sobota, 27 marca 2021

Już za tydzień, mam nadzieję...

Lubię radość Wielkiej Soboty
przystrojonej Grobami Pańskimi
w których Chrystus
spoczywa jeszcze w zapachu wiosennych kwiatów
wokół pełno
cichych modlitw i szeptów
przemykających przez biel grobowych płócien
i wciąż to radosne oczekiwanie
na odwalony kamień
na bliskiego sercu Anioła
na spotkanie z szukającą Marią
i na dźwięk słów:
- nie zatrzymuj mnie...
Basia Wójcik
Wielkimi krokami zbliża się najważniejsze w naszej tradycji święto - Zmartwychwstanie. Czas szczególny, kiedy śmierć i nadzieja odrodzenia są odzwierciedleniem tego, co dzieje się w przyrodzie. Tak, nadchodzi czas niezwykły, a sama natura nam o tym przypomina. Wszystko dokoła budzi się do życia.
Nic więc dziwnego, że radosne Święto Zmartwychwstania obchodzimy u progu Wiosny.
Ten czas zaczyna się przed Wielką Nocą, kiedy przygotowujemy się do świąt.
W dorosłym życiu rzadko dajemy ponieść się przedświątecznej, niezwykłej chwili. Zbyt dużo obowiązków spada bowiem na naszą głowę. Po całym dniu w pracy musimy zatroszczyć się o zakupy, a potem w domu zakasać rękawy i posprzątać, ugotować.
Ale na chwilę odsuwam te myśli.
Nieprzypadkowo Święta Wielkanocne obchodzimy wiosną, kiedy uśpiona jeszcze przyroda i świat po długiej zimie budzą się do życia. Równonoc wiosenna, to znak nadejścia wiosny, która obejmuje panowanie nad światem, przynosząc nową nadzieję. Ale czy w tym roku przyroda obudzi się w pełni i wraz z Wielkanocą przyniesie nam nadzieję?
Każdy liczy na pełne ciepła i serdeczności spotkanie rodzinne. Kiedy wszyscy już przybędą zamyka się drzwi na klucz i odgradza od świata zewnętrznego.
Święta stanowią zawsze jasny punkt w naszej szarej codzienność. A ja wierzę, że w tym roku będą dla mnie one inne niż poprzednie. Nie chciałabym ponownie przeżywać ich samotnie, z dala od mojego Domu. Dlatego spędzę je tam. Taką mam nadzieję....
Nikt tak dobrze nie potrafi zorganizować świąt jak moja mama.
Ten Dom jest moją małą ojczyzną, moją ostoją, moją szczęśliwą wyspą na świecie. Jestem do tego Domu przywiązana, do wspomnień, które mi tu towarzyszą. Praktycznie nie ma innego miejsca, gdzie mogłabym żyć. Gdy myślę o wiosennych dniach, gdy ogród zalewają żółte żonkile, czerwone tulipany, o zapachu ognisk przywiewanym przez wiatr, a przywołującym wspomnienia z dzieciństwa, to wiem, że nigdy stąd na dłużej nie wyjadę. Nie opuszcza się przecież kogoś, czegoś co się kocha.
Powroty do Domu są zawsze wzruszające, ale także maja swoje minusy. Wszystko jest znajome, ale z czasem niektóre z nich stają się odległe. Ja tu mieszkałam, chodziłam do szkoły, grałam w piłkę, czekałam na tramwaj.....
Niestety czas i tutaj nie zatrzymał się. Widok za oknem nie jest ten sam, jabłonka rozrosła się, nie ma już domu za płotem, wiele osób wyprowadziło się, ale za to pojawiły się nieznajome twarze, które nie rozjaśniają się na nasz widok... Czas przyspieszył.
Powrót do Domu jest niczym uścisk kochanych ramion. Zamykanie drzwi jest jak podnoszenie zwodzonego mostu, który odgradza od świata, jego pytań i żądań.. Nikt nie może się tu dostać.
Zamykam oczy i próbuję odbyć podróż przez czas, w przeszłość. Chcę powrócić do dziecięcych lat i poczuć to, co czułam wówczas.
Ale przecież:
Wiosenne porządki
Wiosna w kwietniu zbudziła się z rana.
Wyszła wprawdzie troszeczkę zaspana.
Lecz zajrzała we wszystkie zakątki:
Zaczynamy wiosenne porządki.

Skoczył wietrzyk zamaszyście,
poodkurzał mchy i liście.
Z bocznych dróżek, z polnych ścieżek
powymiatał brudny śnieżek.

Krasnoludki wiadra niosą,
myją ziemię ranną rosą.

Chmury, płynąc po błękicie,
urządziły wielkie mycie.
A obłoki miękką szmatką
polerują słońce gładko.
Aż się dziwią wszystkie dzieci,
że tak w niebie ładnie świeci.

Bocian w górę poszybował,
tęczę barwnie wymalował.
A żurawie i skowronki
posypały kwieciem łąki.
Posypały klomby, grządki
i skończyły się porządki.
Brzechwa Jan
Ale dość tych sentymentalnych podróży. Tyle przecież do zrobienia. Jak to przed świętami.
Jednak przedświąteczne porządki nie są robione tylko po to, aby nasz dom lśnił i pachniał czystością i świeżością. Nie po to, żeby nie spotkać się z krytyką innych. Dzięki takim porządkom wymiatamy z domu zimę, a wraz z nią wszystkie problemy i choróbska, które zagnieździły się we wszystkich kątach.
Nie pozostaje nic innego jak tylko zebrać siły i echhhh…. Wytrzeć zalegający kurz z podłóg, wytrzepać dywany, umyć okna…. Na szczęście nie mam w moim mieszkaniu firanek i zasłon, bo przez to pewnie bym już nie przebrnęła.
Jak co roku wyciągnę w moim Domu z szafy zapomniany koszyczek z kurczaczkami, drewnianymi jajeczkami i barankiem, o który od zawsze trwa walka między moimi bratankami.
Na szczęcie omija mnie siedzenie nad mendlem jaj, które i tak w większości zostaną pomalowane w łupinach cebuli na ciepły czerwony kolor. Wyjątek będą stanowiły pisanki skomponowane przez moich bratanków.
Omija mnie też stanie przy kuchni przy piekarniku i zerkanie co chwila, czy ciasta nabrały już odpowiedniego kolorytu, a mięsa pokryły się chrupiącą skorupką. Dla mnie pozostaje jednak cala reszta.
Najbardziej ze wszystkiego lubię przysiąść w kąciku kuchni i zająć się komponowaniem przeróżnych sałatek, galaretek, nadziewanych jajek, deserów.
W sobotę zapewne zabiorę moich bratanków na spacer i pójdziemy na pola poszukać bazi.
Dla siebie i dla mojej rodziny staram się podtrzymywać atmosferę świąt, chociaż teraz to spoczywa przede wszystkim na moich Rodzicach.
Każdego roku  uczę się jednak z moim bratem tej trudnej sztuki, bo zapewne w przyszłości na nas (chociaż wierzę, że nie tylko) spadnie miły obowiązek podtrzymywanie tradycji.
Jadę do Domu za kilka dni, ale wrócę za jakiś czas. Może będę trochę inna, odmieniona? Bo przecież Zmartwychwstanie, to nie tylko czas porządków w domu, ale także i w duszy.
Spokojnych i powtarzalnych Świąt zatem sobie życzę. Powtarzalnych, bo w tym tkwi ich prawdziwa magia. Bo przecież właśnie w swojej powtarzalności są niepowtarzalne
Idziesz Panie
w rezurekcyjnej procesji
prowadzonej głosem dzwonów
z chorągiewką w przebitej dłoni
a my za Tobą radośni
że minęła noc i grób pusty
zapewnił nam wieczność.
Ile razy spotkamy Cię teraz
idącego do Emaus
i czy uda nam się w porę rozpoznać
to co najważniejsze?
**************
przecież nasze drogi pokryte są kurzem...
Basia Wójcik

piątek, 19 marca 2021

Opowieść o buku

Bukowy las
Znów mnie urzekły srebrne anioły
Ich rudymi piórami zasłane stoły
W niebo wpatrzone nad naszymi myślami
Dumnie stojące przed moimi oczami
Jesień wyrywa im pióra i tka z nich dywany
Cały las rudym brązem zasłany
Srebrzą się tylko anielskie ubrania
Kolor starego srebra- nie do opisania
Zapach ze smakiem w ustach się miesza
Czas jakby zwalnia, na pewno nie przyśpiesza
Bije czas przed nimi ukłony
a one gną przed nim korony
Od zamyślenia gęstnieje powietrze
myśli leżakują na gęsty wietrze
Usiądę na chwile u stóp twoich aniele
Tak wiele czasu, myśli tak wiele
Słońca promienie na mojej twarzy
Jesienny wietrzyk ciepłem obdarzy
Do sukni srebrnej przytulam skronie
Już się nie boję, nie uciekam, nie gonie
Wezmę od ciebie troszeczkę wiary
W to, że jutrzejszy dzień nie będzie tak szary
Jak rzeczywistość która mnie przytłacza
Jak zło które mnie otacza
Odejdę z uśmiechem 
Wrócę z grzechem
Po kolejny łyk powietrza z wiarą
Wypije go wyobraźni czarą 
znalezione w Internecie
Wiosna puka do drzwi, czyli czas na kolejną coroczną opowieść o drzewach.
Mówimy silny jak dąb, smukły jak brzoza… a buk?  Jaki jest buk? Dla mnie jest to ważne pytanie. Buk w moim życiu odgrywa bardzo ważną rolę, ale o tym na zakończenie. Wyczytałam również, że  wg celtyckiego horoskopu jestem bukiem. Wiem, wiem,  nie wszyscy w to wierzą, ale tkając opowieść o buku, postanowiłam zacząć ją trochę inaczej niż w przypadku poprzednich historii o drzewach czy też o dębie i brzozie (zapraszam, do tych opowieści). 
Czyli jaka powinnam być? Zgodnie z tym horoskopem człowiek ten jest ambitny, pracowity, w każdej sytuacji się wybije. Cele, które sobie stawia, są zawsze realistyczne. Stoi mocno na ziemi i potrafi uczyć się na własnych i cudzych błędach. Lubi skomplikowane zadania, a porażki nie zrażają go. Wnikliwie obserwuje otoczenie, podejmuje wyłącznie przemyślane decyzje. Jest świetnym szefem – wymagającym, ale wielkodusznym. Ma jednak wadę: próżność – do przesady dba o urodę i sylwetkę, odznacza się też dobrym gustem i świetnie wie, jak się ubrać. Uczucia nie są jego mocną stroną, zwłaszcza mówienie o nich. Jeśli trafi jednak na partnera, który zrozumie go bez słów i nie będzie wymagał deklaracji miłości, stworzy udany związek. 
Oczywiście przytoczyłam to jako ciekawostkę, bo wiele cech się nie zgadza. Ale skoro miało być o buku, to nie zaszkodziło chyba, aby o tym wspomnieć.
Buk rośnie głównie na żyznych ziemiach i na wzniesieniach. Odgrywa doniosłą rolę w życiu zespołowym lasów. Tworzy
zarówno swój własny zespół leśny, jak również występuje jako domieszka w lasach liściastych, mieszanych lub w borach mieszanych, należąc do najbardziej typowych składników lasu. Uważany jest za niezwykle okazały gatunek drzewny, który nadaje urok krajobrazowi leśnemu. 
Buk zajmuje również znaczące miejsce w sferze zwyczajów oraz wierzeń. 
Buk to kolejne słowiańskie drzewo.  Wyjątkowość buka była zauważona już przez dawnych Słowian, w czasach, w których człowiek o wiele bardziej był związany ze środowiskiem leśnym i od niego zależnym. Drzewa i las miały dla ludzi tamtych czasów m.in. znaczenie religijne, dlatego też i z tego powodu starali się oni zgłębić ich naturę. 
Aleksander Brücker udowodnił, że chociaż Słowianie nie posiadali własnej nazwy na to drzewo i stosowali zapożyczenie z niemieckiego, znali i doceniali walory buka.
Słowianie twierdzili, że "przy którym domu Bukowina rośnie, tam czary i gusła żadne szkodzić nie mogą". Wiele nazw miejscowości w Polsce nawiązuje do tego drzewa. Z drewna bukowego sporządzano rytualne fajki. Oddziaływanie buka działa kojąco na nerwy człowieka przebywającego pod nim. Zalecane jest przykładanie liści buka wraz z zimnym okładem na czoło w celu złagodzenia bólu głowy, a kawał świeżej kory bukowej trzymany w ustach łagodzi dolegliwości żołądka. 
Owoce buka tzw. "bukwie", dojrzewające we wrześniu i październiku, prażyli i jedli jak migdały, by oczyścić organizm. nie wolno jednak było przeholować z ich ilością, bo w nadmiarze działały jak mocna wódka. Słowianie bacznie obserwowali buki późną jesienią. Jeśli licie wokół drzewa były szeroko rozsypane, znaczyło to, że zima da się we znaki. Podobnym znakiem miała być obfitość nasion buka. 
Wierzono, że w dziuplach starych i pokręconych przez wiatry drzew zamieszkują dobre Czady – rogate i psotne stworzenia. Starszym pomagają w pracy, a nocą w dziecięcych snach opowiadają najpiękniejsze baśnie.


Buki 
Jeżyny pajęczyny 
puszczają z niechęcią 
w cień, gdzie wznoszą się buków nubijskie nagości 
o ramionach wzniesionych. Na ich wniebowzięciu 
Bransolety słoneczne skuwa pilny dzięcioł.
Pawlikowska-Jasnorzewska Maria

Właściwości buka dostrzeżono już w Cesarstwie Rzymskim. Jak mówi legenda, ogłoszono tam konkurs na wykonanie rogów bojowych, które mogłyby daleko
ponieść wiadomość o zwycięstwach i bohaterstwie legionistów. Okazało się, że najlepsze instrumenty powstały z drewna bukowego, które dotąd dawało tylko ciepło w ogniskach. Właściwości te były tak cenne, że Rzymianie od tej pory nie tylko owe rogi bojowe, ale i inne instrumenty dęte ochrzcili „fagotami” od łacińskiej nazwy drzewa, z którego je wykonano.
Dowodem popularności buka są liczne nazwy miejscowe czy miejscowości. Użycie słowa buk w niektórych z tych nazw dowodzi jego pradawnej metryki oraz powszechności. Dawni Słowianie byli ludem praktycznym, dlatego bardzo sobie cenili takie gatunki drzew, które przynosiły im wymierne korzyści. Bukiew (orzeszki bukowe) dzięki wysokiej zawartości tłuszczów stanowił ważny składnik pożywienia wielu zwierząt. Dlatego buk przyciągał zwierzynę leśną cenną dla człowieka: dziki, jelenie czy wiewiórki. W średniowieczu futerka wiewiórek były pożądanym towarem, sprzedawanym na targach. 
Bukowina, był również doskonałym pastwiskiem. Znana jest  pieśń biesiadną zaczynającą się od słów: „Pognała wołki na bukowinę, wzięła ze sobą skrzypki jedyne...”. Oprócz owych „wołków”, w lasach bukowych wypasano kozy, które są mniej wybredne, jeśli chodzi o paszę. Nawet zimą można było tu zobaczyć ślady owiec i kóz, które obgryzały korę drzew, gałązki i młode pędy. Gdy obrodziła bukiew, pasano trzodę chlewną. Zbierano również bukiew na zimę Buk był (i jest) ceniony również ze względu na swój potężny pień i majestatyczną korona. Korona buka przypomina wyglądem wielką głowę, a jej ogrom miałby symbolicznie wyrażać mądrość bóstwa przebywającego w nim. Głowa u dawnych Słowian była siedliskiem wszelkich mocy. To właśnie w takich koronach bóg (Swarog) obierał sobie siedzibę. Zresztą drzewo przybierało właśnie tak potężną i rozłożystą koronę, gdyż mieszkający w niej bóg czynił ją właśnie taką. Rozłożysta korona buka dawała duże zacienienie, a  miejsce zacienione było najodpowiedniejsze do spotkania boga. Dlatego też stawiano pod nim niekiedy figury mające podkreślać miejsce jego przebywania. W cieniu takich drzew budowano także chramy czy sypano kurhany. Ta szczególna przestrzeń dawała również możliwość bliższego poznania prawa boskiego i na jego podstawie odczytywania przyszłości. Jednak taką zdolność posiadali jedynie ludzie będący w służbie boga. Ale i oni musieli być przygotowanymi na to spotkanie. Temu celowi służyło spożywanie młodych liści bukowych, by poznać język drzewa, bowiem z szumu liści odczytywano wyroki. Jesienią zaś spożywano jego nasiona, które w dużej ilości mogły wywoływać stan pewnego odurzenia, który z kolei uwalniał od zbędnych myśli, oczyszczał go. Temu sprzyjało samo drzewo, które posiada właściwości uspokajające, kojące, albowiem buk wytwarza swoiste biopole o powyższym działaniu.
Zaś potężny pień wyrażał jego długowieczność, trwanie, moc, był symbolem niezniszczalnej energii witalnej natury.


Las bukowy
Ledwo obudzone gałęzie buków
Zakryły niebo
Zabiegły drogę
Zakwitły czarnym cieniem kruków
Srebrno szarą
Drzewa założyły togę

Jakby w powitaniu otwarły ramiona
Zabrały mnie
W zazdrosne objęcia
W nich moja dusza już ujarzmiona
Odpowiem uśmiechem
Na lasu zaklęcia
znalezione w Internecie

Dla Słowian ważne też było drewno bukowe. Było bowiem wykorzystywane w kowalstwie, sztuce użytkowej o dużym znaczeniu dla życia wsi. Drewno bukowe było wykorzystywane do wyrobu żelaza i jego obróbki. Poprzeczny przekrój drewna wyraźnie wykazuje jasne promienie, kojarzone z tymi słonecznymi. W wymiarze symboliczno-religijnym owe promienie były wyrazem niebiańskiego ognia zawartego w drewnie.
Buk wykazuje również szczególne właściwości w stosunku do wyładowań atmosferycznych. Ze względu na jego gładką korę niejako nie poddaje się uderzeniom piorunów. Jeśli jednak zostanie już rażony błyskiem, to ten „ślizga się” po nim, nie pozostawiając żadnych uszkodzeń i śladów na pniu. Dzieje się tak szczególnie wówczas, gdy wyładowaniom towarzyszy deszcz, który, spływając po korze buka, stanowi doskonały odgromnik. 
BUK, BUG I BÓG
Stworzył Bóg buk i Bug
Jak wszystko i to mógł.
Nad Bugiem wyrósł buk
I szumiał Bogu jak umiał.
Bug płynął u jego nóg
I choć niewiele rozumiał
Wymyślił: ja jestem Bug,
Na brzegu rośnie buk,
Nad nami Najwyższy Bóg
Co stworzyć nas mógł.
Dla Boga więc szumi buk!
Zaszumię i ja dla Niego.
No i zaszumiał Bug
Dla Boga najwyższego.
I szumią tak buk i Bug
A Bóg słucha tego
Kazimierz Winnicki
W Panu Tadeuszu Mickiewicz nie zapomniał wspomnieć także o tym gatunku i trudno się dziwić, buk jako drzewo długowieczne robi niesamowite wrażenie. Samotne, dojrzałe buki zachwycają swoimi rozmiarami, grube popielatoszare pnie unoszą potężne konary z szeroką, gęstą koroną. Natomiast młode siewki przypominają otwartą muszlę kryjącą w sobie perłę – początek nowego życia. Buk uchodzi za jedno z piękniejszych drzew ozdobnych
A dalej, jakby starce na dzieci i wnuki,
patrzą siedząc w milczeniu, tu sędziwe buki…
Adam Mickiewicz: Pan Tadeusz
Dla mnie buk jest szczególnym drzewem, nie tylko ze względu na datę mojego urodzenia. Za oknem mojego dawnego pokoju w moim Domu mogę każdego roku podziwiać to piękne, niezwykłe, rozłożyste, potężne drzewo. Nie wyobrażam sobie, gdyby miało go zabraknąć. Przecież to ono, jak byłam mała szumiąc opowiadało mi historie zasłyszane od przesiadujących tam ptaków i wiatru, który przez te wszystkie lata starał się je stamtąd przegnać. Może więc starożytni Grecy mieli rację?
Buki porastały bowiem Olimp, gnieździły się w nich mądre sowy  i wrony morskie. Natomiast Zeus ochraniał buka przed uderzeniami piorunów i sam chronił się w koronach bukowych, aby tam medytować lub wypoczywać. Może więc mojego buka też chroni jakaś siła?
Idę w głąb zajęta milcząca rozmową
Smutna bukowina
Bajecznie rozśpiewana
Kawał błękitu mignął mi nad głową
W nieśmiałym słońcu
Odkryła się polana

Tu w jedno się splotły dwa uczucia
Żal za straconym
Bolesna tęsknota
Nie lubię tego przykrego ukłucia
W ogromie przestrzeni
Gniotąca ciasnota
znalezione w Internecie

piątek, 12 marca 2021

Myśli nie tylko o braku czasu


Moim sąsiadem jest anioł
on strzeże ludzkich snów
dlatego wraca późno do domu
Na schodach słyszę dyskretne kroki
i szelest zwijanych skrzydeł
On rano staje w moich drzwiach
otwartych na oścież
i mówi:
Twoje okno znowu świeciło długo 
w noc
Halina Poświatowska 
Często pisałam i piszę o braku czasu. Jak to już zauważyłam jest to chyba choroba naszych czasów. 
Kiedyś, nawet niedawno, bo przecież jeszcze pamiętam te czasy, ludzie mieli więcej czasu dla innych. Żyliśmy bliżej siebie. Jednak tamten świat już odszedł, minął. Czasem jego klimat odnaleźć w małych miasteczkach, a już najczęściej na stronach książek, obrazach lub kadrach filmu.
Teraz wszyscy skupieni są na tym, czy znajdą się w gronie najlepszych, najszybszych, najzdolniejszych... Gonią do przodu, byle prędzej i szybciej. A jak znajdą chwile czasu, to najczęściej zamykają się w domu. 
Ludzie żyją zamknięci w swoich mieszkaniach. Często za elektronicznymi płotami, w zamkniętych osiedlach i nawet nie wiedzą kto mieszka obok nich, nad nimi, czy pod nimi. Żyją tylko własnym życiem, nie interesują ich sąsiedzi.
Dawniej było inaczej, ludzie byli ze sobą bardziej zżyci, a kontakty sąsiedzkie kwitły na dobre. 
Pamiętam pobyty u moich Dziadków. Tam, w małym miasteczku nie było takiego wyobcowania. Kiedy szliśmy z Dziadkiem uliczkami, nie mogliśmy się nadziwić, że prawie co druga osoba mówi nam "dzień dobry". Do Babci często wpadały bez zapowiedzi sąsiadki, krewne, znajome. Także i my często odwiedzaliśmy innych. Nikt nie dzwonił, nie informował o takich wizytach. To było całkiem naturalne.
No tak, teraz prawie każdy ma komórkę, Internet, komunikatory i inne nowoczesne środki komunikacji, to zawsze można uprzedzić o takim najściu. Ale i tak ich nie odwiedzają. Bo po co, skoro są te wynalazki cywilizacji? Dawniej ludzie odwiedzali się wchodząc przez drzwi. Dziś najczęściej robią to przez różne "okienka". Cóż ja też idę z tym nurtem. Nie lubię niespodzianek, a przede wszystkim takich niezapowiedzianych wizyt. 
Nic więc dziwnego, że coraz częściej pojawia się samotność w tłumie. Niby tak dużo ludzi dookoła, a jakby nikogo nie było.
ANIOŁ STRÓŻ
Tajemniczą minę 
ma mój anioł stróż 
gdy spokojnie krąży 
nad mą głową tuż
wciąż śledzi moje kroki 
bym bezpiecznie szedł 
w czas zły i w czas dobry 
wciąż pilnuje mnie 
ten mój anioł stróż 

Ciężki kawał chleba 
ta anielska straż 
nalatać się trzeba
choć marny ktoś jak ja
gdy w obłokach kiedyś przy mnie stanie 
dzięki szepnę mu 
oj niewdzięczne na ziemi zadanie
dał ci szef – Pan Bóg 
aniele stróżu mój
aniele stróżu mój 
JAROMIR NOHAVICA
tłumaczenie - Jacek Lewiński
Tak naprawdę jednak nie jestem sama. Jest nas dwoje. Ja i mój Anioł Stróż. Miły z niego chłopaczek. A może to dziewczynka? Dlaczego z góry zazwyczaj mówimy o nim on? 
Czasem czuję, że jest to raczej kobieta, która codziennie częstuje mnie słodyczami z pudełka. Najbardziej lubię dostawać od niej galaretki w cukrze. Niestety najczęściej trafiają się mi czekoladki, zwłaszcza te gorzkie. A przecież wiadomo, że ja czekoladek nie jadam, nawet tych mlecznych. O gorzkich już nawet nie wspomnę. Dlaczego więc jest ich najwięcej? Może dba o moje zęby, bo przecież wiadomo czekoladki nie ruszę.
Cóż mój Aniołek każdego dnia ma już dla mnie przygotowany łakoć, a że w przeciwieństwie do mnie lubi niespodzianki, zawsze mnie zaskoczy. 
Jednak nie oczekuję rzeczy niemożliwych. Wiem, że stara się on robić dla mnie wszystko co w jego mocy. 
Najbardziej lubię te dni kiedy mój wyspany Aniołek od rana jest w dobrym humorze i serwuje mi moje ulubione galaretki. 
No tak zapomniałam jeszcze  o moim towarzyszu mieszkającym w moim mieszkanku od późnej jesieni.
Co roku mieszka u mnie biedronka. Wędruje po moich parapetach w kuchni pomiędzy fiołkami i od czasu do czasu spogląda przez okno na świat dookoła. Podobnie jak ja czeka na wiosnę, która jest już pewnie tuż tuż. Tylko, że ona wyfrunie, a ja zostanę. Jednak mój Anioł pozostanie  koło mnie...
Zawsze obok mnie
Nie mówił nigdy, ze już musi iść
Po prostu cicho ruszał w dal
Czasem padał deszcz
Czasem wstawał dzień

Odezwać miął się gdy osiągnie cel
Czekaliśmy wiece
Przecież mówił, że wszystko uda się

Wierzę w to, że mój anioł jest tuż obok
Wierzę w to, że już zawsze będę sobą
Wierzę w to, że do celu zawsze znajdę drogę
Wierzę w to, że odmienić wszystko mogę
Wierzę w to…

Nie mówił nigdy dokąd tak się rwie
Nam wystarczało, ze wciąż z nami był
Chociaż obok gdzieś
Zawsze obok gdzieś
Tak długo kazał czekać, że aż w nas
Wszystko dziś zmieniło się
I każdy gdzieś tam gna
Powtarzając tak;

Wierzę w to, że mój anioł jest tuż obok
Wierzę w to, że już zawsze będę sobą
Wierzę w to, że do celu znajdę drogę
Wierzę w to, że odmienić wszystko mogę
Wierzę w to…

Że ni zniknę bez śladu
Że ktoś będzie pamiętał to, w co chciałem grać
Grać w niezgodę na czas
Wygasanie gwiazd
Na milczenie, gdy ważny każdy gest
Ktoś zostanie tu pośród moich map
I odczyta i uwierzy w to co ja!

Wierzę w to, że mój anioł jest tuż obok
Wierzę w to, że już zawsze będę sobą
Wierzę w to, że do celu znajdę drogę
Wierzę w to, że odmienić wszystko mogę
Wierzę w to…
Krzysztof Kiljański

piątek, 5 marca 2021

Niedocenione złoto dookoła nas

dla mnie to jedynie fraszka
Zioła na każdą przypadłość
Na moim strychu suszę zioła
dziurawiec na dziur łatanie
bez czarny - na bezsenność
na rumieńce - rumianek

na złość - złote złocienie
zimne noce - kocanki
na obżarstwa leczenie
fioletowe sasanki

na sny długie - liść wiśni
na karierę - maliny
brak pieniędzy - tysiącznik
rutka - na brak dziewczyny

na nieczyste sumienie
suszę kwiaty dziewanny
zaś późne ożenienie
wianek mirtu dla panny

jest szczypta rozmarynu
na ranny nieporządek
dla niegrzecznych łubinu
nazbierałam też w kątek

na życiowy brak celu
celozja jest wyniosła
na zaślepienie - bieluń
i owies jest dla osła

łopian - na rąk mozole
na grymasy - mimoza
a w koszyku przy stole
dla nieposłusznych łoza


nasturcja - na humory
muchomor - na nastroje
a na nocne horrory
zasuszony mam tojeść

mam szałwię dla szalonych
tymianek na tymczasem
na potem anemony
i zatrwian do nóg za pasem

i jeszcze zioła w pęczkach
w woreczkach, w zawiniątkach
w dużych workach, w chusteczkach
poutykane w kątkach
są na każdą przypadłość
i na każdy dzień w roku
na smutek i na radość
na dotrzymanie kroku
nadziei, co prowadzi
nas swoimi drogami
i której nie zawadzi
zapytać, co będzie z nami

