sobota, 16 marca 2024

Przedwiosenne myśli

WIOSNA
Przyszła wiosna cichuteńko,
Przyszła wiosna na paluszkach
I na wierzbie, wśród gałęzi
Zatańczyła w żółtych puszkach
Zdjęła z jezior tafle lodu,
Pościągała z róż chochoły,
Dała drzewom świeżą zieleń,
Obudziła w ulach pszczoły
Wlała w ziemię zapach deszczu,
Pobieliła słońcem ściany
Namówiła do powrotu
Wilgi, czaple i bociany
Dzikie śliwy i czeremchy
Obsypała białym kwiatem
I na łące, w blasku słońca
Czeka na spotkanie z latem
Małgorzata Strzałkowska 
Czy rzeczywiście już przyszła? Czy Pani Zima powiedziała już ostatnie słowo? Ostatnio jest ona bardzo niezdecydowana, nietypowa, przede wszystkim taka szaro-bura...
Niektórzy mówią, że żadna pora roku nie męczy ich tak bardzo, jak ostatnio właśnie najstarsza córka króla Słońce. Z roku na rok coraz częściej przynosi nam więcej szarych, jesiennych dni.... Tych jasnych, śnieżnych  i słonecznych jest niewiele. Dla mnie, wolącej zdecydowanie umiarkowane temperatury, taka królewna Zima jest bardziej przyjazna... Jednak z drugiej strony zdaję sobie sprawę, że dla nas wszystkich, dla przyrody korzystniejsza byłaby typowa pogoda w zimowe miesiące.  Przecież sama z nostalgią wspominam te dawne pełne słońca, śniegu dni. Chociaż z drugiej strony czasem bywało trudno, bo Pani Zima potrafiła być naprawdę sroga...
Teraz po tych ciepłych, szaro-burych tygodniach również jak dawniej niecierpliwie czekamy na Przyjście Pani Wiosny. Brakuje nam słońca, niebieskiego nieba, kolorów za oknem... Kontakt z budzącą się przyrodą dodaje nam sił i chęci do życia, poprawia samopoczucie, sprawia, że chce nam się więcej...
Wiosna... Wszystko zaczyna się zielenić, kwitnąć dookoła. Kolory i zieleń na wiosnę nas obłaskawiają, cieszą, po tym jak wcześniej zniknęły nam z pola widzenia na długie miesiące. Nic dziwnego, że tęsknimy za najmłodszą córką króla Słońce, szukamy jej namiastek w kwiaciarniach. Ale to nie wystarcza. Dopiero ogrodowa, balkonowa, parkowa, polna... zieloność potrafi wlać w naszą duszę spokój. W moją na pewno...
Przedwiośnie
Gdy poćwierkuje ptak,
bo śpiew mu w gardle jeszcze się nie rodzi,
dzwoneczek słyszę, lekko padający:
wstawajcie, trawy, przebudźcie się, śpiący,
od ziemi po obłoki!
Jakie to wspaniałe,
rano się przeciągnąć!
I rzeki się przebudziły, splotły ręce za głową,
za głową, za morzem, w którym długo spały -
o roso, gdzież to idziesz?
Idę niebo w błękit wzniecać.
Idę głosik dać dzwonkom, leciutko padajacym:
wstawajcie, trawy, przebudźcie się, śpiący,
przebudźcie się, kwiecia!
Jiří Orten
Każdego dnia dostrzegam coraz to nowe zwiastuny nadejścia królewny Wiosny. Jednak jej starsza, stateczna siostra Zima jeszcze sobie o nas przypomina, zwłaszcza o poranku. Czasem otula świat woalką szronu, przysyła wiejący chłodny wiatr. Jednak ten wiatr niesie do nas zapach zbliżającej się szybkim krokiem najmłodszej siostry królewny Zimy. O jej nadejściu przypominają też ćwierkające coraz głośniej od rana ptaki.
Mam jednak nadzieję, że drzewa, które wypuściły już swoje pąki szybko się zazielenią.. Podobnie zresztą jak trawniki,  na których już wesoło uśmiechają się pierwsze krokusy, przebiśniegi, a nawet fiołki...
Już wkrótce, dosłownie za chwilę dzień będzie dłuższy niż noc... Szybko zatem znikną duchy szaro-burej Pani Zimy: zmęczenie, apatia, senność, zrzędzenie...
Tak... Nareszcie jednak idzie Pani Wiosna, dni są dłuższe, słońce mocniej świeci, wstawanie o świcie zaczyna mieć jakiś sens. Rano jest już jaśniej...
