sobota, 31 maja 2025

Imieninowe wspomnienia....

Wspomnienia od maja mnie nie opuszczają. Wyfrunęły ze swojej szuflady i nie myślą, aby wrócić z powrotem. Cóż... Dobrze im tutaj ze mną. Dzisiaj znowu przysiadły na moich ramionach i snują opowieści z mojego beztroskiego dzieciństwa. No tak... Moje imieniny, jutro Dzień Dziecka, więc mają doskonałą wymówkę.
Dziecięce wspomnienia...  Od zawsze mają na Małą Dziewczynkę działanie uspokajające. Ta otulająca ją nostalgia jest pełna ciepła i optymizmu. Te czułe powroty do przeszłości potrafią poprawić nastrój, dodać siły... Zatrzymują na chwilę pędzące życie, odprężają, pozwalają złapać oddech...
Siadam więc na huśtawce. Zamykam oczy... Majowo - czerwcowy, pachnący wiatr przywiewa kolejne wspomnienia.   Z lekkiej, delikatnej chusty otulającej ramiona powstaje ciepły, gruby szal.       
 Tornister pełen uśmiechów
– Co zapakujesz w tornister?
– Książki, zeszyty czyste,

ołówek, kredki, długopis.
– I na tym kończy się opis?

– Nie! Jeszcze włożę linijkę,
jeszcze ekierkę i cyrkiel,

jeszcze drugie śniadanie,
jeszcze jabłko rumiane.
I jeszcze...

– Co tam jeszcze?
– Jeszcze coś bardzo ważnego:

mnóstwo wesołych uśmiechów!
Zaniosę je do szkoły,

żeby się co dzień dzielić
uśmiechem z kolegami

i z każdym z nauczycieli.
I z panią woźną w szatni,
i z tym kolegą małym,

co pierwszy raz jest w szkole
i strasznie jest nieśmiały...
Wanda Chotomska
Imieninowe, chociaż nie o imieninach... Ale imieniny są często pretekstem do powrotu myślami do dzieciństwa.
Tamten świat nie przypominał dzisiejszej rzeczywistości. Nie było tylu rzeczy, bez których współczesne dziecko nie wyobraża sobie życia. Nie było komputerów, komórek... Czasy były zupełnie inne, może trudniejsze, ale dla Małej Dziewczynki miały niezwykły urok beztroskiego dzieciństwa.
Gdyby współczesne dzieci nagle znalazły się w mieście z czasów słusznie minionych, to zapewne byłby zdziwione, zagubione.... Ale sytuacja odwrotna wywołałby podobne uczucia. Ten dawny świat był często szaro-bury. I wszystko takie podobne do siebie. Podobne osiedla, podobne mieszkania, podobne meblem podobne ubrania...
W szkole przez prawie całą podstawówkę Mała Dziewczynka nosiła niebieski fartuszek. Prawie, bo na początku edukacji miała bardzo dziewczęcy krzyżaczek. Ten ciemny fartuszek był wykończony półokrągło od dołu. Do górnych rogów fartucha doszyto "szelki", które krzyżowano na plecach. Zarówno "szelki" , jak i dół fartuszka wykończone były falbanką. Potem Mała Dziewczynka wyrosła i dostała niebieski fartuszek. Większość uczniów miała jednak granatowe, a tylko nieliczni jeszcze bordowy. Do nieprzewiewnych, połyskliwych fartuszków doszywało się białe kołnierzyki i tarcze.  Tarcze były obowiązkowe. Za jej brak można było dostać uwagę w dzienniczku. Po latach Mała Dziewczynka zdała sobie sprawę, że były one jednak ważne. W epoce bez powszechnych telefonów stacjonarnych dzieciom zdarzało się wracać ze szkoły samemu, iść na religię do odległego kościoła, bawić się kawałek od domu... A w okolicy, gdzie mieszkała Mała Dziewczynka było jeszcze niezabudowanych terenów. Pola, lasek, górki... Byliśmy wtedy poza kontrolą rodziców. W nagłych wypadkach dzięki tarczy dorosły mógł sprawdzić, do jakiej szkoły chodzi dziecko.
W szkole obowiązkowo zmieniało się obuwie na juniorki. Juniorki... Mała Dziewczynka wspomina je z z sentymentami, chociaż były niewygodne, miały zbyt twarde podeszwy. No i były po prostu brzydkie...  Juniorki przynosiło się codziennie do szkoły w workach. Worki uszyte były z materiału ściąganego u góry sznureczkiem. Zazwyczaj szyły je własnoręcznie mamy, babcie czy też ciocie... Małej Dziewczynce kiedyś taki worek porwał bezpański pies. Do dzisiaj Mała Dziewczynka z pewną rezerwą podchodzi do zwierząt. Ale wróćmy do worków.  Czasem były one doskonałym narzędziem  bitewnym. Ileż to walk było stoczonych na worki.
Może nawet sam sens noszenia fartuszków był dobry, bo chodziło o to, by dzieci biedniejsze i te bogatsze się nie wyróżniały? Aby nie było rewii mody. Makijaż i pomalowane paznokcie? To już nawet w szkole średniej było nie do pomyślenia.
Atrament i kreda
Wzdychała kreda: “Wciąz jestem biała,
Nie chcę być biała!…” No i – sczerniała.

