sobota, 30 marca 2019

Czy tylko moja ulubiona?

Matematyka jest delikatnym kwiatem, 
który rośnie nie na każdej glebie i zakwita nie wiadomo kiedy i jak.
Jean Fabre


Wiersz o M.
Matematyko! Miłości Ty moja
Życie bez Ciebie nudne jest i smętne,
Choć czasem te zadania twe bywają pokrętne.
Dla Ciebie ślęczę całymi dniami
Nad wieloma różnorakimi księgami.
Mimo iż często bywasz zawiła, mętna i powikłana
Ja nad życie swe zadania Twe podkładam.
Całe godziny męki i trudu,
Przez co każde ćwiczenie rozwiążę bez trudu.
O Królowo nauk! Moja miła,
Co ja bym bez Ciebie uczyniła.
Już teraz wiem, kim był Pitagoras
I nawet potrafię zastosować wzór Herona.
Aliści nadal wiele pracy czeka mnie
By jeszcze bardziej poznać Cię.
Lecz mimo to się nie poddaję
I o każdej porze dnia i nocy
Będę się uczyć skwapliwie i wytrwale.
Ażeby w końcu którejś nocy
Rozszyfrować wszystkie Twe zwyczaje.
Ewa Raszewska
Ostatnio często myślę o Królowej Nauk - Matematyce. Pewnie dlatego, że Senat ustanowił rok 2019 Rokiem Matematyki. W przyszłym tygodniu ważna bowiem rocznica.
2 kwietnia 1919 r. w gmachu Collegium Nowodworskiego Uniwersytetu Jagiellońskiego 16 osób – m.in. Stefan Banach, Leon Chwistek, Antoni Hoborski, Franciszek Leja, Otto Nikodym, Alfred Rosenblatt, Jan Śleszyński, Antoni Wilk, Stanisław Zaremba i Kazimierz Żorawski – założyło Towarzystwo Matematyczne w Krakowie, przekształcone później w Polskie Towarzystwo Matematyczne.
W dwudziestoleciu międzywojennym znane na świecie stały się wyniki prac Lwowskiej Szkoły Matematycznej m.in. stworzenie analizy funkcjonalnej. Współtwórcami tej szkoły byli Stefan Banach, jeden z najwybitniejszych polskich uczonych oraz Hugo Steinhaus, uznawany za ojca i patrona matematyki stosowanej w Polsce.
To tylko część historii polskiej matematyki. Przytoczyłam tylko tę część, która jest mi najbliższa,
Kilka lat temu ucieszyłam się, że Matematyka znowu pojawiła się jako przedmiot obowiązkowy na maturach. Moje zdanie nie jest jednak podyktowane tym, że był to mój ulubiony przedmiot, z którego wiele razy zdawałam egzamin: maturalny, semestralny na studiach... Nawet temat mojej pracy dyplomowej związany był z Matematyką.
Zresztą jak czytałam zdaniem wielu Polaków matematyka powinna być obowiązkowa na maturze. Problemem jest jednak wg nich wybór najskuteczniejszej metody nauczania. Bo Matematyka, to nie taki diabeł straszny, jak go malują. Trzeba tylko sprawić, aby nauczanie było interesujące, żeby uczeń nie nudził się podczas nauki. Osoby ankietowane zapytane o najskuteczniejszą metodę nauczania Matematyki wskazały na połączenie dwóch z nich - tradycyjnej ze wsparciem internetowym. Ale to nie temat na dzisiaj. Znowu bowiem rozpiszę się, a nie o tym chciałam pisać.
Moim zdaniem w życiu nikt z nas nie ucieknie od Matematyki. Dopada nas wszędzie: podczas prognozy pogody, w sklepie, u lekarza... Jest bardzo przydatna także ludziom, którzy zawodowo nie mają z nią nic wspólnego, chociażby przy obliczaniu rat kredytu.
Istnienie radia i telewizji jest możliwe dzięki Matematyce. Podróże kosmiczne stały się możliwe, bo ktoś rozwiązał odpowiednie równania. Odpowiednie algorytmy szyfrowania danych umożliwiają korzystanie z banków internetowych.
Dwa razy dwa
Niech mi powie, kto ma chęć
i kto chce być ze mną szczery,
czy dwa razy dwa jest pięć,
czy dwa razy dwa jest cztery?
Kot zamruczał: "Chyba kpisz,
czy to dla mnie jest robota?
Mnie obchodzi jedna mysz,
a rachunki - nie dla kota".
Pies wykonał dziwny ruch:
"Ja nie jestem na usługi!
Umiem liczyć, lecz do dwóch".
Po czym warknął raz i drugi.
Koń powiedział jednym tchem:
"Łeb mam duży, lecz ubogi.
I to tylko dobrze wiem:
każdy koń ma cztery nogi".
Wół najpewniej z nich się czuł,
rzekł: "Sprawdziwszy cztery kąty,
stwierdzam fakt, że jako wół
w mej oborze jestem piąty."
Kogut zapiał: "Ja mam raj -
macham tylko pióropuszem,
lecz nie znoszę przecież jaj,
a więc liczyć też nie muszę".
Rzekła kaczka: "Kwa-kwa-kwa,
z dziećmi chadzam na spacery,
mam ich tu dwa razy dwa,
czyli mam kaczątka cztery
Brzechwa Jan
Dlaczego Matematyka jako nauka jest uważana za coś bardzo trudnego i niedostępnego? Dlaczego tak dużo osób od tak dawna odczuwa przed nią lęk, obawę?
Może jest to spowodowane trudnymi, żmudnymi sposobami rozwiązywania zadań. A może tym, ze już na początku rodzice i nauczyciele straszą, że Matematyka jest trudna. Nauczyciele wymagają od uczniów rzeczy skomplikowanych, zamiast nauczyć ich tego co najprostsze. Z doświadczenia wiem, że na egzaminie uczeń potrafi podać skomplikowany wzór matematyczny, a nie umie w praktyce pomnożyć lub dodać dwóch ułamków do siebie. Efekt tego bywa taki, że zarówno np. Ania z Zielonego Wzgórza, jak i Szatan z siódmej klasy nie potrafili sobie wyobrazić czegoś gorszego niż Matematyka.
Ja w szkole także miałam nauczycielkę, która nie potrafiła wytłumaczyć niektórych zagadnień, a niektóre działy całkowicie pominęła. I jak w takim przypadku można było polubić Matematykę, nawet w klasie o tym profilu, gdzie matura z tego przedmiotu była obowiązkowa?
Dla Platona Matematyka była nauką zbliżoną do ideału. Nad wejściem do swojej Akademii napisał „Niech nie wstępuje tu nikt, kto nie jest wyćwiczony w geometrii". I mi ten zakaz groził. W liceum ten dział moja nauczycielka całkowicie pominęła. Do tej pory z klasycznej geometrii jestem trochę matołkiem. Nie wspomnę już geometrii wykreślnej, z której jestem zupełnie niedouczona. Rachunek prawdopodobieństwa natomiast pokochałam dopiero na studiach, chociaż na początku byłam przerażona, bo w liceum ten dział był dla mnie niezrozumiały. Może też dlatego, że zawsze na tych lekcjach wszyscy byli przerażeni, bo za najmniejszy błąd można było dostać dwóję? Cóż jak zawsze wiele zależy od nauczyciela.
Matematyką zawsze straszono. Nic dziwnego, że społeczeństwo się od Matematyki odwróciło.
Co sprawiło jednak, że ja się do tego przedmiotu nie zniechęciłam. Cóż u mnie Matematyka to cecha rodzinna i zamiłowanie do niej odziedziczyłam. Sama nadprogramowo rozwiązywałam rozmaite zadania. Kiedyś nawet w wakacje moją towarzyszką była analiza matematyczna. Nikt mnie jednak do tego nie zmuszał. Nawiasem pisząc szkoda, że tej pilności i zainteresowania nie miałam do języka ojczystego. Ale to nie temat na dziś. 
Oczywiście dużo mi w tym pomogła moja mama, która miała dużo cierpliwości, aby uzupełnić moją niekompletną wiedzę matematyczną. Cierpliwości, bo moja Pani od matematyki wszystko tłumaczyła skomplikowanie. A potem tylko była zaskoczona, że ja inaczej niż reszta klasy rozwiązuję zadania z wartością bezwzględną. 
Matematyka i jej rola we współczesnym świecie jest powszechnie znana. Już dawno napisano: „Nie posunę się aż do stwierdzenia, ze rozważania historii bez studium idei matematycznych byłoby usunięciem Hamleta ze sztuki pod tym tytule. Ale z pewnością jest ono analogiczne pominięciu roli Ofelii. Ofelia jest bowiem dla tej sztuki istotna, a poza tym czarująca i odrobinę szalona."
Cóż... Trochę ta dzisiejsza opowieść chaotyczna. Tak wiele chciałabym napisać o Matematyce, tyle wątków poruszyć, ale nie można przecież trzymać kilku srok za ogon. Wiem, że jeszcze o niej prędzej, czy później napiszę. 
Teraz tylko żałuję, że w życiu zawodowym drogi Matematyki i moje się rozeszły.
Matematyka ? królowa, nauka
Jest postrachem każdego nieuka.
Straszy człowieka sinus, cosinus,
Męczy w równaniach każdziutki minus.

