sobota, 8 czerwca 2024

Na jagody

Na jagody! -
Tuż nad Bu­giem, z le­wej stro­ny,
Stoi wiel­ki bór zie­lo­ny.
Noc go kry­je skrzy­dłem kru­czem,
Świt otwie­ra srebr­nym klu­czem,
A za­cho­du łuna zło­ta
Za­trza­sku­je ja­sne wro­ta.

Nikt wam tego nie opo­wie,
Moje pa­nie i pa­no­wie,
Ja­kie tam ogrom­ne drze­wa,
Ile pta­szyn na nich śpie­wa,
Ja­kie kwiat­ków cud­ne rody,
Ja­kie mo­dre w stru­gach wody,
Jak dąb w szu­mach z wi­chrem gada,
Ja­kie baj­ki opo­wia­da!
Mało komu tam się uda
Na­pa­trzyć się na te cuda,
Mało kto w wie­czor­nej ci­szy
Tę bo­ro­wą baśń usły­szy,
Mało kogo bór przy­pu­ści
Do ta­jem­nych swych cze­lu­ści,
Gdzie się kry­ją jego dzi­wy:
Świat — jak z baj­ki — a praw­dzi­wy!
Dłu­go na to cze­kać trze­ba,
Aż się wi­cher uko­le­ba,
Aż dro­ży­ny mech wy­gła­dzi,
Aż nas dzię­cioł po­pro­wa­dzi,
Aż się w dziu­plach po­śpią sowy,
Aż za­drze­mie dziad bo­ro­wy,
Aż obe­schną w tra­wach rosy,
Aż utka­ją dy­wan wrzo­sy.
Wte­dy — niech się co chce dzie­je,
Da­lej, dzie­ci! Idź­my w knie­je!

Żeby tyl­ko, cho­waj Boże,
Nie na­po­tkać gdzie śli­ma­ka...
Jak nic dro­gę zajść nam może,
A to strasz­ny za­wa­dy­aka!
Płaszcz zwi­nię­ty ma na grzbie­cie,
Róż­ki sta­wia na wi­de­cie.
Wali tego cała rota:
Raz, dwa, trzy, i marsz pie­cho­ta!
A nad nie­mi lecą osy,
Gra­ją, trą­bią wnie­bo­gło­sy,
Aż się echa w boru go­nią...
Nie za­cze­piaj, bo pod bro­nią!
Za­raz brzęk się ozwie krót­ki,
Do ata­ku brzęk po­bud­ki,
Za­raz idą na ba­gne­ty...
Utnie któ­ra? — Gwał­tu rety!
A tam sie­dzi we for­te­cy
Pa­jąk, co ma krzyż przez ple­cy
I krzy­ża­kiem się na­zy­wa:
Be­stya sro­ga a zło­śli­wa!
My­ślisz — nic, a tu za­sadz­ka:
Jak nie chwy­ci cię znie­nac­ka,
Jak nie zwią­że w łyka, w sznu­ry,
To nie po­znasz wła­snej skó­ry.
I choć nic cię nie za­bo­li,
Wzię­tyś, brat­ku, do nie­wo­li!
Co krok stra­chy, co krok trwo­gi...
Z woj­skiem cią­gną ma­ru­de­ry
Gą­sie­ni­ce wpo­przek dro­gi;
A od głów­nej gdzieś kwa­te­ry
Ad­ju­tan­ty zło­tem świe­cą,
Na mo­ty­lich skrzy­dłach lecą,
Aż im z czu­bów idzie para:
— »Lewo w tył, i — na­przód wia­ra!«

Za­nim doj­dziem, za­nim sta­niem,
Pod bo­ro­wych szu­mów gra­niem,
Nim na­ro­ścież się otwo­rzy
Świat bo­ro­wy, nasz, a boży,
Po­słu­chaj­cie, jak w po­ra­nek
Na czer­ni­ce, na ja­go­dy
Szedł do boru mały Ja­nek,
Ja­kie w boru miał przy­go­dy.

Le­d­wo ran­ne słon­ko wsta­ło,
Pa­trz­cie tyl­ko, już jest w le­sie!
Mię­dzy so­sny idzie śmia­ło,
Dwie kro­becz­ki w ręku nie­sie;

Ka­pe­lu­sik wziął czer­wo­ny,
Żeby go się bały wro­ny,
A choć ser­ce mu ko­ła­ta
Nic nie pyta! ka­wał chwa­ta!
— »Na bok tar­nie i wi­kli­ny!
Dziś są Mamy imie­ni­ny:
Nie­spo­dzian­kę Ma­mie zro­bię,
Ja­gód zbio­rę w krob­ki obie,
Le­śna rosa je ob­my­je,
Pa­pro­cia­ny liść na­kry­je.
Cisz­kiem, chył­kiem po po­la­nie
Wró­cę, za­nim Mama wsta­nie,
No, i bę­dzie nie­spo­dzian­ka:
Dar od boru i od Jan­ka!«
Dzisiaj roślina, która przywiewa smaki dzieciństwa.
Borówka czarna to gatunek rośliny wieloletniej z rodziny wrzosowatych. Rośnie w Azji, Europie i Ameryce Północnej na obszarach o klimacie umiarkowanym i arktycznym. W Polsce jest pospolita zarówno na nizinach, jak i w górach. Rośnie na ubogich i kwaśnych, ale dość wilgotnych glebach piaszczystych, . Dobrze znosi półcień. Najlepiej rozwija się w borach sosnowych, sosnowo-świerkowych i mieszanych. W czasie ostrych zim młode pędy borówki czarnej często wymarzają, a późne przymrozki znacznie ograniczają jej owocowanie. 
Ma wiele nazw zwyczajowych  jagoda czarna, jagoda czernica, jagoda leśna, jagodnik, jagodowisko, jagodzina, jagodzisko, borówka, borówka zwyczajna, borówka, borówka czernica, borzyk, carna jagoda, ciemna jagoda, afina, afyny, borowina, borownik, borówczak, czernina, czornyja jahody, jafena, jafery, modra jagoda czy sinica.  Na większości obszaru Polski przeważa nazwa jagoda lub czarna jagoda, podczas gdy w południowej części – borówka, a na wschodzie - czernica.
Borówka czarna znana jest od starożytności. W swoich dziełach  wspominał o niej już grecki lekarz i botanik Dioskurydes. O borówce rozpisywał się również Paracelsus zwany „ojcem nowożytnej medycyny”. Jednak wówczas nie była stosowana leczniczo na większą skalę w Europie południowej i zachodniej. Czarna jagoda była istotna dla Słowian i ludów północnej Europy. Używano jej owoców przy biegunkach i krwawej dyzenterii. Często zalecano je także przeciw owsikom.
Choć borówka nigdy nie była popularna na południu Europy, to była niezwykle ważna dla Słowian i innych ludów zamieszkujących północną Europę. W medycynie ludowej służyła jako remedium na biegunkę oraz dyzentrię (ostra choroba zakaźna jelit). Zalecano ją również przeciwko owsikom i glistom. Indianie wierzyli, że borówka jest w stanie uleczyć każdą dolegliwość. Gdy nie znano jeszcze antybiotyków, czarnymi jagodami leczono tyfus oraz polio i gronkowca.
Jednak dopiero w XX wieku czarna jagoda stała się naprawdę ważna dla świata. Borówka została wtedy użyta przez Rasputina by powstrzymać krwotoki chorego carewicza Aleksego. Dzięki temu Rasputin zyskał sympatię cara Mikołaja  i ogromny wpływ na losy całej Rosji.
Natomiast w 1263 roku do kalendarza liturgicznego pod datą 2 lipca wprowadzone zostało święto Nawiedzenia Najświętszej Marii Panny. Dla rozróżnienia go od innych świąt maryjnych, nazwano je świętem Matki Boskiej Jagodnej, w tym właśnie czasie dojrzewają w lasach te owoce. Istniało też podanie, że Marii idącej do domu Elżbiety i Zachariasza za pokarm miały służyć jagody. Owoce te powodowały, że Maria mogła podróżować bezpiecznie. W tradycji ludowej powszechne było przekonanie, że do dnia 2 lipca nie należy zbierać leśnych jagód. Miały być pozostawione dla Maryi. Złamanie tego zakazu miało skutkować narażeniem na ukąszenia. Tak narodziła się Matka Boska Jagodna, opiekunka matek i ciężarnych, szczególnie tych, które miały trudności z donoszeniem ciąży albo niedawno straciły dziecko. Jagody zebrane w wigilię święta miały natomiast zapewnić płodność i szczęśliwy poród
Wśród Celtów czarne jagody są związane ze świętem Lughnasadh. Pisałam o nim TUTAJ 
We współczesnej Irlandii jest to tradycyjny dzień piknikowy, kiedy rodziny wyjeżdżają poza miasto na zielone wzgórza w poszukiwaniu również czarnych jagód. Niewiele z nich jednak dzisiaj wie, że czarne jagody były niegdyś symbolicznym darem Matki Ziemi ofiarowanym ludziom w najgorętszą część roku.
A czy ja­kie za­mó­wie­nie?
Szu­ka Ja­nek, co ma siły,
A tu — żeby na na­sie­nie!
Tak ja­gód­ki się po­kry­ły.
Szu­ka w pra­wo, szu­ka w lewo,
Mię­dzy brzo­zy, mię­dzy so­sny,
Wresz­cie tam, gdzie ścię­te drze­wo,
Siadł zmę­czo­ny i ża­ło­sny.

