niedziela, 29 września 2024

Anielskie miasto?

Bieszczadzka jesień
Cisza bieszczadzka
przenika moje serce
tylko trawy szumią
językiem zakochanych
w urodzie świata
chwytam ich szelest
chłonę ich mowę całą sobą
zanurzam stopy wędrowca
w jesiennym zakątku świata
zapatrzona w niezwykłą paletę barw
przenoszę myśli na odległe szczyty
moje marzenia
wędrują połoninami
wolne i bezpieczne i takie własne
słońce zmienia obrazy
mienią się kolory zatrzymane w sercu
czekam na zachód
czekam na cud
który na kilka minut
niweczy każdą szarość dnia
nie śmiem wypowiedzieć słów
nie chcę spłoszyć piękna
ale wiem
że serce zostawi ślad na szlaku
by nieustannie tęsknić do powrotów
Basia Wójcik
Pani Lato odeszła... W tym roku pogoda była wyjątkowo upalna, słoneczna, ale i gwałtowna....
Od kilku dni panuje nam już królewna Jesień. Rano i wieczorem można już poczuć powiew chłodnego powietrza. Poranki spowijają świat mgłą, a wieczory szybko otulają nas granatową kołderką powyszywaną gwiazdkami.
Rudowłosa córka króla Słońce jeszcze w towarzystwie Pana Września wędruje przez lasy, parki, pola... Idzie malując świat na ciepłe kolory. W parkach, lasach nie dominuje już tylko zieleń w różnych odcieniach. Wszystko dookoła staje się żółte, bursztynowe, czerwone, kasztanowe, purpurowe... Wystarczy tylko lekkie muśnięcie pędzla Pani Jesieni... Za chwilę rękę królewnie Jesieni poda Pan Październik. Oboje będą przemierzać świat ubrani w złoto-miedziane płaszcze utkane z nitek babiego lata. A na początku tej wędrówki córce króla Słońce towarzyszą aniołowie, którzy w tych dniach mają swoje święta. Nieodmiennie od lat pamiętam szczególnie o drugim października. Parę razy tego dnia, gdy mój Anioł Stróż podał mi rękę, zaczynałam nowy lepszy etap w moim życiu,
Jak co roku o tej porze tkam moje jesienne opowieści o aniołach i czeskiej Pradze. Obowiązkowo czeska  i anielska historia  musi być. Dzisiaj będzie jednak nietypowo. Zamiast dwóch napiszę tylko jedną.
Anielska Praga? Czemu nie?
Zaczynam od  Anděl, a raczej Křižovatki Anděl, centrum dzielnicy Smíchov. Nazwa oznacza w języku czeskim anioła i pochodzi od XIX-wiecznego pubu "U zlatého anděla" (Złoty Anioł). Nazwa wzięła się od fresku złotego anioła z 1870 r. umieszczonego na  szczycie jego fasady.
Obecnie przy skrzyżowaniu stoi kompleks biurowy Zlatý Anděl, na którego fasadzie znajduje się osiemnastometrowy wizerunek postaci anioła.
Małej Dziewczynce Anděl kojarzy się jednak przede wszystkim ze skrzyżowaniem, gdzie przecina się lina B praskiego metra z licznymi liniami tramwajowymi. Ileż to razy Mała Dziewczynka przejeżdżała tędy w drodze na Smíchovské nádraží. Z tego dworca wraz z praską koleżanką jeździła na liczne wycieczki poza Pragę.