Chociaż szkoda tej nadchodzącej zmiany czasu (chociaż zdecydowanie wolę czas letni). Teraz jasny poranek jest dla mnie miłym początkiem dnia, gdy mogę spokojnie podziwiać każdego dnia wschody słońca, wstającym dniem, urzekającym widokiem budzącej się natury...  Gdy zmienią  czas znowu o poranku będzie ciemno, a król Słońca będzie witać świat, gdy będę już w pracy. Jednak do czerwca niektórym śpiochom coraz trudniej będzie się załapać na ten widok.
Przedwiośnie
Nim ptaki zanucą,
A dzień się rozrośnie,
Na tym bożym świecie
Panuje przedwiośnie.
Jeszcze się nie cieszę
Z zielonych gałęzi
I już się nie smucę,
Bo lód rzeki więzi.
Słońce się nie kryje
Za mgłami szaremi,
Lecz kwiatów daremnie
Szukam na tej ziemi.
Nim ludzkości serca
Zabiją radośnie
Wprzód w piersi tysiąca
Panuje przedwiośnie.
Chociaż wicher mroźny
Jeszcze w nas uderzy,
Przecież w lepsze jutro
Duch narodu wierzy.
Nie masz takiej zimy,
Ni takiej zawiei,
W której by dla szczęścia
Zabrakło nadziei.
Jeszcze chłód.. i promień
Słońca mknie ukośnie,
Lecz trwajmy w pokoju,
Bo to już przedwiośnie.
Ćwierk Konstanty
O świcie, gdy niebo zaczyna nabierać kolorów, tuż przed wschodem słońca ptaki potrafią zamilknąć, aby w ciszy czekać na pojawienie się słońca. Cały świat na chwilę wstrzymuje oddech nie mając nadzieję, że król Słońce ponownie obdarzy nas swoim uśmiechem. Lubię, te wczesne chwile poranka.  Większość sąsiadów śpi. Jest cicho i spokojnie
Ja także uspakajam się, zatrzymuję swoje goniące przed pracą myśli  i czekam na ten zwykły, codzienny cud natury. Czy naprawdę zwykły? Przecież każdego dnia jest inny, niepowtarzalny... Gdy na ziemię pada pierwszy promień, ptaki ponownie odzywają się radosnym chórem, a poranna senność i otaczająca je mgła rozpływa się.
Niektórzy dziwią się, że wstaję o tak "nieludzkiej" porze i nie wysypiam się. Ale przecież tylko wtedy można zachwycić się tym codziennie malowanym od nowa obrazem. Bez problemów wstaję więc rano i podziwiam ten cud natury, chociaż nie każdego dnia jest mi to dane. Postanowiłam, że będę to robić w miarę możliwości kierując się znalezionym cytatem Paulo Coelho:
"Obiecałam sobie cieszyć się zawsze wraz ze wschodem słońca, każdego ranka na nowo. Dostrzegać przyszłość, ale nigdy nie poświęcać dla niej teraźniejszości. Przyjmować miłość, ilekroć spotkam ją na swej drodze, i przenigdy nie odkładać niczego, co może mnie uradować."
Lubię ten czas o poranku, gdy świat jest jeszcze zaspany, a wszystko toczy się jakby w zwolnionym tempie.
Opowiadałam o tym już nie jeden raz. Chociażby TUTAJ
Czasem myślę, że życie w dużym mieście nie jest dla mnie. Może powinnam urodzić się w małej miejscowości, albo na Wschodzie, gdzie czas płynie spokojnie jak rzeka i jest częścią natury. W mieście, na Zachodzie czas jest zmierzony, podzielony na godziny, minuty, sekundy. Każda chwila jest cenna.
Dlatego i ja cenię sobie o poranku każdą taką spokojną chwilę. Staram się cieszyć każdą minutą. Nie lubię przeżywać czegoś szybko. Chcę się nasycić, napawać, dojrzewać.... Lubie jak to uczucie we mnie narasta.
Świat, ogród o świcie wyglądają jakby z obrazów impresjonistów. Kocham te palety barw. Jednak w przeciwieństwie do obrazów ja mogę w moim Ogrodzie usłyszeć śpiew ptaków i przenoszony przez wiatr szept drzew.
Za  chwilę drzewa owocowe zaczną stroić się w biało-różowe powiewne sukienki, delikatnie skrapiając się perfumami. Zachwycą swoim wyglądem, aby latem kusić i rozpieszczać swoją szczodrością
- Puk, puk...
- Kto tam?
- To ja twoja codzienność.
- Jeszcze chwilkę...
- Nie masz już czasu. Musisz zdążyć do pracy.
- Ale dzisiaj nareszcie tak oczekiwana wolna sobota.
   W poprzednie pracowałam. Dziś nie robię...
- Robisz, robisz... Nie tylko Twój Dom, ogród potrzebują Ciebie...
- Tak wiem, pamiętam. Już idę...
- Nie zapominaj, że czasem trzeba spojrzeć na świat nie tylko z
  pozycji fotela przed monitorem.
- Na pewno nie zapomnę...

