Często w nim bywają jeszcze
mrozy trzaskające,
za to jest w calutkim roku
najkrótszym miesiącem.
Lecz nie zrobi nam nic złego
mroźny koniec zimy,
nakarmimy głodne ptaki,
w piecu napalimy.
Szczerzy luty zęby sopli,
wszystko mrozem ściska.
Niech tam sobie! Wkrótce
przyjdzie "kryska na Matyska".
Gdy obuję ciepłe buty
i gdy kożuch włożę,
niech tam sobie mroźny luty
sroży się na dworze.
Znalezione w Internecie
Progi naszego domu przekroczył już kolejny miesiąc roku. Parę dni temu usłyszeliśmy jego donośne pukanie i czy tego chcieliśmy, czy nie wpuściliśmy go do środka
W kulturze dawnych Słowian był to miesiąc szczególny nie tylko za sprawą swej krótkości.
Luty to także drugi obok stycznia miesiąc w całości zimowy, przez co nic dziwnego w tym, że był on często kojarzony z typową zimową aurą.
Wyraz luty we wszystkich językach słowiańskich był pierwotnie przymiotnikiem. W języku polskim znaczył po prostu tyle co "srogi, okrutny i nieprzyjemny" A wówczas zima dawała się naprawdę we znaki. Takie same nazewnictwo drugiego miesiąca roku zachowało się u Ukraińców – лютий, a także u Białorusinów – люты. Obok nazwy luty w staropolszczyźnie funkcjonowały nazwy strąpacz oraz sieczeń. Pochodzenie tych dwóch słów również wiąże się z mrozem: ze strzępiącym szronem lub siekącym mrozem. Gwarowymi nazwami lutego są także gromnicznik (Podhale, Kaszuby) oraz mięsopustnik (Podhale). Mają one związek z przypadającymi na luty obchodami święta Matki Boskiej Gromnicznej oraz zakończenia karnawału, którego trzy ostatnie dni określane były w staropolszczyźnie mianem mięsopustu.
Wśród słowiańskiego nazewnictwa drugiego miesiąca roku ciekawym przykładem jest czeski únor. Dla Czechów drugi miesiąc roku to czas pękających na rzekach lodów, które wynurzają się (czes. nořiti se) i płyną z biegiem rzeki. Rodzime nazewnictwo zachowało się również u Łużyczan. W języku dolnołużyckim luty nazywany jest określeniem swěckowny, które wykazuje oczywisty związek ze świecą i omawianymi już rytuałami zapalania środkiem zimy gromnic.Intrygującym przypadkiem jest dolnołużycki mały róžk, który tworzy parę ze styczniem określanym mianem wielki róžk. Można w tym przypadku przypuszczać, że małość lutego wynika z jego krótkości, przy której 31-dniowy styczeń wydaje się wielki.
Niektórzy Słowianie przyjęli nazewnictwo łacińskie.
Nazwę "Februarius" można kojarzyć z łacińskim czasownikiem "februare" – czyścić. W kalendarzu rzymskim luty był bowiem ostatnim miesiącem, przeznaczonym na obrzędy oczyszczające. Zresztą, podobnego typu czynności praktykowane były w tym czasie również wśród innych pogańskich ludów. Wśród Słowian i Celtów oczyszczenie w środku zimy miały przynieść omawiane już rytuały przywołania ciepła. Nazwa Februarius ma także związek z Februusem – staroitalskim bogiem świata podziemnego.
Lutowe intermezzo
Gdy za oknem zadymka i zgnębiona ziemia
ciężko dyszy pod białym puchowym całunem
marzę o wonnej zieloni ogrodów gdy ściemnia
się niebo kreśląc purpurą zachodu strunę
amarantowe słońce na końcówce biegu
niczym soczysta wiśnia w soczewce – ogromne
na galeriach drzew różowi czapy śniegu
zdaje się, że widzisz - kryzy wonnych piwonii
a w oddali błądzi w przestrzeni cichy dzwonek
myląc zmysł słuchu – myślisz – tylko krok do wiosny
lecz to dźwięk lodowatej cieszy - nie skowronek
miły szum - nie strumyka, lecz stęsknionej sosny
jeszcze nie czas wychodzić z powłoki kokonu,
wszak wróble nie gwarzą z ogrodowym strachem
zbyt krótkie dni, mimo soczystych barw zachodu
asceza bieli skrzeczy, miast kwietnych zapachów
krzepię skostniałą duszę wiersza jasną smugą
luty kwili smętną dumkę na strunie serca
i czekam aż z przyrodą ze snu się obudzę
wiosną, gdy szmaragdowe rozciągnie kobierce.
