sobota, 7 listopada 2020

Jesienna nostalgia

Listopadowe myśli
W płomieniu świecy
dopalają się rozmowy niedokończone
na które z szelestem
spada jesienny liść
pożółkły jak kartki listów
zawierających wieczną miłość
listopadowy wiatr odwraca wspomnienia
by przydać im tylko ciepłe barwy
pośród alejek zasypanych jesienią
spotykam dawne słowa
spojrzenia oczekujących oczu
i mądrość, której nie zagłuszą
kolejne zimy
biała brzoza o złotych warkoczach
podsłuchuje moje rozmowy
ze światem odbitym w blasku świecy
stary dąb puka żołędziami
do serc żyjących
bo zmarli rozumieją mowę wiatru
jesienny cmentarz
widziany przez okna naszego życia
rozbłyska światełkiem nadziei
zobacz
znów spadł kolejny liść
na którym zapisano najpiękniejszy wiersz
który cicho poszybuje
do nieba...
Basia Wójcik
Dzień mija za dniem całkiem niepostrzeżenie. Z dnia na dzień słońca jest coraz mniej. Dni stają się coraz krótsze. Także i ja spowolniałam. Do tego pomału dopadła mnie listopadowa nostalgia.
Ostatnio zatem jesienne smuteczki snują się po moich stronkach.
Listopad, zwłaszcza jego pierwsza połowa, to dla mnie szczególny czas. Jest on pełen nostalgii, melancholii, wspomnień…
Niestety ten nastrój ma na mnie duży wpływ, zwłaszcza, że to czas smutnych rocznic.
Te dni... Chłodne, ale nie zimne, lekko przymglone, z delikatnymi promykami słońca.
Ze smuteczkami wspomnień i mgiełką melancholii rozsnutą wśród rozświetlonych już kolorowymi zniczami cmentarzy… Te dni niedługo zaraz po Wszystkich Świętych i Zaduszkach, to kolejna pora na zadumę o ulotności chwil i przemijaniu. To taki czas, gdy myśli biegną znowu do tych, których nie ma już wśród nas.
Mijają kolejne smutne rocznice przypominające o tych których znałam zbyt krótko.
W tych dniach, o wiele bardziej niż kiedy indziej, uświadamiam sobie, jak ulotne są chwile, które spędzamy z najbliższymi, jak kruche jest życie.
Przecież jeszcze "wczoraj" byliśmy razem. Już tyle lat minęło, gdy odeszli w te listopadowe dni. Powoli zaciera się w mojej pamięci ich obraz, ale z drugiej strony częściej napływają wspomnienia wydarzenia z czasów mojego dzieciństwa. Jak każdego roku wspomnienia powracają jak bumerang. Uderzają w moją codzienność i ciągną mnie w przeszłość. A ja jak zawsze bez oporu poddaję się i daję się prowadzić wstecz. Wtedy częściej żyło się chwilą, każdym zapachem, widokiem czy dźwiękiem. Teraz bowiem pędzimy i jesteśmy nieuważni na świat dookoła.
Przychodzimy odchodzimy
leciuteńko na paluszkach
szczotkujemy wycieramy
buty nasze twarze nasze
żeby śladów nie zostawić
żeby śladu nie zostało

Miasta nasze domy nasze
na uwięzi się kołyszą
tuż nad ziemią ledwo ledwo
jak wiatr mały to nie widać

A jak wielki wiatr się zdarzy
wielka bieda – puszczą cumy
zatrzepoczą się zatańczą
miasta nasze domy nasze
I polecą w stratosferę

Przygarbionych w pustym polu
bez oparcia bez osłony
bez niteczki choćby co by
przytwierdzała nas do ziemi
wiatr nas porwie i poniesie
za kołnierze podniesione
porozrzuca – gdzieś w przestrzeni

