piątek, 27 sierpnia 2021

Jeszcze przed urlopem

 Sierpień

Sierpień ma to do siebie ,
że słonko już niżej na niebie,
że prawie skończono żniwa,
że ciutek dnia, co dnia ubywa.
I trawa już nie tak zielona,
bo zieleń jest słońcem zmęczona...

Rozdzwoniły się polne dzwonki
na skraju lasu i łąki.
Rozdzwoniły się nie bez racji,
bo dzwonią na koniec wakacji.
Do wtóru stuk - puka im dzięcioł.
Echo po lesie się niesie
i opowiada dzieciom:
- Hop, hooop! Już zbliża się jesień...
Znalezione w Internecie
Co roku od lat o tej porze szykowałam się do wyjazdu za naszą południową granicę.
W zeszłym roku było to niemożliwe. Wiadomo pandemia.
Również teraz nie będzie mi to dane. 
Serce tęskni, ale i tym razem wszystko ułożyło się inaczej. 
Powszechnie wiadomo, że jestem zakochana w krainie naszych południowych sąsiadów. 
Za Mariuszem Szczygłem mogę powtórzyć, że w Czechach mieszka moja dusza. To miejsce tak urokliwe i zachwycające, że przez czasem nachodzi mnie myśl, że mogłabym tam zamieszkać. Nigdzie za granicą nie czuję się tak dobrze. Najważniejsza jest oczywiście dla mnie Praga, która jest intrygującą, piękną, chociaż już leciwą kobietą, o której jednak wszyscy mówią z zachwytem. Niektórzy nawet z zazdrością. Ale żeby ją naprawdę poznać, trzeba się z nią spotkać osobiście, ale to i tak nie gwarantuje, że będziemy o niej wszystko wiedzieć. Jak każda kobieta ma swoje tajemnice, które odkrywa stopniowo. Ja byłam tam już po raz... No właśnie który? Szczerze mogę napisać, że nie wiem. Dawno temu straciłam już rachubę.
Jednak Czechy to nie tylko Praga. To wiele małych malowniczych miasteczek, które również mnie rozczulają, a które dane mi było poznać jeszcze zanim powędrowałam złotymi uliczkami.
Każdego roku starałam się poznać nowe, kolejne....
Wędrowałam więc nie tylko wzdłuż Wełtawy. Podziwiałam krajobrazy nad Łabą, Mohelką, Nysą i ukochaną nade wszystko Mumlawą. Nie są mi obce ścieżki biegnące wzdłuż Upy, Ohrzy i Teplej.
Nawiasem pisząc rzeka stanowi nieodłączny element miasteczek. Wije się przez miasto lub po prostu je otula.
Czeskie miasteczka są urokliwe i wyglądają jak bajki. Kiedy wędrowałam po wąskich, krętych i brukowanych uliczkach, między przytulonymi do siebie kamieniczkami, odnosiłam  wrażenie, że czas się tutaj zatrzymał...  Czas, który odmierzają zegary na kościelnych wieżach, czasem wygrywając melodie przy pełnych godzinach, a nawet kwadransach. 
To były także wędrówki górskimi szlakami w towarzystwie szumu lasu i szmeru potoku wijącego się miedzy kamieniami. 
I to, o czym już prawie zapomniałam, zimowa próba "szusowania" na nartach. Ale przecież to nie pora na zimowe wspomnienia. Bo za chwilę zrobi się z tego inna opowieść.    
Urocze czeskie miasteczka, zamki, czerwone dachy na tle błękitnego słonecznego nieba i prawie już jesiennych drzew to to, za czym tęsknię od dwóch lat.
Na każdym kroku w cichych zaułkach można tu napotykać nastrojowe gospody i piwiarnie. I chociaż znajdują się one w małych miejscowościach, to nigdy nie są one puste.
Zazwyczaj nad czerwonymi dachami kamieniczek górują zamki, które strzegą mieszkańców i chronią swoich tajemnic i skarbów, aby nie odeszły w niepamięć.
