piątek, 24 września 2021

Idzie Pani Jesień

Jarzębina

Już lato odeszło i kwiaty przekwitły
A jeszcze coś w słońcu się mieni
To w polu i w lesie czerwienią się spójrzcie
Korale, korale jesieni

Idzie lasem pani jesień
Jarzębinę w koszu niesie
Daj korali nam troszeczkę
Nawleczemy na niteczkę

Włożymy korale, korale czerwone
I biegać będziemy po lesie
Będziemy śpiewali piosenkę jesienną
Niech echo daleko ją niesie

Idzie lasem pani jesień
Jarzębinę w koszu niesie
Daj korali nam troszeczkę
Nawleczemy na niteczkę
A. Chodorowska
Wielkimi krokami nadeszła do nas ruda Jesień. Czuję ją już na dobre w powietrzu. Zresztą chyba nie tylko ja. Ptaki zbierają się na swoich sejmikach przed odlotem, place zabaw i ławki powoli pustoszeją.
Koniec panowania Lata nie jest tak niespodziewany, jak nadejście Zimy. Piękna Jesień minie szybko i zamieni się niedługo deszczowe i chłodne dni ciągnące się aż do nadejścia właśnie Zimy. Ale co tam... Teraz mamy piękną Jesień, która w dzień niewiele różni się od swojej płowowłosej siostry.
Czy jednak tęsknię już  za odchodzącą do pałacu króla Słońce królewną Lato? Może za tą późną, dojrzałą, pełną smaków i zapachów? Tak naprawdę od Lata wolę Wiosnę pachnącą ziemią i budzącymi się do życia kwiatami oraz właśnie Jesień przynoszącą zapach lasu, grzybów i ognisk…. Zapach i smak dzieciństwa. Chociaż i za Latem będę trochę tęsknić. 
Jesień w tym roku zaczęła się łagodnie, ciepło. Królewna Jesień jak zawsze na początku swego panowania uśmiecha się do nas słonecznie i kolorowo, zapraszając na spacer. Ze smutkiem tylko patrzę na drzewa, które powoli zrzucają liście i przypominają o przemijaniu i nieuchronności tego co nas czeka. Na szczęście na Zimę jeszcze troszkę poczekamy, mam taką nadzieję.

Żegnajcie, lasy zielone,
żegnajcie, rzeki błękitne.
Już jesień idzie przez łąki
i wrzosem liliowo kwitnie
Żegnajcie, letnie przygody.
Czas już powracać do domu.
Złocą, czerwienią się liście
dębów, jesionów i klonów.
Tadeusz Kubiak

Lecz dziś serce gdzieś mi ucieka...W duszy pulsuje tęsknota i wciąż panuje Lato wraz z jeszcze kolorowymi wspomnieniami. Niestety dni szybko uciekają i wspomnienia z lata powoli zacierają się. Chociaż lubię Jesień, to nie  mogę uwierzyć, że każdego dnia coraz szybciej zachodzi słońce i dzień coraz wcześniej okrywa nas płaszczem zmroku...
Jeszcze tylko pachnące jabłka, słodkie gruszki i soczyste śliwki zatrzymują na chwilę umykający czas. Jedząc ostatnio antonówkę poczułam nie tylko smak i zapach prawdziwego jabłka, ale i jesieni.
Już sady jak wielkie kosze
pełne owoców po brzegi.
Stragany
pełne warzyw
idą do miasta szeregiem.
Już dnie
złote piłki
leżą w sennych ogrodach
i jesienią
schodzi z nieba
po niewidzialnych schodach.
Dorota Gellner
Jesień jest pełna nostalgii, refleksji i ciepłych kolorowych refleksów. Lubi snuć się po świecie, ciesząc nasze oczy barwami, jak z obrazów moich ukochanych impresjonistów...
Kocham złote czerwienie, rudości i brązy w różnych odcieniach. Zawsze dodają mi energii i ochoty na zmaganie się z każdym coraz krótszym dniem. Muszę przyznać, że kolory te nigdzie nie wyglądają tak pięknie niż na drzewach i krzewach…
Niech ciepła, kolorowa Pani Jesień panuje nam jak najdłużej.