Na płacz mu się zbie­ra pra­wie...
Wtem, gdzie sza­ra zie­mi grud­ka,
Tuż przed sobą uj­rzy w tra­wie
Bro­da­te­go Kra­sno­lud­ka.
Kra­sno­lu­dek, wszak­że wie­cie,
To naj­mniej­szy człe­czek w świe­cie,
I nie stra­szy ani tro­cha,
A nad wszyst­ko dzie­ci ko­cha!
Kra­sno­lu­dek róż­ny bywa:
Je­den Po­lny — ode żni­wa,
Dru­gi Psz­czel­ny, rzą­dzi ulem,
Ten był — Ja­go­do­wym kró­lem.

Ja­go­do­wy król po bo­rze,
Jak po wła­snym cho­dzi dwo­rze,
Mech mu le­śny łoże ście­le,
Z wilg i droz­dów ma ka­pe­lę,
Gdzie­bądź stą­pi — kwia­ty, zio­ła,
Po­chy­la­ją won­ne czo­ła,
A w naj­więk­szą na­wet ci­szę
Trzci­na przed nim się ko­ły­sze.

Ja­go­do­wy król — pan z pana!
Sza­ta na nim cud­nie tka­na,
Ko­ro­ny zaś nie uży­wa,
Bo za duża jest i krzy­wa.
Lecz i bez niej w jed­nej chwi­li
Obaj z Jan­kiem się zmó­wi­li.
Król za­świ­stał w orzech pu­sty,
Wnet szast­nę­ło mię­dzy chró­sty,
— Król ma służ­bę zna­ko­mi­tą,
Wie­wió­recz­ki z rudą kitą —
I w skok chy­że jego po­sły
Obie krob­ki w bór po­nio­sły.

— »To i my idź­my za nie­mi!
Rzekł do Jan­ka król ła­ska­wie.
Idą, a tu czerń na zie­mi:
Wiel­kie mrów­ki peł­zną w tra­wie...
Le­d­wie prze­szły, pa­jąk sro­gi
Ko­sma­te­mi stą­pa nogi...

Za­trwo­żył się nasz chłop­czy­na:
— »Nic się nie bój! — król mu po­wie:
Włos nie spad­nie ci na gło­wie!
To jest do­bry sta­ro­wi­na,
Pierw­szy tkacz mo­je­go dwo­ru,
Od sa­je­ty i bi­sio­ru.
Ten pas, spoj­rzyj, srebr­no-zło­ty,
Jego wła­śnie jest ro­bo­ty...
To zaś moje pra­cow­ni­ki
Sta­wią mo­sty i chod­ni­ki.
Kro­cie tego mamy, kro­cie!«
A wtem cień ich ob­jął chło­dem,
We­szli w gąszcz, mię­dzy pa­pro­cie,
Jaś za kró­lem, a król przo­dem.

Idą, aż tu nowe dzi­wy!
Krzyk­nął Ja­nek, pod­niósł gło­wy:
Jako w sa­dzie sto­ją śli­wy,
Tak tu gaj był ja­go­do­wy.
A ja­go­dy wszę­dzie wi­szą,
Na szy­puł­kach się ko­ły­szą,

A tak każ­da peł­na soku,
Że się pra­wie czer­ni w oku.
Za­pa­trzył się nasz chłop­czy­na,
A król pod­parł boki oba:
— »Tu się pań­stwo me za­czy­na;
Jak­że wa­ści się po­do­ba?...«
I pod wą­sem się uśmie­cha,
A miał wąsy jako strze­cha.

A wtem na­gle się uka­że
Dwór kró­lew­ski. Jak wspa­nia­ły!
Dach go kry­je srebr­no-bia­ły,
Śli­mak trzy­ma przed nim stra­że,
A ży­wicz­na cien­ka ścia­na
Świe­ci słoń­cem wy­zła­ca­na.
Przede dwo­rem, jak się go­dzi,
Kró­le­wi­cze sto­ją mło­dzi

I wi­ta­ją pięk­nie go­ścia
Oraz ojca Je­go­mo­ścia.
A na każ­dym ku­brak siny,
Jak­by z czar­nej ja­go­dzi­ny,
Ja­sne oczy zmy­te rosą,
Krą­głe myc­ki, nogi boso.
Ma­cie w ca­łej tu po­sta­ci,
Ja­go­do­wych sied­miu bra­ci.

Król nie wy­rzekł ani sło­wa,
Tyl­ko w róg za­trą­bił zło­ty,
I wnet dzia­twa Ja­go­do­wa
Po­rwa­ła się do ro­bo­ty.
Co tam krzy­ku! co tam śmie­chu:
Co za­ba­wy i po­śpie­chu!
Na krze­wi­ny, na ło­dy­gi
Pną się, lezą na wy­ści­gi,

Na wy­ści­gi, na wy­przo­dy,
Naj­pięk­niej­sze rwą ja­go­dy.
I tak pra­wie w jed­nej chwi­li
Całą krob­kę na­peł­ni­li,
Któ­rą wie­wió­recz­ki-po­sły
Wskok po czu­bach drzew przy­nio­sły.

— »Po­pły­nie­my te­raz da­lej,
Gdzie Bo­ró­wek jest kra­ina!«
Kró­le­wi­cze rzek­ną mali —
W imię Ojca, Du­cha, Syna,
Chlust na wodę! Szust po fali!
Tęga łód­ka — drzew­na kora,
Set­ny ża­giel — liść z ja­wo­ra...
Nie­po­trze­ba nam i wio­sła,

Sama stru­ga bę­dzie nio­sła,
Nie­po­trze­ba i ster­ni­ka,
Po­wie­dzie nas kacz­ka dzi­ka!
Szu­mią trzci­ny, ta­ta­ra­ki,
Mo­dra waż­ka ci­cho leci...
Pyta żab­ka: — »Kto tam taki?«
Ja­go­do­we pły­ną dzie­ci!