Na klasówkach przed oczami gwiazdki?
Nie, to tylko koszmarne pierwiastki.
Kiedy bawisz się w funkcje
Boisz się, że głowie grożą punkcje.

Szósty raz rozwiązujesz równanie
I czujesz jak twe ciało ogarnia drganie.
A geometria i logika
To dopiero jest gimnastyka.

Lecz kiedy wreszcie pojmiesz zasady
Matematyczne triki i rady,
Każde zadanie staje się proste,
Wszystko układa się w trele miłosne.

I wtedy rozumiesz, staje się jasne
- twoje myślenie nie jest już ciasne,
Widzisz to wyraźnie jak na neonie
MATEMATYKA siedzi na tronie!!!
Tomasz Regulski, Daniel Dominiak



Łatwo z domu rzeczywistości zajść do lasu matematyki, ale nieliczni tylko umieją wrócić.

Między duchem a materią pośredniczy matematyka.

Dlaczego ludzie uczą się matematyki? Aby nauczać matematyki innych.

Żadna nauka nie wzmacnia tak wiary w potęgę umysłu ludzkiego, jak matematyka.
Hugo Steinhaus

Tyle jest w każdym poznaniu nauki, ile jest w nim matematyki.
Immanuel Kant

Bez matematyki, jesteśmy ślepi.
Alain Badiou

Matematyka zawiera w sobie nie tylko prawdę, ale i najwyższe piękno – piękno chłodne i surowe, podobne do piękna rzeźby.
Bertrand Russell

W matematyce nie ma drogi specjalnie dla królów.
Euklides

W matematyce raz udowodnione twierdzenie na zawsze zachowuje swoją prawdziwość.
Roman Sikorski

Wszystkie zjawiska natury są tylko matematycznymi konsekwencjami niewielkiej liczby niewzruszonych praw.
Pierre Simon de Laplace

Wy nie wiecie co to jest matematyka! Wy myślicie: liczby, liczby! Nie! A ona śpiewa, gra jak kryształ. Cała dusza tonie w dźwięcznym, przejrzystym krysztale.
Stanisław Brzozowski

niedziela, 24 marca 2019

Moje Madonny


Fatimska- Różańcowa

Jesteś tak samo portugalska jak polska
dla biedaków masz to samo serce
co dla sytych dobrami świata
przychodzisz do nas z różańcem w ręku
prosisz byśmy szli do Ciebie
przez różańcowe tajemnice
Matko Radosna, Bolesna, Świetlista i Chwalebna
zakochana w każdym człowieku.


