Życiowa autostrada
Życie jest jak autostrada
mknie szybko do przodu
mało czasu szkoda gadać
w pośpiechu jak w zaprzęgu
ciągniemy życiowe walizki
by mieć wszystko na potęgę
czujemy się ponad wszystkim
świat zwariował i my z nim
czy tak jest w istocie
nie szukajmy wkoło win
tak jak dziury w płocie
tylko trochę zwolnić tempo
należy koniecznie
by nie dążyć drogą krętą
nie żyjemy wiecznie.
Cieślik Lucyna
Życie jest jak droga. Ale jaka? Nasze drogi są przecież różne. Są proste i szybkie, z pięknymi krajobrazami aż po horyzont. Potrafią być też kręte i wyboiste, wiodące przez zalesiony teren. Czasem też zbaczamy ze szlaku, gubimy się i potem błądzimy. Zdarza się, że zatrzymujemy się na zakręcie, przysiadamy na pieńku, kamieniu i czekamy...
Najczęściej pędzimy przez życie, jakbyśmy jechali po autostradzie. Za czym tak gonimy? Uciekamy przed czymś? Śpieszymy się, na nic nie mamy czasu...
"...życie to autostrada. A my prujemy pod prąd, oczy mamy zawiązane, ręce przykute do kierownicy, cegłę na pedale gazu. Jakkolwiek by się człowiek starał, jak nie manewrował, to i tak w coś uderzy." Zygmunt Miłoszewski
"Życie jest autostradą, na której codziennie zdarzają się wypadki, bo niezliczone możliwości zachować ludzkich krzyżują się tutaj we wszystkich kierunkach." Maja Wolny
Dla wielu taka autostrada, to wspaniały wynalazek ludzkości. Droga prosta, szeroka... Nic tylko pędzić jak najszybciej do celu. Tak zawsze łatwiej, szybciej i bezpieczniej... Wszystko jest proste, jasne... Kierunek, cel podróży chwila jest nam pokazywany na widocznych, dużych tablicach.
Życie coraz częściej jest jak autostrada. Z dnia na dzień rozpędzamy się coraz bardziej, mkniemy po niej coraz szybciej, byle tylko do przodu. Często mijamy, przegapiamy właściwy zjazd, ten za którym ktoś na nas czeka, a także ten który może dać nam szczęście, uśmiech...
A nawet jak się odwróci głowę w bok, to widzi się te dźwiękoszczelne ściany, puste pola, czasem kawałek też odgrodzonego lasu.
Ale czy zobaczy się taką różnorodność, jaką dają nam te wolniejsze, bardziej kręte drogi? Czy może się ot tak zatrzymać, aby poczuć zapach lasu, pól i łąk dookoła? Czy zachwyci się wiosennym kwitnącym sadem, kolorami jesieni...?
Tak wystarczy tylko mieć oczywiście prawo jazdy, skupić uwagę na drodze i szybko, wygodnie, bezpiecznie dotrzeć do celu.
Właśnie prawo jazdy... Czy wszyscy nadają się na kierowców?
„Z pozbieraniem myśli też mam często problem, dlatego też przestałem jeździć samochodem. Być może jestem jedynym człowiekiem na świecie, któremu rodzina odebrała prawo jazdy, bo miałem kilka bardzo poważnych wypadków. Nie policja, ale własna rodzina! Ostatnio, kiedy próbowałem prowadzić samochód, bo była taka konieczność, pierwsze, co zrobiłem, to wjechałem pod prąd w ulicę jednokierunkową. Z czego wynika, że rodzina miała rację” Andrzej Mleczko
"Nigdy nie miałem prawa jazdy – to już mówię ja, Szczygieł – ani nie miałem ochoty uczyć się jazdy samochodem. Kiedy jadę na rowerze, zdarza mi się tak zamyślić, że wjeżdżam w jakiś płot. Często podczas jazdy, piszę w głowie. Układam jakieś zdania. I to okazuje się ważniejsze od drogi.
Kiedy pytam kierowców, jak jeżdżą Polacy, zawsze otrzymuję tę samą odpowiedź: fatalnie. To tak jakby spytać kogokolwiek, czy zna jakiegoś idiotę. Każdy powie że zna, ale nikt nie powie: to ja jestem idiotą. Mało kto też powie: jestem kierowcą do dupy.
Zastanawiam się od lat, dlaczego powszechnie uważa się, że każdy może prowadzić auto. Przecież połowa z tych którzy jeżdżą nie powinno mieć prawa jazdy. Do tego trzeba mieć talent! A wielu uważa, że płodzenie dzieci i prowadzenie samochodu, to są jakieś ich niezbywalne prawa.
