niedziela, 22 grudnia 2024

Znowu gościsz w moim Domu

Otwieram szufladę wspomnień
kolorowe cukierki czekają spokojnie
na swój piękny czas
szeleszczą orzechy w koszulkach ze staniolu
rosną moje skarby w oczach
a oczy wilgotnieją od wspomnień
mróz maluje obrazy na oknach starego domu
i mama taka młoda wciąż klei pierogi
i tato znów wnosi pachnącą choinkę
i brat się na Pasterkę wybiera
mroźne powietrze osiadające wilgocią
na drewnianych ścianach
budzi mnie z zamyślenia
kim byłabym dziś bez tych wspomnień?
Mijają urodziny Małej Dziewczynki. Oficjalnie przyszła kalendarzowa Pani Zima, a tuż za nią nadchodzi Boże Narodzenie. Jak każdemu z nas, także i Małej Dziewczynce trudno sobie wyobrazić ten czas w Domu bez wysokiej, prawie aż pod sufit, choinki. Co roku w połowie grudnia taka nieodmiennie się tam pojawiała. Niestety od kilku lat, z roku na rok, jest ona coraz niższa. Ale taka już kolej rzeczy, Dzieci duże.... Dzieci? Od tego roku formalnie sami dorośli w rodzinie.
Ale drzewko musi być, nawet takie symbolicznie. Małe też potrafi być piękne.
Jednak Mała Dziewczynka z rozrzewnieniem wspomina, te drzewka z czasów dawno, słusznie minionych.  Jednak czy tak naprawdę czy słusznie zapomnianych?  Ale STOP. Nie o tym dzisiejsza opowieść.
Czas adwentu, oczekiwania na święta to najlepszy czas na snucie innych opowieści. Takich świątecznych, pełnych wspomnień, wzruszeń...
A taką może być ta o choince.
Odkąd Mała Dziewczynka pamięta, to choinka i wszystko co z nią związane zawsze należało i nadal należy do "męskich obowiązków".
Dziadek, tato, brat, bratankowie.... To oni zajmowali się jej kupnem, ustawieniem, dekorowaniem....
Tato, a potem już sam brat kupował na placu drzewko, które jeszcze prze kilka dni stało na balkonie.  Potem pieczołowicie dopasowywali jego pień do stojaka. A potem już tylko ubieranie choinki.
Dawniej brat Małej Dziewczynki pieczołowicie kleił łańcuchy, potem przez pewien czas robili to jego synowie. Wieszali też  cukierki, które dawniej Mała Dziewczynka z bratem, każde w tajemnicy zjadało zanim jeszcze nadeszła wigilia.
Na gałązkach choinki umieszczano jeszcze prawdziwe małe świeczki, ale tylko dla ozdoby, Już ich jednak nie zapalano. Blask roztaczały nowoczesne kolorowe lampki.  Obowiązkowo musiały być jednak zimne ognie.
Czasami w Domu malowano także piękne szyszki, którymi obdarowywały rosnące kiedyś za płotem świerki.
Z tamtych dawnych lat pozostały niektóre dawne ozdoby, nawet te należące jeszcze do Dziadków. Są one z pieczołowitością przechowywane. Mała Dziewczynka wierzy, że będą one zachwycać jeszcze kolejne pokolenia.
Zawieszam na choince moje marzenia
okruchy radości, że znów kolejne święta
kładę gipsowego Jezuska na sianku
jak co roku- od lat dotykam miłości
spoglądam oczami dziecka
na mój dawno dorosły świat
nic się nie zmieniło bo serce to samo
więc biorę opłatek
w którym odbija się Betlejemski Cud
i posyłam Wam ciche życzenia
zapisane w języku serc
dziękujących za cud życia każdego dnia
niech pozostaną w każdym
zakamarku domu i w każdym z Was
bo każdego dnia potrzeba nam siły
i wiary, i miłości, i nadziei...
Nikt nie zaprzeczy, że jednym ze znaków rozpoznawczych czasu Bożego Narodzenia jest właśnie choinka.
Bardzo szybko podbiła ona serca ludzi i stałe zdobyła miejsce w przedświątecznym domu.
Nie jest jednak do końca jasne, kiedy dokładnie przywędrowała do nas.
Ale od początku.
W wielu kulturach drzewo, zwłaszcza iglaste, jest uważane za symbol życia i odradzania się, trwania i płodności.
Już w czasach starożytnych ludzie wierzyli w szczególne znaczenie drzew. Dlatego w wielu niezwiązanych ze sobą kulturach ozdabiali domy gałązkami. Za szczególną datą uznawano przesilenie zimowe — 21/22 grudnia w najdłuższą noc w roku. W tym celu zrywano zielone gałęzie, które miały symbolizować triumf światła nad ciemnością.
Dekoracje z zielonych liści tworzyli starożytni Egipcjanie (na cześć boga Ra) — wybierając liście daktylowe, a także Rzymianie na cześć boga rolnictwa — Saturna, gustującego w liściach laurowych i bluszczu. Wśród Celtów szczególne znaczenie miały dekoracje z ostrokrzewu, który miał symbolizować życie po śmierci.
Jako drzewko bożonarodzeniowe choinka pojawiła się w XVI wieku w Alzacji.
Tradycja choinek narodziła się w Alzacji, gdzie wstawiano drzewka i ubierano je ozdobami z papieru i jabłkami, w nawiązaniu do rajskiego drzewa. Zwolennikiem tego zwyczaju był Marcin Luter, który zalecał spędzanie świąt w domowym zaciszu. Choinki więc szybko stały się popularne w protestanckich Niemczech. Początkowo były wieszane pod sufitem, czubkiem do dołu.
Do Polski zaś przywędrowało na przełomie XVIII i XIX wieku wraz z żołnierzami na terenach zaboru pruskiego. Zastępując tym samym podłaźniczkę, jemiołę oraz znacznie starszy, słowiański zwyczaj, (znany jeszcze z obchodów Święta Godowego) dekorowania snopu zboża, zwanego Diduchem. Na początku stawiano ją w domach szlacheckich i mieszczańskich.
Dawniej na wsiach przyniesienie choinki do domu miało cechy kradzieży obrzędowej. Rankiem w Wigilię gospodarz udawał się do lasu po choinkę lub gałęzie, które jako „ukradzione” miały przynieść złodziejowi szczęście.
Może i nam przyniesie szczęście kupione drzewko?
Gdy zaświeci pierwsza gwiazdka
i zapachnie choinką
weź biały opłatek
a na nim połóż czyste serce
wtedy zobaczysz uśmiechnięte twarze
w białych płatkach śniegu
zobaczysz radosne oczy
w gałązkach mrozu na szybie
potem popatrz na wszystkie gwiazdy nieba
będą blisko ciebie
jeśli w twoim sercu zagości spokój

