Lato
Jak stół biesiadny żeńcom podany
Ziemia w przededniu wielkiego żniwa,
Strun mu tysiącem rozchwiane lany,
Wian zbóż, szafirem chabrów dziergany,
Zwichrzonych kłosów złocista grzywa,
Struną mu miodna hreczana niwa,
Mleczy gościniec skrzydłem pszczół tkany.
A po ugorach stoją dziewanny,
Cicho wpatrzone w szmat nieba siny.
Niby kapłanka białej Marzanny,
Kwiatem wyrosłe z gruzów gontyny,
W pieśń zasłuchane ona przedwieczną -
Polną i zbożną - kwietną - słoneczną...
KAZIMIERA ZAWISTOWSKA
Zbliża się sierpień, miesiąc który lubię szczególnie, chociaż poprzeplatany jest smuteczkami.
Początek sierpnia to połowa panowania Pani Lato. Czas słońca, zbierania owoców i warzyw. Czas pracy w polu. A dla większości pora wakacyjnego odpoczynku.
Dla mnie osobiście 1 sierpnia to dzień wspomnień o kimś, kto tego dnia odszedł, a kogo tylko przez krótki czas mogłam poznać. Chociaż niewiele z tego pamiętam Jednak nie o tym dzisiaj.
Pierwszy sierpnia wypada w połowie drogi między przesileniem letnim a równonocą jesienną.
Dawniej był to dzień, kiedy obchodzono święto zwane Lammas, które starano się wprowadzić w miejsce dawnego celtyckiego święta żniwnego zwanego Lughnasadh.
Zacznę więc od tego wcześniejszego.
Święto Lughnasadh swoją nazwę otrzymało na cześć celtyckiego boga Słońca i światła - Lugh.
Jak jednak doczytałam nie było to święto poświęcone samemu Lughowi, ale jego przybranej matce, Tailtui.
Według legendy, gdy na skutek ciężkiej pracy dla swojego ludu zmarła, jej pasierb zaczął grozić klątwą. Ziemia miała nie przynosić plonów. Ludzie zaczęli więc szybko zbierać plony i na cześć przybranej matki Lugha wydali ucztę, aby go udobruchać.
Natomiast Lammas pojawiło się po raz pierwszy na przełomie XI i XII wieku, kiedy kościół pragnąc związać bardziej ludzi ze sobą starał się zaadaptować do własnych celów wciąż żywe zwyczaje pogańskie.
Zatem Lughnasadh zostało powoli zmienione przez kościół w Lammas. Nazwa pochodzi od „hlafmasse" - loaf mass". Do odprawienia mszy w ten dzień brano chleb ze świeżo zebranego zboża. W tym dniu wypiekano więc pierwszy chleb ze świeżo zebranej pszenicy. Był to symbol obfitości i dobrych plonów danego roku. Wierzono, że czcząc pierwszy efekt całorocznej pracy przekona się bogów do przychylności i zapewnienia obfitych zbiorów także w kolejnych latach.
Z pierwszych wymłóconych ziaren ważono również pierwsze w roku piwo, spożywane sześć tygodni później, podczas równonocy jesiennej.
Natomiast w dniu poprzedzającym Lammas robiono zbożowe kukiełki z ostatniego snopka zebranego zboża. Miały one być wyrazem wdzięczności za udane plony. Miały też zapewnić
szczęście i dostatek przez kolejny rok. Jednocześnie palono kukiełki z poprzedniego roku.
Zarówno w tradycji celtyckiej, jak i chrześcijańskiej, pierwszy dzień sierpnia stał się dniem przejścia z lata w stronę jesieni i zimy. Symbolem umierania i odradzania się, a także zbierania plonów całorocznej pracy.
W celtyckim zwyczaju 1 sierpnia był również dniem sprawiedliwości i praworządności. W jego trakcie rozsądzano sprawy zgłaszane przez obywateli, zawierano umowy. Ich złamanie oznaczało brak szacunku dla prawa danego od bogów. Święto traktowano zatem jako gwarancję dotrzymywania obietnic.
Dlatego w tym dniu zawierano również małżeństwa.
