Trzymam w ręku stos kartek z kalendarza
zapisanych wszystkimi barwami pór roku
w których radość przeplata się w nadzwyczajny sposób
z troską by nic się nie zagubiło.
Spoglądam w kartki
odbijające blask złota granitów
i serc bez których
nie zabłysną żadne kamienie świata.
W moich kartkach z kalendarza
jest jeszcze wiele słów i myśli
ofiarowanych w podzięce
za najpiękniejsze barwy i pory roku
ciągle przypominające mi
kim byłabym bez innych.
Basia Wójcik
Właśnie trzymam taką kartkę w ręce.
Za chwilę grudzień, ostatnia moja historia z cyklu o miesiącach i jak co roku zerwę również ostatnią kartkę w niektórych moich kalendarzach. Tak, niektórych....
Najważniejsza będzie ta za niecały miesiąc, tuż przed świętami. Jednak dzisiaj nie będę pisać o moich urodzinach, bo zabrakłoby mi czasu na dzisiejszą opowieść.
Dziś postanowiłam utkać opowieść o kalendarzach.
Zastanawiam się tylko, dlaczego? Przecież oprócz aniołów od lat zbieram także kalendarze z ciekawymi widokami. Mam ich... No właśnie ile? każdego roku jest ich przynajmniej kilkanaście...
Moje kalendarze pełne są pięknych, różnorodnych zdjęć i obrazów nie tylko przedstawiających różne zakątki na świecie. Niektóre zawierają wiersze, ciekawe myśli.... można też w nich znaleźć wiele interesujących, nie tylko praktycznych informacji.
A kiedy i jak to się zaczęło? Nie pamiętam. Zawsze lubiłam kolekcjonować ładne obrazki. I tak już mi pozostało... Zwłaszcza, że w przeciwieństwie do obrazów, kalendarze przynajmniej raz na miesiąc umożliwiają mi coraz to inny widok. Wraz z kolejnymi tygodniami lub miesiącami zmienia się obraz na który patrzę.
Już teraz zastanawiam się, gdzie powieszę te w Nowym Roku. Muszę jednak jeszcze zaczekać, bo do końca roku mogą pojawić się jeszcze kolejne. Mam jednak nadzieję, ze i tym razem nie zabraknie mi pomysłów, gdzie je powiesić, postawić.
Teraz, o tej porze, jak co roku kupujemy kalendarze adwentowe. Ja to robię od lat. One tera królują.
Kalendarz adwentowy
nadejdzie wieczorem
niespodziewanie jak spadający liść
poruszający się pod wpływem wiatru
obnażającego drzewa
nadejdzie o poranku
jak mróz dla spękanej ziemi
co otwiera się na świeżość rosy
i okalającą pola mgłę
nadejdzie jak ciemność
gdy czerwone Słońce
ustąpi miejsca księżycowi
na puchowo - śniegowym niebie
pod postacią dziecka
światła rozjaśniającego mrok codzienności
wejdzie do naszych serc
nieoczekiwanie
znalezione w Internecie
Kalendarze to często obowiązkowe wyposażenia mieszkania, domu. Zmieniają się wraz z kolejnymi epokami, a po latach mogę też stanowić cenną pamiątkę. Kalendarze mogą też opowiedzieć ciekawe historie z przeszłości. Niezmiennie bowiem zapisujemy tam najważniejsze wydarzenia, terminy i sprawy do załatwienia. Szukamy w nich dat imienin i świąt. Bez niego wręcz nie wyobrażamy sobie życia. Nie jest ważne, czy kalendarz wisi na ścianie, stoi na biurku, czy coraz częściej jest schowany w telefonie komórkowym. Z nim planujemy wakacje, spotkania, pracę... Często zatem można tam znaleźć wiele informacji, niekoniecznie związanych z czasem.