zasłuchaj się w ciszę nocy
zapatrz w płomień świecy
może usłyszysz głos kogoś
- kto cię potrzebuje...
wiersze Basia Wójcik

sobota, 14 grudnia 2024

Myśli nie tylko o przemijaniu...

Jeszcze o przemijaniu
Biją zegary
– coraz bliżej starość
odliczają minuty
bałamutne
życie przemija
– wiatr zgina trzcinę
wiatr trzcinę targa
(z filozofii Pascala)

emocje szarpią
duszę człowieka
a czas – ucieka…

nieprzekupny wróg
codziennie przemija
i kąsa jak żmija

on się nie skończy
– nigdy!
a nas trzyma
w dybach…
Jadwiga Zgliszewska
Trwa grudzień, miesiąc napełniony oczekiwaniem i nadzieją
Jak powszechnie wiadomo (a może nie?) kocham ten przedświąteczny czas. Czas pełen magii i obietnicy na spełnienie życzeń. Tak naprawdę dla mnie najcudowniejszy jest ten adwentowy czas. Budzi się wówczas we mnie dziecko, które w pozostałych miesiącach raczej cichutko sobie śpi  i tylko czasem otwiera oczy, aby spojrzeć na świat. No jest jeszcze jeden wyjątek.. To wewnetrzne dziecko daje o sobie zawsze znać, gdy Mała Dziewczynka jest w Małym Miasteczku.
Jednak z drugiej strony te grudniowe dni przypominają też o przemijaniu. Może to dlatego, że ….  lat temu właśnie w tym czasie mama Małej Dziewczynki niecierpliwie oczekiwała na jej narodziny. A ona się zaparła i urodziła się dopiero w najdłuższą noc w roku. Nie chciała chyba być strzelcem... I tak, jak przystało na koziorożca,  nadal czasem jest uparta, nie zawsze mądrze.
Wówczas, te ... lat temu zaczął padać pierwszy śnieg. Pani Zima pojawiła się punktualnie na świecie tym razem towarzyszyła jej już  Mała Dziewczynka.
Może również w tym roku w tą najdłuższą noc podobnie jak  wówczas też spadnie śnieg?
Bo teraz pogada nic takiego nie zapowiada.
Ale STOP.
Miało być o przemijaniu.
Oda do Starości
Co to za życie bywa w MŁODOŚCI!?
Nie czujesz serca…wątroby…kości…
Spisz jak zabity, pijesz gładko…
I nawet głowa boli cię rzadko.

Dopiero człeku twój wiek DOJRZAŁY!
Odsłania życia urok wspaniały…
Gdy łyk powietrza, z wysiłkiem łapiesz…

Rwie cię w kolanach…
Na schodach sapiesz…
Serce jak głupie szybko ci bije…
Lecz w każdej chwili czujesz że ŻYJESZ!

Więc nie narzekaj z byle powodu.
Masz teraz wszystko, czego za młodu
nie doświadczyłeś. Ale DOŻYŁEŚ!