Kolejne anielskie skojarzenie, to Most Svatopluka Čecha, a dla Małej Dziewczynki po prostu Čechův most. Po Moście Karola zdaniem Małej Dziewczynki jest to kolejny most godny uwagi każdego turysty. Most łączy dzielniceHolešoviceiStaré Město. Zbudowany w stylu secesyjnym wyróżnia się bogactwem dekoracji. Są tam między innymi cztery figuryz brązuprzedstawiające skrzydlate kobiety (anioły?) z kwitnącą gałęzią w dłoniach. Mają one ponad 3 metry wysokości i stoją na przeszklonych żelaznych latarniach na kolumnach o wysokości 17,5 metra. Te wysokie kolumny zawsze robiły na Małej Dziewczynce duże wrażenie. Ilekroć tam przechodziła, to czuła się jeszcze mniejsza....
złamane skrzydło anioła
anioł ze złamanym
skrzydłem
i złamanym sercem
na szczycie skały
przycupnął
smagany wiatrem
nadziei
w oczach ma łzy
uleczy go
czas
wtedy rozwinie
ponownie
swoje piękne skrzydła
i rozkwitnie
znalezione w Internecie
Nie sposób też nie wspomnieć o Kolumnie Maryjnej  na Rynku Starego Miasta (Mariánský sloup na Staroměstském náměstí). Jest ona szczególna dla Małej Dziewczynki. Tego zabytku bowiem w całej okazałości jeszcze nie widziała. Jak to możliwe skoro była w Pradze zdecydowanie więcej niż dwadzieścia razy? Trzydzieści? Bardzo możliwe. Ale nie o tym dzisiaj.
Mała Dziewczynka nie widziała całego tego pomnika, ponieważ dopiero teraz go wykończyli. Tak, tak w Pradze można było w tym wieku wybudować nowy zabytek. Ale czy całkiem nowy? Mariánský sloup na Staroměstském náměstí
Na szczycie kolumny znajduje się figura Matki Bożej Niepokalanej, a na narożnych cokołach znajdują się posągi aniołów walczących z symbolami zła.
Oryginalna kolumna powstała w 1650 r. jako podziękowanie dla Najświętszej Marii Panny za obronę Pragi przed wojskami szwedzkimi w 1648 roku. Jednak 3 listopada 1918  kolumnę zburzył zbuntowany tłum, sądząc, że jest to symbol obalonego reżimu Habsburgów. Historia próby odbudowania kolumny jest długa.
Koniec końców
Na początku czerwca tego roku dwa z trzech zrekonstruowanych posągów aniołów, które pojawiły się na odrestaurowanej kolumnie w styczniu tego roku, otrzymały skrzydła. Trzeci anioł na swoje miał czekać do lipca.
Instalacja czwartego anioła planowana była na sierpień. W święto Wniebowzięcia Najświętszej Marii Panny 15 sierpnia ukończone dzieło miało zostać poświęcone przez arcybiskupa Pragi. Czy było? Tak - Można to zobaczyć TUTAJ   
Małej Dziewczynce nie pozostaje nic innego, jak w przyszłym roku wsiąść w pociąg i osobiście go zobaczyć w pełnej okazałości.
MAKATKA Z ANIOŁEM
Na twarzy twej rumieńce
Jakbyś był uduchowiony
Przez gruźlicę płuc
A dobroć twą nieziemską
Zamykasz na niebieski klucz
Najczęściej można spotkać cię
Nad przepaścią lukrowaną
Gdy przez dziurawą kładkę
Przeprowadzasz dwoje dzieci

Nocą może chciałbyś
Oderwać się od ściany
Ale jedno skrzydło
Gwóźdź ci przedziurawił
Więc zostajesz z nami

na wieki wieków
Amen
ADAM ZIEMIANIN
No i znowu rozpisałam się. A przecież o anielskiej Pradze mogłabym jeszcze pisać i pisać....

sobota, 21 września 2024

Taki mamy klimat...?

 

