niedziela, 5 maja 2019

Nie całkiem syzyfowe prace

Syzyf
Syzyf swój głaz pchał do góry
Już po raz nie wiadomo który
Może już milionowy raz
Przed szczytem tuż wypuszczał głaz
Aż spiął się, sprężył, chyba zbyt
Popchnął i wtoczył głaz na szczyt
Pot z rozgrzanego czoła otarł
Usiadł i został bez roboty
Pomyślał – za co tu się brać?
Głaz zepchnął, zaczął znowu pchać.
Jonasz Kofta

Mija pierwsza majówka, za chwilę wrócę do siebie i znowu zacznie się codzienność. Mam wówczas mało wolnego czasu. Tak wiem, że dla niektórych znowu marudzę, narzekam i pewnie wydaję się niezorganizowana. I jest to po części prawda. Bo rzeczywiście marudzę, ale gdybym była mniej zorganizowana, to nie byłoby tych zielonych szumiących stronek, nie czytałabym książek... Jednak to, co każdy odkłada na koniec tygodnia, ja staram się zazwyczaj zrobić od poniedziałku do czwartku, aby koniec tygodnia spędzić w moim Domu i cieszyć się każdą chwilą tam spędzoną.  
Czasem, gdy wracam do mieszkania, to robię tylko to co konieczne, aby nie wyglądało nieporządnie, bo tego nie lubię, ale z drugiej strony sprzątanie nie należy też do moich ulubionych zajęć. Czasem jednak niestety porządki polegają głównie na upychaniu wszystkiego do szafy lub po kątach. A teraz wiosną doszedł też balkon, niewielka namiastka mojego Ogrodu. Ale praca z moimi roślinkami w skrzynkach i doniczkach, to tylko przyjemność.
Każdego dnia toczę więc mój kamień, kiedy się udaje osiągnąć cel (czyli mam lepiej niż Syzyf), to zaczynam od nowa. Dzień po dniu, tydzień po tygodniu. Tylko ja nie wtaczam głazu, ale próbuję osiągnąć spokój, czas…. Gdy widzę już mam mój cel (weekend w Domu), to zawsze jednak za chwilę nadchodzi niedzielne popołudnie i kolejny poniedziałek. Ale ten czas w Domu wykorzystuję do maksimum.
Dlatego za każdym razem wspinając się pod górę coraz częściej ogarnia mnie przeczucie nieuniknionej powrotu do początku. Boję się coraz bardziej, że znowu pobiegnę za spadającym kamieniem, trzymając cieniutką nitkę nadziei. Cóż historia Syzyfa to dla mnie nic szczególnego. Tak jak on mozolnie dźwigam ciężar życia.
Czasem mnie ta wędrówka pod górę zniechęca, przygnębia. Jednak im bliżej piątku, tym nastrój poprawia się.
Ale przecież życie każdego zwykłego człowieka jest raczej ciężkie. Każdy ma swój głaz, który usiłuje wtoczyć na górę. Czasem pytam siebie, czy cały czas mamy być skupieni na naszych zmartwieniach, problemach, kłopotach… Może trzeba zostawić głaz na dole przed kolejną wspinaczką i oderwać się od tego wszystkiego.
Po majowym urlopie za chwilę nie będzie śladu. Przepadnie niczym śnieżynka pod dotykiem ciepłych promieni słońca.
Jednak tak jak kwiaty po nocnej ulewie potrafię szybko nabrać sił. Rano przecież leżą na ziemi z ciężkimi główkami. Są przygięte, znokautowane przez ostre krople deszczu. Gdy zaświeci słońce, to uśmiechają się i prostują.
Jednak przecież jest maj... Niebo przejaśniało, ptaki śpiewają radośnie, kwiaty pachną.... Cóż więcej mogę chcieć do szczęścia?
Dziś mam jeszcze mój Dom i Ogród. Oczywiście jest tutaj dużo pracy, która jednak daje mi dużo satysfakcji. Do tego rankiem lub wieczorem są chwile wytchnienia, zatopienia się w zieleni, zapachach.... Chciałabym, aby te momenty trwały jak najdłużej. Ten weekend muszę wykorzystać w pełni, nacieszyć się jego spokojem na kolejny tydzień. I tak jak Basia Wójcik o moim Domu, ulicy, osiedlu mogłabym powtórzyć:
Różana jutrzenka
Różowe poranki
budzą śpiącą wioskę
ponad ukołysane lasy
wypełza różana poświata
wędrująca w niebo
dotyka ustami błękitu
obejmuje w pośpiechu
wschodzący dzień
ukradkiem przenika chmury
przemierza bezkresne obszary
w poszukiwaniu dnia
błyszczy przez moment
porannym powitaniem
zbudzonego serca
wioska śpi jeszcze
drzemią radości i niepokoje
kołysane różową poświatą
i budzone błękitem nieba
********************
czekam na kolejny dzień
z wiarą oczekiwania
na cud
cuda zdarzają się w ciszy...
Wraz z pierwszymi promieniami słońca kwiaty powoli podnoszą głowę, prostują się i uśmiechają do świata. Są niepokonane, aż do przekwitnięcia. Jednak powracają zawsze każdej następnej wiosny. Ze mną jest tak samo.
Praca w ogrodzie przypomina modlitwę. Wycisza, każe się skupić na chwili obecnej, pozwala dostrzec piękno natury.
Gdy jestem w ogrodzie, to chcę zamienić się w gąbkę i wszystko wchłonąć..
Ogród bez drzew to żaden ogród
Tu jestem absolutnie szczęśliwa, Wystarczy klęczeć i babrać się w ziemi, siejąc pachnący i zielony groszek, pietruszkę…. Ziemia to balsam dla dłoni ciepły, wilgotny i tłusty. Zadziwiające, że tak niewiele potrzeba mi do szczęścia. Wystarczy, że moje ręce poczują grudki ziemi, jak mój wzrok spocznie na kojącej zieleni. Klęczę i grzebię w ziemi szczęśliwa jak ryjówka, krecik. Bezcenna radość robienia tego co mnie uszczęśliwia. Dlaczego nie mam tego każdego dnia?
Ziemia uczy spokoju i cierpliwości. Mówi, że cykle się zmieniają, że wszystko co dobre powraca. Po zimie zawsze przychodzi wiosna. Niczego nie można popędzać – zwłaszcza problemów, smuteczków, zmęczenia… kiedyś miną i znowu zaświeci słońce. Kwiat wystawia swoją głowę do nieba dopiero wtedy, gdy będzie na to gotowy.
Dlatego często nie piszę, nie odzywam się. Wsiąkłam w ogrodzie. Po tygodniu pracy biegnę i grabię, pielę, podlewam… Dlaczego jednak mam na to tak mało czasu?  
Lubię ciszę mojego ogrodu
rankiem, rosę na kwiatach liści
słońce wschodzące na horyzoncie
świergot ptaków na drzewach czereśni.

