Jesień zimna zapłakana wiatrem wieje deszczem szlocha
narzeka że odejść musi bo jej w przecież nikt nie kocha
Samotna i opuszczona biedna nie ma się gdzie schronić
a za progiem zima czeka by rywalkę stąd przegonić
Sroki skrzeczą dzięcioł stuka wróble gdzieś się pochowały
lisy uciekły do nory jak by zimno przewidziały
Na dębie wiewiórka ruda wyjście do dziupli maskuje
słonko skryło się za chmury ziemia do snu się szykuje
Płaszczem liści się okryła i czeka na puszek biały
który śniegiem jak kołderką wnet okryje drzewa skały
A ja patrzę na te zmiany i po cichu myślę sobie
czy to jesień czy to zima ja po prostu lubię obie
Renia Sobik
W Polsce robiło się szaro, zimno, wilgotno….
Dlatego zrobiłam sobie dobrej herbatki z małym co nieco, usiadłam w ulubionym fotelu i przeniosłam się do miejsc, gdzie było leniwe, ale nie upalne późne babie lato. Plaże i górskie ścieżki już opustoszały, ptaki spokojnie buszowały po łąkach, koty ziewały na ławkach, psy spały spokojnie w swoich budach, miejscowi oddychali z ulgą po wakacyjnym szaleństwie.
W tej słonecznej, leniwej atmosferze moje kłopoty stały się mniej realne i odległe, a ja miałam wrażenie, że unoszę się nad ziemią. Roznosiła mnie energia, a jednocześnie byłam spokojna. Wszystko było takie swojskie. Poczułam tę samą beztroskę, co w dzieciństwie. Miałam wrażenie, że wróciłam do siebie samej sprzed lat, gdy potrafiłam odsuwać na bok problemy i celebrować przyjemne chwile. Taki magiczny czas.
Zrozumiałam, że to poczucie szczęścia miałam cały czas w zasięgu ręki i wcale nie musiałam za nim gonić. Wystarczyło się tylko zatrzymać i zacząć zauważać to, co wokół.
Chcę się nauczyć znów tak żyć, chociaż wiem, że nie będzie łatwo. Patrzę przez okno na moje zabiegane miasto i proszę mojego Aniołka, żeby mi się mimo wszystko udało.
I właśnie tak spoglądając z góry na otaczający mnie świat wymyśliłam bajkę.
Bajka, ale czy o mnie…?
Była sobie dziewczyna, co nie chciała chodzić w garsonkach, białych bluzkach i szpilkach.
Chciała tylko jedynie:
- poznać sekret ziemi,
- umieć upiec chleb w glinianym piecu,
- zbierać owoce i warzywa z ogródka,
- nazwać grzyby w lesie
- ukraść kurce jajko,
- nosić gumowe buty,
- zasadzić własne drzewa i krzewy i obserwować jak rosną,
- patrzeć na płynące leniwie obłoki po niebie,
- mieć ręce upaprane ziemią,
- zimą być odciętą od świata i palić w piecu,
- wiosną, sadzić rośliny i patrzeć, jak ich pąki nabierają życia,
- hodować pachnącą lawendę,
- wędrować przez wrzosowiska,
- chodzić boso po zroszonej poranną rosą łące,
- wieczorem usiąść przy ciepłym piecu i lampie naftowej
- mimo bolących pleców i nie tylko być szczęśliwą,
- mieć sprawne obie ręce, aby grać w piłkę,
- zrozumieć, że ma dużo czasu dla siebie i innych,
- jak co roku pojechać do miasteczka swojego dzieciństwa,
- znowu wędrować ukochanymi złotymi praskimi ulicami.....
Mogłabym tak wymieniać bez końca
Dlaczego więc nadal tkwię w hałaśliwym mieście, gdzie wszystko pędzi naprzód?
Tu życie ze sobą nie jest już dodatkiem do kariery, pracy czy miejskiego zgiełku. Tu staje się sensem i celem samym w sobie. Relacje z ludźmi, z sąsiadami, są bardziej intensywne i głębokie niż w mieście.
