piątek, 31 marca 2023

Sześć ważnych Niedziel (tytuł wiersza Basi Wójcik)

Wielkimi krokami nadchodzą święta wielkanocne. Jak je przeżyjemy zależy tylko od nas samych. Czy ulegniemy silnym komercyjnym trendom płynącym ze świata, czy też będą okazją do wspólnego przeżycia duchowego dla całej rodziny. Dla tych najmłodszych, a także dla najstarszych, dzięki którym nasze świąteczne tradycje i zwyczaje nadal "żyją" wśród nas. Czy młodsze pokolenia je zapamiętają i przekażą potem dalej? 
Ja sama staram się podtrzymać panujące zwyczaje, jednak z żalem dostrzegam, że dla części mojego pokolenia (nie wspomnę już o tych młodszych) nie ma to już takiego dużego znaczenia. Dla nich liczy się tylko święcenie koszyczków (chociaż część z nich sama nie pójdzie do kościoła), śniadanie w niedzielę i śmigus dyngus…
A przecież wszystko zaczyna się już w Palmową Niedzielę, a tak naprawdę od Środy Popielcowej. 
Czy za kilkanaście lat ktoś jeszcze będzie pamiętał o tym?
W ten szczególny czas nasuwa mi się wiele przemyśleń, refleksji.
Wielki Post to czas pokuty i nawrócenia, w którym przez 40 dni przygotowujemy się do przeżywania Świąt Zmartwychwstania Pańskiego. Wszyscy z dzieciństwa pamiętamy jeszcze piątkowe nabożeństwa Drogi Krzyżowej, a w niedziele Gorzkie Żale. W kalendarzu odliczamy kolejne dni i tygodnie przybliżające nas do Świąt Wielkanocnych. Ale czy ktoś może z pamięci wymienić nazwy poszczególnych niedziel Wielkiego Postu? Podejrzewam, że większość, podobnie jak ja do dzisiaj, nie wie, że mają one swoje nazwy. No tak, ale Niedzielę Palmową zna większość. 
A przecież jest ich jeszcze pięć. 
Kiedyś jednak było inaczej. Papież Grzegorz Wielki wprowadził okres przygotowujący do Wielkiego Postu, czyli przedpoście – czas rozpoczynający się na dziewięć tygodni przed Wielkanocą i obejmował trzy kolejne niedziele przed Środą Popielcową: Niedzielę Siedemdziesiątnicy (zwaną także Niedzielą Starozapustną), Niedzielę Sześćdziesiątnicy (zwaną także Niedzielą Mięsopustną) i Niedzielę Pięćdziesiątnicy (zwana także Niedzielą Zapustną). Aktualnie przedpościa w Kościele katolickim nie obchodzi się. Zatem nie o nich dzisiaj. 
Każda z sześciu niedziel ma swoją nazwę, a raczej nazwy. Pierwsza pochodzi od pierwszego łacińskiego słowa introitu (łac. introitus - śpiew liturgiczny na wejście kapłana). Druga nazwa została nadała przez tradycję ludową. 
Pierwsza niedziela zwana jest wstępną i Invocavit. Pochodzi od słów antyfony (werset rozpoczynający modlitwę):
Wzywać mnie będzie, a Ja go wysłucham.
Wyratuję go i wsławię, nasycę go długim żywotem.
Kto się w opiekę oddał Najwyższemu,
pod osłoną Boga niebios bezpiecznie przebywa.
Chwała Ojcu…
Wzywać mnie będzie… 

słowami  i pędzlem Basi Wójcik:
I WSTĘPNA
Jeszcze popiół z głów naszych
nie opadł
a my na początku nowej drogi
mocujemy się z własnymi słabościami
w chytrym blasku ułudy świata
wszak nie samym chlebem człowiek żyje…
W tę niedzielę teksty przeznaczone przez Kościół do czytania nie mówią o pasji, cierpieniu i krzyżu.
Rozważa się jednak praprzyczynę grzechu i powód śmierci Pana Jezusa. Dlatego że czas postu w starożytnym Kościele rozpoczynał okres przygotowania katechumenów do przyjęcia chrztu św. Ewangelia przypomina więc kuszenie Jezusa na pustyni. Mówi o początku Jego drogi, na której do samego końca musiał zmagać się z różnymi przeciwnościami i doświadczeniami. Taka też miała być droga życiowa każdego chrześcijanina. Dlatego tkwiącym w nich skłonnościom do grzechu należy przeciwstawić modlitwę, post i jałmużnę. 
Druga niedziela zwana jest suchą lub Reminiscere. Reminiscere – wspomnij.
Wspomnij na swoje miłosierdzie, Panie,
na swoją miłość, która trwa od wieków,
niech nasi wrogowie nie triumfują nad nami.
Wybaw nas, Boże Izraela,
ze wszystkich naszych ucisków

słowami  i pędzlem Basi Wójcik:
II SUCHA
Gdzie jest moja góra Tabor
i gdzie jest moja przemiana?
wypatruję błyskotek
i nie dostrzegam drogi do nieba
może trzeba przetrzeć zmęczone oczy…
Słowa te niosą niezwykle ważne przesłanie. To wołanie do Boga, aby stale okazywał łaskę miłosierdzia, abyśmy mogli jej doświadczać, tak jak przed wiekami naród wybrany odczuwał miłość Boga. To prośba o miłosierdzie, które objawia się poprzez ojcowską opiekę. Człowiek od zawsze poszukuje Bożej miłości, szuka zmiłowania i ojcowskiej opieki zwłaszcza w chwilach osamotnienia i niedoli. Podczas liturgii słyszymy Ewangelię o Przemienieniu Pańskim.
Trzecia niedziela zwana głuchą lub  Oculi.  Oculi - oczy.
Bo On wyswobadza z sieci nogi moje.
Zwróć się ku mnie i zmiłuj się nade mną,
Bom jest samotny i ubogi!
Ulżyj udręce serca mojego,
Wyzwól mnie z utrapień moich! 
Wejrzyj na nędzę i mozół mój,
I odpuść wszystkie grzechy moje!