Szydzik Zofia
Luty zaczyna się od jednego z moich ulubionych świąt. Może właśnie równo rok temu zaczęłam pisać tutaj, po 12 latach na WP? Czterdzieści dni od Bożego Narodzenia 2 lutego w Europie Środkowej obchodzi się święto Matki Boskiej Gromnicznej.
Jest to jedno z najstarszych świąt w chrześcijaństwie. W Jerozolimie obchodzono je już w IV wieku.
Poświęcone, zapalone w tym dniu świece niesiono do domów, gdzie wchodzono z nimi do wszystkich pomieszczeń. Wierzono, że blask płomienia takiej gromnicy przegania wszelkie zło. Jeśli jednak świeca zgasła nim doniesiono ją do domu, można było się spodziewać w najbliższym czasie nieszczęść, strat.... Poświęconą w święto maryjne gromnicę zapalano podczas burzy, by chroniła przed piorunami i kiedy ktoś z domowników odchodził z tego świata. W niektórych krajach wierzono, że ulepiona ze święconego wosku figurka przedstawiająca konkretną osobę daje władzę nad jej losem i zdrowiem.
Następnego dnia - 3 lutego, w św. Błażeja- poświęcone na Matkę Gromniczną świece przykładano do gardła, recytując modlitwę: „Przez wstawiennictwo św. Błażeja chroń, Panie, od chorób gardła". Św. Błażej jest bowiem patronem mówców, śpiewaków, nauczycieli oraz wszystkich, którzy muszą dbać o swoje gardło i struny głosowe. Dobrze pamiętam, że kilkakrotnie podczas moich ferii zimowych uczestniczyłam w takim obrzędzie w czeskim kościele.
5 lutego w dzień św. Agaty wstawano przed świtem, by zaczerpnąć wody ze studni, która miała wówczas moc usuwania wszelkich trosk. Ten dzień sprzyjał także robieniu porządków, które przebiegały wyjątkowo sprawnie.
6 lutego, w dzień św. Doroty, patronki sadowników i kwiaciarek, święcono jabłka i róże. W krajach śródziemnomorskich płatki poświęconych róż służyły magii miłosnej. Suszono je, a następnie wypełniano nimi jedwabną poduszeczkę, którą następnie wręczano pannie młodej w dniu ślubu, a ona kładła ją u wezgłowia małżeńskiego łoża. Zapewniało to szczęście i miłość, a także chroniło przed ciężkimi porodami.
14 lutego, którego patronem jest św. Walenty w krajach anglosaskich obchodzony jest jako dzień zakochanych. Obdarowywano się wówczas czerwonymi jabłkami, marcepanami i dzbanuszkami miodu, co miało zapewnić radość i słodycz miłości. Zwyczaj ten najprawdopodobniej wywodzi się z tradycji celtyckiej.
Ostatki to poprzedzające Środę Popielcową trzy ostatnie dni karnawału Ostatki to ostatni moment na organizacje hucznych zabaw przed nadchodzącym okresem Wielkiego Postu.
W Wielkopolsce i na Kujawach - gdzie mieszka część mojej rodziny- w sposób szczególny świętuje się ostatni dzień Ostatków- czyli wtorek przed Środę Popielcową. Jest on nazywany podkoziołkiem. Podkoziołek to ostatni dzień przed świętami Wielkiej Nocy w którym można dobrze i tłusto podjeść. Symbolem owego jedzenia był w pieczony baran lub kozioł. Dlatego też w tym dniu stawiano na stole wyrzeźbioną z drewna lub częściej z brukwi głowę kozła. I wokół niej lub lepiej mówiąc pod koziołka którego głowa stała na stole bawiono się, tańczono, jedzono i pito.
Współcześnie bardziej są znane zapusty i śledzik.. „Śledzik" kojarzony jest teraz z zabawą, a na stołach poza śledziem królują inni jego bracia z morskich głębin, wszystko to ze sporą ilością alkoholu....
