piątek, 27 października 2023

Przedlistopadowe myśli

Cicho spadają liście
kołysane listopadowym wiatrem
falują w przestworzach
karmione bladymi promykami słońca
razem z nimi
sfruwają na ziemię
niewypowiedziane słowa miłości
czyjś uścisk dłoni i spojrzenie oczu
zapomniane gesty
które ożywają mgiełką
na wilgotnych powiekach
chciałoby się kogoś objąć
i powiedzieć to samo raz jeszcze
ale krople deszczu
zagłuszają słowa
a może niebo zabiera je w przestworza...
Basia Wójcik
Kończy się panowanie październikowej Pani Jesieni. Dni stają się coraz krótsze, wieczory są już rzeczywiście długie. Natura szykuje się do odpoczynku. Dla nas nadchodzi czas zadumy nad życiem. Współczesna tradycja utwierdza nas w przekonaniu, że są to najsmutniejsze dni w roku. Czasem zastanawiam się czy są to rzeczywiście smutne dni czy też radosny czas wspominania, jak w innych kulturach? Jednak nie należy na siłę wprowadzać nowych zwyczajów, które w nie pasują do polskiej kultury. Ale to nie temat na dzisiaj.
Ostatnio nawet królewna Jesień dodatkowo nie płakała, a łaskawie uśmiechała się do nas w te dni. Ciekawe jak będzie w tym roku? 
A przecież Mała Dziewczynka pamięta lata, gdy wiało, padał deszcz a nawet śnieg, a dookoła panowało przenikliwe zimno. Jej mama wspomina lata, kiedy na początku listopada panowanie przejmowała już Pani Zima. W takie dni człowiek niechętnie wychodził z domu na cmentarz, chociaż tradycja i poczucie winy często jednak do z niego wyciągały.  Mała Dziewczynka pamięta, jak lata temu po podróży do ukochanego Miasteczka musiała na początku listopada się kurować.
Chociaż z drugiej strony świat otulony welonem mgły, gdy niebo delikatnie płacze sprzyja zadumie. Jednak w towarzystwie pięknej pogody zdecydowanie przyjemniej wędruje się cmentarnymi ścieżkami.
Dlatego Mała Dziewczynka od zawsze lubi tam spacerować zwłaszcza podczas urlopowych podróży, wędrówek... Wówczas często swoje kroki kieruje na miejscowe cmentarze. Może to dziwne, niespotykane. Ale na początku listopada są tam tylko tłumy ludzi, głośne rozmowy, koncerty komórkowych dzwonków.... Nie ma już atmosfery wyciszenia, zadumy, spokojnego odwiedzania grobów. Gdzie ona zniknęła? Nad tym od lat zastanawia się Mała Dziewczynka. 
Lubi odwiedzać stare cmentarze. Te nowoczesne, gdzie trudno znaleźć ciszę, gdy wokół brak drzew, a pełno  elektrycznych światełek, wydają się jej trochę bezduszne. Cisza w takim miejscu powinna obowiązywać, a żywy, prawdziwy ogień to jednak ogień. I nie chodzi tylko o ekologię. Jednak z drugiej strony te szklane lub piękne gliniane znicze są zawodne. Nigdy nie wiadomo, jak długo będą się palić. Wszak wiadomo jaka jest pogoda w listopadzie. Wiatr, deszcz... Dlatego też te staroświeckie, zwykłe świeczki szybko zniknęły. Również ze względu na niestabilność i pozostający potem wosk.
Tak, stare cmentarze to niezwykłe miejsca pełne nostalgii i historii. Tych zwykłych ludzkich, ale i tych dotyczących danego regionu, kraju... Wędrując cmentarnymi alejkami Mała Dziewczynka często zatrzymuje się przy bardzo starych nagrobkach, które za swoimi płytami skrywają zapisaną historię. Wiekowe nagrobki, dzieła sztuki kamieniarskiej, przyciągają uwagę. Niektóre, te opuszczone, zaniedbane, a zwłaszcza te już sypiące się, wywołują smutek. Czy tak powinno być? Najbardziej jednak żal tych, których już nie ma...
