niedziela, 15 września 2024

Nie tylko wspomnienie wakacji....

Czarny bez
W oceanie łez
Na dnie piaszczystym
Kwitnie czarny bez
Z łodygami w kolorze przeźroczystym

Za dnia jest piękny tak
Że pragnie go podziwiać świat cały
Lecz nocą jest na opak
Robi się brzydki i mały

Tylko złudzenie i świateł gra
Czynią go pięknym w ciągu dnia
Gdy się zmienia doby pora
Jest sztywny jak kawał pnia

Taka jest już jego natura
Oszukuje wszystkich
I nikt tu nic nie wskóra
znalezione w Internecie
Dzisiaj opowieść o krzaku rosnącym kiedyś tuż za płotem w moim ogrodzie. Dla mnie to jednak przede wszystkim zapach wakacji u Dziadków, zapach lata.
Bez czarny, dziki bez  to gatunek rośliny z rodziny piżmaczkowatych. Inne ciekawe nazwy tego krzaku to bez lekarski, bez pospolity, bzowina, bzina, buzina, hyczka, baźnik, bess, best, bestek, bez apteczny, bez aptekarski, bez biały, bez dziki, bzowina czarna, bzowki, côrny bez, flider, gołębia pokrzywa, hebz, holunder, hyćka, kaszka... . Sporo tych określeń. Jest to gatunek szeroko rozprzestrzeniony w Europie i w Azji. Rośnie także w północnej części Afryki. Gatunek został introdukowany w Ameryce Północnej. W Polsce jest bardzo pospolity. Lubi gleby żyzne, wilgotne, bogate w azot. Miejsce najlepsze do rozwoju to półcień, choć znosi także miejsca dobrze nasłonecznione. Rośnie w środowisku synantropijnym, bierze udział w regeneracji lasu.
W Europie czarny bez określano także mianem „chłopskiej apteczki” lub „apteczki Pana Boga”.
Celtowie i Germanie wierzyli, że krzew jest siedliskiem bogów, czarodziejek, elfów. Jednak także czarta. złych mocy, demonów oraz duchów zmarłych, którzy powrócili by mścić się na żyjących. Każde przejście obok tej rośliny mogło skończyć się tragicznie, zwłaszcza nocą. 
Dla Celtów jednak bez czarny był krzewem świętym, symbolem nieskończoności życia. W kalendarzu druidów roślina ta była trzynastym i ostatnim drzewem roku. Kończyła rok, symbolizując śmierć, ale i odrodzenie.
Również Germanie otaczali czarny bez szczególną czcią i składali mu ofiary z chleba, mleka i piwa. Niemiecka nazwa tego krzewu „holunder”, nawiązuje do bogini Holdy, matki bogów, opiekunki ogniska domowego, patronki ludzi i roślin, która łączyła w sobie dobroć Matki Ziemi i promienność niebiańskiego światła.
