Przysiadł zmęczony na pomnika granicie,
spod przymrużonych powiek oglądał świat skrycie.
Z nad głowy odgonił złowróżbnie kraczące ptaszysko.
Poranny ruch na cichych, grobowych alejkach,
sennych ludzi stojących w kolejkach,
po sztuczne kwiaty i martwe znicze,
które położą na lodowatej płycie.
Słyszał szepty nabożne i cichy płacz pod murem,
gdzie staruszek z głową okrytą kapturem
rozmawiał ze Śpiącą, której nikt nie zbudzi.
Uśmiechnął się, tak jakoś bardzo smutno
I ze skrzydłem pod głową zasnął, czekając na jutro.
Lecz gdy tylko zmrok nadejdzie, uchyli powieki,
by chłonąć światełka tych, co odeszli na wieki.
Znalezione w Internecie
Nadal jesienno-listopadowe smuteczki, nostalgie snują się po moich zielonych szumiących stronkach i jak co roku mają na mnie duży wpływ. Staram się wynajdować sobie dodatkowe zajęcia, ale nie jest to takie proste.
Każdemu dookoła, zwłaszcza moim rodzicom, życie pędzi do przodu. Minuty przemykają nam między palcami. Wszyscy mają coraz mniej czasu na wszystko, a zwłaszcza na przeszłość.
W Zaduszki
To jest pamięć i tutaj świeczka.
Tutaj napis i kwiat pozostanie.
Ale zmarły gdzie indziej mieszka
na wieczne odpoczywanie.
Na cmentarzu
klony na wietrze
drozdy w jaśminach skoczne
a na końcu alei mrocznej
świeci jasna wysoka przestrzeń.
Smutek to jest mrok po zmarłych tu
ale dla nich są wysokie jasne światy.
Zapal świeczkę.
Westchnij.
Pacierz zmów.
Odejdź pełen jasności skrzydlatej.
Joanna Kulmowa
Minął Dzień Wszystkich Świętych, minęły Zaduszki... A z mojej szuflady nadal wychylają się wspomnienia, pełne zapachów z przeszłości.
Wiele osób nie lubi tego dnia, uważając go za zbyt smutny, przygnębiający. Ja czuję podobnie, ale nie do końca. Dla mnie to także dzień zadumy, ale takiej ciepłej, pełnej wspomnień o moich najbliższych.
Trochę wstyd mi przyznać, ale na cmentarz nie chodzę zbyt często. Pewnie czyniłabym to częściej, ale nie wyobrażam sobie, abym mogła pójść tam sama, a inni nie zawsze mają na to czas, ochotę…
Kiedyś poszłam tam sama i niestety nie mogłam sobie dać rady z wszechogarniającym mnie uczuciem samotności i przygnębienia. W towarzystwie innych nie rozklejam się tak łatwo.
Staram się jednak, aby w szczególnych dniach pamiętać o tych co odeszli, aby paliła się lampka, aby stały kwiaty. Niestety jedni Dziadkowie pochowani są daleko i praktycznie raz lub dwa razy w roku mam możliwość osobiście pomodlić się nad ich grobem. Tuż po ich śmierci długo nie mogłam się przemóc, aby tam pojechać.
To dobrze, że mam tam jeszcze kogoś, kto może mnie tam na te dni przygarnąć, wesprzeć. Samej w tym pełnym wspomnień miasteczku byłoby mi ciężko.
Zawsze starałam się tam jeździć w tygodniach poprzedzającym Dzień Wszystkich Świętych, gdy jeszcze nie ma tłumów, aby spokojnie można było się pomodlić i zadumać... A i w pociągu było wygodniej.
W tym roku, po przerwie wywołanej pandemią, udało mi się tam pojechać dużo wcześniej.
Świętym nieznajomym z imienia
Zapalam świeczki na waszych grobach
i zrzucam zeschłe liście
które jesienią piszą poemat
o krzyżu dźwiganym razem z Chrystusem
bez Szymona i bez Weroniki
z modlitwy szeptanej o zmierzchu i poranku
z łez i potu zbieranych przez lata
spadające kasztany układają różaniec
podawany do rąk żywym
przez nieznanych świętych
zapalających dla nas światełka na niebie.