A ja oznajmiam: prowadzenie samochodu jest ponad moją wytrzymałość psychiczną, fizyczną i intelektualną. (Jeśli trzeba, mogę bez zawahania przyznać też, że jestem idiotą).
Jeżdżę sobie tramwajami, autobusami, pociągami i Boltem. Nie muszę szukać miejsca do parkowania. W trakcie jazdy mogę poczytać Wasze komentarze. Kiedy koledzy pytają, ile wydaję na taksówki i na bilet miesięczny, a ja podaję sumę, łapią się za głowę, bo oni, przynajmniej ci z Warszawy, na benzynę i utrzymanie samochodu wydają o wiele więcej ode mnie. Po co?" Mariusz Szczygieł
A jak to jest w przypadku Małej Dziewczynki?
W czasach, gdy była ona nastolatką, to młodzież mogła robić ten kurs w drugiej klasie liceum. Wówczas prawie cała jej klasa zapisała się na taki. Mała Dziewczynka nie chciała, nie czuła takiej potrzeby.... Ale jej tato uważał, że powinna. Dla świętego spokoju więc prawo jazdy bez problemu zrobiła, ale i tak potem jazda była dla niej stresem. Potem wzrok się pogorszył, więc miała już wymówkę.
Czy żałuje? Oczywiście że nie...
To prawda, że niektórzy patrzą na Małą Dziewczynkę trochę dziwnie, ale on się tym nie przejmuję. Przecież samochód to tylko kłopot. Szukanie miejsca do parkowania, naprawy...
A korzystając z innych środków transportu jest wolna i niezależna... W trakcie jazdy może skupić się na czymś innym. Zazwyczaj jest to książka, czasopismo... Potrafi też patrzeć przez okno, zamyślić się...
A prowadzenie samochodu to nieustanne skupienie uwagi, koncentracja. A dla niej byłoby to męczące ponieważ często odfruwa gdzieś myśl.
wąskiej
takiej na łeb na szyję
z dziurami po kolana
takiej nie w porę jak w listopadzie spóźnione buraki
i wyszedłem na łąkę stała święta Agnieszka
- nareszcie - powiedziała
- martwiłam się już
że poszedłeś inaczej
prościej
po asfalcie
autostradą do nieba - z nagrodą od ministra
i że cię diabli wzięli
ks. Twardowski
No i teraz jest to samo. Znowu myśli nie popłynęły prostą drogą do celu, jak było to założone na początku. Cóż zielone myśli lubią szumieć, tak jak im wygodniej. Nie lubią pędzić do celu. Często zatrzymują się przy jednym słowie, zdaniu i za nim podążają. Snują się bocznymi drogami, ścieżkami, alejami, zaułkami... Wiejskimi, polnymi, leśnymi, górskimi, miejskimi... Często widząc zakręt zwalniają, często przysiadają na przydrożnym pieńku, kamieniu. Rozglądają się dookoła, zastanawiają co dalej...
Nikt ich nie pogania, że idą wolniej, przystają, że są czasem taką przeszkodą dla innych. A taką byłyby na pewno na autostradzie.
Oczywiście na tych ścieżkach pojawiają się też nierówności, wyboje, zwalone drzewa, zerwane mosty. Wówczas tęsknią do prostej autostrady. Ale jakaż to radość, gdy ten odcinek pokonają.
Często prosta, szybka jazda autostradą jest nudna, ale chyba przez to bardziej kolizyjna...
Życie jest jak droga. Na tym zapewne postarają się skupić innym razem. Kiedy? Same jeszcze nie wiedzą, jakimi ścieżkami podążą.
Autostrada
Można wybrać i sto dróg
każda z nich ponętna
w każdej znajdziesz sens
w każdej coś z piękna
I można tak nimi iść
myśląc że to najlepsze
spełniać
a co zostanie jeszcze?
Można ciągle ich szukać
myśląc że w tym sedno
aby sprawiać pozory
że każda droga to ich jedno
I wciąż szczęścia brak
rozglądanie się na boki
w poszukiwaniu innej drogi
by złapać iskrę radości
Ale to wszystko złudzenie
ślepy szlak ślepa uliczka
największe szczęście wtedy
gdy iskra rozświetli dwa lica
Kiedy połączy ich jedno
to samo marzenie do życia
i Miłości oddają swe serca
bo nie ma większego odkrycia
Oddają się temu bez reszty
chcąc wszystko dla drugiego
spełniają tym samym marzenie
bo nie było dla nich większego
I wszystkie inne drogi ścieżynkami
ukazują się bardzo niewygodnymi
a kto lubi przedzierać przez chaszcze
jeśli autostradą mkną szczęśliwymi?