Po wędrówce można usiąść na ławeczce w przyzamkowym ogrodzie i z zachwytem podziwiać jego architekturę: rzeźby, fontanny oraz układ ścieżek, które wraz z równo przyciętymi krzewami stanowią niesamowite labirynty.
Pięknych miasteczek i zamków w Czechach bardzo wiele. Jest tam także spokój. Od lat urzeka mnie senna atmosfera panująca tam zwłaszcza w niedzielne przedpołudnia.
Cóż... W porównaniu z nami Czesi zdecydowanie mniej się stresują i mają większy dystans do życia, samych siebie…
Jaki z tego wniosek? Powinnam tam zamieszkać? Tak, nawet zastanawiałam się nad tym.
kiedyś zamieszkam w pradze
kiedyś zamieszkam w pradze
w życiu trzeba mieć jakiś cel kochanie więc to będzie to
zamieszkam blisko wyszehradu
i blisko przystanku tramwaju linii numer siedemnaście
żebym mógł jeździć tam i z powrotem wzdłuż spokojnej
rzeki przyglądając się spokojnym ludziom
nauczę się ich języka który śmieszy
moich rodaków ale mnie się podoba
to prosím vás jest łagodne a mnie
potrzeba łagodności kochanie
i będę popełniał czeskie błędy cokolwiek one znaczą
i oglądał czeskie filmy
a w kieszeni nosił kamyki dla františka k.
i będę wypatrywał ciebie kochanie bo w życiu trzeba mieć jakiś cel
Grzegorz Kozera
Tak, widok z Wyszehradu jest cudowny i zawsze mnie wzrusza. Nigdy więc nie mogę zrozumieć, dlaczego tak wiele osób nie przysiada na ławeczce i nie patrzy na drugi brzeg Wełtawy z górującymi nad czerwonymi dachami Hradczanami. Spacer do przystanku siedemnastki jest interesujący. Widok na płynącą w dole Wełtawę z sunącymi wzdłuż niej czerwonymi tramwajami zapiera dech w piersiach. Moim zdaniem jak podróżować po Pradze, to przede wszystkim tramwajem nr 17 i 22.
Tak.... Może rzeczywiście jak dorobię się jakiejś emerytury i przestanę pracować, to zastanowię się nad przeprowadzką? Ale czy taki moment w ogóle nadejdzie? Owszem kiedyś nie będę już pracować, ale czy będę miała za co żyć? 
Ale czy jak będę miała pieniądze, to zamieszkam w Czechach? Pewnie nigdy się na to nie zdecyduję. Będzie mi brakowało tak wielu osób i rzeczy. Do tego życie tam spowszedniałoby mi i nie nie byłoby dla mnie już takie wyjątkowe. Ale kto to wie co jeszcze w przyszłości wymyślę. Jednak to jest temat nie na dzisiaj.
Ciche miasteczko
W cichym miasteczku na krańcu świata
nie ma pośpiechu, zgiełku, gonitwy.
O brzasku wszystkich wita śpiew ptaków,
nocą las szumi ciche modlitwy.
Pośród uliczek wolno wędrują
ludzie z uśmiechem ciepłym na twarzy.
Płynie tu rzeczka wiecznie spokojna,
nawet wiatr mocno wiać się nie waży.
Jest tu kościółek pośród ogrodu-
drewniany, skromny, lecz rozświetlony,
gdzie przy ołtarzu są wonne kwiaty.
Znajdzie tu spokój człowiek znużony.
Z dala od wrzawy, zgiełku, gonitwy
płyną leniwie kolejne lata.
Nic nie zakłóca spokoju życia
w cichym miasteczku na krańcu świata.
Kalina Beluch
W tym roku będę w miejscu, które tak bardzo jest związane z moimi wspomnieniami letnich wakacji. Zapewne wieczorem pójdę na spacer wzdłuż jeziora, a potem z klasztornego okienka będę patrzeć na niebo poprzetykane błyszczącymi gwiazdkami, które wraz z księżycem będą się przeglądać w tafli wody. Może spadająca gwiazda spełni moje marzenie i za rok znowu tam zawitam? Ale czy czas spadających gwiazd nie minął już?

