Droga listu
Dzisiaj się drogie dzieci dowiecie
Nadawca pisze list i go adresuje,
do osoby, której wiadomość wysłać planuje.
Następnie znaczek przykleja na górze koperty w rogu prawym
i podąża z listem na pocztę krokiem żwawym.
Zostawia list w okienku u Pani Halinki,
albo wrzuca go do czerwonej skrzynki.
Na poczcie listy zostają posegregowane,
ponieważ na różne miejsca są zaadresowane.
List może być zwykły oraz polecony,
który przy odbiorze zostaje podpisem odbiorcy poręczony.
I tak o to ludzie wszystko w listach spisują,
a wysyłając je, na całym świecie ze sobą korespondują.
Olga Adamowicz
Powoli dookoła znikają rzeczy, które pamiętamy z naszego dzieciństwa. Bez których kiedyś trudno byłoby nam funkcjonować... Ale czy tylko kiedyś?
Ostatnio miałam właśnie problem z jednym takim "urządzeniem", który po cichutku, powoli znika z mojego otoczenia. Już kilka lat temu zauważyłam ten problem, bo co chwila musiałam szukać kolejnego... Od dawna miałam już swoją, stojącą od lat, chociaż kawałek od domu skrzynkę pocztową. Jednak i ta ostatnio zniknęła. Niosłam kilka przesyłek, aby móc je wrzucić po drodze do czerwonego blaszaka, a tam taka przykra niespodziana... No i gdzie mam szukać następnego? Czas nie pozwalał mi na długie szukanie, do tego wiatr, zacinający deszcz... Zawzięłam się jednak. Po drodze, tam gdzie zmierzałam nie znalazłam ani jednej. Dopiero potem zamiast wrócić do domu rozpoczęłam poszukiwania. Nie były one zbyt rozległe, bo po prostu poszłam na najbliższą pocztę, chociaż dojście do niej, zwłaszcza zimą do najbezpieczniejszych nie należy. Kiedyś się już o tym przekonałam. Na szczęście teraz ślisko nie było.
Wiedziałam, że ta placówka pocztowa jeszcze jest, bo niektórych już nie ma...
Niestety od lat Poczta Polska likwiduje nie tylko swoje placówki, ale przede wszystkim czerwone skrzynki, które tak pamiętamy z naszego dzieciństwa.
Listów nie można już nadać bez problemu. Czy jednak dla wszystkich jest to problem? Pewnie nie, bo większość korzysta teraz z rosnących jak grzyby po deszczu innych skrzynek, a oni raczej tradycyjnych listów, kartek nie piszą...
Jest jeszcze problem dostępności znaczków pocztowych... Ale to już inny temat... Inna opowieść.
Pocztowcy przekonują, że likwidacja skrzynek nie powinna sprawić ludziom większych kłopotów. Czyżby...?
Poczta Polska przypomina, że tam, gdzie nie ma skrzynek pocztowych, można przesyłkę wysłać wręczając ją listonoszowi. Nie trzeba zatem szukać skrzynki nadawczej, by nadać korespondencję...
Naprawdę? A jak na przykład pracująca osoba ma go spotkać?
Mieszkańcy wsi chcąc wysłać list lub pocztówkę muszą jechać do większej miejscowości, ale i tam coraz trudniej znaleźć skrzynkę. A co ze ludźmi, którzy nie jeżdżą autem? Są niemobilni?
Czyli nie iść do pracy i biegać w poszukiwaniu listonosza, aby wysłać list? A skąd wiadomo jakiego dnia i o której godzinie będzie listonosz? Zresztą i ich jest coraz mniej. Ostatnio u moich rodziców, jak listonosz miał wolne to poczta w skrzynce pojawiła się hurtowo dopiero po jego powrocie. Ale Stop. Ma być o skrzynkach pocztowych.
Skrzynki znikają, a opłaty za znaczki pocztowe stale rosną. Nic dziwnego, że wysyłamy mniej tradycyjnych przesyłek. Zatem nie tylko Internet wypiera skrzynki pocztowe, także ceny usług zniechęcają piszących listy, kartki... Znam wiele osób, które właśnie ceny odstraszyły...