Więc chociaż czasem w krzyżu cię łupie
ciesz się dniem każdym

Miej wszystko w DUPIE
Nie chce się wierzyć, że to już tyle lat minęło od tej najdłuższej nocy w roku, nocy urodzin Małej Dziewczynki. Niestety ostatnio rok za rokiem mija zbyt szybko.
W tym szczególnym czasie Mała Dziewczynka tym razem kieruje myśli ku przyszłości. Jaka będzie za 5, 10, 15... lat?
Wiadomo, że żaden człowiek nie młodnieje. Powoli jednak Mała Dziewczynka zbliża się do wieku, w którym boleści są oznaką tego, że wciąż należy się do grona żywych. A może już go osiągnęła? Bo dla różnych osób ten wiek jest inny. Niestety Mała Dziewczynka w pełni zdrowa nie jest, ale na pewno jest już na przednówku doznań związanych z bardzo dojrzałym wiekiem.
Mała Dziewczynka zdaje sobie sprawę, że nie będzie już wyglądać młodziej, to po prostu jest niemożliwe. Nie ma przecież co ukrywać, że ciało zaczyna się coraz bardziej psuć. Niestety ludzie od zawsze starzeją się. To smutne, zwłaszcza, że żyjemy w świecie młodzieżowym. Obowiązkowo należy wyglądać młodo.
Z jednej strony wydłuża się nam życie, ale z drugiej strony oczekuje się, że ludzie po raz kolejny będą młodzieżą.
Mamy być szczupli, sprawni, nadążający.... Nie ma miejsca na słabości, starość. Nasza kultura nie myśli o przemijaniu. Nie ma zapotrzebowania na mądrość starca. Kiedyś jak ktoś dożył 70, 80 lat to znaczyło, że oprócz szczęścia miał mądrość, spryt i siłę przetrwania.
W większości kultur całego świata jedną z głównych zasad był szacunek dla osób starszych. Wynikało to z przekonania, że mądrość wypływa z doświadczenia, którego młodzi nie mają. Tak więc starsi, piastowali najwyższe urzędy w swojej społeczności . Szanowano starszych i ich wiedzę, powierzano im ważne decyzje. Tak było na całym świecie: u Indian, w plemionach afrykańskich, w starożytnej Grecji, starożytnym Izraelu, w państwach arabskich, u Słowian, w Japonii... Obecnie w naszej cywilizacji role się odwróciły. Najważniejsze są zachcianki dzieci, opinie nastolatków, potrzeby dorosłych.
Mała Dziewczynka zna wiele przypadków, gdy ktoś dopiero na emeryturze, gdy dzieci wyszły z domu, gdy wyzwolił się z utartych schematów rozpoczął nowy etap, zmienił swoje dotychczasowe codzienne życie.  Zaczynał realizować swoje pasje, marzenia... Wszystko co do tej pory było przytłoczone codziennymi obowiązkami, powinnościami... I chociaż ma już swoje lata, dokucza mu to i owo zdrowotnie, to czuje się wolny, szczęśliwy...
Zdaniem  Małej Dziewczynki i nie tylko, każdy wiek jest dobry na naukę, podróże, pasje, a nawet na miłość....
Warto o tym pamiętać... 
Przemijanie
Tyle dni minęło
które zdały się być chwilą
kropelką radości
w niezmąconych przestworzach szczęścia
dzięki nim żyję
ciągle z uśmiechem mimo wielu burz
podnoszę z ziemi złote liście
by przyglądać się w pięknie jesieni
unoszącej moje myśli i marzenia
w stronę tych których kocham
bez nich nie byłoby
złota szeleszczącego pod stopami
i słońca zawieszonego na rzęsach
i obłoków spadających na moją głowę
z nimi jest wszystko
czego potrzeba by żyć mimo wichrów i burz
z nadzieją
że wystarczy umieć kochać.
Basia Wójcik

sobota, 7 grudnia 2024

Przysmak jemiołuszek....

Jemioła
Potrzebuje przestrzeni
i jako zimnozielony obłok
dożywa dziesięcioleci
na drzewie pobierając sok...

Delikatne żółtawe kwiatki
w rozwidlonych gałązkach
ma jak pachnące gwiazdki
na aktywnych wonią kraterach...

Dojrzewa wczesną zimą
i drży jak skrzydła motyla,
by cukierkowym przesłaniem
zwabić swojego właściciela...

