piątek, 29 września 2023

Moda na Anioły

Anioły
Wszystkie Anioły są piękne
chodzą w lśniących szatach
po niebiańskich krainach
mają śliczne suknie
i nieziemskie skrzydła
ale najpiękniejsze są te
którym ziemia poskąpiła urody
te co miały za krótkie nóżki
i garbate plecy
którym zabrakło miejsca
w konkursach piękności
te są najpiękniejsze
wiem o tym na pewno
znałam takie Anioły
i wiem
że po tamtej stronie są najpiękniejsze.
Zbliża się Dzień Aniołów Stróżów. Jedno z moich ulubionych świąt. 
Dzisiaj święto jednego z nich Gabriela Archanioła.
Zawsze w okolicach drugiego października w moim mieszkaniu pojawia się kolejny anioł. Tak, anioły zbieram od dawna i chyba nie jestem wyjątkiem.
Obecnie panuje moda na Anioły.
Półki sklepów z dewocjonaliami, pamiątkami, upominkami, kwiatami, wyposażeniem wnętrz pełne są figur Aniołów. Można kupić je prawie wszędzie. Są wdzięcznym przedmiotem na prezent. Aniołek dla mamy, dla babci, przyjaciela, męża, cioci... Po prostu dla wszystkich. Każdy obdarowany figurką Anioła traktuje jako coś pozytywnego. Przecież takie są te wszystkie Aniołki - piękne, miłe, sympatyczne... Na ich widok uśmiechamy się.  Są jak prawdziwe dzieła sztuki. Nic dziwnego, że w wielu domach są kolekcjonowane, zajmują więc całe regały czy ściany. Wiele osób trzyma je też blisko siebie na biurku, w samochodzie, w torebce, przypięte do plecaka lub po prostu w kieszeni.
Również ezoteryka opiera się na Aniołach. Mamy Anioły „od wielu spraw". Anioł na szczęście, na zdrowie...  Niestety coraz częściej nie jest związane z naszą wiarą. Bardziej wierzymy wierzymy w Anioły niż w Boga. Ale nie o tym dzisiaj.
Anioły są bardzo popularne.
Są Anioły porcelanowe, namalowane na drewnie lub na zwyczajnej kartce, ulepione z masy solnej lub żywicznej, wyrzeźbione w mydle lub wosku, wydziergane z włóczki, zrobione z różnych gałganków znalezionych w starej skrzyni:  materiał ze starej babcinej sukienki  z koronką, kawałek niewyblakłej jeszcze wstążki, parę niepasujących do siebie guzików.... Pomysłów jest wiele.
Pyzate, rumiane i wesołe, ale też zadumane i zdziwione. Zazwyczaj są one małe, pulchne z pyzatymi uśmiechniętymi buziami i niewielkimi skrzydłami. Czasem są zadumane, a nawet zdziwione.
Podobne postacie uśmiechają się  w większości barokowych kościołów. Tak, barokowe anioły są pyzate, radosne niczym małe dzieci.
Ale można też spotkać Anioły nawiązujące do innych epok.
Wysokie i smukłe jak w średniowieczu, czy też zwiewne i promieniste jak w renesansie.
Tymczasem te wizerunki chyba nie mają nic wspólnego z Aniołami przedstawionymi w Biblii. Dla przykładu Anioł ukazujący się Danielowi (Dn 10,5-6) jest tak potężny, że Daniel jest przerażony,  ze strachu drżą mu kolana i w końcu pada na ziemię. A ludzie to widząc uciekają w popłochu. Po spotkaniu z gościem z nieba Daniela ”ogarnęła niemoc i chorował przez wiele dni” (Dn 8, 27).  Jednak Anioł nie uczynił mu niczego złego.
Często pierwszymi słowami, które Aniołowie kierują do ludzi jest często prośba ”Nie bójcie się!”.
Kolejny przykład
„I rzekł do nich anioł: Nie bójcie się! Oto zwiastuję Wam radość wielką, która będzie udziałem całego narodu:
dziś bowiem w mieście Dawida narodził się wam Zbawiciel, którym jest Mesjasz, Pan.” ( Łk 2,10-11)
"Anioł zaś powiedział do kobiet: Wy się nie bójcie! Wiem bowiem, że szukacie ukrzyżowanego Jezusa. Nie ma go tu. Powstał bowiem, jak powiedział. Chodźcie, zobaczcie miejsce, gdzie leżał Pan. Idźcie szybko i powiedzcie jego uczniom, że zmartwychwstał i oto udaje się do Galilei przed wami. Tam go ujrzycie. Oto wam powiedziałem. Odeszły więc szybko od grobu z bojaźnią i z wielką radością i pobiegły przekazać to jego uczniom." (Mat. 28,5-8)
