piątek, 20 października 2023

Zatrzymać czas przed zimą

Jesień
Jabłka świecą na drzewach jak węgle w popiele,
wiatrak pęka ze śmiechu i powietrze miele.
Jak na fryzie klasycznym dziewczyny dostojne
z różowymi żądzami mężną wiodą wojnę.
Już kasztan się osypał i ochłodły ranki;
o, młody przyjacielu, poszukaj kochanki
z małym domkiem, ogródkiem, sennym fortepianem,
która by włosy twoje czesała nad ranem,
z którą byś po śniadaniu czytał Mickiewicza -
niech będzie silna w ręku, a piękna z oblicza,
jak jesień zamyślona, jak Jesień śmiertelna
i jako jabłka owe cierpka i weselna.
Konstanty Ildefons Gałczyński
Mickiewicza czytać nie będę, ale jakaś inna książka i to niejedna na pewno zostanie przeze mnie przeczytana tej jesieni...
Rudowłosa królewna Jesień zadomowiła się u nas na wyjątkowo na dlugo. Ochłodziło się, wieczory stają się coraz dłuższe. Wełniane skarpetki na stopach, zapach grzybów unoszący się po całym domu mogą oznaczać tylko jedno – królewna Jesień zamieszkała u nas na dobre. Na szczęście za oknem jest jeszcze kolorowo, król Słońce ma jeszcze czasem siłę świecić, ale to się powoli zmienia...
Już teraz znikają intensywne kolory, a powoli dochodzi do głosu szarość. Dzisiaj po raz pierwszy od dawna królewna Jesień rozpłakała się. Może wypatrzyła już powoli nadchodzącego Pana Listopada?
Ta późniejsza, ubrana już w coraz bardziej szarą sukienkę królewna Jesień, nie należy do naszych ulubionych, zwłaszcza, że przestaje się uśmiechać, zaczyna płakać, zawodzić... Trudno nam także od niej uciec. Nie mamy też możliwości by przespać czas jej panowania lub przeczekać w domu, aż minie. Możemy ją za to oswoić i zrobić wszystko, by polubić ta szarą, często smutną córkę króla Słońce.
Nic wiec dziwnego, że z tą porą bardzo mocno kojarzy mi się gorąca herbata, dres, ciepły koc, wygodny fotel i ciekawa książka. Jesienno-zimowe czytanie sprawia mi najwięcej przyjemności, chociaż praktycznie czytam cały rok. Jednak długie wieczory są idealne do tego, aby dodatkowo założyć dres, ciepłe skarpety, zawinąć się w koc i usiąść w ulubionym fotelu z kubkiem gorącej herbaty i książką w ręku.
Od dawna mam wrażenie, że Jesień, jak żadna z jej sióstr, no może jeszcze Zima,  zachęca do czytania. Od książek byłam, jestem i zawsze będę uzależniona, bez względu na to co będzie się działo dookoła. Śmiało mogę powtórzyć za Magdaleną Samozwaniec: Dobra książka to rodzaj alkoholu – też idzie do głowy.
Nie wyobrażam sobie mojego życia bez książek. Bez telewizji, bez Internetu tak, ale nie bez książek, no i chyba radia....Może jeszcze jesienią będę pisać listy.
Dzień jesieni
Panie: już pora. Wielkie było lato,
Cieniom zegarów pozwól - niech się dłużą
i po obszarach pozwól hulać burzom.
Owocom każ dopełnić się, a jeśli
potrzeba, daj im ze dwa dni gorętsze.
Do dojrzałości nakłoń je i ześlij
słodycz ostatnią w ciężkie wina wnętrze.
Kto teraz domu nie ma, już go nie zdobędzie.
Kto jest samotny, ten zostanie sam.
Czuwać i czytać, listy pisać będzie
długie i po alejach - tam i sam -
błąkać się w liści niespokojnym pędzie.
Rainer Maria Rilke
