Ucieczka w ciszę
W modrzewiowym lesie
Pogrążam się w myślach
Podążam przed siebie
Trzymając się nieskończonego nieba
Podziwiam światłocienie w drzewach
W świeżym wietrze
Głos ptaków rozbrzmiewa
Ziemia umyka pod stopami
Przeszłość przemknęła mi
Przed oczami
Świat nieludzki zaplątany w zarośla
Gdzieś daleko za mną pozostał
Wszystko milknie
Nawet ptaki
Nie dzieje się nic
Cisza wyczerpanej natury
Zieje otchłanią ducha
Przygniata
Słyszę strach w oddechu swoim
Oniemiała już się nie ruszam
znalezione w Internecie
Już dawno miałam utkać opowieść na ten temat, ale zawsze coś innego było ważniejsze, bardziej na czasie, wcześniej wymyślone....
Chociaż nie.... Już o tym pisałam, ale to było tak przy okazji, gdy snułam opowieść o Zimie Małej Dziewczynki.
Jednak postanowiłam, choć nie do końca, wrócić do tematu. Skłoniły mnie do tego ostatnie wydarzenia, a także przeczytane zdanie, które powiedział w publicznej rosyjskiej telewizji pianista Boris Bieriezowski
"Rozumiem, że nam tych ludzi żal, że jesteśmy wobec nich delikatni. Ale może powinniśmy przestać się z nimi cackać, domknąć oblężenie i po prostu odciąć ich od energii?"
Oczywiście wypowiedź dotyczy obecnej sytuacji za naszą wschodnią granicą.
To samo może też dotyczyć gazu, ktorego kurek nam zakręcono, ale chyba w trochę mniejszym stopniu.
Jednak, chociaż jak zawsze mam zdecydowane zdanie, nie będę poruszać tematu agresji Rosji w Ukrainie. Sprawy polityczne, kontrowersyjne... z założenia nie są tu poruszane od samego początku. Jest tyle innych stron pełnych takich tematów. Tu jest świat, do którego uciekam od brutalnej codzienności. Wszyscy, którzy tu od dawna zaglądają, już to wiedzą.
Ale do rzeczy.
Wynalezienie prądu było dla ludzkości przełomową rewolucją. Prąd dzisiaj jest nieodzownym elementem naszego życia. Bez niego byłoby trudno.
Kiedyś żyło się bez prądu i ludzie świetnie się mieli.
Jak można żyć bez prądu? Dziś młodsze pokolenie sobie tego nie wyobraża. A przecież starsi jeszcze doskonale pamiętają, jak tak było. Życie było inaczej zorganizowane i nie było urządzeń, które by potrzebowały zasilania. Gotowało się na ogniu, dom ogrzewało się piecem, świeciło lampą naftową... A życie toczyło się zgodnie ze wschodem i zachodem słońca. Ale o tym pisałam już TUTAJ.
Dzisiaj trochę historii.
Wcześniej, zanim człowiek odkrył prąd, posługiwał się ogniem. I tak było przez wieki.
Tysiące lat temu człowiek uzyskał płomień, dzięki tarciu lub krzesaniu iskier powstających przy uderzaniu o siebie krzemieni. A może najpierw był Prometeusz i jego dar dla ludzkości? Najważniejsze, że dzięki iskrze mogło zapłonąć ognisko, które pozwalało na lepsze warunki życia.
Można było przygotowywać pieczone lub gotowane produkty, zamiast spożywać ciężkostrawne i surowe. Dodatkowo żar i blask bijący z ogniska odstraszał dzikie zwierzęta, a także ogrzewał zziębniętych i oświetlał jaskinie. Ognisko stało się więc bezpiecznym miejscem, gdzie ludzie się gromadzili.
Z czasem ludzie nauczyli się przy pomocy pochodni przenosić ogień, aby oświetlić głębsze zakamarki jaskiń.
Jednak taki ogień był niestabilny, dlatego szukano czegoś co go wyrówna. Stąd w pochodnie nasiąknięte tłuszczem zaczęto wkładać liście, włosie, które stały się początkiem knotu, a zarazem kaganka.
W starożytnej Grecji powszechna była uprawa oliwek i dlatego kaganki napełniano olejem oliwkowym. Starożytne kaganki były też małymi dziełami sztuki.
Wraz z kolejnymi wiekami ulepszano formę kaganków, tak aby wydłużyć ich czas palenia.