Starożytni Rzymianie wiązali czarny bez ze śmiercią. Jej kwiatami ozdabiali trumny. Zapewne dlatego, że zapach kwiatów bzu jest bardzo intensywny i ukrywał odór ciał zmarłych.
Prasłowianie wiedzieli, że bez chroni przeziębieniem, gorączką, wierzyli, że dzieci nie będą chorować, jeśli będą przebywać pod krzewem bzu.
W mitologii Słowian czarny bez był uznawany za święte drzewo duchów podziemia i przypisywano mu zdolność pośredniczenia pomiędzy światem żywych i zmarłych.
Słowianie wierzyli, że miejsce w którym rośnie czarny bez ma szczególną moc. Dlatego matki kładły chore dzieci pod krzewem, wierząc w ich uleczenie.
Jednak, gdy krzew usychał, było to zapowiedzią suszy na polach.
Kobieta, która wychodziła za mąż w posagu otrzymywała dwa krzewy bzu i musiała je zasadzić przy domu i stodole. Wierzono bowiem, że w czarnym bzie mieszka stróż domowy zapewniający szczęście i zdrowie. Wierzono również, że czarny bez zawieszony nad drzwiami i oknami strzeże przed złymi mocami, zabezpiecza przed niebezpiecznymi czarami i uderzeniem pioruna. Rosnące w pobliżu domostwa krzewy zapewniały gospodarstwu pomyślność. Kobieta ciężarna całująca drzewo miała zapewnić dobre życie swojemu nienarodzonemu jeszcze dziecku. Czarodziejskie moce tkwiące w tej roślinie miały też strzec przed pokusą zdrady małżeńskiej.
Ale z drugiej strony chcąc pozyskać dary tego krzewu należało odprawić rytuał przepraszania. W żadnym wypadku nie wolno było go wyciąć. Wierzono bowiem, że w jego korzeniach żyje wąż, strażnik świata podziemnego. Wedle śląskiego zwyczaju przed odłamaniem gałązki należało złożyć dłonie, uklęknąć przed rośliną i poprosić ją o wybaczenie słowami: Pani bzowino, daj mi trochę swego drzewa, a ja Ci dam trochę mego, gdy w lesie wyrośnie. Tylko wdowom i sierotom można było ścinać dziki bez.
Niestety chrześcijaństwo wyparło obrzędy pogańskie, w tym kult tego krzewu. Twierdzono, że w konarach mieszka diabeł, że właśnie na bzie powiesił się Judasz, a czarownice używały go do rzucania uroków.
I tak czarny bez z krzewu obrzędowego stał się niepożądany.
Nawiązaniem do czarnego bzu i Judasza jest rozwijający się na krzewie grzyb o nazwie potocznej judaszowe uszy, czy też uszak bzowy.
czarny bez
czarny bez
rósł w kącie ogrodu
troszkę zaniedbany
krzaczek bzu czarnego