Poza stru­gą, poza wodą,
Jaz­da wierz­chem przez bu­rza­ny!
Czte­ry ko­nie z staj­ni wio­dą,
Każ­dy ru­mak za­wo­ła­ny,
Do­sia­da­ją oklep grzbie­ta,
I — hop cwa­łem!... Heta! Heta!

Na bok tra­wy i pa­pro­cie,
Bo stra­tu­jem wszyst­ko w lo­cie!
Umy­kaj­cie tar­nie, gło­gi!
Jasz­czu­recz­ki na bok z dro­gi!
Leci tę­tent przez pu­sto­sze,
Aż się echo nie­sie w ci­szy...
Pę­dzą! — Któż­by od­gadł, pro­szę,
Że wierz­chow­ce — le­śne my­szy?
Co to jesz­cze z tego bę­dzie!
W Jan­ku aż się śmie­je du­sza,
Le­d­wie, że nie zgu­bił w pę­dzie
Czer­wo­ne­go ka­pe­lu­sza.

A wtem — prrrr! — za­krzyk­ną spo­łem
I wstrzy­mu­ją ko­nie rą­cze.
Pa­trzą — sie­dzą pan­ny ko­łem,
(Po­wój się nad nie­mi plą­cze)

Każ­da bia­łą su­kie­necz­kę
I czer­wo­ną ma cza­pecz­kę,
Każ­da war­ko­czy­ki zło­te,
Każ­da w ręku ma ro­bo­tę,
I to­sa­mo pil­nie czy­ni,
Co i pani Och­mi­strzy­ni.
Szast­ną chłop­cy, ukłon żwa­wo,
Oczy w lewo, nosy w pra­wo,
Jak przy­stoi dla ho­no­ru
Mło­dzi wy­cho­wa­nej w boru.
A naj­star­szy śmia­ło po­wie:
— »Pre­zen­tu­ję was, pa­no­wie:
To jest gość nasz, mały Ja­nek,
To — pięć pa­nien Bo­rów­cza­nek«.
W celach leczniczych stosuje się zarówno owoce jak i liście borówki czarnej.
Liście jagód posiadają nie tylko sole mineralne, ale również garbniki, antocyjany, procyjanidy, flawonoidy oraz irydoidy. Z wysuszonych liści można przygotować wywar obniżający stężenie cukru we krwi chorych na cukrzycę. Można je także stosować jako środek pomocny czy przy leczeniu zapaleń układu moczowego, oraz przy zapaleniach układu pokarmowego.  Obniża również poziom cholesterolu.
W przypadku owoców to można je suszyć lub stosować świeże.
Spożywanie świeżych owoców jest zalecane przy biegunek. Poprawiają wzrok, lepiej widzimy w ciemnościach. Owoce zawierają garbniki, i między innymi witaminy C oraz B1, zalecane są więc dla osób, które powinny spożywać zwiększoną ilość tych witamin.
Borówki łagodzą również bóle brzucha i nudności. Wpływają korzystnie na wzrok, układ krążenia, rozszerzają naczynia wieńcowe, uszczelniają ściany naczyń włosowatych oraz wspierają regenerację przewodu pokarmowego.
Sok z dzikiej jagody określa się mianem „antidotum” na wszelkiego rodzaju zatrucia, ponieważ świetnie wychwytuje wszelkie toksyny.
Napary z suszonych owoców borówki działają uspokajająco i przeciwbólowo. Syropy na bazie dzikiej jagody pomogą każdemu, kto ma problemy z kaszlem lub infekcjami układu oddechowego.
Z owoców borówki można wykonać wiele zdrowych i smacznych rzeczy. Można je wykorzystywać surowe, mrożone, gotowane. Ale każdy dobrze wie jak przygotowane jagody smakują mu najlepiej. Ważne, aby je jeść. Choć wydają się niepozorne, to są prawdziwą skarbnicą witamin, minerałów i innych substancji o zbawiennym wpływie na nasze zdrowie.
Te skromne owoce mają też wielką moc, jeśli chodzi o rozwiązywanie problemów skórnych. Krem z ekstraktem z jagód w składzie pomaga gdy mamy cerę naczynkową lub trądzikową. Z uwagi na swoje właściwości przeciwutleniające i przeciwzapalne skutecznie przeciwdziałają procesom starzenia się skóry. Dlatego często są składnikiem kosmetyków przeznaczonych do pielęgnacji skóry dojrzałej. Wzmacniają naczynka, poprawią nawilżenie, wygładzą i zmiękczą skórę.
W przemyśle spożywczym czarne jagody służą do podbarwiania win i do wyrobu czerwonego barwnika spożywczego. Niegdyś owoce i liście stosowane były do farbowania wełny, bawełny, jedwabiu i papieru na czerwono lub fioletowo.
I od sło­wa wnet do sło­wa
Po­to­czy­ła się roz­mo­wa:
— Jako pan­ny są sie­rot­ki
Na opie­ce swo­jej ciot­ki,
Imci pani Bo­rów­czy­ny;
Ja­kie w boru są no­wi­ny,
Jak się czy­żyk czu­bi z żoną,
Jak ja­strzę­bia po­wie­szo­no,

Co wy­bie­rał droz­dom dzie­ci,
Ja­kie du­dek stroi pso­ty,
Jak tu mie­siąc nocą świe­ci,
Jako pan­nom pro­mień zło­ty
Po­wy­zła­cał nocą wło­sy,
Jak się myją w kro­plach rosy,
Jak im brzóz­ki suk­nie tka­ły,
Srebr­nej kory do­da­wa­ły,
Jak poń­czosz­ki te zie­lo­ne
Na igli­wiu są ro­bio­ne,
Jak bie­dron­ki mód nie zna­ją
I w kro­pecz­ki suk­nie mają,
Jako jed­nej pan­nie Ba­sia,
Dru­giej Jul­ka, trze­ciej Ka­sia,
Czwar­tej Zo­sia, pią­tej Ha­nia,
Jak je sło­wik uczy gra­nia...
Wtem kiw­nę­ły wszyst­kie głów­ki
Pięk­ny dyg — i frrr... w bo­rów­ki.

Nie mi­nę­ła jesz­cze chwi­la
Na ze­gar­ku u mo­ty­la,
Na­krę­co­nym, jak na­le­ży,
Po­dług zło­tej słoń­ca wie­ży,
Kie­dy pan­ny już ze­bra­ły
Słod­kich ja­gód ko­szyk cały.

Wnet dla pani Bo­rów­czy­ny
Nio­są ha­mak z pa­ję­czy­ny,
I zwią­zaw­szy u le­bio­dy,
Nuż ko­ły­sać się w za­wo­dy!
Jak za­ba­wa, to za­ba­wa!
Choć kto spad­nie, mięk­ka tra­wa.
Ja­go­do­wi kró­le­wi­cze
Po­szli z pia­sku krę­cić bi­cze,
Ha­nia go­spo­da­rzy z ciot­ką,
Pcha co siły ha­mak Ba­sia,
A zaś Jul­ka, Zo­sia, Ka­sia
Przy­śpie­wu­ją piosn­kę słod­ką.