Jęczał atrament: “O, losie marny,
Wciąz jestem czarny, kompletnie czarny,

Jak gdyby we mnie kto smołę przelał.
Nie chcę być czarny! Dość juz!” I zbielał.

W szkole straszliwy zrobił się zamęt:
Ładna historia! Biały atrament!

Któż go na białym dojrzy papierze?
Nikną litery i kleksy świeże,

Nie zda się na nic wypracowanie,
Gdy z liter nawet ślad nie zostanie.

Zbladł nauczyciel i bladolicy
Przez chwilę z kredą stał przy tablicy,

Lecz nic napisać na niej się nie da:
Czarna tablica i czarna kreda!

Jak tu rozwiązać mozna zadanie,
Gdy cyfr odroznić nikt nie jest w stanie.

Rzekł nauczyciel zakłopotany:
“Dziwne to, bardzo dziwne przemiany!

Kreda jest czarna, atrament biały…
Wiemy, kto robi takie kawały!”

Mowiąc to palec przytknął do czoła,
Groznym spojrzeniem powiodł dokoła

I mnie, choć ja się winnym nie czuję,
Ze sprawowania postawił dwoję.
Jan Brzechwa
Strój gimnastyczny to biała koszulka, ciemne szorty i tenisówki. Z czasem wśród dziewczynek w podstawówce pojawił się jednoczęściowy, ciemny kostium z czerwonym wykończeniem. Długo był on marzeniem Małej Dziewczynki, która tak bardzo chciała być jak jej koleżanki. A potem, gdy go dostała, to stwierdziła, że jednak jest chłopczycą i bardzo się ucieszyła, kiedy jako piłkarka otrzymała szkolny kolorowy dres i wyróżniającą się biało-czerwoną koszulkę z żółtymi dodatkami.
Nieodłącznym wyposażeniem ucznia był tornister, w którym mieściły się  książki, zeszyty, dzienniczek ucznia, piórnik no i oczywiście kanapki i jabłko.
Pod koniec podstawówki bardzo modne i pożądane stały się skórzane torby na ramię. Mała Dziewczynka długo o takiej marzyła, ale jak ją już dostała, to była wyjątkowa. Wyjątkowa bo inna od tych wszystkich kwadratowych, kanciastych... Była półokrągła, dziewczęca...
Wiele lat później powróciła moda na noszenie ekwipunku na plecach. Także Mała Dziewczynka od lat nosi tylko plecak.
A w tornistrze szczytem marzeń był kolorowy chiński piórnik zamykany na magnes. A w piórniku oczywiście pachnąca chińska gumka, flamastry i ołówek z gumką. Mała Dziewczynka gumkę, ołówek i flamastry miała. Ale piórnika chińskiego nie pamięta. Był natomiast taki piękny zamykany na zamek z kolorowymi kredkami, ołówkiem, gumką, cyrklem, linijką... Takiego nie miał chyba nikt. Do tego było miejsce na pióro, które szybko wyparł długopis.
Kto pamięta jeszcze pisanie piórem? Wymienianie stalówek i naboi? Ileż to wówczas było kleksów w zeszycie i plam na rękach... Ale dla Małej Dziewczynki najgorsze były te na ubraniu...
W szkole, na początku podstawówki Mała Dziewczynka siedziała w ławce. Takiej prawdziwej. Teraz została po niej tylko nazwa. A kiedyś.... ? W dawnej ławce siedzisko stanowiło całość z blatem, w którym znajdowało się wgłębienie na przybory do pisania i rysowania oraz specjalny otwór na kałamarz.


