sobota, 20 września 2025

Na granicy nocy i dnia....

Wełtawo, rzeko błękitna
Dokąd kierujesz swój nurt?
Wyszehrad wolniej okrążasz
A potem spieszysz się znów
Wyszehrad wolniej okrążasz
A potem spieszysz się znów

Zatrzymaj bieg choć na chwilę
Na Pragę spojrzyj, a ja
Powierzę ci tajemnicę
Z którą popłyniesz w dal
Powierzę ci tajemnicę
Z którą popłyniesz w dal

Gdy już do mostu dopłyniesz
To nie zapomnij mych rad
Posłuchaj, jak szumią liście
Kiedy dojrzewa sad
Posłuchaj, jak szumią liście
Kiedy dojrzewa sad

Tam w dole pośród gęstwiny
Śpiewanie słowika brzmi
Przy studni stoi dziewczyna
Z oczu spływają łzy
Przy studni stoi dziewczyna
Z oczy spływają łzy

Fartuszek ma na sukience
Warkocze złociste dwa
A na różowej tasiemce
Serduszko na szyi ma
A na różowej tasiemce
Serduszko na szyi ma

Pozdrów ode mnie dziewczynę
I zapamiętaj jej twarz
A potem dalej popłyniesz
I będziesz miłość znać
A potem dalej popłyniesz
I będziesz miłość znać

Powiedz jej, że ją pamiętam
Może pocieszy ją to
Że w całym świecie dziewczęta
Płaczą z miłości co noc
Że w całym świecie dziewczęta
Płaczą z miłości co noc