Krzewinka spełnia życzenia
czasem sprowadza szczęście
i w dobrą wróżkę się zamienia,
jak trafi na właściwe podejście...
Aleksandra Baltissen
Dzisiaj wyjątkowa roślina, która wszystkim kojarzy się z Bożym Narodzeniem.
Jemioła pospolita, jemioła biała, strzęśla – gatunek rośliny z rodziny sandałowcowatych. Obejmuje ok. 113–150 gatunków. Występuje na terenie niemal całej Europy oraz w południowej i zachodniej Azji. Największe gatunkowe zróżnicowanie jemioły jest w Azji i Afryce (rośnie tam 45 gatunków), w Australii występują 4 gatunki, a w Europie 2. W Polsce rośnie tylko jeden gatunek – jemioła pospolita. Jemioła pospolita jako gatunek rośnie także w zachodniej części Ameryki Północnej.
Jest to roślina półpasożytnicza, wodę i sole mineralne pobiera od drzewa-żywiciela. Rośnie na drzewach liściastych, takich jak topole, brzozy, lipy, klony, jabłonie, grusze i jarzębiny, a nawet olsze. Nie spotkamy jej jednak na buku zwyczajnym, jesionie wyniosłym i dębach.
Przyczynia się jednak do przetrwania zimy przez ptaki. Jej białe owoce są stanowią bowiem w najtrudniejszych miesiącach pokarm dla wielu ich gatunków. Jagody jemioły są podstawowym składnikiem diety jemiołuszek, które od jemioły wywodzą swoją nazwę.
Choć jemioła to półpasożyt, to już w starożytności ceniono ją nie tylko za właściwości lecznicze. Uważana była za święty krzew. Co więcej, przypisywano jej specjalną moc. Uważano, że to właśnie dzięki niej kwitnie nawet w środku najostrzejszej zimy. Miała duże znaczenie dla ludów prasłowiańskich i celtyckich. Wierzenia i zwyczaje poświęcone jemiole występują również u Germanów i Skandynawów i w większości są jednakowe lub bardzo podobne. 
W słowiańskiej i pogańskiej tradycji ten zimozielony półpasożyt uchodził za symbol wiosny, życia. U Słowian jemioła pojawiała się najprawdopodobniej jako ozdoba i symbol wiecznego życia na Jare Gody, czyli obrzęd witania wiosny, bo jest zielona wtedy, kiedy jeszcze nie pojawia się w naturze zieleń. W ceremonii kapłan ścinał roślinę złotym sierpem na rozpostarte pod drzewem białe płótno. „Gdy jemiołę zbierają, tedy żelazem jej nie ruchają, gołą ręką nie ujmują, aż z drzewa znijdą, ziemi się nie tykają, powiadają, iż tak ma zachować swą moc, którą ma ku pomocy ludzkiego zdrowia” – pisał Marcin z Urzędowa. Następnie wieszano ją w chałupach, aby przyciągała miłych gości, a broniła wstępu tym fałszywym. Głogową lub jabłonną jemiołę wkładano dzieciom do kołysek „by na nie strachy nie przychodziły”. Liście dodawano do karmy dla zwierząt, aby krowy były mleczne, a konie szybkie i silne.
Rzymianie dawali swym zmarłym gałązkę jemioły na drogę w zaświaty. Ponoć gwarantowała dobre przyjęcie po drugiej stronie. W starożytnej Grecji było podobnie, gałązką jemioły posługiwała się Prozerpina do otwierania bram Hadesu.
Celtowie znali pojęcie Drzewa Życia, które to drzewo porządkowało cały ład kosmiczny. Rośliną czczoną przez irlandzkich Celtów była też jemioła. Jednak największą cześć Celtowie oddawali dębowi. Wraz z dębem czczono też jemiołę. Pliniusz dokładnie to opisuje: "nie ma nic świętszego dla druidów od jemioły i drzewa, na którym ta rośnie, szczególnie o ile jest to dąb". Jemiołę rosnącą na dębie uważano za dar niebios, gdyż niezmiernie rzadko spotyka się ją na tym drzewie.
Stara legenda opowiada, jak kraj Celtów nawiedziła zaraza. Ciała chorych pokrywały się wrzodami, ludzie umierali. Druidzi szukali leku błagając bogów o pomoc. Wieczorem ułożyli się do snu w cieniu świętych dębów. Wszystkim przyśnił się ten sam sen: olbrzym spowity w białą szatę trzymający w ręku laskę z owiniętym wokół niej wężem. Laską wskazywał jemiołę. Ściął ją złotym nożem mówiąc: oto wasz lek. Rano druidzi ścięli jemiołę złotymi nożami, z jej liści przygotowali wywar. Chorzy zostali uleczeni.
Jej magiczne właściwości przypisywano temu, że nigdy nie dotyka ona ziemi, ale też nie wznosi się ku górze. Żyje na granicy dwóch światów. Do tego jemioła jest wiecznie zielona. Pokazuje w ten sposób, że życie jest wieczne i stoi ponad czasem. 
Jemioła przez celtyckich druidów uważana za dar nieba. W pierwszy dzień nowego roku kapłan ścinał ją złotym sierpem i niósł w uroczystym pochodzie.
Celtowie traktowali jemiołę jako panaceum na wiele schorzeń. Jemiołę dębową uważali za „wodę z dębu”, pasożyta, który wysysa odżywczy sok i niejako zapładnia drzewo, kondensując wszystkie moce w jednym miejscu. Traktowano ją jako Złotą Gałąź – panaceum. Stanowiła jeden z najważniejszych i najcenniejszych składników apteki druidów.
Wikingowie wierzyli, że łzy, którymi płakała Frigg za nieżyjącym Baldurem stały się jagodami, które rosną na gałązkach jemioły. Bogini pragnęła, aby od tego momentu ta roślina już nigdy nie została użyta jako broń. Stała się symbolem miłości, a Frigg miała pocałować każdego, kto podszedł pod jemiołę
W nordyckich krajach powstał zwyczaj zawieszania jemioły u sufitu na Boże Narodzenie, aby odpędzała od domu uroki i demony.
Wyczytałam jednak, że w prawdziwość tych celtyckich legend wątpią ekolodzy, dzięki przeprowadzonym badaniom. Ich zdaniem kult dla jemioły nie mógł być znany dawnym Celtom iryjskim. Otóż jemioła nie jest rodzimą rośliną na Irlandii, a została zaimportowana na wyspę przez angielskich kolonizatorów pod koniec XVIII wieku. Czyżby więc kapłani ścinali złotym sierpem tylko dębowe liście? 
Jemioła
Jemioły na drzewie się panoszą
Pasożytem są sprzeciwu nie znoszą
Piękny bukiet, zielony z liści mają
Przez cały rok tak wyglądają

Ptaki owoce na inne drzewa przenoszą
Ich smaku poprostu nie znoszą
W ten sposób drzewa kolonizują
W tej roli dobrze się czują