Szkoła
Ławki tablica kreda
łza jak diabeł się kręci
Szukam nawet kawałka
mej szkoły świętej
pamięci
ksiądz Jan Twardowski

Jakże inne są teraz lata szkolne w podstawówce. Opowieść mogłaby jeszcze trwać i trwać...
Do tego świata wracam dzisiaj z nostalgią i sentymentem. Pomimo, że czasy ówczesne uchodzą za szaro-bure, to moje obrazy, które wspominam są kolorowe.
Pora zrzucić z ramion szal wspomnień i włożyć go do szuflady. Pani Codzienność od tygodnia każdego dnia o poranku puka do drzwi, a raczej tym razem woła już zza płotu...

sobota, 24 maja 2025

Był sobie spokój...

Bezustannie wiruje i dudni
Głos spod dworca w podwórzu jak w studni
Z okna widok ten sam
Przed oczyma wciąż mam
Wielki dworzec, pociągi i dym

Lubię patrzeć z facjatki podniebnej
W dół na szyny dalekie i srebrne
Nocą błyszczy od gwiazd
Tor, co wiedzie do miast -
Paryż, Wiedeń, Neapol i Rzym
Kilka dni temu był sobie spokój, ale został w pociągu, którym przyjechałam z Małego Miasteczka. Pod drzwiami mojego mieszkanka czekała na mnie codzienność. W szaro-burej sukience siedziała smutna na ostatnim schodku opierając się o zieloną ścianę. Jak tylko mnie zobaczyła, westchnęła z ulgą i poderwała się na nogi. Jednak zamiast zamiast przywitać mnie z uśmiechem, zaczęła niecierpliwie krążyć wokół mnie. Nie mogła się doczekać, kiedy tylko wpuszczę ją do środka, aby rozsiąść się wygodnie na mojej kanapce i wyrzucić z siebie nie tylko całą listę niezwłocznych spraw do załatwienia...
Westchnęłam zrezygnowana. Nie na takiego powitania oczekiwałam, ale czego można się było po tej dziewczynie spodziewać. Również westchnęłam i zamknęłam pokój, w którym się rozgościła. Cóż kwiaty balkonowe podleję później. Wytrzymają. Przecież podczas mojej nieobecności były dobrze zaopiekowane. Chyba...
Mam jeszcze trochę czasu na to, aby porozmawiać z tą czekającą dziewczyną. Czekała tyle dni, poczeka jeszcze chwilę. A ja chciałabym odroczyć jak najbardziej ten moment. Chociaż z reguły nie lubię odkładać niczego na później. Zawsze muszę wszystko zrobić już tu i teraz. Zwłaszcza chcę mieć jak najszybciej za sobą wszystkie obowiązki, problemy... Tylko czasami mówię jak  Scarlett O'Hara - "Pomyślę o tym jutro".
Wiem, że Pani Codzienność już się niecierpliwi, chętnie zapukałaby do drzwi pokoju w którym ją zamknęłam, aby ją wypuścić. Tyle ma mi przecież do przekazania. Ale jeszcze nie teraz.
Jeszcze wypiję spokojnie herbatę. Jeszcze zamknę oczy i wrócę do minionych dni...
Gdyby człowiek miał więcej pieniędzy
Wsiadłby w pociąg i uciekł czym prędzej
Od tych nocy i dni
I od dworca, co grzmi
Tuż pod oknem od tylu już lat

A tymczasem spoglądam przez szyby
W wielką podróż wyruszam na niby
Pędzi pokój i dom
Na spotkanie mym snom
Patrzę oknem, jak mija mnie świat