Aaaaaa...
Aaaaaa...
Aaaaaaaaa...
Aaaaaa...
Że w całym świecie dziewczęta
Płaczą z miłości co noc
Co noc, co noc...
Minęło już parę dni od czasu ostatniej opowieści, a tęsknota za Pragą nie minęła.  Ale wiem, że Praga czeka na mnie jak stara przyjaciółka, której nie widziałam od lat, która jest i nie zapomniała o mnie. "Przyjedziesz, jak będziesz mogła. Ja zawsze każdego dnia przyjmę Cię z radością. Pamiętaj jestem, czekam... Nigdzie się nie wybieram."
Pisałam ostatnio o Moście Karola i to przywiało kolejne wspomnienia... Wspomnienia o porankach. 
Siadam zatem przy moim oknie i przywołuję w myślach obraz poranka na Moście Karola, kiedy jeszcze wszystko jest dookoła pogrążone w ciszy, a miasto śpi głębokim snem. Praga o świcie to miejsce, które ma w sobie coś niezwykłego. To czas, kiedy wszystko jeszcze jest w stanie zawieszenia. Powietrze jest chłodne, jeszcze nie rozgrzane przez słońce.
To jest ten magiczny czas, kiedy Praga budzi się powoli. Jej usta jeszcze milczą, ale już uśmiechają się, gdy jej wzrok spogląda na taflę Wełtawy. W wodzie przeglądają się złote kamieniczki z czerwonymi dachami, które chyba chciały pozostać na zawsze w tym lustrze wody. W rzece przegląda się także budzący się król Słońce. I on uśmiech się optymistycznie, wierząc, że będzie to kolejny dobry dzień. 
Dla Małej Dziewczynki, choć minęły już lata, to te chwile wciąż żyją w jej pamięci jako jeden z najpiękniejszych momentów dnia.
Wczesne słońce delikatnie muskając kamienne łuki, opadająca mgła, wiekowe rzeźby.... To zawsze tworzyło niepowtarzalny klimat, który trudno porównać z żadnym innym momentem.
W tej cichej, porannej chwili, kiedy miasto jest pogrążone jeszcze w głębokim śnie Mała Dziewczynka czuła jakby czas zwolnił, a świat zatrzymał się na moment, aby podziwiać piękno tego miejsca o poranku.
Nawet latem w powietrzu unosił się delikatny chłód, który wraz z mgłą powoli opadał. Jednak wcześniej mgła dodawała temu miejscu wyjątkowego uroku. Na kamiennych balustradach i rzeźbach jeszcze przez pewien czas widoczne były odciski nocy – drobne krople rosy, które błyszczały jak maleńkie kryształy, odbijając pierwsze promienie króla Słońce. Małej Dziewczynce zawsze się wówczas wydawało, że cały most był pokryty delikatnym, migotliwym od perełek rosy  welonem. Niestety wraz z budzącym się miastem, welon rozwiewał się i odsłaniał prawdziwe oblicze mostu.
Ale STOP. Nie zaczynamy jeszcze gwarnego dnia na Moście Karola. Zostajemy na granicy nocy i dnia. Bardziej dnia...
Wczesnym rankiem, gdy świat jeszcze śpi, a mgła delikatnie otula brzegi rzeki.
Woda Wełtawy o tej porze potrafiła być jeszcze spokojna i cicha, jakby jeszcze nie miała siły się obudzić. Odbijała tylko budzące się i przeglądające się w niej złote kamieniczki z czerwonymi dachami, figury na moście... A wszystko to  na tle nieba w odcieniach różu i złota dzięki uśmiechowi króla Słońce. Podobnie jak most ze swoimi figurami, powierzchnia wody  ukrywała (i chyba nadal ukrywa) tajemnice minionych nocy i dni. Czy nadal czeka na to, by je odkryć? A może chce je zachować dla siebie?  Może ktoś dawno temu przeglądający się w jej tafli o to prosił? Mała Dziewczynka patrząc na nią niby w lustro, czasami wierzyła, że jest ona pełna zwierzeń, łez, uśmiechów, wspomnień, marzeń i tęsknot.... Wierzy, że Wełtawa jest jak wielkie serce, które bije w rytmie miasta, słuchając jego radości i smutków. 