Do Nieba…
znalezione w Internecie
Och, ja to nawet nie mam prawa jazdy, tez nie czułam potrzeby, bo i na auto nigdy nie było mnie stać, nawet moi rodzice późno kupili samochód.
OdpowiedzUsuńTeraz jazda pociągiem to sama przyjemność:-)
Życie wielu nazywa autostradą, ale przecież to my wybieramy drogę, a te boczne , wolniejsze są nawet ciekawsze:-)
Moja droga to raczej tor wyścigowy z ostrymi zakrętami i zwrotami :)
OdpowiedzUsuńJak trafnie Ismeno napisałaś jak to wygląda nasze codzienne życie. W pędzie każdego dnia przed sobą mając niekończącą się autostradę. Nie mam samochodu od zawsze. korzystam z miejskiej komunikacji. A bardzo często z własnych nóg. Chociaż każdego dnia zabierają nam piechurom, zwierzakom migrującym z natury po kawałku zwykłych dróg, szlaków. Przecinając kraj wzdłuż i wszerz pasmami szos szybkiego ruchu. Pozdrawiam Ciebie Ismeno ciepło i kolorowo kwieciem.
OdpowiedzUsuńNie mam prawa jazdy, ale lubię, gdy ktoś z rodziny je ma. To duża wygoda nie być uzależnionym od pociągów itp.
OdpowiedzUsuńNo i te wycieczki za miasto, to duży plus.
Pozdrawiam serdecznie :)
Ja jadę przez życie na rowerze. W swoim tempie i na swoich warunkach
OdpowiedzUsuńJa uwielbiam jeździć samochodem. Nie czuję z tego powodu żadnego stresu, ani jakiejś wzmożonej koncentracji. Sprawia mi to ogromną frajdę i przyjemność. Poza tym, w miejscu, w którym obecnie mieszkam, posiadanie samochodu jest niezbędne. W mojej wsi kursuje tylko jeden autobus dziennie, więc nie wyobrażam sobie jak miałabym robić zakupy w pobliskim miasteczku bez auta.
OdpowiedzUsuńAle zgadzam się, że prawo jazdy to przywilej i nie wszyscy powinni je mieć :)
Serdecznie Cię pozdrawiam!
Piękne utwory wybrałaś Ismeno. Czasem życie narzuca nam drogę, którą musimy iść i nie da się odpuścić ani trochę.
OdpowiedzUsuńNie mam prawa jazdy. Gdy chciałam zrobić, rodzice zabronili bo jestem jedynaczką. Później przyszła padaczka i ani trzykołowym rowerem nie wolno mi jeździć. Choroby dyktują ograniczenia.
Z większą ciekawością i poczuciem przygody wolę jeździć tymi wolniejszymi, mniejszymi, mniej uczęszczanymi. Jako pasażerka. Prawko mam, ale tyle lat po jego zarobieniu nie praktykowałam, że teraz nie mam umiejętności. Się boję. Ale chcę jeździć.
OdpowiedzUsuńŻałuję, że nie zrobiłam praw jazdy. Myślę o tym teraz ;)
OdpowiedzUsuńPrawo jazdy zrobiłam mając 28 lat, wówczas w mojej wiosce prawie nie było samochodów. Do pracy dojeżdżałam rowerem! Gdy chłopcy poszli do szkoły, posiadanie samochodu stało się koniecznością. Do mojej wioski nie dociera do tej pory żaden środek komunikacji publicznej. Kto nie ma samochodu ten ma ciężkie życie. Pozostają nogi lub rower a wszędzie daleko. Jeżdżę więc od 34 lat ( do tej pory bezwypadkowo), ale nigdy nie było to moją przyjemnością. Jeżdżę bo muszę...Autostrad nie znoszę i tego chamstwa niektórych kierowców bez wyobraźni. Nasze autostrady nie mają dodatkowych pasów, a więc w razie wypadku stoimy na upale lub mrozie kilka godzin!!! Jeśli tylko można, wybieram drogi z widokami, spokojem... w życiu też...bo nie lubię ryzyka...
OdpowiedzUsuńJeżdżę samochodem i lubię to. Ale moja droga w sensie przenośnym, ta życiowa, wiedzie przez bagna i torfowiska. Nie zdziwię się, jak się w końcu utopię w błocie.
