Witam cię kartek szelestem,
Tytułem na pierwszej stronie,
witam!
Bo po to przecież jestem,
I czytał!
Kiedy jesz obiad - na zdrowie!
Gdy chcesz się bawić - baw się!
Ja ci nie bronię!
Ale gdy chcesz mieć opowieść
O wszystkim, co najciekawsze -
Ja ci się skłonię!
Kiedy ci smutno będzie,
Kiedyś samotny, chory;
Bez przyjaciela -
Ja z tobą pójdę wszędzie,
Poprzez zimowe wieczory,
W kraje wesela.
Będziesz wraz ze mną oglądać
Baśnie i cuda, i dziwy
Na końcu świata
Po niebie, po morzach, i lądach
jako te ptaki szczęśliwe
będziemy latać.
Nigdy ci się nie znudzi!
Wędrówki po każdej kartce
Nie są tak straszne.
Przygody innych ludzi.
Są przecież nie mniej warte
Niż twoje własne.
Ja cię bez trudu nauczę
Tego, co przydać się może
Choćby po latach paru.
Ja tobie słowem, jak kluczem,
Cudowny sposób otworzę
pałace czarów.
Edward Szymański
Miało być dzisiaj o kolejnej cudownej roślinie. Wszak postanowiłam raz w miesiącu taką opowieść utkać, ale rano usłyszałam w radio, że jest Międzynarodowy Dzień Książki. Jak mogłabym o takim dniu pisać nie o książkach?
Książki, a raczej ich czytanie to duża część mojego życia. Kocham czytać książki, lubię uciekać w inny świat całym swoim sercem i duszą.
Książki dają mi możliwość odcięcia się problemów życia codziennego, dają mi niezapomniane wrażenia.
Nie wyobrażam sobie mojego życia bez książek. Bez telewizji, bez Internetu tak, ale nie bez książek.
Jak stale powtarzam od książek byłam, jestem i będę uzależniona. I nie mam zamiaru leczyć się z tego nałogu. Czas na książkę zawsze musi być choćby... Tego zostałam nauczona w dzieciństwie i nic tego nie zmieni.
Lubię wracać do sprawdzonych już autorów, a nawet już przeczytanych książek. Jednak zawsze z ciekawością sięgam po coś nowego, zupełnie nieznanego. I cieszę się, gdy jest to wybór trafiony.
Ostatnio przez przypadek wpadły mi ręce książki Alice Munro. I to był strzał w dziesiątkę. Zachwyciły mnie jej opowiadania. Cóż mogę o nich krótko napisać?
Kim jest ta pisarka?
Urodziła się w 1931 roku jako Alice Laidlaw. Wychowywała się w południowo-zachodnich lasach prowincji Ontario, w rodzinie pobożnych protestanckich farmerów.
Gdy Alice ma osiem lat, do jej rodzinnego Wingham przyjeżdża Lucy Maud Montgomery (moja ukochana pisarka z lat młodzieńczych). Na Alice duże wrażenie robi „Emilka ze Srebrnego Nowiu”. W 1989 roku pisze posłowie do nowego wydania tej powieści, jej zdaniem jednej z najwybitniejszych spośród kanadyjskich. Podkreśla motyw przemiany dziewczynki w pisarkę: „Emilka pod koniec książki mówi, że musi pisać – choćby nie wiadomo co – i my widzimy nie tylko, jak uczy się pisać, ale także jak odkrywa pisanie jako sposób na ocalenie samej siebie w świecie”. Nieprzypadkowo: pisanie jako sposób na (prze)życie wpisane jest także w jej biografię. W swoich książkach Montgomery zaledwie szeptała o tym, o czym Alice mówi głośno.
Alice Munro to chyba druga po Lucy Maud Montgomery sławna pisarka, która przybliża nam odległą Kanadę.
Kilkunastoletnia Alice, czując, że nigdzie nie pasuje, szuka swojego miejsca i znajduje je w literaturze. Pisze wiersze, odsyłane – jak w przypadku Emilki – przez czasopisma. Pisanie daje jej poczucie własnej wartości, stanowi rodzaj terapii pozwalającej odreagować problemy – biedę, w jaką po kryzysie i II wojnie światowej popadła rodzina Laidlawów, a przede wszystkim ciężką chorobę matki.
Studiowała na University of Western Ontario, równocześnie pracując m.in. jako kelnerka, bibliotekarka, a nawet zbieraczka tytoniu.