Jesień już
Jesień już …
a nabrzmiałe pełnią lata
astry
podnoszą głowy
w poszukiwaniu słońca
jesień już …
a liście wciąż czekają
na rozmarzone nici
babiego lata
jesień już …
a ja tęsknię
za muzyką polnych świerszczy
i tylko deszcz realista
przypomina wszystkim
że smutek musi
przeplatać radość. 
Tegoroczny Pan Wrzesień przyniósł nam przeplatankę lata z jesienią. Po upalnym tygodniach w nocy temperatura nagle spadała, a  królewna Lato rozpłakała się rzęsiście. Dlaczego jednak tak mocno płakała przez kilka dni, zalewając świat potokami łez? Może czuła, że jej panowanie powoli się kończy i nadchodzi jej rudowłosa siostra Jesień. Może nagromadziło się ich zbyt dużo przez te wszystkie letnie miesiące, gdy nie uroniła ich wiele? Kto to wie?   
Zdawało się, że w ciągu jednej nocy w piątek 13-go Pani Lato odeszła, ustępując wyjątkowo wcześnie miejsca królewnie Jesieni. Może właśnie także ona dołączyła do swojej płowowłosej siostry i postanowiła powitać nas deszczem, tak przecież przez wszystkich wyczekiwanym. 
Nic więc dziwnego, że z nieba spadło na ziemię tyle deszczu, skoro obie siostry rzewnie płakały. Pani Lato dlatego, że odchodzi, a Jesień aby nadrobić zaległości, które zrobiła jej siostra. 
Koniec panowania królewny Lata wydawał się w tym roku tak niespodziewany, jak zawsze bywa nadejście najstarszej z sióstr Zimy. Królewna Jesień nadeszła zbyt szybko, a może przygnał ją do nas Wiatr Pędziwiatr, który doszedł do wniosku, że Pani Lato przesadziła z intensywnością ciepła i braku opadów? 
Niestety obie siostry w ostatnich dniach wylały zbyt dużo łez. 
A może płaczą nad tym jak cywilizacja zmieniła nasz klimat?
Ktoś kiedyś powiedział: "taki mamy klimat". Ale czy on sam taki się stał?  
Z roku na rok mamy coraz więcej dni bezopadowych. Podnosi się też średnia temperatura. A jak już pojawią się wyczekiwane deszcze, to występują one w formie skumulowanej, intensywnej. W jedną godzinę może wtedy spaść tyle deszczu, co w ciągu całego miesiąca 
W związku z obserwowanymi zmianami klimatu, tego typu zjawiska będą występować coraz częściej i wpływać negatywnie na nasze życie, otoczenie, wiele dziedzin gospodarki 
Badania wskazują, że globalne ocieplenie będzie sprzyjało występowaniu długookresowych epizodów suszy i ponadnormatywnych opadów deszczu. Skutkiem równoczesnego wzrostu intensywności opadów oraz pogłębiającej się suszy hydrologicznej będzie rosnąca liczba powodzi.
Bezpośrednią konsekwencją zmiany klimatu w Polsce są malejące zasoby wodne. W ostatnich latach średnie roczne stany wody dorzecza Wisły i Odry wciąż maleją. I niestety ta tendencja się pogłębia. Ostatnio poziom wody w Wiśle był dramatycznie niski. 
Cóż mogę jeszcze napisać na ten temat? Chyba tylko to, że po raz kolejny nie chciałabym przeżywać lęku przed powodzią, odczuwać jej skutków... 
