sobota, 29 listopada 2025

Opowieści zapisane między kartkami

Jak wiersze czytać
Siądź z książką na fontanny krawędzi kamiennej,
W której ogród odbija się i błękit czysty,
Połóż przy sobie uschły kwiat, pożółkłe listy,
Wstążkę i mandolinę, instrument piosenny.
I kiedy słońce kończyć będzie bieg swój dzienny,
Najsłodszy ranek szczęścia przypomnij świetlisty
I wieczór najsmutniejszych łez, gdy ametysty
Niebios zlewały na cię zmierzch bólem brzemienny.
I gdy dwie łzy upadną na kwiat, listy, wstążkę,
Oparłszy skroń na dłoni, otwórz cicho książkę,
A zrozumiesz, co znaczą słowa: zmierzch, żal, smutki.
I gdy podniesiesz czoło po zadumie długiej,
Zaznacz tę stronę modrym kwiatem niezabudki
I nigdy już nie czytaj jej w życiu raz drugi.
Leopold Staff
Za oknem szaro, buro z lekkimi plamkami śniegu. Po prostu nieciekawie. Zaraz więc wyciągam z kredensu swoją skorupkę, parzę kolejną herbatkę i sięgam po moją książkę.
Naszły mnie jednak refleksje na temat czytelnictwa. Niedawno przeczytałam coś interesującego. Z niektórych badań wynika, że internauci są grupą, która częściej kupuje książki, niż reszta społeczeństwa. Wbrew utartym opiniom, stanowią oni zbiorowość ponadprzeciętnie zainteresowaną tradycyjną książką.
Dlaczego jednak jako całe społeczeństwo czytamy tak mało??
Z jednej strony książki są coraz droższe. Z drugiej książka została zepchnięta na drugi plan, przez  telewizję i komputer. Trudno zachęcić  dzieci  i dorosłych do czytania, a przecież książka  jest bardzo ważna  w rozwoju dziecka i w życiu dorosłego człowieka. Dostarcza wielu estetycznych wrażeń, rozwija wyobraźnię twórczą. Jest źródłem wielu przeżyć, kształtuje postawy. Jeżeli dziecko nie pozna wartości książek i nie będzie miało nawyku czytania w przyszłości.
Do dziś bardzo mile, a wręcz z wielkim sentymentem, wspominam wieczorne chwile, kiedy jako dziecko słuchałam bajek czytanych mi przez mamę. Potem ja czytałam jak najwięcej mojemu bratankowi Kajtkowi (chociaż nawiasem mówiąc jak tylko coś mu się spodobało, to słuchał tego na okrągło, aż do znudzenia. Miał też dużą satysfakcję, gdy po raz setny prosił mnie o pewną książeczkę, a ja z udawanym oburzeniem mówiłam "znowu").
Niestety, wielu współczesnych rodziców zaprzestało czytać dzieciom książki i  wspólnie oglądać kolorowe ilustracje. Codzienny pośpiech, ogrom obowiązków nie sprzyjają tej formie spędzania czasu z dzieckiem.
A przecież kontakt z książką wzbogaca słownictwo, rozwija wyobraźnię, poszerza naszą wiedzę o świecie. Książki wzbogacają nas wewnętrznie, rozszerzają świat naszych uczuć i myśli, torują drogę w głąb psychiki. Słowo pisane dociera do ludzkich serc.
Ostatnio moje lektury znowu stały się monotematyczne. Czytałam albo kryminały, albo powieści obyczajowe.