sobota, 9 marca 2024

Pewne myśli na przedwiośniu

Zmęczenie
Zapomnisz o tej chwili, gdy do domu wrócisz
I przymkniesz okiennice w sosnowym pokoju.
Zmęczony, jakbyś orał, na łóżko się rzucisz
I będziesz w cieniu drzemał po blasku i znoju.
Przez serce w okiennicy wpadnie promyk wąski,
Na ciemnej fotografii rozszczepi się w tęczę.
Spostrzeżesz przytrzaśnięte przez okno gałązki,
Włochaty bąk natrętnie do snu ci zabrzęczy.
I oddasz się ciężkiemu uśpieniu w niewolę
Pod tumanem dzieciństwa, co w oczy napłynie,
A tam łubinem wonnym szaleć będzie pole
I niebo obłokami pluskać się w głębinie.
Julian Tuwim
Dzień mija mi za dniem, każdy wypełniony po brzegi różnymi sprawami... I chociaż codziennie przybywa im coraz więcej „jaśniejszych” minut, to mi czasu ubywa. 
Zapewne podobnie jak dla innych. Doba jest dla nas obecnie zbyt krótka, Dla niektórych powinna trwać nawet ponad 30 godzin. Każdego dnia mamy zbyt dużo spraw do załatwienia, przerobienia... Znalazłam nawet takie świetne określenie.  Nasz dzień często przypomina salę kinową, gdzie na jednym ekranie równolegle jest wyświetlanych kilka filmów: komedia, melodramat, thriller, kreskówka dla dzieci... I tak jak w takim kinie musimy się wysilić, aby dokonać świadomego wyboru, który wątek jest najważniejszy, aby na niego przede wszystkim skierować naszą uwagę. 
Kult szybkości, życie w biegu, byle więcej i więcej...To zaczyna być już znakiem naszych czasów i jest uznawane niestety jako coś normalnego. Nawet odpoczywamy z poczuciem winy, bo przecież przed nami jeszcze cała lista zadań do wykonania.
Od rana towarzyszy nam stres, bo jesteśmy w niedoczasie. Chcemy zdążyć do pracy, ale musimy odwieść dzieci do przedszkola lub szkoły, załatwić poranne obowiązki.... W pracy pędzimy od zadania do zadania. Po południu nic się nie zmienia: zakupy, odbiór dzieci, przygotowania obiadu, prace domowe z dziećmi... i tak do wieczora aż wszyscy nareszcie pójdą spać. Od rana myślisz o tej wolnej chwili, kiedy złapiesz chwilę oddechu, ale jesteś już tak zmęczona, że po prostu nie masz siły na nic... Nawet zasnąć ze zmęczenia nie możesz. Myślisz, że życie ucieka Ci przez palce, że na nic nie masz czasu. Zatem robisz wszystko naraz. Przecież znasz się na wszystkim, jesteś perfekcyjna...
Jednoczesne słuchanie radia, rozmawianie przez telefon, gotowanie, jedzenie obiadu... To norma. 
Coraz częściej wsiadamy do samochodu, sięgamy po telefon  i dopiero wówczas zaczynamy załatwiać wszystkie sprawy, do których wystarczy tylko rozmowa. Ale nie nie tylko wówczas dzwonimy. Rozmawiamy na zestawie głośnomówiącym, gdy jemy, gotujemy, idziemy przez miasto, jedziemy na rowerze.... Czyli praktycznie zawsze. Nigdy nie siadamy spokojnie i nie poświęcamy tej drugiej osobie całej uwagi.
Nigdy nie lubiłam i nie lubię takich rozmów. Są dla mnie brakiem szacunku... Denerwują mnie rozmowy na zestawie głośnomówiącym zwłaszcza, gdy ktoś po drugiej stronie słyszy moją rozmowę i się do niej wtrąca lub gdy rozmówca mlaska, coś chrupie... Oj mogłabym o tym napisać całą opowieść, ale nie o tym dzisiaj.
Czy nie lepiej jadąc lub wracając z pracy porozmawiać z towarzyszem podróży, dowidzieć się, co u niego słychać, jak mu minął dzień... Przecież tak rzadko mamy czas na rozmowę w cztery oczy... A jeżeli takiej osoby nie ma, to może warto spojrzeć przez okno samochodu, autobusu...?   Albo tak po prostu pomyśleć... 
Kto pamięta, czy dzisiaj na drzewach widział już pąki liści, czy na trawniku pojawiły się pierwsze krokusy...?
Przecież może to kwadrans lub pół godziny w jedną stronę.  
Może wówczas warto złapać chwilę oddechu, bo w domu i pracy praktycznie nawet na to nie mamy czasu. Żyjemy ledwo łapiąc oddech z listą zadań do wykonania. Z dnia na dzień wszystkiego coraz więcej i więcej... 
I tak mija dzień za dniem...
Multitasking to pojęcie wywodzące się z terminologii dotyczącej komputerowych systemów operacyjnych. A tak w tłumaczeniu na nasze - wielozadaniowość, czyli umiejętność wykonywania kilku czynności jednocześnie. 