Melodia smutku
Nieustanne krople deszczu
komponują melodię smutku
wdzierają się w zalęknione serce
tworząc realne głosy niepokoju
w ciemności rodzą nowe lęki
i ożywiają te istniejące
spadają szarymi dźwiękami
na dach mojego domu
a może na dach serca
próbuję się bronić
przywołując wiosnę
i zapamiętane kadry
przecież nie mogę przemoknąć …
może deszcz
chce oczyścić moje myśli
a ja boję się zatonięcia … 
Po paru dniach córki króla Słońce uspokoiły się.  Poczułam ulgę. Ale czy tak do końca?
Ostatecznie Pani Jesień przestałą ronić łzy i pokazała, że to jest jej czas panowania i jej płowowłosa siostra powinna już wrócić do pałacu króla Słońce. 
Co roku zachwycam się rudowłosą Jesienią. Bo tak naprawdę potrafi ona nas zauroczyć swoim malarskim, ogrodniczym, tkackim...  talentem. Bo tak naprawdę Pani Jesień ma wiele talentów. 
Zanim opuści pałac króla Słońce siada przy krosnach i tka nowe sukienki, płaszcze, peleryny.... Wszystko to w ciepłych kolorach, które potem będą błyszczeć w promieniach słońca. Potem pracowicie nawleka koraliki nie tylko z jarzębiny na niteczki. Bo jakże mogłaby wędrować przez świat bez korali?  Przy okazji z niteczek babiego lata tka delikatne siateczki, które zawiesza na gałęziach, między łodygami kwiatów... tylko po to aby potem zawiesić na nich błyszczące perełki rosy, osiadającej mgły, deszczu...  Królewna Jesień jest też zdolną malarką, która w swojej palecie ma przede wszystkim brąz, czerwień, złoto. Można znaleźć tam pomarańczowy, kasztanowy, miedziany... Na początku swojego panowania lubi otulać świat wszystkim co ciepłe, kolorowe, optymistyczne.... Jednak czy ten optymizm jeszcze do nas szybko powróci?
Padający ostatnio obficie deszcz i towarzyszący mu wiejący wiatr wcześnie zerwali liście z gałęzi drzew, przygnali chłód, którego tak do końca trudno się już pozbyć. Optymistycznie pomalowane liście opadały już ze smutkiem. Miały nadzieję, że jeszcze pozachwycają świat. Ale i one są bezradne wobec tego, co dzieje się dookoła. 
Mam jednak nadzieję, że słonecznie i kolorowa królewna Jesień będzie nam panowała jeszcze długo, aby także z uśmiechem zaprosić nas spacer. Może  dopiero pod koniec listopada zarzuci na ramiona płaszcz uszyty z szaro-burego koloru. 
Teraz potrzebujemy dużo ciepła, optymizmu...
JESIENNA ROZMOWA
Rozmawiam z tobą ziemio rodzinna
okryta płaszczem jesiennych liści
osiadających wraz z okruchami
mojego dojrzałego życia
wierna przyjaciółko
czekająca cierpliwie na moje TAK
które kiedyś pozwoli mi zatonąć w twojej miłości
czekasz
a ja dojrzewam każdego dnia
zostawiam ślady i pocałunki
coraz wolniej smakuję życie
zastygam w trawach na łące
i szybuję z wiatrem
zrywając kolejne nici babiego lata
wiersze Basia Wójcik