Jednak ostatnio dostałam po raz pierwszy od mojej koleżanki do przeczytania książkę. Książkę tą czytałam bardzo dawno temu, ale postanowiłam przypomnieć sobie niektóre fragmenty. Właśnie dobrnęłam do ostatniej strony. 
Cień wiatru, książka która bardzo popularna była jakiś czas temu, to zupełnie inna powieść, niż te które zazwyczaj czytamy. Książka jest spora, ma ponad 500 stron. Nie mam jednak uczucia, jakby była przegadana. Nie nudziłam się ani przez chwilę ani wcześniej, ani teraz. 
Zapewne wiele osób zna tą książkę. Ale... 
Głównym bohaterem powieści Carlosa Zafóna jest Daniel – syn księgarza, półsierota. Jego pasją są książki. Gdy chłopiec kończy 10 lat, ojciec prowadzi go do ukrytego w sercu Barcelony Cmentarzyska Zapomnianych Książek.
Cmentarzysko to pomieszczenie z krętymi korytarzami pomiędzy wysokimi regałami z książkami. Setki, tysiące książek…., a spośród nich Daniel, zgodnie z rodzinną tradycją, ma „zaadoptować” jedną książkę i uratować ją od zapomnienia. Spośród tysięcy książek wybiera „Cień wiatru”, napisany przez tajemniczego Juliana Caraxa. Nie wie jeszcze, że powieść ta zawładnie całym jego życiem i wpłynie bezpośrednio na jego losy.
Tak zaczyna się ta powieść, pełna zaułków, tajemnych przejść, wąskich uliczek Barcelony osnutych mgłą tajemnicy.
Wchodząc, kartka po kartce, w głąb powieści "Cień wiatru", zanurzałam się w przeszłość, w zaczarowany świat dzieciństwa, tajemniczych zakamarków, ciemnych strychów pełnych zakurzonych, zapomnianych książek z ich bohaterami czekającymi często całe lata na powołanie ich z powrotem do życia.
Niestety nie da się jej przeczytać jednym tchem.
Ta książka kilka lat temu wciągnęła mnie bez reszty i i długo po jej przeczytaniu krążyłam po ulicach Barcelony. I teraz zastanawiam się - Ciekawe, jaka książka gdzieś tam na mnie jeszcze czeka?
Ponowna lektura tej książki spowodowała, że znowu zaczęłam zastanawiać się nad książkami i ich rolą w naszym życiu.
Czy książka może wpływać na życie?
Czy rzeczywiście książka jest w stanie zmienić nasze życie?
Czy książka jest lustrem i można w niej znaleźć tylko to, co nosimy w sobie?
Czy znamy przyjemność czytania, przekraczania pewnych drzwi, jakie otwierają się w duszy, całkowitego poddania się wyobraźni?
Czy to my wybieramy swoją książkę życia, czy ona wybiera nas? I dlaczego akurat ta książka, a nie inna?
Pytań na temat książek mogę zadawać wiele. Jednak bardziej interesujące są chyba odpowiedzi na nie.
Magia książki
Gdy mi się zdaje, że świat cały
jest szary, nudny i za mały,
deszcz lub wichura czapki zrywa,
sięgam po książkę. I odpływam.
Jestem gdzieś w górach lub nad wodą.
Ścigam przygodę za przygodą.
Mogę być w dżungli wśród potworów,
w kosmosie, w deszczu meteorów,
wszędzie, gdzie niesie wyobraźnia.
Taka w tej książce drzemie magia.
Ja nie narzekam, nie marudzę,
bo z książką nigdy się nie nudzę.
Marta Berowska