Mała Dziewczynka z żalem wspomina cmentarze, których już nie ma. Tak jest w jej mieście i Miasteczku, do którego wyrywa się jej serce. Powstały tam parki, osiedla mieszkalne, basen... A przecież między drzewami, blokami wciąż spoczywa wielu przedwojennych mieszkańców, którzy wierzyli w tego samego Boga i mieli nadzieję na  zmartwychwstanie.
W mieście Małej Dziewczynki  w latach 50-tych ubiegłego wieku za nic miało się cmentarze, na których spoczywali poprzedni mieszkańcy. Za wszelką ceną wymazywano historię sprzed wojny myśląc, że obecni obywatele zapomną o czasach przedwojennych. Chociaż z drugiej strony trudno się temu dziwić. Ludzie za bardzo pamiętali trudne, tragiczne  minione lata...
A w Miasteczku Małej Dziewczynki również zlikwidowali duży poniemiecki, ewangelicki cmentarz i pozwolili na wybudowanie bloków mieszkalnych. Ciekawe, co myślą o tym ludzie, którzy tam teraz mieszkają? Ten cmentarz Mała Dziewczynka doskonale pamięta z dzieciństwa, bo często jej ścieżki prowadziły przez niego. Był już trochę zaniedbamy, porośnięty trawą. Jednak nagrobki i metalowe płotki dookoła nich stały chyba jeszcze w latach 80-tych. Bo Mała Dziewczynka je pamięta.
Idę przez cmentarz
jak przez życie
z troskami i radościami
zwyczajnych dni
przystaję często
z różańcem w ręku
i spoglądam na fotografie
" wieczne odpoczywanie"
przeplata się z anegdotkami
dobrymi słowy z przeszłości
budzi drżeniem serce
by obudzić nadzieję
bo kiedyś Tam...
tak mówi moja wiara
a przecież wierzę prawdziwie.
Basia Wójcik
Zniknęły nie tylko cmentarze poniemieckie. Również nie ma już wielu cmentarzy żydowskich, nawet tych kilkusetletnich.  Nie chce się wierzyć ile zniknęło już bezpowrotnie z powierzchni ziemi.
Dlaczego nadal znikają całe cmentarze? To zastanawia Małą Dziewczynkę od dawna. 
Cóż odpowiedź jest prosta, chociaż dla niektórych trudna do zaakceptowania. Opuszczone, zapomniane i zdewastowane cmentarze znikają przede wszystkim z  powodu atrakcyjności gruntów, na których zostały założone. Czasem, co bardziej zaskakujące, ponoć przydatności kamienia, z którego wykonano nagrobki.
Przecież szacunek dla zmarłych mamy wpojony od dziecka. Mała Dziewczynka zastanawia się, czy jednak na pewno? Coraz mniej ludzi odwiedza groby w samotności w ciągu roku. Natomiast podczas świąt cmentarze zamieniają się w ruchliwe, gwarne ulice. Tak, tak... Czasem przeszkadza nam w tym odległość, zdrowie...  Jednak jak nawet mieszkamy w tej samej miejscowości, co cmentarz, to też zaglądamy tam tylko w święta. Z czasem nawet rzadziej. A młode pokolenie, patrząc na nasze zachowanie, coraz częściej już nawet tego nawyku nie ma. To nie napawa optymizmem. Coraz więcej jest sypiących się, zapomnianych grobów, cmentarzy, na które nikt już prawie nie przychodzi. Pamięta o nich tylko natura, która tam króluje. Przygarnia i obejmuje mogiły swoimi zielonymi skrzydłami. Czasem odwiedza je wiatr szumiący w gałęziach drzew, śpiewające ptaki... Pani Wiosna przystraja zapadnięte w ziemię nagrobki w samowysiewające się bukiety i kobierce. Pani Lato zapewnia piękny koncert świerszczy w rosnącej dookoła trawie. Królewna Jesień ozdabia je złotymi liśćmi, a potem zmywa całoroczny kurz z nagrobków.  A najstarsza z sióstr przykrywa białą kołderką, bo aby znowu pojawiły się kwiaty, grała zielona muzyka potrzebny jest odpoczynek. Tak, córki Króla Słońce nie zapominają o starych, pięknych cmentarzach... Przynajmniej one...
Morderca
Ubożuchna rzewna
mogiła bez pomnika
majestatu pełna
przyszedł pan
zdjął kapelusz
jak chory w aptece
i zarżnął święty nastrój
ustawiając świece
ksiądz Jan Twardowski