Rzeka Marzeń
Snują się marzenia po całym świecie
leniwie  niespiesznie otaczają wszystko mgłą czułości i miłości
rzekami płyną ku morzu pragnień i niespełnionych obietnic
po oceanach na falach się niosą z przesłaniem słonecznej nadziei
Lodowate złe i okrutne wiatry rozganiają czułe marzenia
zostawiając pustkę bez nadziei na lepsze
Gdzieś na obłokach strzępy tych marzeń legły zmęczone
czekając by litościwy los zaniósł je do źródeł wszelkiej dobroci
biegiem strumienia w dół do rzeki i znów do morza
mgłą nieskończoną otoczyć świat cały
może cud się zdarzy i lodowate wichry nie zmiotą tym razem.
Michał Różycki
Wełtawa — rzeka, która od wieków skrywa opowieści, niosąc je na swoich falach. Może w jej głębi kryją się historie miłości, które rozkwitały nad rzeką? Może są to łzy smutku, które kiedyś ktoś wypłakał w samotności, patrząc na wodę z mostu? Może też skrywa wspomnienia podróżników, którzy z zachwytem patrzyli na miasto odbijające się w rzece? A może na swoich falach Wełtawa unosi marzenia mieszkańców Pragi, tak jak unoszą się delikatnie liście na wietrze? Kto to wie?
W miarę jak król Słońce wspinał się coraz wyżej po niebie, a jego złote promienie zaczynały tańczyć na powierzchni rzeki, Mała Dziewczynka czuła, jak jej serce wypełnia przyjemne ciepło. W tej ciszy, w tym porannym świetle, gdy czas zatrzymał się na chwilę, wszystko wydawało się możliwe. Czasem Mała Dziewczynka myślała, że postacie na moście zdają się ożywać i opowiadać swoje historie i legendy. 
Woda również zdawała się szeptać do niej cichymi głosami dawnych opowieści. Ale czy naprawdę odsłaniała te historie?
Mała Dziewczynka czasami, gdy patrzyła na spokojną powierzchnię Wełtawy, miała wrażenie, że rzeka właśnie czeka na kogoś, kto odważy się odczytać jej sekrety, które jeszcze nie odnalazły swojego ujścia. Może rzeczywiście rzeka nie chce sama ujawniać tych opowieści, bo są one jak skarby, które trzeba odkrywać z szacunkiem i cierpliwością. Dlatego czeka na tego, kto potrafi słuchać jej szeptów, kto zrozumie, że każda fala, każdy wir, to jak słowo zapisane w wielkiej księdze miasta, pełnej miłości, tęsknoty i nadziei.
Może kiedyś Wełtawa uchyli rąbka tajemnicy i otworzy na chwilę tą księgę... 
Świt na Moście Karola.... Nie było tu jeszcze tłumu turystów, nie było hałasu samochodów, tylko Wełtawa, król Słońce, niebo, mgła, Mała Dziewczynka i wiatr. Wiatr, który czasami muskał jej włosy i szeptał „każdego roku czekamy na ciebie, Mała Dziewczynko”. 
PŁYNĄCA PARA
Rzeka jest siostrą czasu.
Płyną obydwoje
W świetle dnia,
W ciemni nocy.
Czas – niewidocznie,
Po cichu odmierza
Przemijanie.