Anioły są odbiciem potęgi Najwyższego i dysponują niewyobrażalną mocą.
Biblia ukazuje Anioły jako mężczyzn ubranych w lśniące, białe szaty. Często trzymają oni miecz, tarczę, trąbę... Biblijne wzmianki przestawiają również Anioły w postaci świateł, błyskawic, płomieni, dymu, niezwykłych uskrzydlonych istot. Biblia podaje, że Anioły często budzą strach, grozę, ale też i zachwyt nad pięknem boskiego stworzenia. Od najmłodszych lat uczy się nas o Aniołach jako o Bożych posłannikach i opiekunach ludzi.
Anioł ze starej deski
Przytuliłeś się do starej deski
i zanurzyłeś spojrzenie w szczelinach życia
które przeminęło wraz
ze strugą spływającej łzy
przysiadłeś na stałe
w pamięci wiekowego drewna
pomny na spojrzenia pełne troski
otulasz skrzydłami sęki i rany
nierówne krawędzie
naszego poszarpanego życia
które nie może się uwolnić od tęsknoty.
Współczesny świat włożył Anioły między bajki. Ich wizerunki spotykamy na każdym kroku w serialach, filmach, książkach, czasopismach, a przede wszystkim na półkach sklepowych. Śmiało mogę napisać, że zapanowała moda na Anioły. Ale z czego ona wynika? Czy tylko z tęsknoty za tym, co niewypowiedziane i niedotykalne? Czy raczej z faktu, że postacie Aniołków są wdzięczne, sympatyczne i po prostu popularne? Figurki Aniołów dla wielu z nas jest niczym talizman ochronny.
Nie ukrywam, że i ja lubię się nimi otaczać. Mam ich już sporą gromadkę, która przyfrunęła ze za mną z różnych zakątków, do których kiedyś zajrzałam. Ale nie tylko. Często Dobre Duszyczki, wiedząc, że je zbieram przesyłają mi różne figurki. Ale nie tylko. Od jakiegoś czasu bardzo sobie cenię namalowane obrazy przez BasięNiedawno dostałam też pięknego piernikowego aniołka. Żal go zjeść, ale i tak...
Każdy nowy Anioł zawsze zostanie miło przyjęty i znajdzie swoje miejsce w moim mieszkaniu i sercu. Anioły w moim otoczeniu muszą być. Pyzate, czy też smukłe, wesołe lub smutne, śpiące czy zamyślone, pędzące na motocyklu lub na rowerze, śpiewające lub grające na harmonijce, trzymające gołębia czy też książkę.... Mogłabym tak wymieniać bez końca. Dobrze się z czuję z moimi Aniołami. Cieszę się, że są obok mnie. Patrzą na mnie z anielskiego kącika, ściany i półki w mojej sypialni. Można je dostrzec wiszące na kwietniku, uchwytach szaf, termometrze... I co najlepsze, to jest jeszcze dużo miejsca na kolejne:)))
Na książki, Anioły i kwiaty zawsze znajdzie się u mnie nowe miejsce...  
Lubię wierzyć w moc Aniołów. Jednak tych niewidzialnych, które otaczają mnie każdego dnia. Oczywiście te fizyczne z mojej domowej gromadki  cenię za ich urok, niewinność, zdolność poprawienia mojego nastroju, za wspomnienia miejsc i osób z którymi są związane. A może to sami Aniołowie podpowiadają mi, abym dekorowała mieszkanie ich figurkami? Przecież niosą one ze sobą pozytywne wibracje i energię, które rozchodzą się całym mieszkaniu. Wierzę zatem, że jakieś znowu do mnie przyfruną...
A przede wszystkim wierzę, że poniedziałek 2-go października, dzień Anioła Stróża, będzie dla mnie szczególnie dobry. Znowu bowiem  ruszam po w zwykłą, pracowitą codzienność... 
Moje anioły
Otaczają mnie anioły
bezszelestnie szybując nad moją głową
ciche i niebiańskie
a jednak ziemskie
białe i kolorowe
wesołe i zatroskane
małe i duże
ale zawsze moje
przy mnie
ze mną
odkąd ktoś bliski
podarował mi radość
aniołów radość
odbitą blaskiem oczu i serc
na wyciągnięcie ręki
aż tyle cudu.
wiersze Basi Wójcik