Zastanawiam się, czy wielozadaniowość jest nieuleczalną chorobą naszych czasów?
Skąd to zmęczenie...
Skąd to zmęczenie w nas każdego rana
Jakby każda noc była nie przespana
Skąd twarze takie szare, skąd oczy takie stare
Czemu gonimy tacy zadyszani,
Jakby się nam ta ziemia chwiała pod stopami
I skąd to, że nie wiemy, dokąd tak biegniemy.
Stąd ten krzyk - szybciej, szybciej. Inaczej padniemy..
Ernest Bryll
Pomimo naszych zdolności analitycznych nie radzimy sobie jednak ze zmiennością i złożonością świata. Nasze umysły nie nadążają za rozwojem nowych technologii.
Długotrwałe skupienie uwagi na informacjach pochodzących z różnych źródeł czy też wykonywanie kilku czynności jednocześnie jest dla mózgu praktycznie niemożliwe. Ma on trudności z szybkim i ciągłym przełączaniem się na inne tryby działania. Nie radzimy sobie z nagłym przerwaniem danej czynności i szybkim restartem. Jak udowodniono czas wykonywania kilku zadań jednocześnie znacznie się wydłuża i towarzyszą mu  różnego rodzaju błędy. Kiedy próbujemy robić kilka rzeczy naraz, zwykle któraś na tym ucierpi.
Jednak multitasking nie zawsze jest zły. Gdy wykonujemy czynności mocno zautomatyzowane, odruchowe, niewymagające naszych zasobów intelektualnych, bez przeszkód może im towarzyszyć inne zadanie. Sprawdza się to przy pracach domowych czy uprawianiu niektórych sportów (np. bieganie). Wówczas można w tym czasie słuchać muzyki, audycji radiowych, ale i tak czasem nasze myśli odpływają skupiając sie tylko na pracy domowej, bieganiu...
Przyjmuje się zazwyczaj, że kobiety są wielozadaniowości najlepsze. Czy rzeczywiście zrobi kilka rzeczy w jednym czasie, bo taka jest jej natura? A może ktoś ją w tym utwierdzi...
- Na pewno lepiej sobie poradzisz niż ja — stwierdza mężczyzna, a kobieta nie zaprzeczy.
No i niestety wiele kobiet dało się wplątać w rolę Zosi Samosi, która dodatkowo wyręcza wszystkich dookoła.
Typowy obraz: w jednym ręku trzyma telefon, drugą wkłada pranie do pralki, nogami zgarnia w kąt walające się zabawki, w chuście ma dziecko... Co byłoby, gdyby miała trzecią rękę? 
Jednak naukowcy obalili ten z najczęściej powtarzanych mitów. Okazuje się, że kobiety wcale nie są stworzone do wielozadaniowości, tak jak i mężczyźni.
Jak pokazują niemieckie badania kobiety nie są wyposażone w nadzwyczajne umiejętności załatwiania dużej liczby spraw. Po prostu biorą sobie więcej na głowę, wychodząc z założenia, że samo się nie zrobi lub wierzą w stereotyp, że dadzą sobie radę lepiej.
W dłuższym okresie multitasking przyczynia się do większej liczby błędów i generalnie gorszej jakości wykonania zadań.  Zatem warto przynajmniej od czasu do czasu poświęcić się każdej z tych czynności osobno i doświadczyć jej w pełni. Uważne gotowanie, spożywanie posiłku, rozmowa z drugą osobą... to zupełnie inna jakość niż pospieszne i chaotyczne działania.
W życiu ważne jest przystopowanie. Ta nieustanna pogoń, stres nie wprowadzają do naszego życia nic korzystnego.
W dzisiejszym pędzie czas i uważność stały się dobrem luksusowym. To najcenniejsze co możemy sobie dać.
Dlatego ważne jest, aby każdego dnia znaleźć chociażby parę minut tylko dla siebie. Ja, zwłaszcza o poranku, lubię się zatrzymać, pobyć tu i teraz, odciąć się od świata i jego problemów. Doceniam ten czas, gdy nie muszę się spieszyć i co jest z tym związane stresować...
Ale nie narzekam, nie chcę zatrzymywać pędzącego czasu... Bo się po prostu nie da... Świat i tak pobiegnie dalej.  Może wystarczy przystopować z ilością zadań do wykonania? Czy naprawdę wszystko jest takie pilne, niezbędne....? 
Daj nam oddechu pełną garść
Na chwilę - Boże zwolnij czas
Niech choćby czasem maj nam trwa
Tyle co stycznie trzy lub dwa
Daj nam miłości pełną garsć
Na chwilę - Boże zwolnij czas
Niech nie ucieka tak jak mgła
Niech się dodaje dzień do dnia
Czasu Ci Boże nie ubędzie
Ty wszystko możesz jesteś wszędzie
A nam się przyda taka chwila
Żeby nad życiem się zatrzymać
Adam Ziemianin 

niedziela, 3 marca 2024

Koniec pewnej epoki...?