Rzeka – uchwytna wzrokiem,
Z każdą falą
Ilustruje upływ czasu.

My płyniemy razem z nimi
Do nieznanego celu.
Andrzej Wróblewski
PUK, PUK... Odwracam wzrok od okna. No tak, to codzienność puka do moich drzwi. To sygnał, że czas na zmiany, na nowe wyzwania, na krok w nieznane. Już za parę dni okaże się co jest za kolejnym zakrętem. Ciekawa jestem jaka ta droga będzie. Przecież tyle razy już zaczynałam praktycznie od nowa... Ale z drugiej strony, gdyby nie te zakręty, nigdy by się pewne rzeczy nie wydarzyły, tylu ludzi bym nie spotkała... 
Powoli podchodzę do drzwi. Przez chwilę zastanawiam się, czy naprawdę chcę je otworzyć. Może lepiej udawać, że nikogo nie ma? Że jeszcze chwilę mogę się ukrywać w tej bezpiecznej ciszy? Ale nie. Przecież wiem, że nie mogę się wiecznie chować.
No dobrze... Dzisiaj mogę je uchylić na chwilę, tak nie do końca bo:
Wybierz się w drogę
Tak patrzysz dziś na mnie
Znowu smutny masz wzrok
Kolejna porażka bo nieprzemyślany krok
Tak widzisz się zdarza tobie mnie i innym też
Więc się nie przejmuj podnieś głowę nie spoglądaj wstecz
Wybierz się w drogę najwyższy czas
Przed tobą rzeka pole i las
Za tobą został pochmurny dzień
Wybierz się w drogę by odnaleźć
By odzyskać życia sens
Nie ma co czekać zbyt późno jest
Już wykonany ostatni gest
Przed tobą wolność i jasny los
Więc już nie wracaj starą drogą
I nadziei usłysz głos
Nie zawsze się uda znaleźć co dobre jest
Choć bardzo się starasz
To jest trudne przecież wiesz
Ten w życiu wygrywa
Co odrzuca myśli złe
I umie się radować chwilą a nie martwi się
Wybierz się w drogę najwyższy czas
Przed tobą rzeka pole i las
Za tobą został pochmurny dzień
Wybierz się w drogę by odnaleźć
By odzyskać życia sens
Nie ma co czekać zbyt późno jest
Już wykonany ostatni gest
Przed tobą wolność i jasny los
Więc już nie wracaj starą drogą
I nadziei usłysz głos
Już patrzysz weselej myślisz co ze sobą wziąć
Potrzeba niewiele wystarczy ci marzeń moc
Chcesz zacząć na nowo musisz
Zrzucić stary płaszcz
I zejść po schodach z wolną głową
Z tym co w sercu masz
Wybierz się w drogę najwyższy czas
Przed tobą rzeka pole i las
Za tobą został pochmurny dzień
Wybierz się w drogę by odnaleźć
By odzyskać życia sens
Nie ma co czekać zbyt późno jest
Już wykonany ostatni gest
Przed tobą wolność i jasny los
Więc już nie wracaj starą drogą
Weź w ramiona to co nowe
Spójrz wysoko ponad głowę
I nadziei usłysz głos
Stanisława Celińska


Tak wyjeżdżam na chwilę... 

sobota, 13 września 2025

Opowieść o "złotym guziku"

Do Marii Pawlikowskiej
O, staroświecka młoda pani z Krakowa!
Strzeż się! Biskup pieni się i krzyczy: horrendum!
Na łąkę wychodzisz nocą po kwitnące słowa,
Tajne czynisz praktyki, aby pachniały ambrą i lawendą.