Niedługo Zwiastowanie. To skłoniło mnie do dzisiejszej opowieści. Duży wpływ miała na to też Basia i jej Pięć Pór Roku, gdzie z kropelek rosy tka swoje historie, pisze wiersze i maluje piękne obrazy (dzisiejsze wiersze i obrazy są jej autorstwa).
W zeszłym roku 15 sierpnia i teraz 2 lutego zauważyłam, że coraz mniej osób w te dni przynoszone są bukiety kwiatów i ziół, czy też świec. Na szczęście są jeszcze osoby, które pamiętają o tych świętach. Kiedyś taka sytuacja nie miała miejsca. Teraz żyjąc w miastach, biegniemy za wszystkimi, staramy się ze wszystkim nadążyć. Pędzimy gdzieś szukając szczęścia, otaczamy się rzeczami pozornie ułatwiającym życie. Jednak narzekamy na brak czasu, wytchnienia. Życie mija obok, a my jesteśmy coraz bardziej zmęczeni znużeni i zestresowani. Dlatego zapominamy o naturze i związanego z nią rytmu. Nie pamiętamy, że jesteśmy dziećmi matki natury. Tak daleko od niej odeszliśmy że już na nią nie zwracamy uwagi. Dawniej Matka natura wyznaczała nam rytm życia, a także związane z nią święta. W naszej kulturze są one często związane z Matka Boską.
Jak spojrzałam do encyklopedii, to na świecie jest wiele Jej wizerunków. W Polsce mamy ponad sto sanktuariów maryjnych i kilkadziesiąt cudami słynących obrazów Matki Bożej. Historia każdego z tych miejsc jest niezwykła. Nawet gdybym miała opisać, te typowo polskie, to nie starczyłoby mi czasu.
Właśnie, dlaczego mamy tak wiele wizerunków Maryi, skoro Matka Boska jest jedna? Dlaczego ta sama Matka Boska ma różne nazwy?
Rozumiem, że jest to związane z miejscem, w którym się objawiła. Jest więc Matka Boska Fatimska, Matka Boska z Guadalupe, Matka Boska z Lourdes... To te najbardziej znane.
Imiona Matki Boskiej związane są też z Jej przymiotami. Mamy więc Matkę Boską Pocieszenia, Łaskawą, Zwycięską, Bolesną.....
Niektórzy mogą mieć wrażenie, że każda z Nich jest inną osobą skoro inaczej się nazywa i wygląda. Chociaż my wierzymy w jedną Matkę Boską.
Wyczytałam, że krąży nawet anegdota obrazująca dowcip, refleks i inteligencję Jana Pawła II. Jim Caviezel, odtwórca roli Jezusa w filmie Mela Gibsona pt. “Pasja” po premierze filmu w Watykanie miał możliwość porozmawiać z Ojcem Świętym. Papież zapytał go, czego nauczyło go to aktorskie wyzwanie. “Nauczyłem się tego, że Jezus był Włochem. Opuścił dom rodzinny po trzydziestce, otaczał się tymi samymi dwunastoma kolegami, a na dodatek Jego Matka traktowała Go jak Boga” – zażartował. Odpowiedź papieża była niemal natychmiastowa: “To dziwne. Bo mnie uczyli, że Matka Boska była Polką”.
Nie wiem, czy ta historia jest prawdziwa. Jedno jest jednak faktem: kult Matki Boskiej w naszym kraju był i jest silny.
Może właśnie dlatego warto przypomnieć sobie o niektórych z nich.
Które jednak opisać? Na początek postanowiłam wspomnieć, o tych które mają pewien związek ze mną.
Częstochowska -skarbnica
Jesteś bardzo bogata
wszak pielgrzymi przynoszą Ci wszystko
skołatane serce i wylęknione oczy
bóle targające ciało i duszę
słowa niczym ciernie i zranione życiorysy
pod Twoje stopy
kładą bolesne paciorki codzienności
bywa że przychodzą też z radościami
które każą wracać do Ciebie
i z wiarą że cuda zdarzają się codziennie
przynoszą dziwne dary
których sens Ty jedynie pojmujesz
wiec i ja dorzucam co mogę
z własnego skarbca lęków i nadziei
i uczę się ciągle miłości
choć to trudna nauka.
Matka Boska Częstochowska
Obraz Matki Boskiej Częstochowskiej zna każdy Polak wierzący, czy też nie. Każdy uczeń czytał sienkiewiczowski „Potop” i wie, jak duże znaczenie miała i ma teraz Jasna Góra. Obraz Czarnej Madonny to najsłynniejszy wizerunek Matki Bożej w Polsce. Historia związała go nie tylko z dziejami Kościoła w Polsce, ale także z burzliwymi wydarzeniami historycznymi. Jej obraz z bliznami na twarzy towarzyszył mi w dzieciństwie i we wczesnej młodości. Wisiał nad moim łóżkiem, do chwili, aż dostałam w prezencie inny wizerunek Matki Boskiej. Od tego momentu nad moim snem czuwa ten nowy, ale Czarna Madonna w moim Domu chroni teraz kogoś innego. A prawdziwy obraz Matki Boskiej Częstochowskiej widziałam tylko raz, już w wieku dojrzałym.
Matka Boska Gromniczna
Bardzo lubię Jej święto obchodzone 2 lutego. Wierzono, że tego dnia Maryja chodziła po polach ze świecą i strzegła oziminy, wskazywała drogę zabłąkanym i chroniła ich przed niebezpieczeństwami, zwłaszcza przed mrozem i zamieciami śnieżnymi. Jednak dla mnie ma ono także wyraz sentymentalny. Drugiego lutego swoje imieniny i urodziny obchodziła moja babcia, a którą straciłam zbyt wcześnie. Tego dnia w sposób szczególny myślę o niej, gdy zapalam świecę w kościele. Wiem, że byłaby zadowolona, gdyby wiedziała, że jako prawie jedyna celebruję to święto. Wierzę też, że gdy uda się mi donieść płonącą świecę do domu, to rok będzie pomyślny. O święcie Matki Boskiej napiszę więcej na pewno innym, może w przyszłym roku?
Matka Boska Zielna
O Jej sierpniowym święcie pisałam w sierpniu, ale znając siebie, wiem, że nie był to ostatni raz. To święto kojarzy mi się z moją drugą babcią, która tak bardzo kochała tradycję, zwłaszcza tą związaną z przyrodą i jej cyklami. A bukiet kwiatów zawsze stał na stole w jej domu. Ponieważ każde wakacje spędzałam u niej, to ona nauczyła mnie obchodzić to święto. Dzięki niej, od kiedy jej zabrakło, każdego sierpniowego świątecznego poranka chodziłam na pola za moim Domem, aby skomponować mój niepowtarzalny bukiet. Teraz pól już nie ma, muszę więc zadowolić się kwiatami, ziołami i trawami tylko z ogrodu. Ale każdego roku nad drzwiami mojego mieszkania wisi nowa wiązanka.
Dzięki tej babci poznałam kolejną Madonnę.
Matka Boża Licheńska
Wszyscy słyszeli o jej nowym okazałym sanktuarium. Jednak mojemu sercu bliższy jest to stare sanktuarium. Dla moich dziadków, u których spędzałam wakacje, było ono ważne. Podróż samochodem nie była długa. Bardzo lubiłam te coroczne jednodniowe wyjazdy. Skończyłam szkolę, babcia odeszła, potem dziadek. a ja w Licheniu byłam już tylko raz, gdy powstała duża bazylika. Niestety to już nie było to sama sama atmosfera. Nowe sanktuarium przytłoczyło mnie. To już był nie mój Licheń. Do tego w 2006r. przeniesiono Cudowny Obraz Matki Bożej Licheńskiej z kościoła parafialnego św. Doroty do bazyliki mniejszej. Pewnie nie powinnam tak pisać, ale w moim sercu na zawsze zostanie ten dawny Licheń wraz ze wspomnieniami moich dziadków.
Matka Boska Krzeszowska
Krzeszów, to niewielka miejscowość położona w Kotlinie Kamiennogórskiej na moim Dolnym Śląsku. Od czasu powstania Diecezji Legnickiej jest jej głównym sanktuarium oraz celem pielgrzymek. Krzeszowskie opactwo cystersów to zabytek najwyższej światowej klasy, wpisany na listę Pomników Historii przez Prezydenta RP i w moich latach szkolnych będący żelaznym punktem wycieczek szkolnych. Znajduje się tu obraz Matki Bożej Łaskawej. 2 czerwca 1997 roku Ojciec Święty Jan Paweł II koronował obraz koronami papieskimi. Na mnie jako kilkuletniej uczennicy wrażenie najpierw zrobił barokowy kościół. W szarych latach był on czymś niezwykłym w oczach kilkuletniej dziewczynki. Na obraz spojrzałam uważniej później i dowiedziałam się, że krzeszowska Bogurodzica dzięki swemu wstawiennictwu u Boga pomaga oczyścić grzeszników i prowadzić ich ku świętości.
Matka Boska Wambierzycka
Wambierzyce są nazywane dolnośląską Jerozolimą ze względu na kalwarię zbudowaną właśnie według planu Jerozolimy. Kalwaria Wambierzycka i jej sanktuarium było w moich szkolnych czasach kolejnym celem klasowych wycieczek. Matka Boża Wambierzycka Królowa Rodzin to także Patronka Ziemi Kłodzkiej. Ziemię Kłodzką znam bardzo dobrze, zawsze należała i należy do moich ulubionych. W wambierzyckiej bazylice znajduje się nie obraz, ale niewielka, otaczana czcią figurka Matki Bożej. Wykonana została z lipowego drewna około 1380 roku. Figurka została koronowana koronami papieskimi w 1980 r. przez prymasów Polski Stefana Wyszyńskiego i Czechosłowacji Franciszka Tomáška.
Matka Boska Śnieżna
Sanktuarium Matki Boskiej Śnieżnej niedaleko Międzygórza poznałam w trakcie moich wędrówek przez Ziemię Kłodzką z moją mamą. Z Międzygórza do późnobarokowego sanktuarium wiedzie kilka pieszych szlaków turystycznych. Nie wiem, czy wybrałyśmy najłatwiejsze podejście, ale pamiętam moją myśl, gdy stanęłyśmy u celu naszej wspinaczki: było warto. Kultem otoczony jest tutaj nie obraz, ale 30-centymetrowa drewniana figurka Matki Bożej, będąca repliką cudownej figury - patronki Austrii z Mariazell.
W 1983 roku figurka Matki Boskiej Śnieżnej została ukoronowana we Wrocławiu przez odwiedzającego ojczyznę papieża Jana Pawła II. Wcześniej Karol Wojtyła pielgrzymował do międzygórskiego sanktuarium dwukrotnie.
Do tej pory jestem pod wrażeniem tej wycieczki, a Matka Boska Śnieżna jest mi bliska. Pewnie podobnie jak w przypadku Gromnicznej i Zielnej, kiedyś poświęcę jej więcej czasu. Nie udało mi się nigdzie znaleźć o niej wiersza. Może ktoś go kiedyś napisze. Zatem dzisiaj kolejny wiersz, który napisała Basia, za którą mogę powtórzyć słowa, ale skierowane do Matki Boskiej Śnieżnej:
Może i ja kiedyś do Ciebie wrócę, aby ponownie zachwycić się górską krainą, której królujesz.