Droga listu
Dzisiaj się drogie dzieci dowiecie
jak trafiają listy do ludzi na całym świecie.
Nadawca pisze list i go adresuje,
do osoby, której wiadomość wysłać planuje.
Następnie znaczek przykleja na górze koperty w rogu prawym
i podąża z listem na pocztę krokiem żwawym.
Zostawia list w okienku u Pani Halinki,
albo wrzuca go do czerwonej skrzynki.
Na poczcie listy zostają posegregowane,
ponieważ na różne miejsca są zaadresowane.
List może być zwykły oraz polecony,
który przy odbiorze zostaje podpisem odbiorcy poręczony.
I tak o to ludzie wszystko w listach spisują,
a wysyłając je, na całym świecie ze sobą korespondują.
Olga Adamowicz
Powoli dookoła znikają rzeczy, które pamiętamy z naszego dzieciństwa. Bez których kiedyś trudno byłoby nam funkcjonować... Ale czy tylko kiedyś?
Ostatnio miałam właśnie problem z jednym takim "urządzeniem", który po cichutku, powoli znika z mojego otoczenia. Już kilka lat temu zauważyłam ten problem, bo co chwila musiałam szukać kolejnego... Od dawna miałam już swoją, stojącą od lat, chociaż kawałek od domu skrzynkę pocztową. Jednak i ta ostatnio zniknęła. Niosłam kilka przesyłek, aby móc je wrzucić po drodze do czerwonego blaszaka, a tam taka przykra niespodziana... No i gdzie mam szukać następnego? Czas nie pozwalał mi na długie szukanie, do tego wiatr, zacinający deszcz... Zawzięłam się jednak. Po drodze, tam gdzie zmierzałam nie znalazłam ani jednej. Dopiero potem zamiast wrócić do domu rozpoczęłam poszukiwania. Nie były one zbyt rozległe, bo po prostu poszłam na najbliższą pocztę, chociaż dojście do niej, zwłaszcza zimą do najbezpieczniejszych nie należy. Kiedyś się już o tym przekonałam. Na szczęście teraz ślisko nie było. 
Wiedziałam, że ta placówka pocztowa jeszcze jest, bo niektórych już nie ma...
Niestety od lat Poczta Polska likwiduje nie tylko swoje placówki, ale przede wszystkim czerwone skrzynki, które tak pamiętamy z naszego dzieciństwa. 
Listów nie można już nadać bez problemu. Czy jednak dla wszystkich jest to problem? Pewnie nie, bo większość korzysta teraz z rosnących jak grzyby po deszczu innych skrzynek, a oni raczej tradycyjnych listów, kartek nie piszą... 
Jest jeszcze problem dostępności znaczków pocztowych... Ale to już inny temat... Inna opowieść. 
Pocztowcy przekonują, że likwidacja skrzynek nie powinna sprawić ludziom większych kłopotów. Czyżby...? 
Poczta Polska przypomina, że tam, gdzie nie ma skrzynek pocztowych, można przesyłkę wysłać wręczając ją listonoszowi. Nie trzeba zatem szukać skrzynki nadawczej, by nadać korespondencję...
Naprawdę? A jak na przykład pracująca osoba ma go spotkać? 
Mieszkańcy wsi chcąc wysłać list lub pocztówkę muszą jechać do większej miejscowości, ale i tam coraz trudniej znaleźć skrzynkę. A co ze ludźmi, którzy nie jeżdżą autem? Są niemobilni?
Czyli nie iść do pracy i biegać  w poszukiwaniu listonosza, aby wysłać list? A skąd wiadomo jakiego dnia i o której godzinie będzie listonosz? Zresztą i ich jest coraz mniej. Ostatnio  u moich rodziców, jak listonosz miał wolne to poczta w skrzynce pojawiła się hurtowo dopiero po jego powrocie. Ale Stop. Ma być o skrzynkach pocztowych.  
Skrzynki znikają, a opłaty za znaczki pocztowe stale rosną. Nic dziwnego, że wysyłamy mniej tradycyjnych przesyłek. Zatem nie tylko Internet wypiera skrzynki pocztowe, także ceny usług zniechęcają piszących listy, kartki... Znam wiele osób, które właśnie ceny odstraszyły... 
Cóż z drugiej strony jednak wysyłamy coraz mniej listów, kartek... Więc jak się temu można dziwić, narzekać...  Nie będę tutaj pytać, kto i kiedy ostatnio napisał list, wysłał kartkę... Bo wiem, że większość czytających robi to nadal. 
List do Babci
Krzyś się dziś zastanawia
jak list do babci nad morze trafia?
Otóż nic w tym nie ma niezwykłego
gdy list napiszesz drogi kolego.
Koniecznie na kopercie nadawcę oraz adres wpisz
