NATCHNIONA WIOSNĄ
Zapach trawy skoszonej o poranku
Bukiet różowych stokrotek w malowanym dzbanku
Kawa aromatyczna w niebieskiej filiżance
Kot śpiący na słonecznej plamie jak słodki leń
Oczyszczająca burza w gorący wiosenny dzień
Wspomnienie prania robionego przez babcie w balii
Białe promyki księżyca zaklęte w dzwoneczkach konwalii
Torebka czekoladowych słodkich cukierków
Powietrze przesycone zapachem sosen i świerków
Żabi koncert na tysiąc głosów w nadwodnych szuwarach
Komar, który brzęczy jak w nocnych koszmarach
Świerszcza granie i biedronka czerwona
Mrówka co pracuje ciężko całkiem jak szalona
Ważka lecąca nad jeziorem spokojnym
Upajający zapach i kolor wiosny czyni Cię bezwolnym.
Znalazłam ten wiersz podczas jednej z moich wirtualnych wędrówek. Jest pełen uroku, rozsiewa zapach wiosny, przywiewa wspomnienia z dziecięcych lat.
Jest koniec maja. Świt. Każdego ranka u rodziców budzi mnie radosny śpiew ptaków.
Chodzę po uśpionym domu. W kuchni radośnie uśmiechają się do mnie jeszcze zaspane promyki słońca. Za chwilę zabiorę się za przygotowanie śniadania i małego co nieco na moje imieninowe przyjęcie, jeżeli ktoś przypadkiem wpadnie. Najpierw pójdę jednak przejść się boso po zroszonej majowej trawie. Wsłucham się w poranny śpiew ptaków i szum wiatru. One zawsze pamiętają i jako pierwsze szepczą mi co roku do ucha życzenia.
Za chwilę cisza się skończy i dom, ogród rozbrzmią głosami domowników, a może także śmiechem niezapowiedzianych gości.
To za chwilę. Cicho otwieram drzwi do ogrodu. Porannie i ogrodowo. Delikatnie stąpam po zimnej, zroszonej trawie i przysiadam na huśtawce.
Wszyscy dookoła jeszcze śpią. Jest mi dobrze. Patrzę na kwitnące kwiaty, wystawiam twarz do budzącego się słońca. Ogarnia mnie spokój. I tak sobie myślę, że to jest właśnie szczęście.
Na klombach mych myśli sadzone za młodu,
Pod słońcem, co dało mi duszę błękitną
I które mi świeci bez trosk i zachodu.
Obnoszę po ludziach mój śmiech i bukiety
Rozdaję wokoło i jestem radosną
Wichurą zachwytu i szczęścia poety,
Co zamiast człowiekiem, powinien być wiosną.
Mogłabym powtórzyć za Kazimierzem Wierzyńskim
Zamykam oczy i wraz z myślami ulatuję do letnich dni ubiegłego wieku.
Jest lato, działka Dziadków. Mała Dziewczynka siedzi na ławeczce pod dojrzewającą powoli śliwką, rosnącą przy altance. Na stole obrus, talerzyki i tradycyjny biszkopt z galaretką i truskawkami.
To był zawsze najwspanialszy dzień z całych pełnych szczęścia wakacji. Bo takie wówczas były dni u Dziadków.
Tak, tak dawno temu Mała Dziewczynka obchodziła imieniny w pierwszej połowie lata. Jednak, tak jak kiedyś już wspominałam, kiedyś jej Babcia udowodniła, że swoje święto powinna obchodzić innego dnia. Miała do wybory trzy terminy. Wybrała ten najlepszy – majowy.
Niestety, te pierwsze majowe imieniny Mała Dziewczynka świętowała już bez Babci. Gdyby Babcia żyła, to pewnie jak co roku czekałby na Małą Dziewczynkę biszkopt z truskawkami i czerwoną galaretką. Chociaż dzisiaj Mała Dziewczynka woli tą zieloną. Jednak do truskawek musiałaby być czerwona.