Najprościej słowo "kalendarz" określa umownie przyjętą w danej społeczności,kulturze rachubę czasu. Dzieli ona czas na powtarzające się cyklicznie okresy, związane najczęściej z cyklami przyrody. Nazwa pochodzi od rzymskiego słowa „kalendy” (pierwszy dzień każdego miesiąca) bądź według innych źródeł od łacińskiego "callendarium" (chronologiczny zestaw dat).
Kalendarze dzieli się na różne typy, np. w zależności od:
1) sposobu określania długości roku w związku z długością i liczbą miesięcy, poprzez odwołanie się do wielokrotności faz Księżyca, czy też do pozornego ruchu Słońca na niebie. Z tym też związany jest miesiąca na tygodnie lub dekady.
2) sposobu określania początku rachuby czasu (ery):
- linearne – lata liczone są ciągle od jakiegoś wydarzenia historycznego np. od narodzenia Chrystusa (kalendarz gregoriański), od ucieczki Mahometa z Mekki do Medyny (kalendarz muzułmański), bądź niedawnego wstąpienia ostatniego władcy na tron (kalendarz japoński),
- cykliczne – gdzie lata liczy się w powtarzających się cyklach, np. 12-letnich, 60-letnich itp. (np. kalendarz chiński, kalendarz Majów, kalendarz balijski).
A jaka jest ich historia? Nie jest łatwo, a raczej wręcz niemożliwe aby w jednej opowieści zawrzeć wszystkie informacje. Więc dzisiaj tylko te najważniejsze informacje.
Kalendarze powstawały różne i zależały od miejsca i kultury, w której zostały powołane do życia.
Jednym z pierwszych był kalendarz egipski. Powstanie tego kalendarza datuje się na okres około 3000 roku p.n.e. Stanowił kombinację kalendarza księżycowo-słonecznego i agrarnego, opartego na cyklu wylewów Nilu. Tam też najwcześniej zwrócono uwagę na cykl, w którym Ziemia obiega Słońce.
Najbardziej znany na świecie jest kalendarz gregoriański, używany powszechnie w dobie globalizacji. Do użytku wprowadził go papież Grzegorz XIII w 1582 roku. To kalendarz słoneczny, a powstał jako zreformowany kalendarz juliański. Ten ostatni spóźniał się o jeden dzień raz na 128 lat. Gregoriański spóźnia się dzień, ale tylko raz na 3000 lat.
Kalendarze od zarania związane były z bóstwami i panującymi władcami. To władcy wyznaczali rytm życia poddanych. Dzięki temu dopiero od 153 roku p.n.e. świętujemy przybycie nowego roku 1 stycznia. Dlaczego? Bo tego dnia w Rzymie obejmowali urząd nowi konsulowie. Wcześniej rok zaczynał się 15 marca i obchodzony był jako idy marcowe. To właśnie Juliusz Cezar przeniósł pierwszy dzień nowego roku, wszak sam był konsulem. Jednak i tak idy okazały się dla niego wyjątkowo pechowe
Kalendarz juliański to kalendarz słoneczny opracowany na życzenie Juliusza Cezara przez astronoma Sosygenesa i wprowadzony w życie w roku 45 p.n.e. Kalendarz ten był z dwunastoma miesiącami i 365 dniami wraz z dodatkowym dniem co 4 lata. Kalendarz juliański został zastąpiony przez kalendarz gregoriański. Do dzisiaj jednak niektóre kościoły wciąż posługują się tym kalendarzem. W Polsce nadal używają go niektórzy członkowie Kościoła prawosławnego i Kościoła greckokatolickiego, a więc obrządku wschodniego. Dzięki juliańskiej rachubie czasu grekokatolicy wciąż czekają na święta Bożego Narodzenia, które obchodzą 7 stycznia. Korzystanie z kalendarza juliańskiego nie jest wygodne, ale grekokatolicy nie chcą go porzucać, choć członkowie ich Kościoła w Ameryce i Kanadzie skorzystali z reformy gregoriańskiej. I warto dodać, że polscy grekokatolicy cieszą się, że 6 stycznia jest dniem wolnym od pracy. Przecież to ich wigilia Bożego Narodzenia.