Lubię ciszę mojego ogrodu
kiedy słońce w zenicie na niebie
promieniami pieści me kwiaty
my siedzimy tak obok siebie

Ty nalewasz mi kawę pachnącą
do mojego kubeczka z kotkiem
pszczoła krąży nad krzewem malin
i kukułkę słychac z oddali

Georginie, piwonie i róże
kulami swych kwiatów ogromne
wysokie, smukłe i dumne mieczyki
malwy moje pod oknem dostojne.

Prezentują kolory wszelakie
do słońca kierując swe kwiaty
nasturcji pnącza długie, wijące
wokół dużej kwiecistej rabaty.

Goździki, nagietki, irysy
i inne gatunki bez liku
na grządkach, klombach i wazach
a nawet w wiszącym koszyku

Lubię ciszę mojego ogrodu
kiedy zmrok otula me kwiaty
księżyc wschodzi nad dachem domu
i nie widzisz już żadnej rabaty

Ale czujesz won kwiatów i trawy
i maciejki zapach cudowny
świerszcza granie dobiega z oddali
i ten wietrzyk jak oddech łagodny

Delikatnie pieści twe włosy
czuły niczym kochanki ręka
żaby rechot ze stawu liści
jest dla ucha niczym piosenka

Lubię ciszę mojego ogrodu
w każdym dniu i o każdej porze
bo to raj mój maleńki, własny
zbudowany na własnym ugorze
Eryk Maver

13 komentarzy:

  1. Pięknie napisałaś,że praca w ogrodzie przypomina modlitwę..każda chwila gdy człowiek odrywa się od codziennośći, gdy robi to co lubi jest cenne:): Niech wszystko co zakwitnie Twym ogrodzie ucieszy Twa romantyczną, wrażliwą duszę:):):

    OdpowiedzUsuń
  2. Po przeczytaniu tego tekstu naszło mnie takie skojarzenie, że całe życie to taka syzyfowa praca. Kiedyś myślałam, że jak dojdę do pewnego etapu, to będę pielęgnować tzw. święty spokój. A gdzie tam! To stan nieosiągalny, jak w micie o Syzyfie...