sobota, 18 września 2021

Myśli już pourlopowe

Lato, lato, lato czeka

Lato, lato, lato czeka
Razem z latem czeka rzeka
Razem z rzeką czeka las
A tam ciągle nie ma nas
Lato, lato, nie płacz czasem
Czekaj z rzeką, czekaj z lasem
W lesie schowaj dla nas chłodny cień
Przyjedziemy lada dzień
Już za parę dni, za dni parę
Wezmę plecak swój i gitarę
Pożegnania kilka słów
Pitagoras bądźcie zdrów
Do widzenia wam canto, cantare
Lato, lato, mieszka w drzewach
Lato, lato, w ptakach śpiewa
Słońcu każe odkryć twarz
Lato, lato, jak się masz?
Lato, lato, dam ci różę
Lato, lato, zostań dłużej
Zamiast się po krajach włóczyć stu
Lato, lato, zostań tu
Pożegnania kilka słów
Pitagoras bądźcie zdrów
Do widzenia wam canto, cantare
Ludwik Jerzy Kern
Tak nuciłam dwa tygodnie temu, gdy szykowałam się do podróży. Tak, tak większość zapewne rozpakowywała plecaki, witała się z Pitagorasem... A ja jak co roku wyruszałam dopiero w świat. Tym razem nie były to czeskie miasteczka. Jednak i tak jest co wspominać. 
Właśnie wróciłam z sentymentalnej wyprawy do miasteczka mojego dzieciństwa, gdzie świat się prawie zatrzymał.
Tylko dlaczego znów wszystko minęło zbyt szybko? Przecież czas nie pędzi tam tak szybko jak w dużym mieście.  Dopiero "wczoraj" szłam uliczkami i ścieżkami miasteczka mojego dzieciństwa, starając się uchwycić i zachować kolejne wspomnienia, które będą mnie ogrzewać w jesienne i zimowe długie wieczory. Nazbierałam ich tyle, że powinny mi wystarczyć na rok. Wydaje się nawet, że cała jestem nimi otulona. 
Często będę wracać myślami do tego miejsca.
Niewiele się tam zmieniło od mojej ostatniej wizyty. Wszyscy dookoła nie starali się dogonić uciekającego czasu. Najchętniej delektowałabym się tymi spokojnymi dniami dłużej. Poczułam się tam jak w małym, starym kinie.
Jednak trudno jest mi zaakceptować fakt, że życie toczy się tam już beze mnie. Powoli, ale stale idzie do przodu. Jak dla mnie powinno się zatrzymać dawno temu i trwać takie, jakie mam je zachowane w moim sercu. Oczywiście nie jest to możliwe. Miasteczko zmienia się, zmieniają się ludzie. Z roku na rok powoli odchodzą, a ja patrząc na młode, nowe, nieznane twarze uświadamiam sobie, że wszystko jest kruche i mija zbyt szybko.
Na szczęście spotkałam jeszcze ludzi, z którymi można było zacząć rozmowę od "dobrze, że jesteś", "a pamiętasz....?".
Właśnie to "a pamiętasz....?" lub "to były czasy" sprawia, że na sercu i duszy robi się zawsze przyjemnie ciepło. A przecież po takim nudnym wstępie jako dziecko często uciekałam, nie miałam czasu.... Czy zatem to, że teraz sama tak mówię jest oznaką, że młodość już minęła?
Wieczorem spacerując po uliczkach patrzyłam na stare, puste domy lub na miejsca, gdzie wznoszą się już nowe budynki. Kiedyś mieszkali tu ludzie, którzy prowadzili zwyczajne życie. Niektórych, znajomych moich dziadków, miałam okazję odwiedzać, kiedy przyjeżdżałam w wakacje.
Z nostalgią patrzyłam na te miejsca. Przecież dom to nie tylko ściany z cegieł, okna i drzwi... To także ich dusza, historia. Tutaj pozostał śmiech i łzy dawnych mieszkańców, ich marzenia, dziecięca beztroska, dorosłe zmartwienia... Może właśnie dlatego opuszczone budzą we mnie ogromny smutek, zwłaszcza gdy pamięć przywołuje z przeszłości żywe obrazy.
Tak wiem, już "jutro" pochłonie mnie zwykła codzienność. Ale jeden zapach, smak, obraz, słowo mogą w każdej chwili sprawić, że  zatęsknię za tym miejscem. I znowu będą mnie otulały niteczki wspomnień. A czasem wystarczy, że otworzę mój woreczek wspomnień, który jak za każdym razem przywiozłam z mojej wędrówki. 
Tęsknota....
I ona mnie wreszcie przygnała,
Że widzę was oko w oko,
Że słyszę, jak szumisz, ty wodo,
Szeroko i głęboko.
Tak! Chodzę i patrzę, i słucham -
O jakżeż tu miło! jak miło! -
I śledzę, czy coś się tu może
Od kiedyś nie zmieniło?
Jan Kasprowicz - poeta w pewien sposób związany z moimi wspomnieniami
Tak wiem, te moje sierpniowo - wrześniowe podróże w te same miejsca. Niektórym może się to wydać dziwne. Co ja jeszcze nowego mogę tam zobaczyć? Dlaczego nie chcę poznać innych miast, miasteczek, wsi..... Przecież są inne jeszcze bardziej zachwycające miejsca na świecie. A ja po prostu jestem zakochana w tych moich miejscach na ziemi i mam nadzieję, że chyba trochę z wzajemnością. Za każdym razem zastanawiam się,  co teraz mnie tam zaskoczy, zadziwi? Czy istnieje jeszcze coś takiego? Wierzę, że tak. Mam tylko nadzieję, że tylko pozytywnie. Nie chciałabym tam patrzeć, na puste, opuszczone domy.
Pusty dom
Puste schody
Opuszczony dom
Bez
Hałasujących dzieci
Dymu z komina
I kuchennych woni...
Bez
Kłótni rodzinnych
Bez
Przemocy
Dwojga staruszków na ławce...
Bez
Całujących się za rogiem
Nastolatków
Wydaje się
że za tym Domem
Zaszło życie
Jak słońce
Trzeszczą niedomknięte okiennice.....
Znalezione w Internecie

