piątek, 25 lipca 2025

Letnia opowieść

 Aksamitki

W samym środku lasu, przy domku z piernika,
Aksamitki rosną w ogródku malutkim,
Gdy wieczór nadchodzi i dzień się zamyka,
Widzę je dokładnie w mgnieniu oka krótkim.

Złoto i pomarańcz błyszczą przed zachodem,
Cytrynowy z brązem, czerwień nakrapiana,
Rozświetlają półmrok bursztynowym miodem,
Muśnięciami mżawki jeszcze pogłębianym.

Rankiem zaś nie ujrzysz motyli na łąkach,
Pawików, cytrynków i paziów królowej,
Wszystkie są w ogródku już od wschodu słonka,
Co dzień wdziękiem kwiatów wabione od nowa.

Jeżeli zabłądzisz w czarodziejskim lesie,
Idź śmiało przed siebie za motyli lotem,
Niech cię echo baśni w stronę chatki niesie,
Znajdziesz aksamitki za chruścianym płotem…
Lato... Piękny, kolorowy czas, który zazwyczaj przynosi nam wypoczynek, dużo dobrej energii, przyjemności, radości. Z drugiej strony płowowłosa córka króla Słońce przynosi także wiele pracy, tym co podczas panowania Pani Zimy mają ich mniej. To dzięki nim królewna Lato obdarowuje nas koszami pełnych kruchych warzyw i soczystych owoców. Nie brakuje w nich marchewki, kalarepki, zielonego groszku, młodej kapusty i ziemniaków, a także truskawek, jagód, czereśni... Tych które Mała Dziewczynka lubi najbardziej, a które właśnie w tych letnich miesiącach smakują najlepiej.
Już początek czerwca jest zapowiedzią panowania Pani Lato. To czas, kiedy słońce świeci najjaśniej, dni są długie, a noce ciepłe i najkrótsze. Jednak wraz z nadejściem pracowitej królewny Lato stają się one coraz dłuższe. I będą się one wydłużać, aż do urodzin Małej Dziewczynki, gdy zacznie panowanie najstarsza córka króla Słońce.
W czerwcu Pani Lato przychodzi do nas ubrana w kolorową sukienkę utkaną ze złocistych promieni i ozdobioną różami, makami, chabrami i oczywiście dzwoneczkami. Jej włosy w kolorze miodu rozwiewa letni wiatr. Wokół niej tańczą barwne motyle. Idzie uśmiechnięta, wypoczęta, pełna zapału do pracy. Rozgląda się ciekawie dookoła i planuje już w swoim kalendarzu, co i kiedy będzie robić. Przed nią bowiem bardzo pracowity czas. Nic więc dziwnego, że zapełniony ma każdy dzień.
Na początek zbiera dla nas kosz pełen czerwonych, słodkich truskawek i aromatycznych rumianych czereśni. W drugim nie brakuje aromatycznego lubczyku, pachnącego koperku, młodych ziemniaków...
Gdy kończy się czerwiec i zaczyna lipiec królewna Lato nie ma wakacji, nie bierze urlopu jak większość mieszczuchów.  Zakłada tylko chroniący od słońca lekki, zwiewny kapelusz, który przyozdabia pachnącym groszkiem, nagietkami, kłosami zbóż  i zabiera się do pracy.
Przecież wiadomo, że dla niektórych nadejście królewny Lato oznacza czas najbardziej pracowity, wypełniony obowiązkami od wczesnego świtu do zachodu słońca.  Do tego zazwyczaj jest gorąco, skwarnie i najlepiej wszyscy schroniliby się w cieniu. Jednak wiadomo, że „gdy w lipcu upały, wrzesień jest doskonały”.
Królewna Lato zazwyczaj sprawia, że lipiec jest najcieplejszym miesiącem w roku. Jednak  potrafi być on także bardzo kapryśny. Dlatego od lat Mała Dziewczynka nie bierze w tym miesiącu urlopu. Raz wzięła i wystarczy...
Często w lipcu z obawą spoglądamy na niebo i zastanawiamy się jaką pogodą w tym roku ześlą nam niebiosa? Gwałtowne ulewy czy też palące promienie słońca? I tak źle i tak niedobrze...
Jednak pomimo tego lipcowa królewna Lato potrafi zachwycić. To właśnie wówczas lipy przyciągają do siebie swoim przyjemnym zapachem. Dla Małej Dziewczynki miód lipowy należy do pierwszej piątki tych najlepszych.
Gdzie tylko spojrzy lipcowa Pani Lato, tam rozkwitają najbardziej sielskie kwiaty: dalie, malwy, jeżówki, lwie paszcze, lilie... Dla Małej Dziewczynki lipiec to przede wszystkim nagietki, floksy, mieczyki, rudbekie, panienki... Paradę lipcowych kwiatów zamykają hortensje, karych festiwal możne podziwiać w domowym ogrodzie.  .
Mała Dziewczynka nie zapomina też o polnych, lipcowych kwiatach, które przywiewają wspomnienia z dzieciństwa....
Kwiatów tak pełno, że czasem nie żal zrywać i wstawiać do maminego wazonu....
W słonecznika blasku
W blasku słonecznika, jak przy lampie w pełni
Kiedy jeszcze grają w tamaryszkach świerszcze
Wierzę, że się moje  sny sierpniowe spełnią
Chociaż to nie jesień, ale lato jeszcze.

Układam wciąż w myślach peany złociste
Z pola słoneczników przybyłe znienacka
Mają one podtekst, choć w zamysłach czyste
Nie skryje nadziei mina zawadiacka.