Ludzie na święta Bożenarodzeniowe ją zapraszają
Tego pasożyta za szczęśliwca uznawają
Z żywiciela soki za darmo pobiera
Czy tak wygląda szczęście?
A niech to cholera....
znalezione w Internecie
O właściwościach leczniczych jemioły było już wiadomo w III wieku p.n.e.
Jemioła zarówno zwierzętom i ludziom pomagała począć zdrowe potomstwo. Dobrze robiła też pszczołom, dlatego okadzano nią ule, aby ochronić je przed chorobą. Liści i młodych gałązek używali zielarze. W 1534 roku Stefan Falimirz pisał o niej, że „rany czyści y spaia, kości mdłe w człowiecze albo naruszone iakim urazem umocnia”.
Dawniej jemiołą leczono gruźlicę, koklusz, bezpłodność, nadciśnienie. Ludowa medycyna posługiwała się jemiołą także w epilepsji i histerii. Podawano ją dzieciom cierpiącym przez pasożyty jelitowe. W wieku XIX jemioła była stosowana w reumatyzmie, łamaniu w kościach, biegunkach, a formie okładów na wrzody.
Warto też zwrócić uwagę na owoce jemioły, które choć małe, to jednak mają wielką moc. Niegdyś zalecano ich spożywanie, by móc potem cieszyć się potomstwem. Jemioła była stosowano jako lek na wiele schorzeń, jednak szczególne znaczenie miała przy leczeniu bezpłodności.
Jemioła w swym składzie zawiera m.in. cholinę i jej estry, glikozydy, śluzy, żywice, cukry, kwasy organiczne (w tym witaminę C), saponiny i sole mineralne bogate w magnez, potas i wapń. Substancje te działają przeciwskurczowo, przeciwkrwotocznie, nasercowo, obniżają ciśnienie krwi i wpływają dodatnio na przemianę materii. Wyciąg z jej ziela działa także moczopędnie i uspokajająco.
Dzisiaj wchodzi w skład leków przeciwmiażdżycowych i obniżających ciśnienie. Wskutek zawartości acetylocholiny i choliny wyciągi z jemioły zmniejszają napięcie naczyń krwionośnych i to prawdopodobnie sprawia, że obniżają ciśnienie krwi. Preparaty z jemioły pomagają m.in. w przypadkach uderzeń krwi do głowy, zawrotach głowy i szumach usznych, kołataniu serca, miażdżycy. Jemioła działa przeciwskurczowo i przeciwkrwotocznie. Może być stosowana przy zaburzeniach miesiączkowych i leczeniu krwawień z nosa. Przyspiesza przemianę materii, pobudza do działania organy wewnętrzne. Wzmacnia układ immunologiczny. Jest wykorzystywana w leczeniu przewlekłych chorób stawów. Obserwuje się również działanie moczopędne i uspokajające.
Stosuje się ją jednak zawsze zgodnie z zaleceniami lekarza, gdyż w wyższych dawkach jest toksyczna. Niektóre z jej związków, jak saponiny, glikozydy i substancje o działaniu narkotycznym, mogą wywołać drgawki, mdłości, majaczenia, a nawet zgon pacjenta. Zatem należy uważać, bo jako roślina trująca stosowana nieumiejętnie może poważnie zaszkodzić.
Pod jemiołą
By nam się darzyło dobrobytem
Zawiesimy jemiołę pod sufitem
Będziemy całować się pod jemiołą
By nasza miłość została zielona

Gałązka jemioły nam nie sczernieje
Czy się nam dobrze czy źle dzieje
Bo póki miłość w naszym domu kwitnie
Ciepło i szczęście z niego nie zniknie
znalezione w Internecie
Dziś jemioła to przede wszystkim ozdoba i choć od XIX wieku jej miejsce zajęła choinka bożonarodzeniowa, to jednak wielu z nas nie wyobraża sobie świąt bez niej. Tradycja całowania się pod jemiołą przywędrowała do Polski z Anglii, w której zwyczaj dekorowania domów zielonymi gałązkami był znany od XVIII wieku. Po każdym pocałunku, mężczyzna zrywał jeden owoc. Wierzono, że gdy zerwie ostatni, otrzyma dar płodności.
Jemioła to piękny dodatek do Świąt Bożego Narodzenia

niedziela, 1 grudnia 2024

Adwentowe zamyślenie....

Czas naprawy
Smętny to czas
lecz nie smutny,
Z tęsknym oczekiwaniem
By zastanowić się z dobrym skutkiem
Z głębokim zadumaniem
Nad życia przemijaniem.

Fioletem świat ubarwiony
Zgiełk wycisza i tłumi zamęt
W ciemnościach świecą lampiony
Nastał tęskniący Adwent.

Radosne oczekiwania
Na przyjście świątecznych dni
Wraz z przyjściem Jezusa Pana
W świątyniach „Gloria” brzmi.

Lecz póki, co - czas Adwentu
Nastraja do zadumy
Do tęskniącego smętku
I wzywa do pokuty.

Dobrze, ze jest taki czas
Co znowu zło naprawia
I to, co chore w nas
Skutecznie nam uzdrawia.
Zaczął się grudzień, a z nim Adwent.
Wieczory coraz dłuższe, dni są krótkie z niewielka ilością uśmiechu króla Słońce. Dlatego czas zapewne upływa nam jeszcze szybciej niż zazwyczaj. Przez to jesteśmy bardziej zmęczeni, marudni...
Tak, dla wielu z nas jest to jednak czas bardzo aktywny. Do Wigilii mamy dokładnie zaplanowany ten okres. Sprzątanie, zakupy, dekorowanie domu, pieczenie pierniczków, ubieranie choinki.. Tyle różnych przygotowań. aby święta były doskonałe, aby zabłysnąć przed rodziną... Nie możemy się spóźnić, o czymś zapomnieć...
I tak niestety będzie aż do urodzin Małej Dziewczynki.
Czy rzeczywiście o to w tym wszystkim chodzi, aby nasze święta były idealne jak w reklamie telewizyjnej?
Idealne święta, czyli jakie? Wszyscy są uśmiechnięci, zadowoleni, wypoczęci,  zrelaksowani... Choinka, pokój, stół udekorowane jak z katalogu.  Na stole dwanaście potraw, a czasem i więcej.... A po wieczerzy puste talerze w oka mgnieniu znowu będą lśnić czystością... Często za obrazami z reklam sami tworzymy sobie podobne wizje. Nawet jeżeli zbliżymy się do tego wzorca, to jakim kosztem?
Tak naprawdę nie zrobimy wszystkiego idealnie, a nawet coraz więcej badań pokazuje, że multitasking nie jest dobry i tylko wydłuża wykonywane zadania.
Na co dzień żyjemy w tzw. kulturze zajętości. To prowadzi do maksymalnego ograniczenia czasu pozwalającego skupić się na sobie i własnych przyjemnościach, a dążeniu do nienaganności i wywiązywania się ze swoich obowiązków z dobrym efektem.
Wierzymy, że im bardziej jesteśmy zajęci, tym korzystniej odbiera nas otoczenie. Czujemy, że tym jesteśmy lepszym człowiekiem. Czy naprawdę?
Zamyślenia Adwentowe
Adwent czasem
zadumania,
Nad przeżytym rokiem.
Do zastanowienia skłania,
Czy się lepszym jest choć trochę?
Czy spełnione są zadania?