piątek, 20 października 2023

Zatrzymać czas przed zimą

Jesień
Jabłka świecą na drzewach jak węgle w popiele,
wiatrak pęka ze śmiechu i powietrze miele.
Jak na fryzie klasycznym dziewczyny dostojne
z różowymi żądzami mężną wiodą wojnę.
Już kasztan się osypał i ochłodły ranki;
o, młody przyjacielu, poszukaj kochanki
z małym domkiem, ogródkiem, sennym fortepianem,
która by włosy twoje czesała nad ranem,
z którą byś po śniadaniu czytał Mickiewicza -
niech będzie silna w ręku, a piękna z oblicza,
jak jesień zamyślona, jak Jesień śmiertelna
i jako jabłka owe cierpka i weselna.
Konstanty Ildefons Gałczyński
Mickiewicza czytać nie będę, ale jakaś inna książka i to niejedna na pewno zostanie przeze mnie przeczytana tej jesieni...
Rudowłosa królewna Jesień zadomowiła się u nas na wyjątkowo na dlugo. Ochłodziło się, wieczory stają się coraz dłuższe. Wełniane skarpetki na stopach, zapach grzybów unoszący się po całym domu mogą oznaczać tylko jedno – królewna Jesień zamieszkała u nas na dobre. Na szczęście za oknem jest jeszcze kolorowo, król Słońce ma jeszcze czasem siłę świecić, ale to się powoli zmienia...
Już teraz znikają intensywne kolory, a powoli dochodzi do głosu szarość. Dzisiaj po raz pierwszy od dawna królewna Jesień rozpłakała się. Może wypatrzyła już powoli nadchodzącego Pana Listopada?
Ta późniejsza, ubrana już w coraz bardziej szarą sukienkę królewna Jesień, nie należy do naszych ulubionych, zwłaszcza, że przestaje się uśmiechać, zaczyna płakać, zawodzić... Trudno nam także od niej uciec. Nie mamy też możliwości by przespać czas jej panowania lub przeczekać w domu, aż minie. Możemy ją za to oswoić i zrobić wszystko, by polubić ta szarą, często smutną córkę króla Słońce.
Nic wiec dziwnego, że z tą porą bardzo mocno kojarzy mi się gorąca herbata, dres, ciepły koc, wygodny fotel i ciekawa książka. Jesienno-zimowe czytanie sprawia mi najwięcej przyjemności, chociaż praktycznie czytam cały rok. Jednak długie wieczory są idealne do tego, aby dodatkowo założyć dres, ciepłe skarpety, zawinąć się w koc i usiąść w ulubionym fotelu z kubkiem gorącej herbaty i książką w ręku.
Od dawna mam wrażenie, że Jesień, jak żadna z jej sióstr, no może jeszcze Zima,  zachęca do czytania. Od książek byłam, jestem i zawsze będę uzależniona, bez względu na to co będzie się działo dookoła. Śmiało mogę powtórzyć za Magdaleną Samozwaniec: Dobra książka to rodzaj alkoholu – też idzie do głowy.
Nie wyobrażam sobie mojego życia bez książek. Bez telewizji, bez Internetu tak, ale nie bez książek, no i chyba radia....Może jeszcze jesienią będę pisać listy.
Dzień jesieni
Panie: już pora. Wielkie było lato,
Cieniom zegarów pozwól - niech się dłużą
i po obszarach pozwól hulać burzom.
Owocom każ dopełnić się, a jeśli
potrzeba, daj im ze dwa dni gorętsze.
Do dojrzałości nakłoń je i ześlij
słodycz ostatnią w ciężkie wina wnętrze.
Kto teraz domu nie ma, już go nie zdobędzie.
Kto jest samotny, ten zostanie sam.
Czuwać i czytać, listy pisać będzie
długie i po alejach - tam i sam -
błąkać się w liści niespokojnym pędzie.
Rainer Maria Rilke