Wtem ich ciot­ki głos do­le­ci:
— »Pan­ny! Pan­ny... Dzie­ci! Dzie­ci...
Pójdź­cie pod­jeść, czem bór da­rzy
Ha­nia dzi­siaj go­spo­da­rzy!« —
Bie­gną; każ­dy się sa­do­wi,
Idzie Ha­nia z ciem­ną rzę­są.
Kró­le­wi­cze Ja­go­do­wi
Je­dzą, aż się uszy trzę­są...

Imci pani Bo­rów­czy­na
Nie­sie pół­mich wprost z ko­mi­na,
przy niej służ­ba nie­ustan­na:
To ta pan­na, to ta pan­na...
Śmiech i wrza­wa! Lecą gło­sy:
»A sio osy! A sio bąki!« —
A już tra­wy peł­ne rosy,
Już li­lio­we dzwo­nią dzwon­ki...
Z za gór kę­dyś i z za mo­rza
Wie­czo­ro­wa idzie zo­rza.

Więc się chłop­cy po­rwą z zie­mi:
»Dzię­ku­je­my za go­ści­nę!« —
No­żę­ta­mi — szast — bo­se­mi,
I wio, na wóz — na dra­bi­nę!
Par­sk­ną ko­nie, za­rżą so­bie
(Gar­niec owsa mia­ły w żło­bie),
I wy­cią­gną kłus tak tęgi,
Aż lejc trzesz­czy i po­prę­gi!

Jak­by z wia­trem pę­dzi bry­ka...
Ja­nek trzy­ma się ko­szy­ka,
Inni, jako któ­ry może,
W drab­kach sta­ją na roz­wo­rze.
Jesz­cze nie za­bły­sły gwiaz­dy,
Jesz­cze za­chód gra nad bo­rem,
Kie­dy z tej sza­lo­nej jaz­dy
Przed kró­lew­skim wy­tchli dwo­rem.
Król im prze­ciw wy­szedł sta­ry,
Miły uśmiech lśni z ob­li­cza
— »A prrr... gnia­dy! A prrr... kary!
Ognia z pa­kuł! Pif, paf z bi­cza!«

Prze­ck­nął Ja­nek na trzask bata:
— Co to było? Jak to było?
Zni­kła kró­la srebr­na cha­ta...
Czyż­by mu się tyl­ko śni­ło?...
Czyż­by prze­spał tyle cza­su
Na so­sno­wym pniu wśród lasu?
— Gdzież­tam! Wszak­że jak­by żywą
Wi­dzi kró­la bro­dę siwą,

Kró­le­wi­cze na bo­sa­ka,
Ha­nię, co ma z róż bu­zia­ka,
Czte­ry ko­nie, wóz w dra­bi­ny,
Cze­piec pani Bo­rów­czy­ny,
Sły­szy śmie­chy i okrzy­ki,
Sły­szy na­wet tur­kot bry­ki!
A tu wko­ło nic — ni śla­du...
Przy­po­mi­na Ja­nek so­bie...
Dzi­wy, dzi­wy mu się roją,
Ani spo­sób dojść do ładu...
A wtem spoj­rzy — krob­ki obie
Peł­ne ja­gód przy nim sto­ją.

Wró­cił, ci­cho sta­nął w pro­gu,
Mama śpi? — To chwa­ła Bogu!
Zło­tych ja­skrów na­rwał w dzba­nek,
Kwie­ciem po­trząsł ob­rus bia­ły,

A tuż obok fi­li­ża­nek
Dwie kro­becz­ki ja­gód sta­ły.
Zaś na­pi­sał na ar­ku­szu:
— »Mo­jej Ma­mie zdro­wia ży­czę!« —
Nad tem, pe­łen ani­mu­szu,
Wy­ma­lo­wał kró­le­wi­cze,
A zaś ni­żej, jak róż wia­nek
Dał pięć pa­nien Bo­rów­cza­nek.
Jak się Mama ucie­szy­ła,
Jak wy­bor­na kawa była,
Jak ja­go­dy za­raz dano
Z miał­kim cu­krem i śmie­ta­ną,
Jak się wszy­scy — sta­rzy, mali,
Kró­le­wi­czom dzi­wo­wa­li,
Jak dwór cały, krę­cąc gło­wą,
Stał przed pa­nien tych ob­ra­zem,
O tem chy­ba książ­kę nową
Na­pi­szę wam in­nym ra­zem!
Maria Konopnicka
Czarna jagoda jest wykorzystywana jako roślina jadalna i lecznicza. Znaczenie borówki czarnej pozostaje wysokie mimo silnej konkurencji borówek północnoamerykańskich. Choć to borówka amerykańska ponoć jest 
skuteczniejsza w walce z nowotworami, to czarna jagoda o wiele lepiej spisuje się w walce z bakteriami i wirusami.
Innymi słowy czarna jagoda to prawdziwy skarb ukryty w lesie. Chociaż uzbieranie nawet kubeczka wymaga cierpliwości, to naprawdę warto. A więc na jagody!!!
PS. Mam nadzieję, że wiersz nie zanudził. Trudno było coś wyciąć. 

niedziela, 2 czerwca 2024

Nie tylko majowe wspomnienia

POŁĄCZENI
Ogarniam was myślami
naręcza kwiatów przynoszę
w opadające płatki wkładam moją tęsknotę
i słów najpiękniejszych kosz wam dziś  daruję
a w nich to wszystko co w sercu ma mieszkanie
skarby dzieciństwa i dobre wspomnienia
szybują do nieba z właściwym adresem…
Jestem... Wróciłam z mojego Miasteczka. Trudno mi się uwierzyć, że jeszcze wczoraj szłam uliczkami, dróżkami mojego dzieciństwa.  Wędrowałam z jednej strony powoli starając się cieszyć z każdej chwili, ale z drugiej słaby głosik mnie pośpieszał, że powinnam pójść jeszcze tam i tam... A przecież urlopu nie da się rozciągnąć nawet o kilka dni. Dlatego chwytałam każdą chwilę i chowałam ją woreczka wspomnień, który zawsze z każdej podróży przywożę do mojego mieszkanka. Potem w długie jesienno-zimowe wieczory będę czasem do niego zaglądać w poszukiwaniu kolorów, zapachów, dźwięków...  Może wystarczy mi ich do kolejnego maja, kiedy to wiosenny wiatr znowu przywieje tęsknotę? A może wrócę do mojego Miasteczka wcześniej?
Lepiej nie planować... W zeszłym roku nie wyszło...
Powałęsałam się po ruinie mojego dzieciństwa. Ruinie? No chyba trochę przesadziłam... Szukałam jednak śladów mojego dzieciństwa z ubiegłego wieku... Niestety niewiele ich zostało... Ale najważniejsze, że jeszcze są.
Każdego poranka jeszcze przed śniadaniem, gdy tylko król Słonce otwierał okno w swoim pałacu, biegłam nad jezioro. I tam w towarzystwie kaczuszek łi jeszcze przeciągającego się króla Słońce witałam nowy dzień. Niestety z początku rozglądałam się za łabędziami, ale niestety... Dopiero dzień przed wyjazdem, zapewne w prezencie imieninowym jeden pojawił się, podpłynął do brzegu składając mi tym samym życzenia... Wierzę, że następnym razem znowu go zobaczę...  
Po śniadaniu szłam na cmentarz, wspinałam się na górkę, aby pomilczeć, a także w duchu porozmawiać z Dziadkami. Może dla niektórych to dziwne, ale nie dla mnie...
Potem plantami wzdłuż jeziora szłam do centrum Miasteczka. Siadałam na chwilę na ławeczce z rozrzewnieniem patrzyłam na maszerujące kaczki z ledwo nadążającymi kaczuszki, z czułością gładziłam szorstką korę akacji, kasztanów, rozczuliłam się na widok kwitnących nad brzegiem kwiatów. Dzika róża jeszcze czekała na mnie, a te oszałamiające jaśminy na szczęście w tym roku pospieszyły się... Niestety po kremowych kwiatach akacji nie było już śladu.  A przecież rok temu o tej porze... To niedobrze, że wszystko tak spieszy się dookoła.  Ale z drugiej strony mogłam się zanurzyć w makach, chabrach.