Nam to na nic – my przeczekamy
aż się skończy aż ucichnie
to wstaniemy otrzepiemy
rączki nasze klapy nasze
(żeby śladu nie zostało)
Od początku zbudujemy
miasta nasze domy nasze
sprzęty nasze lampy nasze
żeby wiatr miał czym kołysać...
znalezione w Internecie
Listopadowa nostalgia przysiadła obok mnie cichutko. 
Znowu  siedzę sobie w kąciku mojego świata i nachodzą mnie wspomnienia. Robi mi się smutno, tęskno za tym co odeszło na zawsze. 
Coś mi się wydaje, że o wiele łatwiej jest mi być pocieszycielką dla innych, a najtrudniej jest pomóc samej sobie.
Nawet, gdy jestem wśród bliskich nie pokazuję, nie przyznaję się do moich obaw, słabości. Przeważnie jestem postrzegana jako silna, pogodna, czasem mającą swoje humory i myśląca realistycznie osoba.
Pocieszycielką jestem mam nadzieję czasami dobrą, tylko nie zawsze ja sama stosują się do swoich własnych rad.
Ale  dam radę…. Życie przecież musi toczyć się dalej. Dzisiejsze smuteczki, to tylko takie moje chwile słabości, które miną jak tylko znowu ktoś lub coś uśmiechnie się do mnie. A już na pewno, gdy miną te listopadowe dni i do drzwi zapuka grudzień, mój grudzień.  
A co tam.... Niech wspomnienia krążą mi dziś po głowie. Przecież lubię tą moją nostalgię.
Nostalgia
pchnięta nutką nostalgii
cicho przemyka cmentarną aleją
chociaż wkoło tłum
nie widzi nikogo
zatopiona w myślach
pędzi przeszłości śladem
tańczące płomienie
malują obrazy
mateńka z uśmiechem na ustach
wyciąga dłonie
roztkliwia serce
łzą oko szkli
i twarz ojca
i babci
i dziadka
zaciska krtań
i boleść
i żal
tyle niewypowiedzianych zdań
tyle tęsknot
tyle ukrytych pragnień

cienie przeszłości przemykają przed oczami
ożywiają wspomnienia
w sercu bal

nagły powiew wiatru
zdmuchuje płomyki świec
za dymną zasłoną
znikają kochane twarze
pryskają jak bańka mydlana
pozostaje żałość
i tęsknota nieutulona

cicha modlitw
a
łagodzi ból
zapach zniczy
myśli jednoczy
opina klamrą przemijania
iskra wspomnień nie gaśnie
nadaje życiu sens

przemijanie
w życie wpisane
ci co odeszli wracają wspomnieniem
serca krzepią
otulają promieniem wiary
znalezione w Internecie

12 komentarzy:

  1. Mnie szczęśliwie nie dopada listopadowa nostalgia. Lubię wspominać, ale niekoniecznie w listopadzie.
    Serdecznie, Ismeno, pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Pięknym wierszem Basi przywitałaś nas Ismeno. Dla mnie jesień to trudny czas, ale nie będę Ci tu smęcić.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ostatni tydzień u mnie obfitował w tyle wieści o kolejnych śmierciach, że to już nie nostalgia, to rozpacz.
    Pogoda mglisto-wilgotna nie poprawia humoru, ratunek w książkach i w domowym azylu...

    OdpowiedzUsuń
  4. I ja wspominam...ktoś Bliski leży aktualnie pod respiratorem...czy wygra? nie wiemy...kocham listopadowe wędrówki po cmentarzach, czuję, że tam otacza mnie miłość...

    OdpowiedzUsuń
  5. Listopad ma w sobie tyle smutku i zadumy. Trudny to czas, zważywszy na to, co się wokół dzieje. Staram się być tą panną roztropną z dzisiejszej Ewangelii, w każdej chwili gotową na przyjście Oblubieńca. Chociaż tak bardzo nie chce się jeszcze odchodzić...
    Serdeczne uściski posyłam.

    OdpowiedzUsuń
  6. Jesień jest piękna i kolorowa, a listopad wprowadza zawsze w zadumę i pojawiaja się często mysli o egzystencji.
    Jesienne pozdrowienia.

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie na darmo wspominamy naszych zmarłych z początkiem listopada. Wszak pogodowa aura temu sprzyja.

    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  8. Z pamięci o bliskich utkana nasza tożsamość... Listopad to dla mnie miesiąc smutku i zadumy, jak zawsze dziękuję za ciekawy post. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Autorem tego pięknego tekstu "Przychodzimy, odchodzimy" jest J. Jęczmyk :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Piękny utwór Basi W., piękne pozostałe utwory...
    Listopad to bardzo trudny dla mnie czas. Jutro moja Córka Ania skończyłaby 38 lat...
    I tak jakoś łzy znów same płyną...

    OdpowiedzUsuń
  11. Dalam się zanurzyć Ismenko w twoje klimaty, bo mi tego trzeba. Ten 1-listopada był taki inny zupełnie od poprzednich. Raz ze nie dalo się iść na cmentarz a dwa że w tym roku zmarla moja mama. Ciężko tak jakoś odnaleźć w tym sens. Leci rok za rokiem, dzień za dniem i ciągle inaczej.
    Pozdrawiam serdecznie Kochana. Lecze przeziębienie a weny od pewnego czasu brak :(

    OdpowiedzUsuń
  12. Jesień bywa nostalgiczna, bo obfituje w długie wieczorki, szare czasem i nużące🍂🍁
    Serdeczne pozdrowionka zostawiam kochana, zdrówka życząc nieustannie😘🌼🌲

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każdy pozostawiony ślad