choć niepożądany
jednak tylko jego
wybrał słowik szary

aby przez maj cały
wyśpiewywać czary

prawdziwy artysta
nie lubi poklasku
woli śpiewać w cieniu
niż na scenie – w blasku
znalezione w Internecie
Na szczęście te niedobre czasy dla bzu minęły dzisiaj za medycyną ludową, liczne prace naukowe potwierdzają zdolności lecznicze bzu.
Od wieków czarny bez był wykorzystywany jako środek leczniczy. Znaleziska archeologiczne dowodzą, że już przed wieloma wiekami ludzie posiadali wiedzę na temat wykorzystania owoców, liści i gałęzi czarnego bzu.
Grecki lekarz Hipokrates nazywał go jako  swoją podręczną apteczkę. W swoich dziełach zawarł dokładny opis botaniczny tej rośliny oraz informacje na temat jej leczniczego działania. Zalecał czarny bez jako środek na przeczyszczenie, lek moczopędny oraz łagodzący schorzenia ginekologiczne.
Natomiast rzymski lekarz Dioskurides w swoim dziele  zamieścił wiele receptur na bazie tej rośliny. Zalecał  wyciągi z liści na trudno gojące się rany i ukąszenia węży, wywary z korzeni czarnego bzu przeciwko opuchlinie wodnej, a napoje z kwiatów jako leki obniżające gorączkę.
O czarnym pisał też Pliniusz Starszy. Uzdrawiające właściwości tego krzaku opisywała Hildegarda von Bingen:
(…) kora skrobana na dół sprawia przeczyszczenie. Kora skrobana do góry sprawia wymioty, skrobana w obu kierunkach daje jednocześnie oba skutki. Kwiat bzu stosuje się przede wszystkim jako środek napotny w chorobach gorączkowych. (…) doby jest również jako środek czyszczący krew. Może być bez obawy podawany dzieciom oraz kobietom karmiącym, u których zwiększa wydzielanie mleka. (…) Reguluje pracę kiszek. Jednak zbyt duże dawki mogą wywołać wymioty. 
Bardzo szczegółowy opis.
Współcześnie potwierdzono, że bez czarny ma wiele właściwości leczniczych. 
Owoce bzu zawierają garbniki, pektyny, witaminę A, C, B1, B2, antocyjany, kwasy organiczne, żelazo, potas, sód, wapń. Zawierają również sambunigrynę, trujący związek, który rozpada się pod wpływem wysokiej temperatury. Dlatego należy spożywać je  tylko dobrze dojrzałe i przetworzone. Owoce bzu czarnego mają właściwości przeczyszczające, napotne, moczopędne, przeciwgorączkowe, przeciwbólowe, odtruwające.  Czarny jest pomocny przy przeziębieniu, infekcjach bakteryjnych i wirusowych, a nawet infekcjach spowodowanych przez drożdże.
Dzięki właściwościom przeciwzapalnym i przeciwbólowym pomaga też przy bólach zębów czy migrenach. Wpływa również na gospodarkę cukrową organizmu i wspomaga leczenie cukrzycy. Chroni naczynia krwionośne i serce. Działa korzystnie na wzrok. Chroni wątrobę w stanach zapalnych. Zmniejsza chorobowe zmiany w trzustce.
Owoce bzu czarnego stanowią doskonały pokarm dla dzikiego ptactwa. Zupełnie inaczej na te owoce reaguje ptactwo domowe: papugi, pawie i drób. Dla nich są bardzo trujące, podobnie jak kwiaty bzu dla indyków.
W dawnych czasach bez czarny był doskonałym barwnikiem. Każda jego część barwiła. Kora i korzenie bzu nadawały wełnie kolor czarny, liście barwiły tkaniny na ciemną zieleń, natomiast owoce na kolor purpurowy lub niebieski. W czasach starożytnych, w Rzymie, z gotowanych w winie owoców uzyskiwano farbę do włosów.
Bez czarny można wykorzystywać w walce z mszycami i gąsienicami motyli. Wystarczy sporządzić wywar z liści i pryskać nim zaatakowane rośliny. Również nornice i myszy polne nie przepadają za zapachem tego wywaru. Jeśli natomiast wyłożymy świeże gałązki w krecie nory to jest szansa na wyprowadzenie się tych zwierząt. Również w walce z komarami warto użyć naparu zrobionego ze świeżych liści, a następnie posmarować skórę na odsłoniętych częściach ciała.
Czarny bez jest zdrową i smaczną rośliną, której zastosowań  jest naprawdę bardzo wiele. 
Czarny bez
Kremowobiałe kwiaty
snują jasne myśli
by latu ręką wiosny
powpinać grona korali.

Purpurę w czarne perły
jesiennym winem
sok leje w misy
w kuchni zajęty zbiorem.

W butelkach dojrzały
z triumfem koloru
zdobi lica zimy
mistrz kwiatu i owocu.
Aleksandra Baltissen

poniedziałek, 9 września 2024

Jestem...

WRZESIEŃ
Wrześniowy
dzwonek żwawo
otwiera drzwi
szkoły i  barwnych opowieści
znów spadają
dojrzałe kasztany
a nić babiego
lata plącze wspomnienia
w kielichach
kwiatów ubarwionych jesienią
strojne motyle
napawają się obfitością nektaru
rozkrzyczane
sroki przerywają ciszę poranka
zatopioną w
krajobrazie spadających liści
z kanapką w
ręku biegnie czyjś anioł stróż
żeby zdążyć na
pierwszą lekcję