Zielone błękity uczucia maskują
Na sypkim wyryte, wysrebrzonym piasku
Może je odgadniesz, gdy serce poczuje
Co chcę ci powiedzieć w słonecznika blasku…
Od lat Mała Dziewczynka najbardziej zaprzyjaźniona jest z sierpniowo-wrześniową Panią Lato, która zawsze przychodzi uśmiechnięta, ubrana zazwyczaj w zwiewne lawendowo-wrzosowe sukienki. W wiklinowym koszyku  co roku w darze przynosi nam dalie, cynie, astry, wrzosy.... Nie należy zapominać o śliwkach, jabłkach, gruszkach, jeżynach, winogronach, a także dyniach, ziemniakach, cukiniach, pomidorach, paprykach...
Ten czas dojrzałych owoców i warzyw Mała Dziewczynka lubi najbardziej.
Wówczas najchętniej wyjechałaby do magicznej krainy zwanej Ciszołandią. A tam uczęszczałaby na zajęcia do Akademii Szeptów. Szeptałyby tam tylko kwiaty, wiatr, liście na drzewach, strumień, ptaki, pszczoły, motyle świerszcze....   
Najpierw jednak Małą Dziewczynka wywiesiłaby tabliczkę - Przepraszam, jestem offline. Zapewne nie tylko dla niej zmorą są e-maile, telefony, wiadomości na różnych komunikatorach po pracy...
Powinniśmy mieć zagwarantowane prawo do odpoczynku dobowego, weekendowego, urlopowego... Przecież pozostawanie przez pracownika w stałym kontakcie z pracodawcą byłoby zresztą jest chyba sprzeczne z celem urlopu... Ale STOP, to jest już temat na inną opowieść...
Tak, nie tylko sierpniowo-wrześniowa Pani Lato obdarza nas aromatem dojrzałych owoców i warzyw, różnorodnością kwiatów... A wszystko to w pięknych barwach.
Królewna Lato nieodmiennie maluje świat na kolorowo. Lawendę, astry, wrzosy, śliwki na fioletowo. Pelargonie, róże, maki, truskawki, poziomki, pomidory na czerwono. Chabry, petunie, ostróżki ogrodowe, lobelie na niebiesko. Liliowce, rudbekie, cynie, aksamitki, nagietki, gruszki, papryki na odcienie żółto-pomarańczowe... Róże, goździki, floksy, astry, hortensje na biało....
Wiele roślin ulubionych przez Małą Dziewczynkę jest wielobarwnych. Róże, floksy, goździki, pelargonie, groszek ozdobny...
Pani Lato sprawia, że dookoła jest radośnie i optymistycznie. Barwy wpływają na nasze uczucia, nastrój. Już Johann Wolfgang Goethe pisał „Barwy działają na duszę, mogą pobudzać w niej wrażenia, wzbudzać uczucia i myśli, które uspokajają nas lub wzruszają i wywołują smutek lub radość”. No i mamy kolejny temat do utkania.
Czy tylko Mała Dziewczynka ma czasem ochotę złapać Panią Lato za rękę i nie puścić. Bo gdzież ona tak biegnie? Najchętniej zatrzymałaby choć na chwilę właśnie tą sierpniowo-wrześniową królewnę. „Zostań jeszcze trochę, proszę” poprosiłaby Mała Dziewczynka. "Może zdążymy na jeszcze jeden spacer po łąkach, jeszcze jeden skok na pola pełne kwiatów...?"
Czasem wystarczy tylko spojrzeć wokół siebie, dostrzec te drobne cuda – motyla, który usiadł na kwiatku, czy mieniący się w promieniach słońca liść... Zatrzymać się na chwilę, złapać oddech i poczuć, jak piękny jest świat wokół.
Dlatego warto spojrzeć na świat dookoła bardziej optymistyczne i cieszyć się tym letnim czasem wśród drzew, kwiatów... Warto też wędrować razem z królewną Lato przez łąki, polne dróżki... Czasem zatrzymać się aby zerwać rumianą gruszkę lub soczystą śliwkę...
To takie proste, a zarazem magiczne – cieszyć się tym, co mamy tu i teraz.
Błękitna Nasturcja
Na polanie, przy strumieniu
Gdzie się trzciny w słońcu mienią
I gdzie czasem licho wzdycha
Jest zakątek dziwnie cichy

I tak, jak to w baśniach bywa
Wiatr znużony odpoczywa
W tym ustroniu skrytym, właśnie,
Gdy znużony wianiem, gaśnie

Na kamieniach przycupnięty
W wonnych kępkach dzikiej mięty,
Cuda widzi niesłychane
Tylko tutaj spotykane

Gdyż w zaciszu, tuż przy sośnie
Błękitna nasturcja rośnie
Po głazach się zwinnie wspina
Jak zwierzątko, nie roślina

Pachnie, o tym powiem krótko
Miodem z lekką pieprzu nutką
Myślę o niej od poranka
Bo dziś przyda się wiązanka

To na twoje urodziny
Prosto z lasów mych  gęstwiny
Dam ci z chabrów i bławatów
Z niespodzianką bukiet kwiatów

I jak zręcznie składam strofę
Tak nasturcję w bukiet wplotę
A gdy z łóżka świtem wstaniesz
Możesz zjeść ją na śniadanie!
wiersze Jolanta Maria Dzienis

sobota, 19 lipca 2025

Jaka byłaś naprawdę...?