    OdpowiedzUsuń
  3. Wiele czynności w naszym życiu to syzyfowe prace, ale bez nich dom nie byłby domem, tylko miejscem przejściowym, przypadkowym...
    Po długim weekendzie trudno wrócić do codzienności, zwłaszcza w pracy, ale bez pracy nie docenialibyśmy chwil wolnych i tak w kółko.
    Samo życie!
    Grunt to zdrowie i dobry nastrój, czego Tobie i sobie życzę:-)

    OdpowiedzUsuń
  4. Zaczęłam czytać i pierwsza myśl:-)moja syzyfowa= nauczanie matematyki wielu "niezainteresowanych". Powtarzam setny raz w tej samej klasie prostą prawidłowość, prostym językiem, a niektóre dzieciątka patrzą na mnie z takim zdziwieniem:-)Pytam: nie słyszeliście tego nigdy, odpowiedź pada zgodnie: nigdy! No to powtarzam 101. raz.
    Ale cieszę się, że mogłam powtarzać przez 35 lat.
    Dziękuję Ci za przypomnienie mojego wiersza. To miłe tak poczytać.
    a pracę w ogrodzie lubię bardzo, ostatnio " pomaga " mi Konradek i efekty są takie sobie:-)

    OdpowiedzUsuń
  5. Tak sobie dumamy, ze całe życie to taka syzyfowa praca - ale od nas zależy jak ją będziemy wykonywać i jak będziemy do tego podchodzić.
    Serdeczności :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Czasami mam wrażenie, że całe życie jest taką syzyfową pracą.
    Domyślam się, że praca w ogródku dostarcza Ci wiele przyjemności, Ismeno.
    Pozdrawiam majowo

    OdpowiedzUsuń
  7. Wszystko jest lżej osiągalne, jeśli nie stanowi celu- to nie moje. Ale ćwiczę, bo to rada uszyta jak dla mnie. Raz na wozie, raz pod wozem...ale jakoś idzie ;-)

    OdpowiedzUsuń
  8. masz coś takiego w swoim stylu pisania...hmmm takiego z dawnych lat, czyta się trochę tak jak pamiętniki z XIX w. Uroczo staroświecko - w pozytywnym znaczeniu tego słowa. Tak jak lubię, pozostaje w myślach jak zapach perfum z dawnych lat. Taki styl jest już mało dostępny, A szkoda. pozdrawiam asia :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Chyba tą "niektórą" z Twojego trzeciego zdania jestem ja.
    Działka to złodziej czasu, bo nigdy praca na niej nie jest skończona. Gdy skończy się czyścić połowę, to na początku już jest zarośnięte.
    Na szczęście mój mąż uwielbia pracę na naszej działce, już skosił trzy łączki, a jutro wykosi dwie pozostałe. Po 10 maja posieje fasolkę szparagową, posadzi trochę ziemniaków, a na koniec posieje ogórki, których nasiona już się moczą w mleku. Rzodkiewka i sałata już zaczynają wschodzić.
    Myślę, że Ty też podobnie organizujesz pracę na działce.
    Pozdrawiam w niezbyt ciepłym dniu, ze słoneczkiem, które raz się pojawia, a potem znika.

    OdpowiedzUsuń
  10. Serdecznie pozdrawiam Ismeno:))
    Jola

    OdpowiedzUsuń
  11. Życzę, Ci, żeby w Twoim życiu jak najwięcej było tych pięknych chwil, które, owszem, są ulotne, ale wspomnienia o nich zostają na zawsze...:)

    OdpowiedzUsuń
  12. Piękne utwory, zwłaszcza wiersz Basi...
    Maj to dla mnie miesiąc wielu osobistych przeżyć...
    Życzę Ci, by Twój był miły i słoneczny w sercu przede wszystkim.
    Uściski!

    OdpowiedzUsuń
  13. Bardzo fajnie napisane. Jestem pod wrażeniem i pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każdy pozostawiony ślad