Co lubię jesienią?
Lubię brnąć przez szeleszczące liście.
Lubię słońce na błękitnym niebie.
Lubię długie wieczory przy świecach.
Lubię ciepłe swetry i grube skarpety.
Lubię mgliste poranki.
Lubię jesienną nostalgię.
Lubię słuchać deszczu bębniącego o szyby.
Lubię poranki po deszczowej nocy.
Lubię ogrzewający ręce kubek z gorąca herbatą.
Lubię zapach ognisk, tak znanych z dzieciństwa.
Lubię chwytać te piękne ulotne chwile.
Lubię zbierać kawałki puzzli wspomnień.
Tak wspomnienia najbardziej są aktywne jesienią.
Lubię poddawać się nostalgii po dniach spędzonych na pogoni za życiem.
Przeszłość znowu zapukała do mojego okna na 7 piętrze. Zastanawiam się tylko, czy nie polubiła mnie ona zbyt bardzo, bo odwiedza mnie dość często. Dlaczego z mojej rodziny odwiedza tylko mnie? Nie, nie skarżę się. To pukanie jest zawsze ciche i nieśmiałe, a wizyta zawsze nostalgiczna, pełna ciepła i uśmiechu. Przeszłość puka do mnie, abym nie zapomniała.
Tym razem pojawiła się jako dawna zapomniana melodia. Ciepło zrobiło się na duszy, gdy zabrzmiało tych kilka znajomych taktów.
Piosenka rozsiadła się, rozpanoszyła, dotarła do najgłębszych zakamarków pamięci i przywołała najdawniejsze wspomnienia. Na nic starania, aby się jej pozbyć.
Piosenka połączyła mnie z odległym dzieciństwem. Dzięki niej cofnęłam się w przeszłość i znów byłam dziewczynką. Byłam wówczas beztroska i bezpieczna z Rodzicami, Dziadkami....
Potem (Nie piszą listów...)
Nie piszą listów
nie telefonują
nie jeżdżą samochodami
w niebie chodzą na piechotę
umarli
Spotkasz ich potem
ksiądz Jan Twardowski
Jednak teraz ponownie uświadamiam sobie, że tak naprawdę do końca nie wiem kim byli moi Dziadkowe. A przecież poświęcili mi tyle swojego czasu. A ja zamiast ich wysłuchać wolałam zabawy na podwórku z rówieśnikami. Teraz żałuję, że nie znałam ich marzeń, nie wiem kim chcieli być jak byli mali, co myśleli o swoim życiu i otaczającym ich świecie.
Często pod koniec października wspominam. Ale teraz dzięki tej melodii obrazy są jeszcze bardziej wyraziste. Widzę mieszkanie Dziadków, jakby to było wczoraj, a nie... lat temu. Pamiętam nas siedzących za owalnym stołem w dużym pokoju. To był pokój na specjalne okazje, do którego się nie wchodziło.
Nagle ogarnęło mnie uczucie, że niespodziewanie dostałam szansę podejrzenia tego minionego świata po drugiej stronie drzwi przez dziurkę od klucza.
Kochany Panie.
I ciągle widzę ich twarze,
ich nie ma - myślę i marzę,
widzę ich w duszy teatrze.
teatr mój widzę ogromny,
wielkie powietrzne przestrzenie,
ludzie je pełnią i cienie),
Ja jestem grze ich przytomny.
Ich sztuka jest sztuką moją,
melodię słyszę chóralną,
jak rosną w burzę nawalną,
w gromy i wichry się zbroją.
W gromach i wichrze szaleją
i gasną w gromach i wichrze -
w mroku mdlejące i cichsze -
znów wstają - wracają ogromne,
olbrzymie, żyjące - przytomne.
Grają - tragedię mąk duszy
w tragicznym teatru skłonie,
żar święty w trójnogach płonie
i flet zawodzi pastuszy.