Starożytni Grecy i Rzymianie już ponad 2000 lat p.n.e. posługiwali się świecami.
Jednak z oliwnych kaganków czy świec korzystali tylko zamożni ludzie. Biedni nadal posługiwali się łuczywem oraz niskiej jakości kagankami olejnymi.
Przez wieki nic się nie zmieniało. Jedynie dodawano elementy, które przedłużały żywotność płomienia. Zaczęto na przykład stosować osłony szklane, które chroniły przez zdmuchnięciem płomienia, a także oświetlać nie tylko domy, ale i ulice, place....
Świece i kaganki zaczęły także zmieniać wygląd. Stawały się ładniejsze, bardziej ozdobne.
Coraz częściej wykonywano ozdobne lichtarze, świeczniki... Zazwyczaj wykorzystywano brąz, srebrzony mosiądz, srebro, cynę, żelazo... W XVIII wieku wytwarzano je też ze szkła i porcelany.
Ważny moment nastąpił w 1792 roku, kiedy Szkot William Murdoch zastosował do oświetlenia domu lampę gazową, zasilaną gazem węglowym. I już w 1809 roku lampy gazowe zainstalowano w Londynie, a w 1819 w Paryżu. Gaz świetlny znalazł zastosowanie na ulicach miast, w zakładach przemysłowych i w budynkach publicznych.
Kiedy w drugiej połowie XIX w. Michael Faraday kładł podwaliny pod naukę o elektryczności lord skarbnik królowej Wiktorii zapytał go:
- Po co to wszystko?
Faraday odpowiedział:
- Nie mam pojęcia, lordzie, ale któryś z pana następców będzie z tego pobierał podatki.
Jednak o wiele większe znaczenie miało wynalezienie lampy naftowej w 1853 roku przez Ignacego Łukasiewicza. Potem coraz bardziej ulepszana lampa naftowa była produkowana na masową skalę.
Człowiek jednak nie poprzestał na lampie naftowej i eksperymentował dalej.
21 października 1879 roku, przede wszystkim dzięki Thomasowi Edisonowi rozbłysła wyposażona w żarnik węglowy pierwsza elektryczna żarówka, która świeciła kilkadziesiąt godzin. Przez następne lata specjaliści pracowali nad udoskonaleniem tej żarówki. Około roku 1930 żarówka z już dwuskrętnym żarnikiem otrzymała znany do dzisiaj kształt. W ten sposób zaczęło się nowa epoka w dziejach ludzkości – epoka oświetlenia elektrycznego.
Droga od pierwszej iskierki do pierwszej żarówki, była długa i zapewne jeszcze się nie skończyła.
A świat boi się ciemności. Elektryczność to nie tylko zapalona żarówka, ale też mobilność, kontakt z bliskimi, gotowanie, sprzątanie, praca zawodowa...
Zieleń w mieście
ledwie się mieści.
To ciasnota jej doskwiera
na skwerach.
To ją dusi dym.
To bruk ją uwiera.
Tyle —
że wyściubia trawkę spod chodnika.
Tyle —
że zza płotu listek wytyka.
Tyle —
że wysunie się brzózką nad rynną.
Tyle —
że tam będzie,
gdzie jej być nie powinno.
Otwórzmy jej drzwi i okna
na przestrzał —
żeby mogła wejść swobodnie
do mieszkań.
Joanna Kulmowa
Nikt nie wyobraża już sobie życia bez energii elektrycznej. Co by się stało, gdyby nagle na całym świecie nie było prądu? Zapewne zapanowałby armagedon, szczególnie w dużych miastach.
Niestety całe nasze życie oparte jest na jakimś kablu, bateryjce, akumulatorku.
Świat jest podłączony do sieci. Rozmaite urządzenia każdego dnia pomagają nam, pozwalając niby lepiej się zorganizować, wypełnić czas. Wykonują za nas niektóre czynności. Praktycznie nie rozstajemy się z telefonem, który stał się niemal kolejną częścią naszego ciała. Nie możemy się bez niego obejść. Za jego pomocą łączymy się ze światem, czytamy wiadomości, robimy zakupy.... Przeczytałam, że telefonu dotykamy średnio około dwa i pół tysiąca razy dziennie. Jego ekran jest pierwszym, na co patrzymy rano i ostatnim, co widzimy przed zaśnięciem. Co chwilę otrzymujemy najnowsze wiadomości, podpowiedzi, co powinniśmy kupić...