A może powinnam znowu założyć album z zasuszonymi liśćmi, kwiatami,  ziołami? Tyle przecież zbiera się ich od wiosny do późnej jesieni? Jednak kto jeszcze pamięta ze szkolnych czasów własnoręcznie robione zielniki? Kiedyś były bardzo powszechne.
Sztuka tworzenia zielników zaczęła rozpowszechniać się w Europie w XVI w. Zapoczątkował ją włoski fizyk i botanik Luca Ghini z Bolonii. Jako pierwszy opublikował zielnik w 1544. Forma ta szybko znalazła uznanie wśród naukowców. Zielniki zwano początkowo suchymi ogrodami lub żywymi zielnikami, rzadziej ogrodami zimowymi. Nazywano je także „ogrodami zdrowia”, ponieważ traktowały często o medycznych właściwościach ziół. Do końca XVIII w. termin herbarium zarezerwowany był dla określania drukowanych i ilustrowanych dzieł o roślinach.
Pierwsze odnotowane zbiory zielnikowe roślin suszonych na naszych ziemiach były autorstwa Anny Wazówny, córki Jana III Wazy. Zielnik ten, przechowywany w zbiorach Radziwiłłów w Nieświeżu, spłonął prawdopodobnie w czasie II wojny światowej. W XVIII w. bogate zbiory zielnikowe gromadził Marcin Berahardi de Beraitz, nadworny chirurg Jana Kazimierza. W pierwszej połowie XVIII w. wielką kolekcję roślin na ziemiach polskich zebrał Georg Andreas Helwing, a w drugiej połowie XVIII w. miłośniczka botaniki – Anna z Sapiehów Jabłonowska.
W pierwszych wiekach historii zielników na naszych ziemiach tworzeniem zielników zajmowali się głównie lekarze i szlachcianki. Kolejny etap rozwoju i znaczenia sztuki tworzenia zielników wiąże się z powstaniem pod koniec XVIII w. nowoczesnych katedr historii naturalnej w ośrodkach uniwersyteckich. Od tego okresu datować można powstawanie naukowych zbiorów zielnikowych.
Kto z nas na szkolne zajęcia nie suszył kwiatów, traw czy liści? A może na pamiątkę wycieczki, spaceru lub jakiegoś wydarzenia również były one suszone i wkładane między kartki zeszytów, książek? W przeciwnym razie po jakimś czasie, pozostawione w wazonie lub po prostu leżące na półce,  byłyby tylko siedliskiem kurzu. A tak można zachować miłe wspomnienia na dłużej. Znaleziony liść klonu przypomina o jesiennej wyprawie do mojego Miasteczka, pachnąca lawenda zatrzymuje zapach lata....
Czy jakieś przetrwały do dnia dzisiejszego? A może powstały nowe? Wszak latem i jesienią jesteśmy oczarowywani pięknymi kolorami, wyjątkowym wyglądem i niesamowitym zapachem otaczającej nas roślinności. Często chcemy te chwile zatrzymać na dłużej. Dlatego suszymy kwiaty, liście, trawy, aby zachować wspomnienia na dłużej.
Zielnik jest jak album ze zdjęciami. Pokazuje nie tylko kolory, kształt, zapach, ale też uczy. Wzbogaca wiedzę o świecie roślin. Dlatego tak często był (ale czy jeszcze jest?) szkolną pracą domową. Niestety dla niektórych był  (i może nadal jest) niechcianym obowiązkiem.
A naprawdę warto pójść na spacer do parku, zanurzyć się w kolorowym kobiercu liści i znaleźć jakiś szczególny, który zwróci naszą uwagę kolorem, kształtem, wielkością... Nie tylko liście można teraz jeszcze zbierać. Wystarczy się rozejrzeć, a zapewne dostrzeżemy jeszcze trawy, kwiaty, zioła... 
Pani Jesień była w tym roku bardzo łaskawa...