A może powinnam znowu założyć album z zasuszonymi liśćmi, kwiatami,  ziołami? Tyle przecież zbiera się ich od wiosny do późnej jesieni? Jednak kto jeszcze pamięta ze szkolnych czasów własnoręcznie robione zielniki? Kiedyś były bardzo powszechne.
Sztuka tworzenia zielników zaczęła rozpowszechniać się w Europie w XVI w. Zapoczątkował ją włoski fizyk i botanik Luca Ghini z Bolonii. Jako pierwszy opublikował zielnik w 1544. Forma ta szybko znalazła uznanie wśród naukowców. Zielniki zwano początkowo suchymi ogrodami lub żywymi zielnikami, rzadziej ogrodami zimowymi. Nazywano je także „ogrodami zdrowia”, ponieważ traktowały często o medycznych właściwościach ziół. Do końca XVIII w. termin herbarium zarezerwowany był dla określania drukowanych i ilustrowanych dzieł o roślinach.
Pierwsze odnotowane zbiory zielnikowe roślin suszonych na naszych ziemiach były autorstwa Anny Wazówny, córki Jana III Wazy. Zielnik ten, przechowywany w zbiorach Radziwiłłów w Nieświeżu, spłonął prawdopodobnie w czasie II wojny światowej. W XVIII w. bogate zbiory zielnikowe gromadził Marcin Berahardi de Beraitz, nadworny chirurg Jana Kazimierza. W pierwszej połowie XVIII w. wielką kolekcję roślin na ziemiach polskich zebrał Georg Andreas Helwing, a w drugiej połowie XVIII w. miłośniczka botaniki – Anna z Sapiehów Jabłonowska.
W pierwszych wiekach historii zielników na naszych ziemiach tworzeniem zielników zajmowali się głównie lekarze i szlachcianki. Kolejny etap rozwoju i znaczenia sztuki tworzenia zielników wiąże się z powstaniem pod koniec XVIII w. nowoczesnych katedr historii naturalnej w ośrodkach uniwersyteckich. Od tego okresu datować można powstawanie naukowych zbiorów zielnikowych.
Kto z nas na szkolne zajęcia nie suszył kwiatów, traw czy liści? A może na pamiątkę wycieczki, spaceru lub jakiegoś wydarzenia również były one suszone i wkładane między kartki zeszytów, książek? W przeciwnym razie po jakimś czasie, pozostawione w wazonie lub po prostu leżące na półce,  byłyby tylko siedliskiem kurzu. A tak można zachować miłe wspomnienia na dłużej. Znaleziony liść klonu przypomina o jesiennej wyprawie do mojego Miasteczka, pachnąca lawenda zatrzymuje zapach lata....
Czy jakieś przetrwały do dnia dzisiejszego? A może powstały nowe? Wszak latem i jesienią jesteśmy oczarowywani pięknymi kolorami, wyjątkowym wyglądem i niesamowitym zapachem otaczającej nas roślinności. Często chcemy te chwile zatrzymać na dłużej. Dlatego suszymy kwiaty, liście, trawy, aby zachować wspomnienia na dłużej.
Zielnik jest jak album ze zdjęciami. Pokazuje nie tylko kolory, kształt, zapach, ale też uczy. Wzbogaca wiedzę o świecie roślin. Dlatego tak często był (ale czy jeszcze jest?) szkolną pracą domową. Niestety dla niektórych był  (i może nadal jest) niechcianym obowiązkiem.
A naprawdę warto pójść na spacer do parku, zanurzyć się w kolorowym kobiercu liści i znaleźć jakiś szczególny, który zwróci naszą uwagę kolorem, kształtem, wielkością... Nie tylko liście można teraz jeszcze zbierać. Wystarczy się rozejrzeć, a zapewne dostrzeżemy jeszcze trawy, kwiaty, zioła... 
Pani Jesień była w tym roku bardzo łaskawa...