Ludźmierska- Królowo Podhala
Musiałam wrócić do Ciebie
Królowo Podhala
wpatrzona w ośnieżone szczyty Tatr
musiałam Cię znów zobaczyć
by zamknąć ramy minionego czasu
spojrzeć na berło
którym powołałaś do służby Papieża
musiałam się zachwycić
krainą której królujesz
przejść po różańcowych ścieżkach
wysłanego modlitwami ogrodu
i zostawić tam paciorki radości
i ziarenka smutku.

Jest też majowe święto związane z Matką Boską, a które w pewien sposób łączy się ze mną. To Święto Nawiedzenia Najświętszej Maryi Panny. Ten dzień jest też po prostu dniem moich imienin.
Ciekawych, wartych wspomnienia jest jeszcze wiele wizerunków Matki Boskiej: Strumienna, Jagodna, Siewna, Zgrzewna, Kwietna, Ożywiająca.... Postaram się kiedyś jeszcze do Nich wrócić, nawet dla samej siebie, bo tak naprawdę niewiele o nich jeszcze wiem.

Postscriptum 29.03

Matka Boska Płacząca w Bardzie Śląskim
Nie rozumiem jak mogłam o Niej zapomnieć. Pewnie dlatego, że przez Bardo Śląskie od lat przejeżdżam nawet kilka razy w roku. Zatem wydawało mi się takie swojskie, zwyczajne w przeciwieństwie do wymienionych wcześniej miejsc, gdzie byłam raz, no może trzy razy w życiu. A przecież to również niezwykłe miejsce. 
Kalwaria w Bardzie to inaczej Góra Bardzka, wznosząca się ponad miastem. Kryje ona wiele tajemnic, wśród drzew, które były świadkami niecodziennych wydarzeń. Według legendy, na szczycie góry w XV wieku miejscowemu chłopcu ukazała się postać Matki Bożej Płaczącej, co przyciągnęło do miejscowości licznych pielgrzymów. Dowodem na to miały być ślady dłoni i stóp zostawione przez Maryję na głazie, jednak przez wieki zostały one zatarte. Dziś można tu oglądać odtworzony odcisk stopy Matki Bożej, znajdujący się za Kaplicą na szczycie góry.


niedziela, 17 marca 2019

Nadzieja na przedwiośniu


Nadzieja....
Wiosna ma smak tęsknoty
I blado-żółtych liści
Miejskiego kurzu zapach
Piwa w podziemnym przejściu
Wiosna się ciągle waha
I spóźnia się jak tramwaj
I niespokojną zimę
Odsypia w miejskich parkach

Wiosna ma zapach żalu
I spalin na ulicach
I spóźnia się jak tramwaj
I ciągle każe czekać
Na pierwszy dotyk Słońca
Na kolor na ulicy
I na wiewiórki w parku
I szepty ciche

A ja mam dość,
Ja tańczę po niebieskim niebie
I szlaki już przecieram
Ode mnie do Ciebie
I niecierpliwie myśli zbieram do podróży
Żeby w podróży wolnością je odurzyć