piątek, 10 września 2021

Myśli pachnące lawendą

Lawenda, to zapach letniego wieczoru,
z powiewami wiatru tańczy po ogrodzie,
w sąsiedztwie goryczka, szarosrebrny piołun,
wiesiołek, co tylko o zmierzchu przychodzi.

Po upalnych nocach miłością pisanych
zanurzymy zmysły w fioletowej ciszy,
czar nieśmiałych kwiatów sprawi, że nad ranem
wyszeptane słowa na pewno usłyszysz.

Uwiłam bukiecik, na zimę zasuszę
pośród zawieruch garstkę letnich wspomnień,
odnajdziemy w sobie żar czerwcowych wzruszeń,
gdy ci przygotuję lawendową kąpiel. 
Ewa Pilipczuk
Kwitnące lawendowe pole, zwłaszcza o zachodzie słońca,  to jeden z najpiękniejszych obrazów, które namalowała natura.
Mówimy – lawenda, myślimy – Prowansja.
Niektórzy marzą o tym, aby kiedyś pojechać do Prowansji i zatopić się w pachnącym, fioletowym polu.
Co jednak wiemy o tej roślinie?
Słowo “lawenda” pochodzi ze średniowiecza. Jednak sama roślina była znana już Rzymianom, którzy używali jej do kąpieli i do prania odzieży. Nazwa ”lawenda” pochodzi od łacińskiego czasownika “lava”  czyli “kapiel”.  Rzymianie określali nim pachnącą kąpiel z dodatkiem kwiatów lawendy. Lubiący rozkosze ciała Rzymianie hojnie dodawali ją do kąpieli. Kąpiel lawendowa, którą tak ukochali Rzymianie, uspokajała (i nadal uspakaja).
Grecki lekarz wojskowy Dioskorides, który żył w Rzymie w czasach Nerona uważał, że zapach lawendy przewyższa wszystkie znane mu pachnidła.
W starożytności wykorzystywano ją też do opatrywania wojowników. Przyłożenie do rany lawendowych kwiatów zabezpieczało przed wdaniem się zakażenia, rana szybciej się zabliźniała. Rzymianie używali jej też do odkażania pokoi oraz w formie kadzidła podczas duchowych rytuałów.
Według przekazów biblijnych, Maryja nacierała lawendą szaty, aby uchronić je przed zagnieżdżaniem się insektów. Chciała też nadać im zapach czystości.
LAWENDOWE WZGÓRZA
Sennie malowana droga bez drogowskazów
na płótnie rozciągniętym
pomiędzy wczoraj i jutro,
prowadzi tylko w jedno miejsce,
na lawendowe wzgórza.

Ciepły wiatr wypełnia przestrzeń
od horyzontu po horyzont naznaczoną,
tęsknotą w kolorze lawendy.