Należy zajrzeć w głąb siebie i odkryć talenty i zdolności. Czy umiesz wybudować piec, posadzić zioła, czy sama sobie wystarczasz….
Tyle drzwi trzeba zamknąć. Kilka innych otworzyć: ziemię kupić, załatwić wszystkie papiery, dom przysposobić do życia, znaleźć sposób, żeby na wsi z głodu nie uschnąć ...
Czy warto czekać do emerytury na spełnienie tych marzeń? Najpierw trzeba jednak na nią sobie zapracować….
Światem zaczęła rządzić jesień,
Topi go w żółci i czerwieni,
A ja tak pragnę czemu nie wiem,
Uciec pociągiem od jesieni.
Uciec pociągiem od przyjaciół,
Wrogów, rachunków, telefonów.
Nie trzeba długo się namyślać,
Wystarczy tylko wybiec z domu ... i.
Wsiąść do pociągu byle jakiego,
Nie dbać o bagaż, nie dbać o bilet,
Ściskając w ręku kamyk zielony,
Patrzeć jak wszystko zostaje w tyle.
W taką podróż chcę wyruszyć,
Gdy podły nastrój i pogoda
Zostawić łóżko, ciebie, szafę,
Niczego mi nie będzie szkoda.
Zegary staną niepotrzebne,
Pogubię wszystkie kalendarze.
W taką podróż chcę wyruszyć,
Tylko czy kiedyś się odważę?
I tak sobie myślę, że chyba już niedługo się odważę....
Przepiękny post. Rozmarzyłam się, zadumałam... Mnóstwo przemyśleń, wspomnień, wzruszeń.
OdpowiedzUsuńListopad to bardzo trudny dla mnie miesiąc... Ale zbliżające się święta wcale nie powodują, że jest lżej...
Za dużo problemów, za dużo trosk... Cieszy mnie jedynie obecność i miłość bliskich mi osób...
Blog jest pewnego rodzaju ucieczką, chwilowym zapomnieniem...
Życzę Ci dużo pozytywnej energii.
Pozdrawiam Cię bardzo serdecznie.
Wielu z nas tak ma i mało kto może sobie pozwolić na to, by rzucić wszystko i zamieszkać w sielskim zakątku...
OdpowiedzUsuńMimo wszystko życzę Ci spełniania marzeń, a chleb z Twojego pieca na pewno będzie pyszny.
Odwaga :-) Tak i ty mi wyglądałaś na raczej tęczową szarą myszkę, niż na samą szarą :-) Przebieranki :-) Niepotrzebne.
OdpowiedzUsuńŻeby zapomnieć o kłopotach i problemach, trzeba mieć dokąd od nich uciec, najlepiej przez ich rozwiązanie. Jeśli nie ma się takiej szansy, można tylko teoretyzować, co by było, gdyby...
OdpowiedzUsuńDla mnie jesień jest okresem wyciszenia, bardzo potrzebnym mojemu organizmowi. Życie na wsi pomaga. Spokojniejsze tempo, cisza... Życzę realizacji planów :)
OdpowiedzUsuńRozumiem ten zew natury doskonale, sama większość życia spędziłam na wsi. W mięście też mieszkałam i podobało mi się, ale wiedząc, że jest to tymczasowe. Jesień lubię - daje odpoczynek, zatrzymanie się, refleksje, melancholię, ciepły kocyk i książkę;) Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńLubię jesień, tą kolorową z liściami. Nie mam we mnie w tym roku zadumy, nie myślę uciekać... może dlatego że zbyt wiele się dzieje wokół i nie mam po prostu czasu na to :)
OdpowiedzUsuńA marzyć zawsze można, nawet trzeba i życzę Tobie takiego miejsca.
Pięknie to napisałaś..
OdpowiedzUsuńIsmenko, życze ci bardzo szczerze spełnienia marzeń.