Liście z zeszytów
Poukładałam do zeszytów.
Liście zebrane na trawniku.
Niech sobie drzemią tam do zimy.
Bo zimą znów się zobaczymy.
Gdy zimą będzie mróz na dworze.
Ja na tapczanie się położę.
Otworzę zeszyt po zeszycie.
By liściom dać kolejne życie.
Ref: Liście dębu, klonu, lipy.
Zaklęte w zeszyty.
Liście klonu i akacji.
Pamiątka z wakacji.

Liście z lasów, liście z pól.
W najpiękniejszej ze swych ról.
Liść zasuszony na jesieni,
przypomni zima o zieleni.
A więc jesienią ty się nie leń.
Z trawników zbieraj liści zieleń.
Poukładałam do zeszytów.
Liście zebrane na trawniku.
Niech sobie drzemią tam do zimy.
A zimą znów się zobaczymy.
Ref: Liście dębu, klonu, lipy.
Zaklęte w zeszyty.
Liście klonu i akacji.
Pamiątka z wakacji.
Liście z lasów, liście z pól.
W najpiękniejszej ze swych ról.
Marek Bartkowicz

piątek, 13 października 2023

Myśli o (nie)dalekiej przyszłości

Ja byłam zatrudniona,
w wesołej pewnej rewii,
niestety był niewypał,
aktorzy zawiedli.
Nie mieli nadziei,
że biznes ten się uda,
więc biznes diabli wzięli,
bo nikt nie wierzył w cuda.
Bo trzeba mieć nadzieję,
że biznes się opłaci,
że będzie z niego zysk,
a firma nic nie straci.
Bo to co nas podnieca,
to się nazywa kasa,
a kiedy w kasie forsa,
to sukces pierwsza klasa.
Bo to co nas podnieca,
to czasem też jest seks,
a seks plus pełna kasa,
to wtedy sukces jest.
Lecz jeśli nie masz głowy,
lub brak ci też talentu,
to odpuść interesy,
i nie rób w nich zamętu.
Jest pewne sztywne prawo
Tak jasne, jak to słońce,
że jeśli robisz biznes,
to zrób też i pieniądze.
Bo trzeba mieć nadzieję...
Ostatnio, a zwłaszcza teraz przed niedzielą, dużo myślę o mojej przyszłości. Powiem, a raczej napiszę otwarcie, że marzę o spokoju, życiu bez pośpiechu, emeryturze… Może w moim wieku takie myśli wydają się śmieszne, ale dla mnie jak najbardziej jest to poważny temat. Zwłaszcza teraz, tyle się u mnie wydarzyło ostatnio i gdy zrobiło się głośno o emeryturach stażowych. 
A i bez tego lubię sobie czasem pomarzyć o czasach, gdy będę nareszcie emerytką. Wyobrażam sobie jak będzie wyglądał mój dzień, co będę robić...
Na emeryturze ludzie powinni mieć więcej czasu dla siebie, odpoczywać.
Wstają kiedy chcą, wkładają ciepłe kapcie, piją powoli ciepłą herbatę z ulubionego kubka, słuchają radia, patrzą przez okno na świat i spokojnie planują dzień.
Myślę o tym, że wreszcie nie będę musiała się nigdzie spieszyć. Do pracy, z pracy… Teraz praktycznie wszystko robię w biegu. Każda chwila dnia jest dla mnie cenna i w pełni wykorzystywana. A tak miałabym więcej czasu na obejrzenie ulubionego serialu, poczytanie gazety, rozmowę z sąsiadką, spacer, posiedzenie ot tak sobie na  ławeczce w parku…..
Kto wie, może zacznę częściej podróżować? Niekoniecznie na drugi koniec świata. Może odkryję nieznane mi jeszcze ścieżki mojej Małej Ojczyzny i nie tylko mojej? A może wreszcie nauczę się porządnie niemieckiego i poczytam coś w oryginale?
Teraz na to raczej nie mogę sobie pozwolić.
Jednak z drugiej strony miałabym mniej siły, bolałyby mnie stawy, łamałoby mnie kościach, miałabym siwe włosy….. Chociaż to ostatnie aż tak by mi nie przeszkadzało. Najważniejszy byłby dla mnie czas i brak pośpiechu. Odkąd pamiętam, nigdy nie miałam na nic czasu. No może kiedy jeszcze chodziłam do szkoły, na studia…. Ale i wówczas nie było aż tak idealnie. Jednak nie powinnam narzekać. Teraz dzieci mają gorzej. Codziennie mają dodatkowe lekcje pływania, angielskiego, szachów, pianina…. i tak ciągle, codziennie, bezustannie. Czy tak powinno wyglądać życie dziecka? Gdzie beztroska?