Ale te informacje można znaleźć w Internecie.
KALENDARZ
Otwiera życia kolejny rozdział,
nowy kalendarz a w nim pytanie,
ile i jakich będzie miał dni,
i co się z tobą w tym roku stanie?
Masz swoje plany, postanowienia,
chciałbyś odgadnąć co zapisane,
byś mógł odwrócić pechowy los,
lecz kartki milczą zaczarowane.
Kiedy w tej ciszy się zastanawiasz,
czy tylko biernie masz kartki zrywać,
wiedz, że kalendarz wyznacza czas,
na swoje życie sam musisz wpływać.
znalezione w Internecie
Najważniejsze dzisiaj to historia moich kalendarzy. Od czego się ona zaczęła?
Moja miłość do kalendarzy zaczęła się na pewno od tego pierwszego w mieszkaniu moich Dziadków. Każdego roku był tam kalendarz z kartką na każdy dzień. Każdego poranka Dziadek lub Babcia odsłaniali nowy dzień. Podobnie jak nakręcanie zegara, był to codzienny rytuał, na który czekałam z bijącym sercem. Czekałam na informacje zawarte na odwrocie.
Miałam wtedy poczucie, że jestem we właściwym miejscu i czasie. A przede wszystkim z ukochanymi osobami.
Teraz uświadamiam sobie, że od lat w moim mieszkaniu nie ma i nie było takiego kalendarza. Może podświadomie tego nie chciałam. Przecież z każdą kartą moje serce by drgało...
Może jednak warto spróbować i zobaczyć jaki będzie efekt?
Ale czy odważę się? Czy jestem na to przygotowana?
KARTKI Z KALENDARZA
Kartkę z kalendarza, wyrywasz codziennie.
Czynność tę od lat, powtarzasz niezmiennie.
Lecz każda karteczka, powie coś innego,
Kiedy ją przeczytasz, wiesz już coś nowego.
Wiesz o imieninach, jaką mamy datę,
Ale też i o tym, czym nakarmić tatę.
Również o tym kiedy, wiosna nas przywita,
O tym, że agawa, raz w życiu zakwita.
Są tam też rocznice, ważne i mniej ważne
I opisy z życia, też na niepoważnie.
Kartki z kalendarza, choć tak bardzo małe,
Wiedzę nam poszerzać, będą przez rok cały
znalezione w Internecie
Uwielbiam kalendarze z kartką na każdy dzień i informacjami na odwrocie. Nie znoszę tych nowoczesnych "Trójdzielnych". bo to moim zdaniem strata papieru. Reklama znowu mi przeszkodziła w przeczytaniu całości, ale była mowa o Twoich urodzinach. Jeżeli mieszczę się w dopuszczalnych 10 dniach, to życzę Ci zdrowia, pogody ducha, pięknych, ciekawych postów i oczywiście spełnienia marzeń. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńRodzice mają kalendarz ze zrywanymi kartkami, w większości to ja mam przyjemność wyrywania kartek. Ja mam kalendarz w formie terminarza, a i tak człowiekowi czasem coś umknie. Pozdrawiam Ismeno.
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńJa już kupiłam kalendarz na następny rok. Jednak z każdym kolejnym rokiem z przerażeniem odkrywam, że czas nieubłaganie pędzi coraz szybciej i szybciej. I chyba nic nie jest w stanie go zatrzymać.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ciepło
Piękna pasja- kalendarze...niektóre z nich zatrzymuję bo żal mi ich wyrzucić, są piękne, albo też oznaczają szczęśliwy dla mnie rok, jak np. lata narodzin moich Wnuków. W pokoju Mamy wisi kalendarz z kartką kwiecień 2015 i zdjęciem schorowanego św. Jana Pawła.Od dnia śmierci Mamy kalendarz wisi nieporuszony...