jakich ziół mam ususzyć
co przy księżycu zbierać
aby serce twe skruszyć
bo na ciebie mój Książę
jak na razie ziół nie mam.
znalezione w Internecie
Właśnie, jakich ziół mam ususzyć? Jest ich tyle, które lubię... Na pewno szybko takie wybiorę.
Rośliny zawsze fascynowały i zachwycały człowieka. Towarzyszą one człowiekowi w ważnych aspektach życia rodzinnego i religijnego. Wiele zwyczajów, w których pojawiały się rośliny, wywodzi się z czasów pogańskich i mimo przyjęcia religii chrześcijańskiej ludzie wierzyli, a nawet wierzą, że pewne rośliny ochronią ich oraz jego domostwo od wszelkich nieszczęść, że zjednają przyrodę, uzdrowią duszę i ciało. 
Jednak największe zainteresowanie budziły od zawsze rośliny posiadające składniki lecznicze. Dlatego zbierano je, skrupulatnie opisywano (lub przekazywano z pokolenia na pokolenie) oraz badano ich oddziaływanie na zdrowie człowieka.
Wierzono, że aby wzmocnić ich właściwości lecznicze należy pokropić rośliny wodą święconą. Wówczas dopiero nabierały szczególnej mocy.
Jeszcze dzisiaj okazji do święcenia roślin w kościele katolickim jest kilka:  Boże Narodzenie, Niedziela Palmowa, Zesłanie Ducha Świętego czyli Zielone Świątki, Boże Ciało i  jego oktawa, Wniebowzięcie Najświętszej Marii Panny czyli Matki Boskiej Zielnej. 
Nie jestem w stanie opisać ich wszystkich. Jest tego tyle... Ale przecież przy niektórych świętach wspominałam już lub będę wspominać o nich szerzej.
Jednym z  „ukwieconych” świąt jest Boże Ciało. Zapewne miała na to wpływ pora roku szczególnie obfitująca w kwiaty i zieleń. Zapewne dlatego naturalną dekoracją ołtarzy jest zieleń gałęzi i wielobarwne bukiety. W XIX wiecznych opisach czytamy: Uroczystość Bożego Ciała jest może najwspanialszą ze wszystkich wspaniałości kościelnych. Obchodzona pod kopułą nieba, obsypana deszczem kwiatów i to w najpiękniejszej porze roku, zawsze zachwyca swoja podnieziemską poezyą.
W niektórych rejonach Polski zachował się jeszcze zwyczaj zabierania do domów witek i kwiatów z ołtarzy. Kiedyś wierzono, że chroniły one domostwo i jego mieszkańców przez czarownicami. Ciekawe jak jest teraz?
Dzisiaj najbardziej znanym sposobem oddania czci Bogu jest sypanie kwiatów przed niosącym Najświętszy Sakrament księdzem. 
W niektórych rejonach Polski przetrwał zwyczaj przynoszenia w Boże Ciało do kościoła wianków z ziół. Poświęcone wianki zostawia się w kościele przez całą oktawę Bożego Ciała, a następnie zabiera do domów, gdzie mają chronić przed pożarem, burzą, czy też uderzeniem pioruna...
Najwięcej roślin wiąże się z nocą świętojańską. Pierwotnie świętowanie najkrótszej nocy roku związane było ze słowiańskim świętem kupały, poświęconym bogini Sobocie – opiekunce ziół i uzdrowicieli. Powszechnie zbierano w tę noc zioła. Zwyczaje zbierania się przy ogniskach w tą noc przetrwał do dzisiaj. Z czasem te starosłowiańskie obchody powiązano ze wspomnieniem św. Jana.
Kolejnym świętem, w którego obchodach rośliny odgrywają dużą rolę to Zesłanie Duch  Świętego czyli Zielone Świątki. Nazwa święta pochodzi od ludowego zwyczaju dekorowania w tym dniu domów zielonymi gałązkami  brzozy, jesionu, lipy.... Dekorowano nimi drzwi, okna, płoty, święte obrazy...  Zielone wieńce zakładano na szyję zwierzętom domowym. Powszechny był też zwyczaj rozrzucania na podłodze zielonego tataraku gałązek świerku i kwiatów. Wszystko to miało na celu ochronę domowników i całego gospodarstwa przed wszelkimi nieszczęściami.
Zioła
Coraz dłużej nie mogę zasnąć.
Noc jest sercem nad trumną zamkniętą.
Nocne myśli, jak cmentarz, pachną
macierzanką, piołunem i miętą.

Zrywam suche badyle i chwasty,
zioła gorzkie, którem znał przed laty,
moje słowa nocą nad miastem
wyrastają, jak czarne kwiaty.

Kwiaty mówią, że radość pierzcha
jak mgła lekka pod wiatru tchnieniem,
że jak słońce zbroczone o zmierzchu,
moją głowę pochyla znużenie.

Oto idę spokojnie na zachód
w pustce głuchej, pod niebem cichym,
na cmentarzu dalekich zapachów
niepojętą goryczą oddycham.

Przysłuchuję się dzwonnym dziewannom.
żółtym dzwonkom na nagich badylach,
cień złowieszczy kołysze się za mną,
coraz niżej ku ziemi się schyla.

Chmura pełznie liściem łopucha,
dymem czarnym nad słońca zgliszczem,
w piszczel ostu przeciągle, głucho
wicher prędki nad polem świszcze

i rozlewa się krew wieczoru,
jak czerwone jarzębin korale,
i ust piołun wysącza gorycz,
i zakwita kwiat serca - szalej.

Róża polna gałęzią cierniową
wrosła we mnie, bym nie mógł odejść -
to dlatego krwawi każde słowo,
to dlatego tak boli młodość.

O, jak pachną okrutne zioła.
Dzwoni głucha pustka nade mną.
Szumią skrzydła czarnego anioła -
przelatuje nad sercem bezsenność