Tymczasem pierwotnie zapusty związane były z magicznymi obrzędami, a ich celem było pobudzenie sił witalnych przyrody. W te dni na polskich wsiach do dzisiaj można spotkać przebierańców symbolizujących zabawę, radość. Starym zwyczajem do izby, w której odbywa się ostatnia zabawa o północy wchodzi przebieraniec, który w ręce trzyma sznur, na którego końcu wisi śledź. Osoby, które zlekceważyły zakaz zabawy po północy, dostają razy śledziem. Dawniej przebieraniec nie używał śledzia, ale rozbijał gliniany dzban z popiołem na środku izby i to był znak, że zaczął się
Natomiast w Środę Popielcową warto było wziąć szczyptę poświęconego popiołu i wsypać go do szkatułek, w których przechowywano pieniądze i kosztowności. Taki rytuał miał zapobiegać rozrzutności i niepotrzebnym wydatkom przez cały rok.
Lutowe ostatki
Pod wirydarzem kościoła
cicho spowiada się zima
z grzesznych płatków
rozsypanych
po dachach
po murach z mereżką
gawronich śladów
bezszelestnie trwa biały karnawał
ostatki w zaświatach
z niebem zasępionym
roznoszącym wieści
coraz krótszych
nocy
za pokutę biegnie po dni promienne
ze świergotem w młodych gałązkach
przewiązanych wstążką
wiersza
Ewa Pilipczuk
Luty dla słowiańskiego ludu to przede wszystkim miesiąc okrutnej zimowej aury. Pogląd ten zachował się w mądrościach ludowych.
Gdy mróz w lutym ostro trzyma, tedy jest niedługa zima.
Gdy w lutym mróz mocno trzyma, będzie krótka zima.
W lutym śnieg i mróz stały, w lecie będą upały.
Gdy ciepło w lutym, zimno w marcu bywa, długo trwa zima, to jest niewątpliwa.
Gdy bez wiatrów luty chodzi, w kwietniu wicher nie zawodzi.
W lutym gdy zagrzmi od wschodniego boku, burze i wiatry walne są w tym roku.
W lutym wody wiele - w lecie głodne nawet cielę.
Kiedy luty puści, to marzec wypiecze.
Kiedy luty schodzi, człek po wodzie brodzi.
Kiedy luty, obuj buty.
Luty bywa w lód okuty.
Na stycznie i lute trzeba mieć konie kute.
Jeśli ci jeszcze nie dokuczył luty, to pal dobrze w kominie i miej kożuch suty.
Czasem luty ostro kuty, czasem w luty same pluty.
Czasem luty się zlituje, że człek niby wiosnę czuje, ale czasem tak się zżyma, że człek prawie nie wytrzyma.
Gdy w Gromniczną jest ładnie, dużo śniegu jeszcze spadnie (2.02.)
Gromniczna pogodna, będzie jesień dorodna (2.02.)
Na Gromniczną mróz - szykuj chłopie wóz. Na Gromniczną lanie - szykuj chłopie sanie (2.02.)
Po świętej Dorocie wioska cała w błocie (6.02.)
Gdy 10 lutego mróz panuje, jeszcze 40 dni takich zwiastuje.
Gdy na święty Walek deszcze, mrozy wrócą jeszcze (14.02.)
Jeżeli ciepło w dzień świętego Piotra, to zima do Wielkiej Nocy potrwa (24.02.)
Na święty Maciej lody wróżą długie chłody, a gdy płynie struga, to zima niedługa (24.01.)
Jaka w zapustną niedzielę pogoda, taką też Wielkanoc poda
No proszę, jakie to proste. Gromnica od piorunów, gromnica od bólu gardła. Może by tak porozdawać gromnice pacjentom onkologicznym? Jeśli nie wyleczą, to przydadzą się na pogrzeb.
OdpowiedzUsuńBardzo mnie zabolały złośliwe słowa mojej poprzedniczki. Człowiek kulturalny nigdy nie wyśmiewa tradycji i zwyczajów innych ludzi, nikt nikogo nie zmusza do wierzenia w cokolwiek! To tyle i zamykam temat- po prostu jest mi przykro!
OdpowiedzUsuńPięknie opisałaś Ismeno tradycje, zwyczaje, dawne wierzenia, pochodzenie nazw i obrzędów.
W dzień podkoziołka, moja Mama objadła się ogromnie, a w środę popielcową ja przyszłam na świat:-)
U nas w Agatę święci się chleb. A Gromnicę już niejeden raz zapalałam przy umierającej osobie...również przy śmierci mojej Mamy i choć cierpiała ogromnie w chorobie przez osiem lat, moment Jej przejścia na drugi świat był bardzo spokojny.Czekałam na tego lutowego posta, Twój cykl o miesiącach jest bardzo ciekawy.