MAKI
Czerwienią znaczą swój ślad
w pamięci i wspomnieniach
przywołują słońce i młodość
a kiedy chcesz je zerwać
zrzucają swoje płatki w obronie
przed nadmierną natarczywością świata.

Obowiązkowo stanęłam pod oknami dawnego okna Dziadków.  Zadarłam głowę do góry i starałam się zajrzeć w okna kuchni, sypialni. Chyba nadal wierzyłam, że może zobaczę tam cienie Babci, Dziadka, wujka, mnie samej... To przez to kuchenne okno wołała nas Babcia na obiad. Pod oknem w sypialni spała Mała Dziewczynka...
Z nostalgią patrzyłam na ten budynek. Dla mnie to nie tylko mury, okna, drzwi, balkony... To także jego dawna historia. Gdzieś tam w najdalszych zakamarkach skrywa głosy dawnych mieszkańców....
Wędrowałam starymi, ale jakże już innymi uliczkami Miasteczka.
Czasami przystawałam na krawężniku starając się spojrzeć w przeszłość. Wyłączałam się z teraźniejszości. Przez chwilę wszystko dla mnie działo się jakby teraz. Tam sklep z zabawkami, tam lody, tam ogródek Jordanowski, mleczarnia...  A potem nagle pstryk...  Miasteczko huczało, brzęczało już swoimi nowymi dźwiękami. Nie da się już usłyszeć dawnych odgłosów z mleczarni, warkotu traktorów, starych lokomotyw... A przede wszystkim głosów Babci, Dziadka...
Mimo to szłam dalej uliczkami Miasteczka robiąc powtórkę z przeszłości, pomimo że to przede wszystkim uczyłam się teraźniejszości.
A potem gościłam przez chwilę w domach, gdzie słyszałam tak oczekiwane powitanie "ja dobrze, że znowu przyjechałaś". A potem przy stole powtarzające się "a pamiętasz....?", "to były czasy".
Jak dobrze, że te niteczki łączące mnie z tamtym światem nadal są... Niestety z roku na rok coraz mniej jest ludzi z mojego Miasteczka, którzy pamiętają Małą Dziewczynkę z ubiegłego wieku.
Niestety mijające lata odcisnęły na nas swoje piętno. Za każdym razem oczekujemy, że ludzie pozostaną takimi, jakich ich pamiętamy. I zapewne i oni mają takie oczekiwanie wobec mnie. Nigdy jednak tak nie jest. Zmieniamy się każdego roku. Zaborczy czas jest bezlitosny. Na szczęście błysk oka, uśmiech pozostały takie same
Dzień także kończyłam na plantach.  Król Słońce powoli zanurzał się w jeziorze. A wraz z nim przeglądało się w wodzie całe Miasteczko, które pustoszało i milkło.
RÓŻE
Cierniem znaczą swój ślad
czasami rzeźbią głęboką bruzdę
kaleczą dłonie i serce
a jednak ich piękno urzeka
osiada płatkami na szarościach dnia
delikatnie porusza zmysły
odrywając myśli od ziemi
róże
ciągle tak samo uparcie
przypominają że warto kochać.
wiersze Basi Wójcik
Czas minął szybko, ale wspomnienia zostaną. Tak... zostałam z walizką z pełną wspomnień.
Zdaję sobie sprawę, że jutro pochłonie mnie szara codzienność, że może uwolnię się od przywiezionego bagażu wspomnień... Ale czy jest to niemożliwe? Przecież wspomnienia zawsze gdzieś się czają gotowe, aby nas dopaść czy to w zapachu, smaku, dźwięku....
I ten jeden zapach, obraz, słowo mogą w jednej chwili sprawić, że  zatęsknię za  moim Miasteczkiem. I znowu wspomnienia otulą mnie swoim szalem. A może sama otworzę szufladę wspomnień, do którego włożyłam te tegoroczne...

piątek, 17 maja 2024

Gdzie jesteś…?

Kiedyś było jakoś fajniej
Tęskno mi Boże do świata,
Tamtego prostego sprzed lat.
Gdzie brat kochał brata,
A ludzie mieli mniej wad.
Gdzie telewizor był czarno-biały,
A w sklepach było niewiele.
Dzieci się tam uśmiechały,
Ludzie żyli jak przyjaciele.
Ulice życiem tętniły,
A owoc miał słodki smak.
Człowiek każdy był miły,
Tego świata jest mi brak.
Prądu w domu nie było,
Lecz żyć się jakoś dało.
Spokojniej się wtedy żyło,
Dziś ciągle wszystkiego mało.
Dziś człowiek swe życie traci,
W pośpiechu i pocie czoła.
I choć się w końcu wzbogaci,
To i tak mało mu woła.
I umrze życia nie znając,
Bo tylko dążył do celu.
Rodzinę swą zostawiając,
By mieć więcej w portfelu.
Kiedyś ludzie też pracowali,
Ale najważniejsza była rodzina.
O przyszłość tak się nie bali,
Dzisiejszy świat to kpina.
Jest wszystko co się zamarzy,
O nic walczyć nie trzeba.
Trudno o dobrych lekarzy,
Nie zjesz pysznego chleba.
Nie ma dobrej muzyki,
Tej co ludzi rozbawia.
Świat jest pełen krytyki,
Radości ludzi pozbawia.
Tęskno mi Boże do świata,
Tamtego prostego sprzed lat.
Dziś brat zabija brata,
I ludzie są pełni wad.
Kamila Zielińska- Krogulska
Gdzie jesteś moje dawne analogowe życie? Tak, tęsknię czasem za analogowym światem. Niepokoi mnie, a nawet przeraża to, co teraz dzieje się dokoła. Ileż każdego dnia impulsów nas dogania, jak bardzo jesteśmy przebodźcowani... 
A do tego ta panosząca się dookoła sztuczna inteligencja. I to chyba ona ostatnio wywołuje u mnie zniechęcenie, lęk…
Zniechęcenie, bo dzwoniąc gdziekolwiek, chcąc załatwić jakąś sprawę muszę rozmawiać z botem, zamiast z żywym człowiekiem. Niestety z niektórymi nie da się porozmawiać, są tak zaprogramowane, że nie są elastyczne i stale trzeba odpowiadać tylko na zadawane przez nich pytania. Aby po kilku minutach dotrzeć do ludzkiej istoty, trzeba naprawdę wykazać się wielką cierpliwością.
Lęk, bo niestety ludzie zaczynają tracić pracę. I tak jest u mnie… Pracodawca nie przedłuża już umów na czas określony. Ale pozostali także nie są bezpieczni. W grudniu miała być to jednorazowa redukcja etatów, a teraz znowu się zaczyna. Aż strach myśleć co będzie dalej… 
Nie tylko ja jestem w takiej sytuacji. Co trzeci Polak boi się, że w przyszłości zastąpią go na obecnym stanowisku pracy maszyny, boty… Zresztą już teraz część pracy za nas wykonują, jeżeli nie w całości często pomagają w realizacji połowy codziennych zadań.
Według ekspertów pierwsza fala automatyzacji obejmie głównie osoby z wyższym wykształceniem (już tak się dzieje…), a kolejna — pracowników fizycznych. Ostatecznie z rynku może zniknąć nawet 700 zawodów. Nie wiem, czy jest to pocieszeniem, ale należy pamiętać, że podobne sytuacje zdarzały się w przeszłości i „stare” profesje były zastępowane nowymi.
Aż 63% Polaków uważa, że rozwój sztucznej inteligencji spowoduje ogólny wzrost bezrobocia. Nawet prognozy mówią, że zastępowanie pracy ludzkiej robotami będzie coraz powszechniejsze
Dlatego  80% jest zdania, że rozwój technologii powinien być regulowany prawnie, by chronić obecne miejsca pracy. Jako najskuteczniejsze metody walki z bezrobociem technologicznym Polacy wskazali krótszy tydzień pracy i bezwarunkowy dochód podstawowy.
Cyfrowy świat
Jak piękny świat był sprzed cyfryzacji
Wspominam czasem gdy na coś czekam
Bez blików, czatów i aplikacji
Gdy człowiek patrzył w oczy człowieka