Wiele jest książek, które może nie wpłynęły aż tak na moje życie, ale które na pewno odegrały pewną rolę i mocno zakorzeniły się w mojej pamięci.
Z najwcześniejszego dzieciństwa pamiętam czytane mi przez mamę wierszyki Brzechwy oraz książkę „Idzie niebo ciemną nocą”. I co najdziwniejsze, bardzo, bardzo długo, bo aż do szkoły średniej, nie wiedziałam, istnieje Kubuś Puchatek lub Muminki.
Potem były oczywiście "Dzieci z Bullerbyn". Była to moja pierwsza poważna lektura szkolna. Jeszcze słyszę swój śmiech, gdy słuchałam np. o wyprawie dziewczynek na zakupy. Mama musiała mi to powtarzać kilka razy. Zawsze marzyłam, aby tak mieszkać i bawić się jak te dzieci. Może zatem warto wrócić do "Dzieci z Bullerbyn".
Ktoś mi niedawno powiedział, że przygody Lassego, Bossego, Lisy, Olego, Britty i Anny nudzą współczesne dzieci. Może dlatego, że nie miał im kto wytłumaczyć,  jak się piecze pierniczki i jaka to frajda wybrać się do sklepu po kawałek kiełbasy dobrze obsuszonej lub po co dziadziusiowi spirytus kamforowy…. Do tej pory na wspomnienie Bullerbyn mam ochotę złapać za kawałek sznurka, przyczepić jego końce do swojego i czyjegoś balkonu i pobawić się w "pocztę sznurkową". Ale na przywiązywanie zęba do klamki od drzwi nigdy bym się nie zdobyła.
Gdy umiałam już samodzielnie czytać od Babci dostałam komplet książek o przygodach rudej Ani. To była i jest książka, do której powracałam najczęściej. To ona pozwalała mi zapomnieć o wszelkich zmartwieniach i niepowodzeniach. Nawet filmy nakręcone na jej podstawie, nie dawały mi tyle przyjemności, co wędrówka po kartach książki.
Zresztą problem książka czy film dla mnie praktycznie nie istnieje. Zawsze wolę przeczytać książkę, a potem ostatecznie obejrzeć film. Może to dziwne, ale taka już jestem. Nawet nie pamiętam kiedy byłam w kinie. Za to podwyższam statystykę dotyczącą przeczytanych książek.
Jak każdy miłośnik książek czuję ten słodki dreszczyk obietnicy, jaką daje każda nowa książka, gdy tylko uchyli się jej okładkę. Jednak stare woluminy także mają swój urok.
Dzisiaj, kiedy znów sięgam po kolejną książkę, czuję również wdzięczność za wszystkie światy, do których mogłam zajrzeć. Za ludzi prawdziwych i tych wymyślonych, których mogłam poznać. Za emocje, które towarzyszyły mi nieraz przy lekturze.
Wierzę jednak, że choć zmienia się świat dookoła, a wraz z nim tempo naszego życia, to papierowe książki będą nadal. Przecież wciąż mają w sobie niezwykłą moc. Potrafią zatrzymać nas na chwilę, otulić ciszą, poruszyć to, co najgłębiej skrywane.
Dlatego nie przestaję szukać następnej, wyjątkowej historii. Bo każda nowa książka to obietnica, że być może znowu coś odkryję, zrozumiem, poczuję. A może znajdę tam odpowiedź na pytanie, które od dawna noszę w sobie.  
Wystarczy tylko otworzyć pierwszą stronę. Reszta potoczy się sama.