Lato
Ach! jak gorąco! Niebo bez chmury,
Żar pod stopami, żar zieje z góry,
Człowiek dzień cały jakby w ukropie,
Radby się schował choćby w konopie.
Z dala, od łanów, brzęk jakiś płynie:
Ach! to pszeniczkę koszą w dolinie!
A z brzękiem sierpów i świstem kosy,
Piosnka żniwiarzy dzwoni w niebiosy.
Nieraz się pytam, jak w takim żarze,
Mogą wytrzymać biedni żniwiarze?
Choć pot im spływa po całym ciele,
Jeszcze śpiewają jak na wesele!
Ja, gdy nad książką trochę poślęczę,
To wnet się spocę, znudzę i zmęczę,
A oni zawsze rzeźwi jak ptacy,
Z piosnką na ustach wstają do pracy.
Czyżby ich z innej zlepiono gliny?
Co też ja plotę, Boże jedyny!
Skoczę tam do nich! Dalej więc w drogę,
I choć im snopki wiązać pomogę!
WŁADYSŁAW BEŁZA
Wśród niektórych celtyckich narodów tradycje związane ze świętem Lughnasadh są jeszcze żywe.
Jednak z praktycznych względów obchodzi się je w pierwszą niedzielę sierpnia albo tydzień wcześniej. We współczesnej Irlandii jest to tradycyjny dzień piknikowy, kiedy całe rodziny wyruszają poza miasta, na wieś, na zielone wzgórza.
Może zatem i dzisiaj warto pamiętać o dawnych zwyczajach. Nie tylko tym jednym.
Do tego tyle się teraz wyrzuca żywności, w tym niestety i chleba. Większość z nas nie martwi się, że go zabraknie. W sklepach jest go pod dostatkiem w różnych rodzajach. A my nie doceniamy tego co mamy. Przestaliśmy szanować żywność, a przede wszystkim chleb. Przeczytałam niedawno, że na liście najczęściej marnowanych przez nas produktów pierwsze miejsce zajmuje właśnie chleb. Smutne to. A przecież jeszcze pamiętam z jaki szacunkiem każdy bochenek traktowała moja Babcia.
Żniwa
Przepióreczka się odzywa,
Idą, idą polem żniwa,
Ciężkie ziarnem lecą kłosy.
Dana! Da-dana!
A ode wsi słychać śpiewki,
Śpieszą chłopcy, śpieszą dziewki,
Niosą grabie, w pole dążą,
Za żeńcami snopy wiążą.
Dana! Da-dana!
Co powiążą ciężkie snopy,
To składają je na kopy;
Dobra ziemia, łaska boża,
Będzie chlebek z tego zboża.
Dana! Da-dana!
MARIA KONOPNICKA
Dlatego tak sobie pomyślałam, że może warto utkać osobną opowieść o samym chlebie. Skoro mogłam napisać o ziemniaku, to co stoi na przeszkodzie? Tylko tematy, które już od dawna szumią mi w duszy i czekają na swoją kolej. Ale na chleb zawsze powinien być czas.
"Chleb" to bardzo ciekawy temat. Chętnie o nim przeczytam.
OdpowiedzUsuńSerdecznie pozdrawiam :)
Zawsze boli mnie gdy wynoszę śmieci i widzę "tony" jedzenia, w tym chleba poniewierające się w kontenerze (zwłaszcza po świętach czy długich weekendach). A gdzieś tam ktoś głoduje.
OdpowiedzUsuńSerdeczne uściski.
Trochę mnie martwi, że już połowa lata. żal odchodzących miesięcy, sierpień to już ostatnie podrygi lata, nie chcę myśleć o jesieni:)
OdpowiedzUsuńPięknie napisałaś o lecie , czy już widać koniec lata ..................chyba tak , ale póki co jeszcze jest słońce i słobńce i ......duzo słońca............
OdpowiedzUsuńNie słyszałam o tych świętach które wymieniłaś. Ile to człowiek jeszcze nie wie... Lubię sierpień chyba bardziej niż lipiec... Sierpień jest dojrzały... A o chlebie to można zawsze i dużo, więc czekam na taki wpis, wiem że będzie piękny :) Pozdrawiam ciepło!