Egzamin z miłości
Klęczę z Marią Magdaleną
u stóp starego krzyża
w dąbrowskim kościele
smuga światła
po której Święci
schodzą z drewnianych sklepień
wskazuje mi drogę
do Łaskawej Matki
o wzroku tak samo łagodnym
jak kiedyś gdy przychodziłam do Niej
czytać uczniowskie zadania
wracam dziś
by wzrokiem zamglonym od szczęścia
dziękować
za płacz niemowlęcia
za pierwsze litery i rozwikłane łamigłówki
za niespokojną młodość
za dziękuję – wysłane w obie strony
za nić która łączy serca
przynoszące maturę w plecaku
w półmroku starego kościoła
ty i ja
zdajemy egzamin z miłości
na drabinie pokoleń.
Ostatnio zauroczył mnie obraz przedstawiający Marię Magdalenę.
I nagle uświadomiłam sobie, że już od dawna chciałam napisać o mojej patronce. Myślałam i myślałam, ale nic z tym do tej pory nie zrobiłam... Dlaczego? Nie wiem, zawsze był temat, który wepchnął się pierwszy. Pora to dzisiaj zmienić, zwłaszcza, że 22 lipca tuż, tuż.
Tak, tak... Maria Magdalena jest moją patronką od bierzmowania. Magdalena... To imię wybrałam sama. Dla mnie jest jednym z najpiękniejszych... No i oczywiście Magdalena pasowała do Marii z chrztu. W dawnych, zamierzchłych czasach bez Internetu trudno było znaleźć świętą z moim pierwszym imieniem. Ba, trudno było znaleźć w kalendarzu dzień imienin... Ale to nie jest temat na dzisiaj.
Któż nie słyszał o Marii Magdalenie, jednej z najsłynniejszych i budzących duże emocje postaci biblijnych? Wokół niej powstało tak wiele legend, że dziś ciężko jest oddzielić prawdę od fantazji. Przyczynili się do tego pisarze i artyści, a także ludzie Kościoła i wyznawcy różnych sekt. Historycy do dziś próbują dociec, jaka jest prawda o tej najbardziej tajemniczej kobiecie znanej z kart Ewangelii.
Właściwie z Ewangelii o Marii Magdalenie dowiadujemy się niewiele. Była jedną z kobiet, które wspierały Jezusa i jego uczniów finansowo, podróżowała z nimi.
Wiemy też, że Jezus wyrzucił z niej siedem złych duchów, które bywają interpretowane jako cała pełnia zła. Pochodziła z miejscowości na zachodnim brzegu Jeziora Tyberiadzkiego o nazwie Magdala.
Tak, Nowy Testament przekazuje o niej niewiele informacji, a jak już, to ukazuje ją w bardzo ważnych momentach. Dlatego była znaczącą postacią.
Najbardziej znamy opowieści, w których Ewangeliści podają, że Maria Magdalena stała pod krzyżem w czasie męki Chrystusa oraz że była pierwszym świadkiem jego zmartwychwstania i zaniosła tę nowinę apostołom.
W tradycji żydowskiej kobiety nie mogły być powoływane na świadków w sprawach sądowych. A ich słowu po prostu z zasady nie wierzono. Według Ewangelii świadkiem zmartwychwstania staje się kobieta, która jednak znając żydowskie obyczaje biegnie zaraz i przyprowadza dwóch mężczyzn, aby i oni mogli zostać świadkami. W ten sposób Marię Magdalenę zaczęto postrzegać jako tę, która ogłosiła dobrą nowinę uczniom Jezusa.  Dlatego nazywana jest często “apostołką Apostołów".
I na tym w zasadzie kończą się pewne, ewangeliczne fakty dotyczące Marii Magdaleny.
Przeczytałam że często utożsamiano ją z jawnogrzesznicą, o której wspomina św. Łukasz, ale też z Marią, siostrą Łazarza. Współcześni bibliści rozróżniają jednak te trzy postacie, podkreślając, że wszystkie trzy Marie... nie miały ze sobą bliższego związku
Kraina radości
Klękam po raz drugi
z Marią Magdaleną
wszystkie chwile szkolnych trosk
składam w darze
ja – matka, On – Syn i Ty – mój Bóg
co wypełnia serca miłością
zwyczajnych dni
znów przychodzę w progi
dąbrowskiego kościoła
z sercem świadectwem
i zeszytem mojego życia
danego w darze bym mogła żyć
w uśmiechu Kamila
od którego topnieją lody
i słońce rozbłyska złotem.
Co zatem sprawiło, że Maria Magdalena stała się postacią wokół której urosło tak wiele mniej lub bardziej uzasadnionych legend? Może dlatego, że niewątpliwie jest jedną z najbardziej tajemniczych kobiet występujących w Biblii?
Najbardziej rozpowszechnioną legendą dotyczącą Marii Magdaleny jest to, że była żoną Jezusa. Została ona spopularyzowana przez niektórych twórców, którzy najczęściej odwoływali się do gnostycyzmu. Legendy rozwijały się od w średniowiecza aż do współczesności. Jednak swoje apogeum przeżyły chyba po publikacji "Kodu Leonarda da Vinci" Dana Browna.
Maria Magdalena była często przedstawiana przez wielu malarzy. Malowali ją: Caravaggio, Tycjan, El Greco, Tintoretto, Georges de La Tou...  Niektórzy nawet po kilka razy...
W ikonografii św. Maria Magdalena przedstawiana jest według tradycji, która utożsamiła ją z innymi Mariami. Ukazywana w długiej szacie z nakrytą głową; w bogatym książęcym wschodnim stroju lub jako pokutnica, której ciało osłaniają długie włosy; w malarstwie barokowym ukazywana bez odzieży lub półnago. Jej atrybutami są: dyscyplina, instrumenty muzyczne, krucyfiks, księga - znak jej misyjnej działalności, naczynie z olejkiem, kadzielnica, gałązka palmowa, czaszka, włosiennica, zwierciadło.
Od czasów średniowiecza malując jej wizerunek artyści bazowali głównie na Złotej legendzie Jakuba de Voragine, w której autor przedstawił dzieje Marii, właścicielki grodu Magdala. Można tam przeczytać:
„Magdalena była więc bardzo bogata, a ponieważ bogactwu zawsze towarzyszy chęć użycia, więc i ona, jaśniejąc bogactwem i urodą, oddała ciało swoje rozkoszom, tak że wreszcie zapomniano jej własnego imienia i wszędzie zwano ją grzesznicą. Lecz pewnego razu słyszała, że Chrystus, który tu i tam nauczał, będzie na uczcie u Szymona Trędowatego, kierowana wolą Bożą pospieszyła tam. Nie śmiała jednak jako grzesznica zjawić się pomiędzy sprawiedliwymi, lecz pozostała z tyłu koło nóg Pana, łzami obmyła jego stopy, wytarła je włosami i namaściła cennym olejkiem”
Ileż to dawało możliwości dla malarzy. Święta, którą można malować niczym zmysłową Wenus. Piękna grzesznica o długich włosach. Nawrócona niewiasta, która stała się symbolem szczerej pokuty. Naga lub półnaga, bo w sferze duchowej był to, jak wyczytałam, także symbol czystości: naga dusza nie ma strachu ani wstydu, by ukazać się Bogu. Kobieta, z której Chrystus wypędził siedmiu diabłów.
"Maria Magdalena pokutująca", "Maria Magdalena czytająca", "Maria Magdalena omdlała", "Maria Magdalena pisząca"
Kolejny raz
Znów klękam
z Marią Magdaleną
u stóp Chrystusa w dąbrowskim kościele
cisza wlewa się strumieniami
w skołatane codziennością serce
i nagle
właśnie ty
przenosisz mnie w świat ciepła
zaklętego w barwie głosu
po raz kolejny śpiewając Bogu
i Janowi od Biedronki
i mnie i sobie
i tym co nie wiedzą że są bliscy i oddaleni
a ty
Matkę Bożą
zdejmujesz z ołtarza
gestem wyciągniętych dłoni
dziękujesz za talent pomnożony
jeszcze raz w dąbrowskiej świątyni
płacze Maria Magdalena
u stóp krzyża
ciągle tą samą miłością
co mocniejsza jest od śmierci.
Maria Magdalena jest patronką zakonów kobiecych w Prowansji, Neapolu, Sycylii. Jest także patronką dzieci, które mają trudności z chodzeniem, fryzjerów, kobiet, osób kuszonych, ogrodników, studentów i więźniów.
Kult św. Marii Magdaleny jest powszechny w Kościele zarówno na Zachodzie, jak i na Wschodzie. Święta uwielbiana przez Kościoły Wschodnie i a  z drugiej strony zdegradowana przez Kościół katolicki, gdy papież Grzegorz Wielki  w 591 roku uczynił z niej jawnogrzesznicę. Co z tego, że papież Paweł VI ją zrehabilitował w 1969 roku. Zbyt późno. Twierdzenie papieża Grzegorza przylgnęło do wierzeń przez setki lat i wielu Chrześcijan jest święcie przekonanych, że Maria Magdalena była jawnogrzesznicą. Czy celowo?
Maria Magdalena ma swoje sanktuaria, do których od wieków licznie podążają pielgrzymi.
Wg jednej tradycji grób Marii Magdaleny był w Efezie, gdzie wzniesiono również bazylikę ku jej czci. Kiedy jednak Turcy zawładnęli miastem, jej relikwie miały zostać przeniesione do  Konstantynopola za panowania cesarza Leona Filozofa (886-912). Kiedy jednak krzyżowcy opanowali Konstantynopol (1202-1261), mieli przenieść relikwie Marii Magdaleny do Francji.
Według innych święta miała udać się łodzią na południe Francji do La Saint Baume, gdzie według legendy miała mieszkać przez 30 lat w jaskini jako pustelnica i pokutnica, by głosić Ewangelię. Tam, zgodnie z legendą, dożyła końca swych dni jako pustelnica.
KryptyBazyliki Marii Magdaleny w średniowiecznym miasteczku Saint-Maximin-la-Sainte-Baume w południowej Francjiskrywają szczątki, a dokładniej – czaszkę i kości należące rzekomo do Marii Magdaleny.
Kości i czaszka zmarłej od ostatnich badań w 1974 roku pozostają zamknięte za szczelną szybą. Naukowcy obeszli tę przeszkodę, robiąc ponad 500 fotografii pod różnym kątem. Dzięki temu byli w stanie zrobić komputerowy model 3D, na podstawie którego odtworzyli kształt twarzy. Ustalili, że czaszka należała do kobiety w wieku około pięćdziesięciu lat, pochodzącej z rejonu Morza Śródziemnego. Kobieta miała ciemnobrązowe włosy, a odcień skóry odpowiada tym, które występują u ludzi z tego regionu.
Naukowcy chcieliby kontynuować badania, które wymagają pobrania niewielkiego fragmentu czaszki, na co jednak nie pozwala Kościół katolicki.  A szkoda... 
Mogłabym tak jeszcze pisać i pisać o mojej patronce...
DO MARII MAGDALENY
Nie sądzili że masz duszę
gdy kupowali twoje piękne ciało
szanowani obywatele brutalnego świata
pewni że wszystko mogą kupić
ty też nie wiedziałaś że jest coś więcej
do czasu aż ujrzałaś kamień grozy...
ocaliła cię miłość
tylko ona nie pozwala szybować kamieniom
by mogły dziać się cuda
ocaliło cię słowo- dobre słowo
ocaliło cię niebo- zobaczyło twoją duszę
gdy inni widzieli ciało wystawione na sprzedaż.
wiersze Basia Wójcik​

sobota, 12 lipca 2025

Roślina jak malina

W malinowym chruśniaku
W malinowym chruśniaku, przed ciekawych wzrokiem
Zapodziani po głowy, przez długie godziny
Zrywaliśmy przybyłe tej nocy maliny.
Palce miałaś na oślep skrwawione ich sokiem.
Bąk złośnik huczał basem, jakby straszył kwiaty,
Rdzawe guzy na słońcu wygrzewał liść chory,
Złachmaniałych pajęczyn skrzyły się wisiory,
I szedł tyłem na grzbiecie jakiś żuk kosmaty.
Duszno było od malin, któreś, szepcząc, rwała,
A szept nasz tylko wówczas nacichał w ich woni,
Gdym wargami wygarniał z podanej mi dłoni
Owoce, przepojone wonią twego ciała.
I stały się maliny narzędziem pieszczoty
Tej pierwszej, tej zdziwionej, która w całym niebie
Nie zna innych upojeń, oprócz samej siebie,
I chce się wciąż powtarzać dla własnej dziwoty.
I nie wiem, jak się stało, w którym okamgnieniu,
Żeś dotknęła mi wargą spoconego czoła,
Porwałem twoje dłonie — oddałaś w skupieniu,
A chruśniak malinowy trwał wciąż dookoła.
Bolesław Leśmian
Każdy je zna, lubi... Słodkie owoce złożone z maleńkich koralików. Są nieodłącznymi elementem lata, deserów, syropu... W rankingu naszych ulubionych owoców znajdują się w ścisłej czołówce.
Dzisiaj opowieść o malinach.
Malina (Rubus idaeus L.) bywa nieraz wymieniana w dawnych źródłach polskich pod nazwą malina, ale także kosmatki. Nazwa malina pochodzi od barwy, a kosmatki od włosków stojących na owocach.
Znaleziska archeologiczne potwierdzają, że już od czasów zamierzchłych malina była składnikiem diety ludzi. Zbierała je ludność z koczowniczych plemion młodszej epoki kamienia.  Według greckiego uczonego Kato, owoce maliny były zbierane przez Greków w górskich lasach i służyły zarówno za pokarm, jak i za lek.
Pierwsze wzmianki o nich pochodzą z około 300 roku przed Chrystusem. Starogrecka legenda mówi, że na początku wszystkie maliny miały kolor biały. Jedno wydarzenie na zawsze zmieniło jednak te owoce…
Gdy Zeus był dzieckiem, chciał krzykiem, wzbudzić gniew kapłanów bogini Kybele. Chcąc go uspokoić, nimfa Ida, córka kreteńskiego króla Melisosa, pochyliła się, aby zerwać malinę. Jednak ciernie krzaka skaleczyły ją, a kropla krwi spadła na owoc. Od tego czasu wszystkie maliny zachwycają piękną czerwienią.
Nasi prehistoryczni przodkowie jedli ten owoc, pomimo że była to jej dzika odmiana. Dioskorides pisał o obfitości krzewów maliny na górze Ida w Azji Mniejszej. Również Pliniusz uważał, że ojczyzną maliny są zbocza Idy. Prawdopodobnie z tego wynika jej łacińska nazwa - idaeus, nadana przez Karola Linneusza.
Dzikie krzewy malinowe opanowały Europę, część Azji i przedostały się przez Cieśninę Beringa do Ameryki Północnej. Jako pierwszy w IV w. n.e malinę za roślinę uprawną uznał  Palladius. Pierwsze jej uprawy znane są z przyklasztornych ogrodów od późnego średniowiecza. W końcu XVIII w. pojawiły się pierwsze hodowlane odmiany malin.
Malina także była wykorzystywana w magii ludowej. Na Filipinach ludzie wierzyli, że zaplątane patyki krzewu wypędzają złe duchy z ich mieszkań. Natomiast w Niemczech wiązka gałęzi przywiązana do ciała konia mogła poskromić najbardziej niepokornego konia.
W średniowieczu sok z maliny był używany jako barwnik w malarstwie.
Malina jest jednym z bardzo częstych motywów w polskich ludowych pieśniach. Stałe jest tam porównanie ze względu na barwę, że „dziewczyna jak malina”.
Rozkwitającą gałązkę malinową niesiono w Palmową Niedzielę do kościoła. Święcono gałązkę maliny także wraz z innymi
ziołami 15 sierpnia.
Hipokrates zalecał je jako środek napotny. Później lekarze rzymscy mieszanką soku malinowego, miodu i octu leczyli wiele różnych przypadłości.
Starożytni medycy z Bałkanów i Azji zalecali maść ze świeżych liści maliny na choroby skórne, na miejsca po ukąszeniu przez żmije i skorpiony.
Szwajcarski lekarz Conrad Gesner w XVI wieku zalecał zażywać syrop malinowy przy gorączce, słabości serca, w omdleniu.
W medycynie ludowej stosowano owoce maliny przeciw szkorbutowi, przy bólach żołądka, a także nudnościach u ciężarnych. Kwiaty z miodem, stosowano na opuchnięte i zaropiałe oczy
O leczniczym działaniu przede wszystkim soku z malin wiadomo powszechnie.  Jednak nie zdajemy sobie tak do końca sprawy z tego, jak długa jest lista wszystkich właściwości malin.
Owoce maliny zawierają witaminy C, E, A, PP, B1, B2, B6, kwas pantotenowy, dużą zawartość błonnika i pektyn, także garbników, antocyjanów. Znajdziemy w nich też sole mineralne, wapń, potas, cynk, miedź, żelazo, magnez, mangan...
Owoce maliny posiadają właściwości antybakteryjne, przeciwbólowe, uspokajające, obniżające ciśnienie krwi, wspomagające leczenie przeziębień, zapaleń jamy ustnej, gardła i krtani.
liście malin
szukają kępki w swoich zaroślach
na próżno zwodzą swoje myśli
błądzą po wertepach śladu

i po co kiedy dzień zapisany jest
na progach
co się przyśni

na jawie wszystko jest darem
pogody strumień to twój zamiar
jest jedno życie z kwiatem bzu
a dobro wszystkich to zapach malin

z nich to sok i wiedza powtórka
skarby w zasięgu i klejnoty
uzbierać liście a napar z nich
spokojny spacer tła jasności podwórka
znalezione w Internecie
A liście? Te uwielbiały kobiety z plemienia Indian Cherokee, czy europejskie lub azjatyckie zielarki. Liść maliny to mało znany surowiec zielarski.
Ale ja go często stosuję. Jednak liście zapewne nigdy nie osiągną takiej popularności jak soczyste maliny. Nie należy jednak o nich zapominać. Zewnętrznie napar\stosuje się w schorzeniach jamy ustnej, gardła i krtani oraz w różnych chorobach skóry.
Już przedstawiciele starożytnej medycyny ludowej z Bałkanów i Azji przygotowywali ze świeżych liści maliny maść na choroby skórne, także przy ukąszeniach żmij i skorpionów.
Zawarte w malinach  olejki eteryczne pozwalają na wykorzystanie tych owoców w przemyśle kosmetycznym, jako dodatek dodatek do kremów, balsamów i pomadek.
Rozgniecione owoce można dodawać do maseczek niewilżących. Działają zmiękczająco i odżywczo na naskórek. Wykazują również działanie ściągające, bakteriobójcze i przeciwzapalne w stanach podrażnienia skóry.
Roztarte owoce maliny z dodatkiem węglanu potasu były jedną z pierwszych farb do ciemnych włosów. Ekstrakt z owoców maliny służy do aromatyzowania kosmetyków oraz wyrobów perfumeryjnych. Maseczki z rozgniecionych owoców działają zmiękczająco, odżywczo i regenerująco na skórę. Okłady z naparu z kwiatów rozjaśniają piegi i plamy pigmentowe. Łagodzą odczyny po ukąszeniach owadów. Odwar z liści można stosować do przemywania skóry z problemami.
O kuchennych walorach maliny nie muszę opowiadać. Oczywiście najsmaczniejsze są zaraz po zerwaniu z krzaczka. Niestety sezon malinowy trwa zbyt krótko.  Gdy za oknem pojawi się jesienno-zimowa szaruga można jednak sięgnąć po mrożonki, dżemy, miody... No i oczywiście syrop malinowy.
Jak widać, maliny mają bardzo duży potencjał nie tylko leczniczy. Warto je zatem wprowadzić do codziennej diety.
późne maliny
Spójrz kochanie już wrzesień a w naszym ogrodzie
owocne pędy malin chylą się nam w ręce
to co wiosną wyrosło a dojrzało latem
oddaje dziś w dwójnasób wciąż więcej i więcej

ciepła jesień daruje nam mądrości lata
i krwistym nasyceniem przeciekają palce
wiemy jak to uczynić by w cudzie kwitnienia
oddawać swoje twarze jesiennej malarce

drzewa już posyłają ziemi pierwsze listy
kolorowe pocztówki wspomnienia z wakacji
już wiatry października snują pięciolinie
i świerszcz na bal się stroi w najlepszej tonacji

owoce coraz słodsze nauczone rankiem
kulić konkrecje smaku pod muśnięciem chłodu
senne słońce figlarnie mruży wielkie oko
i trawy posiwiały w zakolach ogrodu

w ciepły koc owinięci podnosimy oczy
dotykiem twojej dłoni swoje palce pieszczę
i nadzieję i pewność pewność i nadzieję
że to jeszcze nie koniec że przecież nie jeszcze

pamiętasz jak smakuje eiswein zacne wino
rwane gdy pierwsze mrozy zetną już jagody
wychylmy po szklaneczce tej mądrości świata
silniejszej od kaprysów jesiennej pogody

złote słońce się skryło za szybą kominka
i ciągną od zachodu śnieżnobure chmury
dziś bramy do ogrodu zamkniemy do wiosny
a jutro jutro trzeba się pakować w góry
Marek Miros

sobota, 5 lipca 2025

Skazana na sztukę



Nie widziałam cię już od miesiąca.
I nic.
Jestem może bledsza,
trochę śpiąca
trochę bardziej milcząca
lecz widać można żyć bez powietrza!

Ten fragment wiersza zna chyba każdy...
Po latach powracam do poezji, która wiele lat temu tak bardzo zachwyciła Małą Dziewczynkę, że dla jednego wiersza kupiła jeszcze w ubiegłym wieku tomik niezwykłej poetki  Marii Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej. Tak niezwykłej, bo wiele osób, którzy ją znali zgodnie twierdzili, że otaczała ją aura niezwykłości. Julian Tuwim nazywał ją „czarownicą z Krakowa”, Lechoń "rusałką"... Siostra poetki Magdalena Samozwaniec pisała -"Maria była wyjątkową osobą, obdarzoną niezwykłą wrażliwością i talentem. Jej poezja jest jak lustro, w którym odbija się dusza kobiety."
Natomiast bratanica Simona Kossak wspominała, że „… na wiele rzeczy patrzyła inaczej, widziała więcej i przeżywała silniej niż ludzie z jej otoczenia. Dlatego często nie rozumiano jej i uważano za dziwaczkę”.
Zofia Starowieyska- Morstinowa wspomina ją tak - "Lilka (tak zwano ją w rodzinie) była podobna do swoich wierszy. Była jak one czarująca i niepokojąca, eteryczna a zarazem mocno w ziemię wrośnięta, superpoetyczna, a przy tym realistka, poważna a dowcipna, smutna i wesoła, mądra i czarująco głupia."
„Piękny człowiek, czuły, wierny przyjaciel, cudowna, niezrównana, niezapomniana poetka” – tak o Marii Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej wypowiadał się Tymon Terlecki.
Jan Lechoń - "Lilka Pawlikowska, zastrachana, zawsze świadoma swego ukrywanego garbu i swego utykania, a zarazem tego, że jest cudowną poetką i że ma profil, jakich już nie ma, i oczy, jakich już nie bywa. W każdej rozmowie zlewająca na nas komplementy tak przesadne, jak dobre wróżby Cyganek. I nagle słysząc jakiś dowcip, jakąś złośliwość niebotyczną albo jakieś bardzo ryzykowne, ale bardzo zabawne świństwo – wybuchała śmiechem z całego serca, śmiechem bachicznym i okrutnym. I Lilka też – jak Iłła [Kazimiera Iłłakowiczówna] – była czarownicą, tylko inną, bardziej niebezpieczną, bo warzyła zioła z upajających zapachów, bo wabiła nie tylko uroczym smutkiem, ale nawet śmiechem. Bardzo dużo napisano o niej, ale wszystkim tym pochwałom czegoś brak: pisze się o niej, jak zawsze u nas, prawie jak o świętej. A to była czarownica. Rusałka to też znaczy czarownica."