A jeżeli wróżyły mi gwiazdy
Jakieś wielkie podróże, wyjazdy
Może przyjdzie mój czas
I zobaczę nie raz
Paryż, Wiedeń, Neapol i Rzym
Przez parę dni, tym razem przed swoimi imieninami Mała Dziewczynka, powróciła do swoich młodzieńczych lat. Odpoczęła od wszystkiego, codzienności... 
To prawda, podróże sentymentalne są piękne, ale czasem robi się mokro na policzkach, gdy zobaczy się miejsca, do których tęskniło się tak długo.
Jeszcze wczoraj wieczorem mogła zakosztować ostatnich chwil spokoju. Późnym popołudniem siedziała na ławeczce nad jeziorem w Małym Miasteczku. Patrzyła jak król Słońce wraz otulającymi jezioro domami, przegląda się w tafli wody. Niezmiennie od lat ten widok odbijającego się Małego Miasteczka zawsze ją chwyta za serce. 
Mała Dziewczynka lubi te ławeczki nad jeziorem. 
W ostatni dzień siedzącą na ławeczce małą dziewczynkę otuliła dobra cisza. Była niczym ciepły koc, który chciało się zatrzymać.
Tak otulona Mała Dziewczynka siedziała na ławeczce i patrzyła na jezioro. Zastanawiała się, czy to ono marszczy taflę na wieść o jej wyjeździe, czy też przeglądający się w wodzie król Słońce... A może po prostu i jezioro, i król Słońce robili to jednocześnie... Ale czy tylko na myśl o jej wyjeździe? Tyle przecież było i jest innych powodów... 
Mała Dziewczynka mogłaby tam siedzieć godzinami. Wspominać, jak jeszcze siadała na ławeczce na plantach z Babcią, może i z Dziadkiem... Nie sięgała jeszcze stopami ziemi, więc z radością machała nogami w powietrzu. A i teraz Mała Dziewczynka lubi usiąść czasem wyżej, aby mieć możliwość beztroskiego nimi majdania. Ale to już nie to samo. Nie ma bowiem obok Babci, która swoimi ubarwionymi opowieściami potrafiła upiększyć świat. Babcia zawsze czarowała swoimi opowieściami. Praktycznie wraz z Nią prawie wszystko co najpiękniejsze w dzieciństwie odeszło. 
Myśli Małej Dziewczynki starają się sięgnąć w przeszłość, aby wydobyć te opowieści z przeszłości. Ale ich tam już nie ma. A jeżeli są, to są już zamglone, niepełne... Mała Dziewczynka stara się je uchwycić i raz na zawsze zamknąć je w szufladzie wspomnień. Ale szuflada nie ma zamka i nie można jej zamknąć na kluczyk. Może to dobrze. Wspomnienia bowiem czasem wychylają się z niej i uśmiechają do Małej Dziewczynki. Po co zamykać je na stałe? Przecież kiedyś nikt ich już nie doceni tak jak ona.
Teraźniejszy świat nie ogląda się do tyłu. Ważna jest tylko codzienność i przyszłość.
Pora otworzyć drzwi od pokoju. Pani Codzienność już czeka...
Ale jeszcze chwileczkę. Popatrzę w dół na pędzące pociągi także do Małego Miasteczka....
A gdy świat mi się znudzi ciekawy
To zatęsknię do smutnej Warszawy
Noc ukaże mi znów
W najpiękniejszym ze snów
Wielki dworzec, pociągi i dym

Aż mnie wreszcie przywiodą z powrotem
Szyny srebrnym leżące pokotem
Przed wysoki mój dom
Ku tym nocom i dniom
Które pachną jak młodość, jak kwiat

Aż odnajdę i pojmę nareszcie
Dawne szczęście zgubione w tym mieście
Łzami zmyje się kurz
Gdy usiądę tuż, tuż
Przy mym oknie, przy oknie na świat
Jerzy Paczkowski

sobota, 10 maja 2025

Duża siła tkwiąca w małości...