niedziela, 15 września 2024

Nie tylko wspomnienie wakacji....

Czarny bez
W oceanie łez
Na dnie piaszczystym
Kwitnie czarny bez
Z łodygami w kolorze przeźroczystym

Za dnia jest piękny tak
Że pragnie go podziwiać świat cały
Lecz nocą jest na opak
Robi się brzydki i mały

Tylko złudzenie i świateł gra
Czynią go pięknym w ciągu dnia
Gdy się zmienia doby pora
Jest sztywny jak kawał pnia

Taka jest już jego natura
Oszukuje wszystkich
I nikt tu nic nie wskóra
znalezione w Internecie
Dzisiaj opowieść o krzaku rosnącym kiedyś tuż za płotem w moim ogrodzie. Dla mnie to jednak przede wszystkim zapach wakacji u Dziadków, zapach lata.
Bez czarny, dziki bez  to gatunek rośliny z rodziny piżmaczkowatych. Inne ciekawe nazwy tego krzaku to bez lekarski, bez pospolity, bzowina, bzina, buzina, hyczka, baźnik, bess, best, bestek, bez apteczny, bez aptekarski, bez biały, bez dziki, bzowina czarna, bzowki, côrny bez, flider, gołębia pokrzywa, hebz, holunder, hyćka, kaszka... . Sporo tych określeń. Jest to gatunek szeroko rozprzestrzeniony w Europie i w Azji. Rośnie także w północnej części Afryki. Gatunek został introdukowany w Ameryce Północnej. W Polsce jest bardzo pospolity. Lubi gleby żyzne, wilgotne, bogate w azot. Miejsce najlepsze do rozwoju to półcień, choć znosi także miejsca dobrze nasłonecznione. Rośnie w środowisku synantropijnym, bierze udział w regeneracji lasu.
W Europie czarny bez określano także mianem „chłopskiej apteczki” lub „apteczki Pana Boga”.
Celtowie i Germanie wierzyli, że krzew jest siedliskiem bogów, czarodziejek, elfów. Jednak także czarta. złych mocy, demonów oraz duchów zmarłych, którzy powrócili by mścić się na żyjących. Każde przejście obok tej rośliny mogło skończyć się tragicznie, zwłaszcza nocą. 
Dla Celtów jednak bez czarny był krzewem świętym, symbolem nieskończoności życia. W kalendarzu druidów roślina ta była trzynastym i ostatnim drzewem roku. Kończyła rok, symbolizując śmierć, ale i odrodzenie.
Również Germanie otaczali czarny bez szczególną czcią i składali mu ofiary z chleba, mleka i piwa. Niemiecka nazwa tego krzewu „holunder”, nawiązuje do bogini Holdy, matki bogów, opiekunki ogniska domowego, patronki ludzi i roślin, która łączyła w sobie dobroć Matki Ziemi i promienność niebiańskiego światła.
Starożytni Rzymianie wiązali czarny bez ze śmiercią. Jej kwiatami ozdabiali trumny. Zapewne dlatego, że zapach kwiatów bzu jest bardzo intensywny i ukrywał odór ciał zmarłych.
Prasłowianie wiedzieli, że bez chroni przeziębieniem, gorączką, wierzyli, że dzieci nie będą chorować, jeśli będą przebywać pod krzewem bzu.
W mitologii Słowian czarny bez był uznawany za święte drzewo duchów podziemia i przypisywano mu zdolność pośredniczenia pomiędzy światem żywych i zmarłych.
Słowianie wierzyli, że miejsce w którym rośnie czarny bez ma szczególną moc. Dlatego matki kładły chore dzieci pod krzewem, wierząc w ich uleczenie.
Jednak, gdy krzew usychał, było to zapowiedzią suszy na polach.
Kobieta, która wychodziła za mąż w posagu otrzymywała dwa krzewy bzu i musiała je zasadzić przy domu i stodole. Wierzono bowiem, że w czarnym bzie mieszka stróż domowy zapewniający szczęście i zdrowie. Wierzono również, że czarny bez zawieszony nad drzwiami i oknami strzeże przed złymi mocami, zabezpiecza przed niebezpiecznymi czarami i uderzeniem pioruna. Rosnące w pobliżu domostwa krzewy zapewniały gospodarstwu pomyślność. Kobieta ciężarna całująca drzewo miała zapewnić dobre życie swojemu nienarodzonemu jeszcze dziecku. Czarodziejskie moce tkwiące w tej roślinie miały też strzec przed pokusą zdrady małżeńskiej.
Ale z drugiej strony chcąc pozyskać dary tego krzewu należało odprawić rytuał przepraszania. W żadnym wypadku nie wolno było go wyciąć. Wierzono bowiem, że w jego korzeniach żyje wąż, strażnik świata podziemnego. Wedle śląskiego zwyczaju przed odłamaniem gałązki należało złożyć dłonie, uklęknąć przed rośliną i poprosić ją o wybaczenie słowami: Pani bzowino, daj mi trochę swego drzewa, a ja Ci dam trochę mego, gdy w lesie wyrośnie. Tylko wdowom i sierotom można było ścinać dziki bez.
Niestety chrześcijaństwo wyparło obrzędy pogańskie, w tym kult tego krzewu. Twierdzono, że w konarach mieszka diabeł, że właśnie na bzie powiesił się Judasz, a czarownice używały go do rzucania uroków.
I tak czarny bez z krzewu obrzędowego stał się niepożądany.
Nawiązaniem do czarnego bzu i Judasza jest rozwijający się na krzewie grzyb o nazwie potocznej judaszowe uszy, czy też uszak bzowy.
czarny bez
czarny bez
rósł w kącie ogrodu
troszkę zaniedbany
krzaczek bzu czarnego