Słowom uchylam cicho przeogromną przestrzeń
By jeszcze nie zasnęły, nie zasnęły jeszcze
I żeby tańczyć mogły po niebieskim niebie
Już im szykuję drogę ode mnie do Ciebie
A ja mam dość
Po niebieskim niebie
A ja mam dość
Ode mnie do Ciebie
I niecierpliwie myśli zbieram do podróży
Żeby w podróży wolnością je odurzyć
Małgorzata Ostrowska
Na początku marca po raz pierwszy w tym roku udało się uwierzyć w nadejście wiosny. W promieniach słońca, w dźwiękach, w zapachach czuć było obietnicę zmiany.
W powietrzu wisiało nieokreślone przeczucie zbliżającej się wiosny. 
Jednak ten "początek wiosny" był niewiarygodnym oszustem. Drzewa nie były pokryte pąkami, nie było śladów tulipanów odważnych lub głupich, aby przebić się przez zimną warstwę ziemi. Jedynie śnieżynki niemrawo rozwinęły dzielnie swoje białe, ciekawe świata główki. Również do świata uśmiechały się ranniki, śmiało wyciągając żółte buzie do słońca. Jeżeli w dzień pojawiało się słońce, to wieczorem i nocą temperatura spadała gwałtownie. Tydzień temu data w kalendarzu zadrwiła sobie i wszyscy dookoła czuli się oszukani. Przecież Wiosna już prawie królowała.
Okazało się bowiem, że jedynie otworzyła drzwi w pałacu swojego ojca Króla Słońce i zatrzymała się na ich progu. Od tygodnia jest chłodno, pada deszcz wieje wiatr. W poniedziałek ponownie wyciągnęłam zimową kurtkę. Nie ma się jednak czemu dziwić. W marcu królewna Wiosna zazwyczaj kaprysi i nie chce przyjść na dobre.
Ta zmieniająca się pogoda ma także wpływ na mnie. Mój nastrój, samopoczucie podobne są do pogody marcowej. Nie wiadomo czego danego dnia, godziny mogę się spodziewać. Jednak z tą przewagą, że częściej wieje, pada, jest zimno i pochmurno.
Trudno czasem jest rano wstać i zmusić się do wyjścia z domu. A przecież należę do rannych ptaków, które lubią witać świat przed wschodem słońca. W pracy, to duży wysiłek sprawiać wrażenie, że jest się w dobrym nastroju, że ma się siłę do życia..... Bo pewnie w przeciwnym razie, ktoś kto nigdy nie zaznał takiego uczucia pewnie powiedziałby "weź się w garść". A jak się wziąć skoro tej garści nie ma? Do tego trudno jest przyznać się do takiego stanu, zresztą i tak praktycznie nikt by tego nie zrozumiał. Człowiek przestaje wierzyć w siebie i swoje umiejętności. Zaczyna nawet rozczarowywać to, co do niedawna wydawało się ważne i sprawiało radość. 

Wywoływanie wiosny
Wypatruję wiosny
bezustannie odgarniam zimowe liście
szukam jej uśmiechu
w resztkach minionej jesieni
przykrywającej jeszcze ziemię
słucham odgłosów przyrody
zbyt cichej
by rozradować serce
uśmiecham się do słońca
uparcie tkwiącego za warstwami chmur
zakładam kolorowe szaliki
stroję się w wiosenne barwy

a wiosna
uporczywie zatrzymuje czas
ociąga się sennie
niepewna moich uczuć
i nieświadoma tęsknoty
za radością.
Basia Wójcik
Nie opuszcza mnie przekonanie, że czegoś mi brakuje. Przypomina to niewielką rysę na ścianie, która praktycznie nie psuje efektu, ale jest obecna, zwłaszcza, gdy o niej myślę.
Chętnie rzuciłabym to wszystko, razem z pisaniem i uciekła/ Jednak nie mam żadnej dobrej alternatywy.
Teraz znowu jestem Domu. Dobrze jest wędrować cichymi i pustymi ulicami, prawie nikogo nie spotykać. Jednak uśmiech sąsiadów i krótkie "dzień dobry" są miłym początkiem dnia.
Ale co dalej? Powinnam zacisnąć zęby i robić swoje, to co lubiłam do tej pory? Ale czy warto?
Tak, teraz mam ogromny węzeł do rozsupłania. Nie jest to jednak proste. Od czego mam zacząć? Jeśli pociągnę za niewłaściwą nitkę, to węzeł jeszcze bardziej się zacieśnia już nic nie da się zrobić. Może podobnie jak Aleksander Macedoński jednym cięciem powinnam rozwiązać problem? Czy wystarczy radykalne, ale proste, niebanalne, trochę też nietrzymające się reguł posunięcie?
A może powinnam powtórzyć za Markiem Aureliuszem:
Boże, daj mi cierpliwość, bym pogodziła się z tym, czego zmienić nie jestem w stanie. Daj mi siłę, bym zmieniała to co zmienić mogę. I daj mi mądrość, bym odróżniła jedno od drugiego.
Usiłuję się przekonać, że jest jeszcze jakieś wyjście.
A czas ucieka …
Jednak dopóki pali się ostatnia świeca, wciąż jest nadzieja.
Mam nadzieję, że moje wątpliwości miną.  Niech no tylko zakwitną jabłonie.


NIE UCIEKAJ MI NADZIEJO
Jakbyś wczoraj przyszła na ten świat,
jakbyś nie przeżyła tylu lat,
mała, naiwniutka,
jak milcząca nutka
i płochliwa jesteś, niby ptak.

Jakbyś nie wiedziała, jak to jest,
jakbyś nic nie znała, oprócz łez.
W kącie chcesz się zaszyć,
byle strach cię straszy,
nocą spać nie dajesz , zrywasz się.

Nie uciekaj mi nadziejo!
Czemu ptasie serce masz?
Póki łąki się zielenią,
daj zaufać jeszcze raz.
Nie uciekaj mi nadziejo,
choć wiatr w oczy wieje nam!
Aniołowie ziarno sieją,
nie bój się i nie drżyj tak.

Jakbyś zapomniała, że to znasz,
jakbyś umierała pierwszy raz.
Tyle już przetrwałaś,
tyle przepłakałaś,
szumiał nam nie jeden ciemny las.

Jakby nigdy cud nie zdarzył się,
jakby tylko popiół był na dnie.
Wszystko wiesz o smutkach,
nie bądź więc głupiutka,
jak maleńkie dziecko, w gęstej mgle.

Nie uciekaj mi nadziejo!
Czemu ptasie serce masz…
Grażyna Orlińska

poniedziałek, 11 marca 2019

O astrologii na przedwiośniu

Moje gwiazdy 
Tam wysoko nad głowami,
ciemne niebo jest z gwiazdami.
Tych gwiazdeczek są tysiące,
tak jak kwiatów na mej łące.

Kolorami wciąż się mienią,
świecąc jasno ponad ziemią.
Uśmiechają się do siebie,
goniąc w berka gdzieś po niebie.

Dech ciekawość mi zapiera,
co gwiazdeczka ta zawiera?

Czy się cieszy? Może smuci?
Jeśli spadnie, to czy wróci?

Stara baśń nam opowiada,
że gdy gwiazda z nieba spada.
Jeśli będziesz chciał szalenie,
wtedy spełni twe życzenie.