OdpowiedzUsuńMój wisi w kuchni na centralnym miejscu....a pasje masz świetną i jak widać jedno z wielu.... dzieki za garść informacji, podeślij adresik, jak będziesz grzeczna to może Mikołaj przyjdzie z niespodzianką ściskam Dusia
OdpowiedzUsuńW kalendarzach prowadzę notki, do których często wracam, przypominając sobie minione....
OdpowiedzUsuńKocham kalendarze z morzem i górami. Wieszam je sobie by patrzeć na widoki. Jakoś mnie nie bardzo interesuje upływ czasu. Choć ostatnio kupiłam sobie taki fajny, różowy, w formie organizera i w nim organizuję. To nowość dla mnie ;)
OdpowiedzUsuńBez kalendarza nie wyobrażam sobie domu, ale kupujemy zawsze z widokami, czasem to góry, czasem drogi i ścieżki, czasem morskie widoki. Może dla przedłużenia wakacyjnych wrażeń, może dla poszerzenia widoku za oknem.
OdpowiedzUsuńKiedyś w kuchniach królowały wydzierane z przepisami i ciekawostkami, teraz sporo charytatywnych, co kto woli...
Bywałam obwieszona kalendarzami, bo lubiłam kupić z miejsc, w których byłam, a jeszcze rodzinka i znajomi darowali. W tym roku też mam nadmiar kalendarzy;) Wiszą w kuchni i w pokojach. Zamieniam czasem te kalendarze, wybieram te widoki, które bardziej mi się podobają. Co robisz z kalendarzami, które już zakończyły swoją funkcję informacyjną, zdezaktualizowały się? Jeśli zbierasz, to może kilka moich przygarniesz? Ten nowy z Nowej Zelandii jest super. Oj, chciałoby się tam pojechać...Ściskam ciepło!
OdpowiedzUsuńKalendarze tyle teraz jest różnych każdy znajdzie coś dla siebie tak by cały rok był wygodny ;) Ja lubię z cytatami... Pozdrawiam jeszcze jesiennie
OdpowiedzUsuńWitaj Ismenko 😃
OdpowiedzUsuńJa zawsze mam taki ścienny i taki zeszytowy żeby w nim zapisywać różne rzeczy. Bardzo lubię kalendarze z krajobrazami i z koniami, nie rzadko z górami jak się domyślasz 😃 Piękny ciekawy wpis. Pamiętam że o kalendarzach uczyłam się na studiach na takim przedmiocie jak Podstawy nauki o książce.
Kalendarze bardzo, bardzo lubię. Zawsze mam ich kilka. Malutki w torebce, obowiązkowo duży na ścianie w kuchni, gdzie zapisuję najważniejsze do załatwienia sprawy, żeby były na widoku dla wszystkich domowników i ze 2 różne na biurku, w tych uwielbiam notować różności, nawet to co zaplanowałam na obiad :))) Mam też kalendarz biodynamiczny, w którym notuję sprawy związane z ogrodem i czytam o wpływie faz księżyca na pielęgnację roślin :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ciepło, Agness:)
Nie wyobrażam sobie mojego mieszkania bez kalendarza. Już od dawna kupujemy kalendarze trzyczęściowe, bo są praktyczne.
OdpowiedzUsuńMoi uczniowie zawsze w styczniu przynosili mi do gabinetu zużyte kalendarze z pięknymi widokami, które wykorzystywałam na gazetki ścienne.
Miłego grudnia.
Ja też nie wyobrażam sobie swojego domu bez kalendarzy. Mam do nich słabość. Wybieram je bardzo starannie bo mają cieszyć moje oczy przez cały rok. Podobnie jak Agness mam w torebce maleńki kalendarz w który zapisuję ważne wizyty, terminy, oczywiście jest ogrodniczy z fazami księżyca, w kuchni kulinarny,na biurku wielokartkowy a w "świetlic"y zawsze jest z zagranicznych wojaży. Nigdy nie kupuję kalendarzy jednodniowych zrywanych bo żal mi wyrzucanej kartki.
OdpowiedzUsuńSerdecznie pozdrawiam:)
Naprawdę świetnie napisane. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuń