niedziela, 16 czerwca 2024

Poezja nie tylko starych studni i zepsutych zegarów

Muzeum
Są ta­le­rze, ale nie ma ape­ty­tu.
Są ob­rącz­ki, ale nie ma wza­jem­no­ści
od co naj­mniej trzy­stu lat.

Jest wa­chlarz - gdzie ru­mień­ce?
Są mie­cze - gdzie gniew?
I lut­nia ani brzęk­nie o sza­rej go­dzi­nie.

Z bra­ku wiecz­no­ści zgro­ma­dzo­no
dzie­sieć ty­się­cy sta­rych rze­czy.
Omsza­ły woź­ny drze­mie słod­ko
zwie­siw­szy wąsy nad ga­blot­ką.

Me­ta­le, gli­na, piór­ko pta­sie
ci­chut­ko try­um­fu­ją w cza­sie.
Chi­cho­cze tyl­ko szpil­ka po śmiesz­ce z Egip­tu.

Ko­ro­na prze­cze­ka­ła gło­wę.
Prze­gra­ła dłoń do rę­ka­wi­cy.
Zwy­cię­żył pra­wy but nad gło­wą.

Co do mnie, żyję, pro­szę wie­rzyć.
Mój wy­ścig z suk­nią na­dal trwa.
A jaki ona upór ma!
A jak­by ona chcia­ła prze­żyć!
WISŁAWA SZYMBORSKA
Dookoła nas jest wiele rzeczy materialnych. Jednak przedmioty to nie tylko wytwory pracy człowieka. To także  towarzysze naszego dnia codziennego. Od wieków są z nami. Wszak to człowiek je stworzył, ukształtował. Ale to właśnie dzięki nim człowiek buduje swoją relację ze światem. Przetwarza to, co daje mu natura, zaspokaja swoje potrzeby, poznaje nowych ludzi, kontaktuje się z nimi. 
Bronisław Malinowski w książce Argonauci zachodniego Pacyfiku, podkreślał, że wiele przedmiotów poza swoją funkcją pierwotną (np. książka służy do czytania) może doczekać się też innych, wtórnych sposobów zastosowania (podparcie stolika, któremu ułamała się noga, czy obciążenie sklejanych przedmiotów). Przedmioty mają swoje nazwy – imiona, którymi wzywamy je na pomoc: kłonia wasągowata (narzędzie używane dawniej do łowienia ryb), cep (narzędzie używane do młócki zboża), warząchew (łyżka do nalewania zupy) – to tylko niektóre z nich. Trzeba przyznać, że działają na wyobraźnię. Poznając przedmioty z minionych epok lub różnych kultur, zdobywając umiejętność nazywania ich po imieniu, zyskujemy unikatową wiedzę o fragmentach świata odległego od nas w czasie lub przestrzeni. Przywołując te dziwne słowa, w pewnym sensie powołujemy do widmowego życia rzeczywistość, w której istnieją lub istniały. A kiedy dowiemy się jeszcze, jaka była lub jest funkcja obco wyglądającego przedmiotu o dziwnie brzmiącej nazwie, nasza wyobraźnia pozwoli nam na chwilę zanurzyć się w tym świecie. By dać przedmiotom głos i pozwolić im opowiadać historie, potrzebujemy nie tylko samego bestiarium rzeczy, ale także dużej dawki wyobraźni. Pomost między jednym a drugim zbudują słowa 
Mała Dziewczynka żałuję tylko, że niedługo nie będzie już śladu po wielu pięknych wyrażeniach: haczka, ryczka,farelka, kanka, szaber, onegdaj, urwipołeć, safanduła, harmider, galimatias, dyrdymałki, podfruwajka, wszelako, przeto, wtrynić, rozbisurmaniony, ścichapęk.... (do tych mam szczególny sentyment). Mogłaby tak jeszcze długo  wymieniać, ale to nie jest tematem dzisiejszej opowieści. 
Zapewne każdy zetknął się kiedyś z pojęciem „przedmiot z duszą”.
Co jednak znaczy to określenie? Co wyróżnia te rzeczy? Co sprawia, że z wielu produktów, z którymi mamy do czynienia, tylko niektóre wydają nam się wyjątkowe?
Generalnie, bardzo często „przedmiot z duszą” bywa synonimem pracy wykonanej ręcznie i z najwyższą starannością, w których wykonanie ktoś „włożył serce”.
To prawda, ale dla Małej Dziewczynki nie do końca.
Jej zdaniem, przedmioty, zwłaszcza te stare mają duszę. Czyli taka rzecz niesie ze sobą jakąś historie.
Stare przedmioty
Na starych strychach starych domów
Wciśnięte w najciemniejszy kąt
Dawno już nieprzydatne komuś
Stare przedmioty cicho śpią