Fiolet pól miesza się bezwstydnie z błękitem nieba,
przenikają się, łączą lubieżnie
w palety niespotykanych odcieni światła.
Zrodzony melanż, infiltruje powietrze, skórę,
oddaje ciepło nieograniczonej przestrzeni.
znalezione w Internecie
Natomiast grecki pisarz Pliniusz Starszy zalecał lawendę przy zaburzeniach nerek, żołądka i miesiączkowania.  
Jednak w ziemskim życiu sacrum zazwyczaj miesza się z profanum. Zatem lawendę doceniali nie tylko święci. Panny lekkich obyczajów nacierały ciało olejkiem lawendowym, bo wiedziały, że jej zapach wycisza, uspokaja i hamuje agresję.
Bukiet lawendy zawieszony przy łóżku miał wzbudzać namiętność i przyśpieszać krążenie. Zresztą Rzymianie faktycznie kąpali się w lawendzie, perfumowali nią włosy, ciała, a nawet posłania i sztandary wojskowe. Z kolei Paracelsus i Hildegarda von Bingen zalecali lawendę przy nerwicach jako środek uspokajający.
W średniowieczu lawenda była początkowo uprawiana w ogrodach klasztornych jako roślina lecznicza. W tym czasie na północny Morza Śródziemnego pojawiły się po raz pierwszy znane nam dziś lawendowe uprawy. Największy rozkwit nastąpił oczywiście we Francji. Rozpowszechniła się wtedy legenda, że lawenda jest rośliną, której sadzonkę Adam i Ewa zabrali z ogrodu Eden.
Lawenda była jedną z ulubionych roślin leczniczych, którą zalecała chorym i cierpiącym słynna średniowieczna benedyktynka św. Hildegarda z Bingen. Proponowała jej kwiaty dla złagodzenia niepokojów ducha, w lękach, dla wzmocnienia całego organizmu i dla usprawnienia pracy mózgu.
Kiedy Henryk VIII rozwiązał klasztory, lawenda trafiła do angielskich ogródków domowych i pałacowych.
Elżbieta I Tudor, córka Henryka VIII, leczyła swoje migreny herbatą z dodatkiem kwiatów lawendy. Efekt musiał być naprawdę zadowalający, bo królowa kazała zakładać plantacje lawendy.
Intensywny fioletowy kolor
Intensywny zapach
Usypiający
Lawenda zachwyca
Lawenda uspokaja
Ma moc
Gdyby tak być
Jak lawenda
Być lawendowym
Być na 100 procent
Nie na pół gwizdka
Pozwolić się zasuszyć
Dać się powiesić na ganku
I położyć się pod
Poduszką
Na dobry
Twardy sen
Ireneusz Leończy
Wraz z rozwojem wiedzy o destylacji olejków eterycznych, lawenda stała się podstawą przemysłu perfumeryjnego.
Nie zapomniano jednak o jej leczniczych właściwościach. Według legendy olejek lawendowy miał uchronić przed epidemią cholery mieszkańców słynącego z produkcji perfum miasta Grasse.
Do dzisiaj olejek lawendowy ma najszersze zastosowanie spośród wszystkich olejków eterycznych
Od najdawniejszych czasów lawenda jest ceniona za wspaniały zapach oraz właściwości lecznicze.
Z wonnych kwiatów nadal wyrabia się mydła, perfumy i olejki lawendowe.
Produkcja kosmetyków i farmacja były ściśle powiązane. Uważano bowiem, że brzydkie zapachy niosą chorobę, natomiast piękne działają kojąco, a wręcz leczniczo. Z tego właśnie powodu np. w XVIII w., podczas prowansalskiej epidemii dżumy, ludzie masowo palili lawendę, pragnąc wypędzić chorobę.
Zapach lawendy odstrasza też mole, komary i meszki.
Lawendowe pola
pachną aż tu czuję,
fiołkowym spojrzeniem
uśmiech wyczarują…

taki lekki, ciepły
w odcieniach radości
by zawsze gdyś smutny
zapukał …zagościł

w Twoim sercu, w myślach
w dziennych poczynaniach
układał, co dobre
zdobywał uznania…