piątek, 22 września 2023

Jesienią, jesienią...

Jesień
Zanurzać zanurzać się
w ogrody rudej jesieni
i liście zrywać kolejno
jakby godziny istnienia
Chodzić od drzewa do drzewa
od bólu i znowu do bólu
cichutko krokiem cierpienia
by wiatru nie zbudzić ze snu
I liście zrywać bez żalu
z uśmiechem ciepłym i smutnym
a mały listek ostatni
zostawić komuś i umrzeć
Edward Stachura
Właśnie panowanie na ziemi obemuje ruda królewna Jesień. Z pałacu króla Słońce już od początku września wyglądała przez okienko i tam gdzie spojrzała, świat zaczynał się złocić. Potem, jak tylko mogła szybkimi, pewnymi krokami do nas dotarła i rozgościła się zapewne na kilka miesięcy. Na szczęście koniec panowania królewny Lato nie jest tak niespodziewany i smutny jak zazwyczaj nadejście najstarszej z sióstr Zimy. Piękna, ciepła i pogodna na początku Pani Jesień zazwyczaj już w listopadzie zaczyna rozpaczać, że jej panowanie się kończy. A Pani Lato odchodzi zmęczona, ale uśmiechnięta z poczuciem dobrze spełnionego obowiązku. Zostawia przecież nam tyle plonów swojej pracy.
Ale królewna Jesień też się z początku nie leni. Na ogrodach rumieni jabłka, gruszki, śliwki, pigwy, dynie.
Zaczynamy też czuć panującą już Panią Jesień w powietrzu i w kościach. Na szczęście  król Słońce świeci jeszcze radośnie niczym w sierpniu.
Na łąkach zbierają się bociany, ławki w parkach za chwilę opustoszeją. Bociany odlecą do ciepłych krajów, spacerowicze z ławeczek przeniosą się do ciepłych mieszkań. Pomału szukamy skarpetek, cieplejszych swetrów, kurtek. 
Dlatego staram się cieszyć tą porą roku. Łapię słońce póki jeszcze jest i grzeje.
Lubię to wczesne panowanie rudowłosej córki króla Słońce. Nie jest tak żywiołowa jakWiosna i gorąca jak Lato. Jest dojrzała, jeszcze pewna swojej wartości, niczym kobieta, która wiele już przeżyła, ale z drugiej strony wiele ma do zaoferowania.
Sama jestem w miarę już dojrzałą kobietą - jak więc mam nie lubić i nie rozumieć Pani Jesieni? Zwłaszcza tej ciepłej, złoto - czerwonej, która mam nadzieję jeszcze przede mną...
Wiatr zaprasza nitki babiego lata tańca. Drzewa powoli zrzucają liście, które również zaczynają tańczyć w powietrzu.
Każdego dnia zatem na chodniku tułają się żółte liście. Uwielbiam szuranie nogami w tym wielobarwnym kobiercu. Wyczekuję chwili, gdy nie ma w pobliżu nikogo (bo widok kogoś w moim wieku rozrzucającego szeleszczące hałdy, mógłby dziwić) i wracam do radosnych chwil mojego dzieciństwa.
Przynajmniej w mieście nie muszę ich sprzątać. Opanowanie tego żywiołu w moim ogrodzie nie napawa mnie już taką radością, wzruszeniem ani nostalgią. 
Jesienią, jesienią
Sady się rumienią;
Czerwone jabłuszka
Pomiędzy zielenią.
Czerwone jabłuszka,
Złociste gruszeczki
Świecą się jak gwiazdy
Pomiędzy listeczki.
— Pójdę ja się, pójdę
Pokłonić jabłoni,
Może mi jabłuszko
W czapeczkę uroni!
— Pójdę ja do gruszy,
Nastawię fartuszka,
Może w niego spadnie
Jaka śliczna gruszka!
Jesienią, jesienią
Sady się rumienią;
Czerwone jabłuszka
Pomiędzy zielenią.
Maria Konopnicka
Lubię iść w żółtym świetle, gdy żółć chrzęści pod stopami, a twarz oblewa żółte ciepło jesiennego słońca. Tylko żółć: nad głową żółty parasol, pod stopami żółty dywan, a cały świat pachnie na żółto. Tak królewna Jesień ma piękny ciepły uśmiech.
Kocham także inne ciepłe kolory, w które ubiera się Pani Jesień. Rudości, brązy i czerwienie w różnych odcieniach. Lubię patrzeć na zmienność kolorów drzew, które przyjmą z biegiem czasu kolory ognia. Te ciepłe barwy dodają mi energii i napełniają optymizmem chociaż dzień jest coraz krótszy.
Pani Jesień snuje się dookoła opowiadając swoje mgliste opowieści. Przepełnia mnie nostalgią, przypominając o przemijaniu i nieuchronności tego co nas czeka. Że przed pewnymi rzeczami nie da się uciec.
Niestety królewna Jesień sprawia, że król Słońce każdego dnia coraz szybciej wraca do swojego pałacu, okrywając świat wcześniej satynowym, granatowym szalem nocy...
W jesienny wieczór lubię usiąść wygodnie w fotelu, otworzyć tomik prozy lub poezji i zaczytać się... A o poranku jesienne mgły snują się leniwie po ogrodzie.
Staram się cieszyć z tego co mam. Z tego, że przez moje ścieżki wędruje ciepła i kolorowa królewna Jesień. Ze jej ojciec król Słońce nadal często wędruje po niebie. Że wieje wiatr, że czasem pada ciepły deszcz, że ranki otulają świat kocykiem mgły, że jeszcze kwitną kwiaty... Różnokolorowe astry, chryzantemy, róże, moje ukochane rudbekie, wrzosy, miechunki, kapusty ozdobne, jeżówki, dalie.... Mogłabym tak wymieniać i wymieniać...
Pewnie zaczynam się powtarzać... 
Jesienne bukiety
chwytają promienie słońca
malującego niecodzienne barwy
płyną ciepłymi strugami
przez nasze myśli i wspomnienia
jak mozaiki minionych zdarzeń
wołając o pamięć
której nie pokruszą zwyczajne dni
może to kwiaty jesieni
mają lepszą niż człowiecza pamięć…
Basia Wójcik
Zaraz znowu pobiegnę, a raczej pójdę  na spacer. Owijam się w ciepły sweter, skarpetki na nogi - chociaż za oknem słońce, ale już jesienne. Chciałabym pójść do sadu, bo tam dopiero czuje się piękno królewny Jesienie. Ale sadu od lat już nie ma... Barwy, zapachy… Liście tańczące na pięciolinii babiego lata... Cisza muskana szumem wiatru... Czas na gruszko i jabłkobranie! No i oczywiście nie powinnam zapomnieć o soczystych śliwkach. Chciałabym mieć ich cały koszyk. Zapach i smak mojego dzieciństwa...

piątek, 15 września 2023

Czy tylko przynosi szczęście?