W swoją podróż w przeszłość Mała Dziewczynka nie zabiera smutków i problemów. Zostawia je w rzeczywistości… Świat który pozostał w jej pamięci wycisza i uspakaja. Tu może się zatrzymać w biegu, jakim jest codzienne życie. Mała Dziewczynka wierzy, że siłę czerpiemy z powrotów do miejsc, które związane są z dzieciństwem. Tu odżywają wspomnienia, budzą się dziecięce marzenia. Podróż do źródeł sprawia, że rozkwitamy, stajemy się spokojniejsi. Mała Dziewczynka uważa, że w przeszłość warto czasem powracać. Dlatego nie wyrzuca starych zdjęć, które uchwyciły te tak ważne chwile. Wśród nich jest też ta czarno-biała z jej działkowych imienin. Jakże dla niej cenna.
W przeszłość Małą Dziewczynkę niesie też tradycja. Trzeba wracać do magii przeszłości, zapisanej historią naszych przodków. Na co dzień, biegnąc przez życie, zapominamy, że żyjemy też dla tych powrotów.
słońce tańczy na gałęziach starych drzew
to samo niebo nad głową
i ta sama ziemia
pod nogami tylu pokoleń.
Lubię ścieżki historii
zanurzam się w nich
by na zawsze pozostać
pośród brzozowych lasów
i pól zarastających ziołami
które chronią pamięć od zapomnienia...
Basia Wójcik
Otwieram oczy. Znowu jestem w moim ogrodzie. Słońce muska delikatnie moją szyję. Odwracam się i na chwilę uśmiecham się do niego i ponownie odwracam się do ogrodu.
Nareszcie kwitną też róże. Pierwsza róża jest każdego roku prezentem na moje imieniny. Niestety w tym roku parę gałązek zmarzło, uschło i trzeba było je wyciąć. Dlatego nie prezentują się teraz tak jak zazwyczaj. Jednak najważniejsze, że są pachną i cieszą swoimi barwami dzisiaj moje oczy.
To prawda, mam imieniny w jednym z najpiękniejszych dni w roku.
Czas jednak powoli zacząć kolejny dzień na zakręcie.
Jednak czy wszyscy będą pamiętać o moim święcie? Czasem nikt nie zadzwoni, nie wpadnie. Dopiero później dzwonią spóźnieni z życzeniami i przeprosinami. Ale to już nie to samo. Teraz jak moje życie zatrzymało się, to większość już dawno jest daleko z przodu.
Dla mnie jednym z najważniejszych zdań, o ile nie najważniejszym, które najchętniej skierowałabym do drugiej osoby brzmi:
„nie jest ważne abyś myślał, ważne abyś pamiętał”
Jakich życzeń pragnę? Przychodzą mi do głowy słowa piosenki Marleny Dietrich (polską wersję śpiewała Krystyna Janda).
Oto moich życzeń treść:
Zaznać parę chwil słodyczy
Z tortu szczęścia choćby okruch zjeść.
I nie przyzwyczajać się
By nie było trudno wracać tam
Gdzie jak zwykle smutno mi i źle.
Tak, nie przyzwyczajać się. Czasem jestem szczęśliwa, ale wiem wówczas, że nie wolno mi myśleć, że tak będzie zawsze. Należy starać się pomagać szczęściu. Myślę czasem, że na szczęście trzeba zasłużyć.
Czego mogę sobie życzyć? Trudne pytanie…Chciałabym być szczęśliwa. Ale co znaczy szczęście? Szczęście kiedyś dla mnie oznaczyło sukces, nowości, zmiany…. Teraz szczęście to spokój, poczucie bezpieczeństwa, brak wątpliwości, harmonia, stabilizacja.
Telefon milczy, skrzynka jeszcze pusta….. A przecież każde miłe słowo sprawia, że na sercu robi się cieplej.
Z drugiej strony... Uwielbiam te poranne chwile, kiedy w blasku słońca i ciszy p
oranka znikają wszystkie problemy. Chciałabym zawołać - chwilo trwaj!
Moje podziękowanie
Dziękuję razem
za jasny umysł
który jest światłem
na drogach naszej codzienności
i za takie serca
które każdego dnia
wskazują mi drogę do Boga
dziękuję za to życie
co zawsze jest namacalnym śladem
istnienia cudu w moim świecie
które przemierza prostym krokiem
niosąc to co trudne lecz najlepsze
dziękuję w milczeniu
by nie zmącić ciszy kochanej
i w ciszy też zatapiam
moją radość
że jestem w tym istnieniu
najpiękniejszym darze
naszego Boga.
Basia Wójcik