OdpowiedzUsuńCiekawa tematyka. :)
OdpowiedzUsuńDobrze, że są drogi szybkiego ruchu, które w sposób wygodniejszy pozwalają przemierzyć dłuższe odcinki, ale osobiście wolę te o mniejszym natężeniu ruchu, prowadzące przez lasy i pola, gdzie można podziwia piękno przyrody :) Osobiście staram się nie spieszyć :) Pozdarwiam serdecznie :)
OdpowiedzUsuńTeż mam prawo jazdy a nie jeżdżę. I to z podobnych przyczyn jak Ty, Ismeno. Zanadto mnie to stresuje a nawet przeraża. Ale chciałąbym przemóc w sobie tę niecheć do prowadzenia samochodu. Najlepiej jakoś czarodziejsko, bez konieczności mojego uczestnictwa. Ale sie nie da. Trzeba chyba chcąc nie chcąc, pomału i wytrwale walczyć ze swoimi słabościami, i dziwactwami szczególnie że na wsi bez samochodu jest bardzo cieżko. Wszędzie jest daleko, za daleko na piesze wędrówki...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Cię serdecznie!:-)
Boże ja też mam czasami taką autostradę myśli... Tyle się kłębi w głowie i nic mi nie pomaga aby się tego pozbyć :/
OdpowiedzUsuńMiłego dnia :)
Angelika
Też mam taką sporą autostradę myśli.. :D
OdpowiedzUsuńWolę polne dróżki i mało uczęszczane ścieżki. A historię z autem mam dokładnie taką jak Ty. Nie lubię. Zdecydowanie wolę pociąg. Tutaj, gdzie mieszkam, auto jest konieczne.. i teraz, po ponad 20 latach bez samochodu, czy w roli pasażera, próbuje się przełamać i usiąść za kierownicą...
OdpowiedzUsuńJak ja nie lubię autostrad... To nie podróż to przemieszczanie się od punktu A do punktu B pośpiesznie, nerwowo, pędząc przez siebie. Po drodze nie wiele ciekawych widoków, tylko droga przed nami... Zdecydowanie wolę boczne urokliwe dróżki, także w życiu :)
OdpowiedzUsuńWitam Cię serdecznie. 🤗 U nas są już wakacje, więc czasu, zamiast więcej jest jakby mniej.
OdpowiedzUsuńJa lubię wędrowanie i jazdę na rowerze, ale mieszkam na przedmieściach wielkiej aglomeracji i połączenie komunikacji miejskiej i kolejki nie zawsze jest korzystne, a jazda samochodem wręcz konieczna, ponieważ wszędzie jest naprawdę daleko. Niektórzy dojeżdżają do pracy nawet godzinę, czy półtora. To na polskie warunki dość sporo, ale takie mamy realia.
Wzbraniam się za to przed nauką jazdy na motorze. Są naciski w domu, ale jeszcze nie uległam. 😄
W te wakacje muszę córcię nauczyć jeździć na rowerku z dwoma kółkami. Codziennie wychodzimy na plac zabaw i ona jedzie swoim jednośladem.
Życie jako droga to piękna metafora. Bardzo lubię Ks. Twardowskiego. Serdecznie Cię pozdrawiam 🤗😘
Ciekawe przemyślenia. Przeczytałam z zainteresowaniem
OdpowiedzUsuńNie mam samochodu i chyba już nie będę miała. Co nie oznacza, że moje życie nie przypomina autostrady. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńTeż robiłam prawko, bo każdy uważał, że to konieczność. Fakt mieszkam w małym miasteczku, gdzie komunikacja z większymi jest bardzo słaba. Prawko próbowałam zdawać wiele razy. Nie udało się, no nie nadaję się do tego i muszę sobie w tym miasteczku jakoś radzić. Dodam jeszcze, że nie potrafię też jeździć na rowerze. Dziesiątki kilometrów nie raz robię sobie pieszo. Jak się da, to kocham pociągi. Jak trzeba, to jestem uzależniona od innych, żeby mnie podwieźli. No życie, taka ciapa ze mnie :D
OdpowiedzUsuńCiekawy wpis warty przemyśleń.
OdpowiedzUsuńSłonecznie pozdrawiam kochana:)
Życiowa droga zazwyczaj jest kreta i wyboista. Ja nigdy nie czułam się na kierowcę więc nie zrobiłam go. Jestem zbyt roztrzepana, nie umiem się porządnie skupić na jeździe. Połowie kierowców bym prawko pozbierała co jeżdżą bez głowy. Brawura na drodze nie popłaca ale nie każdy to rozumie.
OdpowiedzUsuń