Czy to prawda, że warzysz wrotycz i nasięźrzał
W księżycowej, źródłosłowej wodzie?
Już w to pono synod krakowski wejrzał
I wieść gruchnęła w narodzie.

W fiołkowych olejkach i w różanych
Warzysz słowa-hiacynty i słowa-akacje,
W jakim to grimoirze, w jakich księgach zakazanych
Wyczytałaś owe inkantacje?

Co tak szepczesz słodko w wierszach kolorowych,
Że się lud bogobojny wzdryga?
Ach, na stos cię weźmie mistrz ogniowy,
Quia es venefica et striga!

Ćmy czartowskie, powiernice twoje,
Znoszą miód, kwiatom wyczarowany,
A potem barwią się, szumią, pachną trujące miłosne napoje
W wierszach, jak w retortach szklanych.
JULIAN TUWIM
Dzisiaj o roślinie, którą nie wszyscy zapewne darzą sympatią. Ta żółta, jaskrawa roślina, z charakterystycznymi, drobnymi kulkowymi kwiatkami, kojarzy się nam głównie z nieprzyjaznym chwastem, który rośnie wszędzie tam, gdzie nie chcemy. Możliwe... Ostatnio chciałam zerwać ten chwast na moich "polach", aby dodać go do tradycyjnego sierpniowego bukietu. Niestety już go tam nie było. Wydawało się mi, że ten pospolity gatunek przydrożnej rośliny można spotkać na terenie całego kraju. Jednak już w zeszłym roku były tylko jego małe kępki. Nie ukrywam, że jego brak mnie nie zaskoczył, ale mimo wszystko rozczarował. Cóż rozwijająca się i rozbudowująca się cywilizacja...
Kiedyś roślina ta powszechnie rosła na miedzach, pastwiskach, brzegach lasów....  Teraz, jak sama się przekonałam, występuje coraz rzadziej. Szkoda, bo ma też swój urok.
Dzisiaj opowieść o wrotyczu.  
Wrotycz zwyczajny należy do rodziny astrowatych, podobnie jak znane wszystkim chryzantemy czy dalie. Występuje w całej Europie i na obszarach Azji o umiarkowanym klimacie. Rozprzestrzeniony został na obu kontynentach amerykańskich oraz w południowej i wschodniej Australii.
Nazwa wrotycz prawdopodobnie pochodzi od czasownika „wrócić”. Dawniej bowiem wierzono, że roślina zapewnia szczęśliwy powrót, że przywraca młodość i zdrowie, a także że ma moc przywracania utraconej miłości. 
Wyczytałam także, że etymologia polskiej nazwy wrotyczu nawiązuje do "wrót". Wrota z jednej strony mogą być zaproszeniem, a z drugiej również ostrzeżeniem, które jest związane zapewne z zawartością tujonu w roślinie. 
Suwalska gwarowa nazwa wrotyczu "czyżma" jest zapożyczeniem z języka litewskiego, gdzie "čižmà" oznacza rodzaj buta używanego w dawnych czasach.
Można też spotkać inne ciekawe nazwy: babska chryzantema, fałszywy rumianek, wrotyczka, nawrotycz, uwrotycz, przywrotenie, złoty guzik, żółty krwawnik, wrotycz swojski, piżmo. Nazwy te wynikają zapewne z cech charakterystycznych oraz zastosowań rośliny w tradycji ludowej. Jedne z nich odnoszą się do kształtu i koloru jego kwiatów, liści. Inne nazwy mogą nawiązywać do jego właściwości leczniczych lub magicznych zastosowań. 
Wrotycz był znany już w starożytności. Rzymianie używali go do konserwacji ciała zmarłych. Dzięki swoim właściwościom antyseptycznym spowalniał bowiem proces rozkładu, co pozwalało na dłuższe przechowywanie zwłok przed pochówkiem.
W starożytności i średniowieczu wykorzystywano wrotycz  w ziołolecznictwie, choć z ostrożnością, bo nadmiar mógł być toksyczny. Uważano, że pomaga w leczeniu różnych dolegliwości. Stosowano go m.in. jako środek przeciwrobaczy, przeciwgorączkowy, przeciwzapalny, a także do leczenia problemów skórnych, trawiennych, bólu głowy, histerii... 
Szczególnie podawano odwar z wrotyczu, który był poświęcony w dniu Matki Boskiej Zielnej. Wierzono też, że nie tylko chroni przed chorobami i ma moc odstraszania złych duchów. Dlatego, gdy ludzie bardziej wierzyli w magię i moc natury, wrotycz był wykorzystywany przy przygotowywaniu amuletów. Jego obecność w domu miała chronić przed ciemnymi mocami. Zwłaszcza dym z jego palenia je  odstraszał. Liście wrotyczu służyły do okadzania dzieci, powodując że stawały się one wesołe i odporne na choroby.
Wrotyczem wyścielano psie budy, obory, aby zapewnić zwierzętom ochronę przed robakami. 
Poświęconym w dniu Matki Boskiej Zielnej wrotyczem okadzano też zwierzęta. Okadzone krowy miały lepszą dojność...  
Wrotycz często wplatano w wianki oraz bukiety weselne. Miało to zapewnić płodność i zdrowie nowożeńcom.
W średniowiecznej Anglii  był często dodawany do potraw, aby oczyścił organizm. Do XVII wieku pieczono tradycyjne ciasteczka z liśćmi wrotyczu. Zazwyczaj jednak konsumowano liście wrotyczu na wiosnę, kiedy ich smak nie był zbyt gorzki. Dodawano je do jajecznic, omletów czy serów, a młode pączki tego gatunku używano jako przyprawę. 
W czasach elżbietańskich wrotycz dodawano do potraw wielkanocnych, jako symbol nowego życia i zmartwychwstania. Z powodu jego gorzkiego smaku, potrawy z wrotyczem symbolizowały cierpienie Chrystusa.
wrotycz
ko­ły­sze na po­bo­czu swoje małe słoń­ca
głów­ki wpa­trzo­ne w niebo cisza nie ist­nie­je
nawet wie­czór zo­sta­wia szumy na ło­dy­dze
które łap­czy­wie liżą dwa głod­ne ska­ku­ny
wy­mę­czo­ne ła­pa­niem two­ich dzi­kich wspo­mnień