Znowu, jak to mam w zwyczaju, zbaczam z tematu. Miałam przecież pisać o emeryturze.
Pamiętasz, obiecałem Ci,
że przyjdą dla nas lepsze dni.
Choć czasem w oczy tylko wiatr,
a nadzieja poszła spać.
Nie pytaj mnie, czy to ma sens,
podobno wszystko po coś jest.
Choć świat nie pokazuje kart,
jutro Tobie wygrać dam.
Więc nie mów mi, że sił już brak,
I wszystko jakby na złość, jest nie tak.
Przecież dobrze wiesz, na dobre i na złe, ktoś obok jest.
Więc nie mów mi, że znowu deszcz,
i wszystko jakby na złość, jest na 'nie'.
Przecież dobrze wiesz, na dobre i na złe, masz obok mnie.
A gdyby tak, oszukać czas,
udawać, że nie dotknie nas.
Na życie znaleźć nowy plan,
w którym zaczniesz znów się śmiać.
Złe chwile schowam gdzieś na dnie,
straconych szans zapomnę smak.
Do tamtych wspomnień zgubię klucz,
żeby nie wróciły już.
Więc nie mów mi, że sił już brak,
I wszystko jakby na złość, jest nie tak.
Przecież dobrze wiesz, na dobre i na złe, ktoś obok jest.
Więc nie mów mi, że znowu deszcz,
i wszystko jakby na złość, jest na 'nie'.
Przecież dobrze wiesz, na dobre i na złe, masz obok mnie.
Rafał Brzozowski
„Kiedy planujesz przejść na emeryturę?” Na to pytanie zadawane w różnych stronach świata najczęściej padała odpowiedź: w wieku 65 lat lub później. Wcześniejsza emerytura wybierana była przez największe grupy respondentów tylko w nielicznych krajach, naturalnie także w Polsce.
Zastanawiam się jednak, czy to wynik optymizmu czy pesymizmu Polaków. Czy boimy się, że jak będziemy  starsi, to nie znajdziemy pracy lub zdrowie będzie już nie te? A może wierzymy, że na emeryturze nareszcie będziemy prowadzić życie, o jakim teraz marzymy.
60% pięćdziesięciolatków chce odejść na emeryturę jak najszybciej. I nic dziwnego, przecież ponad jedna trzecia zdrowych osób w Polsce w wieku 50 - 64 lat już jest na emeryturze
Wydaje się zatem, że praca nie jest naszym ulubionym zajęciem. Boimy się jednak do tego przyznać nawet sami przed sobą, bo nie mamy wyjścia – musimy zarabiać. Pracujemy dla pieniędzy. Polacy kwestię finansową skromnie pomniejszają, przekonując, że w pracy cenią przede wszystkim jej sensowność, możliwość rozwoju. A jednak tylko stosunek do pieniędzy jest w stanie wyjaśnić paradoks, że chociaż 78% Polaków deklaruje zadowolenie z pracy, to jednocześnie 60%  jej nie cierpi, bo chętnie czmychnęłaby na emeryturę przy pierwszej sposobności. Ja chyba także…. Niestety muszę jeszcze poczekać. Tylko czy dotrwam w pełni sił? Dotrwam, dotrwam, jeżeli chcę budzić się rano i z przyjemnością, bez stresu oraz słowa "muszę" zaczynać każdy dzień i może ot tak po prostu wsiąść do pociągu, który zabierze mnie do...
Wieczne trwanie
Pewnie to wiatr od morza
garść pięknych marzeń przynosi
i w piasek złoty na plaży
wtula życzenia najprostsze
zamki zwyczajnych dni
z wieczorów budowane i poranków
zamyka w szumie fal
i krzyku mew kluczem znaczących przyszłość
morska fala przy brzegu
szuka piętnastu muszelek
w których zamknięto miłość i wierność
i wieczne trwanie przy sobie
złotem odbija się słońce
w obliczu białej żaglówki
a może to blask ślubnej obrączki
w sukni białej młodością
znaczy kolejne rocznice
a jeśli to nawet obłoki
w serca zaglądają czyste
by uczyć się miłości najprostszej
to fale codziennych zdarzeń
szukać znów będą
nowych muszelek
spełnionych równym rytmem serc
Basia Wójcik i jej obrazy