OdpowiedzUsuńOdniosłam wrażenie, że dusisz się w mieście a więc zdobądź się na odwagę.
Serdecznie pozdrawiam:)
Marzenia czasami spełniają się, życzę by Twoje spełniły się. Tak ładnie je opisałaś.
OdpowiedzUsuńMarzenia czasami spełniają się, życzę by Twoje spełniły się. Tak ładnie je opisałaś.
OdpowiedzUsuńTrzymam mocno kciuki za spełnienie Twoich marzeń. Życie zarówno na wsi jak i w mieście ma swoje plusy i minusy. Mieszkam na wsi i często brakuje mi kontaktu z kulturą bo do wielkiego miasta mam sto kilometrów w jedną stronę, toż to cała wyprawa. Listopad to nostalgiczny miesiąc,ròwnież go nie lubię.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:)
Moja teściowa piekła wspaniały chleb w piecu chlebowym, który był świeżutki przez tydzień. Mnie już się nie chce upiec zwykłego ciasta, wolę kupić gotowe w piekarni.
OdpowiedzUsuńTęsknię za swoją rodzinną wsią i za minionymi latami mego dzieciństwa i wczesnej młodości.
Serdeczności i spełnienia marzeń.
Uwielbiam czytać Twoje posty, piszesz tak pięknie, tak nastrojowo. Jakoś tak zawsze miło na sercu sie robi <3
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ciepło, Agness:)
Mieszkałam w dużym mieście, na wsi i w małym miasteczku, więc mam porównanie. Nie chodzi o to, gdzie lepiej, tylko o to, co się lubi i gdzie człowiek czuje się najlepiej. Jeśli ktoś całe życie przeżył w jednym miejscu, pewnie nie polubi nowego "przesadzony" w inne.
OdpowiedzUsuńSerdecznie pozdrawiam
Masz niezwykły dar dzielenia się ze swoimi przemyśleniami....ja niestety tego nie potrafię.
OdpowiedzUsuńMieszkałam w zasadzie większość życia na wsi i nadal mieszkam, chociaż niby w mieście, i tego nie żałuję ....nie zamieniłabym się...
Życzę Ci, by Twe marzenia spełniły się jeszcze przed emeryturą...
Życie jest krótkie i żyjemy bo móc doświadczać piękna świata. Wierzę, że to my sami tworzymy scenariusz naszego życia. Potrzeba odwagi by realizować swoje marzenia ale myslę że warto próbować. A jeśli się nie uda, to wrócimy do tego gdzie bylismy przedtem... Nie ma jednego sposobu na dobre życie ale jest tyle sposobów ilu ludzi. Każdy z nas ma swoją drogę do swoich marzeń. Życzę Ci Ismenko byś zawsze miała odwagę próbować realizować swoje marzenia. Pozdrawiam cieplutko.
OdpowiedzUsuńPięknie to wszystko napisałaś :). Ja lubię miasto, ale potrafię się w nim odizolować od rozpędzonego tłumu. Jestem asertywna i nie mam problemu z chodzeniem pod prąd. A jednak też mam marzenia, których realizację wciąż odkładam... bo jest tyle ważniejszych spraw, bo jeszcze tylko załatwię to i tamto... Staram się mimo wszystko czerpać z życia te małe przyjemności, które przecież nam się co chwila przydarzają, trzeba je tylko umieć zauważyć :).
OdpowiedzUsuńA ja tak prawie całe życie w maleńkiej wiosce...ale uwierz mi nie było łatwo. Do szkoły- czyli do pracy chodziłam pieszo, a potem jeździłam rowerem z pięcioletnim synkiem na bagażniku i pięcioletnią sąsiadką na małym rowerku, przez pola, po błocie, po śniegu. A w ciąży z drugim synem rowerem, a pod koniec toczyłam się pieszo 2,5 km, a o asfalcie się nie śniło. Kocham wieś, ale życie tu nie jest łatwe...
OdpowiedzUsuń