Panno Święta, co jasnej bronisz Częstochowy
I w Ostrej świecisz Bramie! Ty, co gród zamkowy
Nowogródzki ochraniasz z jego wiernym ludem!
Jak mnie dziecko do zdrowia powróciłaś cudem
(Gdy od płaczącej matki pod Twoją opiekę
Ofiarowany, martwą podniosłem powiekę
I zaraz mogłem pieszo do Twych świątyń progu
Iść za wrócone życie podziękować Bogu),
Tak nas powrócisz cudem na Ojczyzny łono.
Tymczasem przenoś moję duszę utęsknioną
Do tych pagórków leśnych, do tych łąk zielonych,
Szeroko nad błękitnym Niemnem rozciągnionych;
Do tych pól malowanych zbożem rozmaitem,
Wyzłacanych pszenicą, posrebrzanych żytem;
Gdzie bursztynowy świerzop, gryka jak śnieg biała,
Gdzie panieńskim rumieńcem dzięcielina pała,
A wszystko przepasane, jakby wstęgą, miedzą
Zieloną, na niej z rzadka ciche grusze siedzą.
No tak, zaczęłam z dużego C. Ale dzisiejsza opowieść chociaż o małym ziarenku, to bez którego trudno byłoby nam w kuchni. Nasionku którego kwiaty często mylone są z innymi.
Tak, bez gorczycy trudno wyobrazić sobie jedzenie niektórych potraw. Te maleńkie nasiona są nieodłącznym składnikiem musztardy, nadając jej charakterystyczny pikantny smak. To właśnie z musztardą gorczyca kojarzy się najbardziej, bo któż jej nie jadł ?
Roślina ta rośnie w Europie, północnej Afryce i znacznej części Azji. Jako roślina introdukowana spotykane są na wszystkich kontynentach w strefach umiarkowanych. W Polsce rosną dwa zadomowione gatunki: gorczyca biała i gorczyca polna.
Gorczyca znana jest od tysięcy lat.  Jest jedną z najstarszych roślin. Badacze twierdzą, że po raz pierwszy zaczęto ją uprawiać, w Indiach, ok. 3000 roku p.n.e. i do dnia dzisiejszego jest tam symbolem płodności. Przeczytałam, że istnieją jednak też wzmianki, że być może to Chińczycy pierwsi ją uprawiali, ponieważ odnaleziono naczynia z nasionami, które są datowane na 5000-4000 lat p.n.e.  W Chinach stosowano gorczycę do usuwania różnych zmian skórnych, piegów, przebarwień.
Przeprowadzone wykopaliska  w pobliżu Bagdadu pokazują, że znały ją także prawdopodobnie plemiona sumeryjskie.
Natomiast w starożytnym Egipcie te drobne ziarenka odnaleziono w grobowcu Tutanchamona.
W starożytnej Grecji i Rzymie gorczyca traktowana była jako afrodyzjak. W mitologii greckiej  była związana z boginią miłości, Afrodyta, co dodatkowo podkreślało jej romantyczny wymiar.
W wielu kulturach jej jasnożółte kwiaty były używane podczas ceremonii ślubnych, symbolizując czystość i szlachetność uczuć.
Pitagoras przepisywał gorczycę na użądlenia skorpiona, a Hipokrates stosował ją jako lekarstwo do uśmierzania bólu zębów, zatruć pokarmowych oraz niestrawności.
Wzmianki o gorczycy można znaleźć w różnych dawnych dziełach. Najbardziej znane są te z Biblii. Wzmianki na jej temat znajdujemy w Ewangeliach Mateusza i Marka.
Do nasion gorczycy nawiązał Jezus Chrystus w swoich przypowieściach. Mówił, że wystarczy wiara jak ziarnko gorczycy, aby przenosić góry i wyrywać krzewy. Można także znaleźć takie słowa: "Królestwo niebieskie podobne jest do ziarnka gorczycy, które ktoś wziął i posiał na swej roli. Jest ono najmniejsze ze wszystkich nasion, lecz gdy wyrośnie, większe jest od innych jarzyn i staje się drzewem, tak że ptaki podniebne przylatują i gnieżdżą się na jego gałęziach"
Prawdopodobnie Pliniusz Starszy zaproponował mielenie gorczycy i połączenia ich z octem. Tą recepturę ulepszył i rozpropagował rzymianin Paladius, który w IV wieku wymieszał do mieszanki ziaren i octu dodał miód wraz z oliwą z oliwek. Tak właśnie powstała znana na świecie musztarda.
W  średniowiecznej Europie, a przede wszystkim we Francji, musztarda była już dosyć często już stosowana. Każdy wyrabiał ją i doprawiał  według własnego gustu, ale już w początku XIII wieku pojawili się „musztardnicy”,
Ale o musztardzie może napiszę jeszcze kiedyś. Dzisiaj gorczyca...
Ziarnko gorczycy
Szczęśliwy dzień często coś zakłóca.
A szczęśliwie zakochani
przeżywają gorsze chwile.