Pierwsze jej opowiadanie ukazało się na łamach studenckiego czasopisma, ale jego autorka nie zagrzała długo miejsca na uniwersytecie. Porzuciła uniwersytet na początku lat pięćdziesiątych, gdy poznała swego pierwszego męża, i wraz z nim przeprowadziła się do Kolumbii Brytyjskiej
W wieku 26 lat miała dwie córki i mieszkała w Vancouver u boku męża, Jamesa Munro. Dawne ambicje zeszły na dalszy plan, choć Alice nadal tworzyła, konsekwentnie starała się zapisywać określoną liczbę stron każdego dnia.
W latach siedemdziesiątych, wraz z drugim mężem, powróciła do Ontario, gdzie mieszka do dziś. Wykładała gościnnie na wielu kanadyjskich uczelniach.
Na sukces musi jednak czekać. Opowiadania, które pisze wracają tak szybko. Trzydziestoletniej Alice ktoś z rodziny sugeruje, żeby rzuciła pisanie. Alice jednak nie posłuchała. I słusznie, było warto. Przełomowy okazuje się rok 1968 i nagrodzony prestiżową Governor General’s Award debiutancki tom „Dance of the Happy Shades”, wydany w momencie, gdy zaczyna się rozpadać jej pierwsze małżeństwo. Po rozwodzie z pierwszym mężem pisanie staje się dla Alice Munro dosłownie sposobem na przeżycie.
Alice zawsze trzymała się na uboczu współczesnego świata, nie udzielała wywiadów.
Pytana, dlaczego pisze opowiadania, mówiła: ''Tak widzę życie. Ludzie zmieniają się, kształtują na nowo po kawałku, robiąc rzeczy, których nie rozumieją. Powieść ma spójność, której nie widzę wokół siebie''
Jak Pory roku Vivaldiego
Zmienia się światło w twoich oczach
Powiedz mi życie coś miłego
Nie pędź tak, proszę, daj odpocząć
Życie, życie jest nowelą,
której nigdy nie masz dosyć
Wczoraj biały, biały welon
Jutro białe, białe włosy
Życie, życie jest nowelą
Raz przyjazną a raz wrogą
Czasem chcesz się pożalić,
ale nie masz do kogo
Każda rodzina jest jak drzewo
Łamie się chwieje, czas je zmienia
Jak w "Porach roku" Vivaldiego
Szczypta zachwytu, łyk cierpienia
Życie, życie jest nowelą,
której nigdy nie masz dosyć
Wczoraj biały, biały welon
Jutro białe, białe włosy
Życie, życie jest nowelą
Co wciąga jak rzeka
Chciałbyś dziś znać przyszłość
Lecz musisz poczekać
Jacek Cygan
Znana amerykańska pisarka Cynthia Ozick nazwała Alice Munro - „naszym Czechowem”. Również John Updike przyrównał ją nawet do Czechowa.
Rzeczywiście, Alice Munro wykazuje się niezwykłą wrażliwością, prostotą stylu i wspaniałą techniką pisarską.
Od rosyjskiego mistrza niewątpliwie nauczyła się słuszności maksymy "sztuka pisania jest sztuką skracania". Dobrze czuje się w krótkich formach.
Jednak dla mnie blisko jej do autorki „ani z Zielonego Wzgórza” . Podobnie jak Lucy Maud Montgomery snuła opowieści z Avonlea, tak Alice Munro snuje opowieści z owej kanadyjskiej prowinicji lat czterdziestych i pięćdziesiątych. Poznajemy historie kobiet i dziewcząt, które są tak naprawdę historiami na wskroś uniwersalnymi. Pisarka pokazuje trudy i pułapki wkraczanie w dorosłość. Obserwujemy dorastanie bohaterek, ich zmaganie się ze sobą, z codziennością. Wraz z nimi obserwujemy otaczające je kobiety: młode i stare, wierzące i niewierzące, wariatki i te, co uchodzące za normalne, mężatki i stare panny, podlotki i dojrzałe kobiety, ciotki, nauczycielki, sąsiadki, koleżanki. Pisarka mierzy się ze wszystkim tym, o czym zwykle się nie mówi lub nie chce się mówić.
Niekiedy można odnieść wrażenie, że w jej opowiadaniach to mężczyzna jest stroną optymistyczną, która wiąże się z pozytywnym nastawieniem do świata. Rzadko jest outsiderem, żyje w zgodzie ze światem. Inaczej jest z kobietami. Zajmują one szczególne miejsce w tekstach pisarki. Nieraz płacąc wysoką cenę za naruszenie konwencji, wyjście poza rolę, jaka została im narzucona. Są sfrustrowane i nie chcą przystawać do tradycyjnych ról. Często czują się zagubione, przytłoczone smutną rzeczywistością, zmagają się z codziennymi problemami. Szukają własnej ścieżki, próbują znaleźć choć odrobinę prawdziwego uczucia. Czasami jednak decydują się bronić swej godności.
