Moja ścieżka ciągle wiedzie pod górę
przedziera się przez zarośla i ciernie
zawraca i zakręca
zarasta i znika
w gąszczu obojętności
i codziennych ciężarów.
choć sił nie starcza,
więc wołam Panie:
wyjdź ze światłem,
podaj mocną rękę,
odgarnij głazy- olbrzymy
uratuj
gdy ginę kolejny raz…
Mija dzień za dniem, tydzień za tygodniem… Nic szczególnego się nie dzieje - zwykła szara codzienność. Czy aby na pewno zwykła? Nic mnie nie cieszy specjalnie, nie interesuje, nie potrafię wywiązać się z obietnic, które sama sobie złożyłam… Robię tylko to co muszę. Nawet nie patrzę w lustro, bo tam tylko… A przecież powinien być uśmiech.
Nie mam siły na nic. Jestem zmęczona… Siedzę więc tylko w kuchni w miękkim dresie i patrzę przez okno na świat w poszukiwaniu jasnych promieni słońca. Może one dodadzą mi więcej energii. Niestety chociaż za oknem słonecznie i kolorowo, to moje zmęczenie tylko w niewielkim stopniu zmniejsza się. Najchętniej zatem zawinęłabym się w ciepłą kołderkę i przespała tą całą szarość w moim życiu.
Wiem, nikt nie lubi, kiedy ktoś wiecznie narzeka i jest złym nastroju. Ja też nie przepadam za takimi osobami. Zazwyczaj taka nie jestem i staram się cieszyć życiem, korzystać z każdej dobrej chwili, która jest mi ofiarowywana.
Świat zawirował wokół myśli moich
zastygam w ciszy
na granicy nocy i dnia
ostrze smutku tnie moją radość
ciepło radości roztapia ostrze bólu
przenikają się we mnie
przeciwstawne światy
świat mojej duszy
rozprasza mroki nocy
które ulatują bezwolnie
przed woalem poranka uczuć.
Jednak w naszym życiu są góry i doliny, ukwiecone łąki i cierniste zagajniki….Nie wiem, czy w tej chwili jestem w zamglonej dolinie czy też w mrocznym lesie. Wiem jednak, że jestem gdzieś, gdzie nie widzę drogi, którą mogłabym podążać ku słońcu. Z daleka słyszę pogodne głosy, czasem dotrze do mnie czyjś śmiech, ale jak się rozejrzę to wiem, że jestem sama. A przecież lubię, kiedy ktoś uśmiecha się do mnie zupełnie bezinteresownie. Na przykład pani w sklepie wydając resztę, staruszek, któremu ustąpiłam miejsce w autobusie lub dziewczyna stojąca ze mną w długiej kolejce do okienka…. To przecież nic nie kosztuje ale jak poprawia nastrój.
Co robię teraz? Nadal często odpoczywam, chociaż takie przerwy są już rzadsze. Słucham audycji w radio, nawet oglądam telewizję, czasem złapię parę chwil na książkę. Zakupy, gotowanie to robię z konieczności, zazwyczaj gdy w lodówce już nic nie ma. Do sprzątania zmuszam się dopiero wtedy, gdy zaczynam się już o coś potykać. O podlaniu kwiatków przypominam sobie w ostatniej chwili. Brak mi siły na wszystko. Nic mi się nie chce.
A przecież tyle mam spraw rozpoczętych, tyle jeszcze pozostało do zrobienia... Może jutro, może kiedyś… uda się mi wszystko podokańczać? Jednak chyba się łudzę i sama oszukuję powtarzając słowa Scartet O'Hara - Pomyślę o tym jutro.
A zresztą lubię sobie trochę pomarudzić – wówczas troszkę jest mi lżej.
Cóż zmęczenie to budzący dzisiaj respekt i zrozumienie parasol.