***
Nikt by nie przypuszczał,
że kwiaty tak mogą
otuchą napełniać,
słać się życia drogą…
znalezione w Internecie
Lawendowe kosmetyki dobrze jest zastosować na noc. Ich zapach nie jest pobudzający, wręcz przeciwnie wycisza i koi zmysły, a to ułatwia zasypianie. Lawenda nie tylko uspakaja i kołysze do snu, ale też przegania smutki
 Mało kto wie, że lawenda bardzo często gości w naszej kuchni. Lawenda wchodzi w skład mieszanki ziół prowansalskich (tego nie wiedziałam, bo w mojej torebce tych ziół lawendy jako składnika nie ma. Może kupuję nie takie jak trzeba:(((.  Ktoś zna takie z lawendą?)  Dlatego lawendę można stosować jako zamiennik lub w towarzystwie rozmarynu, tymianku, cząbru, oregano, majeranku, estragon, a nawet mięty 
Lawenda jest rośliną miododajną. Miód lawendowy zaliczany jest do jednego z najszlachetniejszych. Jest  ceniony ze względu na walory smakowe i prozdrowotne.
Lawendę można także dodawać do wielu potraw jako ozdobę.
Kogo z nas nie zachwyca lawenda? Bo jak tu nie kochać lawendy? Zniewala nas przecież kolorem kwiatów, kolorem, otula zapachem... 
Lawendowe wzgórza,
ciepłe, miękkie i delikatne jak oddech.
Płochliwe od poranka, ulotniejsze od mgły,
z każdym spojrzeniem mienią się inną barwą.
Zmieniają jak kameleon od lawendy po purpurę,
od delikatnego różu po karmazynową czerwień,
od porannego błękitu po oceaniczny granat.

Na granicy jawy i snu, chwytam jeszcze zachłannie
niknące zapachy, kolory, ciepło
i czekać będę na noc, która znów mnie powiedzie
na lawendowe wzgórza.
znalezione w Internecie

Tekst przygotowany jeszcze przed urlopem


piątek, 3 września 2021

Już za parę dni, za chwil parę

 Tyle spraw

Spowity mgłą tajemnicy
podążasz ścieżką ku słońcu
niestraszne ci bezdroża
ludzkich wad

wśród dojrzałych kłosów pszenicy
połyskują ziarna twojej dobroci
ale ty mijasz je spokojnie
jakby nie były twoimi

musisz iść dalej
przez ścieżki wichry i burze
choć dawno przekwitły jabłonie
i nie wiadomo
kto zerwał dorodne jabłka