słowami  i pędzlem Basi Wójcik:
III GŁUCHA
Słyszę wiele
ale czy dobrze słyszę?
wybieram co wolę
trwonię najcenniejsze
i ciągle oddalam się od źródła…
Jak iść, żeby się nie przewrócić? Jak uniknąć bolesnych upadków i czyhających niebezpieczeństw? Wydaje się, że trzeba patrzeć, gdzie się idzie i patrzeć pod swoje nogi. Oczy widzą więcej. Dusza jednak staje się głucha na argumenty, racje i wymagania Boże.
Słowa pieśni zachęcają do modlitwy, która polega przede wszystkim na kierowaniu wzroku ku Bogu. 
Niedziela czwarta, zwana również śródpostną lub Laetare. Laetare - radość 
Raduj się, Jerozolimo,
zbierzcie się wszyscy,
którzy ją kochacie.
Cieszcie się, wy,
którzy byliście smutni,
weselcie się i
nasycajcie u źródła waszej pociechy.

słowami  i pędzlem Basi Wójcik:
IV ŚRÓDPOSTNA
Środek wyznaczasz
Marzannę topisz i gaik po wioskach wodzisz
przyoblekasz się w różany kolor
żeby łączyć radość i cierpienie
w pięknie kwiatu i bólu kolców…
Niedziela śródpostna, bo  przypada przed środą wyznaczającą półpoście.
Dla niektórych jest to niezrozumiałe, że w czasie, kiedy rozważamy mękę i śmierć Pana Jezusa, Kościół mówi o radości i weselu, zawieszając smutek obrzędów pokutnych. Zmienia się także kolor szat liturgicznych z fioletowego na różowy. Symbolizuje radość i nawiązuje do róż, którymi w przeszłości przyozdabiano relikwie Świętego Krzyża. Róża bowiem uosabia niezwykłe połączenie radości i cierpienia. Ma przecież kwiat, który cieszy oczy, ale i ma kolce, które zadają ból i cierpienie. Dlatego od XVI wieku ten dzień zwany jest również "Niedzielą Róż". 
Czwarta niedziela Wielkiego Postu nazywa była także "niedzielą wytchnienia". Ostry rygor postny był tego dnia łagodzony.
Tradycja niedzieli Laetare sięga początków chrześcijaństwa. Zanim ustalono 40-dniowy post, czas pokuty rozpoczynał się od poniedziałku po IV niedzieli dzisiejszego Wielkiego Postu. Niedziela Laetare była więc ostatnim dniem radości.
Piąta niedziela to Niedziela Męki Pańskiej, czarna lub  Judica. Judica - sędzia
Osądź mnie, Boże
i broń mojej sprawy
przeciw ludowi niewiernemu.
Wybaw mnie od człowieka
podstępnego i niegodziwego
Niedziela Czarna rozpoczyna okres Męki Pańskiej. 

słowami  i pędzlem Basi Wójcik:
V CZARNA
Zasłaniasz krzyże kirem
jakbyś chciała ukryć Chrystusa
przed naszym krzyżowaniem
uczysz nas odkrywać sens śmierci
która nie jest końcem…
Poprzednie niedziele przypominały o chrzcie świętym, mówiły o przyczynie grzechu. Od niedzieli Judica jest już mowa o śmierci Pana Jezusa. Dlatego zasłaniano obrazy święte i krucyfiksy fioletowym materiałem. To zasłanianie miało przedstawić ukrywanie się Jezusa przed prześladującymi Go Żydami. Miało również przypominać, że w ciągu  następnych dni mamy przenieść wzrok z krzyża na Golgotę. Od tej niedzieli opuszcza się w liturgii aż do Wielkiej Soboty pochwalny hymn „Gloria Patri” – „Chwała niech będzie Ojcu…”
Szósta, ostatnia to Niedziela Palmowa (kwietna, wierzbna) lub Palmarum
Dzieci hebrajskie, niosąc gałązki oliwne,
Wyszły naprzeciw Pana wołając:
"Hosanna na wysokości!"
Do Pana należy ziemia i wszystko, co ją napełnia;
Świat cały i jego mieszkańcy.

słowami  i pędzlem Basi Wójcik:
VI PALMOWA
Hosanna i Ukrzyżuj
jak ludzkie humory i wyroki
z kolorowymi palmami w ręku
skazujemy Króla na mękę
by nas nauczył zwyciężać…
Niedziela Palmowa która otwiera Wielki Tydzień. 
W tym dniu liturgia wspomina uroczysty wjazd Jezusa do Jerozolimy, bezpośrednio poprzedzający Jego mękę i śmierć na krzyżu. Pokazuje nam ona przewrotność grzesznego człowieka, który potrafi jednego dnia wołać: „Hosanna”, a drugiego dnia „Ukrzyżuj go!”
Radość Niedzieli Palmowej miesza się ze smutkiem Wielkiego Tygodnia. Ale historię tej niedzieli znamy wszyscy. Jeżeli nie zapraszam TUTAJ
Wielki Post rozpoczyna się w Środę Popielcową i kończy w Wielkanoc. To okres przygotowania do radosnych świąt. Post zasadniczo ma trwać 40 dni. Faktycznie jednak trwa 46 dni Wystarczy policzyć dni od Środy Popielcowej do Wielkiej Soboty. Wychodzi 46 dni. Wynika to z tego, że w tym okresie jest 6 niedziel, a niedziele, jako że są pamiątkami Zmartwychwstania i są dniami radości, to w tych dniach post nie obowiązuje. Ale interpretacji wyliczenia 40-dniowego postu jest kilka. Dla mnie to wydaje się najbardziej zrozumiałe. 