piątek, 6 października 2023

Przyjaciel na całe życie

Witam cię kartek szelestem,
Tytułem na pierwszej stronie
witam!
Bo po to przecież jestem,
Żebyś mnie ujął w dłonie
I czytał!
Kiedy jesz obiad - na zdrowie!
Gdy chcesz się bawić - baw się!
Ja ci nie bronię!
Ale gdy chcesz mieć opowieść,
O wszystkim, co najciekawsze -
Ja ci się skłonię!
Kiedy ci smutno będzie,
Kiedyś samotny, chory;
Bez przyjaciela -
Ja z tobą pójdę wszędzie,
Poprzez zimowe wieczory,
W kraje wesela.
Będziesz wraz ze mną oglądać
Baśnie i cuda, i dziwy
Na końcu świata
Po niebie, po morzach, i lądach
jako te ptaki szczęśliwe
będziemy latać.
Nigdy ci się nie znudzi!
Wędrówki po każdej kartce
Nie są tak straszne.
Przygody innych ludzi.
Są przecież nie mniej warte
Niż twoje własne.
Ja cię bez trudu nauczę
Tego, co przydać się może
Choćby po latach paru.
Ja tobie słowem, jak kluczem,
Cudowny sposób otworzę
pałace czarów.
Edward Szymański
W tym roku pogoda niby nas rozpieszcza. Ale dla mnie jest za dużo tego letniego słońca. Do tego te ostatnie zakręty w moim życiu. Dlatego więcej czasu spędzam w moim fotelu przy oknie z herbatą i książką. To ostatnio moje najlepsze przyjaciółki. Tak, tak zdecydowanie nie jestem statystycznym Polakiem, a raczej Polką kocham czytać książki. A "dzięki" dłuższej przerwie w codzienności, zdecydowanie podwyższyłam średnią przeczytanych książek przypadającą na obywatela naszego kraju.
Kiedyś Lagerfeld wyznał w jednym z wywiadów, że książki są jak narkotyk, na szczęście nie istnieje tu niebezpieczeństwo przedawkowania. Potwierdzam to i nie żałuję, że też jestem szczęśliwą ofiarą książek.
Jestem książkomanką (czy jest na to może inne ciekawsze słowo?) Od kiedy pamiętam czytam nałogowo, nieuleczalnie. Nawyk czytania wyniosłam z domu. Chociaż cała moja rodzina ma umyły raczej ścisłe, to miłością do książek zaraziłam się od mamy, nauczycielki matematyki. Chociaż pamiętam, że w szkole średniej, gdy trafiłam do nowego środowiska, miałam pretensje do niej, że nic nie wiem o Muminkach i Kubusiu Puchatku. A ona odpowiadała, że w dzieciństwie nie mogła zrozumieć, jak ktoś może się zachwycać takim głupiutkim misiem.
Nie potrafiłabym przeżyć dnia, gdybym choć przez chwilę nie zajrzała do książki. Książka zawsze przyciąga mnie mocno. Ma w sobie magiczną silę, której nie mogę się oprzeć.
Czytam książki ponieważ wtedy zapominam o moich smuteczkach i wkraczam w świat gdzie wszystko może się zdarzyć . Uwielbiam wędrować przez jego ścieżki i wyobrażać sobie zakończenie, a później powiedzieć "no tak, rozwiązanie było proste" albo "takie nieprzewidywalne zakończenie nie przyszłoby mi do głowy" lub "tak! wiedziałam! "
Czytam nie tylko wtedy gdy mam dość życia w stresie, ciągłego spieszenia się gdzieś albo gdy jest zła pogoda...
Książka jest najlepszym przyjacielem człowieka. Siadam w fotelu i zatapiam się w świecie kogoś kogo tak naprawdę nie ma, a którego życie na pewien czas staje mi się bliskie.
Przyjaciel na całe życie
Nie trzeba wielkich mieć bibliotek,
by przyjacielem książki zostać.
Piękną oprawę, zdobną złotem,
tekturka nam zastąpi prosta.
Ale na pewno nie zawadzi
półkę codziennie wytrzeć z kurzu
i kilka książek tam zgromadzić.
A potem więcej. Sporo. Dużo.
Nie trzeba molem być książkowym,
grzbietu nad stołem ciągle schylać,
od kartek nie odrywać głowy
i książki w rękę brać co chwila.
Lecz w dzień powszedni czy w niedzielę
sam na sam z książką usiąść sobie,
witać się z nią jak z przyjacielem,
długo się bez niej nie móc obejść.
Nie trzeba bać się, że czasami
zmęczy nas książka albo znuży.
namówić chce nas do podróży,
pocieszyć chce, rozśmieszyć nieraz,
Bo ona chce pogadać z nami,
chce pożartować, bawić, uczyć
i kolorowy świat otwierać
czarną literą - cennym kluczem
Hanna Łochocka
Za Arturo Pérez-Reverte mogę powtórzyć:
„Książki są bramą, przez którą wychodzisz na ulicę. Dzięki nim uczysz się, mądrzejesz, podróżujesz, marzysz, wyobrażasz sobie, przeżywasz losy innych, swoje życie mnożysz razy tysiąc. Ciekawe, czy ktoś da ci więcej za tak niewiele. Pomagają też odpędzić różne złe rzeczy - samotność, upiory i tym podobne gówna. Czasem się zastanawiam, jak możecie znieść to wszystko wy, które nie czytacie."