Munro opisuje zwykłe życie, społeczne relacje, dylematy i wybory postaci pozbawionych wszelkiego heroizmu. Bezbarwność małych miasteczek, przeistaczająca potęga seksu i problemy kobiet starających się zrobić coś po swojemu w świecie rządzonym przez mężczyzn.
Bohaterowie opowiadań Munro to zwykli ludzie. Nawet i ja odkryłam wiele moich cech, problemów, odczuć. W każdym z nich jest coś, co każe zatrzymać się na chwilę zastanowienia. Każde z nich kończy się pewnym niedopowiedzeniem, że można sobie samemu opowiedzieć swój własny dalszy ciąg. Pozostawienie takiej możliwości bardzo mi się podoba. Dzięki temu te opowiadania wcale tak szybko się nie kończą, ale trwają we mnie jeszcze przez jakiś czas po przeczytaniu.
Jednak sama pisarka nie lubi, gdy mówi się, że nikt tak jak ona nie potrafi dostrzec niezwykłości życia zwykłych ludzi: ''Nie rozumiem pojęcia zwykli ludzie. Wszyscy jesteśmy wyjątkowi''. Może to i prawda…..
Alice Munro to dla mnie jedna z najważniejszych autorek opowiadań. Jej historie są bogate w treść niczym powieści. Niektórzy określają je jako gęste. Skupia bowiem całe życie na kilkunastu stronicach, ukazując przemiany, którym ono podlega.
Alice Munro należy cytować, bo cytat lepiej niż opis odda szlachetną spontaniczność jej prozy.
"The New York Times"
Nawet opis prostego życia u Munro zyskuje psychologiczną głębię.
"The Observer"
Munro jest iluzjonistką, której sztuczek nie da się rozszyfrować.
"The Washington Post"
Alice Munro daje niezbity dowód, że jak nikt inny potrafi uchwycić istotę ludzkiej natury w najróżniejszych naszych zachowaniach. Trudno sobie wyobrazić żywszy zmysł obserwacji .
„Houston Post”
Munro podgląda swoich bohaterów zatrzymanych w kadrach pomiędzy poobiednim zmywaniem naczyń a decyzjami, które na zawsze zmienią ich los.
Piotr Stasiak „Polityka”
Alice Munro to autorka, która przede wszystkim szanuje czytelnika. Literatura jest tu tym, czym była od zawsze – komunikatem między autorem a odbiorcą, który widzi, czuje i stara się zrozumieć bohaterów opowiadań.
Wojciech Chmielewski
O Munro mówi się, że jest mistrzynią anegdoty i właśnie wokół anegdoty buduje ona treść swoich opowiadań, porównywanych do miniatur Vermeera – jest w nich zawarta cała gama emocji, wszystkie odcienie relacji międzyludzkich
Katarzyna Kazimierowska
Niektóre z tych historii są bliższe mojego życia niż inne, ale żadne nie są tak blisko, jak ludziom wydaje się, że są. Zawsze jednak piszę o momencie życia, w którym jestem
Alice Munro
Usiądź na trawie, posłuchaj wiatru pieśni,
Zamknij oczy, niech ciepło słońca cię unosi
Przyroda obejmie, wciągnie, porośnie
Kołysz się wraz z brzozami, stań się jedną z nich,
Daj schronienie ptakom, niech cię mrówki łaskoczą,
A później idź przed siebie, przez pola, znacząc je swoim śladem
Zostaw zgiełk, zostaw szum i sztuczność
Wciągnij zapach życia
Wstań i biegnij
Wolny i spokojny
Niech gonią cię ptaki, niech goni cię życie
Dotknij dojrzałych kłosów, nabrzmiałych, gotowych
I patrz w gwiazdy, układaj miliony wzorów
Niech ci się śni ruch planet
Spójrz na świat z samego księżyca
I teraz powiedz
Czy to życie cię nie zachwyca ?
Adam Grabski
Super wiersz Edwarda Szymańskiego, nie znałam go wcześniej. O Munro słyszałam, ale nie czytałam jej książek. Pozdrawiam Ismeno.
OdpowiedzUsuńObecnie czytam Na wschód od Edenu J. Steinbecka. Czyta się wspaniale.
OdpowiedzUsuńSerdecznie pozdrawiam :)
"...jako te ptaki szczęśliwe będziemy latać" jakież to piękne...
OdpowiedzUsuńIsmeno, wiele radości dałaś mi tTwym postem. Nie pamiętałam wszak, że dziś Dzień Książki, a to mój atrybut wiedzy, zadziwiania się i wolności... Tak, książka tak na mnie działa, i zawsze wzbudza szacunek i podziw dla autora...