By zrobić łąkę
By zrobić łąkę, starczy koniczyna
I jedna pszczoła -
Koniczyna i pszczoła.
I marzenie, co je przywoła.
Wystarczy byś marzenie snuł,
Jeśli jest mało pszczół.
Emily Dickinson
Dzisiaj opowieść o roślinie przynoszącej szczęście. W to wierzy zresztą większość osób.
Zatem dzisiaj bohaterką jest koniczyna kojarząc się z sielskimi, kwietnymi łąkami, kiedy w letnie popołudnie słodkim zapachem przyciąga owady. Z koniczyny zawsze starałam się uwić wianek, a znalezioną czterolistną koniczynę uważałam, że przepowiednię szczęścia. Koniczyna to roślina dwuletnia lub wieloletnia z rodziny motylkowatych, bobowatych. Obejmuje ok. 250 gatunków. Występuje pospolicie w całej Europie, Azji i Ameryce Północnej. Celowo została naturalizowana na terenie Australii i Ameryce Południowej.
Koniczyny rosną na różnych terenach. Najczęściej można je spotkać na łąkach, pastwiskach, w rowach, w zaroślach i na nieużytkach, ale również w miejscach skalistych, na klifach i wydmach piaszczystych, na stepach... A przede wszystkim dla nas niestety bardzo często na przydomowych, wypielęgnowanych trawnikach.
W Polsce rośnie dziko ponad 20 gatunków, kilka jest uprawianych. Już od XI wieku była doceniana jako roślina pastewna. Uprawa rozpowszechniła się bardziej od XVIII wieku.
Roślina ma długą płożąca się łodygę i niewielkie trzylistkowe liście. Kwiaty wyrastają na długiej szypułce i mają kształt kulistych główek. Każda główka ma około 40-80 kwiatów motylkowych. Charakteryzują się białym lub kremowym kolorem.
Koniczyna od dawna należy do roślin o licznych znaczeniach i właściwościach. Znana już była starożytnym Grekom i Rzymianom, cenili ją także Celtowie. U Greków i Rzymian koniczyna uchodziła za skuteczne antidotum na ukąszenie żmii oraz skorpiona.
Symbol koniczyny pochodzi z Irlandii, w której kulturze ma wyjątkowe znaczenie.
Celtowie jako pierwsi wymyślili posługiwali się symbolem koniczyny. Ponieważ cenili sobie cyfrę trzy, nic dziwnego, że trzylistna koniczyna miała dla nich znaczenie.
Historia św. Patryka to potwierdza. W V wieku św. Patryk postanowił szerzyć chrześcijaństwo w Irlandii. Użył do tego właśnie koniczyny. Jej trzy płatki zwykł przedstawiać jak Boga Ojca, Syna i Ducha Świętego. Użycie koniczyny przez św. Patryka sprawiło, że ta mała roślina nabrała dużej mocy. Umożliwiła też ludziom zrozumienie idei chrześcijaństwa. Koniczyna nie tylko reprezentuje Świętą Trójcę w chrześcijaństwie, ale także miłość, wiarę i nadzieję. 
W związku z tą historią koniczyna jest najpopularniejszym symbolem Irlandii i jest znana tam pod nazwą shamrock.
Koniczyna, a konkretnie ta biała, jest symbolem Irlandii. Jednak już pogańscy Irowie traktowali ją jako roślinę świętą i magiczną. Podobno jej znaczenie wywodzi się z celtyckich wierzeń. Już ponad 2000 lat temu została uznana przez druidów za roślinę świętą. Dzięki niej szamani i drudzi komunikowali się z duchami. Dawni kapłani wykorzystywali ją w obrzędach mających na celu uzdrawianie i odpędzanie zła. Pierwsze opisy tego gatunku koniczyny pojawiły się w XIX wieku i opisywały to rzadkie miododajne ziele, które zbierały zarówno czarownice, jak i szukające miłości dziewczęta. 
Celtowie wierzyli, że ta unikalna odmiana koniczyny jest modelem wszechświata w miniaturze. Cztery listki to cztery punkty kardynalne, a rydwan słoneczny odbywa codzienną podróż przez te punkty na niebie. Druidzi wierzyli, że przypadkowe spotkanie z tą niezwykłą rośliną było ostrzeżeniem z góry o możliwym spotkaniu ze złymi duchami. 
Bardzo prawdopodobne jest to, że krzyże celtyckie zostały zaprojektowane na bazie czterolistnej koniczyny. W średniowieczu roślina ta była już używana jako talizman w całej Europie. Służyła do rozpoznawania czarownic i innych złych duchów. Wierzono, że czterolistek jest niezawodną ochroną przed złym okiem.
Wyczytałam, że w chrześcijaństwie o tej odmianie wspomina legenda o wygnaniu z raju. Kiedy Ewa zdała sobie sprawę, że na zawsze opuszcza Eden, wybrała czterolistną koniczynę i zabrała ją ze sobą. Ten wielolistek stał się dla przodka ludzkości jedyną pociechą na Ziemi. (nie znałam tej legendy). 
Chrześcijanie uważali koniczynę za symbol zbawienia. Wierzyli, że stanowi antidotum na ukąszenie węży i skorpionów, łączonych w chrześcijaństwie z szatanem.
Przy moim zaklętym lesie, na niedużej łące,
Gdy słońce leniwie wstaje i dzień się zaczyna,
Budzi się zieleń i kuszą woni tysiące,
A to tylko zwyczajna pachnie koniczyna…

Wczoraj jeszcze nie znałam, a dziś zobaczyłam,
Wszystkie tony kolorów, radujących serce,
Pod nogi się ścielących, o których już śniłam,
Jak puszyste, pełne magii, perskie kobierce…

Panny wianki wić będą w przepyszne korony,
Nim południe nadejdzie i powietrze stanie,
Dzięcielina wspomoże marzenia wyśnione,
Która z nich najpiękniejsza… wieczne zgadywanie…

Nie pytają o zgodę motyle i pszczoły,
Pyłek pracowicie zbierając w słoneczne godziny,
Trudzą się dzień cały z ogromnym mozołem,
A ja  szukam tylko… czterolistnej koniczyny…
Jolanta Maria Dzienis
W Irlandii pola są zielone od koniczyny. Irlandczycy poważnie traktują znaczenie tej roślinki. Przesąd mówi, że im więcej koniczyny jest w domu tym bardziej prawdopodobne jest, że staniesz się zamożny.
Znak koniczyny na sprzęcie wojskowym reprezentuje ochronę i dumę.
Koniczyna symbolizuje kulturę, dziedzictwo i niezależność Irlandii. Oznacza siłę ich mieszkańców.
Roślina ta znajduje się na fladze Erin Go Bragh. Jest również na ogonie narodowego, lotniczego przewoźnika Aer Lingus. Można ją znaleźć na koszulkach irlandzkich drużyn sportowych i sprzęcie wojskowym.
Z naszych łąk i trawników znamy koniczynę białą i czerwoną. Czasem pojawia się tam odmiana szwedzka białoróżowa.
 