czwartek, 23 marca 2023

Wiosenna nadzieja

Nagle,
jakby wiosna powróciła z dali,
Odżyły lilie, fiołki,
tulipany i róże.
Radością,
której tysiąc tęcz
cudem się pali.
I zaśpiewały źródła
i ptaki w lazurze.
Leopold Staff
Pani Wiosna zawitała do nas punktualnie i pewnie dlatego wszystkim cieplej na duszy. Wraz z rodzącą się dożycia przyrodą przybywa nam sił i chęci do życia. Łatwiej nam funkcjonować i nawet nie trzeba zbytnio motywować się do pracy. I tak to już jest co roku, gdy gdy wszystko dookoła rozkwita, gdy ogrzewają nas coraz cieplejsze promienie słońca. Zaczynamy spoglądać na świat bardziej optymistycznie. Królewna Wiosna nastraja nas pozytywnie, daje siłę, wywołuje uśmiech i sprawia, że dzień jutrzejszy widzimy w jaśniejszych barwach. Budzi się w nas nadzieja, że wszystko musi się ułożyć i że damy sobie radę z tymi kłodami, które czasem znajdujemy pod nogami.
Można powiedzieć, że panowanie Pani Wiosny to czas nadziei. Dla każdego z nas, to właśnie nadzieja jest siłą napędową do podejmowania różnych działań w przeświadczeniu, że osiągniemy cel, że wszystko przebiegnie zgodnie z naszymi planami, że wszystko będzie dobrze.
Nadzieja
Biegnę do ciebie
przez zaśnieżone pola
pełne młodej nadziei
na bliską wiosnę
biegnę do ciebie moja wiosno
niezmienna od tylu lat
taka sama co roku
zasiana w moim sercu
na zawsze
biegnę do ciebie
by ci zanieść śpiew skowronka
otulić
ocalić
osłonić
zanucić od szczęścia
zawołać że cię kocham
żeby lasy odbiły
echem moje wołania
niech się świat dowie
jaka jest moja miłość.
Basia Wójcik
Często mówimy, że "nadzieja jest matką głupich", ale przecież bez nadziei nie umielibyśmy żyć. Ale przecież towarzyszy nam przez całe życie i dodaje sił. W trudnych, czasem już beznadziejnych sytuacjach powtarzamy, że "nadzieja umiera ostatnia".
Przybycie królewny Wiosny niewątpliwie budzi w nas nadzieje. Nadzieja jest oczekiwaniem na coś, czego bardzo chcemy, pragniemy. To szczególny czas w przyrodzie i naszym życiu.
Dookoła zaczyna się czas rozwoju, czas wzrostu, czas nowego, pięknego i dobrego. Dlatego liczymy na spełnianie się naszych marzeń. Wierzymy, że wystarczy tylko dołożyć odrobinę pracy i wysiłku pracy, a cel zostanie osiągnięty.
Przyjście Pani Wiosny powszechnie jest początkiem nowej nadziei na odmianę. Kiedy przyroda budzi się do życia łatwiej jest możemy rozwijać się razem z nią. Częściej się uśmiechamy, pozytywnie spoglądamy dookoła, jesteśmy bardziej pewni siebie. I jak co roku wierzymy, że ponowne przybycie Wiosny odmieni coś w naszym życiu, że nasza droga się wyprostuje i nie będzie na niej tylu zakrętów.
W moim życiu pojawiały się zakręty, często wówczas przysiadałam na przydrożnym pieńku i czekałam na chwilę, kiedy będę mogła ruszyć dalej. A jak pojawiało się światełko, to trochę obawiałam się podążać za nim, chociaż nadzieja bez przerwy trzymała mnie za rękę.
A zakręty są zawsze, nawet, jak droga się wyprostuje, gdy podążamy dobrze znanym, przyjaznym, już wytyczonym szlakiem. Nagle pojawia się głaz na drodze, przepaść lub po prostu zwykły zakręt. Zatrzymujemy się i... Ogarnia nas złość, lęk, niepewność. Co zrobić, aby kolejny krok był tym właściwym i nie skończył się potknięciem? Przecież wszystko miało być już takie proste. 
Jednak, jeżeli jest z nami nadzieja, to jest łatwiej. Wówczas patrzymy na świat i w przyszłość w jaśniejszych kolorach. Bez nadziei każdy następny krok byłby niepewny, bardziej chwiejny, a świat wydawałby się ciemny i smutny. Dzięki niej mamy poczucie jako takiego bezpieczeństwa, chociaż niepewność jest obok nas.
Ale zaraz ktoś powie lub napisze: "nadzieja to matka głupich".  I stwierdzi to zapewne ten, kto głęboko się rozczarował, zawiódł. Wtedy powtarza, że tylko głupcy mogą mieć nadzieję, bo ona i tak zawiedzie.
Ale są przecież także inne ludzkie doświadczenia, które mówią, że "nadzieja umiera ostatnia". Nadzieja pomaga nam przetrwać najgorsze chwile, kiedy stanie się jakieś nieszczęście... Dodaje nam tak potrzebnej otuchy. Często pojawia się wtedy, kiedy chociaż wiemy że coś jest nierealne, to mamy jednak mały, jasny płomyk, który wlewa nam iskierkę optymizmu.
A nieraz wierzyć w coś, że się uda, daje więcej, niż logika pozwala nam przewidywać
"Nadzieja to przekonanie, że to, co robimy, ma znaczenie, nawet jeżeli nie sposób z góry przewidzieć, jakiego i kiedy znaczenia nabierze, na kogo i na co może wpłynąć”
Rebecca Solnit
"Ludzie często tracą nadzieję wtedy, kiedy skupiają się na celu, po czym okazuje się, że ten cel jest nieosiągalny. Natomiast kiedy skupiają się na drodze, w dodatku takiej z etycznymi drogowskazami, to nie ma powodu, żeby ich nadzieja opuszczała.
W znacznym stopniu sami jesteśmy w stanie wybrać, przez jakie okulary chcemy patrzeć na siebie i na życie – ciemne czy różowe.
To oczywiście pewne uogólnienie, ale prawdą jest, że sami możemy sobie uwyraźniać albo te sprawy, które nas budują, albo te, które nas krzywdzą. Nadzieja nie ma oznaczać nietrafionego postrzegania rzeczywistości. Nie ma być iluzją czy bezkrytycyzmem. Ma być oparta na faktach i prognozie."
Bogdan de Barbaro
NADZIEJA
Wiosną wszystko rośnie.
Rośnie też w nas nadzieja,
Że ludzie będą lepsi,
Okazja nie skusi złodzieja,
Brat pomoże bratu,
Nie opuści w potrzebie,
Gdy życie postawi pod ścianą,
Grosz z portfela wygrzebie.
Ktoś zrobi kiermasz,
By pomóc choremu dziecku.
Ludzie kupią fanty,
Bo mieszkają po sąsiedzku,
Bo czują postu przesłanie,
Chcą innym dać coś z siebie,
Żeby się lepiej poczuć.