Przez wieku pół i jeszcze ćwierć
Leżą tam, na nic nie czekając
Możliwa jest podwójna śmierć,
Martwe przedmioty umierają

Bezduszna rzeczy rzeczywistość
Wypchnęła je na ślepy trakt
Może przydarzyć się to wszystkim,
Bo nowe wciąż się pcha na świat.

Jak w domu starców podopieczni,
Których już nie odwiedza nikt
Same czekają tu na wieczność.
Tylko czasami im się śni,

Że kiedyś ruszą w długi marsz
Szukać tych, co je zapomnieli
I będzie tak, jak bywa w snach –
Powrócą do swych właścicieli

Martwe przedmioty, a znów żywe,
Sensem wypełnią się ich dni.
Będą potrzebne, więc szczęśliwe –
W końcu od tego mamy sny.
Wojciech Machowski
Mała Dziewczynka lubi stare przedmioty, chociaż nie ma ich zbyt dużo w domu. Jednak ogromną przyjemność sprawia jej obcowanie z nimi. Każdy stary przedmiot jest bowiem niepowtarzalny Te wszystkie cacka i cudeńka budzą we mnie zachwyt tym, że:
 są tak unikalne,
 stworzyła je ręka ludzka, a nie maszyna,
 udało się im przetrwać wiele lat, bo ktoś zadbał, aby były wykonane dokładnie i z dobrego materiału
 opowiadają mi czyjąś historię.
Może to dlatego, że Mała Dziewczynka jest przywiązana do tradycji, zwłaszcza tej rodzinnej.
Ma w swoim mieszkanku kilka takich pamiątek.
Dzbanuszek do śmietanki, który Dziadek używał, gdy pił kawę. Ileż to ciekawych rozmów usłyszał, gdy w Domu byli goście i opowiadali różne historie. Ileż ludzi poznał? A może był tam ktoś znany i szanowany w mieście? Wszak Dziadek w swoich kręgach zawodowych był bardzo ceniony. 
Figurka uśmiechniętego, szklanego Murzyna (teraz pewnie Mała Dziewczynka powinna użyć innego słowa, ale wówczas...), którego ktoś czasem pogłaskał po głowie i coś miłego powiedział.
Kryształowy wazon Babci. Ileż to pięknych bukietów przyjmował do swojego wnętrza, zwłaszcza skomponowanych przez artystycznie uzdolnioną Babcię. Gdyby umiał malować pewnie stworzyłby setki obrazów pokazujących niespotykany talent Babci. W domu Dziadków zawsze na stole musiały być kwiaty. A Babcia z działki nigdy nie wracała bez nich.
Talerze z babcinej zastawy. Ileż pysznych obiadów na nich podawano gościom.  
Obraz namalowany przez Dziadka. A postać na nim namalowana była świadkiem wielu zdarzeń rozgrywających się dookoła. Pewnie nieraz byłoby lepiej, aby niektóre zachowała dla siebie:))) Po co wspominać, że Mała Dziewczynka wyjadała cukierki, czytała książki lub nieliczne wówczas kolorowe gazety lub o zgrozo oglądała bez pozwolenia telewizję zamiast....  