W bukiecie z różami
jest pechowy ostry kolec.
A w winie bywa gorczyca.

Właśnie to coś jest potrzebne
do zbawienia duszy.
znalezione w Internecie
Do Polski uprawa gorczycy dotarła w XVI wieku. Poza wykorzystywaniem jej do wyrobu musztardy, używano ją w celach leczniczych. Stosowano ją na chorą śledzionę i przy podagrze. Sproszkowane nasionka gorczycy wciągano do nosa, co prowadziło do kichania, a przez to pozbycia się flegmy. Z nasion sporządzano rozgrzewające plastry. Natomiast utarte z oliwą i octem miały likwidować przebarwienia na twarzy. Gorczyca była również pomocna na artretyzm oraz przy zatruciach. Według Syreniusza plastry sporządzone z gorczycy, wszelkie bóle z ciała wyciągają”. Olejem goryczny smarowano krosty i świerzb, zaś okadzanie nią domostw, miało strzec przed wężami.
Inne nazwy gorczycy to ognicha, gorczyca, pszonak, psonok, hodryk, świerzop...
W medycynie gorczyca dziś jest stosowana rzadziej. W postaci nasion lub wytłoczonego olejku gorczycznego, pobudzają wydzielania soku żołądkowego oraz usprawniają trawienie. Gorczycowe okłady działają rozgrzewająco w bólach reumatycznych. Poza tym nasiona gorczycy używane są do leczenia nadciśnienia tętniczego oraz jako środka przeciwgorączkowego. Można ją zastosować w leczeniu trądziku, łupieżu i innych problemów skórnych. Zalecane jest przy zapaleniu migdałków i gardła.
W kuchni gorczycę używa się głownie do wyrobu nie tylko musztardy, ale i chutneyów, wędlin, konserw... Jest składnikiem mieszanek przyprawowych - np. pieprzu ziołowego, przyprawy do grilla, curry. Te małe ziarenka są doskonałym dodatkiem do pikli, ogórków konserwowych i kwaszonych, kiszonej kapusty, grzybów marynowanych...
Gorczyca stosowana jest także  w kosmetyce w produktach do pielęgnacji skóry i włosów.
Proszek z nasion gorczycy może być skuteczny przeciwko różnym szkodnikom, odstrasza mszyce i ślimaki… Ale kwiaty gorczycy są bardzo miododajne, nic dziwnego, że przyciągają pszczoły.
Może warto włączyć czasem gorczycę  chociażby do  codziennego jadłospisu?
Ponieważ zaczęłam wyjąkowo patetycznie to kończę inaczej.
Ofiara Świerzopa
Jest w I Księdze "Pana Tadeusza"
taki ustęp, panie doktorze:
"Gdzie bursztynowy świerzop, gryka jak śnieg biała..."
I właśnie przez ten świerzop neurastenia cała...
O Boże, Boże...

Bo gdy spytałem Kridla, co to takiego świerzop,
Kridl odpowiedział: - Hm, może to jaki przyrząd?
Potem pytałem Pigonia,
a Pigon podniósł ramiona.

Potem ryłem w cyklopediach,
w katalogach i słownikach,
i w staropolskich trajediach,
i w herbarzach i w zielnikach...

Idzie jesień i zima.
Ale świerzopa ni ma.

Już szepczą naokół panie:
- Cóż się zrobiło z chłopa!
Dziękuje, panie Adamie!!!
Jestem ofiara świerzopa.
Konstanty Ildefons Gałczyński