Na krawędzi dnia i nocy
odpływają moje sny
w bezbrzeżną tęsknotę
drążą mój umysł
który gwałtownie poszukuje
drobnych odprysków spełnienia
wiem, że nie dosięgnę gwiazd wymarzonych
wiem, że nie pofrunę z wiatrem
ciało uwięzione w niemocy
niweczy zbyt śmiałe plany
wiem tak wiele
a jednak śnię…
Chciałabym tylko przytulić się do mojej poduszki, przykryć ciepłą kołdrą i zasnąć tak, aby obudzić się pełna sił i energii. Nie wiem jednak, czy sen mi pomoże. Przecież codziennie zasypiam o stałej porze, śpię moim zdaniem wystarczającą ilość godzin, a jednak mój organizm domaga się jeszcze. Najgorsze jest jednak to, że moje zmęczenie nie daje mi odpocząć, zasnąć, chociaż zdawałoby się, że jak tylko się położę, to natychmiast odpłynę do krainy Orfeusza.
Ktoś może powie, że sama sobie wymyślam problemy... Tak, tak, zmęczenie to dobra, wygodna wymówka współczesnego świata. Ktoś może zapytać dlaczego i ja wszystko składam na jego barkach i chowam się w miękkich fałdach jego futerka?
Staram się dać o siebie, dłużej spać, urozmaicać to, co jem…. Na szczęście powoli sił mi przybywa.
Moje serce płacze
musi płakać bezgłośnie
by nie drażnić świata
łzy są przecież niemodne
więc zbieram je ukradkiem
i rozrzucam w leśnej gęstwinie
może zakwitną konwalią.
Basia Wójcik i jej obrazy
Nie chcę dalej smucić. Przecież mamy piękny, letni miesiąc. Do tego nadal jestem w moim Domu. Nigdzie się nie spieszę, nie pędzę. Sierpniowe poranki w moim Ogrodzie należą do moich ulubionych. Są chłodne, rześkie, mają swój specyficzny, niepowtarzalny zapach. Cała przyroda jest rozleniwiona po pracowitym, żniwnym okresie. Uwielbiam wówczas wstać wcześnie rano, ubrać się cieplutko i w spokoju delektować się każdym wschodem słońca i towarzyszącym mu koncertem symfonicznym natury. O sierpniowym poranku staram się zapominać o problemach otaczającego mnie świata. Wszak za chwilę będzie już normalnie. Znowu uśmiechnę się radośniej. W to wierzę. Przecież celem naszego życia jest to, aby być szczęśliwym.
Marudzenie i brak chęci do zmian na lepsze, to prawdziwe marnotrawstwo naszego życia.
Szczęście jednak raczej nie przychodzi samo. Ono pochodzi z naszych działań. Same modlitwy nie pomogą. Chociaż nieraz myślę, że niektórzy mają „farta” i czasem dostają szczęście w prezencie. Każdy jednak może spróbować po nie sięgnąć. I ja zamierzam z tej możliwości skorzystać.
Wierzę, że już niedługo spod tego parasola w lustrze uśmiechnie się do mnie ktoś optymistycznie patrzący na świat.
Droga mojemu sercu Ismeno nie widzisz tego, ale bardzo szeroko uśmiecham się do Ciebie:):) i wirtualnie przytulam. Właśnie na krótko wpadłam na bloga. Do końca sierpnia jest moja córka z rodzinką więc nie mam czasu na blogowanie. Każdą wolną chwilę poświęcam ukochanemu wnusiowi, którego widzę raz w roku. Chciałam z Tobą porozmawiać. Rozumiem Cię jak nikt. Odezwę się we wrześniu. Masz prawo do każdego uczucia, smutku , radości, słabości i dobrze, że potrafisz o tym mówić. Jeszcze raz mocno przytulam!!!!
OdpowiedzUsuńW takich sytuacjach (a mam ich bardzo dużo) sięgam po książkę. Jak powieść mnie wciągnie, od razu poprawia mi się nastrój.
