Jutrzenka
Spójrz
dla ciebie
pierwszy promień słońca
rosę zamienia w perły
rozpływają się razem z poranną mgłą troski
które przygniatały ciężarem jeszcze wczoraj
poranna jutrzenka
utkała pomost
po którym myśli biegną do nieba
otwórz oczy
maleńki ptak
na wierzchołku starej gruszy
zamienia twoją modlitwę
zawieszoną nad polską łąką
pod polskim niebem
patrzysz w obłoki swoich myśli
i już nie jesteś sam
ktoś tuż obok ciebie
szeptem słyszanym tylko o jutrzence
zanosi swoją myśl
ponad obłoki codziennych zdarzeń
byś mógł uwierzyć
że niebo codziennie
budzi się dla ciebie.
Jestem, wróciłam z mojego miasteczka. Jednak dni wypełnione po brzegi minęły zbyt szybko. Na szczęście jak co roku nazbierałam cały woreczek wspomnień. Powinny mi wystarczyć na rok, jednak znając życie i mnie samą, wiem, że już wiosenny wiatr przywieje tęsknotę za tymi stronami.
Nie chce mi się wierzyć, że jeszcze wczoraj temu wędrowałam uliczkami i ścieżkami, które pamiętam z dzieciństwa. Szłam i chwytałam każdą chwilę, aby schować je do mojego woreczka, a raczej worka. Te wspomnienia będą mi towarzyszyć w długie, chłodne jesienno-zimowe wieczory. Już wiem, że często będę rozwiązywać sznurek, aby mgiełka nostalgii otuliła mnie niczym ciepły koc.
Przede wszystkim będę pamiętać tą chwilę sprzed kilku dni, gdy wysiadłam z pociągu na remontowanej stacyjce. Ileż razy witałam już to miasteczko z drugiego peronu?
Wzruszenie złapało mnie za gardło. Czas praktycznie stanął tam w miejscu. Te same domy dookoła, te same sklepy w pobliżu. Ale idąc dalej patrzyłam czasem na inne oblicze miasteczka. Gdzież podział się ogródek jordanowski Małej Dziewczynki? Łezka popłynęła po policzku. Jak bardzo w danej chwili znowu chciałam być dzieckiem. Dla mnie tutaj nadal pozostał śmiech bawiących się dzieci, ich beztroska i radość. Jakże jednak trudno je usłyszeć patrząc na wybudowane mury budynku. Mury te obudziły ogromny smutek,
zwłaszcza że pamięć przywołuje z przeszłości żywe, pełne dziecięcego gwaru obrazy.
Nie ma też starego cmentarza poniemieckiego. Czy takie miejsca powinny ginąć? Bez względu na to, kto na nich spoczywa?
Dom Dziadków pozostał budynkiem, wszak mury stoją, ale ludzi nie ma. Wyjechali lub odeszli na zawsze. To boli, bo to kochane przez lata miejsce staje się trochę obce. Ale jakże z drugiej strony nadal bliskie, do którego zawsze się tęskni.
Z nostalgią patrzyłam na ten budynek. Przecież to nie
tylko mury z cegieł, okna, drzwi, balkony... To także jego dawna dusza, która jeszcze czasem wygląda z najdalszych kącików. Skrywa ona dawną historię. Słychać w niej śmiech i łzy dawnych mieszkańców, ich marzenia, zmartwienia. Pozostał tutaj beztroski głos dzieci, rozmowy dorosłych.
Tak, Miasteczko nie jest już takie jak dawniej. Niektóre miejsca zniknęły. Zmienili się ludzie. Jedni odeszli, inni się dopiero pojawili. A przecież to ludzie i miejsca stanowią podstawę wszystkiego. Za każdym razem dostrzegam, że ich ubywa. To prawda pojawiają się nowe budynki, nieznane osoby, a ja z żalem stwierdzam, że wszystko jest kruche, mija bezpowrotnie.
Czasem boję się tych powrotów do mojego Miasteczka. Bo czy ono jest jeszcze moje? Nie ma już wszystkich znajomych zapachów, dźwięków, twarzy… A to one kojarzą mi się z najszczęśliwszymi latami życia. Ich brak sprawia, że czuję się jeszcze bardziej samotna. Dlaczego więc wracam do tamtych bezpiecznych, wakacyjnych tygodni, które tam spędziłam? Dlaczego ponownie tam pojechałam? Ponieważ ostatnia niteczka łącząca mnie z tym miejscem jeszcze jest i mam nadzieję, że nikt jej długo jeszcze nie przerwie.
Jest już bardzo cieniutka, ale bardzo mocna i spokojnie mogę się jej nadal uchwycić.