sobota, 3 maja 2025

Radość oczekiwania

Wiosna
Rozszalała się wiosna
jak młodość nieposkromiona
zakochani bujają w obłokach
może ludzie zaczną się uśmiechać
gdy zobaczą kwitnące jabłonie
nic nie jest pewne
z bielą płatków opadną nadzieje
zieleń utraci soczystość
serca zgorzknieją przedwcześnie
nie tęsknij za młodością
poszukaj jej w trawach
zaczaruj łąkę i las
obudź uśpione marzenia
zmieszaj z pyłem księżycowym
podlej poranną rosą
poszukaj dwóch podobnych stokrotek
a niemożliwe stanie się możliwe
zatrzymaj wiosnę w sercu
żeby nie mogło się zestarzeć
otwórz okno
zaproś kosa do stołu
nie pozwól umrzeć marzeniom …
Skończył się  kwiecień. Królewna Wiosna z dnia na dzień dojrzewa coraz bardziej. Rozkwita kwiatami i zapachami. Majowe wieczory upajają śpiewem ptaków, ale i spokojem spokojem i zapachem.
Jakiś czas temu kupiłam bratki, stokrotki i inne roślinki... Przez ostatnie dni pracowałam na balkonie i ogrodzie. Pogoda dopisała, więc spędziłam tam długie godziny. Hakałam (kto jeszcze tak mówi, a raczej pisze...), plewiłam, sadziłam, przesadzałam... Wyciszyłam się, uspokoiłam... Kocham dotyk i zapach ziemi. Taka praca zawsze jest najlepszym dla mnie lekarstwem.
Kiedy grządki, skrzynki i doniczki  nabrały w końcu jakiegoś kształtu i wyglądu, poczułam się zadowolona... Zadowolona, zmęczona i szczęśliwa... Cieszę się, że mam u siebie na ostatnim piętrze mały kawałek ziemi, że jest też mój Dom z ogrodem, do którego przyjeżdżam w każdej wolnej chwili.  Jednak czasem marzę o czymś więcej.
Taka ziemia za miastem, to zupełnie inny świat. Nie dociera
tam nieustanny hałas miasta, szum aut pędzących ulicami i gwar zabieganych ludzi. Za miastem, gdzie tuż obok zaczynają się rozległe łąki, ulatnia się cały ten zgiełk i panuje niesamowita cisza, przerywana jedynie bzyczeniem pszczół, śpiewem ptaków, koncertem świerszczy...
Tam świat zwalnia tempo, jakby wszystko działo się w innym wymiarze... Ludzie spokojnie spędzają czas w swoich ogródkach, ziemia nabiera innego znaczenia, kwitną kwiaty, dojrzewają owoce... Zupełnie inny świat... Można poleżeć na trawie i patrząc niebo, zostawić w tyle wszystkie zmartwienia, pooddychać świeżym powietrzem i zapomnieć się choć na chwilę o szarej codzienności.
Ogród przy moim Domu ma wiele z tych zalet. Brakuje mu tylko tej przestrzeni z polami, rozległymi łąkami... Kiedyś, jak świeżo upieczona uczennica pierwszej klasy Mała Dziewczynka tutaj zamieszkała, to tak właśnie było. A teraz...
Teraz zatęskniłam za takimi przestrzeniami... Nic dziwnego. Każdego roku o tej porze wiatr przywiewa wspomnienia i kusi obietnicą wyjazdu. Ale wyjazd już teraz? Przecież do corocznego imieninowego wyjazdu jeszcze trochę czasu zostało.
- Będę cieszyć się z wyjazdu, kiedy nadejdzie jego pora. Czyli pod koniec maja. Teraz jestem przytłoczona pracą, obowiązkami... Nie mam czasu o tym myśleć. A co dopiero pakować się, ogarniać mieszkanie, kupować upominki dla tych, którzy będą mnie gościć...
- Popełniasz błąd –mówi mój Anioł Stróż.
- Dlaczego? - pytam zdziwiona
- Jesteś już zmęczona, po co  czekać do Twoich imienin?
- No tak - przyznaję - Ale te wszystkie przygotowania do wyjazdu. Za mało czasu. No nie wiem...
- Naprawdę nie wiesz? Nie nauczyłaś się tego przez te wszystkie lata?
- Chyba nie...