Już listopad, w pierwszym dniu,
Tej zadumie sprzyja.
Po swych bliskich, zmarłych – znów -
Całun smutku nas spowija,
Wspominamy ich bez słów.

Znów dotyka przemijanie.
Upływ czasu, gdy przypomni,
Nam do śmierci przybliżanie,
I przed Bogiem rozliczanie,
Z darowanej, wolnej woli.

W czas adwentu, tęskny wzrok
I myśl tęskna Boga szuka,
Gdy Przyjaciel – Anioł Stróż,
Energicznie w serce puka,
Wzywa – „do pokuty rusz!”.
Może nadchodzące Święta Bożego Narodzenia nie muszą być idealne? Może warto sobie trochę odpuścić i czasem odpocząć.
Czy jednak to możliwe?
Święta Bożego Narodzenia to niewątpliwie wyjątkowy czas. Każdy chce, aby nasza rodzina wspominała go jak najlepiej. Mała Dziewczynka tak wspomina swoje święta z dzieciństwa. Mama, Babcia starały się bardzo, aby właśnie takie były. A czasy były wówczas naprawdę trudne. Jakim wysiłkiem potrafiły to tak zorganizować, aby Mała Dziewczynka nie odczuła, że dookoła jest kryzys?
A czy i dzisiaj Mała Dziewczynka także nie chce, aby następne pokolenie również miało piękne wspomnienia z tych świąt? No właśnie...
Z drugiej strony często ta presja oczekiwań narzucana przez innych, a przede wszystkim przez nas samych powoduje, że żyjemy w pośpiechu, stresie, frustracji... Czasem puszczają nam nerwy i...  I w pogoni za idealnymi świętami możemy po drodze zgubić to co ważne: radość, spokój, czas dla siebie i najbliższych...  Może zatem warto pomyśleć o „wystarczająco dobrych” świętach?
Kiedyś w adwencie obowiązywał zakaz wykonywania prac przy uprawie ziemi. Na pola nie wywożono nawozu, nie orano ziemi, uważając, że w tym czasie odpoczywa. Nawet było takie przysłowie: „Kto ziemię w adwent pruje, ta mu trzy lata choruje”.
Czy nie powinniśmy go zastosować także do siebie?
Czas Adwentu
Czas Adwentu,
gdy nadchodzi,
Przedświąteczny, tęskny czas.
Zaraz radość w sercu rodzi,
Że Bóg z nami chce być wraz,
Bo ukochał wszystkich nas.

W czas Adwentu, zadumanie,
Każe zastanowić się.
Odpowiedzieć na pytanie,
Żyłam dobrze, czy też źle?
I naprawić, co jest złe.

Powymiatać z serca złości,
Precz odrzucić złe zamiary,
Ponaprawiać nieprawości,
Zlikwidować też przywary,
By dochować Bogu wiary.

I jak Maria przed wiekami,
Odpowiedzieć Bogu „Tak”,
Bo Pan Jezus chce być z nami.
Z nami chce naprawiać świat,
By znów Brata kochał Brat.

Adwent dobrze, gdy przeżyty,
Wielką radość sercu da.
A Pan Jezus w Hostii skryty,
Przyjdzie, by zamieszkać w nas.
W ten grudniowy, święty czas.

Póki co, opłatkiem białym,
Dzielmy się tu wszyscy wraz.
By wraz z Dzieciąteczkiem małym,
Radość była w każdym z nas.
W ten Adwentu tęskny czas.
wiersze Lidia Szymanowska
Adwent powinien być i dla nas czasem odpoczynku.  To jeden z najpiękniejszych okresów w roku. Dlatego warto warto na chwilę zatrzymać się, zapomnieć o pośpiechu, odpocząć, spojrzeć na świat dookoła, wsłuchać się w śpiew kolęd.... A przede wszystkim uśmiechnąć się do siebie, znaleźli czas dla najbliższych. To powinien być czas (i chyba nie tylko on) dla rodziny, przyjaciół... Dla tych wszystkich którym nie poświęcamy zbyt dużo swojego jakże cennego czasu, a którego nie brakuje nam na Internet, telewizję...
Mała Dziewczynka też żałuję, że nie wykorzystała do końca chwil, które ofiarowali jej najbliżsi.
Adwent to nie tylko dla Małej Dziewczynki jedna z naprawdę najpiękniejszych, niezwykłych, niepowtarzalnych  pór roku. I taki powinien być ten czas dla każdego z nas. Spędźmy go zatem jak najlepiej.