Nadal bowiem spotykam tam jeszcze ludzi, z którymi mogę rozpocząć rozmowę od "nic się nie zmieniłaś, dobrze, że jesteś, pamiętasz jak....?". Te słowa sprawiają, że serce zaczyna bić szybciej, a na duszy robi się cieplej.
Nie chcę nawet myśleć o tym, że kiedyś ta nitka łącząca mnie z Miasteczkiem może się urwać definitywnie. Dlatego wracam i będę tu wracać dopóki jest.
Będę wracać także dla tych niespotykanych, niepowtarzalnych chwil, gdy spoglądałam na otulone mgłą łąki lub jezioro z górującym nad nim klasztorem. Gdy pragnęłam, aby początek każdego dnia był tylko dla mnie. Jednak król Słońce również zaczynał powoli swój dzień i stopniowo wypalał mgłę, chociaż jego promienie z trudem przeciskały się przez tą poranną, mleczną zasłonę. Pierwsze promienie króla Słońca zaczynały tańczyć na powierzchni wody. Gdy król Słońce zaspał, to wyręczał go wiatr. Wówczas z mlecznej kotary powoli zaczynał wyłaniać się obraz budzącego się Miasteczka. Delikatna mgła otulająca fasady domów znikała. Wiatr przywiewał zapach świeżego pieczywa i kawy. Piękne aromaty, ale smaki nie dla mnie.
Starałam się wtedy zrzucić z ramion ciężar problemów, a przynajmniej część z nich zgubić na polnej drodze lub zatopić w jeziorze.
Poranna mgła
jak poranna mgła nad kwietną łąką
jeszcze jeden dotyk
jedno muśnięcie warg
słowo zwieszone na pajęczej nici,
jedno spojrzenie zmęczonych oczu
a mgła opada na kolejne kwiaty
przyginając ku ziemi
piękno i pychę
młodość i doświadczenie
życie spływa wolno
nad łąką niespełnionych marzeń
płaczą kwiaty
a może to opadająca mgła
sprawia
że wilgotnieją oczy
pozostających
na poszarzałym kobiercu barw.
Czas biegnie w moim Miasteczku swoim rytmem. Nikt się tak nie spieszy, nie stresuje tym, że jeszcze jest coś do zrobienia. Wszystko co można zrobić dzisiaj – robione jest dzisiaj, a jeśli się nie uda – bez problemu zostawia się na jutro. To dobrze, że przez chwilę mogłam pożyć w takim tempie.
Za szybko nastał czas powrotu.
Jak będzie wyglądała wyremontowana stacyjka następnym razem? Czy jej klimat pozostanie? Kogo zastanę w Miasteczku, jak wrócę. Jakie miejsce zniknie?
Teraz trudno wrócić mi do rzeczywistości. Trudno jest mi wyrwać się z objęć przeszłości. Ale dam radę…. Życie musi toczyć się dalej. Czasem jednak potrzebna jest taka mgiełka nostalgii.
Powroty bywają czasem kojące. Wiodą mnie w moją beztroskość tamtych szczęśliwych dni, gdy żyło się każdą chwilą, każdym dźwiękiem, smakiem, zapachem. Kto wówczas się martwił, że straci pracę, że nie dostanie się do lekarza, że nie starczy mu do pierwszego…
Jednak cieszę się z mojego ostatniego powrotu do przeszłości. Spokój panujący w moim miasteczku, rodzinne opowieści, spacer po plantach, polach, lesie…. To przywołało obrazy sprzed lat...
Jeszcze dziś zamykam oczy i jestem daleko stąd... Jakby czas zatrzymał się w miejscu. Jakbym tam jeszcze była i nigdy nie wyjeżdżała... Jednak powoli wspomnienia powoli zaczynają się rozpadać. Na skutek pęknięć, wywołanych pukaniem codzienności, kruszą się. Z drugiej jednak strony wydają się całkiem nieskazitelne, niezniszczalne.
Uśmiecham się do tych moich wspomnień. Czuję ciepło, radość, ale i łzę na policzku.
Nie chcę zamykać tych wspomnień. To w moim sercu, pamięci przetrwał ten dawny czas. Czas senny, trochę bardziej spowolniony, ale jakże radosny. U mnie dookoła jest czas teraźniejszy. A tam ukrył się czas, gdzie wszystko jest proste, sensowne, gdzie dzień Małej Dziewczynki zawsze był i jest lekki jak piórko dmuchawca.
Chcę cię obdarować pięknem
zasypać złotymi liśćmi
zatrzymać czas
mimo że słońce w pośpiechu
maluje obraz na nieboskłonie
zatrzymuję się oczarowana
chłonę jesienne barwy
zapisuję dla innych
na czas niepogody i słoty
zgarniam obłoki
niepoprawna marzycielka
ciągle dziecko
ze wspomnieniami w kieszeniach życia
daję ci jesienne liście za darmo
wiem że je przygarniesz
bo
jesteś pięknem
piękniejszym
niż jesienne zachody słońca.
wiersze Basia Wójcik
Tak często pisałaś o Małym Miasteczku, dlatego byłam pewna, że bywasz w nim regularnie.
