktualna (z tym to będzie najtrudniej), obowiązkowa... Posłucham moich szumiących myśli, uśmiechnę się do słońca, zatańczę z wiatrem...". Bardzo chciałabym, aby ten rok był dla mnie po prostu szczęśliwszy.
Moje szczęście
Biorę w ręce swoje wielkie szczęście
zanurzona w jego blasku
dzielę moje szczęście na drobne okruchy
by je dosypać do codziennej strawy
wetknąć między okładki uczniowskich zeszytów
i posypuję nimi drogę przed tobą
i wkładam je za ramy obrazu
garść chowam pod poduszką
by ściągały dobre sny
wsuwam je zamiast zakładki do książki
dla czytających z mojego serca
dorzucę je do promienia świecy
by rozświetlił twoją drogę
odłamuje okruszki mojego szczęścia
każdego dnia chowam w kieszenie
mojej zwykłej wędrówki
by odnalazły radość ofiarowania
jeszcze trochę dam na drogę
tym którzy wędrują obok mnie
a resztę położę przed Chrystusem
by popatrzył na swoją własność
na moje wielkie szczęście
którego jest coraz więcej
wśród rozsypanych okruchów.
Basia Wójcik
Ostatnio przeczytałam: " Chcesz być szczęśliwa? To bądź! Nie jest ci do tego potrzebny ani facet, ani dom z basenem (chociaż ogród by się przydał). Szczęście to twój własny wybór i możesz o tym zdecydować w każdej chwili. Szczęście to nie uśmiech losu, nie dar bogów."
Może rzeczywiście coś w tym jest? Ostatnio nieświadomie zatrzasnęłam szczęściu drzwi pod nosem, przekręciłam klucz i zgubiłam go. Teraz nie pozostaje mi nic innego, jak ten klucz odszukać. Tym kluczem jest radość z każdej chwili. Na początek może to być mały kluczyk, który otworzy mi te drzwi, które prowadzą do kilku małych przyjemności w ciągu dnia. Wystarczy kilka razy dziennie skoncentrować się na przyjemnych stronach zwykłych czynności. Na podziwianiu wschodu lub zachodu słońca g siedzę w kuchni, pije herbatę i patrzę przez okno. Mogłabym też wspominać miłe chwile.....
Umiejętność cieszenia się z tego, co mamy każdego dnia, co jest zwyczajne, to podstawa szczęścia. Może zacząć dziękować za to na co do tej pory nie zwracałam uwagi: że mam wygodne mieszkanie z widokiem na zachodzące słońce nad miastem, że mam mój Dom do którego wracam.....
Muszę jednak pamiętać, że szczęściu przeszkadza też nadmierne przejmowanie się tym, co ludzie powiedzą.
"Nic nie jest warte, by być z tego powodu nieszczęśliwym”
Czy uda mi się dotrzymać mojego postanowienia? Przecież wiadomo jak to bywa z postanowieniami noworocznymi.
Szczęście musi wejść do domu, choćby miało wejść kominem lub przez dziurkę od klucza.
Postaram się pamiętać, aby nie zamykać mu drzwi.

Na te słowa czekamy, jak na stacje spóźnione
Na dziewczyny czekamy, na dziewczyny zamglone
Wiatr nam okna zamyka, zatrzaskują się bramy
Ktoś się nocą przemyka za człowieka przebrany

Nie domykajmy drzwi, zostawmy uchylone usta
Może nadejdą sny, zapełni się godzina pusta
Nie domykajmy drzwi, może niebieski motyl wleci
Czekajmy na ten świt, może nadzieja nas oświeci
Nie domykajmy drzwi, zawróćmy porzucone słowa
Nie domykajmy drzwi, może zaczniemy żyć od nowa...
Ewa Lipska