Może dodam, że 2 lutego to Święto Ofiarowania Pańskiego. Według prawa mojżeszowego 40 dni po narodzinach młode matki udawały się do Świątyni Jerozolimskiej z synami pierworodnymi. Synowie byli ,,ofiarowywani", a matki oczyszczane. W Polsce większy nacisk kładzie się niestety na to drugie znaczenie tego święta. Procesja ze świecami obchodzona już w IV wieku w Jerozolimie upamiętniała nazwanie Jezusa ,, światłem na oświecenie pogan". Gromnice zaczęto przynosić do kościoła dopiero w IX wieku :)
OdpowiedzUsuńMnóstwo ciekawostek, bardzo Ci za nie dziękuję, warto przypomnieć sobie to, co znało się z opowieści babć i ciotek.
OdpowiedzUsuńŚwiec wprawdzie nie święcę i w ogóle nie jestem zwolenniczką tylu religijnych świąt, ale zwyczaje przodków znać warto.
Luty potrafi pokazać co potrafi, często bywa groźniejszy od stycznia, zobaczymy jaki będzie w tym roku, bo wszystko teraz się pomieszało...
Ismenko, wspaniały post. Jestem tradycjonalistką i z wielką uwagą go przeczytałam. Dzisiaj jest świętego Błażeja więc znowu świecami kapłani błogosławili wiernych.
OdpowiedzUsuńMiłego, słonecznego tygodnia.
Serdecznie pozdrawiam:)
Pięknie piszesz, dobrze poczytać o Lutym
OdpowiedzUsuńWitaj Ismenko. To My, wędrowcy do Ciebie wpadamy (była Ami i Francio). Wiemy, że jakoś na jednym blogu zagrzać nie umiemy, ale staramy się juz siedzieć w jednym miejscu.
OdpowiedzUsuńCo do lutego - lubimy zimę, gdy jest biało i drobno śnieżek prószy.
Dziś niestety ale na Błażeja nasi kapłani nie błogosławili nas świecami. Powoli zanikają przepiękne tradycje, a szkoda.
Uściski ślemy.
W lutym kończy mi się cierpliwość na tę brunatną zimę ;-) Białą lubię, zapleśniałą, niekoniecznie. Tradycje są tradycjami, jak ktoś musi i lubi, niech kultywuje. Tylko sam, bez zmuszania innych ;-) Takie ozdobniki rzeczywistości. Tracą one z resztą na aktualności, bo wszystko płynie i to jedyna prawda na tym świecie. Miłego tygodnia lutowego Ismeno :-)
OdpowiedzUsuńOd kilku dni jednej nocy pada śnieg, drugiej topnieje, jakby zima nie mogła się zdecydować, czy ma być śnieżnie, czy też nie.
OdpowiedzUsuńDziś od rana było bieluchno, ale teraz już śnieg powoli topnieje.
Nawet nie wiedziałam, że w lutym jest tyle świąt.
Cieplutko pozdrawiam.
Bardzo lubię takie ciekawostki, dziękuję za możliwość ich przeczytania.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam lutowo, aczkolwiek ja już chcę wiosny takiej prawdziwej, nie tylko kalendarzowej. Choć muszę przyznać, że długie wieczory z gorącą herbatą i książką też bardzo lubię :)
Bardzo ciekawie opisałaś tradycje lutowe,aczkolwiek zbyt często nie są chyba one kultywowane. Luty u mnie nadal szary.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:)
Gratuluję! Wspaniała opowieść o najkrótszym z miesięcy i świętach oraz obrzędach w nim przypadających. Dla mnie luty, to przede wszystkim miesiąc moich urodzin i imienin synowej. Ten popiół bardzo przydałby się moim dzieciakom, bo pieniądze się ich nie trzymają. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńBardzo lubię luty, bo od niego to już tylko mały krok do wiosny :)))
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawy post, uwielbiam ludowe powiedzenia i zawsze twierdzę, że są one zbiorem mądrości i prawd różnych narodów :D Przeczytałam z przyjemnością, wielu z nich nie znałam :D
Pozdrawiam ciepło, Agness:)
Bardzo ciekawie opisałaś tradycje i obrzędy, bez względy na to czy w to wierzymy czy nie...
OdpowiedzUsuńŚlicznie zdjęcie z zajączkiem.
Biała zima jest urocza. W moim mieście znów buro, ponuro a śniegu jak na lekarstwo.
Pozdrawiam Cię bardzo serdecznie i ciepło!