Więc wpatruję się czasami,
w czarne niebo z gwiazdeczkami.
Czekam, może jedna spadnie 
by życzenie spełnić dla mnie.
Leszek Sulima Ciundziewicki
Ostatnio wyczytałam, że nie możemy się nazwać racjonalnie myślącym społeczeństwem. Co drugi ponoć Polak wierzy w horoskopy, a co trzeci w magiczną moc znaków zodiaku. Coraz więcej osób korzysta z porad wróżek.
Jak świat światem, ludzie zawsze chcieli poznać niepoznane, jednak czy rzeczywiście jest to dobrze znać swoją przyszłość? Pewnie byłoby można zapobiec wielu niechcianym zdarzeniom. Jednak czy jest sens uciekać przed naszym przeznaczeniem, które prędzej czy później nas dosięgnie? 
Czy można odkrywać ludziom sekretne, boskie mechanizmy ich losu? Jeśli ktoś się przewraca w ciemnym pokoju, to można mu tylko zapalić światło i pokazać, o co się przewrócił. Niczego nie należy narzucać. Nie należy mówić ludziom, co mają robić. O tym każdy musi zdecydować sam.
Astrologia nie jest ani religią ani przedmiotem kultu, lecz pradawnym systemem empirycznej wiedzy, którą w miarę łatwo można zweryfikować.
Ludzie od wieków starali się zajrzeć za zasłonę przyszłości i odkryć to, co przed nimi zakryte.
Astrologia u starożytnych narodów Wschodu znajdowała poczesne miejsce nie tylko w zastosowaniu do każdej niemal dziedziny wiedzy, lecz również była używana w zarządzaniu państwem oraz była ściśle związana z religią, tworząc jej podstawowe założenia.
Astrologia narodziła się w Mezopotamii. Gwiazdozbiory zostały wyodrębnione i nazwane. Prognozy astrologiczne dotyczyły królów, władców, a więc były związane z losami narodów.
W Egipcie - od 2778 roku przed n.e. posługiwano się kalendarzem najdokładniejszym w starożytności. Rozpoznano rzekome powiązanie spodziewanego przyboru Nilu ze wschodem gwiazdy Syriusz. Wiele prognoz politycznych starano się wyprowadzić z położenia tej gwiazdy. Powstał wtedy zodiak egipski.
W Ameryce - Aztekowie i Majowie stworzyli 260-dniowy kalendarz księżycowy służący do obliczania terminów świąt religijnych.
W Chinach - państwie środka - cesarz był czczony jako przedstawiciel nieba. Astrologia chińska stworzyła 28-dniowy kalendarz księżycowy oraz wyodrębniła pas zodiakalny. Chińscy astrolodzy obserwowali już przed n.e. kometę Halleya, a od 28 roku p.n.e. plamy na Słońcu. Powstał wtedy zodiak chiński.
W Indiach - w drugim tysiącleciu przed n.e. teksty Wedy zawierają powiązania obserwacji astronomicznych z systemem filozoficznym i obrzędami religijnymi. Astrologia była uważana za najwyższy stopień wiedzy.
W Europie - około 2000 p.n.e powszechnie znana potężna budowla megalityczna (kromlech) Stonehenge była prawdopodobnie miejscem kultu, związanym z obserwacjami ciał niebieskich, przede wszystkim Słońca i Księżyca. Wielki kamienny krąg. Powstał zodiak celtycki.
W Starożytnej Grecji dopiero Simplikios wprowadził rozróżnienie pomiędzy astrologią a astronomią. Grecy przejęli od Babilończyków pojęcie planet, jednak Słońce traktowali jako najważniejsze. Po włączeniu Grecji do cesarstwa rzymskiego astrologia znajduje odbicie w alchemii, gnozie, manicheizmie.
Ze okresu średniowiecza zachowały się nieliczne księgi astrologiczne, na przykład rękopis nr 3731 z roku 1431 z kolekcji Harleian - jest to zbiór rękopisów w Muzeum Brytyjskim zgromadzony przez Roberta Harleya i jego syna Edwarda w początku XVIII wieku.
W renesansie nastąpił ponowny rozwój astrologii jako kontynuacja tradycji hellenistycznych. Wielcy astronomowie często zajmowali się astrologią (Kopernik, Tycho de Brahe, Galileusz, Johannes Kepler).
Astrologia była wówczas wyżej ceniona jako nauka, astronomia była jedynie jej nauką pomocniczą. Mikołaj Kopernik we wstępie do swojego epokowego dzieła "O obrotach" pisze o "Nauce, którzy jedni zowią astrologią, inni astronomią, a wielu spośród starożytnych szczytem matematyki".
Astrologii używano przede wszystkim do prognozowania pogody oraz wyznaczania szczęśliwych dni. Większe przepowiednie, jeśli były trafne, przynosiły sławę i bogactwo. Nietrafione niejednokrotnie kończyły się śmiercią astrologa. Stąd astrolodzy dbali o to by były dostatecznie niejasne i pozostawiające jak największą możliwość interpretacji.
Aż do XIX w. astrologia zachowuje swe znaczenie w najwyższych warstwach społecznych.
Astrologia nazywana jest czasem "wiedzą królewską". Królewskość jej bierze się jednak nie od wyższości nad innymi dziedzinami, lecz z historycznych zaszłości. Od początku bowiem nielicznych wówczas astrologów można było znaleźć tylko na dworach królów i władców.

Moja astronomia
Wokół słońca
pieca kuchennego
krąży matka
z księżycem-medalikiem  
na szyi
dalej ojciec
o marsowym obliczu

Wreszcie ty ze mną
dwie zgodne planety
zapatrzone w siebie
/niech ci będzie
że jesteś Wenus/
Dalej wszechświat