Słowiki
Słowiki są dziś nieswoje
Bzy są jak chmury krzyżyków
Chcesz zabić serce moje?
Przecież się nie zabija słowików?

Kim była tak naprawdę była ta niezwykła kobieta nazywana często "nimfą", "syreną", "rusałką", "czarownicą z Krakowa", "egzotycznym kwiatem", która jednym spojrzeniem rozkochiwała w sobie mężczyzn na zabój?
Może nawet chyba sama Maria Pawlikowska-Jasnorzewska uważała się za osobę niezwykłą?  Na swoim autoportrecie z ok. 1920r. poetka prezentuje się właśnie jak postać nie z tego świata. Otulona szalem, ze sznurem pereł we włosach wydaje się eteryczna i tajemnicza. Na dłoni  klęczy skrzydlaty elf, którego obecność przenosi ją, a także nas z realnego świata do tego pełnego fantazji.
Tak, tak... Maria Pawlikowska-Jasnorzewska znana jest jako poetka, ale jako o malarce mało kto o niej słyszał. A przecież nie powinno dziwić, przecież pochodziła z jednego z najsłynniejszego rodu malarzy. Z zapałem rysowała i malowała od dzieciństwa. W wyobraźni małej Lilki królowały baśniowe postacie: tajemnicze nimfy, niezwykłe kobiety-motyle. Przykładem tego jest właśnie „Autoportret z elfem”.
Poetka i pisarka Beata Obertyńska opisywała jej obrazy: „rzeczy dziwaczne często, niesamowite, żadnym wpływem niezmącone i do niczego niepodobne. Zdumiewająco oryginalna kombinacja świetnego, zuchwałego w swej pewności rysunku, z eterowymi olejkami fantazji i koloru, coś między boleśnie ciętą groteską a wnikliwie gorzkim studium psychologicznym – między błogim snem a męczącą feerią. Treść? Najczęściej symboliczna. Często jej tylko wiadoma”.


Starość
Leszczyna się stroi w fioletową morę,
a lipa w atłas zielony najgładszy…
Ja się już nie przebiorę,
na mnie nikt nie popatrzy.

Przez pewien czas Maria Pawlikowska-Jasnorzewska nawet studiowała w krakowskiej Akademii Sztuk Pięknych jako wolna słuchaczka. Przyjaźniła się z malarzami. Witkacy był jej portrecistą i często doradzał w dziedzinie sztuki.
Wydawało się, że  pójdzie w ślady dziadka, ojca i brata. Wszak swoje prace prezentowała już na wystawach.
Niestety współcześnie znanych jest niewiele jej obrazów.
Jednak w pewnym momencie Maria Pawlikowska-Jasnorzewska porzuciła pędzel i sztalugi na rzecz poezji. Ale nawet wówczas w jej tekstach można odnaleźć ślady jej malarskiego talentu.
Z początku jej wiersze są raczej pogodne, jasne... Z czasem w jej poezji pojawia się motyw przemijania, starzenia się, kruchości życia, smutku, tęsknoty...


Fotografia
Gdy się miało szczęście, które się nie trafia:
czyjeś ciało i ziemię całą,
a zostanie tylko fotografia,
to – to jest bardzo mało...

Może wpływ na to miało jej życie...? A miała je tak naprawdę niełatwe zwłaszcza w końcówce.
Nazywano ją poetką miłości i śmierci. Była też poetką natury. Fascynowały ją rośliny. Mówiła, że kwiaty i ludzi należą do tej samej rodziny – istot więdnących.

"Trudno dziś powiedzieć, czy jej potrzeba miłości wynikała z kompleksów na tle własnej sylwetki, czy tkwiła w niej organicznie. Pewne jest, że taki stan euforii, miłosnego uniesienia był jej stanem naturalnym. Potrzebowała tego, aby istnieć. I nie chodziło tylko o to, aby ktoś ją kochał. Ona sama potrzebowała kochać. Gdy kochała, pisała wspaniałe wiersze. Nawet wtedy, gdy ukochany ją zawodził, też pisała o miłości, tyle że o miłości rozczarowanej. Gdy brakowało kochania, usychała jak kwiat".
Simona Kossak

"Pawlikowska-Jasnorzewska to poetka, której twórczość jest jak delikatny, ale mocny kwiat, który potrafi przetrwać nawet najtrudniejsze warunki."
Ewa Lipska

"Pawlikowska-Jasnorzewska to jedna z najbardziej intrygujących postaci polskiej literatury i sztuki XX wieku."
Krystyna Kolińska

"W jej wierszach dominuje ironia i melancholia, ale zawsze obecne jest też piękno i nadzieja."
Krzysztof Kłosiński
Kim jestem?
kim jestem bez mojego
świadectwa , dobrych ocen,
egzaminów.

Kim jestem gdy zdejmę
modne ciuchy i zarzucę
nadzieję na ramiona .