i drży serce, i lęka się nocą,
i niczego nie umie zapomnieć.
Ten wiersz napisałem przemocą
i ten wiersz mówi tylko o mnie.
Władysław Broniewski
Do moich ulubionych roślinnych świąt należy obchodzone 15 sierpnia święto Wniebowzięcia NMP, które w tradycji ludowej zwykło się nazywać świętem Matki Bożej Zielnej. O święcie tym pisałam już więcej, dlatego teraz króciutko. W ten dzień  święci się w kościołach bukiety kwiatów, ziół i traw. Poświęcone bukiety nabierały szczególnej mocy. Chroniły domostwo, stajnie i zagony. Ziele użyte do zrobienia bukietu miało zdwojoną moc działania dlatego zaparzano je i podawano do picia chorym. Ziele z bukietu mogło służyć także do odczyniania uroków. Ziele poświęcane 15 sierpnia było także pomocne przy porodzie. Makówka z ziela poświęcanego w dzień Matki Bożej Zielnej, włożona do kołyski miła natomiast zapewnić spokojny sen niemowlęciu.
Kolejne święto związane z roślinnością to obchodzone 8 września Święto Narodzenia NMP. W tradycji ludowej nazywane Świętem Matki Boskiej Siewnej. Był to symboliczny czas rozpoczęcia siewu zbóż ozimych i jesiennych prac w ogrodzie, sadzie i polu. W liturgiczne wspomnienie Narodzenia NMP święciło się zboże  przeznaczone na zasiew. Dawniej do ziarna siewnego mieszano ziarno wytłoczone z kłosów, które były wraz z kwiatami i ziołami poświęcane w uroczystość Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny, by uprosić sobie dobry urodzaj.
Wiele zwyczajów i obrzędów z wykorzystaniem roślin związanych jest z obchodami Święta Wszystkich Świętych, Zaduszek. Tradycja Zaduszek sięga jeszcze czasów przedchrześcijańskich. Pierwotnie obrządki odprawiane w dniu tzw. Dziadów miały na celu nawiązanie kontaktów z duszami zmarłych oraz zyskanie ich przychylności. 
Na stole w dzień zaduszny stawiano groch, bób lub soczewicę by dusze miały się czym posilić. Często na stole stawiano też przygotowane specjalnie potrawy np. kutię lub napitki procentowe. Starano się nawiązać kontakt ze zmarłymi. Do kontaktów takich, wykorzystywano mak.
Wiele roślin wiązało się z dniami, w których przypadały wspomnienia liturgiczne świętych. Rośliny te w owe dni nabierały szczególnej mocy. 
W obchodach związanych ze wspomnieniami świętych używano  zbóż. Na św. Szczepana  święci się owies (zależnie od regionu inne zboża), którym z chóru organowego obsypuje się wiernych w kościele a zwłaszcza księdza lub kościelnego idącego z tacą. Zwyczaj ten nie tylko ma zapewnić obfitość zbiorów. Zboże będące najszlachetniejszym darem pól, zawsze było symbolem dobrobytu i urodzaju. Owies święcono też na św. Agatę – co miało zabezpieczyć przed nieszczęściem i żywiołami. Poświęcane ziarno chowano w skrzyni, a w razie pożaru wrzucano w ogień by w ten sposób go ugasić. Na Kaszubach wrzucano ziarno także do wody w czasie burzy i sztormu, dla ich uciszenia
Często potoczne nazwy kwiatów i ziół, kojarzono ze świętym, który akurat w czasie kwitnienia rośliny miał liturgiczne wspomnienie albo z wyglądem rośliny, która miała nawiązywać do fizjonomii świętego. Był więc koszyczek Maryi, len Matki Boskiej, warkoczyki Najświętszej Panienki, ziele św. Antoniego, łysina św. Piotra, głowa św. Jana.... Moja babcia i mama znały też łzy Najświętszej Panienki. Najwięcej roślin w „zielniku chrześcijańskim” związanych było z Maryją. 
Może ktoś zna jeszcze jakieś ciekawe nazwy? I może jeszcze związane z tymi roślinami tradycje? 
Kto też zgadnie o jakiej roślinie utkam moją pierwszą opowieść zapewne w kwietniu? A jakie zioła powinnam koniecznie ususzyć?

Zioła
Idę dróżką a tu sprzeczka
trochę ją zagłusza rzeczka
zeszły zioła się w ogrodzie
choć dotychczas żyły w zgodzie
teraz każde się przechwala
chce być lepsze od rywala


Jestem szałwia daję słowo
kwitnę w czerwcu fioletowo
kiedy gardło mocno boli
płukać można mną do woli
poty nocne to igraszka

A ja krwawnik pospolity
kwieciem białym już okryty
łąki drogi polne dróżki
kładą się pod moje nóżki
lubią mnie przy tym kobiety
napar ze mnie wyśmienity
kiedy brzuszek mocno boli
wtedy napar brzuszek goi
mam też inne właściwości
kiedy jest próchnica kości
czy żołądek nie domaga
wzdęcia skurcze oraz zgaga


Mniszek jestem pospolity
jako chwast w kuchni użyty
choć dywany żółte ścielę
uporczywym jestem zielem
nikt mnie przy tym nie docenia
chociaż wspomagam trawienia
twarz i oczy pielęgnuję
przy trądziku się buntuję

A ja pokrzywa zwyczajna
wbrew wszystkiemu życiodajna
gdyby ludzie moc mą znali
chętnie by mnie uprawiali
z wirusami sobie radzę
a bakterie szybko gładzę
wyczerpanie i znużenie
dzięki mnie to szybko minie
poziom cukru też opadnie
kiedy pije się przykładnie
na żołądek i jelita
także jestem znakomita

Jestem czystka mało znana
jednak najbardziej kochana
nawet z rakiem się poradzę
wszystko co złe w środku zgładzę

Każdy chciał mieć tutaj rację
ja inaczej na to patrzę
ludzie je w zasięgu mają
lecz naprawdę ich nie znają
znalezione w Internecie

Zapraszam zatem w podróż do świata roślin. 
Powędrujemy przez baśnie i  podania ludowe.
 Zajrzymy do pracowni alchemików, biochemików. 
Odwiedzimy lekarzy, aptekarzy, kosmetologów...  
A może przysiądziemy na ławeczce pod chatką szeptuchy?