piątek, 20 sierpnia 2021

Widok z balkonu Małej Dziewczynki


Widok z mojego balkonu – zima
Czapy śniegu
otuliły nagie gałęzie

zakrywając zeschnięte wdzięki
czarna ziemia
ułożona do snu nie chce zamknąć powiek
zimny wiatr wyrywa
piosenki żółtym trawom
czarny las
kryje tajemnice zwierząt
obecnych i nieobecnych
wraz z lotem sikorki

pokonuję nurt Żabnicy
ukrytej między wałami zwyczajnej historii
a mój Chrystus
spogląda w bezkresne przestrzenie

że wśród wróbli zająców i saren
pojawi się człowiek
jak tu zwyczajnie
nawet bezkres jest blisko
Kilka lat temu patrząc na przedwiośniu przez balkonowe okno w swoim Domu mała Dziewczynka  obserwowała śmierć swojego ukochanego widoku za oknem. Sąsiedni dom został zburzony, część drzew została wycięta. Na sercu robiło się jej coraz ciężej. Małej Dziewczynce było żal, że nie zobaczy już swojej ukochanej smukłej brzozy. Co roku stroiła się ona w sukienkę o  drobnych liściach i pniach białych niczym kartka papieru, poplamiona ciemnymi kleksami. Rosła kilkadziesiąt lat, a wyrwana została dosłownie w sekundę niczym chwast.
Nie było nic piękniejszego dla małej Dziewczynki niż właśnie to, co kiedyś mogła podziwiać za oknem w swoim pokoju. Przez lata widok ten zmieniał się wraz porami roku, wielkością drzew... Niestety nie ma już nadziei na to, że ten widok będzie koić serce, radować oczy małej Dziewczynki. Tak wyrósł nowy dom, nowe drzewa, ale to już nie to. Nie ma tego kojącego ciepła...
Mała Dziewczynka uwielbiała siedzieć przy tym swoim oknie z kubkiem gorącej herbaty, w ciepłych skarpetkach i grubym sweterku i patrzeć jak z nieba spadają miękkie płatki śniegu okrywając puszystą kołderką wszystko dookoła. Kiedy spoglądała na otaczający ją zimowy krajobraz za oknem, na drzewa ubrane w koronkowe, białe sukienki, na buszujące w karmniku sikorki, to zawsze w sercu czuła niesamowity spokój.
Widok z mojego balkonu – wiosna
Niczym niezmącona radość
przysiadła na zagonach życia
zielenią się kłosy
niemyślące o zapachu żniw.
Za wcześnie na smutek
gdy głogi bielą sięgają nieba i ziemi
lekkie pierzaste dmuchawce przycupnęły
na zielonej murawie
u moich stóp bratki żółcą się wiosną
oszalałe ze szczęścia
czarny kos śmiesznie zdąża do wodopoju
różowieje już niebo
nasycone fioletem zmierzchu.
Czarodziejskie zapachy wiosny
siadają na ramionach mojego Chrystusa
zanurzonego w kępie bzu
w którym schowałam moje marzenia.
Przez lata, gdy pojawiała się Pani Wiosna, mała Dziewczynka wyglądając przez balkonowe okno dostrzegała odradzający się świat. Wszystko dookoła budziło się z zimowego snu. Na drzewach pojawiały się nieśmiało pączki, powoli rozwijające się w liście, które zaczynały szumieć opowiadając zimowe sny drzew. W okna zaglądała powoli soczysta zieleń. Mała Dziewczynka mogła godzinami patrzeć na miejsce, które kochała i które było jej tak bliskie (i nadal jest). Zapominała wówczas o całym świecie, zwłaszcza, gdy zaczynała kwitnąć jabłonka.
Widok z balkonu – lato
Jak tu zwyczajnie
sięgam  wzrokiem horyzontu  porośniętego lasem
ten sam punkt
do którego biegnie serce mimo przestrzeni
odporyszowska wieża- znak Zwycięskiej Pani

wierzchołki drzew
odbite w czerwieni wieczornego słońca
pola równe jak stół
nakryty letnim  obiadem

piramida skoszonej słomy
i rozgrzane dachy ludzkich gniazd
rzeka której nie widać
zza dojrzałej tarniny
i mój Chrystus
zapatrzony w zwyczajne pola
w wypłowiałej od żaru sukni

słoneczniki jednakowo
wyglądające  wschodu
i opasłe dynie w zupełnym bezruchu
u stóp róże królewską urodą
przygniatają żółte aksamitki.