Czarno-biała cukiernica z domu Dziadków pamiętająca czasy kryzysu, gdy czasem była pusta. Zapewne opowiedziałaby słodkie i gorzkie historie.
Widelczyk. Ciekawe do kogo należał i czyja ręka go trzymała? Pewnie tą tajemnicę zachowa już dla siebie.
Czerwony telefon z obracaną tarczą, który słyszał wiele ważnych radosnych i smutnych informacji. Wszak telefon był wówczas rzadkością i nikt bez potrzeby nie rozmawiał przez długie minuty.
Tak, niektóre z ich były produktem masowym, czyli z encyklopedycznego punktu widzenia "bez duszy".
Jednak Mała Dziewczynka za nic na świecie nie wyrzuciłaby ich, chociaż niektórzy mówią: „po co trzymasz takie stare rupiecie? Kto teraz trzyma kryształy? Na co ci ten trzeszczący telefon z tarczą, którego już nie używasz?” A ona ich nie wyrzucam, bo wie, że tą rzecz lubili jej Dziadkowie, inną znowu jej  Babcie… To przecież jedyne co jej po nich pozostało, nie licząc fotografii w kolorze sepii i tych późniejszych czarno-białych. 
Gdyby ktoś spytał Małą Dziewczynkę o to co zabrałaby, gdyby mogła wziąć z mieszkania tylko parę rzeczy, to te przedmioty, zdjęcia i listy byłyby na pierwszym miejscu.
Tak, Mała Dziewczynka jest sentymentalna, zbyt często odwraca się wstecz… Jednak za dzisiejszym życiem nie nadąża. Czasem gubi drogę, zatrzymuje się i boi się spojrzeć co jest za zakrętem.
Stare przedmioty mają duszę. Zdaniem Małej Dziewczynki oznacza to, że każda rzecz pozornie już bezużyteczna niesie ze sobą jakąś historię. Czasem nie dbamy o rzeczy materialne psujemy, niszczymy, nie szanujemy, nie naprawiamy, kupujemy nowe. A przecież należy  pamiętać, że każdy przedmiot swoim wyglądem odzwierciedla zachowanie jego właściciela. Biorąc pod uwagę np. stary zabytkowy zegar, który widział już niejedno, może nawet przeżył wojnę, zamieszki, wysłuchiwał rodzinnych kłótni, spoglądał na zakochane pary, wybijał czasem złą lub dobrą godzinę... I taki zegar, niby niepozorny przedmiot, a przeżył więcej niż niejeden z nas.
Jak pisał Leopold Staff czasami patrzymy na coś, co wydaje się nam bezużyteczne. A potem, gdy słyszymy historię i dowiadujemy się, co się za nią kryje, patrzymy na te rzeczy inaczej.
Dzieciństwo
Poezja starych studni, zepsutych zegarów,
Strychu i niemych skrzypiec pękniętych bez grajka,
Zżółkła księga, gdzie uschła niezapominajka
Drzemie były dzieciństwu memu lasem czarów…