Dziś nic nie trzeba interpretować
Robot w smartfonie wszystko podpowie
Nawet jak nie chcesz życia kosztować
On Ci pomoże prawie jak człowiek

Powstała rasa cyborgów z twarzą
Tępych idiotów z komórką w dłoni
Co w głębię serca nigdy nie zajrzą
Lecz w technologii ich nie przegonisz

Gdy siecią wi-fi wszystko złączone
A z duchem czasu wciąż trzeba iść
Rozpamiętując czasy minione
Romantykowi trudno dziś żyć

Świecie mój dawny analogowy
Po diabła wchodzisz mi wciąż do głowy
znalezione w Internecie
Także i my sami odchodzimy coraz bardziej od świata analogowego. Myślałam, że proces ten będzie trwał wolniej, niestety „dzięki” pandemii ruszyły z kopyta. To wówczas przede wszystkim cyfrowy świat stał się głównym łącznikiem ze światem, miejscem pracy, nauki, zakupów, okienkiem na kulturę…
Próbujemy teraz funkcjonować w świecie o dwóch zupełnie odmiennych naturach. Niestety kontrast między tym, co pikselowe, a tym, co realne, jest bardzo wyraźny.
I tak do tego się przyzwyczailiśmy, że obecnie trudno nam zrezygnować z tego cyfrowego świata. Bo niby dlaczego? Jest on wygodniejszy, nie zmusza nas do wysiłku, pozwala pozostać w kapciach w domu… Spotykamy się ze znajomymi każdy po swojej stronie ekranu… Dotyczy to dzieci, młodzieży, dorosłych… 
Jeżeli już decydujemy się na wyjście z domu, to koniecznie musimy wziąć ze sobą komórkę.  Bez niej nie trafimy do celu, nie zrobimy zakupów…
Mój Boże…  Boję się pomyśleć, co będzie jak jej nam zabraknie?
Cyfrowy świat
Cyfrowy świat
Gdy marzeń brak
Tyle ma do zaoferowania
Pliki dostępne do pobrania
Klik i masz wszystko
Marzenia znów są blisko

Klik i jesteś wszędzie
A może jesteś w błędzie
Może z każdym kliknięciem
Wypowiadasz zaklęcie
Które kradnie cząstkę ciebie
Sprzedałeś samego siebie

Dla tych paru kliknięć
Bez których żyć już nie można
Więc nie nęć
Bądź bardziej ostrożna
Sztuczna inteligencjo
Co opierasz się represjom

Bo choć dajesz tyle dobra
Ulepszeń i korzyści
Zniewalasz jak cobra
Co tańczy w rytm muzyki
Potrafisz być jak ona groźna
Żyć bez ciebie jednak nie można

Bądź więc dla nas łaskawa
Obdaruj energią jak poranna kawa
Wspieraj pomagaj
Tylko od ludzi nie wymagaj
By przestali być sobą
By ślepo pędząc za tobą (...)
znalezione w Internecie
Dla jednych to piękno dla innych przekleństwo
W ubiegłym wieku jak Mała Dziewczynka wychodziła na ulicę osiedla, to oznajmiała w domu – będę o godzinie … i znikała. Do kieszeni nie wkładała komórki, na którą w każdej chwili mogli zadzwonić rodzice i zapytać, gdzie jestem, z kim, co robimy…
W porównaniu z dzisiejszym młodym pokoleniem, Mała Dziewczynka czuła się wolna. Jakby to dzisiaj określono była OFF.  Była poza kontrolą, poza zasięgiem... Chociaż wiadomo było, że na tej wolności nie przesadzała zbytnio…
Dzisiaj Małej Dziewczynce żal młodzieży, która w każdej chwili może się spodziewać telefonu od  rodziców, ale i komendy - włącz kamerkę i pokaż, z kim jesteś i gdzie… 
Jednak i ona często musi być ONLINE. Tego wymaga nie tylko praca, ale przede wszystkim najbliższe otoczenie.   
Mała Dziewczynka tęskni chyba właśnie najbardziej nie tylko za tamtymi ludźmi, ale za tamtą analogową rzeczywistością. 
Czasem jednak włącza przycisk OFF, chociaż podświadomie wie, że nie powinna tego robić... Przecież są rodzice... 
Wybór między analogowym a cyfrowym światem nie należy do łatwych. Zazwyczaj wygrywa ONLINE, bo i Mała Dziewczynka z wiekiem stała się wygodna…

Mirabelki
Pora znów na scenę wejść, zagrać kolejny dzień, mmm
Brokat się sypie z rzęs, nawet uśmiech na rzepy jest
Kłaniam się
Nie zobaczysz mnie sauté, dobrze maskuję się, oh
I nawet wzruszenie na pokaz, z kącika kapie gniew
Zamiast łez
Blada od wzruszeń, chyba się duszę
Nie mam siły dłużej grać, wiem, że też tak masz
Wróćmy tam, gdzie w głowie mirabelek smak
Będziemy znów pięknie naiwni
Złapiemy każdą chwilę w garść
Kilka zdań analogowo chcę ci dać
W świecie, gdzie wszystko jest na niby
Najprawdziwiej będzie nam
Chcę być dziś jak Mała Mi i nie udawać już nic, mm
Choć trochę bezczelnie nie być na palca skinienie, ej
Słuchać siebie, nie ich
Powiedz kim jest pani L? Czy zostało coś z niej? Oh
Choć oczy te same, ktoś wlał w nie smutku atrament, a tam
Znajdziesz mnie
Blada od wzruszeń, chyba się duszę
Nie mam siły dłużej grać, wiem, że też tak masz
Wróćmy tam, gdzie w głowie mirabelek smak
Będziemy znów pięknie naiwni
Złapiemy każdą chwilę w garść
Kilka zdań analogowo chcę ci dać
W świecie gdzie wszystko jest na niby
Najprawdziwiej będzie nam
Monika Wydrzyńska