Jak tu zwyczajnie
zaraz ten sam mrok
otuli welonem te same pola-
najpiękniejsze dlatego że zwyczajne.
Latem, gdy drzewa nabierały dojrzałych kolorów, świat zaczynał tętnić życiem. Wszystko dookoła cudownie falowało w promieniach słońca, a w przypadku upału zawsze można się było schować w cieniu drzew. Mała Dziewczynka lubiła poranne i wieczorne chwile na balkonie. Rano jeszcze na bosaka, jeszcze trochę zaspana, podążając za śpiewem ptaków, wychodziła na balkon. Zetknięcie z zimnymi płytkami trochę ją orzeźwiało. Te poranne chwile były i nadal są dla Małej Dziewczynki jednymi z najpiękniejszych, chociaż król Słońce zaczynał swoją codzienną wędrówką po drugiej stronie jej Domu. Ale za to widok kończącego swój dzień Słońca nad drzewami, każdego dnia inny, zachwycał. A jeżeli do tego dochodził zapach kwiatów, świeżo skoszonej trawy, to...
Widok z mojego balkonu – jesień
Jak tu zwyczajnie
jesień kolorami zasypuje równiny
zniknęły słoneczniki bo słońca mało
w ostatnich jego blaskach
płoną korony czerwonych dębów
blady księżyc
znaczy koło na bladym niebie
białe autostrady
żelaznych ptaków trzeciego tysiąclecia
rozpływają się niczym muślinowa wstęga
nie ma już jaskółek i opasłych dyni
tylko dzika róża
wdzięczy się dorodnymi koralami
jak tu zwyczajnie
nawet mój Chrystus
myśli pewnie
że zamieszkał
w najzwyczajniejszym miejscu.
wiersze Basia Wójcik
Gdy nadchodziła Pani Jesień, patrząc przez okno, mała Dziewczynka mogła zaobserwować jak z dnia na dzień wszystko nabiera stopniowo złocistych, czerwonych i brązowych barw. Każdy silniejszy jesienny podmuch wiatru targał koronami drzew, ale one dzielnie się trzymały. Nawet otulając się welonami mgieł, nieprzerwanie szumiały snując pradawne historie, które zrozumieć mogli tylko wtajemniczeni.
Wiatr przywiewał też zapach palonych dookoła liści.
A kiedy dni stawały się coraz krótsze i chłodniejsze, a Pani Jesień zaczynała rozpaczać, drzewa zaczęły zrzucać swoje kolorowe sukienki, które spływały na ziemię żółto-czerwonymi wstążkami.
I znowu wracała Królewna Zima...
Mała Dziewczynka bardzo to wszystko kocha.  Zwłaszcza to, co nietrwałe i przemijające. Coraz rzadszą oszałamiającą bielą Zimę, świeżą i kolorową Wiosnę, kruchy lot motyli nad urzekającymi kwiatami Lata, niepowtarzalne barwy i zapachy Jesieni...
Ten dawny widok to nie tylko inne czasy, to inna już planeta. Mała Dziewczynka czasem zamyka oczy, aby zatrzymać ten obraz jak najdłużej i jak najdokładniej w pamięci.
Niestety pamięć nie jest wehikułem czasu, nie przeniesie Małej Dziewczynki do przeszłości, nie sprawi, że nadal ten widok będzie mogła podziwiać.
Ale jaki będzie ten widok za kilka miesięcy, lat...? 
Teraz powoli umiera kilkudziesięcioletni świerk. Dlaczego? Może z tęsknoty za swoim bratem bliźniakiem, który odszedł kilka lat temu? A może Duże Drzewo potrzebuje znowu więcej miejsca dla swojej korony i korzeni?
Przeszłość pozostanie jednak w jej sercu i na dysku komputera. Tam nie zniknie, będzie tylko uśpiona i kiedyś znowu niespodziewanie wychyli się z ukrycia.
Może Mała Dziewczynka rzeczywiście za bardzo przywiązuje się do miejsc, drzew, widoków, zapachów...
Przeszłość przecież odeszła i pozostała tylko teraźniejszość i przyszłość.
Mała Dziewczynka jednak wierzy, przeszłość przetrwa i kiedyś znowu wychyli się z ukrycia...