Koniczyna biała, czyli rozesłana  w przeciwieństwie do koniczyny czerwonej, tworzy pędy pełzające, które rosną blisko ziemi i zapuszczają korzenie.  Coś o tym wiem, bo jej usunięcie z trawnika wymaga cierpliwości i delikatności. 
Jest jedyną rośliną, która jest w stanie wytrzymać ciągły wypas i skutki spowodowane nadepnięciem. Dzięki swoim rozłożystym korzonkom szybko wypełnia wydeptane miejsca Koniczyna biała jest też mniej wrażliwa na zimno i suszę niż koniczyna czerwona. Jest też również mniej wymagająca pod względem jakości gleby. doskonale rośnie praktycznie w każdych warunkach. Nie lubi jedynie gleb typowo piaskowych.
Jej kwiaty mają intensywny i przyjemny zapach, który łagodzi stres. Uspokaja nasz umysł, zapewnia relaks. Miejsca w których rośnie już z daleka przyciągają pszczoły. Kwitnące kwiaty koniczyny białej przyciągają głównie robotnice pszczoły miodnej i trzmiele. Z jednego hektara koniczyny białej można uzyskać do 110 kilogramów miodu. 
Muszę kiedyś go spróbować. Nigdy takiego nie jadłam. Ale niestety ten jasnożółty, aromatyczny, delikatny i dość gęsty miód jest produkowany rzadko. Najczęściej nektar z koniczyny białej służy jako składnik do wytwarzania miodu wielokwiatowego.
Dawniej z jej kwiatów uzyskiwano żółty barwnik do barwienia tkanin
Koniczyna biała to znany od lat środek leczniczy. Surowcem zielarskim są kwiaty. W starożytności nie była wykorzystywany jako roślina lecznicza. Dopiero w XVI wieku była już zalecana w chorobach kobiecych, przeziębieniowych i jako środek przeciwreumatyczny. 
Stosowano ją również do otrzymywania namiastek herbaty naturalnej.
Koniczyna czerwona, czyli łąkowa reguluje apetyt, trawienie. Pobudza pracę wątroby i pęcherzyka żółciowego. Napar jest polecany przy leczeniu niestrawności.
Dzięki dużej zawartości flawonoidów i antocyjanów działa antyoksydacyjnie i przeciwzapalnie, wspomaga układ krwionośny i obniża ciśnienie oraz poziom złego cholesterolu chroniąc. Jest polecana kobietom w czasie menstruacji,  zapobiega osteoporozie. Koniczyna podnosi ilość estrogenów. 
Wyciąg z niej przyspiesza gojenie ran, zabija bakterie, grzyby i wirusy.
Zewnętrznie koniczyna stosowana jest na trądzik, rany, otarcia naskórka, łupież, zapalenie pochwy, stany zapalne oczu i powiek, odparzenia, oparzenia, wypadanie włosów.
Działanie obu koniczyn jest podobne.
Koniczyna czterolistna to mutacja pospolitej koniczyny, najczęściej białej. Statystycznie na 10000 koniczyn trafimy tylko jedną z czterema listkami. To czyni je naprawdę rzadkimi i kto wie, może właśnie dlatego jest symbolem szczęścia? 
Jedno wiadomo, ta nieproszona królowa naszych trawników, powinna być tam mile widziana. 
Czterolistna koniczynka
Znalazłam czterolistną koniczynkę.
Taka mała, zielona i taka śliczna
rosła sobie przy drodze,
mogę powiedzieć - taka uliczna.

Mrugała oczkiem zielonym do mnie
i tak się uśmiechała.
Zerwij mnie, zerwij, mówiła,
a będziesz szczęście miała.

Więc cóż - zerwałam,
zaraz byłam szczęśliwa.
Trudno to zrozumieć,
ale przepowiednia się spełniła.

To najpiękniejsze szczęście,
i ja w to naprawdę wierzę,
Znalazłam je w koniczynce
i nikt mi go nie zabierze.

Chciałam ze szczęścia śpiewać
i skakać z radości do nieba,
teraz z moją koniczynką
wszystkim damy co trzeba.

Jednym damy miłości,
innym uśmiechów dużo,
innych przytulimy do serca,
bo każdy na szczęście zasłużył.
znalezione w Internecie

piątek, 8 września 2023

Nie tylko o książkach i bibliotekach...