OdpowiedzUsuńSerdecznie pozdrawiam :)
Wróciłam od Karolinki i uśmiecham się do Ciebie, Tam też się uśmiechałam... I powiem Ci coś miłego: nasz Drogi Maks przyjechał dziś do Wał- Rudy i szliśmy oboje, ramię w ramię i byłam szczęśliwa, że On jest... A potem wyszła burza, była ulewa, ludzie ociekali wodą i wszyscy się uśmiechali, dla takich chwil warto żyć...
OdpowiedzUsuńIsmenko u mnie też ciężki czas, tym bardziej, że bardzo źle sypiam. Czasami próbuję poprawić sobie nastrój przy pisaniu komentarzy na blogach, przy publikacji uśmiecham się. Przesyłam Tobie serdeczne uściski. Musimy wierzyć, że jeszcze kiedyś będzie lepiej.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że niedługo zmieni się Twój nastrój ogólnie.
OdpowiedzUsuńDziękuję za uznanie dla mojej recenzji. Polecam tę książkę, bo została napisana w sposób zgrabny, a sama historia też jest nieco inna od tych znanych mi.
Pozdrawiam!
https://mozaikarzeczywistosci.blogspot.com/
Kochana, otaczam ciepłymi myślami.
OdpowiedzUsuńMałgosia X
Masz prawo do wszystkich emocji i nastrojów. Może potrzebujesz więcej czasu? A może praca w ogrodzie pomogłaby Ci się więcej uśmiechać? Spróbuj sobie wykreować trochę więcej pozytywnych myśli, to naprawdę pomaga... Ściskam Cię.
OdpowiedzUsuńIsmeno, tak bywa w naszym zyciu. Raz wędrujemy cienista doliną, raz słoneczną. A jeszcze innym razem nawet nie mamy siły na wędrówkę i musimy odpocząc. Poczekać na zmianę. A ta zmiana prędzej czy później przyjdzie, bo nic nie trwa wiecznie. Poza tym myslę, że wszystko jest po coś. Wszystko jest jakoś nam potrzebne. Nawet czas smutku, zmęczenia, spowolnienia. Wszak nie jesteśmy jakimis perpetum mobile, które mogą działać tak samo dobrze wciaz i wciąż. Mamy prawo do gorszych i lepszych chwil...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Cię ciepło.
Tak bardzo życzę Ci tego aby w końcu na Twojej twarzy pojawił się uśmiech. Dobrze, że podzieliłaś się swoimi myślami. To na pewni pomaga. Wierze, że każdy Twój kolejny dzień będzie już lepszy niż poprzedni.
OdpowiedzUsuńJa także pragnę przesłać do Ciebie radość, uśmiech i pozytywną energię. Ściskam Cię mocno:)
OdpowiedzUsuńNie można ani sobie, ani tym bardziej innym nakazać by zmienił nastrój, rozweselił oblicze, gdy w duszy mrok.
OdpowiedzUsuńNigdy nie wiemy, w jakim momencie nastąpi poprawa.
Jeśli trwasz w mroku zbyt długo, to może potrzeba pomocy z zewnątrz?
jotka
Każdy ma prawo do gorszego nastroju, zamartwiania się, smutku... Czasami wydaje nam się, że ktoś jest szczęśliwy bo często się uśmiecha i ma wesołe zdjęcia na mediach społecznościowych, a tymczasem taka osoba może zmagać się z takim samym smutkiem i lękami. Mam nadzieję, że niebawem poczujesz się lepiej, rozwiążą się Twoje problemy i rozwieją lęki. Tego Ci z całego serducha życzę :)
OdpowiedzUsuńDoskonale Cię rozumiem. Mam tak od kilku dni, czyli od chwili, kiedy otwarły mi się oczy i zrozumiałam, ile tak naprawdę jestem warta dla innych. I że nie warto się poświęcać, aby sprawić innym przyjemność i chociaż trochę sprawić im radość w trudnych chwilach, bo jako kaleka z "zwykłymi" studiami zawsze będę na szarym końcu. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńOby nie był to epizod depresyjny.