piątek, 13 sierpnia 2021

Sierpień mój...

Idzie niebo ciemną nocą,
ma w fartuszku pełno gwiazd.
Gwiazdy świeca i migocą,
aż wyjrzały ptaszki z gniazd.

Jak wyjrzały, zobaczyły
to nie chciały dłużej spać.

Kaprysiły, grymasiły,
żeby im po jednej dać.
Gwiazdki nie są do zabawy,
tożby nocka była zła.
Bo usłyszy kot kulawy,
cicho bądźcie! Aaa ...
Ewa Szelburg-Zarembina
Sierpień jest tradycyjnie miesiącem ulubionym przez romantyków (czy można mnie tak nazwać?), którzy zadzierają głowę do góry i podziwiają "spadające gwiazdy".
W tym roku jak zawsze wypatruję spadających gwiazd.
Może spadająca gwiazda spełni moje marzenie i niedługo będzie mi dane odwiedzić moje miasteczko?
W dawnych czasach gwiazdom przypisywano symboliczne znaczenie - zwiastować mogły wiele różnych zdarzeń. Niektóre starożytne ludy uważały na przykład, że spadająca gwiazda oznacza czyjąś śmierć - podobno każdy człowiek w chwili narodzin otrzymywał swój własny punkt na niebie, który gasł wraz z jego odchodzącym życiem. Chrześcijanie z kolei uważali ją za znak, że czyjaś dusza opuściła czyściec, by trafić do nieba. W wierzeniach starożytnych Rzymian spadająca gwiazda symbolizowała z kolei narodziny dziecka.
Dziś w wielu krajach świata uważa się, że dostrzeżenie spadającej gwiazdy może być wspaniałym omenem, o ile tylko natychmiast zamkniemy oczy i pomyślimy życzenie, które ma się spełnić. Wielu twierdzi, że koniecznym warunkiem, by ta magia się wypełniła jest zachowanie marzenia tylko dla siebie. Podobno spadające gwiazdy wspomagają tylko osoby o dobrym sercu, bowiem spadająca gwiazda jest ludzką duszą idącą do nieba - wypowiedziane życzenie ma więc szansę trafić bezpośrednio do raju i zostać spełnione.


Spadające z nieba
Przemija magia, chociaż wielkie moce
jak były są. W sierpniowe noce
nie wiesz, czy gwiazda spada, czy rzecz inna.
I nie wiesz, czy to właśnie rzecz, co spaść powinna.
I nie wiesz, czy przystoi bawić się w życzenia,
wróżyć? Z gwiezdnego nieporozumienia?
Wisława Szymborska


Pojedyncze spadające gwiazdy odbierano raczej jako dobry omen, o tyle obfite deszcze meteorytów traktowano jako zły znak. W czasach, gdy polowano na rzekome czarownice, roje meteorów uważano za jawny dowód na czyjeś kontakty z diabłem, dlatego często zdarzało się, iż zjawisko to stanowiło jeden z dowodów winy oskarżonego. Wiele ludów traktowało deszcz spadających gwiazd jako zapowiedź nadchodzącego kataklizmu lub strasznego wydarzenia.
Na szczęście przed nieszczęściem może nas ochronić bukiet z uzbieranych roślin.
Dla Matki Bożej Zielnej
Pierwszym promykiem zorzy
zbudzisz sierpniowy poranek
z owoców tego lata
upleciesz zdrowia wianek

Dasz ziołom zapach słonka
a listkom świeżość wiosny
zaś kwiatom podarujesz
tęczy koszyczek radosny