Książka
Książko, przyjaciółko wierna, miła
Tyś mnie wprowadziła w piękny świat bajkowy.
Wtedy poznałam Kopciuszka i Śnieżkę,
I krasnoludków wesołe rozmowy.
Dziewczynkę z zapałkami pana Andersena,
co marzła samotna w mroźny dzień zimowy
A gdy urosłam - przez morza i lądy
Tyś mnie prowadziła po szerokim świecie,
Przeżywałaś ze mną rozliczne przygody.
Pomnażałaś wiedzę, kraju urodę dałaś mi poznać
I miłość przyrody budziłaś we mnie.
Uczyłaś szanować wszystko co żyje.
A w ciemne wieczory, gdy cisza dokoła,
Na gwiazd miliony patrzyłam w zachwycie
Zadając pytanie - czy i tam są ludzie?
Czy jakieś inne istoty rozumne,
Prowadzą podobne do naszego życie.
Na wiele pytań dałaś mi odpowiedź,
I tyle podróży z tobą odbywałam.
Z tobą zwierzęta, ptaki i rośliny
I dalekie kraje poznawałam.
Choć już siwizna włosy przyprószyła.
Zawsze jesteś ze mną przyjaciółko miła.
Janina Gałczyńska
Ostatnio przeczytałam, że przyszłość naszych bibliotek rysuje się jednak niepewnie.
W niektórych miastach obniżono planowane wydatki na biblioteki publiczne. Taka polityka nieuchronnie doprowadzi do likwidacji części bibliotek, a co za tym idzie pozbawia możliwości korzystania z ich zasobów ludzi niezamożnych, którzy z powodu nieustannego wzrostu cen książek nie mogą pozwolić sobie na ich zakup.
To prawda, że teraz brakuje pieniędzy na wszystko i oszczędności szuka się wszędzie. Dlatego także i w mojej bibliotece księgozbiór jest stary a nowości jak na lekarstwo. Jednak jako stała i wierna czytelniczka zupełnie nie rozumiem, dlaczego akurat oszczędności szuka się w bibliotekach. Przecież książka nie jest tylko produktem handlowym, ale dobrem kultury, narzędziem oświaty. Brak nowych książek, czy likwidacja bibliotek, na pewno przyniesie długofalowe skutki, które odczuje całe społeczeństwo. A przecież i tak ponad połowa Polaków nie czyta książek, niewiele mniej  nie czyta nawet artykułów, opowiadań albo innych krótszych tekstów. Większość Polaków ma już teraz problemy ze zrozumieniem całkiem prostych tekstów pisanych. Stajemy się narodem analfabetów. Ludzie przestali czytać...
Dzieci cały dniami grają na komputerze, bawią się telefonami komórkowymi. Dorośli siedzą przed telewizorem lub Internetem.  Wszyscy mamy  problemy z pamięcią i koncentracją dłuższą niż minutę.
A jak już czytamy, to najchętniej korzystamy z bibliotek, zbiorów domowych oraz tych, co gromadzą nasi znajomi. Niechętnie kupujemy. Dlatego wszystkim powinno zależeć na podtrzymaniu a nawet rozwijaniu działalności bibliotek publicznych. Czytanie uczy myślenia, rozwija wyobraźnię, poszerza wiedzę...
Czytanie jest bardzo ważne, szczególnie dla tych, którzy nie wyobrażają sobie dnia bez książki. I nie tylko ja do nich należę. Książka jest cudowną formą relaksu, przenosi nas do lepszej rzeczywistości, możemy poczuć się lepiej, uspokoić. A to wpływa oczywiście pozytywnie na naszą psychikę. Dobra książka jest świetnym lekarstwem nie tylko na jesienne wieczory.
O książkach i książeczkach
Książka to ten
Niewidzialny świat
Pełen barw
Dziecięcy, magiczny
Bez wad.
Każda historia
Choć w podtekście niezmiennym
„za górami”
Sens swój odkrywa,
Tak mało słów,
A tak wiele treści, jak często bywa.
Wystarczy ją tworzyć,
Dotknąć kruche stronice,
Poczuć zapach jej drogi przebytej,
By zanurzyć się w falach domysłów
Złudzeń,
Utopii dopiero odkrytej.
Jedna bawi
Druga uczy
Trzecia pyta,
Każda czar swój nieodparty
W wersach zamyka.
W” królestwie literatury”
Prym zgodnie wiodą,
Zapełniając półki,
Wnętrza domów zdobią.
Oczywiście każdej
Marzą się ambitne wyprawy,
Z lekka zniszczona to i żywot bardziej ciekawy…
I każdego dnia wołają do młodych
Głosem pełnym boleści:
„Czy w jednej na tysiąc głowie,
Choć tytuł się zmieści?”
znalezione w Internecie
Zawsze byłam i jestem bardzo wierną czytelniczką i chociaż od lat  na czytanie mam coraz mniej czasu, to nadal staram się każdego dnia przeczytać parę stron. Dlatego teraz raczej czytam książki z serii lekkich łatwych i przyjemnych, które nie zmuszają mnie do myślenia, przy których umysł odpoczywa. Są to książki napisane prostym językiem, ale nie są też pozbawione różnych mądrości. Czytam wszystko, to co mi się podoba w zależności od nastroju i prawdę powiedziawszy jestem trochę wybredna w wyborze książek. Rzadko pożyczam książkę w ciemno, gdy nie ma recenzji na okładce, no chyba, że znam już autora.
Taka książka, to dla mnie odskocznia, od problemów dnia codziennego, które nie oszczędza problemów i zmartwień. Mija kolejny zwyczajny ostatnio i podobny do poprzednich tydzień, gdy znowu zagłębiłam się w lekturę kolejnej książki. I rzeczywiście trudno mi się od niej oderwać... Ale nie o niej dzisiaj. 
Ciekawa książka potrafi mnie wciągnąć i najchętniej przeczytałabym ją jak najszybciej, kradnąc chwile, które powinnam poświęcić na coś innego. Nie wyobrażam sobie dnia bez książki.
Po prostu kocham czytać. Dlatego nie wyobrażam sobie, aby kiedykolwiek zniknęła moja biblioteka lub księgarnia, a na jej miejscu powstał kolejny market, tak jak to się wstało w przypadku EMPIK-u. Na jego miejscu już od dawna funkcjonuje hala handlowa. Tak, co chwila kultura wypierana jest na dalszy plan.
A przecież wierni czytelnicy przychodzą do swojej biblioteki od lat. W moim przypadku jest to od zawsze. Czytelnicy starzeją się, chorują, ale to właśnie książki, a może nawet biblioteki,  trzymają ich przy życiu.  Bibliotekarze znają ich bardzo dobrze i starają się dostrzec ich problemy. Często proponują im różnego rodzaju udogodnienia: książki mówione albo drukowane dużą czcionką. A czytelnicy, zwłaszcza ci samotni, czują z nimi szczególną więź.
Zresztą nie tylko kultura traci swój obszar, na którym do tej pory panowała. Podobnie jest z amatorskim sportem. Od wielu lat koło mnie istniała hala sportowa przede wszystkim dla dzieci i młodzieży. Nieraz na zajęcia  odprowadzałam tam mojego bratanka. Bo przecież wiadomo, czym skorupka za młodu…
Ale co widzę jakiś czas temu? Hali już nie ma, a w jej miejscu  otwarty został kolejny sklep.
Coraz więcej miast nie ma pieniędzy na kulturę, sport amatorski…. Są pilniejsze wydatki. Trzeba przecież remontować budynki, drogi… Nie chcę nawet myśleć o tym co będzie jak zaczną zamykać kolejne biblioteki i księgarnie, jak zapowiadają.
Kiedyś w Pradze też przeżyłam ogromne niedowierzanie, kiedy na miejscu księgarni pojawił się bank. Czyli nie tylko u nas tak jest. Niestety...
Wesoła biblioteka
Pełno książek w bibliotece,
A w tych książkach same hece.
Są nowele i bajeczki,
Każda książka z innej beczki.
Wiersze , prozy i powieści
Tyle tego tam się mieści.
Każdy znajdzie cos dla siebie,
Są tragedie i komedie.
Każda książka coś ma w sobie,
Chętnie autor to opowie.
A i wierszy jest niemało
Więc przeczytaj sobie śmiało
Marzena Szczepańska