Ja słucham, słucham i patrzę -
poznaję - znane mi twarze -
ich nie ma - myślę i marze,
widzę ich w duszy teatrze!
Wyspiański Stanisław
Czasem nie chcę przypływu wspomnień.
Doskonale wiem, że gdy tylko chcę wzniecić nie całkiem jeszcze wygasłe wspomnienia, to im bardziej dmucham, tym bardziej pieką mnie oczy.
Jednak tamten miniony świat nie chce być zapomnianym i pewnie dlatego otwiera przede mną te drzwi.
Dlatego czasem zapominam, gdzie przebiega granica dzieląca mnie od tamtych chwil. A przecież o pewnych zdarzeniach chcę zapomnieć. I rzeczywiście to mi się udaje. Jednak nie tylko te niemiłe wspomnienia z czasem się zacierają. Upływający czas przykrywa wszystko coraz gęstszą mgłą. Pozostaje jedynie ulotne wspomnienie. Żałuję, że te cudowne wspomnienia blakną niczym stare rysunki namalowane ołówkiem.
Dobrze jednak wiem, że zawsze pozostanie po nich jakiś ślad. Tak całkiem w niepamięć to one nie pójdą.
Już za kilka dni postawię lampki dla tych co odeszli. One są jednym z dowodów mojej pamięci, którą noszę w sercu...
W moim Miasteczku zrobiłam już to niedawno.
Takie ciche, ciche święto,
Dzień, w którym serce pozdrawia,
Pamięta Tych, co rozstali się z nami.
Święto rozsnute mgliście
Nad jesiennym, zadumanym światem,
Gdy żywi zmarłym dobrą myśl wyślą,
Zmiotą z grobu zeschłe liście,
Położą kwiatek.
Hanna Łochocka
Cierpliwie zbieram kawałki puzzli z przeszłości, do końca niewiedząc jaki jest obrazek na pudełku. Bardzo chciałabym go zobaczyć w całości. Jednak do końca układanki jeszcze daleko. Do ułożenia pełnego obrazu brakuje mi jeszcze wiele kawałków.
W moim sercu zawsze pozostanie miejsce ze wspomnieniami, którego nigdy niczym nie da się wypełnić.
Wspomnienia będą we mnie zawsze. Nie chcę, aby przykrył je kurz.
Jednak z drugiej strony ktoś napisał:
Wspomnienia są jak kurz. Chociażby się go ścierało, to i tak powróci.
A kurz przecież usuwamy. Może więc powinnam zdmuchnąć wszystkie wspomnienia, niczym pokrywający meble kurz... A może to wspomnienia pokrywają kurz?
Jak jest naprawdę? Czy mam się zabrać za porządki, czy też pozwolić opadać kurzowi?
Jedno jest bowiem pewne. Czas stale, nieustająco, bez przerwy nakłada kurz. A ja:
A ja lubię kurz.
Lubię kurz
i już.
to zapali pyłki pląsające
i tak pięknie tańczyć będą bez muzyki
złote smużki
złote iskry
złote złote punkciki.
Albo jak się zakurzy półka
można palcem pisać kreski i kółka
i okręcik narysować i fale
i popłynąć nimi jak najdalej
do krainy na stole
gdzie złoty kurz nad polem
i nad drogą złote chmury tańczące.
A w tym złocie
zachodzi słońce
Joanna Kulmowa
Naprawdę czasem lubię kurz..
U moich dziadków też był odświętny pokój, do którego na co dzień się nie wchodziło. Tyle wspomnień...
OdpowiedzUsuńSerdecznie pozdrawiam :)
Każdy pewnie myśli że mógł się dowiedzieć więcej, uważniej słuchać swoich rodziców, dziadków. Chcemy wiedzieć o nich więcej niż zostało to w naszej pamięci. Ja dziadków nie znałam, zostały tylko wspomnienia moich rodziców, których już nie ma.