Ciepłem nakarmisz zioła
żar chłodem wiatru ukoisz
kroplami rosy srebrzystej
pragnienie zaspokoisz

Rozlejesz woń po ogrodzie
rumianku i lawendy
ususzysz skwarem południa
liście szałwii i mięty

Królowo ziół i kwiatów
niech ten bukiecik złożony
u Twych stóp będzie od nas
wdzięcznością wypełniony
znalezione w Internecie
Zbliża się ponownie Święto Matki Boskiej Zielnej, które oprócz Matki Boskiej Gromnicznej należny do moich ulubionych, specjalnie celebrowanych. Trochę mi przykro,że święto w moim mieście powoli zanika, a najmłodsze pokolenie już o nim nie pamięta.W malutkiej parafii, do której należy mój Dom na szczęście jeszcze zachował się ten zwyczaj święcenia tego, co urosło, zakwitło w ogrodzie. Jednak pamiętają on nim najstarsi mieszkańcy, których niestety jest już coraz mniej. Ja chyba należę do wyjątków, ale już średniego pokolenia. Tak wiem, co roku piszę o tym dniu i nie wiem, co jeszcze nowego mogłabym o nim napisać, aby się nie powtarzać.
Ale chyba znalazłam coś, co mogę zacytować.
"W Polsce i na Litwie największą miłością darzy się Matkę Boską Zielną. To "ziołowe" określenie przymiotów Matki Jezusa wzięło się ze średniowiecznej legendy, w której apostołowie po otwarciu grobu Maryi znaleźli w nim tylko pięknie pachnące kwiaty i zioła. Dlatego uważa się ją za patronkę roślinności i plonów (zbóż, owoców, warzyw). Samo święcenie zielnych bukietów pojawiło się pod koniec X w. Kolejna legenda opowiada o tym, że gdy Maryja spojrzała na kłosy, urodzaj był zapewniony. Z "zielnymi" właściwościami Matki Bożej wiążą się też powiedzenia: "Na Wniebowzięcie pokończone żęcie", "Każdy kwiatek w ten dzień woła: weź mnie do kościoła, a ja cię tam przywołam" czy "Po Zielnej każdy chodzi jak cielny".
Powiązanie plonów i roślin z Maryją ma też odzwierciedlanie w nazewnictwie ludowym.
Dziurawiec zwyczajny nazywany jest np. dzwonkami Panny Maryi lub krwią Matki Boskiej.
Szczeć to szczoteczki Najświętszej Panny.
Dziewięćsił to osetek Najświętszej Panny.
Wierzbnica - ziele Matki Bożej.
Goryczka wąskolistna - rękawki Matki Bożej lub sukienki Matki Bożej.
Koniczyna polna - kądziołka Matki Bożej
Drżączka średnia - łzy Matki Bożej,
Dziewanna drobnokwiatowa - warkocze Matki Bożej.
Wiele nazw ziół, zbieranych do wianków na Matkę Boską Zielną, wiąże się z Rodziną Świętą, Panem Bogiem czy postaciami świętych. Z gwary ludowej niektóre weszły do nazewnictwa oficjalnego
Bylica - Boże drzewo, czy świętojańskie ziele
Dziurawiec zwyczajny nazywany jest też krzyżowym zielem, krwią Pana Jezusa, zielem św. Jana.
Chciałabym aby ten dzień co roku był świętowany. W tym dniu trochę "żałuję", że nie mam bratanic. Trudno mi uwierzyć, aby moje chłopaki (chociaż bardzo ich kocham) zbierały w przyszłości zioła, kwiaty, zboża..... Ale zawsze jest jeszcze nadzieja, która z moją małą pomocą może zachowa to święto w mojej rodzinie.