OdpowiedzUsuńMasz piękne wspomnienia.
Serdecznie pozdrawiam :)
Pięknie piszesz Ismeno, pojmuję Cię całym swym sercem, bo choć mieszkam ciagle w tym samym miejscu to nawet drobne elementy mojej codzienności przywołują wspomnienia. Postaram się jutro opublikować posta, również wspomnieniowego.
OdpowiedzUsuńWitaj Kochana Ismenko. Twoje teksty są tak piękne, że jak się je czyta to aż oczy robią się mokre. To prawda, są takie miejsca, do których zawsze wracamy z sentymentem, sercem i radością i nigdy nie przestaniemy. Każdy z nas ma takie miejsca, które powodują że serce szybciej bije. Te mgiełki to ja kocham Ismenko w każdej postaci i Ty o tym najlepiej wiesz? :) Cieszę się że piszesz tego bloga :) Ściskam Cie najmocniej.
OdpowiedzUsuńKasinyswiat
" kraj lat dziecinnych, on zawsze zostanie święty i czysty... jak pierwsze kochanie..."
OdpowiedzUsuńTo piękne, co napisałaś. Pełne nostalgii, wspomnień, tęsknoty i miłości do tamtych chwil, tamtego czasu...
Wiersze cudne. Wzruszyłam się tym wszystkim...
Pozdrawiam Cię zapachem jesiennego kadzidełka, które już zaczynam wieczorami zapalać :)
Takie miejsca jak cmentarze i inne pozostałości z przeszłości, które mają wartość sentymentalną lub historyczną nie powinny być zaniedbywane...
OdpowiedzUsuńPięknie piszesz o swoim Małym Miasteczku. Jak ja Cię rozumiem. Wprawdzie ja dorastałam w małej wioseczce tuż pod lasem, ale życie wówczas było zupełnie inne. Bez gonitwy, anonimowości, blichtru. Zupełnie inaczej jak w obecnej wsi, w której mieszkam. Odwiedzam tę moją maleńką wieś często i ciągle tęsknię za moim ukochanym lasem. Pozdrawiam serdecznie:):):)
OdpowiedzUsuńJak pięknie namalowałaś słowami obraz tego Małego Miasteczka... niemal czuję, jakbym tam była.
OdpowiedzUsuńPosyłam ciepłe myśli razem z żółtymi jesiennymi liśćmi.
Zazdroszczę powrotu do miejsca dzieciństwa. Moje miejsce już nie istnieje, nie ma do czego wracać...
OdpowiedzUsuńCzy zawsze wracasz tam jesienią? Może jesień właśnie wywołuje tak nostalgiczny nastrój?
OdpowiedzUsuńTego roku mamy ciepłą i kolorową jesień, ale mgły przypominają o jej gorszej odsłonie.
jotka
Małe Miasteczka owszem zmieniają się, ale nieco wolniej i caly w tym urok. Lubię wracać do małych miejscowości, w których spędzałam wakacje. Wspomnienia uderzają wtedy ze zdwojoną siłą ...
OdpowiedzUsuńKochana Ismeno, tyle nostalgii jest w Twoim poscie za tym co już minęło i na pewno nie wróci. Każdy z nas nosi w sercu takie wspomnienie małych miasteczek... To nieuniknione, że się zmieniają, bo my też ewoluujemy, a kiedy widzę, ze gdzieś jest lepiej i piękniej niż było za moich czasów, to naprawdę się cieszę z postępu.
OdpowiedzUsuńŻyczę Ci miłego tygodnia.:))
Jesieni nie cierpię, ale za to zawsze zachwycają mnie mgły. są takie delikatne i tajemnicze...
OdpowiedzUsuńPróbuje wracać do sił. Ciężko idzie.
Wspomnienia dobrze jest zapisywać, żeby móc do nich ciągle wracać. Wszystko się zmienia. Ja ciągle mieszkam w miasteczku mojego dzieciństwa i obserwuję te zmiany na bieżaco. Czasem rozmyślam o tym jak bardzo bylabym zaskoczona, gdybym wyjechała i wróciła. Tyle zmian... Większość ludzi wyjechała. Ja zodtalqm. Może dla kogoś jestem tą nitką...
OdpowiedzUsuńMój komentarz znowu wcięło!
OdpowiedzUsuńPiękne zdjęcia i obrazy, pełne kolorów i ciepła!
OdpowiedzUsuńJesień lubię, bo wtedy mogę troszkę podumać, zatrzymać się w ciepełku domowym.
Serdeczności zostawiam