piątek, 22 listopada 2024

Czym pachnie deszcz

Na dworze deszcz, ulewa, że nie wygoń psa
Wilgotnym płaszczem drzewa przygiął wiatr
I dzwonek telefonu jakby deszczem drży
Twój mokry głos też inaczej brzmi
Jak w taki dzień deszczowy rozpalić płomień serc
Gdy smutek deszcz przemienia w krople łez (jak, jak, jak?)
Jak w taki dzień deszczowy otulisz płaszczem mnie
Jak w taki dzień rozpalić płomień serc
Gdy pada deszcz
Na jeden światła promień smutny czeka świat
Na uśmiech oczu twoich, czekam ja
Za chmurnym horyzontem jakby wstaje dzień
A u nas wciąż jeszcze pada deszcz
Jak w taki dzień deszczowy rozpalić płomień serc
Gdy smutek deszcz przemienia w krople łez (jak, jak, jak?)
Jak w taki dzień deszczowy otulisz płaszczem mnie
Jak w taki dzień rozpalić płomień serc
Jak w taki dzień deszczowy rozpalić płomień serc
Gdy smutek deszcz przemienia w krople łez (jak, jak, jak?)
Jak w taki dzień deszczowy otulisz płaszczem mnie
Jak w taki dzień rozpalić płomień serc
Gdy pada deszcz
Gdy pada deszcz...
Andrzej Kudelski 
Łzy jesiennego deszczu rytmicznie stukają w parapet. Kolor szary i melancholia rozgościli się we mnie. Ale czy jest mi z tym źle? Chyba nie...
Ale zapewne większość z nas go nie lubi, zwłaszcza o tej porze. Za mokro, za szaro, za ponuro.... W ogóle za dużo deszczu...  
Chociaż gdy panuje królewna Wiosna, to każda kropla deszczu oznacza zielony liść, rozkwitający kwiat, kiełkujące źdźbło trawy... Wówczas, zwłaszcza jak dookoła panuje susza,  myślimy: ”jak dobrze, że znowu pada”.
Gdyby nie deszcz, nie moglibyśmy przetrwać na Ziemi. Długo wyczekiwana ulewa sprawia, że dookoła powraca życie, wszystko rozkwita, zwierzęta i ludzie mają pożywienie oraz wodę... 
Bez deszczu i wody natura nie może przetrwać. A bez natury nam jest trudno... Z jednej strony deszcz może dać nam życie, ale z drugiej może nam je zabrać. Ale nie o tym dzisiaj.
Zresztą w pewien sposób pisałam już o deszczu, wodzie TUTAJ 
Deszcz rzadko znajduje się na liście naszych życzeń, zwłaszcza gdy planujemy spędzić czas na na świeżym powietrzu.
Trudno wówczas cieszyć się widokiem deszczowych chmur na niebie.  Narzekamy, marudzimy...
Ciągle pada...
asfalt ulic jest dziś mokry jak brzuch ryby,
mokre niebo się opuszcza coraz niżej,
żeby przejrzeć się w marszczonej deszczem wodzie…
A ja?
A ja chodzę!
Desperacko i na przekór wszystkim moknę,
patrzę w niebo, chwytam w usta deszczu krople,
patrzą na mnie rozpłaszczone twarze w oknie…
To nic!
Ciągle pada…
Ludzie biegną, bo się bardzo boją deszczu,
stoją w bramie, ledwie się w tej bramie mieszcząc,
ludzie skaczą przez kałuże na swej drodze!
A ja?
A ja chodzę!
Nie przejmując się ulewą, ani śpiesząc,
czując, jak mi krople deszczu usta pieszczą,
ze złożonym parasolem idę pieszo…
O tak!
Ciągle pada…
Alejkami już strumienie wody płyną,
jakaś para się okryła peleryną,
przyglądają się, jak mokną bzy w ogrodzie…
A ja?
A ja chodzę!
W strugach wody, ale z czołem podniesionym,
żadna siła mnie nie zmusza i nie goni,
idę niby zwiastun burzy z kwiatkiem w dłoni….
O tak!
Ciągle pada…
Nagle ogniem otworzyły się niebiosa,
potem zaczął deszcz ulewny siec z ukosa,
liście klonu się zatrzęsły w wielkiej trwodze…
A ja?
A ja chodzę!
I nie straszna mi wichura i ulewa,
ani piorun, który trafił obok drzewa,
słucham wiatru, który wciąż inaczej śpiewa.
A ja?
A ja chodzę desperacko i na przekór wszystkim moknę,
patrzę w niebo, chwytam w usta deszczu krople,
patrzą na mnie rozpłaszczone twarze w oknie, to nic!
Krzysztof Dzikowski
I ja kiedyś narzekałam na padający deszcz, na to że moknę, że brnę przez kałuże... Odkąd jednak przez pewien czas nie mogłam używać parasola, nagle zdałam sobie sprawę, że deszcz nie jest taki zły... Nie przejmuję się już jak kiedyś mżawką, kapuśniaczkiem, czy też trochę silniejszym deszczem... Słucham wiatru, który śpiewa, patrzę w niebo...  Jednak ulewa nadal jest mi straszna. 
Chociaż praktycznie większość go nie lubi, to z drugiej strony ma on w sobie coś romantycznego. A nawet jakąś magię. Czasem lubimy patrzeć z nostalgią na płynące po szybie strumyki deszczu, albo z zachwytem na krople niczym diamentowe łezki połyskujące na trawie, liściach, kwiatach...
Niedawno przeczytałam, że deszczem jest zachwyconych wielu ludzi tak bardzo, że powstało nawet słowo ich określające: pluwiofile.
Pluwiofil (z łac. pluvial - deszcz) to ktoś, kto lubi widok padającej z nieba wody, odgłos uderzających w okna kropel i szum ulewy, lubi czuć deszcz na twarzy i wdychać jego zapach. Niektórzy uważają nawet, że najbardziej romantyczne sceny w filmach są kręcone w strugach deszczu. Jednak czy tak jest naprawdę? Przecież dla większości ludzi deszcz jest po prostu czymś mokrym, irytującym...
Dla innych deszcz natomiast jest czymś, co sprawia, że serce bije trochę szybciej, ale z zachwytu.