To prawda. Dla mnie takie oderwanie się od świata to wspaniała terapia Książki pozwalają mi zapomnieć o tym co mnie ostatnio martwi, denerwuje.... A jest tego naprawdę sporo i bez tej odskoczni, którą jest książka, zapewne nie potrafiłabym przestać myśleć o tej mojej nieciekawej rzeczywistości. Książki były zawsze dla mnie kluczem do innego świata, dalekiego od szarej codzienności, gdzie zazwyczaj nic ciekawego mnie nie czeka.
"Każdy tom, ma duszę. Duszę swojego autora, a także duszę tych, którzy go czytali i o nim marzyli. Za każdym razem, kiedy książka przechodzi z rąk do rąk, kiedy ktoś nowy zaczyna ją czytać, jej duch rośnie i staje się potężniejszy."
Książki powinny być czytane, nie powinny ginąć w mrokach niepamięci, stojąc w najciemniejszym zakamarku i stopniowo znikać pod warstwą kurzu. Powinny żyć wiecznie, czekając na kolejnego czytelnika, który odda im część swojej duszy, w zamian zabierając też coś nowego dla siebie.
Dlatego jestem dumna z tego, że bardzo wcześnie czytanie polubił mój starszy bratanek. Dokładnie pamiętam jak zamęczał mnie czytaniem jednej książeczki na okrągło. Małpoludek robił to specjalnie i tylko czekał na moją reakcję. Teraz, jak tylko ma czas, to sam pochłania kolejne tomiszcza. Potrafi całkowicie wyłączyć się i zatopić w swoim czasem fantastycznym świecie, do którego ja raczej nie zaglądam - zdecydowanie wolę to, co może zdarzyć się w naprawdę. Jest jeszcze młodszy bratanek, który też lubił jak się czytało. Robiłam to oczywiście z ochotą, ale najpierw musiał mi przeczytać z elementarza przynajmniej dwie strony. Teraz po latach już sam pochłania swoje książki.
Wyjście do biblioteki było dla moich chłopaków jak święto. Niestety w ich przypadku książka ma teraz poważnych rywali: komputer, konsole, koledzy, koleżanki... Może jednak kiedyś docenią piękno zwykłej książki.
Boję się jednak, że czy książka przetrwa w krzykliwej rzeczywistości, pełnej coraz to nowych elektronicznych wynalazków.
Uwielbiam usłyszeć szelest przekładanych kartek, poczuć świeżość nowej książki, zapach druku... Jednak zastanawiam się czy te stare nie pachną jeszcze przyjemniej. Niestety bardzo rzadko widzę kogoś, kto wącha książkę. Książka powinna pachnieć, szeleścić, być przytulana przez dziecko przed spaniem, które z ciekawie otwartymi oczami i zarumienionymi z emocji policzkami czeka na kolejne przygody swojego bohatera. Nie tylko dla niego książka jest tajemnicą i obietnicą wspaniałej podróży
Dobrze jest na parę godzin odciąć się od normalnego świata i zatopić w życiu bohaterów książek. Często przeżywając ich losy i próbując postawić się w ich położeniu, dochodzę do wniosku, że tak naprawdę mam dobre i udane życie. Czytanie rozwija wyobraźnię która z wiekiem maleje, a bez której trudno byłoby odciąć się od problemów, smuteczków dnia codziennego.
"Książki sprawiają, że opisywane w nich historie i wyrażone opinie stają się twoimi i po skończonej lekturze nie jesteś już tym samym człowiekiem, jakim byłeś, kiedy ją zaczynałeś. Bardzo inteligentni ludzie napisali niektóre z tych stron; i jeśli potrafisz czytać z pokorą, cierpliwością i chęcią uczenia się, nigdy się nie zawiedziesz. Nawet to, czego się nie rozumie, utkwi ci w jakimś zakamarku głowy i czeka, żeby kiedyś w przyszłości nabrać sensu i zmienić się w rzeczy piękne i pożyteczne.”
Literatura jest delikatną sztuką poruszającą problemy nas trapiące. Z książek można się wiele nauczyć o otaczającym nas świecie nawet wtedy, jeśli nie mamy z tym opisywanym światem fizycznego kontaktu. Nieraz po lekturze rozumiem bardziej pewien problem, wyrabiam sobie pogląd na jakąś sprawę. Uczę się życia, choć mam już swoje latka.
Dlatego z tego powodu nadal będę czytać zawsze i wszędzie. Nigdy nie będę walczyć z tym nałogiem, który mnie uspokaja i jest moją jedną z największych przyjemnością, chociaż, że przez niego zapominam o tym, co jest moim obowiązkiem. Nie wspomnę już o przypalonych garnkach... Wolę jednak, aby to je pokrył kurz, a nie książki.
Wiersz o czytaniu
Czytaj, by być pewnym siebie,
Czytaj, by być w siódmym niebie,
Czytaj, żeby więcej wiedzieć,
Czytaj, żeby jaśniej myśleć,
Czytaj, żeby poznać świat,
Czytaj, nieważne ile
masz lat.

Bo ludzie sukcesu dużo czytają,
Chociaż niby czasu nie mają.
Jak to robią? - powiem ci,
Cały sekret w tym też tkwi,
Że szybkiego czytania techniki poznali,
Więc czytali, czytali i
jeszcze czytali,
Aż się takimi mądrymi stali.

Na co czekasz? - pytam się
Na kurs już dzisiaj zapisz się.
Renata Czajecka