Liście z zeszytów
Poukładałam do zeszytów.
Liście zebrane na trawniku.
Niech sobie drzemią tam do zimy.
Bo zimą znów się zobaczymy.
Gdy zimą będzie mróz na dworze.
Ja na tapczanie się położę.
Otworzę zeszyt po zeszycie.
By liściom dać kolejne życie.
Ref: Liście dębu, klonu, lipy.
Zaklęte w zeszyty.
Liście klonu i akacji.
Pamiątka z wakacji.

Liście z lasów, liście z pól.
W najpiękniejszej ze swych ról.
Liść zasuszony na jesieni,
przypomni zima o zieleni.
A więc jesienią ty się nie leń.
Z trawników zbieraj liści zieleń.
Poukładałam do zeszytów.
Liście zebrane na trawniku.
Niech sobie drzemią tam do zimy.
A zimą znów się zobaczymy.
Ref: Liście dębu, klonu, lipy.
Zaklęte w zeszyty.
Liście klonu i akacji.
Pamiątka z wakacji.
Liście z lasów, liście z pól.
W najpiękniejszej ze swych ról.
Marek Bartkowicz

23 komentarze:

  1. To były dobre, stare czasy gdy nauczyciele pokazywali świat wokół nas i zachęcali do twórczych działań. Dziś pewnie wielu jest takich, którzy cenią sobie każdy liść...i obcowanie z naturą, ale niestety google wyręczają nas z wielu spraw, tak jest prościej, ale czy lepiej?

    OdpowiedzUsuń
  2. Tak, jesień może być kochana za swoje barwy, obfitość natury i chociażby za takie możliwości dla pasjonatów, jak zielniki. Sama je kiedyś robiłam z pasją, a potem moi uczniowie także. Ten moment, gdy wszyscy wyjmowali swoje, i zachwycaliśmy się ich pięknem... bezcenny...
    Obcowanie z naturą o każdej porze roku jest dla mnie cudowny. Trzeba tylko odpowiednio się ubrać :)
    U nie nie pada, i dziś się nawet ociepliło po kilku dniach totalnego ziąbu :)
    Przytulam zatem ciepło :*****

    OdpowiedzUsuń
  3. Pamiętam swój zielnik. Byłam z niego bardzo dumna.
    Serdecznie pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Jesień to moja ulubiona pora roku. Kolorowe liście, lekka mgła, grube nici pajęczyn. Nie lubię tylko tej smutnej i deszczowej, ale i ona ma swój urok.
    Kiedy robiłam ostatnio porządki przed malowaniem natknęłam się na moje dwa zielniki ze szkoły. Na jednym jest nawet 6! z wykrzyknikiem :D
    Miłego weekendu oraz pięknych jesiennych dni :)

    OdpowiedzUsuń
  5. I ja robiłam kiedyś zielniki albo tylko wkładałam najpiękniejsze liście miedzy kartki czytanych ksiazek. Czasem znajduje takie liście i są one wtedy dla mnie jak od samej siebie listy z dawnych lat. Pozwalają przypomnieć sobie jaka wtedy byłam, o czym myslałam, czym zyłam..
    Pozdrawiam Cię serdecznie, Ismeno.

    OdpowiedzUsuń
  6. Piękne utwory wybrałaś Ismeno. Tegoroczna jesień była łaskawa, obecnie pokazuje swoje gorsze oblicze. Zielnik pamiętam z lat szkolnych. Po śmierci taty, znalazłam liść w jednej z jego książek. Serdeczne pozdrowienia Ismenko.

    OdpowiedzUsuń
  7. Takie spacery po parku są najlepsze!

    OdpowiedzUsuń
  8. Spacery w parku, jak najbardziej. I... zbieranie kasztanów, to zawsze uwielbiałam robić. Jesień jest potrzebna, wycisza nas po letnim hasaniu :) A zielnika nigdy nie miałam.. do roślin zaczęło mnie ciągnąć dopiero w moim późnodorosłym życiu :) Tak czasem bywa...

    OdpowiedzUsuń
  9. Ja do tej pory suszę najpiękniejsze dla mnie roślinki. Lubię to bardzo:) Potem staram się robić zielniczki-zakładki, jak kiedyś nazwała je Małgosia X. Serdecznie pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  10. To prawda, zaczął się czas ponury, z mgłami, zimnem i deszczem, ale spacerować w każdą pogodę warto.
    Doświadczyłam czasu, że nie mogłam iść na spacer i tak tęskniłam...
    Lisci nie suszę, ale czasami zbieram by nacieszyć się kolorami w bukiecie:-)
    jotka

    OdpowiedzUsuń
  11. Pięknie Ujęłaś obraz Pani jesieni. Ja lubię taką spokojną kolorową, a często jest smutna zapłakana ale przemija, nie musi śpieszyć się mimo wszystko. Ważne, żeby te dni tak szybko nie mijały...Trzymaj się cieplutko i uśmiechaj się Ismeno na przekór tej płaczliwej jesieni.