Ale czy my musimy być podłączeni cały czas do tego świata? A może czasem warto odłączyć trzymającą nas wtyczkę i wylogować się? Chociaż na chwilę, bo na dłużej pewnie nie damy rady? Zostawić wszystkie urządzenia i pójść na spacer, popatrzeć w niebo, policzyć gwiazdy, przytulić się do drzewa, spotkać się twarzą w twarz z bliskimi.... Ale czy damy radę zapomnieć o Internecie, tv, radio...? Może warto się zastanowić i podarować odrobinę wytchnienia naszym oczom, uszom, nerwom... Moje pokolenie pewnie da jeszcze radę. Tylko co z tym młodszym, nie znającym czasów bez Internetu?
A co się stanie gdy zabraknie prądu chociaż na dwa, trzy dni? Co będzie dalej? Zapewne nasze życie, które znamy, do którego tak przywykliśmy, bardzo się zmieni. Ale czy my przystosujemy się do nowych warunków? Przecież teraz godzina bez elektryczności jest problemem. Może zatem warto czasem samemu wyłączyć tą wtyczkę, zakręcić kurek lub po prostu wylogować się i na chwilę podłączyć się do natury?
Wiosenne myśli
Myśli wiosną zakwitają
strącają kapelusze
z głów statecznym panom
a eleganckim paniom
burzą uczesania.
Zbuntowanym młodzieńcom
zawiązują krawaty
i nieskromnie unoszą
sukienki dziewczynom.
Wiosenne myśli
układają się w bukiety
wonnych marzeń,
muskają lekko skronie,
odurzają zapachem,
ustom wydają rozkazy,
sercu puls ustalają.
Lecz myśl jak myśl
gdy jej nie zatrzymasz -
ucieknie.
Chwytajcie zatem
wiosenne myśli,
przygarniajcie je
i zachowajcie
na jesienne dni.
Znalezione w Internecie
A wylogować się można w takim pięknym, zaczarowanym otoczeniu. Tam naprawdę można zanurzyć się w tym sadzie i zapomnieć o wszystkich problemach.
Autorką filmu jest Basia. Jej Mała Ojczyzna jest zachwycająca.
Dobrze pobyć bez wtyczek i bateryjek, ekranów i zagłuszaczy...
OdpowiedzUsuńMyślę, że jakikolwiek świat by nie był, bez zdrowego rozsądku i logicznego myślenia obyć się nie da. W większości, świadomość ludzi zdąża do zera, pozwalają sobą manipulować i przyzwyczajają się do "coraz cieplejszej wody" [jak ta żaba] by w końcu dać się ugotować. A świadomi? Wiedzą co i jak mają robić [ kiedy odłączyć wtyczkę i co jest naprawdę ważne] oczywiście w zakresie, na który mają wpływ.. Miłej majówki!
OdpowiedzUsuńNa pewno warto czasami wyjąc wszystkie wtyczki, ale nawet by dojechać do tej natury trzeba skorzystać ze zdobyczy cywilizacji, a wozu konnego nie posiadam...
OdpowiedzUsuńUdanej majówki, Ismeno:-)
Rozsądny człowiek wie jak korzystać z urządzeń i nie przesiaduje godzinami przed ekranami. Ja na szczęście jestem z tego pokolenia, które umiało sobie zorganizować czas. Nas cieszy każdy promyk słońca, kwitnące drzewo czy śpiew ptaków. Serdeczności Ismeno.
OdpowiedzUsuńKochana, bez Internetu, TV czy radia obywam się spokojnie i na szczęście nie są mi niezbędne do funkcjonowania (choć Internet jest w wielu sprawach przydatny, nie da się ukryć). Ale generalnie bez prądu trudno sobie wyobrazić dzisiejsze życie, myślę, że współczesny człowiek nie byłby w stanie przetrwać bez niego na dłuższą metę.
OdpowiedzUsuńZa to wiosna się w końcu pojawiła i tym się radujmy!
Ściskam mocno i posyłam ciepłe myśli.
Do 10. roku życia, musiałam obywać się bez elektryczności, doskonale pamiętam te czasy. Gdy w 1971 roku w mojej wiosce zabłysło światło, ludzie płakali z radości...