Zbierałem zardzewiałe, stare klucze… Bajka
Szeptała mi, że klucz jest dziwnym darem darów,
Że otworzy mi zamki skryte w tajny parów,
Gdzie wejdę blady książę z obrazu Van Dycka.

Motyle-m potem zbierał, magicznej latarki
Cuda wywoływałem na ściennej tapecie
I gromadziłem długi czas pocztowe marki…

Bo było to jak podróż szalona po świecie,
Pełne przygód odjazdy w wszystkie świata częście…
Sen słodki, niedorzeczny, jak szczęście… jak szczęście…

23 komentarze:

  1. Bardzo ciekawy post. Uwielbiam stare rzeczy, składam, gromadzę, każda ma swoją historię i już dziś martwię się o ich przyszłość. Synowie mają wielki szacunek dla tych domowych muzealiów, a jak na to popatrzą kolejne pokolenia... póki co, pieczołowicie chronię...I też, jak Ty, myślę zawsze o ich Właścicielach, o ich życiu i marzeniach...wierzę, że się cieszą tym moim działaniem.

    OdpowiedzUsuń
  2. Od dawna lubię ten wiersz Staffa. Nawet nauczyłam sie go na pamieć, bo ma on w sobie taki klimat, zawiera taką opowieść, któa porusza moje uczucia, moje najlepsze wspomnienia.
    Dawne czasy, stare przedmioty z duszą...Dzis tego coraz mniej. Wiekszosc rzeczy jest nietrwała, jednorazowa, bez znaczenia. Ot, wykorzystać, zuzyć, kupić następne. Co gorsza taka filozofia nieprzywiązywania się dotyczy też często ludzi. Przyjaźni takiej na długie lata coraz mniej. Kolekcjonuje się znajomości, bardziej stawiajac na ich ilość, niz jakość. Czy to zaczęło sie od Facebooka i wiadomości tekstowych w telefonach? Powierzchowność i płytkośc króluje teraz wszędzie. A sentymentalizm stał sie bardzo niemodny.
    A co z poezją starych studni i zepsutych zegarów? Myslę, że ona jest, trwa, ale szepcze cichutko i tylko nieliczni chcą i potrafia ją usłyszeć.
    Pozdrawiam Cię szeptem...

    OdpowiedzUsuń
  3. Masz rację, lubimy przedmioty z duszą, może dlatego tak chętnie odwiedzamy skanseny i muzea.
    Wiele osób próbuje zamienić swoje małe mieszkania w blokach w dawne pokoje jak za czasów pradziadków, ale to nie ten klimat i nie to otoczenie za oknem.
    Uciekając przed zgiełkiem współczesnego świata, próbujemy wracać we wspomnieniach w świat inny, bardziej przyjazny.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ismeno wspaniały wpis. Nie po drodze mi z nowoczesnym stylem. Wolę przedmioty z duszą, mogłabym nawet zamieszkać w skansenie. Widziałam filmik pani, która znalazła u mamy w piwnicy kryształy, za jej zgodą zabrała do swojego domu i zaczęła używać do cukierków, owoców itp. Udało mi się kupić łyżeczki znanej firmy z okresu PRL, w stanie nowym, nieużywane, oryginalnie zapakowane. Czasem niedrogim kosztem uda się coś ocalić. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  5. Oh, we are drawn to old things. It could be it's history. It's function or just good memories. It does have its place. A certain nostalgia we yearn for. Thanks so much for the beautiful post.

    OdpowiedzUsuń
  6. Jeśli chodzi o kryształy, to podobno znów stają się modne.
    Bardzo interesujący post.
    Serdecznie pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  7. "Przedmioty mają duszę", jeśli ktoś nadaje im wartość sentymentalną, czyli stają się ważne dla tego kogoś z jakichś powodów. 😀 Wybór wierszy jak zwykle znakomity. Mistrzostwo świata. ❤️

    OdpowiedzUsuń
  8. Bardzo poruszył mnie ten wiersz Szymborskiej...
    Też lubię stare przedmioty, takie z historią. A z drugiej strony tak sobie myślę, że one "żyją" tylko wtedy, gdy są używane i bez ludzi stają się bezużyteczne, choć piękne.
    Riv

    OdpowiedzUsuń
  9. Przeczytaj mój stary post pt. "Pani szafa", który podejmuje podobne dylematy. Kocham przedmioty z duszą i lubię je gromadzić. Kocham targi staroci i , chociaż bardzo się bronię, nie ma takiej siły, abym czegoś nie kupiła :)
    Bardzo lubię też dawać im drugie życie, często inne przeznaczenie. To jakby przedmiot zyskał nowego/nową pana/panią i nową miłość... To jest piękne! Pozdrawiam Cię gorąco!

    OdpowiedzUsuń
  10. "Haczka" i "ryczka"? Co to za słowa?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haczka, to motyczka do usuwania chwastów, a ryczka, to mały taborecik, stołek, niski, taki podnóżek, zwykle z otworem w środku, żeby szybko chwycić i przenieść. To słowa z gwary wielkopolskiej.

      Usuń
  11. Ależ Ty pięknie wszystko opisałaś Ismeno...
    Stokrotka

    OdpowiedzUsuń
  12. Trochę mam wokół siebie przedmiotów z duszą. Pytanie tylko czy to nadanie przeze mnie im pojęcie takie czy jednak mają w sobie coś wyjątkowego.