Basia Wójcik
Ten wierz ostatnio często do mnie powraca. Może dlatego, że brakuje mi kasztana rosnącego nad grobem Babci. Kiedyś narzekałam na spadające jesienią liście. Teraz jednak, gdy go nie ma, tęsknię za jego kasztanami.
Zanurzając się we wspomnieniach wypływających z szuflady, próbuję sprowadzić się na twardą ziemię, zaczynając od sięgnięcia po szmateczkę od kurzu, który dość grubą warstwą przykrył półki. Podobnie jak wspomnienia za bardzo gromadzą się w mojej rzeczywistości.
Nie mogę jednak ot tak zapomnieć o tym co było i całkowicie skupić się na tym, co jest i dopiero będzie. Wiem, że trzeba brnąć do przodu, nawet jeśli wydaje się, że niczego nowego nie ma dalej, że jest tylko wciąż to samo zwykłe codzienne życie. "KTO KŁOPOCZE SIĘ TYM, CO BYŁO, TRACI TERAŹNIEJSZOŚĆ I RYZYKUJE PRZYSZŁOŚĆ". Ja jednak nie potrafię przeciąć tej nitki łączącej mnie z przeszłością.
Może warto zatrzymać się, rozejrzeć dookoła, zerknąć na chwilę wstecz i zapomnieć o tym co przede mną?
Czasem lubię jak w moim sercu gości nostalgia związana z listopadowymi wspominkami.
Z moimi wspomnieniami dziś zasnę... Chciałabym, aby te wspomnienia na zawsze pozostały w mojej szufladzie, aby nikt nigdy nie robił tam porządku, bo a nóż coś by z niej wyrzucił.
Wspomnienie
Nie ma cię
tak jak nie ma śniegu
na skrzydłach skowronka
że nie ma twojego uśmiechu
w gałęziach rodzimych drzew
i głosu zapewniającego że będzie dobrze
nie ma cię
na drogach pokrytych kurzem
i w biegu podróżnych
a może jesteś w górskiej mgle
witającej Tatry każdego ranka
i w szeleście znajomych liści
w szumie wartkiego strumyka
i na rozkołysanej karuzeli wspomnień
która znów przywołuje znaki pamięci.
Basia Wójcik
Ja zawsze lubiłam listopad i ten moment zadumy... Pokazywanie dzieciom grobów, o których trzeba pamiętać, opowiadanie o osobach, które spotkamy dopiero po drugiej stronie.
OdpowiedzUsuńWrzesień i październik działają mi na nerwy, ale listopad to już prawie zima i adwent, szykowanie się do świąt... Zapach cmentarnego miodku miesza się z zapachem pierniczków :)
Obawiam się, że i tak kiedyś nadejdzie czas,kiedy Twoja szuflada stanie się pusta. Ja nie lubię listopada, dlatego, że właśnie zaczyna się tak, a nie inaczej. Cmentarzy też nie lubię, bo zbyt dobitnie przypominają o tym, o czym pamiętać nie chcę. Uściski.
OdpowiedzUsuńWydaje mi się, że nikt nie chce przeciąć nitki łączącej go z przeszłością.
OdpowiedzUsuńLubię Dzień Wszystkich Świętych i Dzień Zaduszny. Jest to okazja, żeby powspominać i spotkać się z rodziną i znajomymi.
Serdecznie pozdrawiam :)
Moja Babcia, bardzo wierząca osoba opowiadała mi o zwyczaju zostawiania kawałka chleba i wody na grobie w Dzień Zaduszny, z Dziadów to znamy. Życzę, żeby szuflada nie opustoszala...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie.:)
Bardzo często chodzę na cmentarz, lubię spacerować między grobami i wspominać tych, którzy odeszli. Choć łączność z tymi najbliższymi odczuwam nie tylko na cmentarzu.
OdpowiedzUsuńPosyłam ciepłe myśli wraz z zapachem jesiennych liści.