Dziękuję za przybliżenie biografii Alice Munro, nie znam jej literatury, ale przy kolejnej wizycie w bibliotece zainteresuję się :) Serdeczności...
Może zaczęłam od niewłaściwej pozycji, ale " Miłość dobrej kobiety" wcale nie przypadła mi do gustu, ledwie dotarłam do końca. Żadne z opowiadań nie utkwiło w mojej pamięci, może sięgnę po coś innego? Fajnie, że napisałaś o niej tak ciekawie.
OdpowiedzUsuńPodobnie jak Basia byłam zaskoczona twórczością Munro, bo nic z jej opowiadań nie pamiętam.
OdpowiedzUsuńW naszej rodzinie od zawsze wszyscy czytamy bardzo dużo, korzystamy z biblioteki, bo brakuje miejsca w domu.:))
Ismeno, pozdrawiam Cię serdecznie.:)
Nie przypominam sobie, czy czytałam coś Alice Munro. Za to czytałam opowiadania Czechowa i wszystkie "Anie" L.M. Montgomery.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Jestem molem książkowym, od maleńkości rodzice zaszczepili we mnie miłość do książek. Nasze mieszkanie było zawsze ich pełne, leżały dosłownie wszędzie, z barku miejsca nawet na parapetach i w szafach za ubraniami. Książka była dla nas najlepszym prezentem na każdą okazję.
OdpowiedzUsuńPrzesyłam wiosenne pozdrowienia i uściski.
I ja bez książek nie wyobrażam sobie życia...
OdpowiedzUsuńA Twój tekst - piękny - bo zawsze pięknie piszesz...
Serdecznści Miła moja :-)
Nazwisko znane, ale chyba nic nie czytałam, a Twoje zaproszenie zachęca bardzo!
OdpowiedzUsuńCiekawy ten wiersz :)
OdpowiedzUsuńTego pierwszego wiersza uczyliśmy się w szkole na pamięć. Kocham czytać, nawet wczoraj w autobusie pogrążyłam się w lekturze. Pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuńZachwycił mnie wiersz E. Szymańskiego. Nie znałam go wcześniej. Kocham książki, ale obecnie mój czas w większości poświęcam roślinom w ogrodzie. Oczywiście z książką zaczynam i kończę swój dzień. Obecnie są to książki, które są stosowane w terapii dzieci mających problemy. Moja córka (psycholog dziecięcy) mi je podsuwa, a ja czytam i czytam. Tyle w nich mądrości, którą powinni wykazać się rodzice. Nie znam twórczości Alice Munro, ale trzeba to zmienić. W naszym domu zawsze się czytało i każdy z nas kocha książki. Nasze prezenty - to książki. Mam jeszcze tyle zaległości i myślę, że zdołam to nadrobić. Pozdrawiam serdecznie:):):)
OdpowiedzUsuńHej :) Mnie tak wylogowuje z blogosfery od czasu do czasu, dziękuję, że pamiętasz :) Tak się zastanowiłam, ja bibliotekarka, mało piszę o książkach jednak :) Pomyślę nad tym.
OdpowiedzUsuńPiękna recenzja, bardzo zachęcająca do sięgnięcia po książki tej autorki.
OdpowiedzUsuń"Pisanie jako sposób na ocalenie samej siebie w świecie" - jak bardzo trafiają do mnie te słowa. Chyba właśnie dlatego sama piszę. To pomaga mi się odnaleźć. Alice Munro znam z jednej książki, właśnie pierwsza okładka jaką wkleiłaś na blogu - "Drogie życie". Książka owszem podobała mi się i zachęca mnie by sięgnąć także po inne tej autorki ale jest też wyjątkowa dla mnie z innego powodu. Wygrałam ją w konkursie, który polegał na napisaniu krótkiego tekstu. Później udało mi się zdobyć więcej nagród, ale właśnie ten konkurs zbudował u mnie wiarę w siebie. Odważyłam się pokazywać innym to co piszę. Dziękuję za przybliżenie mi postaci autorki myślę, że może być dla mnie dalszą inspiracją :).
OdpowiedzUsuńCóż, bez książek nie da się żyć. Nie potrafię sobie wyobrazić egzystencji, a raczej wegetacji osób "nieczytatych". Równie dobrze mogłyby robić za główki kapusty na grządkach...
OdpowiedzUsuńNigdy nie czytałam Munro... Może czas najwyższy?
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam z przyjemnością Twój kolejny wpis, bo lubię u Ciebie przebywać📖😀🌹
OdpowiedzUsuńDzień bez książki? u mnie nie ma takiego. Lubię📚 i czytam codziennie📕🤗
Pozdrowionka słoneczne przesyłam😊💛🌞🌼🍀