bo to wiadomo jest nie od dziś!
Potem znaczek na kopercie przyklejamy
i tak gotowy list do skrzynki wrzucamy.
Albo na pocztę szybko ruszamy
i w okienku Pani nasz list zostawiamy.
A na poczcie listy są segregowane
bo są w inne miejsca zaadresowane.
Potem listonosz nasz list do adresata zawozi
i koniec jest jego drogi.
A babcia jest uradowana,
bo otrzymała list od wnusia z samego rana.
Magdalena Tokarczyk
A jak to drzewiej bywało?
Pierwsze prawdziwe skrzynki pocztowe zostały w XVI i XVII wieku.
Ale gdzie najpierw?
Jedne źródła podają, że we Francji i Anglii, gdzie służyły głównie do zbierania korespondencji do dalszego ich przekazywania przez pocztę konną.
Inne, że pojawiły się ok. 1529 roku we Florencji i Wenecji. Miały postać drewnianych pudeł, do których wrzucano anonimowo listy będące… donosami! Pisano w nich o nieuczciwych mieszkańcach, o ich prawdziwych lub domniemanych przewinieniach, o planowanych działaniach godzących w prawo…
Wolę tą wersję, gdy skrzynki stały się elementem systemu logistycznego poczty w Paryżu. Bardzo dobrze spełniały
rolę pośrednika pomiędzy nadawcą a odbiorcą korespondencji. Były opróżniane przez posłańca aż trzy razy dziennie. Co ciekawe, nadawca listu musiał do niego dołączyć coś w rodzaju prototypu znaczka pocztowego.
Niestety każdy posłaniec tracił wiele czasu na oczekiwanie pod drzwiami aż ktoś odbierze korespondencję. Problem ten rozwiązała Poczta Królewska w Wielkiej Brytanii w 1849 roku. Zaczęła zachęcać ludzi do instalowania skrzynek pocztowych w celu ułatwienia dostarczania listów. Na zwiększenie ilości montowanych skrzynek wpłynęło wprowadzenie znaczków pocztowych. Dzięki nim system przesyłania korespondencji został ujednolicony i znacznie bardziej uproszczony. Dopiero w 1766 roku pojawiły się na terenie Prus.
Na terenie Prus niebieskie skrzynki na listy zostały zainstalowane dopiero w 1766 roku.
W obrębie Księstwa Warszawskiego, a dokładniej w  Warszawie pojawiły się w 1807 roku, gdzie funkcjonowały jako skrzynki do wyłącznej korespondencji żołnierzy armii napoleońskiej. Po klęsce Napoleona skrzynki zniknęły na wiele lat. Ponownie pojawiły się w połowie XIX wieku, ale proces ten był powolny.  
Pierwsze skrzynki pocztowe były zazwyczaj wykonane z drewna. Często dla większej trwałości obijano je blachą, a także malowano w barwach narodowych. Na przednich ścianach często umieszczano wizerunek trąbki pocztowej, a czasem też godło państwa, do którego poczty skrzynka należała.
Dzięki rozwojowi przemysłu zaczęto masowo wytwarzać skrzynki z żeliwa. Łatwość ich produkcji sprawiła, że proste dotąd modele różnorodnie przyozdabiano. Dotyczyło to przede wszystkim skrzynek angielskich i niemieckich.
Do końca XX wieku w Polsce funkcjonowały trzy kolory skrzynek na listy. Teraz sobie właśnie o tym przypomniałam... Każdy z tych kolorów mówił o przeznaczeniu danej skrzynki. Do czerwonych wrzucaliśmy przesyłki zamiejscowe, do zielonych miejscowe, natomiast do granatowych przesyłki lotnicze. Tych ostatnich jakoś nie kojarzę. 
Chyba każdemu z nas najbardziej kojarzy się czerwona skrzynka pocztowa, taka jak u nas, w Wielkiej Brytanii... Jednak w Niemczech, Szwecji, Hiszpanii, Francji, Szwajcarii obowiązują skrzynki żółte. Kolor pomarańczowy wyróżnia skrzynki w Estonii, Finlandii...
Czy za parę lat jeszcze będą, czy będzie można do nich wrzucić tradycyjne koperty...? Czy po prostu zostaniemy zniechęceni do tej formy korespondencji...?
O Grzesiu kłamczuchu i jego cioci
- Wrzuciłeś, Grzesiu, list do skrzynki, jak prosiłam?
- List, proszę cioci? List? Wrzuciłem, ciociu miła!
- Nie kłamiesz, Grzesiu? Lepiej przyznaj się, kochanie!
- Jak ciocię kocham, proszę cioci, że nie kłamię!
- Oj, Grzesiu, kłamiesz! Lepiej powiedz po dobroci!
- Ja miałbym kłamać? Niemożliwe, proszę cioci!
- Wuj Leon czeka na ten list, więc daj mi słowo.
- No, słowo daję! I pamiętam szczegółowo:

List był do wuja Leona,
A skrzynka była czerwona,
A koperta… no, taka… tego…
Nic takiego nadzwyczajnego,
A na kopercie - nazwisko
I Łódź… i ta ulica z numerem,
I pamiętam wszystko:
Że znaczek był z Belwederem,
A jak wrzucałem list do skrzynki,
To przechodził tatuś Halinki,
I jeden oficer też wrzucał, Wysoki - wysoki,
Taki wysoki, że jak wrzucał, to kucał,
I jechała taksówka… i powóz…
I krowę prowadzili… i trąbił autobus,
I szły jakieś trzy dziewczynki,
Jak wrzucałem ten list do skrzynki…

Ciocia głową pokiwała,
Otworzyła szeroko oczy ze zdumienia:
- Oj, Grzesiu, Grzesiu!
Przecież ja ci wcale nie dałam
Żadnego listu do wrzucenia!…
Julian Tuwim

piątek, 23 lutego 2024

Pomiędzy...

Na szarość naszych nocy
odpycham nogą wszechświat
Na szarość naszych nocy,
na naszą bezimienność,
na szarość i nijakość
jutrzejszych naszych marzeń.
Na twarzy przezroczystość,
na twarze bez wyrazu,
na nasze oddalenie,
na naszą nieobecność
i rozmów obojętność
listek, iskierkę, cień
jak kotwicę,
wbij w nasze serca.
Leszek Aleksander Moczulski
Ostatnio przeczytałam, że życie czasem przypomina pranie. Zastanowiło mnie to zdanie. Czy rzeczywiście trzeba oddzielać jasne rzeczy od ciemnych? I z jakiego powodu? Przecież nie zawsze znaczy to, że jedne rzeczy są lepsze, a drugie gorsze. Są po prostu inne. Należy umieć to rozróżnić. Niektórzy nie potrafią tego oddzielić i wrzucają wszystko do jednego prania. Albo po prostu coś jest dla nich czarne lub białe, bez pośrednich kolorów.
To może powodować chaos, nieporozumienia....
Co jednak zrobić, gdy czerwona skarpetka zaplącze się w najlepszą białą bluzkę, a czarna w  ulubiony pomarańczowy ręcznik? Natomiast ukochany sweter zostanie wyprany w zbyt wysokiej temperaturze?
Czy trzeba przyzwyczaić się do różowej bluzki i burego ręcznika, a sweter oddać najmniejszej osobie w rodzinie?
Czy po takim doświadczeniu będziemy uważniej oddzielać jasne od ciemnego? Białe od kolorowego...? Zapewne tak.  Ale czy wówczas wszystko będzie dobrze?
Przecież nasze życie, wszystko co się z nim wiąże i co nas otacza nie jest czarno-białe. Mamy wiele pięknych barw pośrednich, w tym pięknych szarości, które także zasługują na uwagę. 
Oczywiście, wiele jest rzeczy, które są albo złe, albo dobre  Ktoś jest albo z nami, albo przeciwko nam… To tak, jakbyśmy mieli wagę, która ma możliwość sprawdzenia, czy coś jest lekkie, czy też ciężkie.
W życiu nie wszystko jest czarne albo białe. Nie wszystko da się zmierzyć zważyć... Istnieje wiele odcieni szarości. 
Zerojedynkowe postrzeganie świata często prowadzi do perfekcjonizmu i przesadnej surowości w stosunku do siebie i innych ludzi. Nie można na przykład myśleć: Jeżeli nie robię czegoś na 100% dobrze, to znaczy, że robię to źle. Wszystko albo nic. Ładne albo brzydkie.
Takie skrajne postrzeganie rzeczywistości jest coraz częściej spotykane. Łatwiej ocenić coś w ten sposób niż starać się dostrzec coś pośredniego. Przecież nasze życie ma wiele barw pomiędzy białym i czarnym. Nie da się go szufladkować.
Zgódź się na szarość dni. To zdanie usłyszała od swojego taty Natalia de Barbaro. I chociaż trudno to zaakceptować, tak rzeczywiście jest. Nasza codzienność ma wiele odcieni szarości. Nie znaczy, że jest tylko powtarzalna, monotonna. Przecież czasem nabiera rumieńców i kolorów. Może właśnie to życie ze szczyptą szarości i innych barw jest bardziej przyjazne?
Nasze życie toczy się pomiędzy różnymi barwami. Zawsze jest POMIĘDZY. Nie tylko w tych najważniejszych aspektach naszego życia, ale zwłaszcza tych najbardziej błahych, 
Kolorowe szare dni
Dla szczęścia daj zwyczajne dni
Zamienię w święto ich szarą treść
I siedem barw wywiodę z mgły
I chmury w srebrny rozczeszę deszcz
Uderzę w pień, obudzę sad
Przywołam ptaki hen aż zza mórz
Z wysokich traw wypłoszę wiatr
Podniosę tańcem słoneczny kurz
Odmroczę las z cienistych smug
Krzyk sowy wyciszę bzem
Gołębiom niech ustąpi kruk
Świt błysnął i wstał już dzień
Za szare dni czy pełne barw
Śmierć jedną zapłatę zna
Nie fałszuj wag, nie sztukuj miar
Jest tylko ten czas, co trwa
Któryś stworzył raj i ludzi wygnał zeń
Otwórz sady, otwórz nam ogrody swoje
Wypełnimy Ci muzyką każdy dzień
Złote miody się wylęgną w kwiatach drzew
Wróć nam raj, ziemski raj, człowieczy śpiew. 
Moje życie również jest POMIĘDZY. 
Dzięki rodzicom otrzymałam dwa najważniejsze dary. Korzenie, które trzymają mnie na ziemi, wiążą z rodziną, miejscem zamieszkania... A także skrzydła, które pozwalają mi pofrunąć tam, gdzie wyrywa się moje serce. 
Jestem nieustannie POMIĘDZY.
Pomiędzy tym jaka naprawdę jestem, a tym jaka jestem wobec innych osób.
Pomiędzy moim mieszkaniem, a Domem rodzinnym.
Pomiędzy moim rodzinnym miastem, a Miasteczkiem, do którego tęsknię.
Pomiędzy lubieniem siedzieć w Domu, a marzeniami o wyjeździe.
Pomiędzy wrodzonym pesymizmem, a chęcią bycia optymistką.  
Pomiędzy obowiązkiem, a chęcią nic nierobienia. 
Pomiędzy tym co tu i teraz, a tym co było.
Pomiędzy tym, co czuję, a tym, co wypada powiedzieć. 
Pomiędzy światem rzeczywistym, a wirtualnym.
Pomiędzy codziennością, a marzeniami.
Pomiędzy wygodnym ubraniem, a dress codem obowiązującym dookoła. 
Pomiędzy niestandardowym myśleniem, a stereotypowymi poglądami. 
Pomiędzy potrzebą bycia anonimową, chęcią bycia zauważoną.
Pomiędzy ciszą i spokojem, a potrzebą zamieszania i gwaru rozmów. 
Mogłabym tak jeszcze wymieniać...
Jednak lubię to moje życie POMIĘDZY.  Pomalowane całą paletą barw, a nie tylko kolorem czarnym i białym. Moje dni są różnokolorowe. Nie ma dni tylko różowych, czy też zielonych. Przecież to wszystkie kolory stanowią o tym, że moja codzienność nabiera rumieńców. Może więc warto polubić i docenić ich całą paletę. Wszak jest ich tak wiele. Ciekawe ile dokładnie?
Pomiędzy
luźno zamyślona
kołyszę sie na nitce
nieokreślonych pragnień