Wiersz " Wspomnienie" napisałam dla p. Jasia, który był kierowcą autobusu i wszystkie szkolne wycieczki " biły" się o Niego, żeby to On jechał. Najchętniej woził nas w okolice Zakopanego, miał tam sprawdzone bazy noclegowe. Zawsze wesoły, uwielbiany przez dzieci i młodzież, podczas jednej z wycieczek, zmarł nagle na zawał, właśnie tuż obok Zakopanego. Osierocił czwórkę dzieci, w tym synka- dwulatka. Jego śmierć była wstrząsem dla wszystkich, którzy Go znali. Spoczął na naszym cmentarzu, więc Go czasami odwiedzam...a Jego malutki wówczas Synek już chyba skończył studia. Kocham cmentarne wędrówki, najbardziej w samotności. Gdy pracowałam, wymykałam się w wolnych chwilach ze szkoły, biegłam przez mostek na rzeczce, koło lasu i już byłam na cmentarzu, latem, zimą, wiosną, jesienią...tam mam tylu Przyjaciół i życzliwych ludzi.
OdpowiedzUsuńMam jak Ty, nie mam sił iść na grób moich Ukochanych sama. Gdy tam szłam sama, to zawsze ból wywoływał łzy. Do tego tamten cmentarz mnie przygnębia, wielki i bez planu. A szaruga listopadowa tylko pogłębia smutek. Pamięć i wspomnienia trzeba pielęgnować. Przeszłość jest w nas, ludzie nie odchodzą dopóki trwa dobra pamięć o nich. Serdeczności!
OdpowiedzUsuńW ludziach wierzących jest pewna sprzeczność, bo przecież nie powinna ich smucić śmierć bliskich, którzy odchodzą do lepszego świata, a jednak miłość, przyjaźń są chyba silniejsze, skoro powoduja smutek, ból, nostalgię. Tęsknota nas ciągnie na groby, taka namiastka obecności tych, co odeszli.
OdpowiedzUsuńjotka
Zawsze albo prawie zawsze listopad powoduje, że zatrzymujemy się. Jest nam smutno, kiedy wspominamy bliskich, których nie ma wśród nas. A jednocześnie wiemy, że musimy iść dalej. Mój Tato zawsze powtarzał - aby minął listopad, to dalej będzie już z górki.... Wkrótce znowu będzie wyczekiwać wiosny.
OdpowiedzUsuńDroga Ismeno, wzruszyłam się, czytając post...
OdpowiedzUsuńTak, to czas niezwykłej zadumy. Odwiedziliśmy groby naszych bliskich trochę wcześniej, już pod koniec października ze względu na moje samopoczucie.
Kiedy stałam nad mogiłą mojej Córki, chaos myśli odbierał mi siły. Codziennie z Nią w myślach rozmawiam. Chcę wierzyć, że jest w lepszym świecie, bo inaczej to wszystko tu nie miałoby sensu...
Ściskam Cię mocno.
Tyle bliskich mi osób odeszło już, zakończyło żywot ten. Mam nadzieję i ciągle wierzę, że tam są szczęśliwi wszyscy. Nic nie boli i co najważniejsze - czekają na mnie.
OdpowiedzUsuńListopad to taki czas zadumy, refleksji... ale też nie za dużo jej bo przecież my tu jeszcze jesteśmy i mamy do przeżycia kolejną minutę, godzinę, dzień a nawet wiele lat.
Wierze w bliskosc tych co odeszli, ze czuwaja nad nami Ismenko. Staram sie chodzic tam co dwa lub co trzy miesiace ogarnac, zapalic bliskim swiatelko. Dojazd mam dobry na cmentarz. Lubie pochodzic po tym starym cmentarzu, poogladac przy okazji wiekowe grobowce. Zawsze jest ten smutek ze tych osob nie ma juz miedzy nami, ze z nimi nie porozmawiamy i tak dalej, ale jest pociecha ze kiedys jeszcze sie zobaczymy. Pozdrawiam Cie Kochana i zostawiam troche ciepelka na zimne dni. Trzymaj sie
OdpowiedzUsuńU nas w domu, z takich dzieciennych wspomnien ktore mam, nigdy nie obchodziło się tego dnia „na smutno”. Były zdjecia, wspomnienia, uroczysty rodzinny obiad. Pamiętam taką przyjazna atmosfere - że fajnie, ze jestesmy razem i cieszmy sie z tego, bo nie wiemy, co bedzie za rok. Te wspomnienia o zmarlych byly takie cieple, raczej w wersji jak to dobrze, ze moglismy sie poznac i razem zyc. Tak to zapamietalam z dawnych, smarkatych lat :)
OdpowiedzUsuńRefleksja, zaduma za mijającym czasem , tęsknota za ludźmi.
OdpowiedzUsuńListopad, zawsze tak się zwykle kojarzy💜