O wy, kwiaty mej młodości, prosto z łąki zioła,
Co na Matkę Boską Zielną znoszą do kościoła,
I stawiają Częstochowskiej, by podniosła rączkę,
Nad firletkę, macierzankę i nad srebrną drżączkę,
Nad rozchodnik i lawendę, nad rutę i miętę,
Bo to wszystko przecież Boże, bo to wszystko święte,
Jak stajenka betlejemska z prostym polskim bydłem,
Tak zrównane są te zioła z mirrą i kadzidłem..
Jan Lechoń

piątek, 6 sierpnia 2021

Zapach rumianku

Kwiat rumianku

Zakochał się w słonku rumianek,
radośnie je witał o świcie,
gdy oczy otwierał zaspane
na złote promyki - na życie.

Wesoły z rumianka kwiatuszek
- wciąż śmiał się płatkami do słonka
i cały tych płatków wianuszek
znał każdy motylek na łąkach.

Był taki niewinnie uroczy,
że słońce się w nim zakochało,
wędrując od rana do nocy
po niebie, do niego się śmiało.

Rósł kwiatek szczęśliwy na łące,
wpatrzone w dalekie błękity,
skąd słało mu słonko gorące
złociste, życzliwe promyki.

Aż nastał czas chłodnej jesieni
i długie mroczyły się noce,
a drogę czas słońcu odmienił...
zmarzł kwiatek i uwiądł w tęsknocie.
znalezione w Internecie
Nie, nie, to nie będzie opowieść o książce Krystyny Siesickiej, którą zapewne niektórzy pamiętają z nastoletnich lat. Dzisiaj kolejna opowieść z mojego roślinnego cyklu.
Rumianek jest jednym z najstarszych ziół leczniczych znanych ludzkości.
Praktycznie wszyscy go znamy. Towarzyszy nam bowiem od urodzenia. Pamiętamy jego delikatne, a jednocześnie skuteczne działanie, które nie tylko pielęgnuje, ale i leczy.
Jego biało - żółte kwiatki o delikatnym zapachu zawsze będą przypominać mi krainę dzieciństwa.
Jednak z wiekiem trochę zapominamy o jego właściwościach i zaczynamy "doceniać" przereklamowany świat chemicznych składników. Nie pamiętamy o cudownym działaniu naturalnych ziół.
A przecież rumianek sam w sobie jest niezwykłym czarodziejem, który jest w stanie nie raz nas zaskoczyć. Czy aby na pewno?
Zacznę jednak od początku.
Najstarsze podania wspominają o sekretnym kręgu kobiet, które tysiące lat temu spitykaly się w pierwszą wiosenną pełnię. Zbierały się na pięć dni wokół ognia. Wszystkie śpiewały i grały dla pierwszej i największej matki Ziemi, zwanej matką rumianą. Na każde zgromadzenie przynosiły dla Ziemi dary i prosiły o wsparcie. Jednak z roku na rok przybywało ludzi, którzy zamiast żyć w spokojnej zależności od Ziemi, zaczęli ją lekceważyć, ograbiać. Gdy mężczyźni rozpoczęli trwające do dzisiaj wojny, kobiety zebrały się na sławnym zgromadzeniu rumianym.  Prosiły matkę Ziemię o lekarstwo. Ta ustami i rękami najmłodszej w kręgu wskazała na roślinę, która zaczęła nienaturalnie szybko wyrastać z ziemi. Gdy wypuściła kwiat, wszystkie zebrane wyczuły intensywny zapach. Wpadły w trans, a następnie trwający trzy dni sen. We śnie z łona każdej z nich wyrosły pędy, które złączyły się w jeden kwiat o śnieżnobiałych płatkach. Gdy kobiety zbudziły się, Ziemia ustami najstarszej z zebranych wyjaśniła, że otrzymały lekarstwo zwane macierzą, bo wyszło z ich łona. Miały go używać i dzielić się nim z kolejnymi pokoleniami w trakcie ciemnego okresu panowania pieniądza, siły i walki, dopóki w kręgu ponownie nie staną wszystkie kobiety, by zaśpiewać z Ziemią jedną pieśń.
Rumianki
Powiewem lata pachną
rumianki wesołe,
które są łąk ozdobą
i patrzą na słońce
ciepłe oraz znajome...
Strzępkami białymi
w złoto wpadają,
sen je zmorzył
te co skrzydła aniołów
falą jasną ozdabiają...
Nie płoszy ich wiatr
kwiatami olśniony,
albowiem on kocha
rumianki i świat nimi
na pobrzeżach udekorowany...
Aleksandra Baltissen
Starożytni Egipcjanie uważali, że rumianek jest kwiatem boga słońca Ra i cenili go ze względu na właściwości chłodzące i obniżanie gorączki.
Rzymianie i Germanie uznawali rumianek za kwiat Baldura, boga światła. Podania mówią o tym, że liście rośliny zwano brwiami Baldura.
Słowianie  łączyli rumianek z tym, co jasne, świetliste, wspierające miłość i zakochanych.
Kwiat magicznego słońca przyciąga zdrowie i dostatek. Dlatego wkładano go do kadzidełek i spalano. To zapewniało bogactwo oraz szczęście. Często też w tym celu obmywano sobie ręce w wywarze rumiankowym, a następnie smarowano je maścią wykonaną też z rumianków.
We wróżbach i przepowiedniach też odgrywał bardzo dużą rolę.
Suszony rumianek rozrzucano dookoła domu, okadzano dom suszonym rumiankiem  uchronić jego mieszkańców przed nieszczęściem, czarną magią i nieproszonymi gośćmi z zaświatów. Największą moc miał rumianek zbierany podczas czerwcowej nocy świętojańskiej. Noszenie przy sobie woreczka z rumiankiem zapraszało miłość. Gdy ta już się pojawiła, należało spalić woreczek z wdzięcznością dla rośliny i ognia, a tym samym pożegnać pecha w miłości. Podczas zaślubin każda panna młoda miała kwiat rumianku, bo symbolizował szczerą miłość.