piątek, 1 września 2023

Kiedyś zamieszkam w....

A więc jesień którą tak lubisz naprawdę się zbliża
I niczego nie brak złotych wspomnień ciepła słów
Strzępków wątku babiego lata
Wszystko jest naprawdę jak trzeba
Nawet marzenia o uśmiechu Mona Lisy
W sadach płoną jabłka
W trawie płomyki nagietek i chryzantem
Nocą jak biała dama wstaje mgła
W białej sukni staną sady jeszcze raz
Przed wiosną przed wiecznością
Dobry świt nie budzi już tak wcześnie nas
Może słońcu było wstyd a noc głęboka jak bas
Ześle sen powolny nam jak pieśń bez słów
W którym się miniemy znów
Widzisz jesień którą lubisz tak naprawdę się zbliża
W czuprynie wierzby pierwszy siwy włos
W babiego lata sieć porwało westchnienie
I słowa nasze milczkiem uciekają pamięci
Więc zanim ławki obsiądzie liści wielobarwna cyganeria
Zanim opuszczą nas ptaki
I wszyscy święci pomaszerują do nieba
Spotkajmy się
Potem w białej sukni staną sady jeszcze raz
Przed wiosną przed latem przed wiecznością
Dobry świt nie budzi już tak wcześnie nas
Może słońcu było wstyd a noc głęboka jak bas
Ześle sen powolny nam jak pieśń bez słów
W którym się miniemy znów
Zbigniew Wodecki
Pamiętasz? Było lato... upalne i słoneczne, czasem chłodne i gwałtowne. Jednak od kilku dobrych dni można już poczuć powiew prawdziwej jesieni. Poranki witają nas mgłą, a wieczory nie są już ciepłe.  Taka już kolej rzeczy, że lato się kończy, dzień staje się krótszy, z drzew zaczynają spadać liście... Jednak pomimo to ten czas ma w sobie dużo uroku przede wszystkim dla tych, co lubią upałów. Doceniają, że król Słońce jest teraz dużo sympatyczniejszy i zadowolony z życia niż w lecie. Jest po prostu przyjemnie ciepło, a nie upalnie.  Pani Jesień wychyla się już czasem przez okno z pałacu swojego ojca i pędzlem zaczyna muskać to, co wpada jej pod rękę. Dzięki jej niecierpliwości świat powoli ubiera się w ciepłe kolory. Na początku żółte, złote i bursztynowe. Potem, gdy królewna Jesień zacznie wędrować przez lasy, parki, pola staną się one czerwone, kasztanowe, purpurowe...  Na ścieżkach pojawią się kasztany, żołędzie i całe połacie spadających liści. Ale na to musimy jeszcze poczekać.
We wrześniu zazwyczaj jesteśmy już wypoczęci po wakacjach.
Ten czas zachęca nas do coraz częstszych chwil spędzanych w domu. Ja jednak o tej porze zawsze wybierałam się w podróż do jednego z najpiękniejszych miast, które pozostawiło w moim sercu wiele pięknych wspomnień. Przecież od dawna wiadomo, że babie lato to czas leniwy spokojny, dobry na wędrówki.  Do tego tak dawno nie wyjeżdżałam z domu...
Niestety w tym roku znowu tam nie pojadę. Jeszcze wiosną miałam takie plany, aby po krótkiej przerwie znowu się tam wybrać. Nawet kupiłam sobie piękną walizkę. Niestety stara w niezwykłym kolorze, kupiona jeszcze w ubiegłym wieku, ale bardzo ukochana zepsuła się na ostatnim wyjeździe do mojego Miasteczka.  Nowa też ma wyróżniający się kolor, ale nie wiążą się z nią jeszcze żadne wspomnienia. Chyba nawet metki nie zdążyłam odpiąć, bo wszystko potem potoczyło się bardzo niespodziewanie. 
Bardzo żałuję, że nie wypełnię jej najpotrzebniejszymi rzeczami, aby wyruszyć tak niedaleko na południe.  Przecież jeździłam w tym kierunku prawie każdego roku odkąd pamiętam. Teraz nie byłam tam od kilku lat, więc naprawdę wyjazd ten sprawiłby mi dużo radości. Niestety ostatnie wydarzenia z początku lata znowu pokrzyżowały mi plany. 
Babie lato
W ostatnim oddechu
Gasnącego lata
Cienka nić pajęcza
Leciutko się wplata
Wczesnym rankiem rosa
Gdy słońce już wstaje
Zdobi pajęczynki
W przepiękne korale
Diamentowe kolie
I diademy srebrne
Istnieją przez chwilkę
Czarując swym pięknem
Znalezione w Internecie
Ale jakże to ma być? Bez dorocznej opowieści o moich wyspach szczęśliwych?  Muszę coś napisać. 
Zatem otworzę woreczek wypełniony wspomnieniami. Jest ich wiele, każdy rok jest bowiem schowany w osobnej sakiewce.  Którą jednak wybrać? Każdy woreczek, to równie piękna i ciekawa opowieść.  
Dlatego cieszę się, że jest ich tyle i jest z czego wybierać.