inne galaktyki
tak bardzo trudne
do uchwycenia
Adam Ziemianin

Natomiast chrześcijaństwo potępiało wszelkie wróżbiarstwo. Przepowiadanie przyszłości jest potępione w nauce Kościoła.
Warto podkreślić, że do XVII w. kościół w pełni akceptował astrologię, jednak wraz z pogłębiającą się wiedzą na ten temat oraz powstaniem rozmaitych ruchów religijnych, narodziła się niechęć, a następnie stopniowe wyparcie astrologii, przez co jej wiarygodność zmalała. Pojawiły się również wątpliwości, czy rzeczywiście planety mają jakikolwiek wpływ na losy człowieka.
Wypada zadać pytanie: dlaczego te, zdawałoby się niegroźne praktyki, są tak zdecydowanie potępione? Przecież wróżenie jest stare jak świat.
Co chwila w radio, telewizji, czasopismach pojawiają się horoskopy. Jesteśmy bardzo podatni na wróżby i magię. Wiara w układ gwiazd czy kart może mieć zgubne konsekwencje, zwłaszcza jeśli ktoś serio próbuje wyczytać z nich swoją lub cudzą przyszłość. Od zarania dziejów ludzie chcieli poznać przyszłość.
Horoskopy w gazetach czyta 55% Polaków, a 46% z nich przyznaje, że kieruje się zawartymi tam wskazaniami, co trzeci bierze je pod uwagę często, zaś co siódmy robi to czasami, a co czwarty rzadko. Co siódmy mieszkaniec kraju, w którym główną religią jest katolicyzm, przyznaje się, że odwiedził kiedyś wróżkę.
Dlaczego w czasach rozwiniętej nauki i technologii wróżby, horoskopy i przepowiednie są tak popularne, że niektórzy nie potrafią bez nich żyć?
Człowiek z natury jest religijny i potrzebuje czcić coś lub kogoś większego od siebie i do niego odnosić swe życie.
Na Wschodzie astrologia zawsze odgrywała duże znaczenie w życiu ludzi i to pozostało niezmienne – niezależnie od rozwoju cywilizacyjnego i postępu technologicznego, mistyka i duchowość stanowi ważny aspekt życia codziennego mieszkańców Wschodu. Jednak również Zachód zaczyna poszukiwać w niej wskazówek, czego wynikową jest lawinowo rosnąca liczba publikacji i wystąpień w mediach.
Dzisiaj z usług wróżek korzysta coraz więcej osób. Człowiek XXI wieku chociaż jedną nogą jest już na Księżycu, to drugą nadal tkwi w jaskini - mówi jeden z socjologów. Oczywiście ci, którzy sięgają po horoskopy, twierdzą, że traktują je z przymrużeniem oka.
Astrologia ma tyluż zwolenników, co i przeciwników. 
Ci pierwsi twierdzą, że to nie my jesteśmy reżyserami swojego życia, drudzy intuicji przeciwstawiają rozum. Świat coraz szybciej pędzi naprzód, a najbardziej tajemna z nauk ma się coraz lepiej.
Magia wydaje się świetnym lekarstwem na kłopoty codziennej egzystencji. Dlaczego?
I to miał być dzisiejszy temat, ale jak to zwykle u mnie bywa, wstęp okazał się za długi. Zatem kolejny temat będzie czekał na swoją kontynuację, tak jak ja czekam na przyjście Wiosny. 
Dość mam mglistych, szarych dni bez słońca, dość przygnębiających poranków bez śpiewu ptaków. Chciałabym cieszyć się zielenią drzew, kolorami kwiatów. Natomiast zamiast natarczywego dzwonka o poranku powinno mnie budzić radosne ćwierkanie ptaków, które wraz z muskającym mnie ciepłym promieniem wschodzącego słońca, pozytywnie nastrajałoby mnie do życia. A do optymistów to ja nie należę.

Przedwiośnie 
Szczerniały dachy i pola,
na drodze - błoto do kolan.
Gołębie gruchają dziś głośniej:
Przedwiośnie!

Przedwiośnie!
I wróble ćwierkają inaczej,
i wrona inaczej dziś kracze.
I bałwan się skurczył od rana,
że... prawie już nie ma bałwana!
Nos tylko mu sterczy żałośnie...
Przedwiośnie!
Przedwiośnie!

Przedwiośnie!
Przebiega kot przez podwórze,
ostrożnie omija kałuże:
-Brrr! Wszędzie woda i woda,
to nie dla kota pogoda!

Jest mokro. Jest szaro. Nieznośnie.
Przedwiośnie...
Wiadomo, przedwiośnie!
A wiosna, gdzież się podziewa?
Za jakie skryła je drzewa?
W leszczynach się chowa czy klonach,
słoneczna, promienna, zielona?
Na razie są tylko bazie.
I kotki na wierzbie - na razie...
A potem już może za tydzień,
na stałe się wiosna rozgości.
Widzicie? Już idzie! Już idzie,
bo pąki pękają z radości.
Maria Terlikowska

czwartek, 7 marca 2019

Moja ulica na przedwiośniu

Urodziło się przedwiośnie 
Urodziło się pod krzakiem przedwiośnie,
całkiem małe, maciupeńkie - i rośnie.
Wydłubało drobne kiełki spod ziemi
o chuchało, by im dodać zieleni.

Przedwiośnie, przedwiośnie, przedwiośnie
wiosnę przyprowadzi,
a wiośnie, a wiośnie, a wiośnie
wszyscy bardzo radzi!

Wydobyło chyłkiem kwiatek z kieszeni
i podparło go słonecznym promykiem,
obudziło parę żuczków nad ranem
przecierają żuczki oczka zaspane.

Przedwiośnie, przedwiośnie, przedwiośnie
wiosnę przyprowadzi,
a wiośnie, a wiośnie, a wiośnie
wszyscy bardzo radzi!
Hanna Łochocka
Co roku nie mogę doczekać się nadejścia wiosny. Wiosna tego roku powoli nadchodzi, nie spieszy się, ale i też nie spóźnia. Wiosna idzie niosąc z sobą ciepło słońca, błękit nieba, śpiew ptaków, zapach kwiatów, nieśmiałą, delikatną zieleń traw. Pąki czekają już pełne gotowości, nabrzmiałe i ciężkie, aż królewna Wiosna opuści na gałęzie zieloną, delikatną pajęczynę.
Marcowe słońce śmiało już migoce odblaskami światła od szyb. Można już odnieść wrażenie, że Wiosna w pełni. Jednak, gdy spojrzy się w dół wrażenie pryska. Dookoła szarość.... Za tydzień, może kolory zastąpią szarość. Ale pewnie jeszcze wróci mokra, szara zima, odbierając nam dobry nastrój.
Teraz moje serce wyrywa się do Wiosny na mojej ulicy. 
Od czasu mojej wyprowadzki z Domu zawsze tęsknie do mojej ulicy. Od tamtej pory w każdy weekend ''wpadam'' na moją ulicę. Sprawdzam co się zmieniło, zastanawiam się czy wypiękniała. Moje ulica to nie stojące domy, to ludzie. Gdy nadchodzi Pani Wiosna zawsze cieszę się, że jak będę w Domu to na mojej ulicy znowu zobaczę znajome uśmiechnięte twarze, które zimą chowają się w swoich domach. Kocham iść moją ulicą, przystawać, aby porozmawiać z sąsiadami, którzy zawsze mają dla mnie dobre słowo. Te spotkania nieodmiennie wzruszają mnie, wlewają dużo ciepła do mojego serca. Dla nich pozostanę na zawsze tą małą, chudą dziewczynką, bawiącą się z chłopakami z sąsiedztwa. Wszyscy się tu znają od kilkudziesięciu lat, ale mama i sąsiadki nigdy nie przeszły na "ty" (no poza nielicznymi wyjątkami), chociaż są naprawdę ze sobą blisko. Cóż inne pokolenie... 
Kiedyś wszyscy mieszkańcy mówili sobie "dzień dobry", znali się z nazwiska, wiedzieli gdzie kto mieszka.
Znam ulicę niedługą, nieładną,
Która dla mnie została stworzona,
Na podwórku piłkarski stadion,
Przy śmietniku Reduta Ordona.
Kto na lody w upał pożyczy,
Da parasol gdy pada deszcz?
Tylko chłopak z naszej ulicy
I dziewczyna czasami też.