Książka  
Od pierwszych liter już na całe życie
przyjaciel wierny, dobry i mądry
co opowiada dzieje twojej ziemi
odkrywa piękne i nieznane lądy.
Od pierwszych liter już na całe życie
zawsze przy tobie kiedy ją przywołasz.
Do łez cię wzruszy Jankiem Muzykantem
a jak Pinokio - ubawi wesoła.
Będzie cię uczyć ptaków, kwiatów i ludzi,
będzie ci radzić twój wierny przyjaciel szczery.?
Zawsze przy tobie służyć ci gotowa
od pierwszej w życiu poznanej litery.
Tadeusz Kubiak
Powinniśmy ocalić książki od zapomnienia. A zatem weźmy czasem woluminy w dłoń i odkryjmy ciekawą historię. Może nawet o nas samych.

sobota, 22 listopada 2025

Mury współczesnej komunikacji

Rozmowa przez ocean
Jest sobota, za oknem świt i Warszawa kaszle miarowo
Wczoraj przyszedł od ciebie list, miłe słowo
Jesień u nas koronę ma tego roku jakby cierniową
A ty piszesz, że u was szał i punk-rockowo

Są dwa światy i nas jest dwoje,
Do swych miejsc przypiętych jak rzepy,
Ty masz pewnie więcej spokoju, ja mam dzieci
Są dwa światy i jedno słońce,
Które u nas słabiej coś grzeje,
Ty masz pewnie duże pieniądze, ja nadzieję, ja nadzieję
Ostatnio zauważyłam, że współczesny świat zmienia się z ogromną prędkością, a wraz z nim ewoluują także sposoby porozumiewania się. Jeszcze nigdy w historii ludzkości technologia nie oddziaływała tak silnie na codzienną komunikację. Zaczynam więc się zastanawiać, co będzie za kilka lat. Ale dzisiaj o tym co tu i teraz.
Chyba nie tylko ja coraz częściej zauważam, że między młodszymi a starszymi pokoleniami wyrasta niewidoczny mur nieporozumień, różnych kodów kulturowych i sprzecznych interpretacji symboli. Nawet już eksperci podkreślają, że "przestaliśmy się rozumieć”. To, co dla jednych jest neutralne czy sympatyczne, dla innych może brzmieć niegrzecznie lub wręcz wrogo.
Jednym z najbardziej widocznych pól konfliktu stały się emotikony i emoji.
Emotikon – to słowo, które powstało z połączenia angielskich słów emotion (emocja) i icon (ikona). Oznacza obrazek złożony ze znaków na klawiaturze. Każdy zna  :-), :-(, :-O .
Emoji – to japońskie słowo piktogram, pochodzi od słów e – obraz i moji – litera. Jego znaczenie obejmuje nie tylko obrazki, które wyrażają emocje, ale również przedstawiają przedmioty, miejsca, środki transportu, symbole pogodowe, rośliny czy zwierzęta.
Z emotek i emoji korzystają codziennie ludzie na całym świecie. W ostatnich dekadach stały się pełnoprawnymi narzędziami komunikacji. Pomagają nam w przekazywaniu emocji w sms-ach, mailach, portalach społecznościowych.
Emotikony używane przez starsze pokolenie są często postrzegane przez młodsze pokolenia jako przestarzałe lub o innym znaczeniu.
Starsi stosują je w sposób dosłowny, traktując jako prosty dodatek do treści, mający oddać emocje lub złagodzić ton wypowiedzi. Tymczasem Pokolenie Z nadaje im zupełnie nowe, często zaskakujące znaczenia. Okazuje się, że niektóre symbole dobrze znane i powszechnie używane przez zyskały w oczach młodych… status „boomerskich”.
Przykładem może być popularny kciuk w górę 👍. Podczas gdy dla wielu dorosłych jest to naturalny znak akceptacji, to młodsi odbierają go jako pasywno-agresywny, chłodny czy wręcz wrogi. W świecie alf i zetek ta ikonka oznacza "no, dobra, cokolwiek". To wyraz obojętności, znużenia, a czasem wręcz "a co mnie to obchodzi". Wysłanie samego kciuka w odpowiedzi na wiadomość bywa przez nich interpretowane jako przejaw niegrzeczności. Używanie go w pracy jest dla młodych pracowników niepokojące.
Problem dotyczy także płaczącej ze śmiechu buźki 😂. Jeszcze w 2015 roku Oxford Dictionaries ogłosiło ją „słowem roku”, podkreślając, że idealnie wyraża charakter komunikacji internetowej. Jej twórcy zachwycali się tym, że emotikony potrafią przekazać więcej niż całe zdania. Młodzi twierdzą, że posługiwanie się akurat tą emotikoną, jest bardzo passé, że . Wielu z nich zauważyło, że ich rodzice, czy też dziadkowie używają jej nagminnie. Dlatego młodzież dosłownie „uśmierciła” ten symbol. Zamiast niego wybierają czaszkę 💀 lub trumnę ⚰️, które mają oznaczać, że „umierają ze śmiechu”.
Każdy zapewne może podać i inne przykłady, Ja jednak jako przedstawicielka trochę starszego pokolenia często stosuję często obu tych symboli.
Ale czy teraz będę się więc zastanowić, co młody człowiek miał na myśli wysyłając nam taki symbol? I czy sama go użyję zamiast wyślę wiadomość?
Tak odmienne odczytywanie jednego symbolu jest dowodem na to, jak bardzo zmienia się język cyfrowy.
Zjawisko to jest elementem szerszego trendu, w którym młodzież próbuje odciąć się od stylu komunikacji starszych generacji. Pokolenie Z szuka większej kreatywności i symboliczności, tworząc własny kod znaków. To, co dla starszych jest jasne, dla nastolatków bywa już przestarzałe. Cóż następuje naturalną ewolucja języka.
Jest sobota, za oknem świt i Warszawa kaszle miarowo
Wczoraj przyszedł od ciebie list, czułe słowo
Tamten wieczór, gdy ja i ty,
Tak, to była wspaniała chwila,
Ale dzisiaj obeschły łzy, więc pozdrawiam cię - Maryla