przesuwają się
zamglone korowody
zdarzeń postaci
i darów…
ulotna pamięci
coraz krótsza jak dni jesienne
nie pozwól
zapomnieć…
Jestem...
Wróciłam z mojego Miasteczka. Tym razem udało się mi być w nim drugi raz w roku. W zeszłym roku również miałam takie plany, ale los wytyczył dla mnie całkiem inną drogę...Drogę? To nawet nie była
ścieżka, a tylko ławeczka na zakręcie, na której całe lato sobie posiedziałam.
Wróciłam, ale już tęsknię. Jak dobrze byłoby, gdyby można było zatrzymać czas i opóźnić chwilę wyjazdu i powrotu do Domu.
Wspomnienia jednak pozostaną. Jak zawsze nazbierałam cały ich woreczek. 
Najważniejsze, że znowu spotkałam bliskie mi osoby. A nawet niespodziewanie również te, które widziałam jeszcze w czasach podstawówki... Kto wie czy i kiedy nasze drogi ponownie się przetną. Zawsze jednak będę pamiętać to niezwykłe spotkanie.
Jakże ciekawi ludzie mieszkają w moim Miasteczku. Tacy inni, spokojniejsi, powolniejsi i cisi... Ale jakże gościnni, zainteresowani drugim człowiekiem... Nie to co w dużym mieście.
Jechałam do Miasteczka szybkim pociągiem. Za oknem piękne widoki. Niestety tylko ja je podziwiałam. Podróżujący ze mną skupieni byli na swoich komórkach, laptopach... Nie dostrzegali mijanego świata za oknem. A przecież jest on taki piękny. 
Każdego dnia biegniemy coraz szybciej i szybciej. Czasem nawet już nie wiadomo po co i dokąd. Nadmiar obowiązków nas przytłacza. Ale i tak bierzemy na swoje barki coraz więcej i więcej. Pracujemy ponad siły, wciąż brakuje nam czasu, nie nadążamy... Byle tylko szybciej, dalej, wyżej... Nie rozmawiamy. Tracimy z oczu naturalne priorytety...  Dla mnie czasem jest to za szybko. Niestety czasem trzeba dotrzymać wszystkim kroku. Dla mnie nie jest to proste. Czasem nie daję po prostu rady. Najchętniej chciałabym na chwilę zatopić się w tym dawnym, wolniejszym świecie... Kto go jeszcze pamięta?

CHWILA
Zawsze jest jedna i niepowtarzalna
zauroczenie życiem tu i teraz
jedno spojrzenie i jedna myśl
powietrze przesycone pięknem
unosi marzenia nad wodą
zamykam ten moment w dłoniach
zamykam go w sercu...

Snujące się dookoła pajęczyny przywołały wspomnienia i tęsknotę za Miasteczkiem.
Powszechnie wiadomo, że bardziej niż odkrywanie nowych Mała Dziewczynka lubi odwiedzać miejsca związane z przeszłością. Często spotyka się z różnymi zmianami. Zmieniają się ulice, budynki, parki, sklepy... Części z nich już niestety nie ma. Ale te które przetrwały próbę czasu, wywołują wzruszenie, czasem nawet łezkę na policzku.
Mała Dziewczynka z uwagą obserwuje zmiany, które wniosły do wyglądu, historii Miasteczka kolejne pokolenia. Niektóre z tych miejsc zyskały po latach uśpienia dodatkowe znaczenie. Na ten widok Mała Dziewczynka zawsze się uśmiecha. Z drugiej strony znikają miejsca, kiedyś bliskie sercu. Musiały ustąpić miejsca marketom, parkingom... To boli...
Małe Miasteczko pełne jest wspomnień, które wywołują różne emocje.
Ludzie, dźwięki, zapachy, widoki przenoszą zawsze Małą Dziewczynkę w tamte, dla niektórych odległe, nieznane czasy. Wtedy wszystko wydawało się możliwe.
Jak zawsze wzruszenie i radość towarzyszyły Małej Dziewczynce podczas podróży sentymentalnej. Ale też smutek...
Jakże chętnie przysiadłaby na ganku działki i posłuchała opowieści Dziadków z dawnych lat. Zapewne zrobiłaby wiele zdjęć... Jakże żałuje, że dawniej nie robiono ich tylu....
Jednak coraz częściej  czuje się w Miasteczku anonimowa. Kiedyś w małych wioskach, miasteczkach wszyscy się znali, w pewien sposób byli ze sobą spokrewnieni... Tak było też w Miasteczku Dziadków. Prawie wszyscy znali Dziadka... A teraz?