O te bruki potłukłeś kolana,
Grając dzielnie na lewej obronie,
Tu dłużyła się noc przepłakana,
Gdy dozorca cię z pasem dogonił.
I na kogo można tu liczyć
Gdy nieszczęście kłuje jak jeż?
Na chłopaków z naszej ulicy,
Na dziewczyny czasami też.

Czas w pośpiechu figle nam płata,
Piłka toczy się w bramkę pustą,
Wyrósł człowiek już z małolata
I do kina puszczają na ósmą.
Głupia wiosna kwiatami krzyczy,
Czyjeś włosy pachną jak bez,
Patrzą chłopcy z naszej ulicy
I dziewczyny na chłopców też.

Potem człowiek zdoroślał ze szczętem,
Został kimś, czyli zszedł na manowce,
Już magistrem czy może docentem
Albo nawet obcokrajowcem.
Lecz gdy sprawy masz zasadnicze,
Tak się składa, że zajrzeć chcesz
Do chłopaków na naszą ulicę
I do dziewczyn czasami też.

Czy ulica stoi jak stała,
Czy gitary w zaroślach umilkły,
Rozsypała się stara wiara
Ale przecież ludzie nie szpilki.
I bez żadnych ubocznych przyczyn
Dopomoże ci w świecie gdzieś
Starszy pan, niegdyś z naszej ulicy,
Starsza pani czasami też.
Chciałabym cofnąć taśmę zdarzeń. Jednak życie, to nie taśma filmowa, czy też magnetofonowa. Nie można go cofnąć. Nie można przeżyć jeszcze raz tego co było. 
Czasem jednak budzą się we mnie wspomnienia, gdy wędruję ulicą mojego dzieciństwa. Cóż nie jest ona duża i kiedyś dla moich szkolnych koleżanek leżała na końcu świata. Do tego brak dostępu do telefonu czynił ją jeszcze bardziej niedostępną. 
Teraz powoli się to zmienia. 
Gdy jednak mieszkasz na ulicy wśród ludzi, którzy od zawsze cię znają, od zawsze interesują się twoim losem, nigdy nie czujesz się sam. Z drugiej strony nie istnieje nic takiego jak tajemnica. Wieści roznoszą się niczym rozsiewane przez wiatr. Tak też było z ostatnimi wiadomościami, które boleśnie ścisnęły mi serce. 
A przecież jadąc do Domu czułam, życie otwierało przede mną radośnie drzwi. Niestety drzwi zatrzasnęły się niespodziewanie, a w duszy pozostał smutek. Dźwięk zamykanych drzwi zawsze wywołuje u mnie niejasny przelotny żal, nawet jeśli wiem, że za chwilę się znowu otworzą. Niestety nie tym razem.
W grudniu znowu ktoś bliski odszedł z mojej ulicy. Niestety za często się to zdarzało w minionym roku.  
Cóż ludzie odchodzą z różnych powodów. Umierają, wyjeżdżają, zrywają z nami kontakt, zapominają o nas. Ludzie najczęściej odchodzą w milczeniu i bez słowa. Ukrywają powody swojego odejścia i w milczeniu spędzają resztę życia bez nas. Jednak, gdy tylko wyjeżdżają, to zawsze możliwe jest, że kiedyś wrócą, że przypomną sobie o nas. Pozostaje w nas tylko nadzieja, że kiedyś ktoś wróci. Jednak gdy umierają, to tracimy ich bezpowrotnie. Wiemy wówczas, że ktoś już do nas nie wróci i w żaden sposób nie będziemy w stanie sprawić, aby zechcieli wrócić.moja ulica
na mojej ulicy 
nie ma kolorowych neonów 
na mojej ulicy 
nie śpieszy się nikomu 
nawet wiatr leniwie kołysze liście 

po mojej ulicy 
nie pędzą limuzyn sznury 
po mojej ulicy 
spaceruje kot szarobury 
taka ulica jest chyba w każdym mieście 

do tej ulicy 
człowiek tęskni będąc w podróży 
do tej ulicy 
człowiekowi powrót się dłuży 
a gdy tu dotrze to szepnie – nareszcie
znalezione w Internecie
Kto wie, co przyniesie przyszłość? Może jeszcze raz tu zamieszkam na stałe?
Jednak wszystko bezpowrotnie odeszło, taka jest kolej rzeczy. Wszystko zmienia się, płynie jak rzeka zgodnie ze swoją naturą. Nie wszystko można ze sobą zabrać. Wiele rzeczy trzeba zostawić, inne- nowe poznać i zabrać ze sobą w dalszą drogę. Wiele wody już przepłynęło, wiele się w moim życiu zmieniło. Moja ulica trwa, ale też się zmieniła. Podobnie jak nasze życie ustępuje miejsca nowemu. Ale czy lepszemu? 
Chciałabym umieć napisać o mojej ulicy, tak jak o swojej wiosce pisze Basia. Mogę tylko powiedzieć, że na mojej ulicy są, a raczej na początku były same białe domy z kolorowymi ozdobami, które nadal stoją w szeregu. Stare drzewa w pobliskim lasku szumiały od zawsze, a przez lata dołączyły do nich te przydomowe, również mające swój wiek. To najpiękniejsze, największe stoi przy moim Domu. Ptaki w jego gałęziach już śpiewają. Natomiast kropli rosy zawsze szukam o świcie, o czym już pisałam. Nie ma tylko rzeki. 

Sercem pisane.
Kocham mą wieś, rodzinną wieś
Te długie chat szeregi,
Szum starych drzew, słowika śpiew,
Rzeki piaszczyste brzegi.
Kocham mą wieś, rodzinną wieś
Domów bielone ściany,
Gdziem dzieckiem był, sny złote śnił
Szczęśliwy, roześmiany.
Kocham mą wieś, rodzinną wieś
Gdy zorza złoci niebiosy,
Gdy niknie cień, budzi się dzień
Obmyty w kroplach rosy...
Zdaje sobie sprawę, że nic nie jest nam dane na zawsze, wszystko powoli odchodzi. Prędzej czy później stracimy bezpowrotnie tych na których nam najbardziej zależy. A przecież to dzięki nim tak naprawdę nie zmieniamy się. Dla nich zawsze pozostaniemy dziećmi, które kopią piłkę na ulicy. Niestety życie idzie stale do przodu i nie robimy się młodsi. Szumią o tym drzewa rosnące na mojej ulicy, które pamiętają, że ulica, dom , a także i my się starzejemy. Niby wszystko jest jak było. Jednak nic nie jest jak było.
Ja jednak zawsze będę z tej ulicy. STĄD.