choć niepożądany
jednak tylko jego
wybrał słowik szary

aby przez maj cały
wyśpiewywać czary

prawdziwy artysta
nie lubi poklasku
woli śpiewać w cieniu
niż na scenie – w blasku
znalezione w Internecie
Na szczęście te niedobre czasy dla bzu minęły dzisiaj za medycyną ludową, liczne prace naukowe potwierdzają zdolności lecznicze bzu.
Od wieków czarny bez był wykorzystywany jako środek leczniczy. Znaleziska archeologiczne dowodzą, że już przed wieloma wiekami ludzie posiadali wiedzę na temat wykorzystania owoców, liści i gałęzi czarnego bzu.
Grecki lekarz Hipokrates nazywał go jako  swoją podręczną apteczkę. W swoich dziełach zawarł dokładny opis botaniczny tej rośliny oraz informacje na temat jej leczniczego działania. Zalecał czarny bez jako środek na przeczyszczenie, lek moczopędny oraz łagodzący schorzenia ginekologiczne.
Natomiast rzymski lekarz Dioskurides w swoim dziele  zamieścił wiele receptur na bazie tej rośliny. Zalecał  wyciągi z liści na trudno gojące się rany i ukąszenia węży, wywary z korzeni czarnego bzu przeciwko opuchlinie wodnej, a napoje z kwiatów jako leki obniżające gorączkę.
O czarnym pisał też Pliniusz Starszy. Uzdrawiające właściwości tego krzaku opisywała Hildegarda von Bingen:
(…) kora skrobana na dół sprawia przeczyszczenie. Kora skrobana do góry sprawia wymioty, skrobana w obu kierunkach daje jednocześnie oba skutki. Kwiat bzu stosuje się przede wszystkim jako środek napotny w chorobach gorączkowych. (…) doby jest również jako środek czyszczący krew. Może być bez obawy podawany dzieciom oraz kobietom karmiącym, u których zwiększa wydzielanie mleka. (…) Reguluje pracę kiszek. Jednak zbyt duże dawki mogą wywołać wymioty. 
Bardzo szczegółowy opis.
Współcześnie potwierdzono, że bez czarny ma wiele właściwości leczniczych. 
Owoce bzu zawierają garbniki, pektyny, witaminę A, C, B1, B2, antocyjany, kwasy organiczne, żelazo, potas, sód, wapń. Zawierają również sambunigrynę, trujący związek, który rozpada się pod wpływem wysokiej temperatury. Dlatego należy spożywać je  tylko dobrze dojrzałe i przetworzone. Owoce bzu czarnego mają właściwości przeczyszczające, napotne, moczopędne, przeciwgorączkowe, przeciwbólowe, odtruwające.  Czarny jest pomocny przy przeziębieniu, infekcjach bakteryjnych i wirusowych, a nawet infekcjach spowodowanych przez drożdże.
Dzięki właściwościom przeciwzapalnym i przeciwbólowym pomaga też przy bólach zębów czy migrenach. Wpływa również na gospodarkę cukrową organizmu i wspomaga leczenie cukrzycy. Chroni naczynia krwionośne i serce. Działa korzystnie na wzrok. Chroni wątrobę w stanach zapalnych. Zmniejsza chorobowe zmiany w trzustce.
Owoce bzu czarnego stanowią doskonały pokarm dla dzikiego ptactwa. Zupełnie inaczej na te owoce reaguje ptactwo domowe: papugi, pawie i drób. Dla nich są bardzo trujące, podobnie jak kwiaty bzu dla indyków.
W dawnych czasach bez czarny był doskonałym barwnikiem. Każda jego część barwiła. Kora i korzenie bzu nadawały wełnie kolor czarny, liście barwiły tkaniny na ciemną zieleń, natomiast owoce na kolor purpurowy lub niebieski. W czasach starożytnych, w Rzymie, z gotowanych w winie owoców uzyskiwano farbę do włosów.
Bez czarny można wykorzystywać w walce z mszycami i gąsienicami motyli. Wystarczy sporządzić wywar z liści i pryskać nim zaatakowane rośliny. Również nornice i myszy polne nie przepadają za zapachem tego wywaru. Jeśli natomiast wyłożymy świeże gałązki w krecie nory to jest szansa na wyprowadzenie się tych zwierząt. Również w walce z komarami warto użyć naparu zrobionego ze świeżych liści, a następnie posmarować skórę na odsłoniętych częściach ciała.
Czarny bez jest zdrową i smaczną rośliną, której zastosowań  jest naprawdę bardzo wiele. 
Czarny bez
Kremowobiałe kwiaty
snują jasne myśli
by latu ręką wiosny
powpinać grona korali.

Purpurę w czarne perły
jesiennym winem
sok leje w misy
w kuchni zajęty zbiorem.

W butelkach dojrzały
z triumfem koloru
zdobi lica zimy
mistrz kwiatu i owocu.
Aleksandra Baltissen

poniedziałek, 9 września 2024

Jestem...