sobota, 11 maja 2024

Majowy przypływ wspomnień

PRZYZWOLENIE
Pozwól przypłynąć wspomnieniom
tym najzwyklejszym
co niegdyś zbudowały twój świat
pozwól zaśpiewać ptakom i rozkwitnąć kwiatom
niech rześki wiatr otworzy okno
nie obawiaj się pamiątek
schowanych na dnie staroświeckiej szuflady
przygarnij słowa zapachy kolory
obudź uśpione marzenia
dotknij mokrej ziemi i nie wstydź się łez.
Zaczynają kwitnąć róże. Zbyt szubko... To przypomina mi, że zbliżają się powoli moje imieniny. Tak, tak do końca maja jeszcze trochę czasu, ale ja wraz z początkiem maja, matur już o nich myślę. Data moich imienin jest bardzo związana z moją Babcią, chociaż praktycznie nigdy tego dnia ze mną nie świętowała. Jak to możliwe? Jak już kiedyś wspominałam, na początku imieniny obchodziłam latem. Wówczas zazwyczaj byłam u Dziadków. Ten dzień spędzaliśmy  na działce. To był jedyny możliwy termin imienin w całym roku. A potem Babcia w kalendarzu Przyjaciółki odnalazła, że powinnam świętować w inne dni, a na pewno nie w wakacje. I tak od wielu lat świętuję w tym jednym z najpiękniejszych miesięcy.
Dzień moich pierwszych majowych imienin dzieliło tylko kilka dni, od tego w którym zabrakło Babci...
TĘSKNOTA
Tnie ostrzem świeżą łzę
nie zważając na okoliczności
uderza falami we wspomnienia
z natarczywością chwili budzi pamięć
wydobywa najskrytsze okruszki
kroi skołatane serce na tysiące
cząstek o nierównych krawędziach
wiesz że ich nie posklejasz
a jednak otwierasz ramiona
przygarniasz tęsknotę z czułością
rozmawiasz z nią jak z przyjaciółką
i karmisz się bólem o gorzko słodkim smaku…
Niedawno jak tylko poranny promień króla Słońce  musnął ściany mojego mieszkanka, to wspomnienia jakby na to czekały i nieśmiało wyjrzały ze swojej szuflady. Jeszcze trochę zaspane przeciągnęły się, uśmiechnęły i ochoczo  z niej wyfrunęły. Zaraz też, jak to miały w swoim zwyczaju, otuliły mnie lekkim, utkanym z nitek pamięci szalem. Z przodu przypięły niewidoczną broszkę, aby szal nie zsunął mi się z ramion. I już wiedziałam, że szybko nie dane będzie mi go zdjąć...
No cóż... Nie pozostawało mi nic innego, jak tylko przysiąść na chwilę i przenieść się do minionego wieku.
Tak już mam, że przeszłość często idzie za mną krok w krok przez całe życie i nie chce mnie opuścić... Przywykłam do tego.
To prawda, że patrzenie często w przeszłości często odsuwa moje myśli od  teraźniejszości. Czy warto  zatem odwracać głowę?
Przecież jestem osobą raczej twardo stąpającą po ziemi, która zdaje sobie sprawę, że powinna żyć i żyje dniem dzisiejszym i tym, co jeszcze może mnie czekać.
Tym razem to same wspomnienia przypomniały o sobie. Zbyt długo nie zaglądałam do ich "mieszkanka". Zatęskniły za mną. Szufladę wspomnień otwieram na chwilę tylko w szczególnych momentach. Tym razem byłam skupiona przede wszystkim na teraźniejszości .
Może więc wspomnienia pomyślały, że o nich zapomniałam? Wystraszyły się, że odeszły w niepamięć? Po prostu bały się o swoją przyszłość?
Tego nigdy im nie zrobię. Nie zapomnę o nich. Przecież nie można do końca odrzucić przeszłości. Zresztą nie sposób amputować pamięci. Zawsze odezwie się niepytana. Wspomnienia cały czas gdzieś się czają gotowe, aby nas dopaść czy to w zapachu, dźwięku.... Nie jest łatwo uwolnić się od ich bagażu... No chyba, że nie ma się solidnych korzeni. Jednak z drugiej strony bez tych korzeni dryfuje się przez życie jak puch dmuchawca na wietrze.
Jednak i ja boję się o przyszłość przeszłości. Zwłaszcza kiedy myślę o kolejnym pokoleniu.
Rówieśników moich rodziców jest coraz mniej. Praktycznie poza nimi tylko moje pokolenie jest pomostem pomiędzy tamtym, ubiegłowiecznym światem a światem dzisiejszym.
Czy po nas ktoś jeszcze będzie pamiętał tamten świat? Czy moja szuflada wspomnień przetrwa?
Tak powiało smuteczkami... Ale kolejny kwiecień przywiał smutne wieści. Myślałam, że tylko ten zeszłoroczny taki był, ale cóż... I ten przygnębił mnie, co prawda nie tak bardzo jak rok temu, ale zawsze...
ZAPACH WSPOMNIEŃ
Przywołuję zapach lata
bukiet ziół zbieranych o świcie
z rosą dzieciństwa zerwaną o poranku
lato pachnie truskawkami
czerwienią barwiących poletko pod lasem
a może pierogami klejonymi miłością
woń róż miesza się z owocowym sokiem
jedno i drugie spływa ze stołu
pokrytego kraciastą ceratą
za chwilę mama zarzuci pierogi na wrzątek…
ocieram mokre oczy zasnute zimową ciszą…
wiersze i obrazy Basia Wójcik
Mamy jednak maj. Świat zwolnił na chwilę w podziwie, uśmiechu, ale i w zdziwieniu. Już po niezapominajkach, konwaliach... Wszystko dookoła się spieszy, nie chce przystanąć. Nawet natura pędzi jak nigdy dotąd. Kto to widział, żeby o tej porze było już po bzach, kwitnących kasztanach...? Co będzie latem, jesienią...?
Dlatego może warto porzucić wszelkie obawy i niczego nie odkładać na potem i zdecydować się na wyjazd? Tak... Powinnam podobnie jak rok temu zrobić sobie prezent imieninowy i pojechać do mojego Miasteczka?
Już słyszę pytanie: Znowu? Po co wracać do przeszłości, która już nie istnieje? Przecież trzeba poznawać nowe, nieznane miejsca....
Ale ja już tak mam, że najlepiej odpoczywam w znanych miejscu, zwłaszcza, gdy podróżuję sama. Tam czuję się pewnie, bezpiecznie... A tak naprawdę jestem najzwyczajniej na świecie zakochana w moim Miasteczku... Czy jednak jest to miłość nadal wzajemna?

piątek, 3 maja 2024

Czy zawsze tylko na dole...?