OdpowiedzUsuńStaram się nie wyrzucać chleba, wszak to wytwór czyjejś pracy. Poza tym np. w okresie II wojny światowej nie każdy mógł sobie na niego pozwolić. Pierwszy raz czytam o wymienionych przez Ciebie świętach. Pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuńCiekawy wpis. Kilka dni temu natknęłam się na taki głupi wpis na FB. Ktoś wstawił jako dowcip zdjęcie "dwóch bagietek włożonych do skarpetek z podpisem - ale opalone". Kiedy w komentarzu wyraziłam wielkie oburzenie na brak szacunku do pieczywa, posypało się na mnie wiele hejtu. Wiele zła jest w ludziach. Pozdrawiam Ciebie bardzo ciepło.
OdpowiedzUsuńNiestety masz racje Aleksandro, czasem az przykro zagladac na te fora fejsbukowe. Chamstwo w czystej postaci jak tam jeden na drugiego ujada :(
UsuńBardzo ciekawe informacje, nieznane mi zupełnie. A żniwa w tym roku bardzo późne. Dopiero się rozkręcają, a zwykle w końcu lipca było po żniwach. Śliczne wiersze wybrałaś, takie wspaniale "włościańskie" :) Dobrze, że teraz żniwa (np. w Wielkopolsce), to wręcz luksusowa jazda klimatyzowanym kombajnem, bez potu, znoju i kurzu. Wiem, nie dla każdego, ale powoli na naszych polach to standard(kombajn można wypożyczyć).
OdpowiedzUsuńTak, jak Ty, bardzo nie lubię marnowania chleba. Kupuję mało, wolę nie dojeść albo jeść trochę czerstwy, niż zmarnować. I właściwie nie marnuje się u nas, bo nawet, jak już nie nadaje się do jedzenia, to ryby mają z niego zanętę, a ja często mam potem ryby na śniadanie (mąż wędkarz). Marnowanie żywności ( zresztą czegokolwiek), to brak szacunku dla ludzkiej pracy i wysiłku. Pozdrawiam Cię ciepło!
Podajesz nam Ismenko tyle ciekawych informacji. Przyznam, że nie słyszałam o tym święcie. Mam świadomość, że lato odchodzi gdy patrzę na ścierniska. A dziś znów zbiera się na deszcz i jest ponuro.
OdpowiedzUsuńBardzo lubie sierpien choc kojarzy mi sie najbardziej z tym strasznym powstaniem warszawskim. Marnowania jedzenia nie cierpie. Wole oddac resztki bezdomnym niz wyrzucic w kosz. Pozdrawiam Cie Ismenko najserdeczniej. Jutro jedziemy w Gorce i idziemy na Luban, tym razem z dziewczynami. Mam nadzieje ze pogoda dopisze.
OdpowiedzUsuńPiękny utwór Władysława Bełzy wybrałaś Ismeno. Z chęcią poczytam o chlebie, oby nigdy nikomu go nie brakło.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie.
1 sierpnia każdemu inaczej się kojarzy, ja lubię sierpień, choć zwiastuje koniec wakacji.
OdpowiedzUsuńPikniki wracają do łask, nie ma to jak posiłek na łonie przyrody.
Szacunek dla chleba wynosi się z domu, moja babcia robiła znak krzyża na spodzie bochenka, a okruchy zawsze wrzucała do ust, nigdy na podłogę.
Podpisuję się całkowicie pod komentarze Jotki 😊🍞
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko🌞🌼🍀☕🤗
Witaj droga Ismeno. Już dość dawno nie byłam u Ciebie, bo ostatnio jestem bardzo zajęta. Moje koleżanki żartują, że to dlatego bo jestem już na emeryturze. U Ciebie na blogu jak zawsze ciekawie. Dowiedziałam się nowych interesujących rzeczy. Ja podobnie jak Twoja babcia, robię na chlebie znak krzyża. Ten zwyczaj zanika, bo dziś często kupujemy już pokrojony chleb. Moje wnuczki lubią chleb domowej roboty i wraz z córką zapoznałyśmy je tym starym zwyczajem. Pozdrawiam cieplutko ☀️
OdpowiedzUsuń