jakieś trwanie
smużką
pełga
po moich ustach
drażni usta

palce zaczepiam
o rozszczepione na liściu słońce
karmię palce
światłem nagłych podłużnych błysków

one drżą
one się chwieją
w brązowieniu głodnych zmysłów
otwartymi ustami
chwytam umykający wszechświat
Halina Poświatowska

“Granica nie jest już tak wyraźnie nakreślona. Nic nie jest już czarno-białe. A ja zaczynam być całkiem pewien, że szary stał się właśnie moim ulubionym kolorem”. Colleen Hoover

„Świat nie jest czarno-biały, włączony albo wyłączony. Świat składa się z sytuacji, które stoją gdzieś pomiędzy pozycją „włączony” i „wyłączony”. Odcienie szarości. Wydaje mi się, że tak właśnie wygląda wszechświat. Jednocześnie przyjmuje wszystkie możliwe pozycje.“ Warren Ellis

„Dobro czy zło jako takie są równie rzadkie, jak czysta czerń czy biel w przyrodzie.“  Vincent van Gogh

„Ale życie rzadko daje nam możliwość wyboru między prawdą a fałszem, bez wszystkich odcieni szarości między nimi.“  Nora Roberts

„(…) taka jest miłość. Nie można oceniać jej w kategoriach czerni i bieli. Zawsze pojawia się w dziwnych, zmieszanych odcieniach szarości.“   Jodi Picoult

„Zawsze próbuję dostrzec piękno w pozornej monotonii, brzydocie, szarości.“  Małgorzata Szumowska

„Czerń nigdy nie jest tylko czernią.“  Margit Sandemo

„Nieskończenie wiele odcieni szarości między czernią a bielą: moje credo”. Gunter Grass