ŚWIT
Rozpływa się mrok cichutko
blednieje granatowa firana nieba
nieśmiało i ostrożnie świt zstępuje na ziemię
bawi się koralikami rosy
zapala kolejne pochodnie dnia
budzi słońce i otwiera kwiatom kielichy
wkrada się w śpiące serca z nową nadzieją...

Niewiele miejsca zostało już na tą opowieść... Zatem króciutko o porannych i wieczornych chwilach...
Król Słońce zjawiał się każdego dnia punktualnie na swoim posterunku, przeglądał w jeziorze, aby potem bezlitośnie świecić w oczy siedzącej na ławeczce Małej Dziewczynce. Mała Dziewczynka chłonęła cały piękny, otaczający ją świat. Kiedy znowu tutaj wrócę? Siedziała, myślała, wędrowałam po wspomnieniach i nie miała ochoty wstać. Najchętniej zostałaby w tym miejscu na dłużej.
Pani Jesień zaczynała już powlekać świat miedzią. Kwietna łąka zachwycała jednak nadal letnią paletą barw i zapachów. Ktoś powiedziałby, że czasem wychylał się z niej chwast. Jednak czy dla Małej Dziewczynki rzeczywiście był pasożytem?
Słychać było brzęczenie pszczół uwijających się wśród kwiatów, cykanie świerszczy.... Wszystko pachniało dookoła, przypominając dawne letnie wakacje u Dziadków.

ZMIERZCH
Doczekał się swojej chwili
rozkłada olbrzymi płaszcz
i zasłania niepokorne słońce
osiada na drzewach bezszelestnie
i zarządza ciszą wszechświata…

Wieczorem powietrze pachniało lasem, jeziorem... Po prostu wakacjami. A rozgwieżdżone niebo wyglądało niesamowicie. Mała Dziewczynka na chwilę wstrzymała oddech. Wydawało się jej, że gwiazd jest tysiące. Było ich o wiele więcej niż w dużym mieście. Także świeciły o wiele jaśniej.
Zanim zasnęła przez otwarte okno słuchała późno letniego koncertu świerszczy. Nie potrafiłaby chyba zasnąć w
zupełnej ciszy. Chociaż z drugiej strony w hałasie także nie jest w stanie spać. A w małym Miasteczku sen przytulał ją wieczorem nie wiadomo kiedy.
Mała Dziewczynka przez te dni uspokoiła się, wyciszyła....
WDZIĘCZNOŚĆ
Wdzięczność jest pamięcią serca
a serce wiele pomieści
z dawnych pokładów wydobywa zapomniane
przywraca blask wyblakłym zdarzeniom
nieustannie przywodzi poszarzałe fotografie
i gładzi zmarszczki na uśmiechniętej twarzy
czasem ukrywa się pod piekącą powieką
by łzą spłynąć na wspomnienia
które nie chcą umierać...
wiersze Basia Wójcik
Dzisiaj zamykam oczy wracam myślami do minionych dni.  Wspomnienia jeszcze są kolorowe, żywe. Jednak z dnia na dzień powoli blakną przysłaniane przez szarą codzienność. Jednak wiem, że są niezniszczalne, że zawsze ze mną zostaną. Uśmiecham się do nich. Czuję ciepło, ale i łzę na policzku. Dookoła jest czas teraźniejszy.
W moich myślach nadal szumi ten dawny czas. Odrobinę senny, bardziej spokojny, gdzie wszystko jest prostsze....
Mała Dziewczynka czasem niczym piórko dmuchawca unosi się nad ziemią.
Koniec. Codzienność puka do okna. Jak znalazła mnie tak wysoko?
Chowam wspomnienia do woreczka. Zamykam szufladę. Nie chcę, aby rozwiał je wiatr lub przysłoniła mgła....