roz­pię­te pa­ra­so­le roz­wie­szo­ne na noc
ru­dzie­ją i czer­nie­ją to znak że już je­sień
i pach­nie ter­pen­ty­ną szkol­nych ko­ry­ta­rzy
jak wtedy gdyś nie­pew­nie prze­kra­czał z tor­ni­strem
gra­ni­cę swego kraju nigdy tam nie wró­cisz

chyba że jed­nak znaj­dziesz w sta­rej książ­ce dziad­ka
liść wro­ty­czu za­klę­ty jesz­cze nie­skru­sza­ły
i tym klu­czem otwo­rzysz wa­liz­kę ze stry­chu
w któ­rej wciąż szep­czą świersz­cze drze­mią wo­jow­ni­cy
go­to­wi z tobą ru­szyć jeśli czas i pora
znalezione w Internecie
Aromatyczne liście wrotyczu wkładano też pomiędzy karty modlitewników protestanckich, by ich zapach chronił przed uśnięciem podczas nużących kazań. Dlatego nazywany jest także „nieśpiochem”.
Pierwsze wzmianki o wrotyczu, jako roślinie leczniczej, można znaleźć w pismach greckiego lekarza Dioskuridesa z I wieku n.e. Opisał on wrotycz jako środek przeciwgorączkowy, co dało mu ponoć przydomek "średniowiecznej aspiryny". 
Obecnie, roślina ze względu na swój  zapach przypominający zapach służy do odstraszania moli, mrówek, kleszczy i komarów. Preparat z suszonego wrotyczu stosowany jest też do opryskiwania drzew w celu zniszczenia szkodników. W pszczelarstwie jest używany do zwalczania pasożytów i innych szkodników w ulu, działając jako naturalny środek odstraszający i owadobójczy. 
Jak widać wrotycz, choć wydaje się zwykłym chwastem, skrywa w sobie wiele właściwości...
 Ale...
Szukając informacji znalazłam, że Unia Europejska zaleciła stosowanie wrotyczu jedynie zewnętrzne. Odradza jego stosowanie wewnętrznie. Jak pisałam wrotycz zawiera bowiem tujon.
Gdzie indziej było napisane, że nie istnieje zakaz zbierania i domowego używania wrotyczu. Właściwe nie ma też formalnego zakazu sprzedaży produktów z wrotyczem pod warunkiem, że jest to odpowiedni rodzaj rośliny. 
Jednak wrotycz pomimo kontrowersji związanych z bezpieczeństwem, nadal znajduje zastosowanie w różnych dziedzinach życia, głównie w formie zewnętrznej.
Czy słusznie zrobiła UE?  Zapewne tak. Jak jednak powiedział Paracelsus:  Cóż jest trucizną? Wszystko jest trucizną i nic nie jest trucizną. Tylko dawka czyni, że dana substancja jest trucizną
Wrotycz pospolity
Na krótkich kłączach
rozrasta się w duże kępy
na miedzach przy drogach,
o zapachu kamfory.

W pokłonie dla słońca
płaskimi koszyczkami
wkupuje się złotem Saturna,
jako ziele dla ludzi.

Od światła Vegi się uchyla
tak samo od owoców miłości
przychylny dla motyla,
bo tylko jemu śle wonności.
Aleksandra Baltissen

sobota, 6 września 2025

Wrześniowa tęsknota za....