Większość ludzi zgodzi się jednak, że słuchanie opadów deszczu przynosi wyciszenie, a życie i świat dookoła jakby na chwilę się zatrzymało. W deszczu panuje spokój, harmonia...
Zapach deszczu
Czym pachnie jesienny deszcz?
Dziś chłodem i jabłkami,
A przedtem, jak dobrze wiesz,
Maciejką i wrzosami…
A co poczuję jutro?
Perlistą, pajęczą  sieć,
Mokre zwierzęce futro,
I barwne parasole też…
Czy lubię dżdżystą porę?
Czasem przed nią się kryję,
Jak żaby pod muchomorem,
Lecz gdy pada, wiem, że żyję…
Jolanta Maria Dzienis
W jakim stopniu deszcz wpływa na nasz nastrój? Według niektórych badaczy, wcale nie tak bardzo, jak nam się wydaje.
W 1980 roku David Watson, amerykański profesor psychologii, przeprowadził badania na japońskich studentach. Zapytał uczestników, jak się czują każdego dnia, a potem porównał ich odpowiedzi z pogodą. Rezultat był zaskakujący: ich nastrój był niezależny od pogody. Potem prowadzono podobne badania w Bułgarii, Holandii, USA... I również nie stwierdzono wpływu pogody na nastroje uczestników.  W badaniu holenderskim 25% uczestników „nienawidziła deszczu” oraz twierdziła, że deszcz zawsze miał negatywny wpływ na ich nastrój. Jednak pomimo tego badanie wykazało, że deszcz miał mniejszy wpływ na samopoczucie niż myślało wielu z jego uczestników. 
Jak zatem jest faktycznie? Łatwo jest przecież założyć, że deszcz wywołuje u nas depresję. I wówczas jest to świetna wymówka... 
Są ludzie, którzy lubią spacerować w deszczu, którzy uśmiechają się na jego widok... Pojawiło się nawet słowo określające te osoby – pluwiofile.
Deszcz jest dla pluwiofila czymś, co sprawia mu radość. Nie ma dla niego znaczenia, czy jest w pomieszczeniu i tylko obserwuje krople deszczu płynące po szybach, czy też stoi na zewnątrz bez parasola i pozwala się zmoczyć.
Po deszczu dookoła rozchodzi się też jego zapach (chociaż niektórzy wyczuwają go nawet jeszcze zanim zacznie padać). Pachnie mokrą ziemią, mokrym asfaltem, liśćmi jesienią...
Ale czy tak naprawdę wiemy, czym pachnie deszcz? Ten świeży i wyraźny aromat po opadach nazywa się „petrichor” (petra = kamień, ichor = płyn, który płynie w żyłach bogów wg mitologii greckiej).
Petrichor to w rzeczywistości aromat związków chemicznych, które uwalniają się z gleby pod wpływem wody. Żyjące w glebie drobnoustroje rozkładają bowiem materię organiczną na proste składniki chemiczne. Potem przez podmuchy wiatru są one rozsiewane dookoła. 
Inaczej pachnie spokojny kapuśniaczek, inaczej powietrze przed burzą, jeszcze inaczej, gdy opady ustają.
Inne aromaty dookoła roztacza wiosenny deszczyk, inne letnia ulewa, a jeszcze inne jesienna plucha.... Inaczej pachnie deszcz na ukwieconej łące, inaczej w parku czy też w lesie nad jeziorem, a inaczej w mieście, gdy krople wody chłodzą  rozgrzany beton... Często w takie upalne dni czujemy ulgę, gdy powietrze się oczyściło po deszczu, temperatura spadała, a ptaki znowu zaczynają śpiewać... Świat po deszczu jest umyty.
Afrykańscy buszmeni z pustyni Kalahari z pewnością nie zaakceptowaliby współczesnych perfum. Dla nich najpiękniejszy jest bowiem zapach deszczu.  Brytyjskie badania wykazały, że zapach deszczu znajduje się wśród 10 zapachów najbardziej lubianych przez ludzi. Bez wątpienia jest jednym z najprzyjemniejszych zapachów, jakie dała nam natura. Dlatego jego aromat coraz częściej staje się inspiracją do tworzenia oryginalnych perfum. Ich wspólną nutą jest petrichor, ale jego odcienie są najróżniejsze. Tak jak różny jest deszcz i miejsce w którym pada.
Ciekawe jest dla mnie, jak to jest skropić się jesiennym, letnim, a jak wiosennym deszczem?
Rozmarzenie deszczowe
Jakże ja deszcz ten kocham,
gdy tak pluszcze i chlapie.
Fruwa moja tęsknota
po chmur niskim pułapie.
I ten kolor zieleni
najzieleńszej zmoknięciem
w blado-szarym odcieniu,
gdy horyzont świt przetnie.
I te krople na szybach
pulsujące w rytm serca,
wciskające się liście
drzew ściganych na wietrze.
Swoją sambę tańczące,
przyspieszając wciąż tempo
kropelkowo-drgającą
sambę deszczową września.
Co wyczynia ulewa
– czarodziejka wrześniowa?
Zapatrzenie porywa
i ulecieć gotowa!
Moja dusza stęskniona
za życiodajną wodą
dziś się karmi i poi
zaokiennym widokiem.
A chmur ciemna kurtyna
nieuchronnie obwieszcza,
że na przekór festynom
to nie koniec z tym deszczem!
Deszczolubna wariatka,
jaką jestem od dziecka,
nawet kiedy wciąż pada –
proszę niebo o jeszcze!
Jadwiga Zgliszewska
Zastanawiam się też ile procentowo osób raduje się, gdy krople deszczu zaczynają spadać z nieba? Czy deszczowe dni wywołują tylko chęć zwinięcia się w przytulny koc z gorącą herbatą i dobrą książką?
Ludzie, którzy kochają deszcz potrafią opisać deszcz nie tylko pięknymi epitetami, znają smak świeżych kropli, wiedzą, że bez deszczu nie ma tęczy, żyją pełniej... A może się mylę ? Przecież nie wszyscy mają duszę deszczolubną jak ja....