OdpowiedzUsuńIsmenko, piszesz, to znaczy, że działasz, nie poddajesz się chandrze. I tak trzymać. Może jeszcze znajdziesz siły na jakieś działanie. Malutkie i lekkie: podlać kwiatki domowe, popatrzeć, jak rosną inne rośliny w ogrodzie, spojrzeć w gwiazdy (ja cieszę się wtedy, że jestem tu, na Ziemi, w przytulnym domu, a nie gdzieś tam w kosmicznej pustce, nawet najpiekniejszej). Jeszcze zielono, jeszcze można cieszyć się latem (ale chyba tylko wieczorami, te upały dobijają). Uśmiechu Ci życzę, małych miłych codziennych chwil! Na większe wyzwania przyjdzie czas, gdy będziesz gotowa :)
OdpowiedzUsuńPrzytulam i pomilczmy we Dwoje...........są momenty ,że słowa zbędne Są...........
OdpowiedzUsuńPomilczmy razem we Dwie....są momenty ,że słowa zbędne są.........Przytulam
OdpowiedzUsuńGorsze dni zdarzają się każdemu... Warto jednak zawalczyć o szczęście i doceniać drobne radości. Mi pomagają np. książki. Polecam więc dobrą lekturę, która podnosi na duchu i zmusza do mądrej refleksji: "Kameliowy Sklep Papierniczy". Jeśli jesteś zainteresowana, to recenzja niedawno pojawiła się na moim blogu. :)
OdpowiedzUsuńPisałaś o diagnozie. Nie wiem jaka jest, ale mam nadzieję, że jesteś pod opieką dobrego lekarza. I dbasz o siebie. Bo kto jak nie my :) Czasem trzeba posiedzieć dresie. Jeśli potrzebujesz pogadać, to mój mail: anabzikowa@gmail.com
OdpowiedzUsuńRozumiem ten stan, dość często mnie dopada. Przytulam mocno Kochana i ślę uśmiech na promykach słońca, by dotarł do Ciebie. Wczoraj miałam taki kryzys, że nawet myśli o śmierci jak ratunku przemykały mi przez głowę, ale dziś jest lepiej, trochę odetchnęłam, nadal zmęczona, ale ruszyłam. U Ciebie też będzie lepiej każda zła chwila w końcu minie. Nie bój się mówić o tym co czujesz. Najgorzej zamknąć się w sobie. Może ludzie nie lubią marud, ale przecież każde uczucie jest ludzkie, naturalne i każde trzeba przeżyć. Nie ma sensu uśmiechać się na siłę kiedy cierpimy, lepiej wylać morze szczerych łez i później równie szczerze się uśmiechnąć. Odpoczywaj Kochana, zwiń się w kulkę pod kołdrą jeśli potrzebujesz, porozmawiaj z kimś jeśli możesz. Do mnie też możesz napisać jeśli potrzebujesz :). Tulam raz jeszcze!
OdpowiedzUsuńNajserdeczniej przytulam Cię do siebie Ismeno.
OdpowiedzUsuńStokrotka
Witaj Ismeno!
OdpowiedzUsuńW życiu każdego człowieka pojawiają się te lepsze, i te gorsze momenty. Czasem mamy więcej siły do życia, radości z niego, a czasem pojawia się rezygnacja, wycofanie. Ważne, by pozwolić sobie na przeżywanie tych obu stanów, ale i w razie czego nie bać się prosić o wsparcie, o pomoc. Mam nadzieję, że już niebawem do Twojego serca napłynie mnóstwo ów siły i radości, a teraz odpoczywaj.
Ściskam mocno i pozdrawiam!
Powodzenia, wytrwałości i nadziei na lepszy czas życzę kochana💚🍀🌹
OdpowiedzUsuń