Kim jestem
siostrą
córką
Przyjacielem

Kim jestem w oczach tych,
którzy co dzień przechodzą
obok na zatłoczonej ulicy .
Najwięcej jednak o Marii Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej napisała jej siostra Magdalena Samozwaniec. Pisała o niej w sposób pełen miłości, ale także pewnej  ironii. Doceniała talent siostry i nazywała ją "moją siostrą poetką". Wspominała z jednej strony o jej delikatności i wrażliwości, ale z drugiej o pewnej nonszalancji i dystansie do spraw przyziemnych.
"Z Lilusią szalenie się kochałyśmy i zarazem szalenie kłóciłyśmy. Biłyśmy się, rzucałyśmy w siebie książkami, a potem przepraszałyśmy, i to nie jako smarkule. Ale dorosłe kobiety. Jak któraś drugą porządnie uderzyła, dokuczyła, to czym prędzej szła do miasta i kupowała jej prezent, żeby przebłagać, przeprosić. Pogodzone znowu płakałyśmy z rozczulenia, jak dwie wariatki…" .
"Mój Boże, co myśmy wyrabiały! Nic dziwnego więc, że Kraków patrzył na nasze zachowanie – mówiąc oględnie – dziwnie. Biedna nasza mama, ileż to się nasłuchała o długości spódnic, fryzurach panienek, poglądach i... towarzystwie, w jakim panienki Madzia i Lila się obracają. Zgroza!"
"Była istotą z krwi gorącej i cienkich kości, i kobiecego ciała, które tylko pragnęło kochać. A jednak… była przy tym i nimfą grecką, i najadą, i sylfidą, i piękną czarownicą, którą wciąż spotykały niezwykłe przygody".
"Do twórczości Marii Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej trzeba mieć zapewne jakąś kobiecą słabość, aby polubić, nawet pokochać, wiersze..."


Kurze łapki
I już kurze łapki na skroni?
Ach, czas jak gdacząca kura
o zabłoconych pazurach
przebiegł po białych płatkach okwitłej jabłoni!

Pisano, że była wykwintna, elegancka, wyrafinowana... Że była też po prostu kobietą, która bała się starości, przemijania, utraty urody. Namiętnie stawiała pasjanse, zgłębiała wiedzę tajemną... Ponoć była obdarzona szóstym zmysłem i dostrzegała to, co zwykły śmiertelnik nie widzi. Widziała więcej, inaczej, przeżywała silniej, co dla niektórych było dziwactwem. Sama powiedziała kiedyś, że codziennie czuje się jak nowo narodzona i inaczej postrzega drzewa, trawę, słońce i ludzi..
"To syrena z bajki Andersena"
Zygmunt Leśnodorski

"Karty Lilka miała zawsze pod ręką, sama też karty malowała i stawiała tarota, biegała do wróżek, interesowała się jogą, medycyną alternatywną, zgłębiała ziołolecznictwo i homeopatię. Była kobietą poszukującą, świadomą siebie  i taką próbuję ją pokazać"
Małgorzata Czyńska.

W wierszach Marii Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej przewija się motyw oczekiwania na listy. Wydawać się może, że poetka nieustannie na nie czekała na nie całe życie.
Znalazłam taką o niej anegdotę:
Pewnego razu Lilka tak długo i namiętnie wyczekiwała listu, iż listonosz dając jej znowu odpowiedź przeczącą, odparł smutno: - Nie, nie ma nic…. Ja to bym napisał do pani… "Te słowa poczciwego listonosza zamieściła Lilka później w jednym ze swoich wierszy" - opowiada Magdalena Samozwaniec

Listy
Pani traci już wszelką powagę:
Czyha w bramie na listonosza!
Patrzy smutno, uśmiechem go błaga
jak ranny leżący na noszach.

Dni tej pani bez listów toną,
idą na dno w żalu bez granic...
aż się dziwi zmartwiony listonosz:
"Ja bym tam napisał do pani"...

Mała Dziewczynka zawsze w łezką o oku ponownie czyta ostatnią stronę w książce Maria i Magdalena, gdzie młodsza z sióstr tak opisuje ich ostatnie spotkanie:

"W drugiej połowie sierpnia, po idiotycznej kłótni z Madzią, która na drugi dzień rano na przeprosiny ofiarowała jej nową parę jedwabnych pończoch, Lilka zapakowała swoją walizeczkę I postanowiła jechać do Warszawy do męża i już zrezygnować z dalszych wakacji.
Był reklamowy słoneczny poranek pełen słońca, ametystowy od wrzosów. Lilka w granatowej jedwabnej sukni w duże różowe grochy, z chusteczką z tego samego materiału, zawiązaną pod brodą, stanęła ze swoją walizą na ganku.
- Madziusiu - poprosiła - odprowadź mnie na dworzec...
- Nie mogę - odparła Madzia - umówiłam się ze znajomymi na plaży.
- No, to bądź zdrowa...
Z ganku willi widziała ją, jak szła sama, z pochyloną głową, i jeszcze na chwilę mignęła jej granatowa sukienka, a potem zniknęła na zawsze.
Nigdy nie wiadomo, kiedy się kogoś najbliższego widzi po raz ostatni.
W tydzień później wybuchła wojna".
Siostry już się więcej nie spotkały. Poetka zmarła na raka w szpitalu w Manchesterze 9 lipca 1945r. 80 lat temu.

Ostatni mąż poetki Stefan Jerzy Jasnorzewski wspominał:
"Kocham ją bardzo. Jest dla mnie wszystkim, co dać mi mogła ziemia. Jest wiatrem. Jest ciszą. Głosem, który wciąż słyszę."
Czy będziemy ją nadal słyszeć w jej wierszach, które po niej zostały? W wierszach, w których  w kilku wersach potrafiła zamknąć cały świat. Jednak czy w XXI wieku mamy miejsce dla tej ulotnej, zwiewnej poezji? ? Na jej woalki, tiule, kapelusze, jedwabie, tęsknoty, oczekiwania, miłości, zawody, szczęścia...?


KWIATKI Z WATERLOO
Wiersze moje jak kwiaty krótki zapach ślą,
jak kwiaty tracą płatki.
Na wielkich, samotnych polach Waterloo
zerwane kwiatki...


Może ponownie sięgnę po ten kupiony dawno temu tomik poezji oraz po starsze niż ja wydanie Marii i Magdaleny?