Cóż z drugiej strony jednak wysyłamy coraz mniej listów, kartek... Więc jak się temu można dziwić, narzekać... Nie będę tutaj pytać, kto i kiedy ostatnio napisał list, wysłał kartkę... Bo wiem, że większość czytających robi to nadal.
List do Babci
Krzyś się dziś zastanawia
Otóż nic w tym nie ma niezwykłego
gdy list napiszesz drogi kolego.
Koniecznie na kopercie nadawcę oraz adres wpisz
bo to wiadomo jest nie od dziś!
Potem znaczek na kopercie przyklejamy
i tak gotowy list do skrzynki wrzucamy.
Albo na pocztę szybko ruszamy
i w okienku Pani nasz list zostawiamy.
A na poczcie listy są segregowane
bo są w inne miejsca zaadresowane.
Potem listonosz nasz list do adresata zawozi
i koniec jest jego drogi.
A babcia jest uradowana,
bo otrzymała list od wnusia z samego rana.
Magdalena Tokarczyk
A jak to drzewiej bywało?
Pierwsze prawdziwe skrzynki pocztowe zostały w XVI i XVII wieku.
Ale gdzie najpierw?
Jedne źródła podają, że we Francji i Anglii, gdzie służyły głównie do zbierania korespondencji do dalszego ich przekazywania przez pocztę konną.
Inne, że pojawiły się ok. 1529 roku we Florencji i Wenecji. Miały postać drewnianych pudeł, do których wrzucano anonimowo listy będące… donosami! Pisano w nich o nieuczciwych mieszkańcach, o ich prawdziwych lub domniemanych przewinieniach, o planowanych działaniach godzących w prawo…
Wolę tą wersję, gdy skrzynki stały się elementem systemu logistycznego poczty w Paryżu. Bardzo dobrze spełniały
rolę pośrednika pomiędzy nadawcą a odbiorcą korespondencji. Były opróżniane przez posłańca aż trzy razy dziennie. Co ciekawe, nadawca listu musiał do niego dołączyć coś w rodzaju prototypu znaczka pocztowego.
Niestety każdy posłaniec tracił wiele czasu na oczekiwanie pod drzwiami aż ktoś odbierze korespondencję. Problem ten rozwiązała Poczta Królewska w Wielkiej Brytanii w 1849 roku. Zaczęła zachęcać ludzi do instalowania skrzynek pocztowych w celu ułatwienia dostarczania listów. Na zwiększenie ilości montowanych skrzynek wpłynęło wprowadzenie znaczków pocztowych. Dzięki nim system przesyłania korespondencji został ujednolicony i znacznie bardziej uproszczony. Dopiero w 1766 roku pojawiły się na terenie Prus.
Na terenie Prus niebieskie skrzynki na listy zostały zainstalowane dopiero w 1766 roku.
W obrębie Księstwa Warszawskiego, a dokładniej w Warszawie pojawiły się w 1807 roku, gdzie funkcjonowały jako skrzynki do wyłącznej korespondencji żołnierzy armii napoleońskiej. Po klęsce Napoleona skrzynki zniknęły na wiele lat. Ponownie pojawiły się w połowie XIX wieku, ale proces ten był powolny.
Pierwsze skrzynki pocztowe były zazwyczaj wykonane z drewna. Często dla większej trwałości obijano je blachą, a także malowano w barwach narodowych. Na przednich ścianach często umieszczano wizerunek trąbki pocztowej, a czasem też godło państwa, do którego poczty skrzynka należała.
Dzięki rozwojowi przemysłu zaczęto masowo wytwarzać skrzynki z żeliwa. Łatwość ich produkcji sprawiła, że proste dotąd modele różnorodnie przyozdabiano. Dotyczyło to przede wszystkim skrzynek angielskich i niemieckich.
Do końca XX wieku w Polsce funkcjonowały trzy kolory skrzynek na listy. Teraz sobie właśnie o tym przypomniałam... Każdy z tych kolorów mówił o przeznaczeniu danej skrzynki. Do czerwonych wrzucaliśmy przesyłki zamiejscowe, do zielonych miejscowe, natomiast do granatowych przesyłki lotnicze. Tych ostatnich jakoś nie kojarzę.
Chyba każdemu z nas najbardziej kojarzy się czerwona skrzynka pocztowa, taka jak u nas, w Wielkiej Brytanii... Jednak w Niemczech, Szwecji, Hiszpanii, Francji, Szwajcarii obowiązują skrzynki żółte. Kolor pomarańczowy wyróżnia skrzynki w Estonii, Finlandii...