OdpowiedzUsuńCo prawda nie moi dziadkowie, ale moje wujostwo miało taki odświętny pokój zamykany na klucz. Kuzyni nazywali go "u Bozi", bo otwierany był również wtedy, kiedy ksiądz chodził po kolędzie (ale nie tylko). Bardzo lubiłam opowieści snute przez mojego dziadka, a w szczególności te, które dotyczyły okresu II wojny światowej. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńCzas około Święta Zmarłych napawa nas niesamowitą nostalgią. Pięknie o tym napisałaś...
OdpowiedzUsuńI wspomnienia naszych bliskich, którzy odeszli same cisną się do głowy. Chwile z Nimi, słowa, gesty...
P.S. Zajrzyj do mnie, piszemy dziś w podobnej nucie...
Ściskam :*
Ja znałam tylko dziadków ze strony Mamy i noszę ich w sercu pielęgnując piękne wspomnienia. Dziadek ze strony Taty zmarł, gdy mnie jeszcze nie było na świecie, a babcia, gdy miałam dwa miesiące, więc bardzo żałuję, że nie dane mi było ich poznać. Mam nadzieję, że kiedyś się spotkamy tam, gdzie wszyscy pielgrzymujemy przez kręte ścieżki tego życia.
OdpowiedzUsuńSerdecznie pozdrawiam i otulam ciepłymi myślami.
Zadałaś trudne pytanie. Sami musimy rozsądzić czy wspomnienia są zbyt bolesna, czy jednak chcemy wnikać, porządkować, wracać. Niektóre wspomnienia wracają wbrew naszej woli, ale listopad to dobry czas na wspominanie...
OdpowiedzUsuńjotka
Świetny blog. Ciekawe kolory. Wyglądasz naprawdę rewelacyjnie.
OdpowiedzUsuńចាក់បាល់
Namawiałam Cię na udział w konkursie literackim ogłoszonym przez portal Kobieta50plus,byłaby to świetna okazja do snucia wspomnień. Z tego co zrozumiałam, tworzący ten portal nie zamknęli konkursu i nadal można nadsyłać swoje wspomnieniowe prace, choć nie dotyczące już konkretnie dzieciństwa. "
OdpowiedzUsuńPonieważ temat domu, dzieciństwa jest bardzo ciekawy, daje możliwość spojrzenia wstecz i wydobycia z niepamięci pięknych, wzruszających, ale także trudnych chwil co daje okazję do zrozumienia z latami i naszej obecnej sytuacji – co nas ukształtowało, dlaczego jesteśmy tacy jacy jesteśmy, a także i pochwalenia, ale i wybaczenia naszym rodzicom gdy było coś nie tak już z perspektywy naszego minionego życia, w którym sami stworzyliśmy dom naszym dzieciom, sobie samym, naszej rodzinie, stąd jury postanowiło nie zamykać konkursu tylko stworzyć wciąż otwartą stronę tych wspomnień.
A zatem w każdej chwili można "chwycić" za pióro i napisać, a każde wspomnienie będzie opublikowane i nagrodzone książką." Moja praca(choć się tego nie spodziewałam) została opublikowana("Najpiękniejszy okres w życiu") i sprawiło mi to ogromną radość. Nawet mój syn, ciągle krytykujący moje blogowanie, przez dwa dni był miły i choć z tekstem się nie zapoznał, to gratulował mi sukcesu. Pozdrawiam jesiennie, choć zbliżający się listopad nie nastraja mnie optymistycznie.
Z wszystkiego potrafisz zrobić, Ismeno, coś fantastycznego. Nawet z jesieni...
OdpowiedzUsuńTwoja opowieść jest utkana zawsze z najpiękniejszych jesiennych darów. Podpisuję się pod Twoimi słowami i jednocześnie uśmiecham, bo osoby dość mocno zakorzenione w matematyce, okazują się być bardzo sentymentalne. Młodość ma to do siebie, że często puszcza w niepamięć opowieści starszego pokolenia. Gdyby choć na chwilę pojawili się tu moi Bliscy, zadałabym im tysiące pytań dotyczących rodzinnej przeszłości.