jeszcze tyle spraw
i tyle ludzi
i tyle poplątanych dróg
słońce jest tak daleko
ale jest
zawsze jest
nawet wtedy gdy ukrywa się za chmurą.
Basia Wójcik
To moja ostatnia opowieść przed wyjazdem. Tak, tak, wiem, że wakacje się kończą. Prawie wszyscy są już po urlopach i wakacjach. Jednak dla mnie jest to najlepsza pora na wyjazd.
Mam nadzieję, że odpocznę i zapomnę o wszystkich problemach.
Zatem szykuję się powoli do wyjazdu. Nareszcie…. Pod koniec tego tygodnia moje ramiona wyjątkowo obciążone są zmęczeniem ostatnich miesięcy. Ciężko wchodzę po schodach, z trudem zasypiam, a jeszcze trudniej wstać rano. Taką mam ochotę nic nie robić, nie myśleć… Chcę nareszcie uciec od codziennego zmęczenia, drobnych, czasem  nieistotnych spraw, które pochłaniają moją energię. Czasem najtrudniejsze są właśnie dla mnie właśnie rzeczy proste, codzienne: W świecie pełnym coraz to nowych produktów czasem czuję się bezradna i zagubiona. Staram się nadążać, aby nie pozostawać w tyle. Dochodzę do wniosku, że życie jest dla tych co są na bieżąco z najnowszymi wynalazkami cywilizacji. Moje umiejętności wyniesione ze szkoły są już przestarzałe. Niedawno nawet przeczytałam, że w pewnym mieście USA dzieci nie potrzebują długopisów, bo pisanie wychodzi z mody. Zamiast tego mają uczyć się szybszego pisania na klawiaturze komputera. Co to w ogóle za pomysł?
Współczesne młode pokolenie przyzwyczajone do komputerów, komórek i zaczyna uważać odręczne pisanie za archaiczną, nikomu niepotrzebną umiejętność. Z duchem czasu postanowiły właśnie iść władze stanu Indiana w USA. Trudno mi jednak sobie wyobrazić pokolenie młodych ludzi, którzy potrafią pisać smsy z szybkością światła, ale nie umieją podpisać. Zresztą patrząc na mojego bratanka i jego kolegów dochodzę do wniosku, że dzieci nie przykładają już uwagi do charakteru pisma. Piszą nieuważnie, spieszą się, robią błędy. Teraz w świecie korektorów, nikt tego od nich nie wymaga. Czasy starannego pisania, kiedy szanowało się każdą napisaną literkę odchodzą w niepamięć… Mam tylko nadzieję, że tak szybko jego unicestwienie nie nastąpi. Zastanawiam się tylko, czy skoro uczniowie nie będą uczyli się pisać ręcznie, będą w stanie odczytać odręczne pismo. Dla mnie cała ta sprawa jest kompletnym nieporozumieniem. Może więc nie warto za wszelką cenę nadążać za wszystkim?
Teraz jednak najważniejszy jest mój urlop.
Chcę się wyspać, a przede wszystkim wyrwać się na parę dni, aby powstrzymać tą wewnętrzną gonitwę a znaleźć spokój.
Będę w moim ukochanym miasteczku siedzieć rano przy oknie, pić herbatę i patrzeć na ludzi biegnących do pracy, odprowadzających dzieci do przedszkola lub biegnących po prostu do sklepu po ciepłe bułeczki.  Będę szczęśliwa, że nigdzie nie muszę pędzić.
Chciałabym się zatrzymać. Stanąć nagle na ulicy i trwać w tym przez…..
Potem znowu przysiądę sobie na chwilkę na rynku, a najchętniej na plantach pod fontanną lub nad jeziorem i znowu będę przyglądać się wszystkim twarzom, które tylko przechodzą przez to miejsce. Mogłabym zmieniać ławki, jedną za drugą. A może po prostu nakarmię kaczki i łabędzie?
Dla mnie osobiście każda podróż, nawet w to samo miejsce co roku,  jest inna, każda z nich wnosi do mojego życia coraz to więcej radości, harmonii i spełnienia. Uwielbiam odkrywać coraz to nowe zakątki, których jeszcze nie poznałam. Jednak powrót na stare wydeptane już uliczki też jest dla mnie ogromną radością. Nie ma nic bardziej wzruszającego, niż znaleźć się w dobrze znanym zaułku, chociaż nie czeskim...

Zaułki
Ze ścian spadają wspomnienia
z cichym łoskotem
wpadają w szczeliny posadzki

ukrywają się pod zadeptaną wycieraczką
wraz z odpryskami farby
ukazują się ludzkie tęsknoty
z zaułków życia targanego wiatrem
stare drzwi skrzypią
jakby chciały ukryć
przed ciekawskim spojrzeniem
zawartość serca
krzywią się linie jak ludzkie życiorysy
tylko promyk słońca
wydobywa ostatnie tchnienie miłości.
Basia Wójcik
Bardzo potrzebuję odpoczynku, przerwy od codzienności, obowiązków, myślenia.
Najchętniej wyjechałabym na dłużej, ale i tak się cieszę, że znowu będę wędrować po moich kochanych uliczkach.
Już nie mogę się doczekać.
Jeszcze tylko parę ostatnich listów i już za chwilę czas na pakowanie...  Szafa już otwarta, a walizka jak co roku uśmiecha się do mnie wyczekując i zachęcająco. Dobrze wie, że nie lubię się pakować. Nigdy nie wiem, czy uda mi się zabrać tylko same najpotrzebniejsze rzeczy. Do tego lato tego roku jest bardzo kapryśne. Bardzo potrzebuję odpoczynku, przerwy od codzienności, obowiązków, myślenia.
Chociaż tak naprawdę walizka już prawie spakowana, a ja czekam już tylko, na moment mojego wyjazdu do krainy za którą tak bardzo tęskniłam. 
Cóż nie pozostaje mi nic innego jak tylko porządnie się sprężyć i jak najszybciej mieć pakowanie za sobą. Perspektywa najbliższych dni jest taka zachęcająca, że warto włożyć w to trochę wysiłku…
Wędrówka
Błąkam się cieniem po starych zaułkach
zaglądam uparcie w szczeliny serca
drżącą bruzdą życia
gładzę mech na kamieniach istnienia
liczę godziny
ważę słowa
wołam umarłych jak żywych
ja
cząstka mojej wsi maleńkiej
broniącej przed śmiercią
stare chatki
wpuszczające przez dziurawe okna
stęsknione duchy przodków.
Basia Wójcik