Czy mieć nagrodę w niebie?
A może to dlatego,
Że nadzieja w nich rośnie,
Wyciągają dłoń pomocną,
To właśnie dzięki wiośnie.
Dzięki niej ożyje
Co w nas jest najlepszego:
Miłość, współczucie,
Troska o kogoś innego.
Dobrze, że już nadeszła,
Przyszła zielonym kobiercem,
Dobrze, że są wśród nas ludzie
Z wielkim gorącym sercem.
Renata Kisiel
Obok nadziei towarzyszy nam w drodze przez życie inna Pani N - niepewność. Wszak nasza przyszłość zależy nie tylko od nas, ale i od losu. Nie jesteśmy w stanie przewidzieć wszystkich zdarzeń, które pojawią się na naszej ścieżce. A przecież są takie, na które nie mamy zupełnie żadnego wpływu. 
"Podobno jedną z najważniejszych umiejętności jest sztuka znoszenia niepewności. Dziś ta umiejętność bardzo by się nam przydała. Bo nie wiemy (bardziej niż zwykle), co wydarzy się za miesiąc, za pół roku, za rok. 
Życie jest bardzo kruche, że w zasadzie nie panujemy nad niczym, że my, panowie i panie świata, wcale nimi nie jesteśmy. I to nas zaskoczyło." (wypowiedź o pandemii)
Bogdan de Barbaro
Jednak nadzieja to tak naprawdę piękna rzecz. Nadzieja to wiara w ludzi, wiara że będzie lepiej....
Ze swojej strony wierzę, że przyjdzie dzień, kiedy minę wszystkie zakręty, a moje codzienne ścieżki się wyprostują.
Przecież już niejeden zakręt mam za sobą i dobrze wiem, że kiedyś droga stanie się prosta. Wówczas wszystko wróci na swoje tory.
Nie uciekaj więc nadziejo, choć wiatr czasem wieje w oczy.
Nadzieja ma kolor zielony
Był sobie klon, bezlistny klon
- co wiatr mu wyrwał listki.
A dookoła stado wron
- i wszystkie pesymistki.
Krakały mu ze wszystkich stron,
Że zaraz przyjadą drwale;
Bo na co komu taki klon
Co liści nie ma wcale?

Nadzieja ma kolor zielony.
- tak myślał po cichu klon.
Nadzieja ma kolor zielony,
Na przekór krakaniu wron.
Nadzieja ma kolor zielony,
Zielony jak wiosna i maj.
Choć kraczą ci wrony,
Ty nie bądź strapiony,
Zieloną odpowiedź daj!

Nie słuchał klon krakania wron
I soki czerpał z ziemi.
I przyszedł dzień, wiosenny dzień,
Że klon się zazielenił.
A stado wron uciekło gdzieś,
Gdy w cieniu jego liści
Wesołą pieśń, zieloną pieśń
Śpiewali optymiści.

Nadzieja ma kolor zielony,
Zielony, zielony jak klon.
Nadzieja, ma kolor zielony,
Na przekór krakaniu wron.
Nadzieja ma kolor zielony,
Zielony jak wiosna i maj.
Na przekór tym wronom
Z nadzieją zieloną
W zielone, w zielone im graj!
Kiedy wszystko się budzi do życia, nadchodzi Wiosna, my także świętujemy. Z przybyciem Pani Wiosny związane są najważniejsze święta w religii chrześcijańskiej, Święta Zmartwychwstania Pańskiego, które tak jak Wiosna związane są z nowym życiem.
Wielkanoc to święto nadziei na zwycięstwo dobra, na nadejście sprawiedliwości, na lepsze czasy, na osiągnięcie celów. Dla mnie również na powrót do zdrowia bliskiej osoby....
To czas otuchy i wiary. Wiary w siłę i dobro człowieka. 
Niech zatem nadchodzące święta będą dla nas wszystkich nadzieją na lepsze, spokojne i pomyślne czasy.
Pieśń nadziei
Rozpięty między niebem
i łanem pól
poczerniały od wichrów i burz
spoglądasz w dal cierpliwie
wiejską drogą
idzie człowiek Twoja tęsknota.
już serce bije niepokojem
już podnosisz zmęczony wzrok
jest tak blisko
na wyciągnięcie przybitej dłoni
odszedł
sam
kamienistą drogą
gwoździe znów kaleczą
święty krzyż
tylko skowronek
śpiewa pieśń nadziei.
Basia Wójcik