Za chwilę wyjdę z cienia kasztanów
i ptasiego śpiewu
pójdę nagrzanym asfaltem
w dół do zakrętu
skąd się zobaczę
jak patrzę w cieniu kasztanów
na siebie idącą w kapeluszu
po czarnym asfalcie
skąd widzę siebie
jak tuż za zakrętem
znikam sobie na zawsze
z oczu
Viola Fischerová
Koniec sierpnia i początek września zawsze przywiewa wspomnienia o mieście ze złotymi uliczkami, czerwonymi dachami, błękitnym niebie, które zdaje się obejmować wszystko wokół. To magiczne miejsce, które na zawsze pozostaje w moim sercu, niczym cichy szept dawnych lat i marzeń. Szept, który wypełnia mnie ciepłą nostalgią i tęsknotą.
Niestety, znowu nie pojadę do Pragi. Na mojej drodze pojawiły się kolejne zakręty, które muszę pokonać.
Znowu nie usiądę na ulubionej ławce nad Wełtawą niedaleko Mostu Karola aby patrzeć na Małą Stranę i górujący nad nią zamek na wzgórzu. Będzie mi  także brak spaceru po Vysehradzie, skąd rozpościerają  się najpiękniejsze widoki na miasto.  
Miasto, które znam tak dobrze. A raczej  znałam, bo pewnie zmieniło się od mojego ostatniego pobytu. Wierzę, że jednak ta przerwa jest czasowa, że kiedyś znowu tam wrócę... Ale serce boli, tęskni. Bo Praga to nie tylko kamienice i mosty. To coś więcej, co tkwi we mnie głęboko, czego nie da się wymazać.
Tak kiedyś znów tam wrócę. Do tego miasta, które nawet na odległość nie przestaje mnie inspirować i dodawać sił.
A na razie pozostaje mi wspominać, marzyć i czekać, aż znów będę mogła zobaczyć ten błękit nieba nad Pragą.
Ta tęsknota staje się moim małym, cichym towarzyszem, przypominającym, że gdzieś tam czeka na mnie magiczny świat złotych uliczek, czerwonych dachów, mostów... Właśnie mostów. Pora poświęcić w końcu opowieść praskim mostom, które pamiętają dawne czasy, dawnych mieszkańców, dawne zdarzenia... Kryją w sobie wiele historii, tajemnic.
Najbardziej znanym z nich jest oczywiście Most Karola, którego majestatyczne figury każdego dnia przyciągają tłumy turystów. Jest to most pełen historii, legend i magii. To w zasadzie niekwestionowany symbol Pragi, czeskiej historii.
Most Karola, a raczej Karlův Most jest to najstarszy most w mieście. Został zbudowany w XIV wieku na zlecenie cesarza Karola IV  i miał na celu połączenie Starego Miasta z dzielnicą Malá Strana.
Jednak nie był to pierwszy most, który powstał w Pradze. Pierwsza przeprawa jaka znajdowała właśnie się w tym miejscu to romański Most Judyty, nazwany na cześć żony Władysława II. Most został jednak zniszczony przez powódź w 1342 roku.
Po kilku latach podjęto budowę Mostu Karola.
Data i godzina rozpoczęcia budowy została starannie wyznaczona przez praskich astronomów. 9 lipca 1357 roku o godzinie 5:31 rano nastąpiła koniunkcja Słońca z Saturnem, która miała zapewnić przeprawie trwałość. O tej godzinie Karol IV wmurował kamień węgielny pod budowę nowego mostu. Odpowiednio zapisana data i godzina wydarzenia tworzą palindrom (1-3-5-7-9-7-5-3-1), co oznacza, że można je odczytać tak samo zaczynając od prawej strony, jak od lewej. Ta numerologiczna sekwencja miała dodatkowo wzmocnić dobrą wróżbę. Jedna z legend mówi, że zaprawę pomiędzy kamiennymi blokami tworzącymi most wzmocniono kurzymi jajami, co miało dać mu dodatkową trwałość.  I choć budowa była długa i mozolna, a most doświadczył licznych powodzi oraz poważnych zawirowań historycznych, to stoi do dziś.
Mieszkańcy Pragi wierzyli, że most kryje w sobie magiczne moce, które chronią miasto przed klęskami żywiołowymi.
Most przez stulecia łączył nie tylko oba brzegi Wełtawy, ale stał się miejscem spotkań, handlu i kultury.
Bardzo długo nosił nazwę Kamiennego lub Praskiego. Dopiero w XIX wieku postanowiono uhonorować jego fundatora i zmienić nazwę na Most Karola.
Most jest wyjątkowy nie tylko ze względu na swoją konstrukcję, ale również na liczne rzeźby, które go zdobią. A jest ich trzydzieści.  Co ciekawe, fundator powstania mostu nie doczekał się własnej rzeźby. Jego pomnik znajduje się jednak tuż obok przy wejściu na most od strony Starego Miasta.
most karola
tutaj wyznałeś miłość
pod jednym z posągów
przyciśnięta mocno
czułam bliskość