Fiołkowo
Serce obudzone
tchnieniem przedwiośnia
pierwszym promykiem słońca
rozświetlone oczy
jak delikatne fiołki
których szukam dla ciebie
moje maleńka dziewczynko
uśmiechająca się do mnie fiołkowo
przypominasz mi
moje dzieciństwo
pełne fiołków i stokrotek
które są zawsze tak samo świeże
mimo upływu kolejnych rocznic
z radością przedwiośnia
będziemy szukać razem
fioletowych drobiazgów
osłaniających nasze marzenia
upojnym zapachem szczęścia.
Dziś roślina, której kwiaty wszyscy lubimy, a która już w marcu potrafi tworzyć kobierce na naszych trawnikach.
Ale czy na pewno będzie to opowieść o tym konkretnie gatunku? Chyba nie do końca...
Każdy zna tego fioletowego z żółtym oczkiem kwiatka.
Tak, mowa o fiołku wonnym, który ze względu na swój przyjemny zapach jest najpopularniejszy, najatrakcyjniejszy...
Gatunek ten występuje zdziczały w lasach, parkach, zaroślach... Jest jednak też chętnie uprawiany w ogrodach. W moim ogrodzie co roku na przedwiośniu tworzy piękne, liczne kępki...
Pięknem fiołka wonnego zachwycano się już od najdawniejszych czasów. Świadczą o tym mity, legendy.... Jeden opowiada o pięknej córce Atlasa, którą prześladował bóg słońca Apollo. Poproszony o pomoc Zeus zamienił ją w piękny filigranowy kwiatek i ukrył w cieniu gajów. Dlatego zapewne fiołek stał się symbolem skromności. W Grecji uważano go za kwiat zmarłych, dlatego sadzono go na grobach dzieci i młodych osób. W starożytnym Rzymie obchodzono święto ku czci duchów zmarłych, Violaria, kiedy to przystrajano groby fiołkami.
Jest też legenda, że fiołek wonny wyrósł z łez, które wypłakał Adam wzruszony, że Bóg odpuścił mu grzechy.
Według niektórych źródeł, w starożytności fiołek wonny był symbolem płodności i miłości, dlatego uznawano go za święta roślinę.
W chrześcijaństwie przez kolor swoich płatków związany z męczeństwem Chrystusa.
Fiołek wonny, czyli Viola odorata. Jest to gatunek z rodziny fiołkowatych (Violaceae), który występuje naturalnie w Europie, Azji i Afryce Północnej. Jednak obecnie jest rozpowszechniony na całym świecie..
Fiołek wonny został już doceniony w starożytności. Grecy i Rzymianie używali go do produkcji perfum oraz leków. Także w średniowieczu był popularnym składnikiem kosmetyków i leków ziołowych. W czasach renesansu fiołek wonny był symbolem miłości i czystości. Natomiast epoka  wiktoriańska przyniosła modę na uprawę fiołków jako ozdoby ogrodów. .
W medycynie ludowej fiołek wonny był stosowany w leczeniu różnych dolegliwości, takich jak kaszel, bóle głowy, problemy z trawieniem...
Dziś fiołek wonny jest nadal ceniony ze względu na swoje właściwości lecznicze. Działa przeciwzapalnie, moczopędnie, wykrztuśnie, napotnie, odkażająco, żółciopędnie, rozkurczowo, zmiękczająco, przeciwgrzybicznie....
Dodatkowo liście zawierają witaminę C, która jako silny przeciwutleniacz wspiera walkę z wolnymi rodnikami. Fiołek uszczelnia naczynia krwionośne, leczy choroby skóry...
Fiołek wonny wykorzystuje się w przemyśle kosmetycznym, perfumeryjnym... Jest cennym składnikiem do produkcji kremów, mydeł, szamponów, perfum...  Z jego kwiatów można również przygotować wzmacniającą płukankę do włosów lub tonik do oczyszczania twarzy.
Fiołek wonny jest także popularny w kuchni, gdzie dodaje się go do sałatek, napojów... Świeże kwiaty często wykorzystywane są jako dekoracja deserów.
Zatem fiołek wonny to roślina o wielu właściwościach. Jego urocze kwiaty, piękny zapach sprawiają, że jest on wykorystywany w wielu dziedzinach. .
FIOŁKI
Wasza nieśmiałość
pokrywa zakamarki ogrodów i serc
pierwsze z pierwszych
w skromności istnienia
budzicie zachwyt słońca i ludzi
trzeba uklęknąć by dotknąć kwiatu
trzeba uklęknąć
by pojąć sens życia...
Są też inne fiołki. Chociażby fiołek polny, czy też trójbarwny.  Są one jednak często mylone ze sobą.
Fiołek polny różni się nieco od swojego kuzyna. Ma mniejsze kwiaty, najczęściej w barwach białych i żółtych (czasami z domieszką koloru fioletowego). Fiołek trójbarwny ma kwiaty większe, intensywnie zabarwione na fioletowo-żółty kolor. Odróżnienie obu gatunków jest  ważne w przypadku zbioru ziela w celach leczniczych. Fiołek polny mimo licznych związków mineralnych (saponiny, flawonoidy, garbniki, barwnik antocyjanowy, karotenoidy, kwasy organiczne, sole mineralne, olejki eteryczne, rutynę)  ma niewielkie właściwości lecznicze.
W medycynie ludowej wykorzystywano jego działanie moczopędnie, odtruwające. Zewnętrznie był stosowany przeciwko trądzikowi młodzieńczemu.
Natomiast jego kuzyn fiołek trójbarwny jest cenioną rośliną zielarską.
Fiołek trójbarwny, nazywany jest również  macoszką, sierotką, jaskółczym oczkiem, trojankiem, kwiatkiem św. Trójcy. Jest rośliną z wywodzącą się z południowej Europy i zachodniej Azji.
U Słowian fiołek trójbarwny, był związany z obchodami Nocy Świętojańskiej. Z kwiatem tym wiąże się też legenda o miłości kazirodczej. Według niej brat i siostra, połączeni tego rodzaju uczuciem, przemieni zostali w bratki.
Informacje o fiołku trójbarwnym pojawiły się już w zielniku Johna Gerarda z 1597 roku. Uważano, że jest on pomocny w leczeniu konwulsji u niemowląt, w czasie infekcji płuc, w leczeniu strupów, swędzenia i wrzodów. Za pomocą jego naparów obniżano gorączkę, płukano gardło. Używano go jako środka przeczyszczającego, wykrztuśnego, uspokajającego, czyszczącego krew...
Właściwości lecznicze fiołka trójbarwnego są zatem warte uwagi. Obecnie wiadomo, że działa on moczopędnie, wykrztuśnie, napotnie, żółciopędnie, odtruwająco, przeciwzapalnie, przeciwalergicznie... Reguluje przemianę materii, uszczelnia i wzmacnia naczynia krwionośne. Najlepiej stosować go z witaminą C, która dobrze się z fiołkiem wchłania. .
Dobrze go stosować, gdy pojawiają się choroby skórne, przeziębienie, nieżyty układu oddechowego, kaszel, nadciśnienie, reumatyzm, gorączka, zapalenie spojówek i inne problemy z oczami, choroby alergiczne, zatrucia...
Kompresy z fiołka pomagają zlikwidować obrzęki i cienie pod oczami.
Jako lek dermatologiczny, głownie przeciwtrądzikowy fiołek był propagowany już w XIX wieku. Dlatego nasze prababki piły napar z bratka, aby mieć piękną, gładką cerę. Piły go głownie na wiosnę, aby oczyścić organizm po zimie.
Dzięki Joli  dowiedziałam się, że:
"W przypadku uczucia suchości, słabym nawilżeniu, wysuszonej skórze, tkankach wewnętrznych, suchym kaszlu - lepszym wyborem będą fiołki, które są nawilżającą wersją pokrzywy. Jeżeli ktoś odczuwa suchość, a chce oczyścić, wzmocnić i odżywić organizm może popijać fiołkowo-pokrzywowe napary, w równych proporcjach obu ziół, albo pominąć pokrzywę."
A ponieważ trudno byłoby mi wyrzec się pokrzywy piję ją z fiołkiem.
BRATKI
Były jak czarowne oczy
kolorowe i wesołe bratki
kwiaty mojego dzieciństwa
przywoływane wraz z wiosną i niedostatkiem
rękoma mojej mamy
zatapiałam w nich oczy dziecka
spragnionego wiosennego piękna
miały wszystkie barwy świata
do dziś nie wiem które były najpiękniejsze
bo wszystkie stroiły się
w barwy szczęśliwego dzieciństwa…
wiersze Basia Wójcik
Wszystkie gatunki fiołka są bardzo pospolite w naszym kraju. Rosną na łąkach, ugorach, po przydrożach, na wzgórzach, trawnikach, w ogrodach.... Dlatego, jeżeli chcemy korzystać z ich właściwości, to najlepiej poszukajmy ich sami dookoła...