    W sumie Kayah i Piasek jako prowadzący wypadli średnio także moim zdaniem.

    Pozdrawiam!
    https://mozaikarzeczywistosci.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  13. Stare rzeczy lubię oglądać i podziwiać gdzieś indziej, ale nie otaczam się nimi. Dla mnie rzecz ma być praktyczna.

    OdpowiedzUsuń
  14. To prawda, że niektóre przedmioty mają duszę. Szczególnie te, które mają swoją historię i wartość sentymentalną czy symboliczną.

    OdpowiedzUsuń
  15. Ja bardzo lubię targi staroci, lubię przeglądać i oglądać takie przedmioty z poprzednich epok, ale niekoniecznie lubię je gromadzić. Takie wspomnienia zachowuję na zdjęciach i w zakamarkach pamięci, staram się nie gromadzić różnych przydasi i innych takich drobiazgów.
    Pozdrawiam Cię cieplutko.

    OdpowiedzUsuń
  16. Rzeczywistość często jest bezduszna, piękne wiersze

    OdpowiedzUsuń
  17. Ja też uwielbiam stare przedmioty. Mam słabość do pchlich targów. Największym sentymentem darzę jednak przedmioty rodzinne- okulary mojej prababci, fajkę dziadka, pierścionek, który babcia dostała od dziadka w dość zabawnych okolicznościach. Pielęgnuję te rzeczy, bo w nich kryje się nasza historia.

    OdpowiedzUsuń
  18. Dużo osób pisze, że ma słabość do przedmiotów z duszą i może faktycznie cos w tym. jest. Pchli targ w mojej okolicy jest oblegany

    OdpowiedzUsuń
  19. Piękne wiersze wybrałaś :) Mam tak samo, jak Ty. Przedmioty z domu rodziców saą wręcz moimi amuletami. Może nie są bardzo zabytkowe, ale dla mnie są wspomnieniami bardzo szczęśliwego dzieciństwa. Najwięcej ich w kuchni. Nie kurzą się w witrynkach, używam ich na co dzień. One "żyją". Część zastawy ma już 70 lat (jeszcze nie zabytki) ;) Oczywiście zostawiłam te najładniejsze i cenne dla mnie. Z różnych kompletów zostały pojedyncze sztuki, ale dla mnie to nie ma znaczenia. Mam też małe drewniane rzeźby, akwarele i grafiki, które stały, wisiały w domu rodziców. Z domu babuni mam tylko starą fotografię dziadka z niewoli rosyjskiej z I wojny światowej (był z Wielkopolski, więc musiał walczyć w pruskim wojsku). Mam wielki sentyment do przedmiotów. Prawie płaczę nad każdym zbitym kubkiem czy talerzem. Zwykle każdy z tych przedmiotów miał jakąś historię. Ale czasu nie zatrzymamy. Świat pędzi do przodu.

    OdpowiedzUsuń
  20. Bardzo lubię moje pamiątki po dziadkach, którzy mieszkali tu gdzie teraz ja mieszkam z rodzinką. Zostały mi po nich piękne zdjęcia, resztki starej zastawy obiadowej, niektóre garnuszki, które strasznie lubiłam jako dziecko. Jest też kolekcja monet dziadka, które zbierał od 74 roku. Wspaniałe pamiątki.

    OdpowiedzUsuń
  21. Jakie piękne i trafnie wybrane wiersze. Kocham przedmioty z duszą i lubię się nimi otaczać, a przede wszystkim porcelanę. Kiedyś była bardziej delikatna i finezyjna. Nieco zostało. Mam w domu trochę "skarbów", które mają swoją historię. Wszystko jest w użyciu. Przypominają mi moich bliskich i nie chcę się z nimi rozstawać. To nic, że trend za trendem. Mam trochę nowości, ale to nie jest to samo. Kawa z mamusinej filiżanki smakuje znacznie lepiej i zupa z talerza z porcelany z lat sześćdziesiątych również, bo jadali z nich rodzice. Może jestem nazbyt sentymentalna, ale się już nie zmienię. Pozdrawiam serdecznie:):):)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każdy pozostawiony ślad