WRZESIEŃ
Wrześniowy
dzwonek żwawo
otwiera drzwi
szkoły i  barwnych opowieści
znów spadają
dojrzałe kasztany
a nić babiego
lata plącze wspomnienia
w kielichach
kwiatów ubarwionych jesienią
strojne motyle
napawają się obfitością nektaru
rozkrzyczane
sroki przerywają ciszę poranka
zatopioną w
krajobrazie spadających liści
z kanapką w
ręku biegnie czyjś anioł stróż
żeby zdążyć na
pierwszą lekcję

przesuwają się
zamglone korowody
zdarzeń postaci
i darów…
ulotna pamięci
coraz krótsza jak dni jesienne
nie pozwól
zapomnieć…
Jestem...
Wróciłam z mojego Miasteczka. Tym razem udało się mi być w nim drugi raz w roku. W zeszłym roku również miałam takie plany, ale los wytyczył dla mnie całkiem inną drogę...Drogę? To nawet nie była
ścieżka, a tylko ławeczka na zakręcie, na której całe lato sobie posiedziałam.
Wróciłam, ale już tęsknię. Jak dobrze byłoby, gdyby można było zatrzymać czas i opóźnić chwilę wyjazdu i powrotu do Domu.
Wspomnienia jednak pozostaną. Jak zawsze nazbierałam cały ich woreczek. 
Najważniejsze, że znowu spotkałam bliskie mi osoby. A nawet niespodziewanie również te, które widziałam jeszcze w czasach podstawówki... Kto wie czy i kiedy nasze drogi ponownie się przetną. Zawsze jednak będę pamiętać to niezwykłe spotkanie.
Jakże ciekawi ludzie mieszkają w moim Miasteczku. Tacy inni, spokojniejsi, powolniejsi i cisi... Ale jakże gościnni, zainteresowani drugim człowiekiem... Nie to co w dużym mieście.
Jechałam do Miasteczka szybkim pociągiem. Za oknem piękne widoki. Niestety tylko ja je podziwiałam. Podróżujący ze mną skupieni byli na swoich komórkach, laptopach... Nie dostrzegali mijanego świata za oknem. A przecież jest on taki piękny. 
Każdego dnia biegniemy coraz szybciej i szybciej. Czasem nawet już nie wiadomo po co i dokąd. Nadmiar obowiązków nas przytłacza. Ale i tak bierzemy na swoje barki coraz więcej i więcej. Pracujemy ponad siły, wciąż brakuje nam czasu, nie nadążamy... Byle tylko szybciej, dalej, wyżej... Nie rozmawiamy. Tracimy z oczu naturalne priorytety...  Dla mnie czasem jest to za szybko. Niestety czasem trzeba dotrzymać wszystkim kroku. Dla mnie nie jest to proste. Czasem nie daję po prostu rady. Najchętniej chciałabym na chwilę zatopić się w tym dawnym, wolniejszym świecie... Kto go jeszcze pamięta?

CHWILA
Zawsze jest jedna i niepowtarzalna
zauroczenie życiem tu i teraz
jedno spojrzenie i jedna myśl
powietrze przesycone pięknem
unosi marzenia nad wodą
zamykam ten moment w dłoniach
zamykam go w sercu...

Snujące się dookoła pajęczyny przywołały wspomnienia i tęsknotę za Miasteczkiem.
Powszechnie wiadomo, że bardziej niż odkrywanie nowych Mała Dziewczynka lubi odwiedzać miejsca związane z przeszłością. Często spotyka się z różnymi zmianami. Zmieniają się ulice, budynki, parki, sklepy... Części z nich już niestety nie ma. Ale te które przetrwały próbę czasu, wywołują wzruszenie, czasem nawet łezkę na policzku.
Mała Dziewczynka z uwagą obserwuje zmiany, które wniosły do wyglądu, historii Miasteczka kolejne pokolenia. Niektóre z tych miejsc zyskały po latach uśpienia dodatkowe znaczenie. Na ten widok Mała Dziewczynka zawsze się uśmiecha. Z drugiej strony znikają miejsca, kiedyś bliskie sercu. Musiały ustąpić miejsca marketom, parkingom... To boli...
Małe Miasteczko pełne jest wspomnień, które wywołują różne emocje.
Ludzie, dźwięki, zapachy, widoki przenoszą zawsze Małą Dziewczynkę w tamte, dla niektórych odległe, nieznane czasy. Wtedy wszystko wydawało się możliwe.
Jak zawsze wzruszenie i radość towarzyszyły Małej Dziewczynce podczas podróży sentymentalnej. Ale też smutek...
Jakże chętnie przysiadłaby na ganku działki i posłuchała opowieści Dziadków z dawnych lat. Zapewne zrobiłaby wiele zdjęć... Jakże żałuje, że dawniej nie robiono ich tylu....
Jednak coraz częściej  czuje się w Miasteczku anonimowa. Kiedyś w małych wioskach, miasteczkach wszyscy się znali, w pewien sposób byli ze sobą spokrewnieni... Tak było też w Miasteczku Dziadków. Prawie wszyscy znali Dziadka... A teraz?