Są dwa światy i nas jest dwoje,
Do swych miejsc przypiętych jak rzepy,
Ty masz pewnie więcej spokoju, ja mam dzieci
Są dwa światy i jedno słońce,
Które u nas słabiej coś grzeje,
Ty masz pewnie duże pieniądze, ja nadzieję
Problemy w komunikacji nie ograniczają się jednak tylko do emotikonów. Kolejną różnicą są skróty i zapożyczenia z angielskiego.
  • OMG: Oh my God – O mój Boże!
  • RN: Right now – W tej chwili
  • BTW: By the way – Przy okazji
  • LOL: Laugh out loud – Śmieję się na głos
  • TTYL: Talk to you later – Pogadamy później
  • HMU: Hit me up – Daj mi znać
  • IMO: In my opinion – Według mnie
  • IDK: I don’t know – Nie wiem
  • SPX: spoks -  Nie ma problemu
  • ILY: I love you – Kocham Cię
  • ASAP: As soon as possible – Tak szybko jak to możliwe
  • BAE: Before anyone else – Użycie wobec ukochanej osoby.
Skąd biorą się tego typu skrótowce? To nic innego, jak sposób na zaoszczędzenie czasu i energii podczas wymiany wiadomości. Kilka liter zastępuje całe wyrażenia.
Dla młodych jest to więc sposób na szybkie i spontaniczne porozumiewanie się. Dla wielu dorosłych często  niezrozumiały kod, który wydaje się chaotyczny, skomplikowany...
„To, co aktualnie się dzieje między dorosłymi a nastolatkami moim zdaniem nie jest znanym nam dobrze konfliktem pokoleń. To nie jest różnica wieku i perspektywy. Moim zdaniem mamy aktualnie do czynienia z 'wyrwą międzypokoleniową’. Przestaliśmy się rozumieć. Technologia sprawiła, że pojawił się między nami mur, z jakim nie mieliśmy wcześniej do czynienia. Mur, który oddzielił nasze światy. Nigdy na taką skalę nie było silniejszego przyśpieszenia”Halszka Witkowska
Warto zatem pamiętać, że różnice te nie wynikają z konfliktu obu stron. Jest to oznaką dynamicznych przemian, jakie zachodzą w naszej kulturze. Bo język, także ten cyfrowy, nigdy nie stoi w miejscu. Ewoluuje wraz z użytkownikami. A skoro zmienił  świat raz, będzie zmieniać go nadal.
Młodzi, dorastający w kulturze dominacji obrazu, często mają trudność ze zrozumieniem tekstów pozbawionych wizualnych elementów. Brak emotikonu mogą uznać za sygnał niezadowolenia czy dystansu. Z kolei dorośli, wychowani w świecie listów, rozmów telefonicznych i długich wiadomości, niekiedy nie dostrzegają znaczeń ukrytych w cyfrowych symbolach swoich dzieci.
Cyfrowa komunikacja będzie zmieniać się nadal, a wraz z nią my wszyscy. Dlatego zamiast bronić własnych nawyków czy oceniać nowości, warto próbować śledzić te przemiany z ciekawością. Ważne jest, by nie traktować nowych form komunikacji jako bariery, lecz jako zaproszenie do dialogu. Eksperci podkreślają, że najlepszym sposobem na zrozumienie młodych jest obecność w ich świecie, zainteresowanie tym, czego używają, jak rozmawiają i dlaczego wybierają akurat takie formy. Należy więcej rozmawiać, aby wzajemne się zrozumieć.
Każde pokolenie ma prawo do własnego języka, własnych kodów i własnych sposobów wyrażania emocji. Ważne jednak, by nie pozwolić, by te różnice stały się murem nie do przejścia.

Są dwa światy i nas jest dwoje,
Do swych miejsc przypiętych jak rzepy,
Ty masz pewnie więcej spokoju, ja mam dzieci
Są dwa światy i jedno słońce,
Które u nas słabiej coś grzeje,
Ty masz wokół morza gorące, ja nadzieję
Andrzej Sikorowski