szum wody w Wełtawie
zmieszany z wiatrem
mroźne powietrze

nie czułam chłodu

gorący pocałunek uścisk dłoni
niemi świadkowie – barokowe rzeźby

świat wirował marzenia i nadzieja
znalezione w Internecie
Pierwszą rzeźbą ustawioną na Moście Karola była figura świętego Jana Nepomucena. Była ona kolejną ozdobą mostu, po prostym krzyżu, który stanął jako pierwszy. Rzeźby na moście, w tym także św. Jana Nepomucena, zaczęły pojawiać się w XVII wieku.
Najbardziej znane to święci: Jan Chrzciciel, Krzysztof, Wojciech, Józef, Iwo, Anna, Augustyn, Lutgarda, Franciszek z Asyżu, Antoni Padewski, Kajetan, Kosma i Damian, Cyryl i Metody...
Jedną z legend związanych z mostem jest właśnie ta dotycząca posągu św. Jana Nepomucena (nawiasem pisząc jednego z moich ulubionych świętych).
W skrócie. Święty na rozkaz króla Wacława został wrzucony do Wełtawy. Powodem była odmowa wyjawienia tajemnicy spowiedzi królowej Zofii. Mówi się, że dotykając jego rzeźby na moście, można uzyskać szczęście i spełnienie życzeń.
Niestety przez lata Most Karola padał ofiarą kradzieży i wandalizmu. Rzeźby, które zdobią most, były często uszkadzane, a elementy padały łupem złodziei. Dla przykładu krzyż św. Jana Nepomucena niszczono wielokrotnie.
Może dlatego, jak wyczytałam, większość figur oglądanych teraz na moście to repliki, a ich oryginalne wersje przechowywane są w Muzeum Narodowym w Pradze (głównie w Lapidarium  oraz w kazamatach na Wyszehradzie.
Most z jednej i z drugiej strony zdobią bramy. Są to Brama Staromiejska oraz Malostrańska, które zwieńczone są wysokimi wieżami.
Te bramy pełniły nie tylko funkcję obronną, ale także nadal stanowią ważny element dekoracyjny mostu, który dodaje mu majestatu i urody.
Brama Staromiejska, jak nazwa mówi usytuowana po stronie Starego Miasta, stanowi imponujące wejście na most. Jej wieża jest bogato zdobiona i stanowi charakterystyczny element praskiego krajobrazu. Zbudowana została pod koniec XIV wieku i jak można przeczytać, jest jedną z najpiękniejszych gotyckich bram na świecie. Znajdują się na niej postacie cesarza Karola IV, jego syna Wacława IV oraz świętych: Wita, Wojciecha, Zygmunta. Rzeźby te pochodzą z lat 80. XIVw. Ze Staromiejskiej Wieży Mostowej rozpościera się  piękny widok na Stare Miasto.
Brama Małostrańska znajduje się po stronie Małej Strany. Również ta brama zachwyca swoim unikalnym stylem architektonicznym, będącym połączeniem elementów romańskich, gotyckich i renesansowych. Jednak na zachodnim krańcu mostu znajdują się dwie wieże. Początki niższej wieży, Wieży Judyty, sięgają jeszcze czasów pierwszego mostu z XIIw. Natomiast wyższa wieża została zbudowana dopiero w XV w. za panowania króla Jerzego z Podiebradów. Widok z zachodniej bramy na moje ulubione czerwone dachy kamieniczek wywołuje niezapomniane wrażenia.
Patrząc z tych bram nie tylko na czerwone dachy, ale i na wieżyczki kościołów, wzgórze zamkowe, Wełtawę w której przegląda się król Słońce, można poczuć się jak w innym świecie.
Most Karola w Pradze był świadkiem wielu ważnych wydarzeń historycznych i legendarnych. Był miejscem uroczystości koronacyjnych, pochodów pogrzebowych, a także licznych protestów i demonstracji.
Most Karola w Pradze był dawniej otwarty dla ruchu kołowego i komunikacji publicznej. Pierwszy tramwaj, który poruszał się po Moście Karola, to tramwaj konny, który pojawił się w 1883 roku. Później, w 1905 roku, zastąpił go tramwaj elektryczny, ale ze względu na obciążenie mostu, po trzech latach został wycofany, a w jego miejsce wprowadzono autobusy.
Ostatecznie, od 1965 roku Most Karola jest zamknięty dla ruchu pojazdów i służy wyłącznie pieszym.
Most Karola, wraz z tymi figurami, ozdobnymi bramami, jest jednym z najbardziej rozpoznawalnych symboli Pragi.
Dziś, choć technologia i czas zmieniły wiele dookoła, to Most Karola nadal stoi dumnie, jak strażnik historii i magii Pragi. Turyści z całego świata przybywają, by przejść się jego kamiennymi łukami, poczuć oddech dawnych czasów i uwierzyć, że magia wciąż istnieje.
Praga
tańczą zastygłe muzy
na pomnikach zdarzeń
cztery smukłe bladolice przypowieści
w pozach jakby czekając
na dalsze natchnienie

cztery pożądania
i jeden samotny obok nich
- przybysz z zaświatów
znalezione w Internecie
Ale Praga to nie tylko Most Karola. Spacerując z jednej strony miasta na drugą przemierzamy kolejne mosty, każdy z nich to odrębna historia. Ale za bardzo rozpisałam się o tym najsławniejszym i jeszcze nie skończyłam Może zatem za rok o tej porze...?