OdpowiedzUsuńMiło Cię czytać jak zawsze Ismenko. Posyłam dobrą energię i wszelkie serdeczności tym pięknym listopadowym dniem. Dużo spokoju i słońca. Pozdrawiam najserdeczniej. Katarzyna Dudziak
OdpowiedzUsuńKochana wspomnienia bolą na dwa sposoby........ale czy bez bólu trwa życie....przytulam Ciebie mocno
OdpowiedzUsuńNie oszukujmy się 9/10 dzieci wybierze rówieśników niż opowieści z starych czasów.
OdpowiedzUsuńTeż bym chciała aby dziadkowie moi żyli nadal. Spędzałam z nimi sporo czasu. Najpierw jako dziecko na zabawie i nauce. To u dziadków uczyłam się pierwszych wierszyków do przedszkola, pierwszych słów pacierza. To dziadek z babcią brali mnie często na wycieczki i spacery, rozmawiali. Babcia była bibliotekarką, a dziadek naczelnikiem na kolei.
OdpowiedzUsuńNawet w dorosłym życiu, kiedy podejmowałam decyzję np. o opuszczeniu murów klasztoru, to właśnie Dziadek był tym z którym rozmawiałam o tym pierwsza, był tym który pytał czy na pewno. Był pierwszą osobą z babcią poinformowany, że znikam. Oni opiekowali się mną jako dziecko, tuż obok rodzicieli, później ja opiekowałam się z mamą nimi. Babcia leżała obok mojego pokoju. Mimo, że mnie w późniejszym okresie nie rozpoznawała, byłam obok.
Dziadek przez całe życie nie gotował i pierwsze próby tworzył w wieku 75 lat, kiedy babcia nie miała sił. Pamiętam jak dzisiaj kuchnię i ten nie mały bałagan. Chciał zrobić kalafiora w bułce tartej i nie rozumiał dlaczego ręce się kleją. Wszędzie mąka, bułka tarta, a na stole rozlane jajka. Ciężko było mu przemówić do rozsądku, że skoro u nas obiad na 3 osoby to żaden problem zrobić na 5.
Ah... pisać mogłabym bez końca i wiele bym dała abym się ponownie z nimi mogła spotkać.
Jesiennych ciepłych dni życzę.
Piękny wpis. Kocham jesień za to, za co ty ją kochasz. Myślę, że to jest niezwykle magiczna pora roku! ♥
OdpowiedzUsuńTeż żałuję, że nie było mi dane poznać rodzinnych historii. Szczególnie ze strony mojego ojca biologicznego sprawy są zagmatwane. Jesień może być piękna, tak jak w tym roku, a z drugiej strony deszczowa i depresyjna.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko Ismenko.
Ależ mnie "rozmiękczyłaś " ;) Mokre oczy i znów wspomnienia o tym najbliższych, których już nie ma. I takie małe użalanie się nad sobą, sierotą. A przecież taka jest kolej rzeczy. Starsze pokolenia odchodzą robiąc miejsce następnym. Ale jednak niektórych (tych moich) zatrzymałabym przy sobie do (mojego) końca. I zatrzymuję, jestem z nimi we wspomnieniach. W każdej trudnej chwili i w każdej radosnej są ze mną. Bardzo przejmujący wpis. Dziękuję Ci :) p.s. jestem znów na blogu :)
OdpowiedzUsuńTeż mam chwile wspomnień...
OdpowiedzUsuńMam dobrą pamięć, przynajmniej tak mi sie wydaje i lubię te powracające coraz częściej wspomnienia z dzieciństwa...
Nostalgia i refleksja w życiu bardzo potrzebne nam.
OdpowiedzUsuńMądry wpis kochana- dziękuję😊
Serdeczności przesyłam🧡🙂