piątek, 17 marca 2023

Opowieść nie tylko z sadu

Piękno zaczarowane
Urzeczona pięknem najprawdziwszym
zaczarowana widokiem jak z baśni
zanurzam się w stary sad
odmawiający wraz ze słońcem
poranne modlitwy
w cerkiewnym języku przeszłości
dołączam do głosu ptaków
szelestu przemykającej wśród traw sarenki
zatopiona w przeszłości
kryjącej się pod mchem porastającym krzyże
cisza przenika serce
promienie słońca otaczają wyobraźnię
która widzi niewidoczne
obejmują drewnianą świątynię
na wzgórzu wśród starych jabłoni
i jeszcze starszych historii
pisanych od wieków życiem
trwa cud majowego poranka
na starym wzgórzu
gdzie Bóg jest na wyciągnięcie ręki …
Jak zawsze o tej porze tkam opowieść o niezwykłym drzewie. 
Drzewa otaczano bowiem czcią w wielu kulturach. Często wyobrażano je sobie jak oś, wokół której uporządkowany był świat. Kult drzew odgrywa ważną rolę zwłaszcza w mitologii celtyckiej. W tej kulturze właściwie cała natura była postrzegana jako sfera sacrum. I może dlatego też interesuje się ich wierzeniami. Celtowie na samym początku oddawali cześć drzewom.
Drzewa czczone przez Celtów to cisy, jesiony, dęby, brzozy, buki, jabłonie, jarzębiny, leszczyny i wiązy. Była opowieść o celtyckich dębach, bukach, brzozach i polskich wierzbach. Dzisiaj opowiem o drzewie, drzewie jakże bliskim autorce dzisiejszych wierszy Basi
Tak, będę tkać opowieść o jabłoni. 
Jabłoń jest drzewem, które niemal w każdej kulturze ma swoje wyjątkowe miejsce i symbolikę
Dla Celtów jabłoń była świętym drzewem, a jabłka symbolem magii, wiedzy oraz objawienia. Była oznaką urodzaju i obfitości. To właśnie z drzewa jabłoniowego  druidowie sporządzali magiczne różdżki, a sami bogowie posługiwali się różdżkami sporządzanymi właśnie z jabłoni
Natomiast spożywanie owoców z zaczarowanych jabłoni zapewniało nieśmiertelność.
W centralnym punkcie celtyckich cmentarzy sadzono jabłonie. Wierzono, że dusza po śmierci wchodzi w jabłoń. Gdy drzewo uschło, znaczyło to, że dusza opuściła je, by ponownie narodzić się w ludzkim ciele.
Jabłoń jest nierozerwalnie związana z celtyckimi wyobrażeniami o Zaświatach. Sama nazwa najczęściej kojarzona z celtyckim rajem – Avalon - Wyspą Jabłoni.
Właśnie według legend gdzieś na dalekim oceanie jest Wyspa Jabłoni. Rosną tam drzewa, które owocują przez cały rok, a choroby i śmierć nie mają dostępu do jej brzegów. Harmonia i piękno, żyzność i bogactwo królują na tej wyspie.
Warto dodać, że według legend zmarli królowie oraz bohaterowie- w tym król Artur, śpią na właśnie na wyspie Avalon i czekają chwili, by zbudzić się i ruszyć na pomoc ojczyźnie.
Może kiedyś napiszę o tej wyspie.
Pięć pór roku
Wędruję
przez pięć pór roku
z sercem otwartym na radość
jakby
świat mógł zapewnić spokój
do którego zatęsknił człowiek
utrudzony ponad własną miarę
przebiegam
przez kolejne przedwiośnia
przeskakując kałuże
odbijające błękit nieba
potrącam
gałązki kwitnącej jabłoni
goniąc wiosnę po łąkach i sadach
dojrzewam
z kłosami zboża
falując wśród odgłosów lata
chłonę
barwy ciepłej jesieni
wraz z odlatującymi ptakami
chwytam
płatki śniegu
spadające z bezlistnych konarów
wrastam
w mój polski pejzaż
sercem i duszą na wieki.
W mitologii greckiej znajdujemy również opowieści związane z tym drzewem.
Pierwszą z nich jest znana wszystkim historia o tym, jak bogini Eris rzuciła boginiom jabłko z napisem „Dla najpiękniejszej” . O to miano rywalizowały Afrodyta, Atena i Hera. Parys, który został sędzią wybrał Afrodytę, a w nagrodę najpiękniejszą kobietę na ziemi- Helenę. Wiadomo, jaki był koniec tej historii.
Druga, mniej znana, opowiada o młodzieńcu Akontiosie, który zakochał się w pięknej Kidyppe. Podczas uroczystości na Delos rzucił jej jabłko z napisem: „Przysięgam na Artemidę, że poślubię Akontiosa”. Dziewczyna przeczytała tekst, tym samym zobowiązując się do ślubu. Kiedy wróciła do Aten i przygotowywała się do ślubu z innym mężczyzną, zapadła na tajemniczą chorobę. Powtórzyło się to trzykrotnie. Wreszcie ojciec dziewczyny dowiedział się od wyroczni w Delfach, że jest ona związana przysięgą i musi wyjść za mąż za Akontiosa. Wkrótce go zatem poślubiła.
Nie można także pominąć sadu Hery, który znajdował się na dalekim Zachodzie, u końca dni. Rosły w nim złote jabłka strzeżone przez nimfy Hesperydy oraz stugłowego smoka Ladona. Drzewo to dar ślubny ofiarowany Herze przez Gaję. Zdobycie złotych jabłek było jedną z 12 prac Heraklesa 
Dla Skandynawów jabłko było symbolem wiecznej młodości. Magiczne, złote jabłka Iduny zapewniały bogom wieczną młodość. W alfabecie runicznym jabłoń symbolizuje ingwaz.
Każdy też powie, że również w Biblii jest mowa o jabłku. 
Gdybyśmy zapytali przypadkowe osoby o to jaki owoc zerwała Ewa, to zapewne większość powie że było to jabłko. Jednak Pismo Święte nie wskazuje jaki owoc rósł na drzewie poznania dobra i zła w Ogrodzie Eden. 
Czy Ewa zerwała jabłko z jabłoni, czy może jabłko granatu, figi a może jeszcze inny owoc? O tym nie będę dzisiaj pisać, bo nie chcę odbiegać od tematu. Ale dodam, że legenda mówi, ze kawałek odgryzionego jabłka utkwił Adamowi w gardle i dlatego wypukłą grdykę u mężczyzn nazywa się właśnie "jabłkiem Adama".
Przykłady można mnożyć, jednak łączy jej jedno. We wszystkich opowieściach powtarzają się te same symbole jabłek i jabłoni.
Obraz
Jest taki obraz
Matka i synowie
Pod parasolem kwitnącej jabłoni
Białe płatki szczęścia
Spadają na roześmiane usta
Młodość miesza się z wiosną
Niczym radość synów z marzeniami matki
Pod parasolem miłości
Życie przybiera barwę słońca
Tańczą pszczoły
W tańcu wiosennej radości
A niebo przeczyste
Uśmiecha się do tej miłości bez granic.
W bajkach jabłka bywają zwykle złote i rosną w królewskim ogrodzie. Z reguły  dają się zerwać jedynie wybranej osobie. Bywają też jabłka zatrute. 
Również w przysłowiu pojawia się jabłko. Mówiąc „Nie daleko pada jabłko od jabłoni” mamy na myśli podobieństwo dziecka do rodzica.