ŚWIT
Rozpływa się mrok cichutko
blednieje granatowa firana nieba
nieśmiało i ostrożnie świt zstępuje na ziemię
bawi się koralikami rosy
zapala kolejne pochodnie dnia
budzi słońce i otwiera kwiatom kielichy
wkrada się w śpiące serca z nową nadzieją...

Niewiele miejsca zostało już na tą opowieść... Zatem króciutko o porannych i wieczornych chwilach...
Król Słońce zjawiał się każdego dnia punktualnie na swoim posterunku, przeglądał w jeziorze, aby potem bezlitośnie świecić w oczy siedzącej na ławeczce Małej Dziewczynce. Mała Dziewczynka chłonęła cały piękny, otaczający ją świat. Kiedy znowu tutaj wrócę? Siedziała, myślała, wędrowałam po wspomnieniach i nie miała ochoty wstać. Najchętniej zostałaby w tym miejscu na dłużej.
Pani Jesień zaczynała już powlekać świat miedzią. Kwietna łąka zachwycała jednak nadal letnią paletą barw i zapachów. Ktoś powiedziałby, że czasem wychylał się z niej chwast. Jednak czy dla Małej Dziewczynki rzeczywiście był pasożytem?
Słychać było brzęczenie pszczół uwijających się wśród kwiatów, cykanie świerszczy.... Wszystko pachniało dookoła, przypominając dawne letnie wakacje u Dziadków.

ZMIERZCH
Doczekał się swojej chwili
rozkłada olbrzymi płaszcz
i zasłania niepokorne słońce
osiada na drzewach bezszelestnie
i zarządza ciszą wszechświata…

Wieczorem powietrze pachniało lasem, jeziorem... Po prostu wakacjami. A rozgwieżdżone niebo wyglądało niesamowicie. Mała Dziewczynka na chwilę wstrzymała oddech. Wydawało się jej, że gwiazd jest tysiące. Było ich o wiele więcej niż w dużym mieście. Także świeciły o wiele jaśniej.
Zanim zasnęła przez otwarte okno słuchała późno letniego koncertu świerszczy. Nie potrafiłaby chyba zasnąć w
zupełnej ciszy. Chociaż z drugiej strony w hałasie także nie jest w stanie spać. A w małym Miasteczku sen przytulał ją wieczorem nie wiadomo kiedy.
Mała Dziewczynka przez te dni uspokoiła się, wyciszyła....
WDZIĘCZNOŚĆ
Wdzięczność jest pamięcią serca
a serce wiele pomieści
z dawnych pokładów wydobywa zapomniane
przywraca blask wyblakłym zdarzeniom
nieustannie przywodzi poszarzałe fotografie
i gładzi zmarszczki na uśmiechniętej twarzy
czasem ukrywa się pod piekącą powieką
by łzą spłynąć na wspomnienia
które nie chcą umierać...
wiersze Basia Wójcik
Dzisiaj zamykam oczy wracam myślami do minionych dni.  Wspomnienia jeszcze są kolorowe, żywe. Jednak z dnia na dzień powoli blakną przysłaniane przez szarą codzienność. Jednak wiem, że są niezniszczalne, że zawsze ze mną zostaną. Uśmiecham się do nich. Czuję ciepło, ale i łzę na policzku. Dookoła jest czas teraźniejszy.
W moich myślach nadal szumi ten dawny czas. Odrobinę senny, bardziej spokojny, gdzie wszystko jest prostsze....
Mała Dziewczynka czasem niczym piórko dmuchawca unosi się nad ziemią.
Koniec. Codzienność puka do okna. Jak znalazła mnie tak wysoko?
Chowam wspomnienia do woreczka. Zamykam szufladę. Nie chcę, aby rozwiał je wiatr lub przysłoniła mgła....