Czy za parę lat jeszcze będą, czy będzie można do nich wrzucić tradycyjne koperty...? Czy po prostu zostaniemy zniechęceni do tej formy korespondencji...?
O Grzesiu kłamczuchu i jego cioci
- Wrzuciłeś, Grzesiu, list do skrzynki, jak prosiłam?
- List, proszę cioci? List? Wrzuciłem, ciociu miła!
- Nie kłamiesz, Grzesiu? Lepiej przyznaj się, kochanie!
- Jak ciocię kocham, proszę cioci, że nie kłamię!
- Ja miałbym kłamać? Niemożliwe, proszę cioci!
- Wuj Leon czeka na ten list, więc daj mi słowo.
- No, słowo daję! I pamiętam szczegółowo:
List był do wuja Leona,
A skrzynka była czerwona,
A koperta… no, taka… tego…
Nic takiego nadzwyczajnego,
A na kopercie - nazwisko
I Łódź… i ta ulica z numerem,
I pamiętam wszystko:
Że znaczek był z Belwederem,
A jak wrzucałem list do skrzynki,
To przechodził tatuś Halinki,
I jeden oficer też wrzucał, Wysoki - wysoki,
Taki wysoki, że jak wrzucał, to kucał,
I jechała taksówka… i powóz…
I krowę prowadzili… i trąbił autobus,
I szły jakieś trzy dziewczynki,
Jak wrzucałem ten list do skrzynki…
Ciocia głową pokiwała,
Otworzyła szeroko oczy ze zdumienia:
- Oj, Grzesiu, Grzesiu!
Przecież ja ci wcale nie dałam
Żadnego listu do wrzucenia!…
Julian Tuwim
Miałam kiedyś mnóstwo korespondentów. Na każdy list czekało się z niecierpliwością. Listy były długie, opisywały praktycznie całe bieżące życie.
OdpowiedzUsuńOdpisywanie na nie, to była niesamowita frajda.
Tęsknię za tym.
Moi korespondenci już wiele lat temu zrezygnowali z pisania na rzecz elektroniki. Messenger jest wygodniejszy i za darmo. Ale już nie ma długich korespondencji, wspaniałych opowieści... Są, a raczej były krótkie wiadomości ze zdjęciami. A później zaległa cisza...
Wiesz co Ismenko, do tej pory myślałam, że w Polsce jest tylko jeden rodzaj skrzynek. To te czerwone. Bo je najczęściej spotykam. Coś w tym jest, że Internet wypiera słowo pisane.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:)*
Wciąż jeszcze piszę tradycyjne listy, wysyłam pozdrowienia na pocztówkach. Mam urząd pocztowy przy mojej ulicy i jeszcze trzy w pobliżu, nie ma problemu. Nie zaobserwowałam też likwidacji takich placówek.
OdpowiedzUsuńZnałam tylko czerwone skrzynki pocztowe. Swego czasu pisałam bardzo dużo tradycyjnych listów. Korespondowałam też z dziewczyną mieszkającą za granicą. Pisałyśmy przez miesiąc w zeszycie i po miesiącu wymieniałyśmy się. Większość kontaktów urwała się, choć z niektórymi osobami mam kontakt internetowy do dziś, a z jedną osobą udaje się raz do roku spotykać. Nie piszę już tradycyjnych listów, ceny znaczków są wręcz powalające przy większej ilości. Miło znaleźć w skrzynce jakąś kartkę. Wrócę do ich wysyłania jak dojdę do siebie. Dziękuję za wiersz Tuwima, który przywołał wspomnienia i uśmiech. Pozdrawiam Ismeno.
OdpowiedzUsuńGetting a letter is so rare these days. I always loved having penpals. Yet, life happens and now just a long lost memory. I went through a stage to write fan letters and it was always sweet getting a post card from someone on a TV show. Now, I occasionally write a few youngsters, but not as much as I should. Thanks so much for the endearing post.
OdpowiedzUsuńMoja poczta nadal świetnie się trzyma. Pewnie dzięki emerytom, którzy tu robią opłaty.