Praga... Od samego początku szybko zorientowałam się, jakie perły skrywa to miasto. Chociaż byłam tam już tyle razy, to zawsze widziałam inaczej to miejsce. Każdego roku zmieniało się ono, stawało się każdego roku piękniejsze, odkrywające przede mną nowe ścieżki i zakamarki. Chociaż ostatnio potrafiło mnie też rozczarować. Może nie sama Praga, ale ludzie, którzy zaczęli ją zmieniać. Pozamykali kultowe dla mnie miejsca, które znałam od kilkudziesięciu lat, a w ich miejscu otworzyli bank, bar szybkiej obsługi, wielobranżową sieciówkę.... 
Każda dzielnica Pragi jest inna, ale każda na swój sposób zachwyca. Nie wiem, czy zdołam odkryć wszystkie jej zakamarki z ich historiami. 
Praga jest miastem o niepowtarzalnej urodzie. Co chwila zaskakuje jakiś niesamowity zakątek. Wędrówka jego uliczkami, to nieustająca radość. Niesamowitym doświadczeniem jest zagubienie się w jej nie tylko staromiejskich zaułkach i odkrywanie nowych, często nieznanych turystom, miejsc. 
Praga przyciąga niczym magnes o każdej porze roku zabytkami, jedzeniem (chociaż nie wszyscy tak myślą), atmosferą...
Musiałabym zamieszkać tam na dłużej, aby poznać nie tylko wszystkie urocze zaułki.
Teraz jak prawie co roku pozostaje przytoczyć wiersz, wierząc, że kiedyś to się spełni:
kiedyś zamieszkam w Pradze
w życiu trzeba mieć jakiś cel kochanie więc to będzie to
zamieszkam blisko Wyszehradu
i blisko przystanku tramwaju linii numer siedemnaście
żebym mógł jeździć tam i z powrotem wzdłuż spokojnej
rzeki przyglądając się spokojnym ludziom
nauczę się ich języka który śmieszy
moich rodaków ale mnie się podoba
to prosím vás jest łagodne a mnie
potrzeba łagodności kochanie
i będę popełniał czeskie błędy cokolwiek one znaczą
i oglądał czeskie filmy
a w kieszeni nosił kamyki dla františka k.
i będę wypatrywał ciebie kochanie bo w życiu trzeba mieć jakiś cel
Grzegorz Kozera
Jak już wcześniej pisałam, widok z Wyszehradu jest niespotykany i za każdym razem mnie wzrusza. Nawet, jak kiedyś zastanawiałam się, gdzie tak naprawdę w Pradze mogłabym zamieszkać, to wybór zawsze padał na Wyszehrad. Mam także wybraną uliczkę. Co tam uliczkę. Jest konkretny dom. No może trzy domy... I to marzenie pojawiło się zanim poznałam powyżej cytowany utwór. Widać zatem, że nie tylko ja chciałabym zamieszkać na Wyszehradzie.
Wówczas codziennie chodziłabym na spacer wałami, przysiadając na ulubionych ławeczkach pod kasztanami, aby zatopić się w jednym z najpiękniejszych widoków.  Na na drugi brzeg Wełtawy z górującymi nad czerwonymi dachami Hradczanami, na położone w dole, a tętniące życiem miasto.... Dodatkowym plusem tego miejsca jest to, że tak niewiele osób spaceruje wzdłuż wyszechradzkich wałów. Nie mogę zrozumieć, dlaczego tak mało turystów w ogóle zwiedza Wyszehrad. Ale dla jego mieszkańców jest to zapewne plus.
Oczywiście Wyszehrad kojarzy mi się od początku z tramwajem nr 17. Spacer do jej przystanku jest interesujący. Widok na płynącą w dole Wełtawę z sunącymi wzdłuż niej czerwonymi tramwajami zapiera dech w piersiach. 
Trasa siedemnastki jest naprawdę urocza. Podróż wzdłuż Wełtawy jest godna uwagi. Muszę jednak pamiętać, aby w pojeździe usiąść po lewej stronie. Można wówczas podziwiać mijane mosty, pływające pod nimi statki, łódki. Nad nimi góruje wzgórze, na którym wznoszą się Hradčany i Malá Strana. Trzeba jednak wiedzieć, kiedy przesiąść się na chwilę  na drugą stronę tramwaju, aby zobaczyć chociażby Tančící dům.
Lubię patrzeć Pragę przez okna tramwaju. Na stare budowle górujące nad Vełtawą, w oknach których zawsze przegląda się słońce. Na mosty, które łączą dwa brzegi miasta, a przez które tyle razy przechodziłam lub przejeżdżałam. Na mgłę, która o świcie otula wszystko swoją lekką kołderką. 
Moim zdaniem jak podróżować po Pradze, to przede wszystkim tramwajem nr 17 i oczywiście 22.
Ale o praskich tramwajach może jeszcze opowiem kiedyś. 
Tak.... Może rzeczywiście jak dorobię się jakiejś przyzwoitej emerytury, to zastanowię się nad przeprowadzką? Jednak czy taki moment nadejdzie? Owszem kiedyś nie będę pracować, ale czy będę miała wystarczająco dużo pieniędzy, aby tam trochę pomieszkać? Czy jednak jak będę miała dobrą emeryturę, to naprawdę zamieszkam w Czechach? Czy się na to  zdecyduję? Będzie mi przecież brakowało tak wielu osób i rzeczy. Do tego po pewnym czasie życie w Pradze spowszedniałoby mi i nie nie byłoby już takie wyjątkowe. Ale kto to wie co jeszcze w przyszłości wymyślę. Czy zostanę prażanką, a może tylko prażynką?