OdpowiedzUsuńWitam serdecznie ♡
OdpowiedzUsuńJeżeli mam być szczera to nie wyobrażam sobie życia bez elektryczności. Dzień, dwa, może tydzień to maksymalny czas w jakim mogłabym żyć bez prądu nie wariując kompletnie. Zdarzało się tak nie raz nie dwa, po wichurach czy ulewnych deszczach, że gdzieś występowały awarie. Jednak w tedy mogłam iść do znajomych, do kafejki, do pracy. Gdyby tak prąd zgasł wszędzie... aż boję się pomyśleć. Już nie chodzi o to, że jestem uzależniona od Internetu, bo jestem, oświetlenie też nie jest tak ważne, bo dałabym sobie radę przy świeczkach, ale woda, która pompowana jest przez elektryczne pompy to dla mnie priorytet, bo ciężko ale obeszłabym się bez komputera, jasności... ale bez wody nie. Raz mieliśmy dużą awarię i przez tydzień nie było wody w domu. Najgorszy tydzień życia. Najgorsze kąpiele w misce. Tak więc niech prąd sobie w tych kablach biega. Warto ograniczyć zużycie energii, by elektryczność służyła nam jak najdłużej. Warto wyłączyć tv, komputer i wyjść na zewnątrz. Natura to najpiękniejsza grafika na świecie :)
Pozdrawiam cieplutko ♡
„Dziadek odparł na to opryskliwie, że elektryczność to najbardziej niedorzeczny wynalazek ze wszystkiego, co dotarło z południowej Szwecji. Rozpuściła i ludzi, i zwierzęta, zmniejszyła wytrzymałość na chłód, popsuła widzenie po ciemku, hałasem uszkodziła dzieciakom słuch i sprawiła, że nie mogą jeść nieświeżego jedzenia, co najlepiej wykorzeniało tornedalską wytrzymałość i cierpliwość, bo wszystko teraz wykonywane jest z rosnącą wciąż prędkością przez silniki. Wkrótce pewnie też seks zastąpi się elektrycznością, bo to przecież i wymagające wysiłku, i wywołujące poty, a te, jak wiadomo, uważa się za przestarzałe.“ — Mikael Niemi, książka Popular Music from Vittula
OdpowiedzUsuńJa bez TV się spokojnie obywam, gorzej z internetem, ale też zaczynam mniej czasu spędzać przy laptopie szczególnie teraz wiosną gdy wszystko rozkwita i budzi się do życia. Wolę długie spacery na łonie natury! Pozdrawiam ciepło!
Ja jestem trochę starsze pokolenie więc dla mnie prąd, choć ułatwia mnóstwo spraw, nie jest niezbędny. Przeżyję, odżałuję, dostosuję się i polecę dalej, jeśli będę musiała. Z przetrwaniowych rzeczy kupiłam krzesiwo i czuję się zabezpieczona :) Młodsi będą musieli się też dostosować. Ale nie sądzę Ismeno, nie sądzę...
OdpowiedzUsuńZbyt duże pieniądze to są. Na 100% są już lepsze źródła energii wynalezione. Leżą pochowane, bo jeszcze jest ropa, gaz. Czekają na swój czas. A telewizji nie mam, to i nie słucham durnot.
Na szczęście należę do pokolenia, które nie potrzebuje być przyspawanym do smartfona. Wszystko jest dla ludzi - alkohol, elektryczność... I wszystko, nieumiejętnie używane, szkodzi...
OdpowiedzUsuńI jeszcze jedno. Podobnie jak Ty, uczyniłam założenie, że na moim blogu nie będzie polityki i konsekwentnie się tego trzymam. Tak samo myślę, że blog ma być odskocznią od rzeczywistości, podobnie jak rzeczywistość ma być odskocznią od komputera.
OdpowiedzUsuńWszystko ma plusy i minusy. Postęp cywilizacji idzie do przodu z niesamowitym tempie. Mimo wszystko obawiam się, że mechanika, elektronika w końcu nas gdzieś zgubi. Ale to tylko takie moje myśli - ciemne myśli.
OdpowiedzUsuńDroga Ismeno, postęp cywilizacji jest nieunikniony. Nie da się zatrzymać tej machiny.
OdpowiedzUsuńTaka ucieczka od cywilizacji jest nam potrzebna.
Filmik Basi jest tego najlepszym dowodem i Twoje cudowne zielone stronki.
Pozdrawiam Cię wiosennie.
Ja, kiedy potrzebuję ciszy, uciekam do lasu. Tam naturalna muzyka i niepowtarzalny klimat🌳🌲🍀☘
OdpowiedzUsuńSerdeczności zostawiam kochana💚🌼😊🦋