Z reguły symbolizują one wieczność i nieśmiertelność, młodość, magię, mądrość i wiedzę. Jest to także symbol władzy królewskiej, który można spotkać w insygniach monarchów. Ponadto jabłko to również symbol rozkwitu miłości i płodności. Kwiat jabłoni często jest nazywany kwiatem panny młodej. Był też chętnie wykorzystywano do magii miłosnej. Dziewczyna, która chciała uzyskać wzajemność chłopca,  dawała mu do ugryzienia jabłko, by przywiązać go do siebie na zawsze.
Wianek ozdobiony jabłkami, wity podczas wieczoru poprzedzającego zaślubiny przez pannę młodą i jej druhny był zawieszany na rózdze, którą podczas wesela wnoszono do izby. Z rózgi zdejmowano wszystkie ozdoby i obrzucano nimi nowożeńców. Jabłka miały sprawić, że młodzi dochowają się dużej liczby potomstwa i będą wieść szczęśliwe życie.
Nie wiadomo, kiedy pojawiły się pierwsze jabłka.  Jednak najstarsze ślady sięgają około 6,5 tys. lat przed naszą erą i terenów bałkańskich. Na terenie Polski, w wykopaliskach Biskupina znaleziono ślady jabłoni, która rosła tam 3,5 tys. lat temu. Na początku była to dzika jabłoń. Z czasem drzewa jabłoni zaczęto sadzić w pobliżu domostw, ogrodów, a w końcu tworzyć sady.
Polscy ogrodnicy rozpoczęli własną hodowlę za panowania dynastii Jagiellonów. Przyczyniły się do tego klasztory i zakonnicy – głównie cystersi i benedyktyni. W XV w. wraz ze szczepieniem drzew i dalszym rozwojem praktyk ogrodniczych zaczęto dobierać i rozmnażać jabłka pod względem kształtu, koloru i smaku.
Według wierzeń jabłoń relaksuje i usuwa napięcia dnia codziennego. Przytulenie się do jej pnia wycisza, wzmacnia i  dodaje sił do realizowania zamierzonych celów.
W polskiej tradycji jabłoń była uznawana za symbol odkupienia, niewinności i czystości.
U Słowian jabłka wchodziły w skład posiłku spożywanego w czasie pogrzebu i na stypie. Powiedzenie „ziemia pachnie jabłkami”  sugerowało zbliżającą się śmierć. Jabłoń bywała uznawana za drzewo przodków, które wiązało się z życiem właściciela i jego rodziny. Gdy usychała, zwiastowało to śmierć, któregoś z członków. Zbyt wczesne kwitnienie wróżyło we wsi pogrzeb, a potem szybki ślub owdowiałego małżonka, jeszcze przed końcem żałoby.
Jabłkami dekorowano drzewka bożonarodzeniowe, kładziono je na wigilijnym stole, sporządzano z nich wigilijne potrawy. W niektórych rejonach Małopolski podczas Godów domy odwiedzali kolędnicy inscenizujący dzieje grzechu pierworodnego, wygnanie pierwszych rodziców z Raju. Ich podstawowym rekwizytem było wówczas niewielkie drzewko ozdobione jabłkami, jako symbol rajskiego drzewa, grzechu i odkupienia.
Wiosna
Rozszalała się wiosna
jak młodość nieposkromiona
zakochani bujają w obłokach
może ludzie zaczną się uśmiechać
gdy zobaczą kwitnące jabłonie
nic nie jest pewne
z bielą płatków opadną nadzieje
zieleń utraci soczystość
serca zgorzknieją przedwcześnie
nie tęsknij za młodością
poszukaj jej w trawach
zaczaruj łąkę i las
obudź uśpione marzenia
zmieszaj z pyłem księżycowym
podlej poranną rosą
poszukaj dwóch podobnych stokrotek
a niemożliwe stanie się możliwe
zatrzymaj wiosnę w sercu
żeby nie mogło się zestarzeć
otwórz okno
zaproś kosa do stołu
nie pozwól umrzeć marzeniom …
Jabłka były też wykorzystywane w medycynie ludowej. 
Poświęcone w dniu św. Błażeja lub w święto Matki Boskiej Zielnej pomagały na ból gardła. Spożywanie surowych owoców było polecane na zgagę. Owce powodowały wzmożenie apetytu, oczyszczały układ pokarmowy i łagodziły objawy artretyzmu. Na parchy pomagała maść ze smażonej na maśle kory, brodawki miały ustąpić po posmarowaniu ich sokiem z jabłka i wypowiedzeniu specjalnego zaklęcia.
Angielskie przysłowie mówi:  „Jedno jabłko dziennie trzyma lekarza z daleka ode mnie”. Moja mama powtarza "jabłko z wieczora odpędza doktora". Warto zatem je jeść.
Stosowano W medycynie ludowej stosuje się je w zaburzeniach układu pokarmowego oraz moczowego. Ma także właściwości oczyszczania organizmu z toksyn. Jedzenie jabłek sprzyja też odchudzaniu.
Jabłko to cenne źródło witaminy C, która wzmacnia naszą odporność. Jabłka zawierają duże ilości cukru-fruktozy, która powoli, ulega przemianom w naszym organizmie i w ten sposób zapobiega szybkiemu wzrostowi cukru we krwi. Pektyny i białka zawarte w jabłkach wchłaniają zbędne, często szkodliwe, produkty przemiany materii. Od wieków dojrzałe, surowe jabłka podawano w zaparciach, a duszone owoce przy biegunkach, nieżytach żołądka i jelit.
Ostatnio bardzo wykorzystuje się właściwości octu jabłkowego.
Najstarszym i najtańszym sposobem przechowywania owoców jest ich suszenie. Dawniej gospodynie, aby je wysuszyć, wieszały sznurki z krążkami jabłek na krokwiach domu. Dziś opracowane są technologie przechowywania owoców. Jednak środkami chemicznymi hamuje się czas ich dojrzewania. Cały rok mamy więc świeże owoce. Nie rezygnuje się jednak z suszonych owoców. Suszenie odbywa się w specjalnych suszarniach. W miarę suszenia następuje utrata wody i zagęszczanie cukru. Owoce suszone dają dużo więcej energii niż owoce świeże. Krążki suszonych ze skórką jabłek bogate są też w błonnik, korzystnie wpływający na układ pokarmowy. Zawierają żelazo. Niestety, w trakcie suszenia jabłka tracą witaminę C.
Korzystajmy więc z darów sadów. Jedzmy jabłka w każdej postaci. Nawet te dzikie. Ale kto o nich jeszcze pamięta?
Nostalgia wiosenna
Razem z płatkami jabłoni
rozkwitają moje zachwyty
zakorzenione w przeszłości.
Dotykam kory starych drzew
liczę wszystkie wiosny życia
gdy w zwolnionym tempie
przesuwają się białe i różowe
okruchy radości ścielące dywan
na pierwszokomunijnych fotografiach
nie ma już ludzi bliskich sercu
co odeszli wraz z płatkami jabłoni
i synowie wyrośli zbyt szybko
nie ma babci i jabłonki spod jej okna
nie wiem czy do starej cerkwi
napotkanej jeden raz w życiu
prowadzą te same stare jabłonie.
Pewnie wielu rzeczy już nie ma
więc biorę ostrożnie tegoroczne kwiaty
zanurzam w nich swoją twarz
może po latach
ktoś weźmie do ręki
fotografię z jabłonią w tle

piątek, 10 marca 2023

Życie bez zegarka i nie tylko….

Zadziwiasz nawet wiatr
Ciągle ten sam wiatr
szybujący nad starą Dąbrową
pyta przychodniów o ciebie
jakby nie mógł zrozumieć
skąd czerpiesz niegasnące zdroje
młodzieńczego entuzjazmu,
który nie boi się srebra dojrzałych lat
skąd nić tak mocna,
że przeszłość łączy z teraźniejszością
by móc ocalić od zapomnienia
papierowe fotografie
i zdjęcia w sercach ukryte
by promień piękna rzucić pod nogi młodym
zadziwiasz ten wiatr
bo lepiej niż on rozumiesz mowę wiersza,
który łagodnym dźwiękiem
ściele się po wąskich uliczkach
i zagląda w okna rodzinnych zakamarków
by ci powiedzieć
że warto siać nadzieję w przydomowych ogródkach
i wiarę, że można na zawsze pozostać
w kwiatach jabłoni kwitnącej wciąż na nowo.
Dzisiaj kolejna opowieść o niezwykłej kobiecie. Pierwszą można przeczytać TUTAJ.
Urzekła mnie jej osobowość, jej styl, oderwanie nie tylko od nowinek technicznych. A przecież nie było to proste pod koniec ubiegłego wieku.
Po przeprowadzce z miasta szybko przystosowała się do życia na wzgórzu.
Żyła bez presji upływającego czasu. Nie miała zegarka, za to żyła zgodnie z porami roku. Cały rok odmierzał więc jej zegar natury, od której była uzależniona. Nie miała prądu, ani wody w domu. Utrzymywała się z darów swego ogrodu i z hodowli zwierząt.
Codziennie wraz z wschodem słońca rozpoczynała każdy pracowity dzień. Wędrowała do studni po wodę. Potem  krzątała się wokół swych zwierząt. Hodowała kozy, które dostarczały jej mleko, z którego wyrabiała masło, śmietanę i sery.
Miała też stadko kur.
Zbierała miód z własnej pasieki. Lubiła też łowić ryby w pobliskiej rzece. z których mleka wyrabiała masło i sery.
W ogrodzie hodowała warzywa i owoce, z których później robiła przetwory. Jej spiżarnia zawsze była pełna darów natury.
„Kiedy mieszasz dżem, możesz czytać Szekspira” - mawiała Tasha
Natomiast  pieczywo oraz ciasto wypiekała samodzielnie. Cóż jest piękniejszego niż zapach pieczonego chleba roznoszący się po domu.
Na łąkach zbierała zioła, które potem suszyła i używała zarówno w kuchni, jak i do samoleczenia.
Wyznanie
Trawom mogę wyszeptać
moją piosenkę o szczęściu
by ją zamknęły w kropelkach wody
klękam wśród traw
by zrozumieć ich mowę
słowa wielekroć powtarzane
pod słonecznym niebem
życzenia o bezpiecznym spojrzeniu
w stronę słońca i gwiazd
które wtapia się w ludzkie serce
jedyne wśród traw i gwiazd
słuchające ich mowy
o szczęściu ukrytym w kropelkach rosy
na zawsze najprawdziwszym
choć ukrytym w płatkach
zroszonych łzą
niezwykłych słów i szeptów
moich ale nie moich – najwierniejszych.
Doceniała każdą porę roku i na żadną nie narzekała.
Lubiła nawet zimę i nie obawiała się jej.
„Uwielbiam zimę. To wspaniała pora roku. Nie muszę nigdzie iść, bo pracuję w domu. Jeśli zasypie mnie śnieg, moje zapasy pozwolą mi przeżyć przez kilka miesięcy”
Wieczorami tworzyła swoje urzekające rysunki.
Rysunki Taszy pojawiały się nie tylko w książkach, ale też na kartkach z życzeniami, zakładkach do książek i przedmiotach codziennego użytku.
„Wszystko jest na nich prawdziwe - ludzie to moje dzieci, wnuki i przyjaciele, pejzaże to świat za moim oknem, a kwiaty pochodzą z mojego ogrodu. Sądzę, że to decyduje o uroku tych rysunków” – mawiała Tasha Tudor,
Oprócz książek i ilustracji, to właśnie ogród stał się jej największym dziełem sztuki. I tak naprawdę nigdy nie został przez nią zaprojektowany.
„Nigdy nie zrobiłam projektu ogrodu na papierze. Spójrz, co ludzie zrobili z tej pięknej planety. Kiedyś zrozumieją, że zaszło to wszystko za daleko.”
W ogrodzie sadziła po prostu to, co uważała za piękne i to, czego potrzebowała, aby żyć.
Wybierała kwiaty i warzywa dobrze znoszące klimat nieco ostrzejszy niż na nizinach. Ale to od kóz i kur uzależniała bogactwo swojego ogrodu, które się w nim żywiły. Nie używała też w nim żadnych nawozów sztucznych, musiał starczyć ten dostarczany przez zwierzęta.