Rumianek
Do mycia głowy
Do płukania gardła
Żeby cię grypa nie zjadła
I daleko i blisko
Dobry zawsze na wszystko
ks. Twardowski

Należy do licznej rodziny astrowatych i w medycynie reprezentowany jest przez dwie główne odmiany. Rumianek pospolity oraz rumianek rzymski określany również szlachetnym. Obie odmiany występują w Polsce, ale ten pospolity częściej i chętniej panoszy się na naszych terenach. Ciekawa jest pochodzenie nazwy łacińskiej i greckiej rumianku. Słowo chamomilla wywodzi się od greckich wyrazów chamos i melos, a oznacza ziemne jabłko ze względu na charakterystyczny zapach omawianej rośliny. Natomiast łacińska nazwa matricaria pochodzi od wyrazu mater oznaczającego matkę i została nadana roślinie prawdopodobnie ze względu na kojące, matczyne właściwości.
W Polsce rumianek pospolity występuje pod różnymi imionami: lekarski, prawdziwy, apteczny, ziele matek, kamelka, kamelki, maruna, marunka, rumen, rumień, macierzą, rumianek polny, rumianek pachnący, rumianek drobny, rumianek prawdziwy, rumianek apteczny, rumianek lekarski, remionk.
 Przez nieświadomych zwany jest chwastem.

Jest jednym z najstarszych ziół leczniczych. Działa przeciwzapalnie, przeciwbólowo, antyalergicznie, przeciwbakteryjnie i uspokajająco.
Często herbata z rumianku jest pierwszym, obok mleka matki, smakiem, który poznaje człowiek. Napar zmieszany z mlekiem lub miodem łagodzi kolki i bóle brzucha. Niektórzy zalecają, aby pierwsza kąpiel noworodka odbyła się w delikatnym, rumiankowym naparze, który ma przypominać bezpieczną przestrzeń łona matki.
Rumianek pomaga również w leczeniu migren oraz bólu mięśni, uszu, gardła, zębów i mięśni.
Dlatego warto mieć go w domowej apteczce

Zanurzona w rumianku
zachwycasz się
ślimakiem
wychodzącym
ze swej skorupy
Jesz truskawkę
świeżo urwaną z gałązki
Obserwujesz jaskółkę
i słuchasz jej świergotu
Gonisz kota
gubiąc sandałki
Zasypiasz
śniąc o elfach
Regina Orzechowska