- No tak, każdego roku to samo - Anioł Stróż zrezygnowany opuszcza ręce - Zapominasz, że oczekiwanie to najważniejsza i najprzyjemniejsza część całej tej podróży. Przecież cieszysz się, gdy myślisz myśl o miejscach, które odwiedzisz, o ludziach, których znowu spotkasz. W  naszym życiu zawsze ogromnie ważne jest oczekiwanie. Radosne oczekiwanie, to jedno z najlepszych uczuć, które jest nam dane. Sama przyznasz, prawda?
- No tak...  - z wahaniem przytakuję - Ale...
- Nie odmawiaj sobie tej radości z tego oczekiwania.
Wzdycham, przysiadam na huśtawce w ogrodzie, zamykam oczy....
Tęsknota
Przysiadła na moim ramieniu
zapuściła korzenie w sercu
wezbrała gwałtownie jak potok
zalewając moją duszę smutkiem
wyobraźnią niezmierną
namalowała anioła tęsknoty
włożyła mu do rąk
czerwoną różę
płacze razem ze mną
i z aniołem
i z czerwoną różą.
Ale Mała Dziewczynka  chociaż tęskni, to nie jest smutna. Nie płacze. 
Majowy wiatr przywiewa zapach bzu. tak bardzo lubiany przez Babcię Małej Dziewczynki. I wspomnienia... Wspomnienia otulają niczym szalem ramiona Małej Dziewczynki. Tak, Mała Dziewczynka zdaje sobie sprawę, że szybko tego szala teraz nie ściągnie. Od zawsze lubi jego dotyk, ciepło... Najchętniej nigdy by go nie zdejmowała. Ale przecież tak naprawdę w codziennym, realnym życiu jest twardo stąpającą po ziemi osobą. A może to tylko pozory dla otoczenia, które tak o niej myśli? Mała Dziewczynka jednak dobrze wie, że zbyt mocne stąpanie po ziemi, jak i bujanie w obłokach przeszłości nie są dobre...
Ale tradycyjne STOP. Dzisiejsze ścieżki opowieści nie pobiegną tam, gdzie prowadzi ich szum myśli, jak to ma w swoim zwyczaju. Inaczej powstałby miszmasz.
A więc wspomnienia...
Wspomnienia dobrze wiedzą, że wraz z powiewem majowego wiatru tęskni ona za Małym Miasteczkiem, za dawnym domem Dziadków, za szumem drzew na plantach, za zapachem kwiatów, za wiosennym gwarem ptaków nad jeziorem... A przede wszystkim za ludźmi, którzy jak niteczki łączą ją z przeszłością.  I za to, że są Mała Dziewczynka nieustannie dziękuje.
Może zobaczy w końcu kwitnący bez u Dziadków na górce nad jeziorem? Ciekawe jaki ma kolor? Bo ten zasadzony przez Dziadka w ogrodzie przy Domu Małej Dziewczynki został właśnie wykopany.  Niestety nie było innego wyjścia.
Wspomnienia ciepło otulają ramiona Małej Dziewczynki, uśmiechają się do niej i szepczą opowieści z dawnych lat... Wiedzą, że ulegnie ona nie tylko ich urokowi ale i słowom Anioła Stróża...
Bez z mojego ogrodu
Wczesnym świtem
wtuliłam zmęczoną twarz w kiście bzu
omdlewającego pod ciężarem poranka
mokre płatki pachnących zachwytów
wpłynęły cicho w głąb serca
jego bicie
poruszyło ciężkie grona uczuć
zapisanych w nim od zawsze
stary krzak bzu otulił mnie zapachem
wypielęgnowanym miłością ojca
od dziesięciu lat
podlewającego niebieskie ogrody
swoim wiekuistym byciem
abym ja mogła
przytulać każdej wiosny
kwitnący bzowy bez
karmiony moją tęsknotą.
wiersze Basia Wójcik
Wiem, że mój Anioł Stróż ma rację. Ale te przygotowania do wyjazdu w tak krótkim czasie mnie przerażają. Ale może dam radę? Nigdy nie byłam tam w środku maja. A to zawsze jakaś nowość dla mnie.
Może warto już teraz zrobić sobie przerwę od codzienności? Takie krótkie wakacje od codziennych obowiązków. Dam odpocząć moim nerwom, oczom...
Zostawię za sobą zmartwienia i kłopoty z pracy, domu… Popatrzę jak rośnie trawa, powdycham zapach kwiatów, przytulę się do drzewa... O poranku będę witać nad jeziorem budzącego się króla Słońce. A o zachodzie zobaczę jak moje Małe Miasteczko w nim się przegląda...
Może Anioł Stróż i Ania Shirley mają rację? Oczekiwanie, że coś miłego się wydarzy, to niemal połowa przyjemności.