OdpowiedzUsuńAle też bez problemu można kupić znaczki, nadać paczkę. Poczta mieści się blisko mnie, tak więc mam bardzo wygodnie.
Serdecznie pozdrawiam :)
Ja pocztę mam w sąsiedniej miejscowości - 8 km od domu. Listonoszowi mogę polecić wysłanie listów - u nas to normalne. Nie czekam na niego, po prostu zostawiam list w szkole, zawsze zagląda:) Mamy od lat tego samego, sympatycznego i uczynnego bardzo listonosza:) Czerwone skrzynki zniknęły u nas dawno. Jeśli mam większą paczuszkę - fatyguje się sama.
OdpowiedzUsuńObecnie wysyłam dużo, dużo mniej niż kiedyś.
Serdecznie Cię pozdrawiam Ismeno:)
U mnie skrzynek pocztowych już dawno na mieście nie ma, trzeba iść bezpośrednio na pocztę.
OdpowiedzUsuńW nastoletnim wieku dużo korespondowałam z kuzynką, nasze listy miewały po kilkanaście stron pisanych maczkiem. Wtedy nie śniło nam się nawet o smartfonach czy internecie. Ale cóż - czasy się zmieniają...
Pozdrawiam w słoneczna niedzielę.
Oj poruszyłaś trudny temat. Sama doznałam tej "przyjemności pocztowej" Wysłałam list szybką pocztą (priorytetem) i odległość 120 km pokonywał niemal tydzień. Zaraz ktoś "mądry" powie mi przecież dzisiaj mało kto pisze listy jest elektroniczna poczta. Ja mam powyżej uszu tej elektroniki na co dzień. Dosyć narzekania, bardzo urokliwe wierszyki dobrałaś. Pozdrawiam serdecznie..
OdpowiedzUsuńU nas niestety poczta notorycznie gubi przesyłki. Przestawiliśmy się na "te inne skrzynki", działają bez zarzutu.
OdpowiedzUsuńRivulet
Świat się zmienia, a my, cóż? musimy się do tych zmian dostosować. Bo nikt się nie liczy z potrzebami przysłowiowego Kowalskiego. Pozdrawiam ciepło, Pola :*****
OdpowiedzUsuńNiestety, czasy się zmieniają i musimy się z tym pogodzić. Ja właśnie mieszkam w takim miejscu, że do najbliższej poczty mam około 5 kilometrów, więc muszę podjechać autem. Listów wprawdzie nie piszę, ale czasem zdarza mi się wysłać paczkę... wtedy już wiadomo, że muszę się pofatygować.
OdpowiedzUsuńKiedyś nie było skrzynek pocztowych, był tylko pocztylion, który był jednocześnie woźnicą pojazdu pocztowego... wszystko się zmienia, to jest skutek rozwoju techniki i nie mamy na to żadnego wpływu...
Ech, napisałam długi komentarz i "machnęłam" paluchem, nie wiem w jaki klawisz i nagle pojawiła sie strona wyszukiwarki. Odwiedzę Cię później, bo dziś już nie mam nerwów odtwarzać tego długiego komentarza. A temat ciekawy i mam "do powiedzenia". Dobranoc!
OdpowiedzUsuńNo i popatrz, znalazła się zguba, więc przesyłam :)
OdpowiedzUsuńNajpierw o listach dla listonosza. U mnie na wsi, to ostatnio powszechna praktyka. I listonosz na naszą uliczkę przychodzi (przyjeżdża swoim autem) prawie codziennie o tej samej porze, zwykle o dziewiątej, nigdy później, niż o 9.30 (mój mąż dostaje dużo listów poleconych, do podpisu, stąd wiem). Nasza sąsiadka często przekazuje listonoszowi listy do wysłania. Gdy "nasz" listonosz choruje albo ma wolne, to jest zawsze zastępstwo. W Miasteczku jest poczta czynna do 19.00 i punkt pocztowy (w sklepie spożywczym), gdzie można nadać wszelkie listy , paczki ( i odebrać przesyłki zamówione przez Internet wcale nie przez Pocztex) do 17.00. Ostatnio w Krakowie wysłałam list do Anglii (za 10 zł znaczek!) wrzucając go przy hotelu, do takiej właśnie wielkiej stojącej skrzyni. Ale w hotelu nie wiedzieli, kiedy listy są ze skrzynki odbierane (mam nadzieję, że list dotrze do adresatki). Ze skrzynkami zagranicą miewałam problem. W Rosji (i w ZSRR) skrzynki były granatowe, wisiały na ścianach. Natomiast w Czechosłowacji wyglądały trochę, jak skrzynki na śmieci (blado beżowe, niskie ,wolnostojące, na nóżkach, przy samej ulicy, dla mnie "niewidoczne"). W Krakowie, gdzie jest dużo turystów, jest też dużo skrzynek pocztowych. Ja mieszkałam od dziecka przy poczcie. Doskonale pamiętam zieloną skrzynkę i tanie znaczki na listy miejscowe. Potem zielona skrzynka zniknęła. Dzieciństwo Mi zabrali ;)
Pozdrawiam cię serdecznie.