Ubierała się tak, jak lubiła, w długie powłóczyste spódnice, a na ramiona zarzucała chusty i pięknie wydziergane szale. Sama zresztą tkała materiały i szyła ubrania.
Swoje długie włosy zazwyczaj wiązała w warkocz, który zakręcała w kok z tyłu głowy.
Nawiasem pisząc dlaczego dzisiaj starsze panie rzadko mają długie włosy? Kiedyś piękny warkocz był normą. Jednak teraz wszechobecny kult młodości raczej na to nie pozwala. Panuje powszechne przekonanie, że paniom w pewnym wieku długie włosy nie pasują. Szkoda…
Telewizora, co dla większości było niezrozumiałe, nie posiadała.
"Rezygnując z oglądania TV fundujemy sobie lepsze samopoczucie i spokój. Wiele złego dzieje się na świecie, ale czy musimy o tym wszystkim wiedzieć? I tak niewiele zaradzimy. Poprawę świata najlepiej zacząć od siebie, od swojego otoczenia, środowiska, rodziny. Zastanów się ile dobra można w ten sposób posłać światu w przeciwieństwie do bezsensownego pochłaniania niepotrzebnych i frustrujących informacji? ”
To i wiele innych ciekawych zdań powiedziała Tasha Tudor. Chociażby:
„Nie sądzę, że postęp jest piękny, więc jestem bardzo zacofana”. To określenie zwykle nie należy do pochlebnych. Dzisiaj  ludzie określiliby je zacofanym, staroświeckim. Ona jednak zdobyła się na odwagę, aby żyć w ten sposób.
Tasha żyła i wyglądała jak nie z nie naszego świata. Świata zwariowanego, zestresowanego, który pędzi na złamanie karku nie wiadomo dokąd i po co.
W swojej wyrwanej czasowi posiadłości przeżyła 36 szczęśliwych lat. Zmarła 18 czerwca 2008 roku w wieku 92 lat.
Czasem Mała Dziewczynka myśli, że z tęsknoty za prostotą i spokojem takiego życia chętnie wyjechałaby z miasta. Uciekłaby od ego hałasu, chaosu, pędu….
Jednak Tasha  Tudor była silną kobietą, wszak mało która kobieta odważyłaby się podjąć i zrealizować taką decyzję. A Mała Dziewczynka? Czy tak naprawdę mogłaby żyć jak Tasha Tudor? Czy zdecydowałaby się na to?
To prawda, że oglądając zdjęcia można się nimi zachwycić i chcieć przenieść się w inną, spokojniejszą epokę. Do tego  opowieści o jej życiu kojarzą się z wolnością, sielskością i naturą czyli tym wszystkim, co dla Małej Dziewczynki jest ważne. Tak bliski kontakt z naturą, dostęp do świeżych produktów z ogrodu, własne przetwory, świeże powietrze… Tam znacznie łatwiej zatrzymać się w biegu.
Gdy Mała Dziewczynka, ale chyba nie tylko ona, myśli o życiu na wsi, to wyobraża sobie siebie w ogrodzie, pod rozłożystą śliwką (tak jak to było na działce u Dziadków) z herbatą , kawałkiem ciasta i lub kanapkę ze świeżo zerwaną rzodkiewką i szczypiorkiem. Na stole leży nieodłączna książka… Jest cisza i spokój. Słychać jedynie śpiew ptaków i szum pobliskiego lasu.  Poranne lub zachodzące słońce przyjemnie muska jej twarz.
Ale przecież to nie wszystko. To tylko piękna otoczka. Zdjęcia i opowieść nie przestawiają wszystkiego. Życie na wsi to przecież nie tylko sielanka, której tak naprawdę jest niewiele. No chyb, że mamy kogoś do pracy: )))
Życie na wsi niesie za sobą nieustanną pracę. Każdego dnia trzeba zmagać się z trudnościami wynikającymi z dbania o zwierzęta, rośliny, dom. To pochłania cały dzień. A jeżeli coś pójdzie nie tak, to o specjalistę nie jest łatwo.
Tasha Tudor miała siłę i wiarę w to co robiła. A Mała Dziewczynka? Czy dałaby radę? Musiałaby przełamać niektóre swoje lęki. 

Ludzie
Biegną ulicami potrącając moje marzenia
gonią moje myśli
choć nie wiem po co
wkradają się do skarbonki serca
za wszelką cenę
depczą mi po piętach raniąc ciało
nie rozumieją mojego świata
bo żyją w innej przestrzeni
udają ciepło choć emanują chłodem
uciekam przed nimi w pośpiechu
a jednak powracam na nowo.
wiersze Basi Wójcik