    OdpowiedzUsuń
  12. Witaj, kochana, dopiera wracam do świata żywych... A tymczasem jesień pokazała swoje piękne oblicze, wczoraj było u mnie 23 stopnie i nawet wyszłam na spacer.
    Bardzo lubię suszone roślinki - delikatne, kruche, pełne ulotnego uroku. I lubiłam w szkole robić zielniki, nawet Tatuś kupił mi dwutomowy klucz do oznaczania roślin Szafera - niewiele z tego rozumiałam, ale pieczołowicie przepisywałam w swoich dziecięcych zielniczkach:)
    Posyłam moc jesiennych uścisków - Małgosia X

    OdpowiedzUsuń
  13. Jesień ma w sobie wiele uroku... A zielnik to piękny pomysł. Lubię zbierać np. jesienne liście i wkładać je między karty książek. :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Kto ma psa, spaceruje dużo :) Jakoś nigdy nie robiłam zielnika. Ale jesień lubię. Teraz mamy takie długie jesienie, rozłożone w czasie. Mam nadzieję, że zima nie zniknie, szkoda byłoby...

    OdpowiedzUsuń
  15. Zielnik chyba robiłem. A na pewno zbierałem jesienne liście do szkoły i do przedszkola wcześniej.

    Co do graffiti to większość jest jednak niszczeniem elewacji. Ale może za mało jest miejsc do legalnego tworzenia obrazów tego typu?

    Pozdrawiam!
    https://mozaikarzeczywistosci.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  16. I ja robiłam zielniki i zbożowniki. Nie tylko na szkolne zajęcia, ale też jako forma pamiątki z wakacji spędzonych u babci na wsi. A potem nauczycielka środowiska/przyrody dziwiła się, że tak dobrze znam gatunki polskich zbóż. Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  17. Jesień ma swoje uroki. Bardzo lubię te wilgotne dni, zapach w powietrzu liści.

    OdpowiedzUsuń
  18. Jak pięknie i tylko w Twoim stylu opisałaś kolejną porę roku. Lubię jesień, ale tę ciepłą z babim latem i kolorami. Tę deszczową, zimną i ponurą już nie. Bardzo mnie przygnębia i szukam wówczas coś, by nie myśleć o tych szarych, burych dniach. Wówczas więcej czytam, ale ostatnio czytam pozycje lekkie i przyjemne taki mam czas. Kocham książki i zawsze je kochałam i nie traktowałam ich wybiórczo. No cóż niekiedy tak bywa, że trzeba poczytać coś lżejszego. Co do zielników, to ja zawsze wracałam do domu z roślinami, a szczególnie ziołami, bo zioła uwielbiam. Suszyłam gdzie się dało i robiłam zielniki wszystkim, kto mnie o to prosił. W szkole średniej moja nauczycielka biologii zauważyła moją miłość do botaniki i byłam opiekunką klasy do biologii. Trudno, by policzyć zielniki, które wykonałam wówczas dla studentów biologii. Między innymi mojemu bratu i mężowi (wówczas Go nie znałam). Jak ja to kochałam, a mieszkając w internacie miałam czas, by sobie na to pozwolić. Teraz już tego nie robię. Podziwiam innych. Uściski jesienne posyłam:):):)

    OdpowiedzUsuń
  19. Witam serdecznie ♡
    Nigdy nie robiłam zielników, przynajmniej nie pamiętam bym robiła. Jesień kocham, zwłaszcza teraz taką czerwono złotą :)
    Pozdrawiam cieplutko ♡

    OdpowiedzUsuń
  20. Jesieni szczerze nie lubię i jakoś trudno mi to zmienić. Czekam już z utęsknieniem na wiosnę, a do niej jeszcze tak daleko...

    OdpowiedzUsuń
  21. Jesień ma wiele zalet zaliczam do nich nie tylko kolory i piękne krajobrazy, ale też czas na książkę, na kocyk na uspokojenie, tak jak piszesz.
    Nigdy nie robiłam zielników, ale to bardzo ciekawy sposób na spędzenie wolnego czasu.
    Serdecznie Cię pozdrawiam.:))

    OdpowiedzUsuń
  22. Jaki piękny ciepły post. Uwielbiam takie czytać, zanurzać się w nich po uszy. Dawniej nauczyciele zabierali nas na takie jesienne spacery, pamiętam to. Uczyli nas poznawania przyrody od listka po grzyba i różne drzewa.

    Kasinyswiat

    OdpowiedzUsuń
  23. Takie zielniki, to zatrzymanie lata w obrazie:)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każdy pozostawiony ślad