PS Szkoda, że nie komentujesz.
Mam to samo i coraz rzadziej wysyłam kartki czy listy, czasami paczkę, ale z punktu nadawczego, bo na poczcie straszne kolejki.
OdpowiedzUsuńCzasami na wyjeździe mam okazje kupić piękne kartki, ale znaczków już nie ma, a gdzie szukać poczty?
W czasie długiego pobytu mogę poszukać, ale w trakcie jednego dnia wycieczki i gdy jest weekend, to niemożliwe...
Oj tak. Też zauważyłam znikające skrzynki.
OdpowiedzUsuńBardzo fajne wiersze znalazłaś o poczcie. Nie znałam ich wcześniej
Pozdrawiam serdecznie :)
Jestem tradycyjno- nowoczesna, więc stosuję różnorodne formy komunikacji. Dziś wysłałam 12 kartek świątecznych ( dzielę sobie na części, żeby kwota nie porażała. No i byłam w miejscowości, w której mamy pocztę, to 5km ode mnie. A jaka była kolejka! Do Ciebie też przyleci gołąbek, ale musisz poczekać, może zdążę coś namalować oprócz kartki. Choć już ogród mi zawraca całkiem w głowie. A teraz to co najważniejsze: Gdy mój narzeczony studiował w AGH, a ja chodziłam do liceum, przez dwa lata pisaliśmy sobie listy, w każdym tygodniu i było o czym pisać...to były moje najpiękniejsze listy...
OdpowiedzUsuńCiekawy temat.
OdpowiedzUsuńWspomnienia tylko pozostaną o skrzynkach, pisaniu listów.........a szkoda Przytulasy z Mazur
OdpowiedzUsuńAle wspomnienia... Pamiętam, jak pisałam listy do koleżanki :D
OdpowiedzUsuńRzadko piszę, rzadko pisałam listy. Jedyne co wysyłam w miarę regularnie, to dokumenty do pracy. Do poczty mam daleko, muszę jechać do miasta, znaleźć miejsce parkingowe (a tam nigdy nie ma) no i spędzić trochę czasu w kolejce bo choć nie znam nikogo kto regularnie by pisał, to poczta cały czas ma klientów :D
OdpowiedzUsuń
OdpowiedzUsuńTo niesamowite jak wiele historii kryje się za znikającymi skrzynkami pocztowymi! Ale nawet w zmieniającym się świecie, pełnym nowoczesnych technologii, te wspomnienia są cenne i wartościowe. Dziękujemy za piękne opowieści i refleksje. Trzymajmy pamięć o tych tradycyjnych formach komunikacji, które kiedyś tak bardzo wpływały na nasze życie. Może to koniec pewnej epoki, ale nie koniec pięknych wspomnień i sentymentów. Pozdrawiamy serdecznie! 💌📮
Niestety Internet, smarfony skutecznie ograniczają ilość tradycyjnych przesyłek. Nawet kartki na święta coraz mniej ludzi wysyła, zwłaszcza młodych. My staramy się jednak z dziewczynkami kultywować tą tradycję i zawsze wysyłamy kilka kartek do rodziny.
OdpowiedzUsuńCiekawy temat naprawdę. W USA każdy ma skrzynkę pocztową pod domem I do niej może włożyć listy, które chce wysłać i które listonosz zabiera. Problemem może być natomiast nadmiar korespondencji, bo niestety trafia tam wiele ulotek reklamowych. Ludzie mniej piszą do siebie. Bardzo nad tym ubolewam.
OdpowiedzUsuń